Wolpert Lewis - Nienaturalna natura nauki.doc

(864 KB) Pobierz

Lewis Wolpert

NIENATURALNA NATURA NAUKI

przekład:

Hieronim Chojnacki Ewa Penksyk

GWP

GDAŃSKIE

WYDAWNICTWO PSYCHOLOGICZNE

Gdańsk 1996


Recenzja wydawnicza:

prof. dr hab. Adam Synowiecki

Tytuł oryginału: The Unnatural Naturę ofScience Copyright © Lewis Wolpert 1992

Copyright ©for the Polish edition by Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Gdańsk 1995

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego.

Pierwsze wydanie w jeżyku polskim

Redakcja naukowa: Krystyna Ruszczak Redakcja językowa: Ewa Penksyk, Bożena Budzińska Korekta: Nina Lorkowska, Tomasz Luftner

Skład: Magdalena Żylicz Opracowanie graficzne: Jarosław Czarnecld

ISBN 83-85416-22-6

Druk: Prasowe Zakłady Graficzne ul. Wojska Polskiego l, Bydgoszcz

Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne 81-7 58 Sopot, ul. Piastów l/la, tel./fax 51-61 -04


Spis treści

Przedmowa.................................... 7

Wstęp........................................ 8

I. Nienaturalne myślenie .......................... 14

II. Technika nie jest nauką ......................... 38

III. Przeskok Talesa: Zachód i Wschód ................ 49

IV. Kreatywność ................................. 70

V. Konkurencja, kooperacja i zaangażowanie ......... 100

VI. Wątpliwości filozoficzne albo wybujały relatywizm.. 117 VII. Nienauka ................................... 140

VIII. Nauka moralna i niemoralna .................... 167

EX. Nauka i społeczeństwo. ........................ 189

Bibliografia ................................. 196

Indeks. ..................................... 209


Przedmowa

a książka wzięła początek z niezadowolenia i chęci rozwiązania zagadki. Nie dawał mi satysfakcji społeczny obraz nauki i wiele wy­powiedzi o niej w mediach, jak również pisemne opinie naukowców, między innymi filozofów i socjologów. Pragnąłem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego natura nauki musi być tak niezrozumiała, a laicy ma­ją tak wielkie trudności ze zrozumieniem naukowych idei. Wydaje się to ściśle związane z lękiem, a nawet wrogością wobec samej nauki.

Spróbowałem zatem przedstawić ją w nowym świetle, które może pomóc rozstrzygnąć niektóre jej problemy. Zajmując się tak szerokim tematem, jak natura nauki, w sposób nieunikniony wkraczałem na obszary filozofii, psychologii i historii, a z tych dziedzin nie mam żadnego formalnego wykształcenia. Jestem biologiem, ściślej zaś embriologiem, a moja metoda przypomina te, które stosuje historia na­turalna. Dlatego zasięgnąłem wielu porad, a niektóre z nich znalazły potwierdzenie w tej książce, jestem więc wdzięczny wszystkim, którzy mi dopomogli. Czuję się także zobowiązany podziękować Uniwersyte­towi w Warwick za zaproszenie mnie w 1990 roku do Radcliffe z wy­kładami na temat „Nauka - historia nienaturalna", które stały się podstawą prezentowanej tu rozprawy.

Dziękuję Percy Cohen, Stephenowi Cangowi, Patricii Farrar, Christophe-rowi Gardnerowi, Jonathanowi Gloverowi, Mary i Jackowi Herbergom, Judy Hicklin, Frankowi Jamesowi, Jonckheere, Rogerowi Jowellowi, Michaelowi Kidronowi, Rolandowi Liltlewoodowi, Lauro Martineso-wi, Arthurowi Millerowi, Thimothy'emu McDermottowi i Mary Tuck.

Osobne wyrazy wdzięczności kieruję do Maureen Maloney za cier­pliwe przygotowywanie maszynopisu.

Równie wielce jestem zobowiązany moim wydawcom. Bobowi Da-venportowi i nade wszystko Susanne McDadd.


WStęp

ÓU-,

^ W ledza zabiła sionce, czyniąc z niego gazową kule pokrytą pla­mami... świat rozumu i nauki... to suchy i sterylny świat mieszkańców abstrakcyjnego umysłu.

D.H.Lawrence

Współczesna nauka... jako czczą fikcja niszczy głęboko utajone funda­menty naszego świata: zabija Boga i zajmuje jego miejsce na pustym tronie, zatem w przyszłości to ona ma grać rolę jedynego legalnego ob­rońcy porządku istnienia i właściwego arbitra wszelkiej istotnej praw­dy... Ludzie myśleli, że mogą wyjaśnić i pokonać naturę -dotychczasowy rezultat jest taki, że ją zniszczyli i wyobcowali się z niej.

Vaclav Havel

Społeczeństwo, które nie pojmuje, w jaki sposób funkcjonuje nauka, może z łatwością paść ofiarą ignorantów... którzy kpią z tego, czego nie rozumieją, albo producentów sloganów, którzy głoszą że uczeni to wy­rachowani wojownicy dnia dzisiejszego i narzędzia wojskowych. Róż­nica... między... rozumieniem i niezrozumieniem... jest także różnicą między szacunkiem i podziwem z jednej strony a nienawiścią i lękiem z drugiej.

Izaak Asimov

Nauka jest bezspornie szczególnym znamieniem naszego stulecia, charakteryzującym zachodnią cywilizację. Nigdy nie odnosiła wię­kszych sukcesów ani nie wpływała na nasze życie w stopniu większym niż obecnie, mimo to większość ludzi jej idee zna bardzo słabo. Niemal połowa mieszkańców Stanów Zjednoczonych nie wierzy w ewolucję przez dobór naturalny, a znaczna część obywateli brytyjskich nie za­


prząta sobie głowy tym, że Ziemia obraca się wokół Słońca. Ja sam zaś wątpię, by spośród tych, którzy w to wierzą, choćby jeden człowiek na sto tysięcy mógł podać trafne uzasadnienie tego właśnie przekonania (dowody i argumenty są tu w istocie wielce złożone). W rzeczywistości mnóstwo ludzi akceptuje teorie naukowe, ponieważ ktoś powiedział, że są one prawdziwe, a nie dlatego, że je rozumie. Nic więc dziwnego, iż natura nauki jest tak słabo rozumiana. Postrzega sieją natomiast z mie­szaniną podziwu i lęku, nadziei i rozpaczy, zarówno jako źródło wielu chorób współczesnego społeczeństwa, jak i nadziei na znalezienie le­karstw przeciw tym przypadłościom.

Nie są niczym nowym niektóre wystąpienia przeciwko nauce: Fran-kenstein Mary Shelley, Doktor Moreau H.G. Wellsa i „Nowy wspania­ły świat" Aldousa Huxleya to przykłady antynaukowego ruchu, wzbu­dzającego silne emocje. Nauka jest niebezpieczna, a wnioski nasuwają się same - dehumanizuje, odbiera wolną wolę, jest materialistyczna i wyniosła. Pozbawia świat magii, czyni go prozaicznym. Zauważmy jednak, stąd pochodzą takie sądy - nie ze świadectw historycznych, lecz od artystów, którzy modelują naukę podług swej własnej wyo­braźni. Potwór Frankensteina został wymyślony przez Mary Shelley niezgodnie z jakąkolwiek dziedziną wiedzy przyrodniczej, jego mit po­siada wszakże taką moc, że inżynieria genetyczna budzi lęki, których bardzo trudno się pozbyć.

Dzisiejszy stosunek do nauki cechuje ambiwalencja i polaryzacja. Wyniki ankiet potwierdzają zainteresowanie i podziw dla nauki, połą­czony z nierealistycznym przekonaniem, że może ona rozwikłać wszel­kie problemy. Z drugiej strony niektórzy ludzie odczuwają wobec niej głęboki lęk i wrogość, a jeszcze inni stworzyli kilka nurtów krytyki. Ci ostatni postrzegają naukę jako myśl materialistyczna zgubną dla jakie­gokolwiek rozumienia duchowych celów człowieka lub jego świado­mości; obarczają ją odpowiedzialnością za zagrożenie nuklearne i ogólne rozczarowanie współczesnym społeczeństwem przemysło­wym, które zanieczyszcza i dehumanizuje środowisko. Na ludzi nauki patrzy się jako na zimnych, anonimowych i beztroskich techników. Niepokoi rozwój inżynierii genetycznej i możliwość manipulowania


embrionami, a obraz doktora Frankensteinajest stale upiększany. Wize­runek samych naukowców pozostaje stereotypowy i uproszczony: jeże­li nie są szaleńcami, to pojawiają się ubrani w białe fartuchy, noszą okulary i dzierżą probówkę. Media zazwyczaj pokazują ich jako osoby anonimowe i pozbawione charakteru, dając mały wgląd w metody ich pracy. Naukowcy nadal są przedstawiani najczęściej na podobieństwo pa­na Gradgrinda z powieści „Ciężkie czasy" (Hard Times) Karola Dicken-sa. Bohater ów interesował się faktami i tylko faktami. Ich nagroma­dzenie jest probierzem działalności naukowej i balastem, który zdaje się prowadzić do coraz bardziej niezrozumiałych specjalizacji. Równie mylące okazało się przeświadczenie, że istnieje „naukowa metoda" po­dająca wzór, który wiernie realizowany, musi prowadzić do odkrycia. Nieczęsto pojawiająca się myśl o kreatywności nauki związana jest, ro­mantycznie i fałszywie, z kreatywnością artystyczną.

Trzydzieści lat temu C.P. Snów sugerował, że istnieją dwie odrębne kultury: jedna - odnosząca się do nauki i druga - odnosząca się do sztuki i humanistyki. Skrytykowano go za sposób użycia terminu „kul­tura". Niektórzy badacze utrzymują nawet, że nauka wcale nie jest częścią kultury. Tym, którzy nawiązują do Nietzscheańskiego stwier­dzenia, że nauka, wraz ze swym redukcjonizmem i materializmem, pozbawia człowieka szczególnego statusu, wydaje się, że jedynie idea kultury, która faktycznie wyklucza naukę, może przywrócić człowieko­wi godność. Abstrahując od definicji kultury - Snów miał rację, gdy zwracał uwagę na odrębność „kultury"naukowej, ale nie wyjaśnił, dla­czego powinno się dokonywać tego rozdzielenia.

Tę wrogość wobec nauki może częściowo wyjaśnić pogląd amery­kańskiego krytyka literackiego Lionela Trillinga na temat trudności, które z jej zrozumieniem mają nienaukowcy: „Pozbawienie większości z nas tej formy myślenia, o której się mówi, że jest osiągnięciem obe­cnego wieku, przeżywamy z pewnością jako obrazę godności osobistej".

Głównym tematem tej książki jest myśl, że liczne nieporozumienia wokół nauki dadzą się naprawić, gdy tylko zrozumiemy, w jakim sto­pniu pozostaje ona „nienaturalna". W pierwszym rozdziale pragnę do­wieść, że nauka wymaga specjalnego sposobu myślenia i jest niena­


turalna z dwóch głównych powodów. Po pierwsze, świat nasz nie zo­stał zbudowany na zasadzie zdroworozsądkowej. Oznacza to, że „natu­ralne" myślenie - zwykły, codzienny zdrowy rozsądek - nigdy nie pozwoli zrozumieć charakteru nauki. Jej pojęcia są, z małymi wyjątka­mi, anty intuicyjne: nie mogą zostać sformułowane wskutek prostego badania zjawiska i pozostają często poza codziennym doświadczeniem. Po drugie, uprawianie nauki wymaga świadomości pułapek, które stwarza „naturalne" myślenie. Zdrowy rozsądek popełnia błędy, gdy stosuje się go w celu rozwiązania zagadnień wymagających rygoru i ilościowego myślenia, toteż teorie laików są wysoce niepewne.

Przy założeniu nienaturalnego charakteru nauki nieodzowne staje się rozróżnienie między nauką a techniką, szczególnie od czasu gdy te po­jęcia zaczęto niesłusznie utożsamiać. Dowód na istnienie tej różnicy, omówiony w rozdziale drugim, pochodzi w dużej mierze z historii. Te­chnika jest o wiele starsza od nauki, a większość jej dokonań - od pry­mitywnego rolnictwa aż do budowy wielkich kościołów i wynalazku maszyny parowej - pod żadnym względem od nauki nie zależy. Nawet techniczne myślenie bardzo różni się od naukowego.

Kiedy tylko rozpoznamy różnicę pomiędzy nauką a techniką, szcze­gólnego znaczenia nabierze greckie pochodzenie nauki, co jest przed­miotem rozdziału trzeciego. Objawiwszy się tylko raz, jej specyficzna natura przyjęła odpowiedzialność za całą ludzką wiedzę. Jeśli nawet większa część nauki Arystotelesa, o ile nie cała, jest błędna - wszak można go uważać za naukowca zdrowego rozsądku - to trzeba przy­znać, że stworzył on jednak podstawy wyjaśniającego świat systemu, który opiera się na aksjomatach i logicznej dedukcji. System ten został znakomicie wykorzystany przez Euklidesa i Archimedesa. Natomiast Chińczycy, których często wyobrażano sobie jako uczonych, byli do­świadczonymi inżynierami, ale do nauki wnieśli niewielki wkład. Ich koncepcje filozoficzne w istocie cechował mistycyzm, podczas gdy na rozwój nauki na Zachodzie wpłynął racjonalizm i koncepcja praw rzą­dzących naturą.

Ponieważ nauka jest zjawiskiem jedynym w swoim rodzaju, można oczekiwać, że tworzenie jej posiada specyficzne cechy zupełnie różne


od atrybutów sztuki, jak to zobaczymy w rozdziale czwartym. Nauko­wy geniusz charakteryzowany jest często przez „psychiczną odwagę", która wymaga od naukowców, by włączali do swoich koncepcji założe­nia, na które mają bardzo mało dowodów. Naukowa kreatywność prze­staje być wtedy zrozumiała i można zwątpić zarówno w sugestię, że wymaga ona jedynie rozwiązania jakiegoś problemu, co potrafi zrobić komputer, jak i w teorię, że zależy w znacznym stopniu od przypadku, który opisuje się zazwyczaj w dziale „odkrycia nie zamierzone".

Ze względu na to, iż pewnych odkryć można dokonać tylko raz, ba­dania naukowe rodzą ogromne współzawodnictwo, nawet jeśli na dłuż­szą metę naukowcy pozostają anonimowi lub ich nazwiska upamięt­niane są tylko w kontekście historycznym. Społeczny charakter nauki, który rozważam w rozdziale piątym, wymaga współpracy. Naukowa wspólnota musi jednomyślnie przyjąć nowe idee, ponieważ jednak nie­chętnie rezygnuje ona z wyznawanych w danej chwili poglądów, na­ukowcy byliby niemądrzy, gdyby odrzucili swe hipotezy na pierwszy sygnał, że są one fałszywe. Uczeni często osądzają teorię według jej objaśniającej wartości, prostoty i efektywności.

Można by sądzić, że objaśnić naturę nauki i przyczyny jej sukcesów mogą albo filozofowie, albo socjologowie. Niestety, nie tylko sprawiają oni zawód pod tym względem, ale też - wbrew oczekiwaniom - dostar­czają wątpliwości, czy nauka rzeczywiście daje wyobrażenie, dokąd zmierza świat, jak to zobaczymy w rozdziale szóstym. Na szczęście dla nauki filozoficzne twierdzenia na jej temat nie są żadną rewelacją i można je pominąć. Istnieją różne „style" uprawiania nauki, a łączy je potrzeba badania wartości czyichś pomysłów w stosunku do realnego świata.

Trzeba przyznać, że pewność, z którą ktoś odróżnia naukę od niena-uki, niełatwo uzasadnić. Można jedynie przyjąć, co omówiono w roz­dziale siódmym, że pewne obszary badań naukowych są zbyt młode lub proste. Wyobraźmy sobie, jak toczono w XVII i XVIII stuleciu de­batę na temat rozwoju embriona: czy wszystkie organy ma od początku ukształtowane, czy też formują się one stopniowo. Zakończenie sporu nie było możliwe, dopóki nie dokonał się konieczny postęp w biologii;


podobnie rozważania zmierzające do udowodnienia naukowego chara­kteru psychoanalizy mogą okazać się prekursorskie przy obecnym sta­nie wiedzy na temat mózgu, zwłaszcza że mechanizmy psychiczne, o których istnieniu psychoanaliza zapewnia, mało różnią się od zja­wisk, które próbuje wyjaśnić, podobnie jak to miało miejsce we wczesnym stadium embriologii. Łatwo zajmować się zjawiskami para­normalnymi, ponieważ nie mamy dowodów na ich istnienie. Szczegól­ny problem stwarza tu religia: chociaż jest niezgodna z nauką, wielu naukowców to ludzie głęboko wierzący. Wyjaśnienia tego paradoksu trzeba szukać w różnicy między naturalnym a nienaturalnym sposobem myślenia.

Tu oto tkwi istotny powód postrzegania nauki jako wiedzy niebez­piecznej. Czyż nie odpowiada ona za broń nuklearną i za współczesny niepokój wokół inżynierii genetycznej? Rozdział ósmy na przykładach historii dziejów bomby atomowej i eugeniki rozważa społeczne obo­wiązki nauki i dowodzi, że tak zwane nowe kwestie etyczne polegają po prostu na błędnym rozumieniu jej charakteru.

Chociaż nauka daje największą nadzieję na rozwiązanie wielu prob­lemów, takich jak zanieczyszczenie środowiska czy choroby dziedzicz­ne, ma jednak pewne ograniczenia. Stały się one przedmiotem rozwa­żań w rozdziale dziewiątym, który porusza również kwestię tego, iż na­leży wierniej przedstawiać publicznie charakter nauki.

Dla niektórych ludzi nauka jest zbyt niewygodna, by mogli żyć w kręgu jej oddziaływania. Nie oferuje żadnej nadziei na życie po ży­ciu, nie toleruje zabiegów magicznych i nie radzi nam, jak postępować. Nie widzę jednak powodu, by zgodzić się z D.H. Lawrence'em, że stwarza ona „świat suchy i sterylny" poprzez stałe wyjaśnianie taje­mnic. Cytując Einsteina- „ze wszystkich tajemnic największą jest (częściowa) zrozumiałość świata". A sama nauka może być bardzo piękna.


Rozdział

Nienaturalne myślenie

'zęsto uważa się, że nauka i zdrowy rozsądek są ściśle ze sobą związane. Thomas Henry Huxley, znakomity kolega Darwina, mawiał, że nauka to nic innego jak wyszkolony zdrowy rozsądek. „Nauka jest zakorzeniona w całym mechanizmie zdroworozsądkowego myślenia" - głosił optymistycznie filozof i matematyk Alfred North Whitehead. Choć poglądy te brzmią rozsądnie, są, niestety, błędne. W rzeczywi­stości zarówno idee, które nauka wytwarza, jak i sposób uprawiania na­uki pozostają całkowicie antyintuicyjne i antyzdroworozsądkowe. Chcę przez to powiedzieć, że pojęć naukowych nie można zrozumieć za pomocą prostego badania zjawiska i że często funkcjonują one poza codziennym doświadczeniem. Nauka nie dostosowuje się do naszych naturalnych oczekiwań.

Zdrowy rozsądek odzwierciedla ogromną liczbę informacji człowie­ka o świecie i dostarcza mnóstwa praktycznych reguł - wiele z nich całkiem logicznych - do rozwiązywania codziennych kłopotów. Jest tak trwale wpisany w nasze życie, że rzadko o nim myślimy. Rozważ­my krótko to zagadnienie.

Porównując zdrowy rozsądek z nauką, musimy oczywiście określić, co pod pojęciem nauki rozumiemy. Sformułowanie ścisłej definicji nie jest wcale łatwe. Na tym etapie rozważań najlepiej odwołać się do przy­kładu.

Zasadnicze cechy nauki najłatwiej przedstawić na przykładzie fizy­ki. Próbuje ona wyjaśnić nam zjawiska natury - świata, w którym żyje­my. Tłumaczy ogromną różnorodność zjawisk - ruch wszystkich obiektów, naturę światła i dźwięku, ciepła i elektryczności, elementar­ną strukturę rzeczy - za pomocą możliwie najmniejszej ilości zasad.


Konstruuje surowe teorie, które muszą zarówno przejść testy zmierza­jące do ich potwierdzenia, jak i odeprzeć próby zanegowania. Teoriom stawia się także konieczny wymóg, by były zdolne do modyfikacji lub nawet odrzucenia, jeśli wskażą na to dowody. W procesie tym wszy­stkie zjawiska muszą być postrzegane przez niezależnych obserwato­rów, ponieważ wiedza naukowa jest wiedzą społeczną.

Nauka zawsze odnosi się do świata zewnętrznego, a jej sukcesy zale­żą od zgodności teorii z rzeczywistością. Dobra teoria powinna nie tyl­ko wyjaśniać obserwacje i sugerować nowe, lecz także spełniać kryteria względnej prostoty i elegancji, a dobra teoria, co sami naukowcy stale podkreślają, wzmaga zainteresowanie nowymi pytaniami.

Einstein definiował przedmiot nauki jako „koordynowanie ekspery­mentów i ujmowanie ich w logiczny system". W tym dążeniu funda­mentalną rolę pełni matematyka, która wyraża naukowe idee ilościowo:

według dziewiętnastowiecznego fizyka, lorda Kelvina, utrzymywać, że coś naprawdę się wie, można tylko wtedy, gdy potrafi się to zmierzyć i wyrazić w liczbach. Chociaż jest to pogląd skrajny i z pewnością nie­właściwy, u podstaw naukowych dążeń leżą próby wyrażenia idei z matematyczną ścisłością. Zasady dynamiki Newtona zapewniły tej postawie wspaniałe zwycięstwo: za pomocą kilku podstawowych praw i matematyki można wyjaśnić całokształt zjawisk ruchu - od krążenia planet po ruchy kuł bilardowych czy tenisowych piłeczek.

Fizyka ruchu dostarcza przekonujących dowodów na antyintuicyjną i nieoczekiwaną naturę nauki. Większość ludzi nie obeznanych z fizyką ma niejasne pojęcie o ruchu i na podstawie tych nieprecyzyjnych prze­czuć zgaduje, w jaki sposób przedmiot może się poruszać. Kiedy stu­dentom przedstawia się problemy wymagające określenia, gdzie upadnie jakiś przedmiot zrzucony z samolotu - na przykład bomba -często udzielają niewłaściwej odpowiedzi. Odpowiedź poprawną - że bomba uderzy w punkt leżący mniej więcej poniżej miejsca, nad któ­rym samolot przelatywał w chwili zrzucenia pocisku - często się od­rzuca. Nie bierzemy pod uwagę, iż od momentu zrzucenia bomba nadal się porusza do przodu niezależnie od ruchu w dół. Jeszcze dobitniej przedstawia to zagadnienie inny przykład. Wyobraźmy sobie, że stoimy


w centmm rozległego, płaskiego pola. Jeśli jedną kulę wypuścimy z rę­ki, a drugą - dokładnie w tym samym czasie - poziomo wystrzelimy z pistoletu, to która z nich uderzy o ziemię pierwsza? Otóż zrobią to jednocześnie, ponieważ prędkość spadania kuli jest niezależna od jej ruchu poziomego. To, że wystrzelona kula leci poziomo, nie ma wpły­wu na to, jak szybko spada pod wpływem grawitacji.

Inną zadziwiającą właściwością ruchu jest to, iż większość przed­miotów porusza się ze stałą prędkością i nie pozostaje -jak wielu z nas myśli - w stanie spoczynku. Ciało w ruchu kontynuuje ten ruch tak dłu­go, dopóki nie napotka siły, która je zatrzyma. Tę rewolucyjną myśl sformułował na początku XVII wieku Galileusz, przeciwstawiając się zdroworozsądkowemu poglądowi Arystotelesa, wygłoszonemu w VI wieku przed Chrystusem, że ruch przedmiotu wymaga nieustannego działania jakiejś siły. Galileusz opisał jako przykład dokładnie płaską równinę i dokładnie okrągłą kulę. Jeśli równina ta jest nieznacznie po­chylona, kula będzie toczyła się wciąż w dół. Ale tocząc się w górę po zboczu o łagodnym nachyleniu, będzie prędkość wytracać. Wynika stąd, że ruch po poziomej równinie jest stały, „ponieważ jeśli prędkość poruszania się będzie jednakowa, nie może zmaleć lub osłabnąć, a w żadnym wypadku zaniknąć". A więc na płaskim zboczu, bez żadne­go tarcia, początkowy impuls utrzymuje kulę w nieprzerwanym ruchu, nawet jeśli nie działa na nią żadna siła. Tym samym naturalny stan ja­kiegoś fizycznego przedmiotu to ruch ze stałą prędkością po linii pro­stej. Zasada ta jest znana jako pierwsze prawo dynamiki Newtona. To, że prawdziwa kula się zatrzyma, zależy od przeciwstawnej siły, wytwo­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin