uratuj mnie I-III.doc

(382 KB) Pobierz
NOTA PIERWSZEGO WYDAWCY

 

NOTA PIERWSZEGO WYDAWCY

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szanowni Czytelnicy!

Z Rachel Reiland zetknęłam się siedem lat temu w mojej Welco­me to Oz Internet Listserv — grupie wsparcia dla osób, które miały partnerów z pogranicznym zaburzeniem osobowości*.

Członkowie mojej grupy żyli w oku cyklonu i byli jednocześnie niepewni, przerażeni i pozbawieni nadziei. Wtedy pojawiła się Rachel.

Udało jej się pokonać chorobę, co było nie lada osiągnięciem, i teraz mogła wyjaśnić członkom grupy, co prawdopodobnie kryje się za nielogicznym postępowaniem ich partnerów. Opowiedziała o własnych, strasznych doświadczeniach, pomagając im dostrzec prawdziwe motywy manipulacji, którymi posługują się chorzy.

A ponieważ sama wyzdrowiała, mogła dać nadzieję.

Kiedy Rachel pokazała mi pierwszą wersję książki, zdumiała mnie jej odwaga, której musiała potrzebować, by wyrwać się z celi własnego umysłu. A jako pisarkę zachwycił mnie również jej pełen wewnętrznej mocy styl. Najpierw udało jej się przetrwać, a potem opisała to wiernie, tak by nikt nie mógł tego zapomnieć.

* Pograniczne zaburzenie osobowości — BPD, borderhne personalii

disorder. [Przypisy pochodzą od tłumacza].

Chociaż zajmowałam się wówczas własnymi publikacjami, uzna­łam, że muszę zrobić wszystko, by tę książkę poznali zarówno leka­rze, jak i inne osoby zainteresowane pogranicznym zaburzeniem

NOTA PIERWSZEGO WYDAWCY

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szanowni Czytelnicy!

Z Rachel Reiland zetknęłam się siedem lat temu w mojej Welco­me to Oz Internet Listserv — grupie wsparcia dla osób, które miały partnerów z pogranicznym zaburzeniem osobowości[1].

Członkowie mojej grupy żyli w oku cyklonu i byli jednocześnie niepewni, przerażeni i pozbawieni nadziei. Wtedy pojawiła się Rachel.

Udało jej się pokonać chorobę, co było nie lada osiągnięciem, i teraz mogła wyjaśnić członkom grupy, co prawdopodobnie kryje się za nielogicznym postępowaniem ich partnerów. Opowiedziała o własnych, strasznych doświadczeniach, pomagając im dostrzec prawdziwe motywy manipulacji, którymi posługują się chorzy.

A ponieważ sama wyzdrowiała, mogła dać nadzieję.

Kiedy Rachel pokazała mi pierwszą wersję książki, zdumiała mnie jej odwaga, której musiała potrzebować, by wyrwać się z celi własnego umysłu. A jako pisarkę zachwycił mnie również jej pełen wewnętrznej mocy styl. Najpierw udało jej się przetrwać, a potem opisała to wiernie, tak by nikt nie mógł tego zapomnieć.

Chociaż zajmowałam się wówczas własnymi publikacjami, uzna­łam, że muszę zrobić wszystko, by tę książkę poznali zarówno leka­rze, jak i inne osoby zainteresowane pogranicznym zaburzeniem

 


osobowości (BPD). Wiedziałam, że dzięki niej czytelnicy lepiej zrozumieją, czym ono jest, osoby chore zyskają nadzieję, a wszy­scy przekonają się, że wbrew powszechnym sądom pograniczne zaburzenie osobowości jest uleczalne.

Z pomocą innych, którzy także przejęli się historią Rachel, wy­dalam tę książkę we własnym, małym wydawnictwie Eggshells Press. Następnie Hazelden Publishing and Educational Services wykupiło prawa do Uratuj mnie, by udostępnić tę książkę szerszej publiczności.

Bez względu na to, czy ktoś bezpośrednio zetknął się z BPD, opowieść Rachel może być fascynująca i oczyszczająca. Pokazuje ona, jak bardzo można się zmienić, jeśli tylko zdecydujemy się sta­wić czoło własnym demonom, niezależnie od tego, czy musimy walczyć z BPD, anoreksją czy jakąś inną chorobą psychiczną. Cho­dzi o to, że pomoc bliskich i silna wola, by podjąć terapię i wyzdro­wieć, mogą zdziałać cuda.

Ta książka jest w pewnym sensie opowieścią o miłości — Ra­chel musiała nauczyć się dojrzale kochać dzieci, męża, swego psy­chiatrę, a ostatecznie również siebie. Mam nadzieję, że książka będzie też miała wpływ na Państwa emocje i zrozumienie BPD, a także udowodni, że pokonanie tej strasznej choroby jest jednak możliwe.

Liczę, że uznają ją Państwo za ważną lekturę, która potrafi zmienić życie jednostki. I że lepiej zrozumieją Państwo, jaką rado­ścią i darem jest życie bez tego rodzaju zaburzeń.

 

Randi Kreger

 

współautorka Stop Walking on Eggshells i The Stop Walking on Eggshells Workbook, właścicielka www.bpdcentral.com i grup wsparcia dla członków rodzin osób z BPD Welcome to Oz family of thirty-five Listserv


Historia odważnej walki Rachel Reiland z pogranicznym za­burzeniem osobowości (BPD) jest zarówno wstrząsająca, jak i po­cieszająca; niepokojąca, ale i podtrzymująca na duchu; typowa, ale również zupełnie wyjątkowa. Te paradoksy wynikają z istoty samej choroby. Pacjenci z BPD są bowiem pełni przeciwieństw, a ich leczenie polega na balansowaniu między ekstremami, tak by osiągnąć zgodę z samym sobą i wewnętrzną stabilność.

Książka Uratuj mnie opowiada o walce z chorobą. Zwycięstwo Reiland jest wynikiem współpracy z wybitnym psychiatrą, którego była w stanie bezwarunkowo zaakceptować. Dzięki niemu zdołała pogodzić olbrzymi dziecięcy strach przed opuszczeniem z do­rosłymi próbami obrony przed nim, polegającymi na autodestruk-cji, atakowaniu najbliższych i nihilizmie. Z resztek swego pełnego strachu i bezradności dzieciństwa (które sama nazwała Płaksa) i tego swojego wcielenia, które określiła mianem Twardziela, udało jej się stworzyć nową, dorosłą osobowość.

Niektóre aspekty tej historii są typowe: wczesne konflikty w ro­dzinie, znęcanie się, poczucie zagrożenia, które przyczyniło się do destrukcyjnych zachowań, takich jak ataki wściekłości, seks z wieloma partnerami i anoreksja. Właśnie te ekstremalne zacho­wania są prawdziwym dramatem osób z BPD. Ale Reiland nie kon­centruje się tylko na tych najbardziej spektakularnych sympto­mach. Opisuje również małe rany, które potrafią boleć równie mocno.

5


Pod wieloma względami jej wyzdrowienie nie jest typowe, gdyż osiągnęła je dzięki intensywnej, czteroletniej, tradycyjnej terapii psychoanalitycznej, przerywanej pobytami w szpitalu, trwającymi nawet do kilku tygodni. Niestety, taki model leczenia nie jest obecnie dostępny dla wszystkich chorych. Większość od­działów psychiatrycznych nie może przyjąć pacjentów na dłużej niż parę dni, a ubezpieczenie zwykle nie pokrywa wysokich kosz­tów leczenia.

Na szczęście Reiland była w stanie — dzięki pomocy bliskich — sfinansować swoją terapię. Poza tym cały czas otoczona była miłością męża i dzieci oraz mogła liczyć na ich wsparcie. W do­datku potrafiła zaufać swemu doświadczonemu i doskonale wy­kształconemu terapeucie. Chociaż wielu chorych jest w gorszej sy­tuacji, to jednak podobna determinacja i odwaga również powinna doprowadzić ich do zwycięstwa.

BPD stanowi prawdziwą zmorę psychiatrii. Wielu lekarzy uni­ka pacjentów z tą chorobą, gdyż panuje przekonanie, że są oni bar­dzo męczący i nieuleczalni. Wolą kogoś z najbardziej psycho­tyczną schizofrenią niż z BPD, gdyż w pierwszym przypadku mogą mieć przynajmniej poczucie, że panują nad leczeniem. De­mona schizofrenii można łatwo zmusić do uległości za pomocą hospitalizacji i odpowiednich lekarstw. A symptomy pograniczne­go zaburzenia osobowości zmieniają się bardzo gwałtownie i trud­no nad nimi zapanować, a w dodatku trzeba miesięcy, by dostrzec jakąś poprawę. Słabsi psychicznie terapeuci mogą sobie z tym po prostu nie poradzić.

Do niedawna BPD oznaczało brak nadziei zarówno dla pacjenta, jak i lekarza. Brakowało określonych metod leczenia, liczba samo­bójstw sięgała dziesięciu procent, a rokowania były bardzo złe. Jed­nak dzięki postępom ostatnich lat sytuacja znacznie się poprawiła.

Okazało się, że udoskonalone metody leczenia, takie jak dialek­tyczna terapia behawioralna i odpowiednio dobrane techniki psy­choanalityczne, przynoszą dobre rezultaty. Dopiero poznajemy wyniki długoterminowych badań, które wskazują, że osoby z BPD nie tylko mogą przetrwać, ale też pokonać chorobę. Najnowsze


badania potwierdzają, że można rozwiązać wiele problemów osób

z pogranicznym zaburzeniem osobowości,

Chociaż leczenie powoduje oczywiście wzrost liczby wyzdro­wień, to wiele osób potrafi osiągnąć remisję nawet bez terapii. W okresie od sześciu do piętnastu lat trzy czwarte pacjentów z BPD poradziło sobio z częścią swoich problemów i nie moina )ui ich /diagnozować jako osób z pogranicznym zaburzeniem osobo­wości. Według terminologii medycznej należałoby więc uznać, źo są już zdrowi. Bardzo niewiele przewlekłych chorób (np. cu­krzyca, rozedma płuc, nadciśnienie i schizofrenia) może osiągnąć ten poziom wyleczeń.

Książka Rachel Reiland Uratuj mnie pokazuje, że można poko­nać nawet dotkliwą chorobę psychiczną. Podobnie jak autorka musimy zrozumieć, że mimo rozczarowań, mogących nas spoty­kać ze strony tych, na których liczymy (rodziny, przyjaciół, szpita­li, firm ubezpieczeniowych), przetrwanie zależy głównie od odwa­gi i wytrwałości chorego w badaniu własnej psychiki. Dopiero wówczas można skorzystać z oferowanej pomocy. Należy bowiem pamiętać, że — jak powiedział doktor Padgett — „Miłość jest znacznie potężniejsza niż nienawiść".

 

 

dr med, Jerold J. Kreisman

 

 

współautor / Hate You, Don't Leave Me: Understanding the Borderline Personality

1 Sometimes I Act Crazy. Living with Borderline Personality Disorder

8


PODZIĘKOWANIA

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Moje wyzdrowienie było możliwe nie tylko dzięki wysiłkowi własnemu, ale przede wszystkim dzięki pomocy różnych wspa­niałych osób, których nie sposób tu wymienić i z których część zapewne nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo mi

pomogła.

Chciałam jednak podziękować zwłaszcza doktorowi Padgetto-wi i księdzu Rickowi, którzy wskazali mi drogę do zdrowia, a także Randi Kreger, dzięki której ta historia ukazała się w druku, oraz moim kochającym dzieciom i mężowi, który nie poddał się nawet w najgorszych momentach. To jego miłość, wierność i pogoda du­cha sprawiły, że nasze małżeństwo jest tak wspaniałe.

 


PROLOG

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jak moja matka mogła mi to zrobić? Mówiła, że przedszkole bę­dzie fajne. Kłamała. Chodziło jej tylko o to, żeby się mnie pozbyć

— jak zawsze.

Pani Schwarzheuser klęczała koło Cindy, nie szczędząc pochwał jej pięknym, żółto-zielonym drzewom. Jej matka będzie z niej z pew­nością bardzo dumna. Moje farby — pomarańczowa, fioletowa i brązowa — zlały się w jedną plamę i przypominały zgniłą maź.

