Związek Przeznaczenia 25.doc

(39 KB) Pobierz
Związek Przeznaczenia

Związek Przeznaczenia

 

Rozdział 25

Harry uniósł pięść, mocno ściskając w niej śnieżkę. Zrobił zamach, lecz kula nie opuściła jego dłoni.
— Doprawdy, nie stać cię na nic lepszego? — przeciągał leniwie Severus. — Wiedziałem, że tylko udajesz.
— No jasne. Ty wiesz wszystko — wyszczerzył się chłopak.
Accio śnieżka — zawołał Snape. Pocisk Gryfona wylądował w jego dłoni, gniotąc się nieco, gdy mężczyzna zacieśnił na nim uścisk. Mistrz Eliksirów wycelował, ale Harry zrobił unik, wykorzystując refleks wyćwiczony na treningach quidditcha i lekcjach pojedynków. Śniegowa kula przeleciała nieszkodliwie nad jego głową i uderzyła w mur. Już raz brali udział w bitwie na śnieżki i nie potrafili wyłonić zwycięzcy. Dlatego teraz, przebywając na świeżym powietrzu i mając większe pole do popisu, Harry był zdeterminowany wygrać. Wywiązała się zacięta walka. Raz po raz rozlegał się dźwięk dzwonków, które trącał zabłąkany pocisk śnieżny. W końcu, młodszy czarodziej podłożył nogę mężowi i ten, potknąwszy się o nią, wpadł w śnieg. Gryfon uśmiechnął się szeroko. — Ty…. Oszukiwałeś! — zakrzyknął Severus, a jego oczy zabłysły złowrogo.
Chłopak spojrzał w niebo, wepchnął dłonie do kieszeni i zaczął pogwizdywać nonszalancko, co przyczyniło się do jego zguby. Snape rzucił za pomocą niewerbalnego zaklęcia niewidzialny ciężar na kolana chłopaka, nie na tyle ciężki, żeby go zranić, lecz odpowiedni, by zwalić go z nóg. Harry wylądował z piskiem na tyłku.
— Hej! Ja przynajmniej nie użyłem podstępnych sztuczek! — zawołał oburzony, starając się obrzucić bryłami śniegu podśmiewającego się ironicznie męża. Snape pozbywał się ich machając od niechcenia różdżką, a po chwili podniósł się, przyklękając na jedno kolano i unieruchomił nadgarstki młodzieńca w delikatnym, choć stanowczym uścisku.
— Co za pokaz Gryfońskiej odwagi! — parsknął.
— Sam oszukiwałeś! Widziałem jak w powietrzu zamieniasz jedną śnieżkę w trzy.
— To się nazywa bycie kreatywnym — odpowiedział zadowolony z siebie starszy czarodziej.
— Nie zgadzam się — odpowiedział Harry, odważnie wpychając męża z powrotem w śnieg. Severus wyciągnął ręce, chwycił chłopaka za ramiona i pociągnął za sobą.
— A ja nie zgadzam się z tym, że ty nie zgadzasz się ze mną — wymruczał, a jego ciepły oddech musnął chłodną twarz nastolatka.
— Nie zgadzam się z tym, że ty się nie zgadzasz na to, że ja się nie zgadzam — dowcipkował młodzieniec.
— W takim razie… — wyszeptał starszy czarodziej, patrząc młodszemu prosto w oczy. Nie dokończył zdania, tylko skupił spojrzenie na oczach męża.
— Co, w takim razie? — ponaglił go Gryfon, rumieniąc się pod intensywnym wzrokiem towarzysza.
— W takim razie… powinieneś zostać ukarany — odpowiedział Snape, zagarniając nieco śniegu i obrzucając nim nagle chłopaka.
— Och! Czekaj tylko! — wycharczał Harry z ustami pełnymi śniegowego puchu. Turlali się po białej kołderce w udawanych zapasach. W końcu, Severus wylądował na małżonku.
— Tak jak zawsze podejrzewałem. Lubisz być na dole, panie Potter.
Nastolatek zmieszał się, zdając sobie sprawę, do czego nawiązywał mężczyzna. Severus Snape, ze wszystkich ludzi na świecie, poruszył temat związany z seksem!
— No, nie wiem — stwierdził Harry z rozbrajającą szczerością. — Chociaż, potrafię sobie wyobrazić siebie w… odwrotnej sytuacji. — Wkładając w to sporo wysiłku, udało mu się zmienić pozycję. — Widzisz?
— Pozwoliłem ci na to, by podbudować twoje aż nadto rozbuchane ego — rzucił Mistrz Eliksirów, starając się zachować opanowanie i spokój, nawet leżąc na plecach w śniegu, z rozwianymi włosami i w przemoczonym ubraniu. Mężczyźni patrzyli na siebie jeszcze przez chwilę, po czym Harry ześlizgnął się z partnera. Wstali i oczyścili szaty. Nagle do ich uszu dobiegł ptasi świergot i trzepot skrzydeł, powodując, że obaj zwrócili głowy w stronę rozlegających się dźwięków. Malutki, brązowy ptaszek zaglądał z ciekawością do karmnika. Severus przyglądał mu się z uwagą. — To czar samo napełniający — wyjaśnił. — Rzuciłem go na ziarno. Jednak muszę go odnawiać od czasu do czasu – powiedziawszy to, skierował różdżkę w stronę ptasiego domku i wymamrotał zaklęcie.
Mały ptaszek, zaskoczony odgłosem spadających nasion w karmniku, odskoczył i usiadł na pobliskiej gałęzi. Po chwili, gdy przekonał się, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo, ostrożnie podszedł bliżej i w końcu wskoczył do środka, by zjeść.
— Lubisz ptaki — stwierdził z uśmiechem młodzieniec.
— Śpiewające ptaki, takie jak nasz gość — wskazał w stronę budki — marnują tylko swój głos dla tego świata, Harry.
— Czy moglibyśmy mieć nadzieję, bez tego śpiewu?
— A na cóż takiego mamy mieć nadzieję, ty optymistyczny Gryfonie? — zapytał Snape z nutą sarkazmu w głosie, spoglądając proso w zielone oczy męża. — Ze wszystkich ludzi, ty powinieneś wiedzieć najwięcej o beznadziejności.
— Wystarczy, że popatrzysz na nas, Severusie, na ciebie i mnie, na to jak rozmawiamy i toczymy bitwy w śniegu… Na podstawie tego mogę stwierdzić, że jest mnóstwo rzeczy, dla których można mieć nadzieję — odpowiedział Potter, uśmiechając się.
Możemy nie przeżyć nadchodzącej bitwy, a nawet jeżeli przetrwamy, rozwiedziemy się. Jednak on wciąż chce mnie poznać, pomyślał starszy czarodziej. Nie porzuca nadziei, nawet jeśli chodzi o mnie…
— Tak, przypuszczam, że jest dla nas jakaś nadzieja — zgodził się wolno. — Wracajmy.

Po powrocie do lochów, Harry zajął się czytaniem najnowszych wiadomości o quidditchu, zaś Severus udał się do swojej biblioteki, by rozpakować gruby pakunek wypełniony nowymi książkami.

Potter odkładał właśnie swój magazyn, gdy jego mąż wmaszerował do salonu, narzucając na ramiona szatę wyjściową, którą dostał na święta.
— Voldemort? — zapytał chłopak. Snape skinął głową. Młody czarodziej podszedł do niego i uścisnął jego dłoń. — Uważaj na siebie — powiedział, nerwowo zwilżając usta końcem języka.
— Tylko nie biegaj znów do dyrektora, jeśli nie wrócę w ciągu godziny — odpowiedział Severus, dotykając lekko ramienia małżonka.
— W porządku — zgodził się Harry napiętym głosem.

Dużo później w nocy, Mistrz Eliksirów usiadł na swoim łóżku. Wrócił do domu i minął Harry’ego bez słowa. Potwornie bolała go głowa. Skrzywił się, na wspomnienie obrazu tortur, który przemknął mu przed oczami…
Harry, związany, zakrwawiony, błagający o litość. Voldemort oblizujący lubieżnie usta.
— Jeżeli dobrze się spiszesz, mój drogi Severusie, nie zabiję chłopaka. Pozwolę mu dołączyć do moich sług. To będzie ostateczna kara za te wszystkie lata, w których walczyłem o swój powrót — zaśmiał się zimno. — Wielki Potter po mojej stronie. Cały świat padnie mi do stóp — zaśmiał się ponownie. — Cieszę się, że po zabawach z tobą staje się mniej bezczelny.
— Powoli zdaje sobie sprawę, jak ważne jest wypełnianie małżeńskich obowiązków, w każdym tego słowa znaczeniu — powiedział bezbarwnie Snape.
Czarny Pan poklepał czarnookiego czarodzieja protekcjonalnie po ramieniu.
— Dobra robota, mój lojalny sługo. Sugeruję, byś wrócił teraz do swojego delikatnego Gryfona i zabawił się z nim jeszcze. Przyda mu się kilka dodatkowych lekcji dyscypliny.
Severus poczuł mdłości. Z wielkim trudem przychodziło mu preparowanie fałszywych wspomnień dla Voldemorta. Jakiś czas temu zaczął powoli ulegać łagodnemu charakterowi Harry’ego i chociaż zawsze czuł ogromne obrzydzenie, prezentując swemu Panu serię obscenicznych obrazów, teraz było mu ciężej niż kiedykolwiek. Więź pomiędzy nim a jego młodym małżonkiem była niezaprzeczalna. Nienawidził również tego, jak Riddle nazywał Pottera „chłopakiem” czy „zabawką”. Harry był rozkwitającym młodzieńcem, który, co dziwne, rozkwitał nawet w ponurych lochach. Severus wciąż odczuwał wyrzuty sumienia z powodu konsumpcji ich małżeństwa. Dla jego męża z pewnością nie była zmysłowym przebudzeniem. Była raczej przytłaczająca.

— Severusie? — usłyszał zmartwiony głos Harry’ego, a chwilę potem ciche pukanie do drzwi.
— Wszystko w porządku — warknął w odpowiedzi.
— Nic nie jest w porządku. Mieszkam z tobą od miesięcy. Wiem, że tak nie jest.
Snape westchnął ciężko.
— Wejdź — powiedział chłodno. Drzwi otwarły się i Gryfon wszedł do środka, wbijając w niego uważne, zielone spojrzenie. Chłopak podszedł, usiadł na łóżku obok mężczyzny i położył niewinnie dłoń na jego lewym przedramieniu, wywołując tym ból w piersi czarnookiego czarodzieja. — Czy zdajesz sobie sprawę, czego dotykasz? — warknął Mistrz Eliksirów.
Nastolatek spojrzał na niego.
— Wiem. To Mroczny Znak. — Obaj milczeli przez parę minut. — Spróbuj się na chwilę położyć, Severusie — zaproponował Harry.
W odpowiedzi, zamiast spodziewanego kwaśnego komentarza (w stylu „ależ jesteś kochającym partnerem, mój drogi mężu), Snape westchnął.
— Najpierw wezmę kąpiel. — Mężczyzna spojrzał na młodzieńca i coś drgnęło w jego oczach. — Jadłeś coś? — Chłopak potrząsnął głową. — Tak myślałem. Dokładnie tak jak wtedy, gdy pobiegłeś do dyrektora.
— Martwiłem się o ciebie — odpowiedział Harry.
— Robię to od lat — stwierdził rozeźlony Snape.
Potter sięgnął za głowę i zdjął z szyi swój łańcuszek.
— Weź go. Jest dla ciebie. Będę szczęśliwy, wiedząc, że będziesz go nosił. Ron i Hermiona podarowali mi go na siedemnaste urodziny. Nie jest magiczny, ani nic w tym stylu, ale jest dla mnie symbolem przyjaźni i ochrony. I, proszę, nie mów, jak bardzo Gryfońko czy sentymentalnie to zabrzmiało.
Severus patrzył na niego zdziwiony. Harry założył mu łańcuszek. Serce młodzieńca ścisnęło się, gdy zobaczył uczucia odbijające się w czarnych oczach małżonka. Poczuł ciepło i równocześnie dziwny smutek, jakby słodko-gorzki.
A potem, ku ogromnemu zdumieniu Harry’ego, Snape wstał, pocałował go lekko w czoło i opuścił pokój. Gryfon zarumienił się i dotknął miejsca, które przed chwilą musnęły usta męża. Zdawało mu się, że czuje w tym miejscu mrowienie.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin