Pogrążeni w szarości - całość(1).rtf

(20058 KB) Pobierz

POGRĄŻENI W SZAROŚCI

 

 

 

Opowiadanie jest sequelem do ZAGUBIONEGO SERCA ( LEFT MY HEART ).

Tytuł: SURRENDER THE GREY

Do oryginałuhttp://www.queerasjedi.net/emma/hpfic/stg0.html
Autor: Emma Grant
Fandom: HP
Beta: Lasair i narumon :*
Korekta językowa: Lasair :***
Rating: NC-17
Para: Harry Potter/Draco Malfoy
Gatunek: romans, akcja, przygoda
Zgoda: jest
Ostrzeżenie: poza seksem nic „złego” się nie dzieje
Kanon: cóż, a komuś jest on do szczęścia potrzebny?

Do tłumaczenia: http://drarry.pl/forum/viewtopic.php?f=8&t=157&start=60

 

 

 

PROLOG


— Witaj, Draco.
Draco Malfoy zamarł, słysząc blisko siebie ten wyniosły i zimny głos. Taki, jakim go zapamiętał. Obrócił się i mocniej zacisnął wokół siebie poły zimowego płaszcza. Przywołał na twarz swój najbardziej ironiczny uśmieszek.
— Ojcze. Jak zawsze, miło cię widzieć.
— To już rok, odkąd ostatni raz mieliśmy tę przyjemność. Uciekasz przede mną. — Lucjusz potrząsnął głową, jak gdyby upominał niegrzeczne dziecko. Wyglądał dokładnie tak, jak w jego wspomnieniach.
Draco wyciągnął papierosa ze znajdującej się w kieszeni paczki i zapalił go machnięciem ręki. Spojrzał na twarz ojca, ale nie doczekał się żadnej reakcji na ten pokaz użycia magii bezróżdżkowej. Zaciągnął się głęboko i dmuchnął dymem w stronę Lucjusza.
— Złapanie mnie zajęło ci wieki.
— Jak widzę, ciągle chcesz popełnić samobójstwo. — Lucjusz machnięciem ozdobionej pierścieniami dłoni rozwiał unoszący się wokół niego dym. — Przyszedłem, żeby złożyć ci ofertę. Sugeruję, abyś wysłuchał mnie bardzo uważnie.
— Też się cieszę, że cię widzę, ojcze — wymamrotał Draco. Bardzo chciałby palić teraz skręta, zamiast papierosa. Na taka rozmowę czuł się zdecydowanie zbyt trzeźwy.
Lucjusz zignorował jego komentarz.
— Zwróciło moją uwagę, że jesteś związany z Harrym Potterem, który teraz przebywa w San Francisco.
— Nie masz pojęcia, o czym mówisz.
— Ale wiem, kiedy kłamiesz. Zawsze wiedziałem.
— Dlaczego obchodzi cię, kogo pieprzę? — Draco uniósł papierosa do ust.
— Jeśli chodzi o kogoś takiego, jak Potter, nie mogę udawać ślepego na perwersje mojego syna.
Draco uśmiechnął się złośliwie.
— Nie możesz znieść myśli, że rozkładam nogi przed Chłopcem, Który Przeżył?
Twarz Lucjusza zachmurzyła się, ale już po chwili mężczyzna zmusił się do chłodnego uśmiechu.
— Zapewne rozumiesz, jak ważny jest Potter. Wszystko zależy od tego, czy pozostanie pod wpływem zaklęcia tłumiącego w Ministerstwie Magii. Przebywa już w San Francisco zdecydowanie zbyt długo.
— Wkrótce wyjedzie — odpowiedział Draco. — To nie stanowi problemu. W poniedziałek wróci do ministerstwa i pracy pod czujnym okiem twoich marionetek.
Uśmieszek Lucjusza był istnym studium samokontroli.
— Jestem tu, aby złożyć ci ofertę, Draco. Do tej pory nie zrobiłeś nic, poza zwalczaniem moich prób odbudowy naszych stosunków...
— Ponieważ uparcie nazywałeś mnie przed matką zwyrodnialcem, obciągaczem kutasów, pedałem, dupodajką...
— ...ale jestem skłonny do jeszcze jednego wysiłku — kontynuował Lucjusz napiętym głosem. — Nie możemy dopuścić, aby Potter po raz kolejny wyrwał się spod naszych wpływów. Świat nie jest jeszcze gotowy na poznanie planów Czarnego Pana.
— I dlatego powinienem ci pomóc? Nie chcesz mi nawet powiedzieć, na czym te plany polegają. — Draco rzucił na chodnik niedopałek papierosa i zgniótł go obcasem buta.
Lucjusz postąpił krok do przodu, uniósł ubraną w czarną rękawiczkę dłoń i przesunął palcem po policzku syna.
— Wszystko we właściwym czasie, chłopcze. Jest coś, co chciałbym, abyś zrobił.
Draco nie cofnął się. Skrzyżował spojrzenie z chłodnym wzrokiem ojca.
— Nie zmieniłem zdania. Nie mam zamiaru...
— Wszystko, o co teraz proszę, to abyś pomógł w schwytaniu Pottera — przerwał mu Lucjusz. — Wiemy, gdzie jest. Złapiemy go bez problemu, ale jesteś nam potrzebny, żeby go kontrolować i nakłonić do współpracy.
Draco odwrócił się i w zamyśleniu zacisnął usta. Prawdę mówiąc, grał na zwłokę.
— Mogę cię zapewnić, że on wkrótce wróci do Wielkiej Brytanii — powiedział. — Sam go tam zabiorę, a potem... — Zaczerpnął ostrożnie powietrza. — Potem rozważę ponownie twoją ofertę.
Lucjusz uniósł brew.
— Moją ofertę?
— Nie zmuszaj mnie, abym się powtarzał, ojcze — odparł Draco, usilnie starając się utrzymać spokojny ton głosu. — Wątpię, aby twój ograniczony umysł mógł znieść wizję szczegółów.
— Mimo że doceniam twój entuzjazm — Lucjusz spuścił wzrok — nie będzie on już potrzebny. Plany się zmieniły. Nie potrzebujemy już twoich usług. — Draco zacisnął zęby. To była jego jedyna karta przetargowa. — Jedyne, czego od ciebie chcemy, to żebyś pomógł w pojmaniu Pottera. Zrobimy to dzisiaj w nocy. Kiedy będziemy go mieli, skontaktujemy się z tobą w ten sposób, co zwykle.
Lucjusz pochylił się do przodu i pocałował syna w policzek. Draco poczuł na skórze zimny dotyk warg i opanował pragnienie, aby zadrżeć. Uśmiech ojca był chłodny. Przyglądał się synowi jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił się i odszedł.
Draco poczekał, aż mężczyzna zniknie z zasięgu wzroku, po czym, przerażony, oparł czoło o ścianę najbliższego budynku. Musiał dokonać wyboru — takiego, który, jak miał nadzieję, da mu wystarczająco dużo czasu.

Draco usiadł gwałtownie na łóżku. Serce biło mu jak szalone, a buzująca w żyłach adrenalina sprawiła, że momentalnie się przebudził. Przycisnął dłonie do czoła.
Był w Londynie. Tamto już się skończyło. Ojciec nie dopadł Harry’ego. Wszystko było w porządku.
Materac obok niego ugiął się. Poczuł, jak ciepła ręka musnęła jego udo, więc obrócił głowę. Ciemne włosy Harry’ego, zaledwie widocznego spod kołdry, sterczały we wszystkich kierunkach. Draco zsunął nogi z łóżka, wahając się, czy zostawić jego ciepło. W pokoju panował okropny chłód.
— Draco? — usłyszał ciche mruczenie. — Dobrze się czujesz?
— Tak — szepnął. W ciągu ostatniego tygodnia miał koszmary kilka razy i zawsze śniło mu się to samo. Dokładnie identyczna rozmowa pomiędzy nim i ojcem, której rezultatu nie był w stanie zmienić. Podobnie, jak nie mógł pozbyć się wrażenia, że to jeszcze nie koniec.
Wstał i poszedł do kuchni Harry’ego. Szklanka wody, którą wypił, w zasadzie nie pomogła, ale przynajmniej miał pretekst, aby wyjść z łóżka i opóźnić moment powrotu do snu. Już drugi raz spał w mieszkaniu Pottera — być może to był powód jego niepokoju.
Skorzystał jeszcze z toalety i wślizgnął się z powrotem pod kołdrę. Harry obrócił się na drugą stronę, będąc teraz zwróconym do niego plecami i pochrapywał cicho. Draco zapatrzył się w sufit w nadziei, że może jednak nie uda mu się zasnąć.


ROZDZIAŁ I


21 lutego, 2004: sobota

Kiedy Draco się obudził, w powietrzu unosił się silny aromat kawy. Mężczyzna przesunął się pod kołdrą, nie chcąc jeszcze wstawać. Ciepło pościeli dodawało otuchy, a przez zasłony przesączało się delikatne światło. Tę część poranka lubił najbardziej. Wczesny świt, zanim będzie musiał wstać. Dzisiaj jednak była sobota, więc cieszył się, że będzie mógł spać do woli.
— Kawy?
Draco otworzył oczy i zobaczył pochylającego się nad nim Harry’ego — bez koszuli, rozczochranego, z parującym kubkiem w ręce. Przymknął powieki. Potter chyba nie oczekiwał, że wstanie właśnie teraz.
— Mmm... a może potrzebujesz motywacji, aby się obudzić? — Chłodna ręka wsunęła się pod kołdrę i pogłaskała jego udo. Draco pisnął i przekręcił się na drugą stronę. — Widzę, że humor ci z rana dopisuje — zażartował Harry. Draco usłyszał dźwięk odkładanego na pobliski stolik kubka i poczuł, że Potter wślizguje się do łóżka. Musiał zdjąć spodnie od piżamy, bo jego członek napierał na udo Draco. — W porządku, jeśli chcesz, możesz spać. Mnie to nie przeszkadza. — Zimna dłoń odnalazła jego biodro, a potem złapała miękkiego penisa. Draco zastanawiał się, czy nie zaprotestować, ale zrezygnował, gdyż wargi Harry’ego łaskotały jego szyję, a chłodne palce głaskały erekcję.
— Dzień dobry — powiedział, stając się pobudzony wbrew zamiarom powrotu do snu. Przeklęte palce Harry’ego. — Masz zimne ręce. — Potter zanurkował pod kołdrę i sekundę później penis Draco znalazł się w jego ustach. — Och, Boże. — Malfoy wciągnął gwałtownie powietrze i otworzył oczy. Potter nie zrobił tego od owej pamiętnej nocy w San Francisco, jak mu się wydawało, odległej o długie miesiące. W zasadzie Draco zaczął się zastanawiać, czy jeszcze kiedykolwiek to się powtórzy. — Jak miło — szepnął i odsunął kołdrę, aby Harry miał czym oddychać.
— Świetnie — powiedział Potter, uwalniając na moment usta, ale zaraz ponownie wsunął w nie penisa. Zdaniem Draco, stosunek ten był wyjątkowo niedbały, ale fakt, że robił mu to Harry rekompensował wszystko z nawiązką.
— Och... to coś z językiem... Rób tak jeszcze. — Harry zaczął poruszać się powoli, niespiesznie, ssąc penisa Draco w spokojnym tempie. Jego język wirował wokół główki, podczas gdy dłoń złapała podstawę erekcji. Draco zacisnął mocno dłonie nad głową i westchnął. — Fantastycznie.
Harry przez dłuższy czas utrzymywał powolny i stabilny rytm. Draco mógłby leżeć tak godzinami, z delikatnie ssanym penisem, jądrami pieszczonymi przez niewprawne palce i śliną spływającą w dół jego erekcji. W końcu ruchy Harry’ego stały sie trochę nieskoordynowane, pewnie dlatego, że zaczynała boleć go szczęka. Będą musieli popracować nad jego wytrzymałością.
— Chcesz, żebym skończył?
— Tak — chrząknął Harry. Nawet jego głos brzmiał na zmęczony.
— Włóż palce...
Potter rozsunął mu uda i Draco poczuł jeden mokry opuszek sondujący jego wejście. Zadrżał, czując bolesne draśnięcie. Musi uprzedzić Harry’ego, żeby dokładniej obcinał paznokcie. Ale teraz, jeśli będzie ostrożny... — Zegnij palec i potrzyj... — Harry odnalazł odpowiednie miejsce, w efekcie czego Draco gwałtownie zaczerpnął powietrza. — Och, właśnie tak... ssij mocniej... Boże... — Palec Pottera naciskał na jego prostatę, usta pracowały intensywniej i oczy Draco praktycznie obróciły się w głąb czaszki.
Gdy przebiegła przez niego fala orgazmu, jego słowa stały się niezrozumiałe. Harry zesztywniał, gdy Draco doszedł, a potem zamarł w kompletnym bezruchu. Malfoy założył, że kończenie w ustach jest świetnym pomysłem, ale, być może, powinni wcześniej o tym porozmawiać. Niestety, było już za późno.
— Boże, Harry — powiedział, ignorując fakt, że Potter niezgrabnie obejmował wargami jego penisa, najwidoczniej próbując zdecydować, co zrobić z nasieniem. Draco nie otwierał oczu, dopóki nie wydało mu się, że Harry zdołał przełknąć. — Było cudownie.
— Cieszę się — odparł Potter i usiadł obok niego. Draco uniósł powieki. Usta Harry’ego były wilgotne i obrzmiałe, a twarz zaczerwieniona. Jego twarda erekcja muskała mu udo.
Draco uśmiechnął się.
— Mam zwrócić przysługę?
Niewytłumaczalnie, Potter się zarumienił.
— Nie, naprawdę nie musisz.
— Żartujesz? — Draco roześmiał się głośno, ale zaraz zrozumiał, że Harry wcale nie udawał. Objął dłońmi jego twarz i przyciągnął go do pocałunku. — Chcę sprawić, że dojdziesz — szepnął tuż przy jego wargach. — Powiedz, czego sobie życzysz.
Harry jęknął mu prosto w usta i wsunął kolano między uda. Wyciągnął rękę po leżącą na brzegu łóżka różdżkę.
Potter był zaskoczony, kiedy dowiedział się, jak wiele zaklęć może być pomocnych przy seksie analnym: nawilżające, antywirusowe, rozciągające, oczyszczające. Noc wcześniej Draco wsunął czubek swojej różdżki do jego tyłka i wymamrotał zaklęcie, które sprawiło, że oczy Harry’ego rozwarły się wręcz komicznie.
Teraz Potter je powtórzył, dotykając wejścia Draco samym koniuszkiem różdżki.
— Nie tak, musisz ją włożyć do środka — szepnął Malfoy, rozsuwając nogi trochę szerzej. — Inaczej tylko... — Harry wsunął w niego różdżkę na kilka dobrych centymetrów i Draco zaczerpnął gwałtownie powietrza. — Ostrożnie!
— Przepraszam — mruknął Harry. — Jak głęboko?
— Tak jest dobrze. Właściwie to nieco perwersyjne.
Potter zachichotał i szepnął:
Elutus.*
Czując przepływ magii, Draco nie mógł się powstrzymać i zamknął oczy. Zaklęcie to było dla niego jak element gry wstępnej, prezerwatywy i mugolskie nawilżacze nie mogły z tym konkurować.
Harry wsunął różdżkę odrobinę głębiej, po czym wycofał ją powoli. Po chwili ponownie wsunął do środka.
— Chcesz, żebym przestał? — zapytał.
Draco uśmiechnął się.
— Podoba ci się pieprzenie mnie swoją różdżką, prawda?
— Tak — odparł Potter, nie odrywając oczu od miejsca między udami Malfoya.
— Dlaczego?
— Nie wiem. Pewnie dlatego, że ogólnie podoba mi się pomysł pieprzenia ciebie.
— Mnie też podoba się pomysł pieprzenia ciebie — powiedział Draco, unosząc brew.
Policzki Pottera przybrały ujmująco różowy kolor.
— Wiem. — Harry uciekł spojrzeniem.
— To nie musi boleć.
— Jasne, powtarzaj mi to. — Harry wyjął różdżkę z tyłka Draco i skierował ją na swojego penisa. — Madefio** — powiedział i spojrzał na kochanka, na jego pociemniałe i szeroko otwarte oczy. — Wszystko w porządku?
Draco nie kontynuował tematu, uśmiechając się w zamian.
— Jak mnie chcesz?
Harry, ku uldze Malfoya, odwzajemnił uśmiech.
— Może na czworakach?
— A co powiesz na to? — zapytał Draco, odwracając się na brzuch. — W ten sposób będzie dużo ciaśniej.
Poczuł, jak Harry klęka nad nim okrakiem, a mokry czubek jego penisa wciska mu się między pośladki. Zmusił się do odprężenia. Potter wtargnął w niego jednym płynnym ruchem. Był na tyle duży, że przez chwilę bolało, ale doznanie nie było całkiem nieprzyjemne — mocne rozciągnięcie, wypełnienie, nacisk na interesujące miejsca.
— Boże, naprawdę ciasno — jęknął Harry. — Jesteś taki ciepły, cieplejszy niż... — przerwał i zaczął się poruszać.
Draco ucieszył się, że Potter nie skończył zdania. Zamiast tego skupił się na uczuciu, jak Harry przesuwa się tam i z powrotem, na płynnym ruchu penisa wewnątrz siebie, na dźwięku oddechu kochanka nad sobą.
— Dobrze ci? — spytał Potter.
— Mmm... tak — mruknął Draco. — Jest cudownie. — Nie zamierzał dojść drugi raz i miał nadzieję, że Harry tego nie oczekuje.
Na szczęście Potter wydawał się wystarczająco bliski własnego orgazmu, aby interesować się czymkolwiek innym. Draco skupił się na zaciskaniu mięśni zgodnie z rytmem pchnięć partnera, aż ten w końcu, oddychając ciężko, opadł na jego plecy, żeby się uspokoić.
Draco chciał tak przez chwilę pozostać: z penisem Harry’ego w sobie, jego ciężarem wgniatającym go w materac, światłem słońca igrającym na pościeli. Potter jednak pokręcił się trochę, wysunął z niego i wstał z łóżka. Draco westchnął. Jego tyłek był teraz niewygodnie rozluźniony i mokry, do tego był w tym uczuciu osamotniony. Jeśli nauczył się czegoś w ubiegłym tygodniu, to właśnie tego, że Harry nie był typem, który po stosunku lubi się przytulać.
Nie otwierał oczu, łudząc się, iż jeśli pozostanie nieruchomy, Potter wróci. Usłyszał, jak otwierają się drzwi łazienki, a potem szum wody. Zastanowił się, czy powinien poczuć się urażony, że pierwszą rzeczą, jakiej Harry chciał po seksie, było zmycie wszelkich jego śladów. Do tego był teraz zimny — kołdra została zepchnięta na podłogę. Uniósł się, aby jej poszukać i podrapał się po brzuchu.
— Dobrze, że wstałeś — powiedział Harry, stojąc w wejściu do łazienki. — Jeśli chcesz, możesz wziąć prysznic pierwszy.
Draco czuł, jak jego wargi nadymają się.
Nie wstaję.
— Jest dziewiąta trzydzieści.
— No i?
— Mamy być u Hermiony o dziesiątej.
Draco zamknął oczy i opadł z powrotem na materac. Śniadanie. Zupełnie zapomniał.
— Musimy iść?
Nastała chwila ciszy.
— Ona na nas czeka.
— Ona czeka na ciebie. Ja nie zostałem zaproszony.
— Oczywiście, że tak — zapewnił Harry.
— Fakt, że stałem obok, kiedy cię zapraszała, wcale nie znaczy, że zaprosiła także mnie.
— Powiedziała was obu — odciął się Potter. W jego głosie pobrzmiewało zdenerwowanie. Draco otworzył oczy i zobaczył, że Harry stoi oparty o framugę, z rękami skrzyżowanymi na nagiej piersi. — Jak mogłaby zaprosić tylko mnie, widząc, że stoisz tuż przed nią?
— Ponieważ mnie nienawidzi — mruknął Draco, wiedząc, że przegrywa w dyskusji i będąc gotowym, w razie konieczności, uciec się do dziecinnych argumentów.
Harry westchnął.
— Wcale nie, ona tylko... nie miała okazji cię poznać.
— Powinienem iść do domu — odparł Draco. — Manny na pewno się martwi.
— Myślę, że Manny potrafi się domyślić, gdzie jesteś — powiedział Harry. — Wiedział, że wczoraj wieczorem wychodzimy razem. Powiedziałeś mu to przy obiedzie i kazałeś nie czekać. — Wargi Harry’ego wykrzywiły się w uśmiechu.
Draco spojrzał w sufit. Nie miał szans na wygraną. Może jednak, w jakiś sposób, uda mu się obrócić sytuację na swoją korzyść.
— Co dostanę, jeśli z tobą pójdę?
Potter wydał z siebie coś na kształt parsknięcia.
— Moją dozgonną wdzięczność.
Draco przetoczył się na bok i uśmiechnął do Harry’ego w sposób, który, miał nadzieję, wyglądał na ujmujący.
— Nie chcę iść na śniadanie z Granger i jej potomstwem Weasley, ale zrobię to... za pewną cenę. — Skrzywił sugestywnie usta.
Na wargach Pottera pojawił się sarkastyczny uśmiech. Draco zdążył go już polubić.
— Tobie zawsze chodzi o seks.
— Czy ja powiedziałem cokolwiek o seksie? — Draco przybrał niewinny wyraz twarzy.
Harry wywrócił oczami, ale było to tylko pozą, bo usilnie próbował się nie roześmiać.
— Dzisiaj wieczorem i tak planowałem znowu cię pieprzyć. Czego chcesz poza tym?
— Och, jestem pewien, że coś wymyślę.
— Oczywiście, jasne — westchnął Harry. — A teraz weź prysznic, dobrze?

***

O dziesiątej dziesięć wyszli z kominka w mieszkaniu Hermiony Granger. Draco otrzepał się z kurzu, próbując nie marszczyć brwi. Dopiero co wyczyścił ubranie zaklęciem Chłoszczyść, ponieważ miał je na sobie już drugi dzień, a dzięki nieumiejętności zakładania przez Granger uroków odkurzających, musiał zrobić to ponownie.
Harry wydawał się nieporuszony z powodu pokrywającej go cienkiej warstwy popiołu.
— Hermiona?
Draco rozejrzał się wokół i uświadomił sobie, że dom wygląda na pusty. Pełen nadziei zwrócił się do Harry’ego.
— Być może zapomniała. Ciągle możemy pójść do tej miłej, małej kawiarenki...
Głośny, dochodzący z góry huk sprawił, że obaj spojrzeli na sufit. Minutę później Granger-Weasley, jak przypominał mu Harry, zawsze potem dodając: „ale mów do niej Hermiona, dobrze?”, zeszła po schodach, zawinięta w pomiętą szatę i z wyrazem twarzy zbliżonym do przerażenia.
— Hej — powiedziała, zagryzając dolną wargę. — Tak mi przykro, zaspałam. Włączę ekspres.
— Dobrze się czujesz? — zapytał Harry.
— Tak, tak — odparła, nie patrząc na nich i ruszyła w stronę kuchni. — Miałam nastawić budzik, ale wyleciało mi z głowy i... — Szklany pojemnik z kawą wyślizgnął jej się z rąk i rozbił o podłogę. — Do diabła!
— Nic się nie stało, Hermiono — powiedział Harry, podchodząc bliżej i dotykając jej ręki. — Jesteś pewna, że wszystko z tobą w porządku?
— Tak. Ja tylko... Gdzie moja różdżka?
— Nic się nie stało — powtórzył Harry i wyjął z kurtki własną różdżkę. Skierował ją na stos szklanych kawałków. — Reparo. — rzucił. — Gdzie dzieci?
Hermiona podniosła z podłogi naprawiony słoik i wzięła głęboki oddech.
— Molly zabrała je na weekend. — Nabrała łyżką zmielonej kawy i wsypała ją do mugolskiego ekspresu, po czym wlała wody do pojemnika. — Robi tak od czasu do czasu, żeby dać mi chwilę dla siebie. — Zaległa niezręczna cisza, w czasie której Hermiona skończyła nastawiać ekspres i włączyła go. Odwróciła się do nich i chyba dopiero wtedy dostrzegła Draco. — Dzień dobry — powiedziała beznamiętnym głosem.
Draco zmusił się do uśmiechu.
— Jak dotychczas. Nie chcemy robić problemu. W sumie moglibyśmy pójść...
— Nonsens — warknęła, teraz już z miną pełną determinacji. — Po prostu zjemy śniadanie odrobinę później. — Wskazała na kanapę. — Proszę, czujcie się jak u siebie. Ja pójdę się ubrać — dodała i deportowała się z cichym dźwiękiem.
— Wygląda na to, że przyszliśmy w niewłaściwym momencie — rozważał Draco. — A ty się bałeś, że się spóźnimy.
Harry zmarszczył brwi.
— Ona ma zwykle wszystko gotowe, zanim się zjawię. Coś musi być nie w porządku.
Malfoy usiadł na kanapie.
— Słyszałeś, weekend bez dzieci. Pewnie nieczęsto ma okazję się wyspać.
Potter zajął miejsce obok Draco, opierając się o jego ramię.
— Tak sądzę. Ale mówiłem ci, że się ciebie spodziewa. — Szturchnął go łokciem.
— Chyba że dobrze ukryła zaskoczenie.
— Robi nawet dla ciebie kawę. Nie wiedziałem, że w ogóle ma ekspres. Czyż to nie miłe?
Draco spojrzał na niego groźnie.
— To w niczym nie zmienia naszej umowy, wiesz?
— Zobaczymy. Ale i tak masz się zachowywać.
— To akurat nie było częścią umowy.
— Naprawdę? — Uśmiech Harry’ego był wspaniały i Draco poczuł niewielkie ukłucie w żołądku. Potter patrzył na niego niemal zapraszająco, więc pochylił się, aby go pocałować.
— Ups. Nie zwracajcie na mnie uwagi. — Hermiona pojawiła się ponownie, tym razem ubrana w dżinsy i spraną koszulkę FCUK. Gęste włosy miała zarzucone do tyłu.
Harry odsunął się od Draco.
— Możemy pomóc?
— Nie, nie — powiedziała Hermiona. — Zaraz wszystko nastawię i będziemy mogli napić się kawy. — Wskazała różdżką na lodówkę, potem na kilka szafek i wymruczała zaklęcia. Różne przedmioty przeleciały wokół kuchni, tuż nad jej głową, z niebezpieczną prędkością: jajka wybiły się na patelnię i zaczęły się smażyć, dwie kromki chleba pożeglowały do tostera, a kilka następnych ustawiło się w kolejce, czekając cierpliwie na swoją kolej. Puszka pieczonej fasolki otworzyła się i opróżniła swoją zawartość do czekającego garnka, a talerze i sztućce ułożyły się starannie na stole. Hermiona machnęła różdżką w stronę ekspresu i dzbanek posłusznie nalał kawy do trzech kubków, które pojawiły się obok niego. Zabrała je do salonu, a dzbanuszek ze śmietanką i cukierniczka podążyły za nią.
— Zrobione — powiedziała. Wręczyła gościom kubki i usiadła na krześle.
— Nieźle — pochwalił Draco. Nigdy w życiu jeszcze nie widział, aby ktoś skoordynował tak wiele zaklęć kulinarnych. — To było imponujące.
Hermiona zdawała się nie wiedzieć, co zrobić z tym komplementem.
— Powinieneś zobaczyć, jak zmieniam pieluchy. Dobrze się wczoraj bawiliście?
Harry zarumienił się i nagle zaczął wykazywać wielkie zainteresowanie dodawaniem cukru i śmietanki do swojej kawy.
— Tak — odpowiedział Draco, odwracając się, aby spojrzeć na Hermionę. — Mieliśmy cudowną kolację. Najlepsze curry, jakie jadłem od wieków.
Kobieta zaśmiała się.
— Harry zna wszystkie najlepsze indyjskie restauracje. — Zerknęła na przyjaciela, ale odwróciła wzrok, kiedy zrozumiała, że ciągle jeszcze nie pozbył się zakłopotania. Draco rozejrzał się dokoła, aby znaleźć nowy temat do rozmowy, lecz jego umysł okazał się zadziwiająco pusty. — Przyzwyczaiłeś się już do zmiany czasu? — zapytała Hermiona, unosząc kubek do ust.
— Staram się — odparł Draco. Był zaskoczony, widząc ją w niedzielę na Heathrow. Oczywiście, bał się okropnie. Nie wiedział, czy gdy tylko się pojawi nie zostanie ogłuszony, choć Manny zapewniał, że do tego nie dopuści. Hermiona jednak zareagowała na jego pojawienie się spokojnie i nawet odprowadziła go do hotelu.
Harry odchrząknął, przerywając ciszę.
— A ty... jak spędziłaś wieczór?
— Dzień dobry — usłyszeli. Odwrócili się i zobaczyli schodzącego ze schodów Manny’ego.
Draco uśmiechnął się do swojej kawy.
— Masz odpowiedź na swoje pytanie.
Manny rzucił mu oszołomione spojrzenie, kiedy przemierzał pokój, aby stanąć obok czerwieniącej się kobiety.
— Jakie pytanie?
— Kawy? — zapytała Hermiona, wstając i zderzając się w efekcie z Mannym.
— Jasne — odparł mężczyzna i siadł obok Draco na kanapie. ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin