ZDOLNY UCZEŃ -scenariusz(1).doc

(329 KB) Pobierz
ZDOLNY UCZEŃ

 

ZDOLNY UCZEŃ

Scenariusz Stanisław Kaczmarczyk w oparciu o opowiadanie S. Kinga „Zdolny uczeń”

 

Scena składa się z dwóch planów. Jeden to pokój chłopca a drugi Dussandera. Oświetlone są innym światłem: żółtym i niebieskim. W pokoju starca są: dwa fotele, stolik, lampka z abażurem, chodnik, zdjęcie w ramce, telefon.

W pokoju chłopca: fotel na kółkach, telefon, kilka rozrzuconych gazet na podłodze, mogą być również części garderoby.

Jest ciemno, słychać muzykę Watersa, wchodzi Todd –Mateusz, gdy słychać pierwsze słowa utworu.

Jest spięty, zmęczony, spocony, niepewnie rozgląda się wokół, chce się przekonać, czy naprawdę jest sam, czy nikt go nie śledzi. Bardzo powoli podchodzi do fotela, przez jakiś czas pozornie bezmyślnie nań się gapi, w tym samym czasie plecak suwa się mu z ramienia na podłogę, nawet nie próbuje go podnieść.

Po około 40 sekundach siadana na fotel –muzyka jest ściszona i słychać news radiowy)

 

Sygnał radiowy:

Halo, halo, mówi. Anna Becket, jestem przed Shawshank.

- Za 5 minut, dokładnie o 2050 po 5 latach to więzienie opuści Todd Bowden, dla jednych bestia z Santa Donato, wnuk Hitlera, amerykański nazista nr 1, dla innych ofiara spisu, dziecko poddane perfidnej manipulacji, młodzieniec, któremu tak jak hrabiemu Monte Christo złamano: życie, karierę, przyszłość, skazano na powolną agonię.

Dzięki V-ONET NEWS będziecie mogli usłyszeć, co ma do powiedzenia Todd Bowden, tak jak mówiłem: dla jednych.........

Słychać trzaski, jakie zazwyczaj towarzyszą awarii. Muzyka „wybucha” ze zdwojoną siłą i Todd zaczyna sztuczki z tikami, te, jakie stosował na terapii więziennej –Mateusz musi rzucić parę uważnych spojrzeń, wokół siebie tak by one zdradziłyby go przed widzami. I gdy już jest pewny, że nikt go nie obserwuje jego tiki ustają jak za dotknięciem „czarodziejskiej różdżki”, z rozmachem wykonuje obsceniczny gest w stronę drzwi po adresem tych wszystkich frajerów, którzy dali się nabrać –zaczyna się śmiać, coraz głośniej i głośniej, muzyka zostaje ściszona, gdy ma już od śmiechu załzawione oczy, z ulgą w głosie mówi tylko jedno słowo.

... „ O kurwa,...

 

Zamyka oczy, znowu głośniej słychać muzykę, Todd rozwalony w fotelu odpręża się, w sposób widoczny dla widzów, gdy ścisza się muzyka, chłopiec otwiera oczy, prostuje się na fotelu, a następnie wyciąga bardzo powoli palec i wskazując mówi niemal sylabizując na znowu ściszone muzyce.

...Nie ma krat....

 

Znowu zamyka oczy i wracając do poprzedniego ułożenia ciała z prawdziwą lubością w głosie mówi

Naprawdę, kurwa ich nie ma.

 

znowu głośniej słychać muzykę i gdy Waters śpiewa o cudzie Todd ulega przeobrażeniu –cofa się w czasie, siada na fotelu po „turecku z animuszem na różne sposoby zakłada sobie na głowę czapkę, gdy jest wreszcie z siebie zadowolony, zaczyna się lekko kołysać w przód i tył, gdy ściszona zostaje muzyka jest już gotowy

T:

- Czas,... ile mi go jeszcze zostało?

.....wiem, że przyjdą,......... dotychczas przychodzili tylko w snach...... a dzisiaj przyjdą naprawdę.

Ale nie dam się.... nie wezmą mnie. Nie będę gorszy od tego starego dziada.

Spieprzył im na dobre,.....ja też będę walczył ... nie dam się.

(chwila milczenia)

Kurwa... gdybym wiedział (chwila namysłu) gówno prawda.

Nic nie było w stanie powstrzymać mnie,... po prostu musiałem 18 lipca o 1013 stanąć na Clermont Streed 963

 

(chłopiec w trakcie wygłaszania tych słów idzie do drzwi i pierwsze podnosi z ziemi gazetę, na głos odczytuje tabliczki, sprawdza czas na swoim zegarku a następnie trzykrotnie dzwoni coraz dłużej: 10 sek., 20 sek., 30. sek., kończy, gdy słyszy głos za drzwi czyta)

 

Artur Denker.

Żadnych Kwestorów,

Ajentów i Domokrążców.

 

Denker:

-Dobrze, już Dobrze! Idę!... Przestań dzwonić!........Idę!

(wsparty na lasce, głosem sennym, ochrypłym z nutką zniecierpliwienia i z wzrokiem, który nie poświęca uwagi chłopcu więcej niż to jest konieczne)

 

-Chłopcze, chłopcze –niczego nie potrzebuję.

Czytałeś tabliczkę!... Umiesz czytać!......... Na pewno umiesz.

(złośliwym tonem, w którym słychać kpinę)

 

Wszyscy amerykańscy chłopcy potrafią czytać........Bądź grzecznym chłopcem......Do widzenia.

/próbuje zamykać drzwi a wtedy Chłopiec rzuca z pośpiechem/

T:

-Niech pan nie zapomni o gazecie panie Dussander

(podaje mu „Timesa”- drzwi wtedy nieruchomieją a starzec z uwaga i napięciem wpatruje się w chłopca, następnie wyciąga rękę i mówi)

 

D:

-Daj mi moją gazetę

 

T:

- Jasne, panie Dussander.

 

D:

-Nazywam się Denker –nie jakiś Doo –Zander,.... widocznie nie umiesz czytać.

Jaka szkoda, ... Do widzenia.

(w chwili, kiedy drzwi się już prawie zamknęły Todd mówi z pośpiechem)

T:             

- Bergen –Belsen od stycznia 1943 do czerwca 1943.........., Auschwitz od czerwca 1943 do czerwca 1944,...........Unterkomendant Patin...

(drzwi nieruchomieją, starzec zbliża twarz do szpary i za napięciem wpatruje się w chłopca. Ten widząc efekt słów kontynuuje pospiesznie dalej)

Opuścił pan Patin tuż przed wkroczeniem Rosjan. Pojechał pan do Buenos Aires, gdzie podobno wzbogacił się pan na handlu narkotykami. Od 1950 do 52 przebywał pan w Mexico City. Potem..........

(Dussander nieco odchyla drzwi, tak jakby chciał lepiej zobaczyć chłopca)

D:

-Chłopcze, jesteś zupełnie stuknięty

(wolną ręką wykonuje gest kółka w okolicy ucha, widać jak drżą mu wargi i jak jednak jest niespokojny) 

T:

- Nie wiem, co robił pan pomiędzy 1952 a 58 ( z uśmiechem) chyba tego nikt nie wie.

Jednak izraelski agent zauważył pana na Kubie, pracował pan jako recepcjonista dużego hotelu tuż przed przejęciem władzy przez Castro. Wypłynął pan w Berlinie Wschodnim w 1965........,

(przez chwilę patrzy b. uważnie i zastanawia się, jaki efekt wywarły na starym jego słowa –widzi, że zrobił naprawdę mocne wrażenie i wypowiada następne trzy słowa jako puentę).

 

...................Prawie pana dopadli

(Todd mówiąc to pokazuje swoją zaciśniętą pięść, na którą z uwagą patrzy starzec)

 

D:

- Nie wiem, o czym mówisz. Wynoś się stąd chłopcze, zanim wezwę policję.

 

T:

-Ojej, chyba lepiej niech ich pan wezwie, panie Dussander. Albo Herr Dussander, jeśli pan woli

(uśmiecha się bezczelnie i po chwili)

-Po 1965 nikt pana nie widział... dopiero ja , dwa miesiące temu, w miejskim autobusie.

 

D:

- Oszalałeś!

T:

- Zatem jeśli chce pan zadzwonić na policję (z uśmiechem) – proszę bardzo zaczekam tutaj.

Jeśli jednak nie chce ich pan wezwać od razu, może mógłbym wejść,....... POROZMAWIAMY.

 

(starzec bardo uważnie spogląda na chłopca –podejmuje decyzję, robi miejsce chłopcu by ten wszedł i jednocześnie mówi)

D:

- Możesz wejść, jeśli chcesz. Tylko, dlatego, że nie chcę, abyś narobił sobie kłopotów, rozumiesz?

 

T:

- Jasne, panie Dussander

 

(wchodzi i gdy zamknął już za sobą drzwi, starzec odwraca się do niego gwałtownie, ten gest wywołuje autentyczną panikę u chłopca i jest to chwila niekłamanej satysfakcji Dussandera –w tej scenie powinien być relacja muchy schwytanej przez pająka na chwilę przed pożarciem i wtedy chłopiec pośpiesznie rzuca te słowa).

- Powinien pan wiedzieć, że jeśli coś mi się stanie......

(Dussander uśmiecha się kpiąco, lekceważąco macha ręką i idzie w głąb swojego pokoju sprawiając wrażenie jakby zupełnie zapomniał o intruzie. Idzie do stolika nalewa sobie z butelki wódki, kosztuje a następnie siada na swoim fotelu. Toddowi nie pozostaje nic innego jak podążyć za gospodarzem, nie wiadomo czy dał się

nabrać na sztuczkę starego czy kieruje się ciekawością –zapewne w jego zachowaniu dochodzi do głosu jedno i drugie. Rozgląda się wokół i na twarzy rysuje się wyraz rozczarowania –spodziewał się jakiegoś materialnego potwierdzenia swoich przypuszczeń, dlatego jego uwagę przykuwa stojąca na stoliku fotografia –Dussander to dostrzega, bo bardzo uważnie tak naprawdę obserwuje chłopca i dlatego wyjaśniającym tonem mówi).

 

D:

- Moja żona, umarła w 1955 na zapalenie płuc, do dzisiaj nie mogę się z tym pogodzić,...ale ty tego na pewno nie możesz zrozumieć.

(gdy dopowiada tą kwestię do końca spostrzega, że chłopiec już po pierwszych słowach wyjaśnienia stracił zainteresowanie fotografią i jak zahipnotyzowany patrzy i zbliża dłoń do abażuru lampki stojącej na stoliku, Todd musi być jak lunatyk)

 

- PRZESTAŃ

(powinno to zabrzmieć jak warknięcie –w ten sposób Todd jak gdyby budził się ze snu, musi się wzdrygnąć i widzowie muszą to dostrzec)

 

T:

- To było dobre

(słychać szczerość i podziw w głosie a także nutkę triumfu, bo okazuje się, że ten stary dziadyga, który go swoim wyglądem i dotychczasowym zachowaniem w jakimś stopniu rozczarował naprawdę potrafi być władczy, tajemniczy, groźny, ma w sobie, więc to coś, co Todda fascynuje, podnieca i zniewala, następną kwestię chłopiec wypowiada z zapałem w głosie –tak by czuć było, że jest na tropie)

 

-To Ilse Koch kazała robić abażury z ludzkiej skóry, prawda?

I to ona wymyśliła tę sztuczkę z rurkami?

 

D:

(Dussander patrzy w skupieniu i  z  najwyższym trudem skrywając przerażenie odpowiada)

- Nie wiem, o czym mówisz,

(bierze do ręki paczkę papierosów i z pewną przewrotnością wyciągają w kierunku Todda)

Papierosa?

(mówiąc to uśmiecha się kpiąco i bezczelnie szczerzy zęby –efekt powinien być odrażający)

 

T:

- Nie. Powodują raka płuc.

 

D:

- Naprawdę?

 

(z prawdziwą lubością wyjmuje papierosa, tylko pozornie nie zwracając uwagi na chłopca, zapala wydmuchując dym w jego kierunku, chłopiec kaszle i to sprawia -staremu małą satysfakcją, za każdym razem, gdy Todd macha rękami by rozgonić dym, Dussander powtarza tę czynność z premedytacją. Każdy zapalony papieros to jak zarażanie tego gówniarza śmiertelną chorobą. Palony przez Dussandera papieros od czasu do czasu w jego wyobraźni zmienia się w zastrzyk, jaki esesmani aplikowali więźniom. Nawet, gdy dopada go kaszel –wtedy od razu myśli –ten gówniarz się boi, na pewno robi w portki ze strachu przed rakiem płuc, może przez chwilę skupić swoja uwagę na palonym właśnie papierosie by po chwili zapytać)

 

- Możesz podać mi jakiś powód, dlaczego nie miałbym zadzwonić na policję i powiedzieć im o potwornych oskarżeniach, jakie rzuciłeś mi w twarz? Chociaż jeden powód?......Mów szybko, chłopcze, telefon mam pod ręką,....Myślę, że ojciec spuści ci lanie,.........Przez tydzień będziesz siadał do obiadu na poduszce.

(gdy Todd słyszy co mówi stary w widoczny sposób się rozluźnia w fotelu i z beztroska w głosie mówi)

T:

- Moi rodzice nie wierzą w bicie, kary cielesne nie rozwiązują problemów, a je wywołują.

(po, chwili z błyskiem w oku i z ożywieniem, szybciej niż mówi się zazwyczaj i z nieskrywaną ciekawością)

 

- A pan je bił?...kobiety......zdejmował pan z nich ubrania i ....

(pod koniec tej kwestii Dussander mruczy coś po niemiecku wściekle z gwałtownie sięga po słuchawką)

 

- Lepiej nich pan tego nie robi

(mówi to zimnym, opanowanym tonem, przeciągając nieco poszczególne wyrazy z wyraźną groźbą, która tak zaskakuje starca, że ten zastyga ze słuchawką w ręce –jest zszokowany i rozpaczliwie szuka wyjścia z tej sytuacji, bez większego przekonania  podejmuje próbę wybrnięcia z tej sytuacji)

 

D:

- Powiem tylko raz i nie będę powtarzał....... Moje nazwisko brzmi Artur Denker, nigdy nie brzmiało inaczej, nawet nie zostało zamerykanizowane,...nigdy nie byłem Doo –Zanderem, ....Himmlerem czy Świętym Mikołajem,.... nigdy nie należałem do partii nazistowskiej,

(patrzy z uwagą na chłopca jakby chciał sprawdzić, jakie wrażenia wywarły te słowa i czy go przekonały, nie potrafi sobie odpowiedzieć na to pytanie i dlatego podejmuje dalszą próbę i z napięciem patrzy na chłopca czy kupi tą historyjkę).

- Przyznaję pod koniec lat trzydziestych poparłem Hitlera, uważałem go za wielkiego człowieka,...jednak potem zupełnie oszalał. W latach 60 –tych wyemigrowałem do Stanów Zjednoczonych. Przyjazd tutaj był moją życiową ambicją. W 1967 dostałem obywatelstwo. Jestem Amerykaninem. Głosuję. Żadnego Buenos Aires, żadnych narkotyków,..ani Berlina, czy Kuby, ...a teraz, jeśli sobie nie pójdziesz, zadzwonię na policję.

(zaczyna wykręcać numer, robi to przesadnie starannie –najpierw patrzy na tarczę a po trzecim numerze przenosi wzrok na chłopca –obaj grający muszą mieć w sobie ogromne napięcie, które musi udzielić się widzom, to mają być zapasy a bronią jest wzrok obu bohaterów, to napięcie i ta niepewność ogarniająca obu bohaterów musi „wisieć w powietrzu” i w ostatniej chwili, gdy starzec zaczyna wykręcać czwartą cyfrę, właśnie on nie wytrzymuje o ułamek sekundy wcześniej niż chłopak, z westchnieniem i pewną rezygnacją w głosie)

 

Chłopcze.... chłopcze, jak się dowiedziałeś?

(Todd uśmiecha się skromnie i znowu widać jak opada z niego pewne napięcie, jakie towarzyszyło mu, gdy Dussander blefował z tym dzwonieniem)

 

T:

Mam przyjaciela, którego wszyscy nazywają Foxy, to właśnie u niego w garażu 5 miesięcy temu przeglądałem stare gazety, o wojnie. W nich zobaczyłem zdjęcia szkopów –to znaczy niemieckich żołnierzy –i Japońców torturujących kobiety. I artykuły o obozach koncentracyjnych. Naprawdę fajowe są te kawałki o obozach koncentracyjnych.

 

D:

- Fa... fajowe

(Dussander wytrzeszcza oczy i ociężałym gestem pociera policzek, jest wyraźnie zmęczony tą sytuacją)

T:

- Fajowe. No wie pan. Lubię je czytać, fascynują mnie. Wszystkie one twierdziły, że to, co się stało, było bardzo złe. Jednak na końcu każdego magazynu zapowiadano dalszy ciąg opowieści, a kiedy przewracałem kartki słowa mówiące, że to było złe, otaczały ogłoszenia reklamujące niemieckie bagnety, hełmy, hitlerowskie flagi ze swastyką i wyglądało na to, że wielu ludziom to wcale nie przeszkadzało.

Postanowiłem dowiedzieć się jak jest naprawdę.

Bardzo dobrze pamiętam ten dzień. Pamiętam jak zaczęła mnie boleć głowa, jak ból nasilał się za każdym razem, gdy pomyślałem o 600 000 tysiącach ofiar w Dachau.

Właśnie wtedy powiedziałem sobie: Chcę wiedzieć o wszystkim, co wydarzyło się w tych miejscach, o wszystkim. I CHCĘ WIEDZIEĆ GDZIE JEST PRAWDA W SŁOWACH CZY W OGŁOSZENIACH UMIESZCZANYCH OBOK NICH. WTEDY ODKRYŁEM, CZYM JESTEM ZAINTERESOWANY.

 

(Dussander bardzo uważnie, wręcz przenikliwie patrzy na chłopca, następnie idzie do szafy po nową butelkę –idzie tak jakby cały czas patrzył na swojego rozmówcę, chłopiec śledzi go wzrokiem, starzec siada nalewa sobie wódki, jednym haustem wypija i wtedy chłopiec kontynuuje a starzec cały czas z ciekawością jakby chciał go przejrzeć na wylot –patrzy, patrzy i jeszcze raz patrzy)

Tak. Zainteresowałem się tym przez gazety, ale przekonałem się, że wiele z tego, co w nich pisano, to kupa bzdur. Tak, więc poszedłem do biblioteki i znalazłem masę innych rzeczy. Niektóre jeszcze ciekawsze.

Ta chuda bibliotekarka z początku nie chciała, żebym je oglądał, ale powiedziałem jej, że potrzebuję je do szkoły.

(przedrzeźnia i naśladuje kobietę)

Jeżeli do szkoły, to muszę ci wypożyczyć

Zadzwoniła jednak do ojca,... Pewnie myślała, że ojciec nie wiedział, co robię

(komentarzem do tych słów jest pogardliwa mina –grymas)

 

D:

- A wiedział?

 

T:

- Jasne. Ojciec uważa, że dzieci powinny jak najszybciej poznać życie –zarówno jego złe jak i dobre strony.

Mówi, że życie to tygrys, którego trzeba schwycić za ogon, a jeśli nie wiesz, czego oczekiwać, pożre cię.

D:

-Hmm...

 

T:

-Mama też jest tego samego zdania.

 

D:

- Hmm...

(coraz bardziej oszołomiony tym, co słyszy z ust chłopca)

T:

- W każdym razie te książki z biblioteki były naprawdę dobre. Nie było w nich zdjęć, ale niektóre rzeczy były naprawdę niesamowite.

Krzesła z gwoździami sterczącymi z siedzeń,....wyrywanie złotych zębów obcęgami, .... trujący gaz ulatujący z pryszniców.

(potrząsa kilkakrotnie przecząco głową)

PO PROSTU WAM ODBILO, WIE PAN? ZUPEŁNIE

 

D:

- Niesamowite

(mówi to tępym głosem –zwrócić uwagę, aby widz jasno dostrzegł, że chłopiec i stary w tej rozmowie się rozmijają)

 

T:

- Ja naprawdę o tym napisałem referat i wie pan, co dostałem? (niemalże skanduje) Celujący.

Oczywiście trzeba pisać takie rzeczy w pewien sposób. Trzeba zachować ostrożność

 

D:

- Ach tak

(drżącą dłonią nalewa sobie kolejną porcję wódki i zapala następnego papierosa)

 

T:

- O tak! Wszystkie te książki podają fakty w specyficzny sposób, jakby piszący je faceci chorowali na myśl o tym, co piszą i jakby to nie pozwalało im spać.

Przypominają, że musimy być czujni, żeby coś podobnego już nigdy nie mogło się powtórzyć.

Napisałem referat w tym stylu i podejrzewam, iż nauczyciel dał mi celujący za to, że zdołałem przeczytać materiał źródłowy, nie zwracając śniadania

(tryumfujący, cyniczny uśmiech kończy ta kwestię, w tym samym czasie Dussander nerwowo zaciąga się papierosem).

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin