103. Bailey Elizabeth - W kręgu pozorów (Tajemnice Opactwa Steepwood 10).pdf

(845 KB) Pobierz
Microsoft Word - Elizabeth Bailey
ELIZABETH BAILEY
W KR Ħ GU POZORÓW
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Lipiec 1812 roku
Było tak, jak si ħ spodziewał. Fakt ten nie oznaczał jednak, Ň e kapitan Henry Colton
przyj Ģ ł wie Ļ ci ze spokojem. To prawda, nie miał wielkiej nadziei, Ň e sytuacja Annabel b ħ dzie
przedstawiała si ħ inaczej. Ale co innego si ħ domy Ļ la ę , a co innego usłysze ę , jak mówi si ħ o
niej per pani Lett!
Gwałtownie wykonał w tył zwrot w pustym pokoju. Ziej Ģ ce pustk Ģ , ogołocone z mebli
pomieszczenie zazwyczaj wydawało si ħ ogromne, jednak dziwnie si ħ skurczyło za spraw Ģ
obecno Ļ ci słusznego wzrostu kapitana Hala Coltona.
Nawet w cywilnym ubraniu robił wra Ň enie. Zielony, doskonale skrojony surdut
podkre Ļ lał szerokie ramiona, a pod bryczesami z ko Ņ lej skóry wyra Ņ nie odznaczały si ħ
muskularne uda. Halsztuk miał zawi Ģ zany w prosty w ħ zeł, długie buty staranie
wyglansowane. Z racji władczej miny wygl Ģ dał powa Ň niej ni Ň wi ħ kszo Ļę
dwudziestosze Ļ ciolatków, a jego sposób bycia nie pozostawiał w Ģ tpliwo Ļ ci co do zawodu.
Miał złocistorude włosy, które wybornie oddawały, tak przynajmniej utrzymywał jego
starszy brat Edward, temperament ich wła Ļ ciciela.
Zatrzymał si ħ przed swoim informatorem.
- Jeste Ļ tego pewny, Weem? Ona naprawd ħ jest m ħŇ atk Ģ ? Kr ħ py ordynans, na którego
przedsi ħ biorczo Ļ ci i sprycie Hal tak cz ħ sto polegał w przeszło Ļ ci, energicznie kiwn Ģ ł głow Ģ .
W jego bystrych oczach błyszczały figlarne ogniki.
- O co chodzi? Mów mi tu zaraz, półgłówku, bo przerobi ħ twoje flaki na podwi Ģ zki!
Weem u Ļ miechn Ģ ł si ħ szeroko i stał tak, w ci ħŇ kim wełnianym płaszczu, słu ŇĢ cym mu
ostatnimi czasy jako przebranie, do kompletu z mi ħ kkim kapeluszem, który teraz Ļ ciskał w
r ħ ku. - Półgłówek, czy dobrze słysz ħ ? O mnie, wywiadowcy pierwszej klasy!
Hal Colton ruszył gro Ņ nie przez pokój i ordynans podniósł dło ı do góry na znak
poddania.
- Nie ma potrzeby si ħ gor Ģ czkowa ę , kapitanie. Chc ħ wszystko powiedzie ę , przecie Ň
pan o tym wie.
- To si ħ streszczaj! Nie mam nastroju, na twoje Ň arciki. Od okna dobiegł głos
Edwarda.
- Cierpliwo Ļ ci, Hal. Ostatecznie czekałe Ļ prawie cztery lata. Par ħ minut nie powinno
zrobi ę ci wielkiej ró Ň nicy.
Hal miał w tej sprawie odmienne zdanie. Przecie Ň to, Ň e minione lata nie przyniosły
Ň adnych wie Ļ ci o Annabel Howes, nie było jego Ň yczeniem. Od tamtej strasznej nocy, kiedy
to w nast ħ pstwie ich ostatniej za Ň artej kłótni stracił wszelkie prawa do miana d Ň entelmena,
nie szcz ħ dził wysiłków, aby wszystko naprawi ę . Pomimo otrzymania rozkazu wyjazdu do
Hiszpanii, dok Ģ d nast ħ pnego ranka ruszył wraz ze swoim pułkiem.
Ka Ň da próba nawi Ģ zania kontaktu ko ı czyła si ħ niepowodzeniem. Jego listy wracały
nieodpiecz ħ towane. Dwukrotnie strawił z trudem zdobyty urlop na bezowocnych
poszukiwaniach. Dwa razy dostał odpraw ħ od starego Beniamina Howesa - po raz pierwszy w
Londynie, a pó Ņ niej w rodzinnej posiadło Ļ ci. Nie mo Ň na powiedzie ę , Ň e go to zaskoczyło.
Howes był mu przeciwny niemal od pocz Ģ tku i to on nakłonił Annabel do zerwania zar ħ czyn.
Niedawno szcz ħĻ liwym trafem Hal został wła Ļ cicielem ziemskim, a to za spraw Ģ
nieruchomo Ļ ci pozostawionej mu w spadku przez ojca chrzestnego. Maj Ģ tek, acz niewielki,
przynosił na tyle przyzwoity dochód, Ň e kapitan Colton zdecydował si ħ wyst Ģ pi ę z armii.
Wła Ļ nie objechał posiadło Ļę wszerz i wzdłu Ň w towarzystwie brata, staromodnym faetonem,
który na czas swej długiej nieobecno Ļ ci pozostawił w rodzinnym domu. Zapewnił, Ň e faeton
jest w całkiem dobrym stanie i nadaje si ħ do u Ň ytku. - Me zamierzam traci ę gotówki na nowy
pojazd jeszcze przez jaki Ļ czas.
Konie to inna kwestia. Z Półwyspu Iberyjskiego przywiózł wierzchowce - swojego i
Weema, jednak Ň e musiał jeszcze kupi ę par ħ powozowych do jazdy w zaprz ħ gu. Postanowił je
wypróbowa ę podczas tej wyprawy, zamiast odby ę j Ģ szykownym dwukołowym powozikiem
brata.
Weem przyjechał za swoim panem konno z posiadło Ļ ci Coltonów oddalonej od
maj Ģ tku Hala o blisko pi ħę dziesi Ģ t mil. Ordynans w pełni zdawał sobie spraw ħ z wagi
przywiezionych wie Ļ ci.
- No wi ħ c, Weem?
- Nie jest tak Ņ le, jak pan my Ļ li, kapitanie. Dama zd ĢŇ yła wprawdzie wyj Ļę za m ĢŇ , ale
wszystko wskazuje na to, Ň e owdowiała.
Hal, któremu w tym momencie spadł kamie ı z serca, potraktował Weema lekkim
szturcha ı cem.
- Łotrze! Powinienem sprawi ę ci solidne łanie!
- A wtedy Ň adn Ģ miar Ģ nie usłyszałby pan reszty nowin. Edward Colton podszedł do
Hala. Trudno byłoby znale Ņę dwóch m ħŇ czyzn bardziej ró Ň ni Ģ cych si ħ prezencj Ģ . Surdut
starszego z braci, w kolorze morwy, skrojono raczej z my Ļ l Ģ o wygodzie, a nie elegancji.
Długie buty były praktyczne, halsztuk starannie zawi Ģ zany, a wła Ļ ciciel tego wszystkiego
wygl Ģ dał na ziemianina w równym stopniu co kapitan na wojskowego.
- Co to za reszta, Weem? Jeste Ļ diablo tajemniczy! Kapitan zwrócił si ħ twarz Ģ do sługi
i promienie czerwcowego sło ı ca, wpadaj Ģ ce ukosem przez otwarte okno, rozbłysły na jego
l Ļ ni Ģ cych, k ħ dzierzawych włosach.
- To cały on, Ned. Przebiegły oszust i tyle. Ju Ň dawno temu powinien był trafi ę do
wi ħ zienia. Nie mam poj ħ cia, dlaczego go toleruj ħ . - Bo jestem skuteczny, ot co kapitanie.
Chce pan usłysze ę , co mam do powiedzenia, czy nie?
Zgrabnie uchylił si ħ przed karz Ģ c Ģ r ħ k Ģ i rechocz Ģ c, umkn Ģ ł poza jej zasi ħ g. Dał
jednak spokój Ň artom i niebawem opowiedział cał Ģ histori ħ .
Hal słuchał z rosn Ģ cym niepokojem o tym, Ň e Annabel wiedzie spokojne Ň ycie w
wiejskim za Ļ cianku w hrabstwie Northampton. Jak wynikało z opowie Ļ ci Weema, wioska,
Steep Ride, musiała by ę mała, a w najbli Ň szym s Ģ siedztwie domku zajmowanego przez
Annabel znajdowały si ħ najwy Ň ej dwa domy jakiej takiej wielko Ļ ci.
- Mieszka w małym domku? Kim, do diabła, był osobnik, za którego wyszła za m ĢŇ -
n ħ dzarzem?
- Domek jest do Ļę du Ň y, zwłaszcza je Ļ li si ħ go porówna z tymi, w których mieszkaj Ģ
tamtejsi wie Ļ niacy. Jednak Ň e miejscowi nazywaj Ģ go Chat Ģ na Skraju.
- Chata! - powtórzył Hal z niesmakiem. - I to gdzie Ļ , gdzie diabeł mówi dobranoc!
- Nic podobnego kapitanie - zapewnił ordynans. - W okolicy mieszka wiele osób z
towarzystwa. Po prostu Steep Ride to najmniejsza z wiosek w tamtym rejonie. Chocia Ň jest
tam te Ň naprawd ħ wielki dom nale ŇĢ cy do szlachcica, niejakiego Tenisona, jednego z
miejscowych ziemian. No i oczywi Ļ cie opactwo Steepwood, gdzie, jak wie Ļę gminna niesie,
zamordowano markiza.
- Zamordowano? - Hala ogarn Ģ ł nagły, aczkolwiek irracjonalny strach o Annabel.
- Zaledwie przed tygodniem czy dwoma. Nie Ň eby ktokolwiek po nim płakał. Mówi Ģ ,
Ň e zły był z niego człowiek i nigdy nie powinien był zosta ę markizem.
- Dobry Bo Ň e, czy on mówi o Sywellu? - wtr Ģ cił si ħ starszy z braci Coltonów.
- Co masz na my Ļ li, Ned?
- Jak Ģ miejscowo Ļę wymieniłe Ļ , Weem? Steep i co dalej? - Steep Ride, prosz ħ pana.
- Opactwo Steepwood było rezydencj Ģ Sywella. O Bo Ň e, Hal, to wyj Ģ tkowo gło Ļ ny
skandal. Całe miasto o nim mówiło. Nie chc ħ przez to powiedzie ę , Ň e kogokolwiek to
zaskoczyło. Tego osobnika od dawna otaczała zła sława.
Kapitan Colton zmarszczył brwi.
- Nigdy o nim nie słyszałem. Brat zbył te słowa machni ħ ciem r ħ ki.
- Przez ostatnie siedem lat przebywałe Ļ przewa Ň nie poza krajem. Mówi ħ ci, to, co
stało si ħ w Steepwood, to robota samego diabła. Najpierw uciekła Ň ona Sywella. Znikn ħ ła bez
Ļ ladu, tote Ň miejscowi rozpu Ļ cili plotk ħ , Ň e sam j Ģ zamordował i ukrył ciało. Potem okazało
si ħ , Ň e nie ma złotych suwerenów. A teraz nasz markiz został zamordowany we własnej
sypialni!
- I tam mieszka Annabel! Co ten typ sobie wyobra Ň ał, przywo ŇĢ c j Ģ do takiej dziury?
- Jaki typ?
- Człowiek, którego po Ļ lubiła. Lett czy jak tam si ħ zwał. - Kapitan przerwał, uderzony
nagł Ģ my Ļ l Ģ . - Zaraz, zaraz. Dlaczego to nazwisko wydaje mi si ħ znajome?
- Naprawd ħ ?
- Z czym Ļ mi si ħ kojarzy. - Zastanawiał si ħ przez chwil ħ . Czy słyszał je wcze Ļ niej?
Czy to mo Ň liwe, Ň e znał m ħŇ a Annabel? - Kim był ten Lett, Weem? Zdołałe Ļ si ħ czego Ļ o nim
dowiedzie ę ?
- Był najwyra Ņ niej tego samego fachu co pan, kapitanie.
- Chcesz powiedzie ę , Ň e słu Ň ył w armii?
- Tak. I nie on wybrał Steep Ride dla swojej pani. Edward Colton oparł si ħ o Ļ cian ħ z
resztkami wytłaczanej tapety, spłowiałej i obła ŇĢ cej.
- O czym on, u licha, mówi. Hal? Swoj Ģ drog Ģ , skoro ten Lett był wojskowym,
niewykluczone, Ň e gdzie Ļ go spotkałe Ļ .
Hal. wpatrzony w ordynansa, pokr ħ cił tylko głow Ģ , - Co chcesz powiedzie ę przez to,
Ň e nie on wybrał Steep Ride?
Weem wzruszył ramionami.
- Wszystko wskazuje na to, Ň e pani razem z dzieckiem zamieszkała tam po jego
Ļ mierci.
- Z dzieckiem?
Niespodziewanie kapitana Coltona ogarn ħ ły złe przeczucia. Wyci Ģ gn Ģ ł dło ı i chwycił
brata za rami ħ , ale niebieskoszare oczy wci ĢŇ miał utkwione w ordynansa.
Weem wygl Ģ dał na zadowolonego z siebie.
- No có Ň . Ciekaw byłem, jak pa ı przyjmie t ħ nowin ħ kapitanie. Pewnie si ħ panu nie
spodoba, kiedy powiem, Ň e dziecko ma rade, kr ħ cone włosy.
- Dobry Bo Ň e!
Hal nie zwrócił uwagi na okrzyk Neda.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin