Durska Małgorzata - Męskość jako cecha kulturowa amerykańskiego biznesu - żyje się, żeby pracować.pdf

(392 KB) Pobierz
maj-czerwiec pdf.indd
Małgorzata Durska
Męskość jako cecha kulturowa
amerykańskiego biznesu:
żyje się, żeby pracować
Chcę, by praca była dla młodych
mężczyzn tak ważna, że zawsze i
wszędzie wypełniać będzie ich my-
śli i serca. Chcę, aby praca trzyma-
ła ich w swoich szponach, gdy wie-
czorem będą kłaść się spać, i aby
siedziała rano u ich łóżek, mówiąc
im, że pora już wstać do pracy. Je-
stem głęboko przekonany, że gdy
praca zawładnie pracownikiem do
tego stopnia, to osiągnie on w ży-
ciu sukces (cyt. za: Hofstede,
2000:154).
wej. Uznać je można za kwintesen-
cję modelu kultury określanej przez
Geerta Hofstede mianem męskiej,
czyli takiej, w której cechami szcze-
gólnie cenionymi są cechy twarde,
takie jak: asertywność, dominacja,
konkurowanie z innymi i dążenie do
sukcesu, zaś stosunek do pracy
określany jest dewizą „żyję, aby
pracować”.
Podział kultur narodowych na
Słowa te wypowiedział w począt-
kach XX wieku amerykański wyna-
lazca i biznesmen Charles F. Kette-
ring. Zaadresowane były do męż-
czyzn (tożsamych z kategorią pra-
cowników!) i jednoznacznie defi-
niowały sukces życiowy w katego-
riach osiągnięć w pracy zawodo-
10
28302254.003.png
MBA 3/2003
męskie i kobiece zaproponowany
przez Hofstede, odnosi się do roli
pierwiastka męskiego lub żeńskie-
go w danej kulturze. Definicję tych
pierwiastków uznać można za wy-
soce arbitralną, choć, jak utrzymu-
je autor, odzwierciedla ona domi-
nujący w większości społeczeństw
tradycyjny podział na to, co uzna-
wane jest za męskie, a co za ko-
biece. W opisie zachowań „typo-
wo” męskich i kobiecych widać
wyraźne nawiązanie do wymiaru,
opisującego istotę ludzkich zacho-
wań używanego przez Kluckhohn i
Strodtbecka. Kobiecość to w znacz-
nej mierze wymiar „bycia”, czyli
spontanicznego, bogatego jako-
ściowo życia; zaś męskość to dzia-
łanie, czyli stałe aktywne zaanga-
żowanie w osiąganie konkretnych
celów (Kluckhohn, Strodtbeck,
1961). Hofstede rozszerzył tę kon-
cepcję poprzez wprowadzenie ty-
pologii ról płci i podkreślił tym sa-
mym rolę, jaką kulturowo zdetermi-
nowane definicje płci odgrywają w
instytucjonalizacji zachowań. Za-
bieg ten, choć niezwykle płodny
poznawczo, okazał się niefortunny
frazeologicznie. Wymiar męskości–
kobiecości mylony jest niekiedy ze
wskaźnikami męskości i kobiecości
Sandry Bem ( Sex Role Inventory ) -
kobiecość ( femininity ) utożsamiana
jest z feminizmem ( feminism ), a
samo rozróżnienie męskości i ko-
biecości uważa się za niepopraw-
ne politycznie i stawiające męskość
w negatywnym świetle (Hofstede,
1998: 3-28). Wszelkie te konfuzje
sprawiają, że w porównaniu z inny-
mi wymiarami modelu Hofstede,
takimi jak indywidualizm-kolekty-
wizm, unikanie niepewności i dy-
stans władzy, opracowania nauko-
we na temat męskości-kobiecości
są nieliczne i spotkają się ze stro-
ny akademików z dużą dozą rezer-
wy. Warto zatem powtórzyć za Ho-
fstede, że męskością określa on
dominację twardych wartości w
danej kulturze i klarowny rozdział
społecznych ról płci. Jednostka
może być jednocześnie „męska” i
„kobieca”, dana kultura narodowa
będzie zawsze statystycznie bar-
dziej męska lub bardziej kobieca
(Hofstede, 2001:292-293). Mę-
skość nie jest skorelowana ani z
zamożnością kraju, ani z indywidu-
alizmem. Nie pokrywa się też z po-
działem na kultury Wschodu i Za-
chodu - w Europie Zachodniej,
obok typowo kobiecych krajów
skandynawskich występują kraje
silnie zmaskulinizowane, takie jak
na przykład Austria czy Wielka Bry-
tania. W Azji mamy z kolei wyjątko-
wo silnie męską Japonię (1. miej-
sce na liście Hofstede) i kobiecą
Tajlandię.
nych wymogów typowych dla póź-
niejszej epoki maszyn, jednak siła
nowych wzorów postępowania była
tak duża, że poprzez presję spo-
łeczną innych członków wspólnoty
zmuszała do ustawicznego boryka-
nia się z własnymi słabościami
(Berger, 1994:25). W tym czasie
etyki pracy nie wiązano z tempem,
lecz z określoną mentalnością,
opartą na rzetelności, wiarygodno-
ści i duchowym ascetyzmie (Rod-
gers, 1978:19). Bezczynność była
niemoralna. Europejczycy, odwie-
dzający Stany Zjednoczone w po-
czątkach XVIII wieku, podziwiali
osiągnięcia Amerykanów, jednak
ze zdziwieniem odnotowywali brak
rozrywek i ubóstwo form spędza-
nia czasu wolnego.
Wśród ponad 50 badanych przez
Hofstede krajów, Stany Zjednoczo-
ne zajęły pod względem męskości
15. pozycję ze wskaźnikiem 62 (w
skali od 1 do 100). Plasuje to kul-
turę amerykańską w grupie krajów
o kulturze męskiej. Podkreślić na-
leży, że w badaniach Hofstede
zwracano główną uwagę na warto-
ści związane z pracą. Postaram się
wykazać, że sfera biznesu jest jed-
ną ze sfer amerykańskiej rzeczywi-
stości społecznej, w której pomimo
zachodzących zmian obyczajo-
wych i prawnych, nadal mamy do
czynienia z hegemonią „męskich”
wartości.
W XVIII wieku imperatyw ciężkiej
pracy uległ w Ameryce daleko idą-
cej sekularyzacji, zachował jednak
swój status jednej z podstawowych
norm kulturowych. „Jakościowa
zmiana i ilościowa ekspansja” no-
woczesnego, racjonalnego kapita-
lizmu, o której pisał Weber, możli-
wa była dzięki zaistnieniu dwóch
czynników: stylu życia opartego na
ciągłej samokontroli i nowego sys-
temu moralności, sprzyjającego
akumulacji kapitału. Utylitarny indy-
widualizm miał swojego gorącego
orędownika w osobie Benjamina
Franklina. W swych licznych pra-
cach ( Żywot własny, Poor Richard’s
Almanach i inne) wykreował etos
self-made mana, pracę zaś uczynił
miernikiem wszelkiej wartości
(Ossowska, 1985:86). Aforyzmy
zachęcające do pracy i wychwala-
jące pracę przeszły do historii i sta-
ły się wskazówkami dla wielu przy-
szłych pokoleń amerykańskich biz-
nesmenów: „jeżeli będziesz praco-
wity, będziesz między królami”, „lis
śpiący kur nie łapie”, „Bóg poma-
ga tym, którzy pomagają sami so-
bie” czy „klucz ciągle używany jest
czysty i lśniący” (Franklin, 1982).
Franklin podkreślał bezustannie
rolę pieniądza. „Robienie pienię-
dzy” było jego zdaniem prawdzi-
wym powołaniem człowieka, dawa-
ło mu rzeczywistą niezależność,
czyniło go cnotliwym (w myśl przy-
słowia „pusty worek nie może stać
prosto”) i zapewniało pozycję spo-
łeczną. Owo silne dążenie do osią-
gnięć materialnych („tylko pieniądz
słodszy jest od miodu”) i otwarcie
Żyje się, żeby pracować
Rozwój amerykańskiej gospo-
darki kapitalistycznej wiąże się po-
wszechnie z doktrynami Kalwina.
Koncepcja predestynacji nadawa-
ła pracy znaczenie szczególne.
Ciężka praca i dążenie do powięk-
szania materialnego bogactwa w
połączeniu z powściągliwością i
skromnością traktowane były jako
świadectwo bycia powołanym do
życia wiecznego. Kalwin nauczał,
że praca jest obowiązkiem każde-
go, nawet tego, kto jest bogaty,
gdyż celem pracy nie jest samo
posiadanie dóbr i łatwe życie, lecz
stałe reinwestowanie zysków w ko-
lejne przedsięwzięcia (Lipset,
1990). Zdaniem Webera, kalwinizm
pozwolił uwolnić „ducha kapitali-
zmu”, który z czasem zmienił struk-
turę indywidualnych motywacji, za-
chowań i sposobów obrazowania
świata (1994). Pierwsi amerykańscy
osadnicy ciężką i żmudną pracą
dawali świadectwo przynależności
do grona „wybranych”. Praca nie
była dla nich jedynie wysiłkiem po-
dejmowanym w celu przetrwania i
zdobycia doraźnego zysku, lecz
służyła dostąpieniu zbawienia. Go-
spodarowanie w czasach przedin-
dustrialnych (protoindustrialnych)
nie narzucało jeszcze rygorystycz-
11
28302254.004.png 28302254.005.png
MBA 3/2003
zalecana bezwzględność w prowa-
dzeniu interesów („handlowanie nie
zna ani przyjaciół ani krewnych”)
uznane mogą być niewątpliwie za
przejaw cech typowo „męskich”.
Dzięki nim, „amerykańskie marze-
nie” utożsamiono z indywidualnym
„radzeniem sobie” i mitem „od pu-
cybuta do milionera”.
W drugiej połowie XIX wieku, mit
ten znalazł swoje literackie uciele-
śnienie w popularnych powieściach
Horatio Algery. Wizje nieograniczo-
nych możliwości, dostępnych dla
każdego pod warunkiem przyjęcia
aktywnej postawy, były przesła-
niem na tyle nośnym, że przekona-
ły do zakupu książek Algery ponad
20 milionów Amerykanów.
Za ojca amerykańskiej przedsię-
biorczości na równi z Franklinem
uważa się Adama Smitha. Treści
zawarte w Bogactwie narodów wy-
warły ogromny wpływ na ekono-
miczne myślenie Amerykanów i
choć zapewne niewielu amerykań-
skich biznesmenów przebrnęło
przez ponad tysiącstronicowe dzie-
ło Smitha, to jednak każdy wie o
działaniu „niewidzialnej ręki rynku”
i świadomy jest tego, że „nie od
przychylności rzeźnika, piwowara
czy piekarza oczekujemy naszego
obiadu, lecz o od ich dbałości o
własny interes” oraz że „zwracamy
się nie do ich humanitarności, lecz
egoizmu i nie mówimy im o na-
szych własnych potrzebach, lecz o
ich korzyściach” (Smith, 1954:21-
22).
inauguracyjnym z 1981 roku : Go-
vernment is not a solution, govern-
ment is a problem (Rząd nie rozwią-
że problemów, rząd sam jest pro-
blemem). Badania World Value Su-
rvey wskazują, że choć w latach
1981-1990 odsetek Amerykanów
deklarujących poglądy lewicowe
wzrósł z 45 do prawie 55%, to jed-
nocześnie niezmiennie, jedynie nie-
wiele ponad 1% opowiadał się za
państwową własnością w biznesie
i przemyśle (Inglehart, 1997:318).
wiek by nie była - zawsze będzie
bardzo zbliżona do definicji nasze-
go ‘ja’ – pisał Bellah. To, co ‘robi-
my’, przekłada się bezpośrednio na
to, czym ‘jesteśmy’” (1985:66).
Owa wszechobecna zasada one is,
what one does wydaje się stawiać
Amerykanów pod dyktatem ciągłej
aktywności i zaangażowania w
sprawy zawodowe. W badaniach
National Opinion Research Center
(NORC) przeprowadzonych w 1998
roku, 70% respondentów stwierdzi-
ło, że chciałoby pracować nawet
wówczas, gdy niepotrzebne byłyby
im pieniądze (NORC, 2002). Ame-
rykańscy biznesmeni ze zdziwie-
niem patrzą na swych europejskich
kolegów, którzy po osiągnięciu
określonych celów finansowych
odchodzą z biznesu, by korzystać
z życia. „Odchodzenie na emerytu-
rę, gdy się wystarczająco zarobiło,
to dezercja” (Sutton, Harris, Kay-
senn, Tobin, 1956). Dla Ameryka-
nów, status społeczny jest tak sil-
nie łączony z pozycją zawodową,
że brak pracy oznacza często cał-
kowitą utratę identyfikacji. I jakkol-
wiek nie należy pomniejszać tu
względów czysto merkantylnych,
wydaje się, że równie silną, o ile nie
silniejszą rolę, odgrywa w tym
względzie kulturowy wymóg „pra-
cowania”. Słowo do (robić) zdaje
się być drugim najczęściej używa-
nym przez Amerykanów słowem
(po zaimku I ): getting things done,
one doer is worth a hundred dre-
amers, how are you doing?, I’m
doing fine . Wszyscy bohaterowie
amerykańskiej kultury to ludzie czy-
nu, ludzie aktywni. Wśród siedmiu
najistotniejszych cech, koniecz-
nych do stania się Amerykaninem,
Michael Novak wymienia egoizm
(trzeba się „nauczyć, że nie ma nic
złego w tym, jeśli myśli się wyłącz-
nie o sobie i dąży wyłącznie do
tego, czego się chce, i jeśli pusz-
cza się wodze zachłanności i am-
bicji, że wtedy wszystko jest w po-
rządku”), samowystarczalność i
„nerwową” aktywność (1985: 137).
W latach 30. XIX wieku, Tocqu-
eville zwracał uwagę na nienasyce-
nie, zniecierpliwienie i niepokój,
przenikające egzystencję każdego
Amerykanina. Wszelkie osiągnięcia
przyćmiewała wizja rzeczy jeszcze
niezdobytych (1969: 536). Pod ko-
niec XIX wieku, za sprawą książki
Georga Bearda, temat ten powró-
cił pod hasłem „amerykańskiej ner-
wowości” i neurastenii (Bellah,
1986:117-118). W pracy Bearda
znalazło się znamienne zdanie: „we
wszystkich klasach panuje stały
niepokój i zgryzota – karkołomna
walka o to, kto sięgnie wyżej” (Be-
ard, cyt. za Bellah, 1986: 118).
Nie ulega wątpliwości, że ogrom
przemian społecznych, gospodar-
czych i technologicznych, jakie
miały miejsce od końca XVIII wie-
ku, dokonał głębokich przewarto-
ściowań w kulturze amerykańskiej.
Okres industrializacji, lata Wielkie-
go Kryzysu, powojenna prosperity
i przełomowe obyczajowo lata 60.
i 70. XX wieku – każde z nich na
swój sposób odbiło swoje piętno
również na kulturze biznesu. W
epoce Magnatów-Rabusiów ob-
wieszczono upadek moralności
biznesowej, w czasach powojen-
nych pogrzebano ideał self-made
mana (Mills, Parsons). Obecnie
można odnieść wrażenie, że „mę-
skość”amerykańskiego świata biz-
nesu łagodnieje, robi się uducho-
wiona i empatyczna. Że amerykań-
scy biznesmeni „zdjęli nogę gazu”.
Czy rzeczywiście?
Kardynalne zasady „każdy dla
siebie” i „każdy kowalem swego
losu” wciąż obowiązują w świecie
interesów, zaś prawa rynkowe trak-
towane są przez Amerykanów z
namaszczeniem iście religijnym.
Estyma dla wolnorynkowości prze-
jawia się chociażby w organicznej
wręcz niechęci do mieszania się
państwa w sprawy rynku. Choć w
cenie jest dzisiaj różnorodność i
pluralizm, w sprawie wszelkich
aspektów działalności biznesowej
panuje w Ameryce zaskakująca
jednomyślność, określana niekiedy
mianem „market consensusu” (lub
consensusu waszyngtońskiego)
(Frank, 2000:16). Amerykanie, nie-
zależnie od reprezentowanej opcji
politycznej, zdają się zgodnie pod-
pisywać pod słynnym zdaniem Re-
agana, zawartym w przemówieniu
45% dorosłych Amerykanów,
poproszonych o narysowanie ide-
alnej postaci ludzkiej, rysowała
mężczyznę zajętego pracą. Praca
przedstawiana była na rysunkach
jako źródło osiągnięć, sukcesów i
bogactwa (Hofstede, 2001:301).
„Nasza definicja pracy – jakakol-
Z badań National Study of the
Changing Workforce (NSCW) prze-
prowadzonych przez Families and
Work Institute w 1997 roku, wynika,
że w porównaniu z rokiem 1977 (do
porównania wykorzystano dane z
badań Quality of Employment Su-
rvey przeprowadzonych w 1977
12
28302254.006.png
MBA 3/2003
roku przez U.S. Department of La-
bor ), praca w sferze biznesu stała
się bardziej absorbująca i wymaga
większego poświęcenia i zaanga-
żowania ze strony pracowników.
Pracuje się dziś dłużej, spełniać
trzeba coraz wyższe wymagania, a
utrzymanie stanowiska jest trud-
niejsze niż kiedyś. Tym samym,
coraz ciężej jest zachować równo-
wagę pomiędzy pracą zawodową a
życiem osobistym. Zarówno męż-
czyźni, jak i kobiety mają dziś mniej
czasu na sprawy osobiste – całą ich
energię pochłania praca i obowiąz-
ki domowe.
ry. Wymóg dążenia do awansu jest
tak głęboko zakorzeniony kulturo-
wo, że o ile chce się zachować swój
status, nie można pozwolić sobie
nawet chwilowo na zaniżenie aspi-
racji. Jeden z respondentów w ba-
daniach Knopf ujął to w następują-
cy sposób: „Jeśli zaczniesz być
postrzegany jako osoba, której nie
zależy na awansie, to koniec z two-
ją karierą. Nie będziesz dostawać
atrakcyjnych ofert, nie otrzymasz
dodatkowej pracy” (2001:159).
Wydaje się, że niewiele uległo
zmianie od końca lat 50., gdy w
podobnym duchu tyle, że o ówcze-
snym ideale „człowieka organiza-
cji”, wypowiadał się Galbraith: „ty-
powy pracownik (..) pnie się w
górę, prześcigając w awansach
kolegów. Jego szanse na awans
musiałyby zmaleć, gdyby go podej-
rzewano, że miga się w pracy (..)
Oczekuje się po nim, że będzie
dawał z siebie wszystko korporacji
i zwykle tak robi”(1973:68).
dową a obowiązkami rodzinnymi
jako wyłącznej domeny kobiet.
Sama nazwa mommy track sugeru-
je wyraźnie, że w oczekiwaniach
społecznych, obowiązki związane
z wychowywaniem dzieci spoczy-
wać powinny na matce, a nie –
choćby po części – na ojcu. Męż-
czyzna biorący zwolnienie na opie-
kę nad dzieckiem, bądź też korzy-
stający z przysługującego mu urlo-
pu rodzicielskiego postrzegany jest
nadal - podobnie, choć jeszcze sil-
niej niż w przypadku niepełnoeta-
towców - jako pracownik niepoważ-
ny i obojętny na sprawy firmy. Ge-
neralnie, korzystanie z wszelkich
elastycznych i niepełnowymiaro-
wych form zatrudnienia, które po-
zwalają łączyć obowiązki domowe
z zawodowymi, traktowane jest
jako brak zaangażowania ze stro-
ny pracowników i skazuje ich na
pozycję pracowników gorszej kate-
gorii. Presja ze strony środowisk
kobiecych i zachodzące przemia-
ny obyczajowe sprawiają, że w ofi-
cjalnych deklaracjach amerykań-
skiego świata biznesu wiele mówi
się o programach zatrudnienia
umożliwiających godzenie pracy z
obowiązkami życia rodzinnego,
jednak w praktyce za tą politycznie
poprawną fasadą utrzymywane są
praktyki kultywujące tradycyjny
podział na tych, którzy karierę ro-
bią i na tych, którzy nie robią jej w
ogóle. Widać dziś wyraźnie, że ko-
rzystanie z programów prorodzin-
nych, które tworzone były z myślą
o wyrównaniu szans obu płci i
umożliwieniu pogodzenia obowiąz-
ków zawodowych z obowiązkami
rodzinnymi, oznacza tak naprawdę
rezygnację z możliwości dalszego
rozwoju zawodowego. Oczekiwa-
nia wobec pracowników oraz ich
ocena (nie tylko przez przełożo-
nych, ale i przez współpracowni-
ków!) formułowane są w większo-
ści przypadków w typowo „mę-
skich” kategoriach, co sprawia, że
wciąż nagradzani są ci, którzy pod-
porządkowują życie rodzinne i
sprawy osobiste pracy i karierze.
Wprowadzanie nowych rozwiązań
formalnych napotyka na silną ba-
rierę kultury biznesu, która gratyfi-
kuje tych, którzy działają zgodnie
z typowo „męskimi” regułami gry.
Wspomniane już wcześniej badania
NSCW, wykazały jednoznacznie, że
czynniki kulturowe postrzegane są
Średnia długość dnia pracy wy-
nosi dziś 9,6 godzin, tygodniowo
pracuje się około 50 godzin a od-
poczywa - 20 godzin . W 1973 roku
tydzień pracy wynosił średnio 41
godzin – odpoczywano 26 godzin
tygodniowo (www.pollingreport.com/
workplay.htm, z 27 sierpnia 2002). Jak
komentuje Putnam, nawiązując do
dychotomii Veblena, „klasa pracu-
jąca” pracuje dziś mniej, zaś „kla-
sa próżniacza” mniej próżnuje
(2000: 191). Z danych Economic
Policy Institute za okres 1979-1998
wynika, że w grupie krajów rozwi-
niętych Stany Zjednoczone są pań-
stwem, w którym średnia ilość go-
dzin pracy w roku jest najwyższa i
jednocześnie, praktycznie jedynym
krajem, w którym pracuje się coraz
więcej. Wszystkie pozostałe pań-
stwa (z wyjątkiem Szwecji, ale tam
pracuje się nadal najmniej), odno-
towały znaczący spadek ilości go-
dzin pracy (Mishel, Bernstein,
Schmitt, 2001:400,403). Długi dzień
pracy stał się częścią kultury biz-
nesu. W badaniach przeprowadzo-
nych przez Knopf, 44% responden-
tów stwierdziło, że praca po więcej
niż osiem godzin dziennie świad-
czy o tym, że jest się dobrym pra-
cownikiem (Knopf, 2001). Tradycyj-
ne myślenie kategoriami up or out
(awans lub zwolnienie) sprawia, że
pracownicy podlegają stałej presji
parcia do przodu i podejmowania
nowych wyzwań. Zachowania rytu-
alne, o których pisał Merton (1982:
213), polegające na wycofaniu się z
wyścigu (czy to w imię kontestacji
czy też, jak w przypadku wielu ro-
dziców, w imię większego poświę-
cenia się życiu rodzinnemu) i celo-
wym zaniżaniu własnych aspiracji
oznaczają w zasadzie koniec karie-
W tym kontekście nietrudno o
silną stygmatyzację pracy w niepeł-
nym wymiarze godzin, która w
przeważającej ilości przypadków
dotyczy kobiet. Pełnoetatowi pra-
cownicy oceniają na ogół wyniki
pracy „półetatowców” jako mniej
zadawalające, mimo iż obiektywne
oceny tego nie potwierdzają. Bada-
nia Business Work-Life Study
(BWLS) przeprowadzone w 1998
roku przez Families and Work Insti-
tute wskazują, że spośród ankieto-
wanych firm oferujących pracę w
niepełnym wymiarze godzin lub
elastyczne godziny pracy, zaledwie
18% uważa, że koszty wprowadze-
nia takich udogodnień przewyższa-
ją korzyści, 36% nie zauważa róż-
nicy, zaś 46% uznaje, że korzyści
są większe od kosztów. Mówi się
dziś o formalnej dostępności fami-
ly-friendly policies w biznesie i o
jednoczesnym nieformalnym na-
piętnowaniu tych, którzy z takich
programów korzystają. Przykładem
mogą być tzw. mommy tracks , czy-
li specjalne ścieżki kariery dla ma-
tek, które najkrócej można opisać
jako dawanie kobietom wyboru w
postaci: albo macierzyństwo, albo
możliwości awansu (Knopf, 2001).
Dotykamy tu kwestii społecznie
akceptowanego podziału ról płci i
traktowania problemu zachowania
równowagi pomiędzy pracą zawo-
13
28302254.001.png
MBA 3/2003
przez pracowników jako jedna z za-
sadniczych przeszkód przy chęci
(czy też konieczności) pogodzenia
kariery zawodowej z obowiązkami
rodzinnymi.
“strategii wycofywania się”. Ma ona
polegać na opracowaniu szeregu
alternatywnych rozwiązań na wypa-
dek niepowodzenia lub zwolnienia.
Jak to określa Levinson, żyjemy
dziś w czasach całkowitego pole-
gania na samym sobie ( total self-
reliance ).
( dream life ) będzie musiał... zapła-
cić. Odwiedzający tę stronę mogą
poddać się testowi, którego wyniki
wskażą im wybór odpowiedniej ka-
riery zawodowej. Pytania w teście
dotyczą wyłącznie chęci posiada-
nia i korzystania z różnych dóbr
materialnych (samochód, dom
itp.). Styl i jakość życia utożsamio-
ne są jednoznacznie z indywidual-
nym zaspokajaniem potrzeb kon-
sumpcyjnych. Wycena „wymarzo-
nego życia” ma wskazać zawody i
stanowiska, które będą mogły za-
pewnić poziom dochodów odpo-
wiedni do zadeklarowanych po-
trzeb konsumpcyjnych.
W większości firm biznesowych
w Ameryce pokutuje nadal przeko-
nanie, że dobry pracownik to taki,
który pracuje w pełnym wymiarze
godzin, nie bierze zwolnień, jest w
pełni dyspozycyjny i chętnie korzy-
sta z możliwości pracy po godzi-
nach (Gerson i Jacobs, 2001). Ze
wspomnianych wcześniej badań
NORC wynika, że w 1998 roku 40%
amerykańskich pracowników nie
opuściło ani jednego dnia pracy,
zaś 50% opuściło zaledwie od jed-
nego do pięciu dni pracy (NORC,
2002). Tylko 50% pracujących ro-
dziców ma możliwość wzięcia wol-
nych dni na opiekę nad chorym
dzieckiem bez utraty wynagrodze-
nia lub utraty urlopu (Family and
Work Institute, 1997). Z kolei, w aż
67% firm oferujących pracę w nie-
pełnym wymiarze godzin nie za-
pewnia się „półetatowcom” świad-
czeń zdrowotnych (Family and
Work Institute, 1998).
Profesjonalizm i sukces
mają płeć
Kulturowe cechy męskości-ko-
biecości definiują w biznesie za-
równo pojęcie sukcesu, jak i profe-
sjonalizmu. W biznesie amerykań-
skim, cechy kojarzone tradycyjnie
z męskością, czyli takie jak aser-
tywność, nastawienie na konkuro-
wanie z innymi czy dążenie do suk-
cesu materialnego, znajdują swoje
odzwierciedlenie we wzorcach oso-
bowościowych menedżera, wzor-
cach życia zawodowego oraz w
znaczeniach przypisywanych prze-
strzeni organizacyjnej, czasowi i
ciału (wraz z jego seksualnością).
Kulturowe cechy męskie uwypuklo-
ne są niejednokrotnie przez współ-
występowanie w kulturze amery-
kańskiej takich cech jak wąski kon-
tekst, nastawienie na działanie,
wewnątrzsterowność czy sekwen-
cyjne podejście do czasu.
Większe niż gdzie indziej na
świecie fascynacja osiągnięciami
materialnymi i ich akceptacja tłu-
maczone są dziś wpływami etyki
protestanckiej i typową przez wie-
ki dla Ameryki obfitością zasobów.
Powodzenie podejmowanych przed-
sięwzięć oznaczało czerpanie wy-
miernych korzyści i nie wiązało się
zazwyczaj z pozbawianiem innych
szansy sukcesu. Dlatego też w
myśleniu Amerykanów bardzo sil-
nie zakorzenione jest pozytywne
myślenie o tych, którym się udało,
gdyż ci którzy doznali porażki za-
pewne nie dość się starali. Znakiem
czasu jest fakt, że nie wspomina się
już o powołaniu ( calling) do służe-
nia Bogu i wspólnocie, czy o byciu
wybranym. Przed wiekami ciężka
praca i osiągnięcia były oznaką
powołania jednostki do realizacji
zamiarów bożych, teraz zaś mówi
się: a rich person cannot be com-
pletely bad – or else the person
would not be rich (Stewart, Bennett,
1991:82).
Mówi się dziś coraz więcej o zja-
wisku „wypalania się” menedżerów.
Przyczyn tego zjawiska upatruje się
między innymi w zbyt dużym tem-
pie pracy, zbyt długim dniu pracy
(niektórzy pracują po 18 godzin
dziennie) i... w konieczności zarzą-
dzania nieszczęśliwymi pracowni-
kami (Levinson, 1996). Dwudziesto-
letnie badania grupy menedżerów
średniego szczebla - w większości
są to dzisiaj czterdziestoparolatko-
wie bez szczególnych perspektyw
awansu – wskazują, że są to osoby
mające nieudane małżeństwa,
ograniczające swoje zainteresowa-
nia do wąskiego obszaru własnej
pracy i obojętne na losy innych lu-
dzi. Osoby te, wbrew okazywanej
na zewnątrz otwartości, nie zawie-
rają przyjaźni i są wrogo nastawio-
ne do otoczenia. Są również mało
elastyczne i mają słaby kontakt ze
swoimi dziećmi. Znamienne jest, że
gdy w 1981 roku Levinson pisał
swój oryginalny tekst o zjawisku
wypalania się dotykającym mene-
dżerów, radził przełożonym, by na-
wiązywali silniejsze więzy z pracow-
nikami, dziś zaś nakłania każdego
z menedżerów do wypracowania
Sukces
Kultura amerykańska to kultura
sukcesu. Sukces musi być indywi-
dualny, widoczny i mierzalny. Utoż-
samianie sukcesu z korzyściami
materialnymi jest w Ameryce silniej-
sze niż w innych krajach. Sukces,
który nie ma przełożenia finanso-
wego nie jest prawdziwym sukce-
sem. „...Ludzie interesu, jak i całe
społeczeństwo nie mają cierpliwo-
ści dla tych, którym wciąż brakuje
pieniędzy. Ostatecznie liczy się suk-
ces i to on uzasadnia dążenie do
celu i nadaje pracy wartość” (Jac-
kall, 1997:151). Na stronach inter-
netowych Federal Reserve Board
(Fed) (www.federalreserve.gov/pu-
blications.htm), głównej i najważ-
niejszej instytucji ekonomicznej
Stanów Zjednoczonych znajduje
się witryna Smart Up! poświęcona
edukacji ekonomicznej młodych
ludzi. We wstępie czytamy, że każ-
dy może decydować o tym, jak bę-
dzie żył, choć musi mieć świado-
mość, że za „wymarzone życie”
Namiętność do dobrobytu nie
jest w Ameryce namiętnością jedy-
ną, lecz powszechną, i nawet jeśli
nie u wszystkich się jednakowo
objawia, żywią ją wszyscy. Umysł
Amerykanów bez reszty pochłania-
ją zabiegi zmierzające do zaspoko-
jenia wszystkich potrzeb ciała i
wprowadzanie drobnych udogod-
nień życiowych (...) Zamiłowanie do
dobrobytu stało się upodobaniem
ogólnonarodowym i dominującym;
w tym kierunku bowiem płynie wiel-
ki nurt namiętności, porywając ze
sobą wszystko (Tocqueville, 1976:
354-355).
Od dzieciństwa Amerykanie sty-
14
28302254.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin