HERODOT DZIEJE09.doc

(93 KB) Pobierz

1

 

HERODOT DZIEJE 9

 

Agatyrsowie są ludźmi żyjącymi najwykwintniej i no-
szą na sobie najwięcej złotych ozdób. Kobiety są u nich wspól-
ne, aby wszyscy między sobą byli braćmi i krewnymi i nie
żywili nawzajem ani zazdrości, ani wrogości. W innych swych
zwyczajach zbliżają się do Traków.

Neurowie mają scytyjskie zwyczaje. Na jedno pokolenie
przed wyprawą Dariusza spotkało ich to nieszczęście, że mu-
sieli cały swój kraj opuścić z powodu węży. Mnóstwo ich wy-
lęgło się w ich własnym kraju, a jeszcze więcej wtargnęło
z wyżej położonych pustynnych okolic, tak że wreszcie, udrę-
czeni tą plagą, opuścili ojczyznę i zamieszkali u Budynów. Ci
Neurowie wydają się być czarodziejami. Opowiadają bowiem
Scytowie i zamieszkali w Scytii Hellenowie, że stale raz do
roku każdy z Neurów na kilka dni staje się wilkiem, a potem
znowu przybiera dawną postać. Ja wprawdzie w te ich baśnie
nie wierzę, niemniej tak oni utrzymują i na to przysięgają.

Androfagowie posiadają najdziksze wśród wszystkich
ludów obyczaje, bo ani naturalnych praw nie uznają, ani nie
mają żadnego ustanowionego prawa. Są koczownikami i noszą
odzież podobną do scytyjskiej; język jednak mają odrębny i są
wśród tych ludów jedynymi, którzy spożywają mięso ludzkie.

Melanchlajnowie noszą wszyscy czarne szaty, od
których też posiadają swą nazwę. Zwyczaje ich są scytyjskie.

Budynowie   tworzą wielki i liczny  lud, mają wszyscy


bardzo niebieskie oczy i ognistego koloru włosy. W ich kraju
istnieje miasto zbudowane z drzewa. Nazwa miasta brzmi
G e l o n o s, a jego mur z każdego boku długi jest na trzydzie-
ści stadiów; jest przy tym wysoki i cały z drzewa. Drewniane
są też ich mieszkania i świątynie. Są tam faktycznie świątynie
helleńskich bogów, po helleńsku zaopatrzone w drewniane po-
sągi, ołtarze i kaplice; obchodzą też na cześć Dionizosa co trzeci
rok uroczystość i święcą bakchanalie. Są bowiem Gelonowie co
do pochodzenia Hellenami, którzy, wypędzeni ze swoich punk-
tów handlowych*, osiedlili się u Budynów; posługują się bądź
scytyjskim, bądź helleńskim językiem.

Budynowie nie mówią tym samym językiem co Gelonowie,
a także ich tryb życia nie jest ten sam. Budynowie bowiem,
lud tubylczy, są koczownikami i jedyni z tamtejszych ludów
żywią się szyszkami sosnowymi; Gelonowie natomiast upra-
wiają ziemię, jedzą chleb i mają ogrody, a nie są do Budynów
podobni ani wyglądem, ani barwą skóry. Hellenowie wpraw-
dzie także Budynów nazywają Gelonami, ale całkiem niesłusz-
nie. Cały ich kraj jest gęsto zalesiony* wszelakimi drzewami,
a w najrozleglejszym lesie znajduje się wielkie i obszerne je-
zioro, dokoła którego ciągną się porosłe trzciną moczary. W tym
jeziorze łowi się wydry i bobry, i inne zwierzęta o czworokąt-
nym pysku*, których skórą obszywają swoje futra; także
stroje bobrowe* przydają się im do leczenia chorób macicy.

O Sauromatach taka krąży wieść. Kiedy Hellenowie
prowadzili wojnę z Amazonkami* (Amazonki nazywają Scyto-
wie O j o r p a t a, co znaczy „mężobójczynie", bo o j o r nazy-
wa się u nich mąż, a pata zabijać), wtedy wedle podania
Hellenowie, odniósłszy zwycięstwo w bitwie nad Termodon-
tem, odpłynęli na trzech okrętach z wszystkimi Amazonkami,
jakie zdołali żywcem pochwycić; te jednak na pełnym morzu
rzuciły się na mężów i wymordowały ich. Ale ponieważ nie
znały się na okrętach i nie umiały posługiwać się ani sterem,
ani żaglem, ani wiosłem, więc po wycięciu mężczyzn gnane
były falą i wiatrem, aż dostały się do Kremnoj nad Jeziorem
Meockim. Kremnoj należy do ziemi wolnych Scytów*. Tu wy-


siadły Amazonki z okrętów i ruszyły pieszo do zamieszkałego
kraju. Napotkawszy pierwsze stado koni, porwały je, dosiadły
i łupiły dobytek Scytów.

Scytowie zaś nie umieli sobie sprawy wyjaśnić, bo nie znali
ani ich języka, ani odzieży, ani ludu, i byli zdziwieni, skąd one
przybyły. Myśleli, że są to mężczyźni w kwiecie wieku,
i wdali się z nimi w walkę. Dopiero po trupach na pobojowisku
poznali, że są to niewiasty. Naradzili się więc między sobą
i postanowili więcej ich bezwarunkowo nie zabijać, lecz wy-
słać na nie najmłodszych spośród siebie junaków w równej im
liczbie, o ile to mogli wywnioskować. Ci mieli w pobliżu Ama-
zonek obozować i czynić to samo, co one będą czyniły: gdyby
ich ścigały, nie mieli z nimi walczyć, lecz uciekać; a skoro
przestaną ścigać, mieli się znów zbliżyć i założyć obóz. To ura-
dzili Scytowie z zamiarem otrzymania od nich dzieci.

Wysłani młodzieńcy wykonali zlecenia. Gdy Amazonki zau-
ważyły, że oni nie przybyli we wrogich zamiarach, dały im
spokój; i tak co dzień bliżej przysuwał się obóz do obozu. Nic
zaś innego nie mieli młodzieńcy, podobnie jak Amazonki,
oprócz swej broni i swoich koni; żyli więc w ten sam sposób
co one — z łowów i z plądrowania.

Około południa Amazonki zwyczajnie rozpraszały się, poje-
dynczo lub we dwójkę, i oddalały się od siebie, aby się zała-
twić. Gdy Scytowie to zauważyli, czynili to samo. I któryś
z nich przyczepił się do jednej z osamotnionych, a Amazonka
nie odepchnęła go od siebie, lecz zgodziła się na stosunek. Mówić
wprawdzie nie mogła (bo wzajemnie się nie rozumieli), ale
ręką wskazała mu, żeby nazajutrz przyszedł na to samo miejsce
i innego z sobą przywiódł, przy czym dawała do zrozumie-
nia, że ma ich być dwóch, a ona jeszcze drugą przyprowadzi.
Młodzieniec, odszedłszy, opowiedział to wszystkim innym; na-
stępnego dnia przybył na to miejsce on sam i drugi, którego
przywiódł; zastał też Amazonkę, czekającą nań z drugą. Skoro
reszta młodych o tym się dowiedziała, także i oni obłaskawili
sobie resztę Amazonek.

Następnie połączyli obozy i razem zamieszkali, a każdy miał


tę za żonę, z którą po raz pierwszy miał stosunek. Mężowie, co
prawda, języka niewiast nie mogli się wyuczyć, ale niewiasty
przyswoiły sobie język mężów. Kiedy się już nawzajem rozu-
mieli, tak odezwali się mężowie do Amazonek: — My posiada-
my rodziców, posiadamy też majątek. Teraz więc nie chcemy
już dłużej wieść takiego życia, tylko wrócić do naszego ludu
i tam przebywać; was będziemy mieli za żony, a nie inne. —
One na to tak odrzekły: — My byśmy nie mogły żyć z waszymi
kobietami, bo nie mamy tych samych co one zwyczajów. My
strzelamy z łuku, rzucamy pociski i jeździmy konno; wasze
zaś kobiety nie czynią nic z tego, cośmy wymieniły, tylko wy-
konują roboty kobiece, przesiadując na wozach, a nie wycho-
dzą ani na polowanie, ani nigdzie indziej. Nie mogłybyśmy
więc z nimi się pogodzić. Ale jeżeli chcecie mieć nas za żony
i okazać się całkiem sprawiedliwymi, to idźcie do waszych ro-
dziców i każcie sobie przydzielić waszą część majątku; potem
przyjdźcie tu, abyśmy osiedli na własnym.

Młodzieńcy usłuchali i tak uczynili. A kiedy otrzymali z ma-
jątku przypadającą na nich część, wrócili do Amazonek. Wte-
dy niewiasty tak do nich powiedziały: — Zbiera nas obawa
i trwoga, jak mamy mieszkać w tym kraju, skoro i was pozba-
wiłyśmy ojców, i waszej ziemi wyrządziłyśmy wiele szkody.
Skoro jednak pragniecie nas mieć za żony, więc razem z nami
to uczyńcie: nuże, wyjdźmy z tej ziemi, przeprawmy się przez
rzekę Tanais i tam zamieszkamy. — I w tym także usłuchali
ich młodzi.

Przeszli tedy przez Tanais i odbyli drogę trzydniową na
wschód od tej rzeki, a potem również trzydniową od Jeziora
Meockiego na północ. Skoro zaś przybyli na to miejsce, gdzie
jeszcze teraz mieszkają, założyli tam swoje siedziby*. I odtąd
kobiety Sauromatów zachowują dawny swój tryb życia, wy-
jeżdżając konno na łowy wraz z mężami lub bez mężów oraz
wyruszając na wojnę i nosząc te same szaty co mężczyźni.

Sauromaci posługują się językiem scytyjskim, którym jed-
nak od dawien dawna czysto nie mówią, ponieważ Amazonki
dobrze się go nie wyuczyły. Co do zaślubin taki u nich panuje


zwyczaj. Żadna dziewica nie wyjdzie wprzód za mąż, aż zabije
któregoś z nieprzyjaciół. Niektóre z nich nawet umierają jako
staruszki, nie wyszedłszy za mąż, ponieważ nie mogły zadość-
uczynić prawu.

Do zgromadzonych więc królów tych ludów, które tu wyli-
czyłem, przybyli delegaci Scytów i pouczyli ich, mówiąc, jak
król Persów, podbiwszy wszystko na drugim kontynencie*,
przerzucił most nad cieśniną Bosporu i przeszedł na ten kon-
tynent; jak potem, ujarzmiwszy Traków, łączy mostem rzekę
Ister, chcąc także te wszystkie ziemie pod swoją władzę za-
garnąć. „Wy zatem nie powinniście w żaden sposób usuwać się
na bok i obojętnie patrzeć na naszą zagładę, lecz, uznawszy
sprawę za wspólną, wyjdźmy razem przeciw najeźdźcy. Jeżeli
tego nie uczynicie, to my pod naciskiem wroga albo kraj opu-
ścimy, albo tu zostaniemy i wdamy się z nim w układy. Bo
cóż mamy robić, skoro wy nie zechcecie nam pomóc? Ale wam
potem bynajmniej lżej nie będzie. Pers bowiem nie przybył
raczej przeciw nam niż przeciw wam; i nie będzie was oszczę-
dzać zadowalając się tym, że nas podbił. Przytoczymy wam
na to główny dowód. Gdyby istotnie Pers jedynie przeciw nam
był w pole wyruszył, aby wywrzeć zemstę za poprzednią nie-
wolę*, to powinien był od wszystkich innych ludów trzymać
się z dala i prosto na nasz kraj podążyć; wtedy dla wszystkich
byłoby jawne, że ciągnie przeciw Scytom, a nie przeciw innym.
Tymczasem on, skoro tylko przeszedł na ten kontynent, po-
skramia wszystkich, jakich po drodze napotka; i zarówno resz-
tę Traków ma już pod swoją władzą, jak też sąsiadujących
z nami Getów."

Wobec tego sprawozdania Scytów odbywali naradę królo-
wie, którzy przybyli od swych ludów, i zdania ich były po-
dzielone. Władcy Gelonów, Budynów i Sauromatów zgodnie
podjęli się udzielić Scytom pomocy; ale królowie Agatyrsów,
Neurów, Androfagów, Melanchlajnów i Taurów — taką dali
Scytom odpowiedź: „Gdybyście wy Persów wprzód nie byli
skrzywdzili* i wojny pierwsi nie zaczęli, to prośba, z jaką się
teraz do nas zwracacie, wydawałaby się nam słuszną i my byśmy


was usłuchali, i wspólnie z wami działali. Wy jednakowoż wpa-
dliście bez nas do ich kraju i dopóty mieliście władzę nad Per-
sami, dopóki bóg wam pozwolił, a oni, w chwili gdy ich ten sam
bóg zachęca, płacą wam pięknym za nadobne. My zaś ani wte-
dy nie wyrządziliśmy żadnej krzywdy tym ludziom, ani teraz
nie będziemy próbowali pierwsi ich zaczepiać. Jeżeli jednak
Pers także na nasz kraj ruszy i zacznie nas krzywdzić, wtedy
i my tego nie ścierpimy. Zanim to nastąpi, zostaniemy w domu; *
sądzimy bowiem, że Persowie przybyli nie przeciw nam, lecz
przeciw tym, którzy winni są bezprawia."

Gdy ta odpowiedź doszła do wiadomości Scytów, postano-
wili nie wdawać się w żaden regularny i otwarty bój, ponieważ
tamci nie przystąpili do nich jako sprzymierzeńcy, lecz powoli
i skrycie schodzić wrogowi z drogi i wymijać go, studnie,
mimo których będzie przechodził, i źródła zasypywać, trawę
z gruntu wyniszczać i podzielić się na dwie grupy bojowe. Do
jednej z nich, której przewodził król Skopasis, mieli przyłączyć
się Sauromaci, a miała ona, w razie gdyby Pers w tę stronę*
się zwrócił, po cichu cofać się prosto ku rzece Tanais, wzdłuż
Jeziora Meockiego; gdyby zaś zawracał, mieli go zaczepiać i ści-
gać. To była jedna grupa z kraju Scytów Królewskich*, której
zlecono wyżej podaną drogę. Dwie pozostałe części państwa
Scytów Królewskich, tj. wielka, nad którą panował Idantyrsos,
i trzecia *, której królem był Taksakis, miały się razem połą-
czyć, a z nimi Gelonowie i Budynowie. Ta grupa, podobnie
jak pierwsza, trzymając się odległości jednego marszu dzien-
nego od Persów, miała nieznacznie przed nimi ustępować
i czynić, co postanowiono. I tak mieli oni naprzód prosto wy-
cofywać się do kraju tych, którzy odmówili im pomocy, aby ich
także do wojny wciągnąć; boć jeżeli dobrowolnie nie podjęli
się wojny przeciw Persom, niechby ją prowadzili wbrew swej
woli. Następnie zaś mieli zawrócić do swego własnego kraju
i atakować wroga, gdyby to uważali za wskazane.

Z tym postanowieniem wyruszyli Scytowie naprzeciw armii
Dariusza i wysłali jako forpoczty najlepszych swych jeźdźców.
Wozy zaś, na których przebywały ich dzieci i wszystkie ich


żony, jako też całe bydło, z wyjątkiem takiej ilości, jaka wy-
starczała do ich wyżywienia — bo tyle tylko zatrzymali —
wyprawili naprzód i wydali rozkaz, żeby to wszystko bez
przerwy ciągnęło ku północy. To więc transportowano naprzód.

Straże przednie Scytów znalazły Persów w odległości około
trzech marszów dziennych * od Istru. Zastawszy ich tam, zało-
żyli obóz przed nimi na dzień drogi i niweczyli wszystkie plo-
ny. Skoro Persowie zauważyli pojawienie się scytyjskiej jazdy,
posuwali się naprzód ich śladem, bo oni stale cofali się w tył.
Następnie, ponieważ natrafili właśnie na jedną grupę bojową*,
ścigali ją w kierunku na wschód i ku Tanaisowi. A gdy ci prze-
prawili się przez rzekę Tanais, również Persowie ją przeszli
i rzucili się w pościg, aż przez kraj Sauromatów przybyli do
Budynów.

Dopóki więc Persowie ciągnęli przez kraj Scytów i Sau-
romatów, nie mieli nic do niszczenia, ponieważ ziemia była nie
uprawiona. Skoro jednak wpadli do kraju Budynów i natknęli
się tam na drewnianą twierdzę*, która była opuszczona przez
Budynów i całkiem pusta — spalili ją. Tego dokonawszy, szli
ciągle dalej śladem Scytów, aż przez kraj Budynów przybyli
na pustynię. Na tej pustyni nie mieszkają żadni ludzie, a leży
ona ponad krajem Budynów, ciągnąc się przez siedem dni
drogi. Powyżej pustyni osiedli Tyssageci; z ich kraju
wypływają cztery wielkie rzeki, które przez terytorium M e o-
t ó w uchodzą do tak zwanego Jeziora Meockiego i takie noszą
imiona: Lykos, Oaros, Tanais i Syrgis.

Skoro więc Dariusz przybył na pustynię, zatrzymał się
w biegu i usadowił wojsko nad rzeką Oaros. Uczyniwszy to,
kazał założyć osiem wielkich twierdz *, w równej od siebie odle-
głości sześćdziesięciu mniej więcej stadiów: ich ruiny dotrwa-
ły do moich jeszcze czasów. Podczas gdy on był tym zajęty,
ścigani Scytowie obeszli w koło górne okolice i wrócili do
Scytii. Gdy więc oni całkiem zniknęli i nie było ich już widać,
wtedy Dariusz porzucił swe nie dokończone twierdze, a sam
zawrócił i poszedł na zachód, sądząc, że to jest* cała armia
scytyjska, która na zachód ucieka.


Gdy w możliwie najszybszym pochodzie przybył z woj-
skiem do Scytii, natknął się na połączone dwa inne oddziały
Scytów. Spotkawszy je, ścigał cofających się w oddaleniu je-
dnodniowego marszu. A ponieważ Dariusz w pościgu nie usta-
wał, Scytowie wedle poprzedniego postanowienia uciekali na
terytorium tych, którzy odmówili im przymierza, i to naprzód
do ziemi Melanchlajnów. Wtargnięcie Scytów i Persów wpra-
wiło ich w popłoch; następnie Scytowie wskazali wrogowi drogę
do kraju Androfagów; a gdy i tych wystraszyli, wnieśli taki
sam zamęt do kraju Neurów, stąd zaś uciekli chyłkiem do
Agatyrsów. Agatyrsowie, widząc sąsiadów swych uciekających
w popłochu przed Scytami, zanim ci jeszcze do nich wpadli,
wysłali herolda i zakazali im wkraczać w granice swego kraju,
zapowiadając, że jeżeli spróbują wtargnąć, naprzód z nimi
będą musieli walczyć. Po tej zapowiedzi ruszyli Agatyrsowie
na obronę swych granic, zamierzając powstrzymać najeźdź-
ców. A Melanchlajnowie, Androfagowie i Neurowie, po wtarg-
nięciu do nich Persów wraz ze Scytami, nie stawiali oporu,
lecz zapominając o swych groźbach* uciekali w nieładzie, ciągle
w kierunku północnym na pustynię. Scytowie więc nie przy-
byli już do Agatyrsów, którzy im tego zabronili, tylko z kraju
Neurów zwabili Persów do własnego.

Gdy to często się powtarzało, a końca nie było widać, wy-
słał Dariusz jeźdźca do króla Scytów Idantyrsosa i kazał mu
tak powiedzieć: — Dziwaczny człowieku, dlaczego stale ucie-
kasz, skoro możesz jedno z dwojga uczynić? Jeżeli bowiem
wydaje ci się, że masz dość siły, żeby przeciwstawić się mojej
potędze, to zatrzymaj się, przestań się błąkać i stocz ze mną
walkę; jeśli zaś czujesz się słabszym, to i w tym wypadku
zaniechaj gonitwy i wdaj się ze mną w rozmowę, przynosząc
w darze twojemu panu ziemię i wodę.

Na to król Scytów Idantyrsos taką dał odpowiedź: — Ze mną
tak się ma sprawa, Persie! Ja ani przedtem nigdy nie ucieka-
łem z obawy przed jakimkolwiek człowiekiem, ani teraz przed
tobą nie uciekam; nie czynię też obecnie nic innego, jak tylko
to, co zwykłem czynić podczas pokoju. Że zaś nie od razu z to-


ba się biję, także to ci wyjaśnię. My Scytowie nie mamy ani
miast, ani uprawnej ziemi, żeby zbyt spieszno nam było wda-
wać się z wami w walkę, w obawie, że miasta nam zajmiecie,
a pola spustoszycie. Gdyby jednak koniecznie jak najprędzej
miało dojść do walki, to posiadamy przecież groby naszych
ojców*: nuże więc, odszukajcie je i spróbujcie zburzyć; wtedy
poznacie, czy będziemy z wami o groby walczyć, czy nie. Ale
wprzód, gdy nie mamy słusznej po temu przyczyny, nie bę-
dziemy się z tobą bić. Tyle co do walki. Za jedynych zaś moich
panów uważam Zeusa, mojego przodka, i Hestię, królową
Scytów. Tobie jednak zamiast ziemi i wody poślę takie dary,
jakie ci się należą; a za to, żeś mienił się moim panem,
jeszcze mi odpokutujesz. — [To jest zwyczajne powiedzenie
Scytów.]

Herold więc poszedł, aby to zameldować Dariuszowi. A kró-
lowie Scytów, usłyszawszy słowo ,,niewola", pełni byli gniewu.
Przeto ową grupę bojową, do której przyłączeni byli Sauro-
maci, a której przewodził Skopasis, wysłali nad Ister z polece-
niem, żeby wdała się w układy z Jonami, którzy pilnowali
przerzuconego przez Ister mostu; reszta zaś Scytów postano-
wiła nie zwodzić już dłużej Persów, lecz napadać na nich, ile-
kroć będą furażowali. Czatowali zatem na furażerów Dariusza
i wykonywali powziętą uchwałę. Wtedy jazda Scytów stale
zmuszała do ucieczki jazdę Persów; a perscy jeźdźcy, ucieka-
jąc, wpadali na piechotę, która śpieszyła im z pomocą. Scytowie
zaś, odrzuciwszy jazdę, zawracali z obawy przed pieszymi.
I w nocy Scytowie tak samo napadali.

Co jednak Persom sprzyjało, a przeszkadzało Scytom w za-
czepianiu obozu Dariusza, to właśnie wymienię, jako rzecz naj-
bardziej uwagi godną: głos osłów i wygląd mułów. Ani bowiem
osła, ani muła nie rodzi ziemia scytyjska, jak to już przedtem
zaznaczyłem; i w ogóle w całym kraju scytyjskim nie ma ani
osła, ani muła z powodu zimna. Osły więc, swawolnie rycząc,
wprawiały w popłoch jazdę Scytów; i podczas napadu na Per-...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin