00:01:37:Co się stało? 00:01:39:Co to za dziwny dwięk? 00:01:41:Jaki 'dziwny' dwięk, kochanie? 00:01:43:Nie wiem.|Co jakby.... 00:01:46:Nic na to nie poradzę, że|jestem taki namiętny. 00:01:48:Wcale nie miałam ciebie na myli. 00:01:52:- Dlaczego drżysz?|- Nie wiem. 00:01:54:Nagle wydało mi się, że czuję na|plecach czyje lodowate palce. 00:01:59:Wybacz, Doris.|Nie zdjšłem rękawiczek. 00:02:02:Nie miałam na myli twoich|lodowatych palców, Albercie. 00:02:05:Więc czyje? 00:02:07:Sama nie wiem. Mam wrażenie,|że kto nas obserwuje. 00:02:11:Życzę mu powodzenia. 00:02:12:Zalecam się do ciebie od roku, a nie|zobaczyłem jeszcze nic ciekawego. 00:02:16:Wybacz, ale jestem tylko|człowiekiem z krwi i koci. 00:02:21:Jeli wkrótce co się nie stanie, to... 00:02:24:Co się stanie. 00:02:27:Zabawne. Nie przypuszczałam,|że jeste taki... 00:02:32:- Z krwi i koci.|- Najwyższy czas, aby o tym pomylała. 00:02:38:- Albercie.|- Doris. 00:02:44:- Nie teraz.|- W tych krzakach kto jest. 00:02:48:Na miłoć boskš. Jeżeli nie przestaniesz,|do niczego nie dojdziemy. 00:02:51:W tych krzakach naprawdę kto jest.|Widziałam jak się poruszajš. 00:02:57:Dobra.|Jest tam kto? 00:02:59:- Widzisz? Nikogo nie ma.|- Chyba nie mylisz, że ten kto się odezwie? 00:03:04:- Czy mógłby pójć sprawdzić?|- Dobrze. 00:03:12:Kto tam? 00:03:14:Kto tam? 00:03:17:Co ma znaczyć ta zabawa w chowanego? 00:03:20:Wyno się, bo będziesz miał kłopoty. 00:03:21:Wyła, podglšdaczu.|Ostrzegam cię ostatni raz. 00:03:25:Wyno się. 00:03:42:Nikogo nie ma.|Ona próbuje mnie tylko zniechęcić. 00:03:48:A nie mówiłem?|Tam nikogo nie... 00:03:51:Doris? 00:03:59:Doris, nie wygłupiaj się. 00:04:01:Gdzie jeste? 00:04:04:Doris, odezwij się. 00:04:24:Jeli to już wszystko, panie Potter,|zadzwonię do przełożonego. 00:04:36:O co chodzi?|Co się stało? 00:04:39:Co to za dwięk? 00:04:41:To telefon. Czy ty się nigdy do|niego nie przyzwyczaisz? 00:04:45:Nie, nigdy.|To diabelski wynalazek. 00:04:48:Jak można rozmawiać po drucie,|w dodatku budzšc innych o tej porze? 00:04:53:Zupełnie, jakby kto wszedł do łazienki,|kiedy kšpiemy się w wannie. 00:04:57:To pogwałcenie cudzej prywatnoci. 00:04:59:Widok ciebie w wannie, zniechęciłby|każdego intruza. 00:05:01:Nie cierpię tego dłużej w moim domu. 00:05:03:Jeli telefon stšd nie zniknie,|ja odejdę. Obiecuję. 00:05:07:Obiecanki-cacanki.|Wiecznie te puste obietnice. 00:05:14:Tu mówi Slobotham, panie sierżancie.|Przepraszam, jeli przeszkadzam. 00:05:18:Nic nie szkodzi. 00:05:22:Uznałem, że powinien pan wiedzieć.|To znów się stało. 00:05:25:- Co znów się stało?|- Kolejne zaginięcie. 00:05:28:- Macie rysopis zaginionej?|- Oczywicie. 00:05:31:Panna Doris Mann, wiek 20 lat,|wzrost redni, kolor włosów przeciętny... 00:05:36:-...kolor oczu zwyczajny, ubrana...|- Zatem znalezienie jej nie będzie problemem. 00:05:41:- Gdzie to sie stało?|- W lesie Hocombe. 00:05:44:Znowu. To już 6-sta kobieta, która|zniknęła tam w ciagu roku. 00:05:51:Włanie, panie sierżancie.|Czy pana zdaniem te sprawy co łšczy ze sobš? 00:05:55:Bardzo możliwe. Ale nie|wycišgajmy pochopnych wniosków. 00:06:01:Oczywicie, panie sierżancie. 00:06:03:Kto zgłosił zaginięcie? 00:06:05:Ten człowiek jest tutaj.|Mówi, że nazywa się Albert Potter. 00:06:09:Wzrost redni, brunet, oczy kaprawe... 00:06:12:Darujcie sobie jego rysopis.|Niech pozostanie do mego przyjazdu. 00:06:19:- Przesuń się.|- Co powiedziałe? 00:06:22:Przesuń się na mojš połowę łóżka. 00:06:25:Ani mi się ni.|Nie będziesz mnš pomiatał. 00:06:29:Proszę cię, Emily.|Tylko ten jeden raz. 00:06:31:Mam ledwo parę minut. 00:06:35:Muszę przyznać, że nikt nie wyprasowałby|mi spodni lepiej od ciebie. 00:06:39:- Chyba nie zamierzasz wyjć?|- Nie, wkładam je aby wzišć kšpiel. 00:06:43:A dokšd to wybierasz się|o tej porze? 00:06:46:- Na poszukiwanie kolejnej kobiety.|- Nie kłam. 00:06:49:Już ja wiem, że idziesz na ten swój|odrażajšcy posterunek. 00:06:52:Zgadła. 00:06:54:Nie masz czasu dla mnie, więc|skšd wzišłby go dla innej kobiety. 00:06:57:- Nie bšd tego taka pewna.|- Policjant. 00:06:59:Nie potrafisz myle o niczym innym.|Ja już się nie liczę? 00:07:03:Od wielu lat nigdzie mnie|nie zaprosiłe. 00:07:06:Nie przesadZaj. Kilka miesięcy temu|spędzilimy razem uroczy dzień. 00:07:12:Ty to nazywasz uroczym dniem? 00:07:14:To był pogrzeb mojej mamy. 00:07:17:- Ja się bawiłem doskonale.|- Pewnie. 00:07:20:Powinnam była jej posłuchać. 00:07:23:Mówiła mi - nigdy nie wychod|za policjanta. 00:07:25:Im nie można ufać.|na nich nie można polegać. 00:07:28:Z takim czeka cię psie życie.|I miała rację. 00:07:31:- Powinnam była jej posłuchać.|- Ja też. 00:07:34:Gdzie jest mój drugi but? 00:07:39:Bardzo proszę, id sobie.|Na do widzenia też się pewnie nie doczekam? 00:07:43:Do widzenia. 00:07:47:Jak miesz zwalać na ziemię mojš mamę? 00:07:50:Zobacz, co przez ciebie zrobiłam. 00:07:58:- Przepraszam, panie sierżancie.|- Znów siedzicie w moim fotelu? 00:08:01:Ogrzewałem go dla pana. 00:08:05:- Czy to ten?|- Tak, pan Potter. 00:08:09:Zamieszkały w Hockmedrock, trudni się|myciem okien. 00:08:12:Jest przyjacielem zaginonej damy. 00:08:15:Wyjmijcie notes, Slobotham.|Notujcie teraz każde słowo. 00:08:20:Jak rozumiem, zabrał pan tę|dziewczynę do parku Hocombe. 00:08:24:- Czy tak?|- Tak jest. 00:08:26:- W jakim celu, panie Potter?|- Co...? 00:08:29:Po co jš pan tam zabrał? 00:08:31:Sam nie wiem. Po prostu|oboje czulimy takš potrzebę. 00:08:34:Czulimy potrzebę...|Jakš potrzebę? 00:08:38:- Wolałbym głono nie mówić.|- Ja pytam jego. 00:08:41:- No więc, panie Potter?|- Chcielimy zaczerpnšć trochę wieżego powietrza i... 00:08:46:- I tak dalej.|- Rozumiem. 00:08:49:- Zaczernšć czego?|- Powietrza i tak dalej. 00:08:52:- To znaczy?|- Tego samego co wszyscy. 00:08:56:Zatem zabrał jš pan do lasu.|Jak daleko się posunęlicie? 00:09:00:- Niedaleko, bo znam jš dopiero od roku.|- Tego nie notujcie. 00:09:05:Mam na myli raczej, jak daleko|zagłębilicie się w las? 00:09:10:Niedaleko.|Tylko do tej polany. 00:09:13:Czy pamięta pan, w co Doris była ubrana? 00:09:16:Tak. W białš bluzkę,|ciemno-zielony żakiet... 00:09:21:...i długš zielonš spódniczkę. 00:09:26:- Macie to wszystko?|- Nie, jak mówiłem, znam jš dopiero od roku. 00:09:29:- Pytałem asystenta.|- Proszę się nie martwić. 00:09:33:- Wszystko zapisałem.|- To dobrze. 00:09:36:Czy to wszystko, co ma pan|nam do powiedzenia? 00:09:38:Jeszcze jedno. 00:09:40:Znalazłem to w miejscu gdzie siedziała. 00:09:44:Proszę, proszę.|Co my tu mamy? 00:09:49:- Moim zdaniem, to palec, sierżancie.|- Wiem, że to palec. 00:09:53:Czy to może jej palec, panie Potter? 00:09:57:Ależ skšd. Myli pan, że|spotykałbym się z takš dziewczynš? 00:10:00:Zaniecie to do laboratorium.|Chcę mieć na rano raport w tej sprawie. 00:10:03:A po drodze spróbujcie się|dowiedzieć, czy dzi wieczorem. 00:10:07:nikt przypadkiem nie zgłosił|zaginięcia palca. 00:10:10:Oczywicie. 00:10:12:Dlaczego ja sam na to nie wpadłem? 00:10:31:Więc, panie Potter. 00:10:32:Proszę mi wskazać miejce gdzie|był pan ze swojš damš. 00:10:36:- Tędy.|- Slobotham. 00:10:38:- Zostańcie tutaj.|- Tak całkiem sam, panie sierżancie? 00:10:43:Tak, Slobotham. Jeli będę was potrzebował,|nadam trzy krótkie sygnały. 00:10:50:- Jasne?|- Tak, panie sierżancie. 00:10:52:- Prawym, czy lewym okiem?|- Przepraszam, zapomniałem dodać: gwizdkiem. 00:10:57:Natychmiast po ich usłyszeniu,|otoczycie cały teren. 00:11:01:- Nie mogę sam otoczyć całego terenu.|- Wymówki, cišgle te wymówki. 00:11:19:Dlaczego się nie pobierzecie?|Tak jest o wiele łatwiej. 00:11:27:Tu włanie bylimy. 00:11:39:Czy to pan, sierżancie? 00:11:45:Moje uszanowanie. 00:12:04:Czuje pan?|Wyrany zapach zleżałej padliny. 00:12:09:Ja nie mam z tym nic wspólnego. 00:12:11:Bardzo dziwne.|Czy wtedy też się tu unosił? 00:12:15:- Nie zauważyłem.|- Acha. 00:12:19:- Co to może być?|- Nie wiem, wracajmy na posterunek. 00:12:35:Slobotham, gdzie jeste? 00:12:48:Co was napadło?|Przecież to ja. 00:12:52:Najmocniej przepraszam, sierżancie.|Mylałem, że to znów ten straszny potwór. 00:12:56:- Jaki straszny potwór.|- Nie wiem, ten niemowa. 00:13:00:- Niemowa?|- Nie odezwał się ani słowem. 00:13:03:Wyszedł na mnie z lasu.|Miał ze trzy metry wzrostu, 00:13:05:ogromne oczy i wielkie, ostre zęby. 00:13:08:- Zauważył pan może co szczególnego?|- Tak. 00:13:13:Wokół roztaczał się okropny smród.|Co jakby zapach rozkładajšcych się ryb. 00:13:17:Rozkładajšcych się ryb? 00:13:22:Niech pan się rozejrzy, Potter. 00:13:25:Nie, niech pan się rozejrzy.|Przecież to pan jest wielkim detektywem. 00:13:28:Zrobię to.|Jutro z samego rana. 00:13:31:A tymczasem mam ważniejsze|rzeczy na posterunku. 00:13:48:- Dlaczego stanęlimy, sierżancie.|- Dom. 00:13:51:On ma rację.|To istotnie jest dom. 00:13:52:- Ale my nie szukamy domu, tylko Doris.|- Wiem, ale on stoi w samym rodku lasu. 00:13:58:Mieszkańcy mogli widzieć, lub|słyszeć co podejrzanego. 00:14:02:- Jak się nazywa ta ulica?|- Avery Avenue. 00:14:05:Wobec tego musimy jš zbadać. 00:14:21:- Tu jest jaka tablica.|- Co jest na niej napisane? 00:14:24:Chwileczkę. 00:14:28:- Schronisko Pod Krótkim Popasem.|- Wchodzimy. 00:14:53:Proszę pukać. 00:15:12:Słucham? 00:15:21:Dobry wieczór.|Czy mogę mówić z panem domu? 00:15:25:Pan tego domu nie żyje. 00:15:30:Zmarł piętnacie lat temu. 00:15:35:Lecz jeli panowie wejdš, zapytam|czy może was przyjšć. 00:15:40:Dobrze. 00:15:42:Jeli nie sprawi to panu|zbyt wiele kłopotu. 00:15:57:Tędy, bardzo proszę. 00:16:07:Proszę tu zaczekać, a ja tymczasem|porozmawiam z moim panem. 00:16:13:Czy nie wpominał pan, że on nie żyje? 00:16:16:Rzeczywicie. 00:16:19:To chyba będzie bardzo ciekawa rozmowa. 00:16:38:Co panowie na to? 00:16:42:To pewnie pani t...
sylwek2004