1
HERODOT DZIEJE6
Po ich straceniu zawezwał z kolei przed swe oblicze kapła-nów. Gdy kapłani to samo oświadczyli, powiedział, że rychłosię dowie, czy do Egipcjan przybył jakiś bóg, którego możnadotknąć* ręką. Tylko te wyrzekł słowa i rozkazał kapłanomprzyprowadzić Apisa. A ci poszli, aby go przywieść. Ten zaśApis albo Epafos jest cielakiem od krowy, która nie może jużpocząć innego płodu. Egipcjanie mówią, że promień z niebaspływa na krowę i z tego rodzi ona Apisa. A takie są cechytego byczka, nazywanego Apisem: będąc zresztą czarny, mana czole czworokątną białą plamę *, na grzbiecie wizerunekorła, na ogonie podwójne włosy *, a pod językiem znak po-dobny do skarabeusza *.
Skoro kapłani przywiedli Apisa, Kambizes, będąc już napoły szaleńcem, wydobył sztylet i chciał Apisa ugodzićw brzuch, lecz trafił w biodro. Po czym śmiejąc się rzekł dokapłanów: — O, wy głupcy, więc tacy bywają bogowie, z krwii ciała i czuli na żelazo? Godny zaiste Egipcjan ten bóg! Alenie wyjdzie wam na dobre, żeście sobie ze mnie zadrwili. —Po tych słowach wydał rozkaz powołanym do tego, żeby ochło-stali kapłanów, a z reszty Egipcjan zabijali każdego, kogo za-staną przy uroczystościach. Święto więc u Egipcjan skończyłosię, kapłanów zasądzono, a Apis ze zranionym biodrem leżałw świątyni * i dogorywał. Gdy wskutek rany zginął, pogrze-bali go kapłani bez wiedzy Kambizesa.
Kambizes zaś, jak mówią Egipcjanie, zaraz z powodu tegoniegodziwego czynu oszalał, zwłaszcza że już przedtem nie byłprzy zdrowych zmysłach. Otóż naprzód zgładził swego brataSmerdisa *, który pochodził z tego samego ojca i z tej samejmatki. Tego wyprawił z Egiptu do Persji wskutek zazdrości,ponieważ jedyny z Persów prawie na szerokość dwóch palcównaciągnął łuk, który Ichtyofagowie przynieśli od króla Etio-pów, podczas gdy nikt inny tego nie potrafił. Gdy więc Smer-dis odszedł do Persów, miał Kambizes podczas snu następują-ce widzenie: zdawało mu się, że przybył goniec od Persówz doniesieniem, iż Smerdis, siedząc na tronie królewskim, gło-wą dosięga niebios. Wobec tego z obawy o własną osobę, żeby
brat go nie zabił i nie zagarnął rządów, wysyła do PersjiPreksaspesa, który wśród Persów był mu najwierniejszy, abyzgładził Smerdisa. Ten wyruszył do Suz i uśmiercił Smerdi-sa — według jednych wywiódłszy go na łowy; według innychzaprowadził go nad Morze Czerwone i utopił.
Taki był, jak mówią, pierwszy czyn, od którego zaczął sięszereg zbrodni Kambizesa. Po wtóre, zgładził on towarzyszącąmu do Egiptu siostrę, z którą żył w małżeństwie, jakkolwiekbyła mu rodzoną siostrą z obojga rodziców. Pojął zaś ją za żo-nę wśród następujących okoliczności. Nigdy przedtem nie byłou Persów w zwyczaju żyć wspólnie z własnymi siostrami, aleKambizes zakochał się w jednej ze swych sióstr i chciał sięz nią ożenić. Ponieważ jednak zamiar jego sprzeciwiał sięzwyczajowi, powołał on królewskich sędziów i przedłożył impytanie: czy istnieje prawo, które pozwala komuś, kto zechce,poślubić swą siostrę? (Królewscy sędziowie są to wybrani spo-śród Persów mężowie, którzy piastują swój urząd aż do śmier-ci albo do chwili, gdy się im dowiedzie niesprawiedliwości. Onirozstrzygają Persom spory prawne, są tłumaczami ojczystychustaw i na nich wszystko polega). Otóż na pytanie Kambizesadali oni odpowiedź sprawiedliwą i bezpieczna, oświadczając,że nie znajdują żadnego prawa, które pozwala bratu żyć wspól-nie z siostrą; że jednak znaleźli inne prawo, na mocy któregokrólowi Persów wolno jest uczynić, co zechce. W ten sposóbz obawy przed Kambizesem nie znieśli prawa, tylko, aby samiw obronie prawa nie zginąć, wyszukali jeszcze inne, które sta-wało po jego stronie, gdyby jedną z sióstr chciał pojąć za mał-żonkę. Wtedy Kambizes ożenił się z umiłowaną; ale już poniedługim czasie wziął inną siostrę. Młodsza była tą, która to-warzyszyła mu do Egiptu, a którą tam zabił.
O jej śmierci, podobnie jak o śmierci Smerdisa, krąży po-dwójne podanie. Hellenowie opowiadają, że Kambizes kazałraz szczenięciu lwa walczyć z młodym psem, czemu przypa-trywała się także ta jego małżonka. Kiedy psiak już ulegał,brat jego, inny młody pies, zerwał łańcuch i przybiegł mu napomoc; tak więc dwa psiaki razem pokonały lwiątko. I Kam-
bizes z uciechą temu się przypatrywał, podczas gdy siedzącaobok siostra płakała. Kambizes, zauważywszy to, zapytał, dla-czego płacze, a ona odpowiedziała: — Na widok młodego, psa,który swemu bratu dopomógł, zebrało mi się na płacz, gdyżprzypomniałam sobie Smerdisa i zdałam sobie sprawę, że jemunikt już nie pomoże. — Za te słowa, jak mówią Hellenowie,zginęła z ręki Kambizesa. Ale Egipcjanie donoszą, że małżonka,w chwili gdy siedziano przy stole, wzięła sałatę, oskubała jąwkoło, a potem zapytała męża, czy piękniejsza jest oskubana,czy pełna sałata; na jego odpowiedź: „pełna", tak rzekła: —A przecież ongi tę sałatę wziąłeś sobie za wzór, gdyś domCyrusa ogołocił z liści. — Wtedy on wpadł w furię i brzemien-ną kopnął, wskutek czego poroniła i umarła.
Tak srożył się Kambizes przeciw najbliższym osobom, czyz powodu Apisa, czy z innego powodu, jak to ludzi niejednozło nawiedzać zwykło. Wszak już od urodzenia miał on cierpiećna pewną ciężką chorobę *, którą niektórzy nazywają „świętą".Nie jest więc rzeczą nieprawdopodobną, że i na umyśle niebył zdrowy, skoro jego ciało trapiła tak wielka choroba.
Wobec innych Persów dopuścił się takich szaleństw. DoPreksaspesa, który cieszył się największym jego szacunkiemi wprowadzał mu poselstwa, a którego syn był podczaszymKambizesa, co także niemałym jest zaszczytem, miał się w tesłowa odezwać: — Preksaspesie, za jakiego męża uważają mniePersowie i co mówią o mnie? — Na to ów odpowiedział: —O panie, pod każdym innym względem bardzo cię chwalą,a tylko mówią, że winu zanadto hołdujesz. — To on oświadczyło Persach, a rozgniewany Kambizes odrzekł: — Teraz więcutrzymują Persowie, że oddając się winu jestem obłąkanyi niespełna rozumu; w takim razie poprzednie ich mowy niebyły prawdziwe. — Albowiem już przedtem na posiedzeniurady zapytał był Kambizes obecnych Persów i Krezusa, jakimmężem wedle ich zdania jest w porównaniu z ojcem swym Cy-rusem, a oni wtedy odpowiedzieli, że jest dzielniejszy od ojca,bo posiada wszystko co tamten, a do tego jeszcze pozyskałEgipt i morze*. Tak powiedzieli Persowie, ale Krezus, który
tam siedział i z wydanego sądu nie był zadowolony, odezwałsię w te słowa do Kambizesa: — Mnie się wydaje, synu Cy-rusa, że nie jesteś równy twojemu ojcu, bo jeszcze nie masztakiego syna, jakiego on w tobie zostawił. — Słysząc to ucie-szył się Kambizes i pochwalił sąd Krezusa.
Na to więc wspomnienie rzekł z gniewem do Preksaspesa: —Teraz ty przekonaj się, czy Persowie mówią prawdę, czy teżsami, tak twierdząc, są obłąkani. Jeżeli twego syna, który tuw przedsionku stoi, trafię w środek serca, wtedy pokaże się, żenie ma nic prawdy w tym, co Persowie mówią; jeżeli zaś chy-bię, to możesz twierdzić, że Persowie mówią prawdę, a ja niejestem przy zdrowych zmysłach. — Po tych słowach napiąłłuk i wycelował do chłopca, a kiedy ten padł, kazał go rozciąći strzał zbadać. Skoro udowodniono, że strzała utkwiła w ser-cu, rzekł do ojca śmiejąc się i pełen radości: — Preksaspesie,że ja nie jestem szalony, lecz obłąkani są Persowie, to stało siędla ciebie jasne; a teraz powiedz mi, kogo na całym świeciewidziałeś już tak celnie strzelającego? — Preksaspes zaś, wi-dząc obłąkańca i obawiając się o własne życie, powiedział: —Panie, nawet sam bóg *, jak sądzę, nie mógłby tak celnie tra-fić. — Wtedy więc popełnił ten niecny czyn; innym razem ka-zał dwunastu najznakomitszych Persów głową na dół żywcemzakopać w ziemi, mimo że nie dowiedziono im żadnej znacz-niejszej winy.
Gdy tak sobie postępował, Lidyjczyk Krezus uważał za rzeczsłuszną upomnieć go tymi słowy: — Królu, nie folguj we wszyst-kim młodości i gniewowi, lecz powściągnij się i opanuj. Do-brze być oględnym, a ostrożność jest mądrością. Ty zaś za-bijasz mężów, twoich współziomków, nie dowiódłszy im żad-nej znaczniejszej winy, zabijasz też dzieci. Jeżeli częściej takczynić będziesz, uważaj, żeby Persowie od ciebie nie odpadli.Mnie twój ojciec, Cyrus, przykazał i usilnie polecił, żebym cięupominał i doradzał ci to, co uznam za dobre. — Krezus w do-wód życzliwości udzielał mu tych wskazówek, lecz Kambizesodpowiedział: — Ty ośmielasz się także mnie rady dawać, ty,któryś nad twą ojczyzną tak pięknie czuwał i memu ojcu tak
dobrze radził, wzywając go, żeby przeprawił się przez rzekęArakses * i ruszył na Massagetów, gdy oni chcieli przejść donaszego kraju — i tak zarówno siebie zgubiłeś, boś własnąojczyzną źle rządził, jak i Cyrusa, który ciebie słuchał! Alenie wyjdzie ci to na dobre, gdyż już od dawna pragnąłemchwycić się przeciw tobie jakiegoś pozoru. — Po tych słowachporwał łuk, aby go przebić strzałą, ale Krezus odskoczył i wy-biegł. Kambizes, nie mogąc go ustrzelić, polecił służbie ująć goi zabić. Służalcy, którzy znali jego charakter, ukryli Krezusaw tej myśli, żeby na wypadek, gdyby Kambizes żałował swegoczynu i pożądał widoku Krezusa, pokazać go i otrzymać nagro-dę za jego ocalenie; gdyby zaś nie żałował i nie odczuwał zanim tęsknoty, wtedy dopiero go zgładzić. Jakoż w niedługi czaspóźniej Kambizes zatęsknił za Krezusem, a słudzy, zmiarko-wawszy to, oznajmili mu, że on jeszcze żyje. Wtedy powiedziałKambizes, że cieszy się wprawdzie, iż Krezus pozostał przy ży-ciu, że jednak tym, którzy go zachowali, nie ujdzie to bez-karnie, lecz każe ich stracić. I tak też uczynił.
Dopuszczał się on licznych podobnych szaleństw względemPersów i sprzymierzeńców podczas swego pobytu w Memfis,gdzie otwierał dawne groby i oglądał zwłoki. Tak też wszedłdo świątyni Hefajstosa * i bardzo podrwiwał sobie z jego po-sągu. A ów posąg nader jest podobny do fenickich Pataików,których Fenicjanie obwożą na sztabach swych trójrzędowców.Kto ich jeszcze nie widział, temu dam taką wskazówkę: jestto wizerunek Pigmejczyka *. Wszedł również do świątyni Ka-birów, do której wchodzić nie godzi się nikomu oprócz kapła-na. Tych posągi nawet spalił, wykpiwszy je do syta. I onerównież są podobne do posągów Hefajstosa, którego dziećmimają być Kabirowie *.
Dla mnie więc jest zupełnie jasną rzeczą, że był on w wyso-kim stopniu szaleńcem, bo inaczej nie byłby się ważył szydzićz tego, co święte i zgodne ze zwyczajem. Wszak gdyby wszyst-kim ludziom zaproponowano, żeby ze wszystkich zwyczajówwybrali sobie najlepsze, wówczas wszyscy po dokładnym zba-daniu wybraliby własne; do tego stopnia jest każdy przeko-
nany, że jego zwyczaje bezspornie są najlepsze. Dlatego niejest prawdopodobne, żeby inny człowiek niż szaleniec kpiłsobie z takich rzeczy. Że jednak istotnie wszyscy ludzie tako swoich zwyczajach myślą, można to obok wielu innych do-wodów także z tego wnosić: Dariusz powołał raz za swego pa-nowania Hellenów, których miał u siebie, i zapytał ich, zajaką cenę byliby skłonni spożyć zmarłych ojców? Wtedy onioświadczyli, że nie zrobiliby tego za żadną cenę. Potem we-zwał Dariusz tak zwanych Kalatiów, plemię indyjskie, którezjada swoich rodziców, i zapytał ich w obecności Hellenów,którym odpowiedź przetłumaczono, za jaką cenę zgodziliby sięzmarłych ojców spalić na stosie? Wtedy ci wydali okrzyk zgro-zy i wezwali go, aby zaniechał bezbożnych słów. Taka to jestsiła zwyczaju, a poeta Pindar, jak mi się zdaje, ma słuszność,mówiąc w swym utworze, że zwyczaj jest królem wszystkich.W tym samym czasie, gdy Kambizes wyruszał na Egipt,także Lacedemończycy przedsięwzięli wyprawę przeciw Samosi Polikratesowi, synowi Ajakesa, który, wznieciwszypowstanie *, zajął Samos. Z początku podzielił on miasto natrzy części i dał swoim braciom Pantagnotosowi i Sylosontowipo jednej. Ale potem jednego z nich zabił, a młodszego Sylo-sonta wypędził i tak posiadł całą wyspę Samos. Dzierżąc ją,zawarł z Amazysem, królem Egiptu, związek gościnności, po-syłał mu dary i od niego je przyjmował. W krótkim też czasiewzrosła od razu potęga Polikratesa i stała się głośna w całejJonii i w reszcie Hellady, bo dokądkolwiek skierował swe za-miary wojenne, szło mu wszystko szczęśliwie. Miał sto pięć-dziesięciowiosłowców i tysiąc łuczników, z którymi łupił i plą-drował wszędzie bez różnicy: bo i przyjacielowi, jak twierdził,wyświadczy większą przysługę, jeżeli odda mu, co zabrał, niżgdyby mu w ogóle nic nie zabrał. Tak więc zdobył znacznączęść wysp, jak również wiele miast na lądzie stałym. Przytym i Lesbijczyków, którzy z całym swym wojskiem przybylina pomoc Milezyjczykom, pokonał w bitwie morskiej i wziąłdo niewoli, tak że jako jeńcy musieli mu wykopać cały rówdokoła murów miejskich Samos.
Wielkie powodzenie Polikratesa nie uszło uwagi Amazysa,owszem, budziło w nim troskę. A kiedy coraz bardziej rosło,napisał tej treści list, który posłał do Samos: „Amazys tak mó-wi do Polikratesa. Wprawdzie przyjemnie jest dowiedzieć się,że miłemu przyjacielowi dobrze się dzieje; mnie jednak nie po-doba się twoje wielkie szczęście, bo wiem, jak zazdrosne jestbóstwo. Dlatego wolałbym, żeby mnie samemu i tym, którzyprzypadają mi do serca, w jednym przedsięwzięciu szczęściłosię, a w drugim się nie wiodło i żeby tak moje życie przebie-gało raczej wśród zmiennych okoliczności niż w stałym szczę-ściu. Bo o nikim jeszcze nie słyszałem i nie wiem, żeby w koń-cu całkiem nędznie nie zszedł ze świata, jeśli we wszystkimmiał powodzenie. Więc posłuchaj mnie teraz i wobec twegoszczęścia tak sobie postąp: pomyśl, co uznajesz za twą naj-bardziej wartościową rzecz i czego strata sprawi twemu sercunajwiększy ból; to odrzuć od siebie, tak żeby więcej nie do-stało się między ludzi. I jeżeli odtąd twoje szczęście jeszczenie będzie się przeplatało z cierpieniem, staraj się dalej w po-dany przeze mnie sposób temu zaradzić".
Skoro Polikrates to przeczytał i rozważył, jak dobra jestrada Amazysa, szukał wśród swoich klejnotów takiego, które-go strata najbardziej zasmuciłaby jego serce, i wtedy znalazłnastępujący: miał on złoty sygnet ze szmaragdem, który zawszenosił, dzieło Teodorosa z Samos *, syna Teleklesa. Ponieważwięc postanowił go odrzucić, tak uczynił. Zaopatrzył w załogępięćdziesięciowiosłowiec i sam wszedł na jego pokład. Potemkazał wypłynąć na pełne morze, a kiedy był już daleko odwyspy, zdjął sygnet i wrzucił go do morza w oczach wszyst-kich towarzyszów okrętowych. Uczyniwszy to, odpłynął z po-wrotem, a kiedy znalazł się w domu, czuł się nieszczęśliwy.
Ale w pięć lub sześć dni później oto co mu się zdarzyło. Pe-wien rybak schwytał wielką i piękną rybę, którą uznał za od-powiednią jako podarunek dla władcy. Zaniósł więc ją przedbramę pałacu i powiedział, że chce być dopuszczony do Polikra-tesa. Gdy mu się to udało, ofiarował rybę, mówiąc: — Królu,kiedym ją schwytał, nie uważałem za rzecz słuszną zanieść ją
na rynek, choć żyję z pracy mych rąk, lecz wydała mi się god-ną ciebie i twojej dostojności; dlatego tobie ją przynoszę w da-rze. — Polikrates, ucieszony tymi słowami, odpowiedział: —Bardzo dobrze uczyniłeś, zasługujesz na podwójną wdzięcz-ność, za twoją mowę i za twój dar, a my zapraszamy cię naucztę. — Rybak wysoko to sobie cenił i poszedł do domu; słu-dzy zaś pokrajali rybę i znaleźli w jej brzuchu sygnet Poiikra-tesa. Ledwie go ujrzeli, zaraz go wydobyli i zanieśli uradowa-ni do Polikratesa, a wręczając mu sygnet opowiedzieli, jak sięon znalazł. Temu przyszło na myśl, że jest to boskie zrządze-nie; opisał więc wszystko w liście, co zrobił i co go spotkało,i list ten kazał zanieść do Egiptu.
Gdy Amazys przeczytał pismo Polikratesa, zrozumiał, że nie-możliwe jest, aby jeden człowiek uchronił drugiego przed zło-wrogim losem i że Polikrates, który we wszystkim ma powo-dzenie i nawet odrzucone rzeczy odnajduje, niedobrze skończy.Wysłał więc herolda do Samos z oświadczeniem, że wypowia-da mu przyjaźń i gościnność. Uczynił to z tego powodu, abynie musiał sam boleć nad przyjacielem, gdyby straszny i gwał-towny cios ugodził w Polikratesa.
Otóż przeciw temu Polikratesowi, który we wszystkim miałszczęście, rozpoczęli wojnę Lacedemończycy, wezwani na po-moc przez owych Samijczyków, którzy później założyli Kydo-nię* na Krecie. Mianowicie Polikrates bez wiedzy Samijczy-ków wysłał był herolda do Kambizesa, syna Cyrusa, gdy gro-madził on siły przeciw Egiptowi, i prosił go, aby także do nie-go na Samos posłał i zażądał wojsk. Kambizes, słysząc tępropozycję, chętnie wysłał posłów na Samos i prosił Polikra-tesa, aby razem z nim wyprawił armię morską przeciw Egip-towi. Ten wybrał spośród obywateli takich, których najbardziejpodejrzewał o buntownicze zamiary, i wyprawił ich na czter-dziestu trójrzędowcach, zlecając Kambizesowi, żeby mu ichz powrotem nie odsyłał.
Jedni mówią, że wysłani Samijczycy nie dojechali do Egiptu,lecz kiedy w ciągu żeglugi znaleźli się w pobliżu Karpatos, na-radzili się między sobą i postanowili dalej już nie płynąć. Inni
znów twierdzą, że przybyli do Egiptu, a stąd, mimo że ichpilnowano, uciekli. Gdy z powrotem płynęli do Samos, Poli-krates z flotą zastąpił im drogę i wdał się w walkę. Wracającydo domu odnieśli zwycięstwo i wylądowali na wyspie, gdziejednak w lądowej bitwie zostali pokonani, i wtedy popłynęlido Lacedemonu. Są i tacy, którzy mówią, że zbiegowie z Egip-tu ostatecznie zwyciężyli Polikratesa, lecz to ich twierdzenienie wydaje mi się słuszne: wszak wcale nie potrzebowalibywzywać na pomoc Lacedemończyków, gdyby zdołali sami Po-likratesa pokonać. Nadto nie jest do pomyślenia, żeby ktoś,co miał do dyspozycji najemnych żołnierzy i krajowych łucz-ników w wielkiej ilości, został pobity przez garść wracającychSamijczyków. Dzieci zaś i żony tych obywateli, których miałpod swoją władzą, zamknął Polikrates w dokach okrętowychi trzymał w pogotowiu, aby je, w razie gdyby ich ojcowiei mężowie zdradzili go i przeszli na stronę powracających —wraz z dokami okrętowymi spalić.
Gdy wygnani przez Polikratesa Samijczycy przybyli doSparty i stanęli przed eforami, długą mieli przemowę, ponie-waż bardzo gorąco prosili. Eforowie podczas pierwszej audien-cji odpowiedzieli im, że początku ich mowy nie pamiętają,a dalszej części nie rozumieją. Potem, powtórnie dopuszczeni,nic więcej nie rzekli, tylko trzymając w ręku worek oświad-czyli, że ten worek potrzebuje chleba. Wtedy im powiedziano,że i z tym workiem przesadzili; postanowiono jednak udzielićim pomocy.
Następnie przygotowali się Lacedemończycy i wyruszyli nawojnę przeciw Samos * — jak mówią Samijczycy, aby im od-płacić za dobrodziejstwa, ponieważ kiedyś Samijczycy wspo-mogli ich okrętami przeciw Meseńczykom *. Lacedemończycyzaś utrzymują, że zrobili to, nie aby na prośbę Samijczykówudzielić im pomocy, ale żeby raczej zemścić się za porwaniemieszalnika, który wieźli dla Krezusa *, oraz pancerza, któryim posłał w darze Amazys, król Egiptu. Bo także ów pancerzna rok przed mieszalnikiem zagrabili Samijczycy. Był on płó-cienny z wyszytymi wielu figurami, a ozdoby zrobione były
ze złota i z bawełny. Co go jednak czyni godnym podziwu, tokażda poszczególna nić pancerza: choć bowiem są cienkie, za-wierają po trzysta sześćdziesiąt innych nici, które są wszystkiedla oka widoczne. Tego samego rodzaju jest drugi pancerz,który Amazys poświęcił Atenie w Lindos.
Także Koryntyjczycy gorliwie współdziałali, żeby wyprawawojenna na Samos doszła do skutku; bo również wobec nichdopuścili się Samijczycy bezprawia o jedną generację przed*tą wyprawą, w tym samym czasie, w którym porwali mieszal-nik. Oto Periander, syn Kypselosa, odesłał był trzystu chłop-ców z Kerkyry *, synów najznakomitszych mężów...
isabela3