Złotowłosa Cindy była ulubienicą pani Schwarzheuser. Nienawi­dziłam jej — tych pięknych loczków, związanych kolorową wstąż­ką, zadartego noska i niebieskiej, bawełnianej sukienki z koron­kową falbanką przy kołnierzyku. Wstążki, falbanki, sukienki — aż się robiło niedobrze. Pani Schwarzheuser z kolei nienawidziła mnie, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Odpłacałam jej tym samym.

Wprost umierałam z zazdrości, kiedy pani Schwarzheuser chwaliła Cindy. Nagle wpadłam we wściekłość. Chwyciłam naczynie z brą­zową farbą i wylałam połowę na swój rysunek. Wpatrując się w Cin­dy, pochyliłam się w jej stronę i wylałam pozostałą część na jej kart­kę. Poczułam ulgę. Teraz jej obrazek wyglądał tak samo okropnie.

— Rachel! — wrzasnęła pani Schwarzheuser. — Zupełnie zniszczyłaś śliczne drzewa Cindy! Powinnaś się wstydzić. Jesteś wstrętna. Wszystko jest w farbie. Popatrz na swoje spodnie.

Całe dżinsy miałam w brązowej farbie. Wyglądały okropnie* Tak jak ja sama. Pani Schwarzheuser zaczęła gwałtownie ścierać farbę, żeby nie spłynęła na podłogę. Wszyscy patrzyli,


Moje ciało zaczęło ogarniać odrętwienie. Nogi, ramiona i głowa nic nie ważyły, tylko jakby unosiły się w powietrzu. Tak samo czułam się, kiedy tata zdejmował pasek do bicia. Przeczucie tego najgorszego, co miało nastąpić — tego, co sama na siebie sprowa­dziłam z powodu swojej odmienności.

   Nigdy w życiu nie spotkałam tak okropnego dziecka! Jesteś najgorszą dziewczynką, z jaką kiedykolwiek miałam do czy­nienia. Natychmiast do kąta!

Wstyd, Rachel... Ten język doskonale rozumiałam. I wiedzia­łam, że na niego zasługuję. Nie byłam taka jak inne dziewczynki. Nie znosiłam lalek i różowych „dziewczęcych" zabawek. Ale naj­bardziej nie znosiłam bycia dziewczynką. Zupełnie mi to nie wychodziło. Gdybym była chłopcem, wszystko wyglądałoby zu­pełnie inaczej. Jednak tak się stało, że Bóg przez pomyłkę zrobił mnie dziewczynką. Zastanawiałam się, czy pójdę do piekła za to, że pomyślałam, iż Bóg mógł popełnić błąd.

Pani Schwarzheuser miała rację. Byłam okropna.

 

Ukrywane rozbawienie moich dwunastoletnich koleżanek z klasy bardzo mi odpowiadało, kiedy nonszalancko opuszczałam pracownię siostry Mary. Bunt zniknął, gdy tylko zamknęły się drzwi. Chociaż nigdy bym się do tego nie przyznała, bałam się samotności i pustki korytarza. Bez pełnych podziwu spojrzeń koleżanek byłam zupełnie sama i modliłam się żarliwie, by nie zobaczyła mnie tam dyrektorka. Próżne modlitwy do Boga, który kochał wszystkich poza mną.

Wysoka i szczupła siostra Luisa wychynęła z gabinetu. Przeszła parę kroków, a następnie odwróciła się w moją stronę i przeszyła mnie przenikliwym spojrzeniem. W tej chwili chciałam zniknąć.

   Widzę, że znowu wyrzucono cię z klasy, Rachel — stwier­dziła z dezaprobatą. — Za co tym razem? Za dowcipny komen­tarz czy zwykły brak szacunku?

Pytania siostry Luisy nie wymagały odpowiedzi — same nimi były. Wskazała mi gestem swój surowo urządzony gabinet, miej­sce jeszcze straszniejsze niż opustoszały korytarz. On też wydawał się pusty i zimny mimo plansz i religijnych wierszy przyczepio­nych do zrobionej z pustaków ściany. Nad zniszczonym, metalo­wym biurkiem wisiał wielki, drewniany krzyż, z którego patrzył na mnie z obrzydzeniem Jezus.

              Posłuchaj, Rachel — zaczęła — nie zamierzam tolerować w mojej szkole takiego zachowania. Wygląda na to, że uwagi, które wysyłam twoim rodzic...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin