NIE 02.2009.pdf
(
4819 KB
)
Pobierz
eGazety
www.nie.com.pl NIE@redakcja.nie.com.pl
Oby nie lecia
z nami pilot
Ostatnie dni
dobrobytu
str.
16
str.
6
Religia
ginekologiczna
Kopni´ty
morderca
lalki
str.
12
str.
2
CENA 3,70 z
w tym 7% VAT
D Z I E N N I K C O T Y G O D N I O W Y
NR 2 (954) 8 stycznia 2009
Polak rasy czarnej
MATEUSZ CIEÂLAK
pa
si´ do programu „Bar” – reality show emi-
towanego przez Polsat. Wyst´powa
tam jako
informatyk z Warszawy rodem z Bytomia.
Uczestnicy programu prowadzili prawdziwy
pub. Ich zadaniem by
o nabicie jak najwi´ksze-
go utargu. Musieli sypaç kawa
ami jak z r´ka-
wa, by przypodobaç si´ klientom pubu i telewi-
dzom. WÊród fanów programu wzi´cie mia
y
niektóre stwierdzenia Micha
a: „Co jeden, to
nie dwóch”, „Mówiàc to, nie chcia
em tego po-
wiedzieç”, „Oprócz z
ych zalet mam te˝ dobre
zalety”. W jednym z odcinków „Baru” zamyÊli
si´, po czym doda
: „Tak, ta zmiana nie uleg
a
zmianie”.
Jako telewizyjny gwiazdor Micha
P. sta
si´ ozdobà imprez. By
m.in. okrasà sobot-
niego wieczoru w klubie Amnezja w Godko-
wie na Warmii i Mazurach. Wykona
tam
show polegajàcy na powolnym zdejmowaniu
kolejnych cz´Êci garderoby. Rozogni
damy
Êwietnie.
Micha
P. zosta
te˝ zaanga˝owany w seria-
lu „Âwi´ta wojna” do odegrania postaci Afro-
amerykanina zamierzajàcego wejÊç z bizne-
sem do Polski. Rol´ Murzyna zagra
tak prze-
konujàco, ˝e ruszy
a jego kariera aktorska.
Wyst´powa
w serialach: „Zero tolerancji”,
„Zakup kontrolowany”, „Dowódca”, „Od-
wet”. Na planie filmowym uczy
si´, jak napa-
daç na banki i nie daç si´ z
apaç. Poznawa
techniki operacyjne policji, bo w „Oficerze”
gra
czarnoskórego komisarza Wies
awa No-
waka ze Êlàskiego oddzia
u Centralnego Biu-
ra Âledczego Policji.
W pierwszym dniu Êwiàt Bo˝ego Narodze-
nia 2008 Micha
P., uzbrojony w doÊwiadcze-
nia nabyte na planie filmowym i pistolet-za-
bawk´ na plastikowe kulki, wyszed
z domu
i stanà
na przystanku tramwaju linii 5. By
wczesny ranek. Panowa
jeszcze mrok. Wsiad
do tramwaju. Wysiad
obok stacji paliw ¸uko-
il. Wszed
do sklepiku. Wewnàtrz byli tylko
sprzedawcy i kamery. Z kamerami Micha
by
obyty. Wyszed
na zewnàtrz, na g
ow´ za
o˝y
kominiark´, a na d
onie r´kawiczki. Wycià-
gnà
pistolet i wróci
do sklepu.
– Dawaç fors´! – krzyknà
.
Sprzedawcy pos
usznie oddali wszystko, co
by
o w kasie. A by
o niewiele, gdy˝ o tej porze
nikt jeszcze na stacji nie tankowa
.
Trzy dni póêniej w niedziel´ Micha
mia
Êwi´towaç 28. urodziny. Wsta
bardzo wcze-
Ênie. Krótko po 6.00 by
ju˝ pod jednym ze
sklepików w rodzinnym Bytomiu. Zajrza
do Êrodka – poza sprzedawczynià nikogo.
Wyszed
, by pozbyç si´ swej czarnej rasy;
zas
oniwszy twarz i r´ce, wróci
. Trzyma
siekier´.
– Pami´tam, ˝e by
a jakaÊ brudna, stara i za-
rdzewia
a – wspomina ekspedientka.
Kto chcia
by oberwaç starà i brudnà siekie-
rà po g
owie? Ekspedientka grzecznie przeka-
za
a pieniàdze. Micha
nie bardzo si´ ob
owi
.
W tym dniu by
pierwszym klientem. Starczy-
o na bilet tramwajowy. Ponownie wsiad
w tramwaj linii 5 i pojecha
do Zabrza. Wysiad
kilka przystanków przed stacjà benzynowà,
w której ju˝ rabowa
. Zajrza
do sklepiku ˚ab-
ka tu˝ obok. Sprzedawczyni natychmiast
zwróci
a na niego uwag´. Tak wczeÊnie, a tu ju˝
pierwszy klient. Afroolbrzym.
Chcàc nie chcàc Micha
musia
zainwesto-
waç w napad. Kupi
wafelka. Po wyjÊciu na uli-
c´ owinà
g
ow´ T-shirtem, na d
onie za
o˝y
skarpetki i tak artystycznie zamaskowany wró-
ci
do ˚abki. W prawej skarpetce trzyma
sta-
rà zardzewia
à siekier´.
– Dawaj utarg! – rozkaza
.
Sprzedawczyni da
a mu par´ monet, które
by
y przygotowane do wydawania reszty. Dru-
gà r´kà przycisn´
a guzik tzw. cichego alarmu.
– Nie wiem, jak wyglàda
bandyta. By
za-
maskowany – t
umaczy
a potem policjantom.
– A czy przed napadem ktoÊ zaglàda
do
sklepu? – dopytywali si´ policjanci.
– By
tylko jeden klient. Bardzo wysoki Mu-
rzyn – powiedzia
a.
Policjanci ju˝ wiedzieli, ˝e bardzo wysoki
Murzyn kilkadziesiàt minut wczeÊniej zaglà-
da
do sklepiku w Bytomiu, który te˝ zosta
obrobiony. W okolicy mieszka tylko jeden
taki.
Policjanci z góry wiedzieli, gdzie w niedzie-
l´ przed po
udniem szukaç trzeba Polaka
dowolnego koloru skóry.
Aby zdà˝yç na porannà msz´, Micha
P. z
a-
pa
taryf´. W domu zostawi
siekier´ i pogna
do koÊcio
a. Tam policjanci zdo
ali go wyÊle-
dziç wÊród wiernych, ale przecie˝ w mod
ach
nie b´dà przeszkadzaç. Micha
P. zosta
zatrzy-
many w mieszkaniu. Znaleziono tam siekier´,
pistolet na plastikowe kulki oraz
upy.
– Kapitalnie si´ z nim wspó
pracowa
o – mó-
wi aspirant sztabowy Marek Wypych. – Bardzo
szybko zdecydowa
si´ opowiedzieç o swoich
wyczynach.
Dokona
szeÊciu napadów w Katowicach,
Chorzowie, Bytomiu i Zabrzu. Szczególnie lu-
bi
sklepiki sieci ˚abka, ale i stacje paliw.
Oprócz siekiery i pistoletu z plastiku u˝ywa
tak˝e tasaka. Jego skoki mia
y wspólne zna-
mi´. Tu˝ przed napadem wsz´dzie widziano
ogromnego Murzyna, który wchodzi
i uwa˝-
nie si´ rozglàda
. Wraca
jako olbrzym bezra-
sowy.
Micha
P. skar˝y
si´ policjantom na ci´˝ki
˝ywot gwiazdora. Szo
men musi trzymaç po-
ziom – markowe ciuchy, dobre kosmetyki i te
sprawy. On zaÊ chwilowo jest na zasi
ku, tote˝
popad
w d
ugi. ˚yje z kontaktów z mediami.
Napady odnowi
y jego rozg
os, siekiera to do-
bry instrument piar.
Polska uchodzi za kraj rasistów. Za nielicz-
nymi czarnymi wykrzykujà tu „asfalt”, „bam-
bus”, „ma
pa”, rzucajà w nich bananami. Âlàsk
to co innego. Tam nawet dwumetrowy Murzyn
mo˝e zupe
nie zapomnieç, ˝e ró˝ni si´ czym-
kolwiek od reszty Polaków.
Sprzedawczynie w polskich sklepach potra-
fià niekiedy zauwa˝yç przed ladà nawet dwu-
metrowego Murzyna z siekierà. OczywiÊcie je-
Êli nie ma innych klientów. Na ogó
wiedzà
jednak, ˝e nie wypada zwracaç uwagi na kolor
skóry. Nigeryjski kolos móg
wi´c taÊmowo
rabowaç.
Bandyta Micha
P. jest owocem polsko-nige-
ryjskich stosunków pozadyplomatycznych.
Jego tatuÊ wróci
do Afryki, a czarny jak heban
ch
opak zosta
z matkà. Dorasta
w Karbiu,
najbardziej lumpiarskiej dzielnicy Bytomia.
W okresie Êwiàteczno-noworocznym napada
na okoliczne sklepiki. Najch´tniej wybiera
sklepy ˚abki.
Zanim Micha
P. zosta
bandytà, by
telewi-
zyjnym szo
menem, modelem, striptizerem
i aktorem filmowym.
– On si´ chyba za bardzo napatrzy
na te fil-
my, w których wyst´powa
– zastanawia si´
aspirant sztabowy Marek Wypych z Komendy
Miejskiej Policji w Zabrzu, gdzie Micha
P.
trafi
na do
ek. – A swojà drogà coÊ kiepsko
w tej bran˝y p
acà, skoro aktorzy muszà napa-
daç na sklepiki.
Bytomski Karb s
ynie z wielkoprzemys
o-
wych wyziewów i z monumentalnego koÊcio-
a Dobrego Pasterza. Obok jest ˚abka. Okoli-
ce koÊcio
a i ˚abki pe
nià w Karbiu funkcj´
salonu – jak Rynek Starego Miasta w Krako-
wie. Ludzie tam przychodzà pogadaç, walnàç
kielicha, daç sobie po mordzie. Ostatnio ga-
dajà oczywiÊcie o wyczynach Micha
a, który
jako jedyny czarnoskóry mieszkaniec Karbia
i artysta jest tam postacià bardziej znanà od
proboszcza.
– Dla mnie to megagigant. Przebi
nawet
Jasia Fasol´ – mówi Mirek, który razem z Mi-
cha
em chodzi
do zawodówki. – Tabliczk´
mno˝enia skoƒczy
na liczbie cztery.
– Czarnemu u nas lepiej – zazdroÊci kumpel
Mirka. – My tu gnijemy, a on karier´ robi
. I tylko
przez to, ˝e nie jest bia
y.
Po zawodówce Micha
próbowa
si
na wy-
biegu. Atutem by
wzrost (190 cm) i hebanowa
skóra. Pr´˝y
nagi tors i musku
y oraz wypina
pup´ w markowych majteczkach. Potem za
a-
Opowiedziana historia przypomina
stary radziecki dowcip.
CIA latami z najwy˝szà perfekcjà przy-
gotowywa
o szpiega do zrzucenia go
w Zwiàzku Radzieckim. Trafia tam do za-
pad
ej wioski na Syberii, jednak˝e so
tys
jedzie do KGB.
– Po czym poznaliÊcie, towarzyszu so
ty-
sie, ˝e to amerykaƒski szpieg, skoro mówi-
cie, ˝e ubrany jest jak my, mówi jak my, pi-
je jak my, klnie jak my i pachnie jak Ruski?
– Bo u nas nie ma Murzynów.
€
mcieslak@redakcja.nie.com.pl
Rabowa
stacje benzynowe i sklepy.
Gra
w popularnych serialach i bra
udzia
w reality show.
Policja go schwyta
a po mszy Êwi´tej.
U R B A N
Zaczà
si´ rok. W nowym roku
najwi´ksze podstawy do optymi-
zmu ma premier Tusk, bo to rok
Byka, a on te˝ jest spod Byka,
wszystko wi´c b´dzie dobrze.
Religia ginekologiczna
Zbigniew Ziobro podjà
w naj-
wy˝szym stopniu zaskakujàcà decy-
zj´. Postanowi
mianowicie podpo-
rzàdkowaç si´ prawomocnemu wy-
rokowi sàdu i zap
aciç 30 tys. dokto-
rowi G. Ma natomiast pewne opory
przed dawaniem p
atnych og
oszeƒ
z przeproszeniami, co ma go koszto-
waç z dziesi´ç razy tyle – to jednak-
˝e, jak postanowi
sàd, mo˝e za nie-
go zrobiç sam doktor G., a do Ziobry
przys
aç tylko komornika. Jak widaç,
nikt ju˝ przez tego pana ˝ycia pozba-
wiony nie b´dzie, ale Êrodków do
˝ycia – owszem.
Mened˝erowie korporacji, w jakiej
pracuje teoretycznie bezp
ciowy kler
katolicki, zakazujà wyznawcom sku-
tecznego unikania zap
odnienia oraz
rodzenia dzieci. Czyli Êrodków prze-
ciwcià˝owych i aborcji.
Zarazem zabraniajà bezp
odnym
parom zabiegania o dziecko. Wyklu-
czajà metod´ zap
odnienia poza ko-
biecym organizmem (in vitro). Papie˝
i ni˝si hierarchowie twierdzà, ˝e te za-
kazy og
aszajà z ramienia Boga. Ten
ich hipotetyczny mocodawca pragnie
bowiem, ˝eby kobiety i m´˝czyêni
rozmna˝ali si´ wy
àcznie po rytual-
nym powiàzaniu ich w pary przez kler
(po sakramencie Êlubu). Zap
odnieƒ
zaÊ dokonywali tak kopulujàc, ˝eby
decydowa
przypadek nazwany wolà
bo˝à.
Gdyby przypuszczalny Bóg rzeczy-
wiÊcie rezerwowa
dla siebie decyzj´
o ka˝dym akcie pocz´cia i rozp
odu,
nie musia
by m´czyç ludzi niezrozu-
mia
ymi dla nich zakazami. Móg
by
np. oderwaç rozmna˝anie si´ od sek-
su, a dzieci ludziom zasy
aç sposo-
bem, który Bóg wypraktykowa
we
w
asnej rodzinie. Albo te˝ uczyniç
swym ziemskim odbiciem jakàÊ isto-
t´ bez komórek rozrodczych. Oznaj-
miç, ˝e jego obrazem i podobieƒ-
stwem jest np. pantofelek rozmna˝a-
jàcy si´ przez podzia
. I zakazaç po-
tem tylko rzucania obuwiem w prezy-
denta Busha. Zarazem skoncentro-
waç koÊcielne zainteresowanie na in-
nych ni˝ rozrodcze cz´Êciach ludz-
kiego organizmu, np. na mózgu, któ-
ry dla religii jest ugorem mniej war-
tym uprawiania ni˝ penis, pochwa,
macica, jajowody.
Tyle mam do powiedzenia o ko-
Êcielnym zakazie in vitro i polityczno-
-teologicznym taƒcu pos
a Gowina,
który zaprasza do niego Tuska, a Plat-
form´ czyni parkietem.
Ginekologiczny charakter wyznania
rzymskokatolickiego potwierdza ksiàdz
prof. Jerzy Bajda, który w ogóle pragnie
zatrzeç ró˝nice pomi´dzy zawodowà ro-
là ksi´dza i ginekologa. Naucza on, ˝e
„ka˝dy szef kliniki ginekologicznej,
do którego przychodzi (...) kobieta roz-
dzierana spazmem po˝àdania dziecka
(...), sam powinien modliç si´ wraz z ko-
bietà, aby jà przekonaç, komu nale˝y
zg
osiç proÊb´ o dziecko. Je˝eli taki spe-
cjalista nie potrafi przekonaç kobiety, ˝e
modlitwa jest jedynà drogà wyjÊcia z im-
pasu (...), to znaczy, ˝e jest partaczem
w swoim fachu...” („Nasz Dziennik”
z 29 grudnia 2008 r.).
Znamienne to dla katolicyzmu, ˝e
tylko ginekolog, aby nie byç parta-
czem, powinien si´ wy
àcznie modliç.
Dentysta nie musi prosiç Boga o wy-
r´k´ w rwaniu z´ba.
€
sekr@redakcja.nie.com.pl
Boles
aw Piecha, by
y wice-Reli-
ga, og
osi
w „Naszym Dzienniku”, ˝e
PiS wystàpi z projektem ustawy dele-
galizujàcym w Polsce zap
odnienia in
vitro, ale Przemys
aw Gosiewski zga-
si
jego entuzjazm, oÊwiadczajàc, ˝e
Prawo i SprawiedliwoÊç „nie zamie-
rza wywo
ywaç wojny ideologicznej”.
DziÊ ju˝ na nikim nie mo˝na polegaç.
Andrzej Wajda znów jest przeÊla-
dowany. Tym razem nie przez komu-
n´, tylko przez telewizj´ publicznà,
która intencjonalnie bojkotuje dystry-
bucj´ filmu „Katyƒ” za granicà. Wajda
w „Gazecie Wyborczej” cytuje listy, ja-
kie otrzymuje od zrozpaczonych nie-
dosz
ych widzów: „Chc´ kupiç pi´ç
kopii „Katynia” na Êwi´ta i nie ma ich
w USA, a z Polski nie wysy
ajà!” Jezusie,
Maryjo, Józefie Âwi´ty, a po co komu
pi´ç kopii „Katynia” na Êwi´ta???
Mi
oÊnik gruzów,
wróg Gruzinów
RuszyliÊmy na wojn´ ze Stalinem.
Wicepremier Schetyna odmówi
ojcu Rydzykowi zgody na zbiórk´
publicznà na rycie w ziemi argu-
mentujàc, ˝e „inne cele religijne fun-
dacji Lux Veritatis” b´dàcej nader
dochodowym interesem ojca dyrek-
tora, nie wyczerpujà znamion celu
„godnego poparcia ze stanowiska
interesu publicznego”. Dodajàc
krzywd´ do zniewagi, premier Tusk
˝yczy
ojcu Rydzykowi roku 2009
lepszego ni˝ 2008. Gratulujàc rzà-
dowi odwagi, jesteÊmy bardzo cie-
kawi, co w
adza zrobi, kiedy ojciec
Rydzyk rozpocznie zbiórk´ nielegal-
nie, na co niechybnie mo˝na liczyç.
NieÊmia
o podpowiadamy, ˝e art.
56 § 3 kodeksu wykroczeƒ przewi-
duje obligatoryjny przepadek pie-
ni´dzy zebranych w ramach zbiórki
publicznej przeprowadzanej bez ze-
zwolenia.
Na minione Bo˝e Narodzenie Piotr G
u-
chowski i Marcin Kowalski w „Gazecie Wy-
borczej” pastwili si´ zas
u˝enie nad Koreà
Pó
nocnà. Obficie serwowali bulwersujàce informacje obyczajowe,
policyjne, wywiadowcze, ekonomiczne. Z tych ostatnich najciekaw-
sze wyda
y si´ dwie. Pierwsza: „robotnik w Korei Pó
nocnej zarabia
pó
euro miesi´cznie.” Druga dotyczy tych˝e robotników zatrudnio-
nych w sposób zorganizowany w Polsce: „tutaj pracodawca p
aci
Koreaƒczykowi tysiàc razy wi´cej. Tylko ˝e 99 procent wynagrodze-
nia zabiera bezpieka”. OczywiÊcie pó
nocnokoreaƒska! Czysta roz-
pacz. Warto jednak policzyç.
Si
a nabywcza po
owy euro w Europie to najwy˝ej 1 kg ry˝u,
w Azji zapewne troch´ wi´cej, mo˝e nawet 2 kg. W kaloriach
– oko
o 6 tysi´cy. W najlepszym wypadku takiej miesi´cznej pen-
sji jednemu cz
owiekowi do prze˝ycia na g
odowej dawce wystar-
czy
oby na szeÊç dni. Do koƒca miesiàca nie do˝y
by na pewno.
JeÊli informacj´ G
uchowskiego i Kowalskiego o zarobkach robot-
niczych potraktujemy serio, to mo˝liwe jest kilka wniosków. Albo
robotnicy w Korei P
n. ju˝ nie ˝yjà, podobnie zresztà jak ich Umi
o-
wany Przywódca, a jedynie propaganda podtrzymuje ich ˝ywy
wirtualny wizerunek. Albo te˝ masowo wstàpili do partii lub zacià-
gn´li si´ do bezpieki i ˝yjà na koszt tych kilkunastu tysi´cy pracu-
jàcych w Polsce i oddajàcych 99 proc. swego sowitego tutejszego
wynagrodzenia.
Ale i tu pojawia si´ szkopu
. JeÊli dobrze policzyç, to nasi praco-
dawcy p
acà Koreaƒczykom 500 euro miesi´cznie, czyli oko
o
2000 z
. Niezbyt hojnie, polski budowlaniec za takà kas´ nie zatrudni
si´. JeÊli jednak 99 proc., czyli 1980 z
zabierze bezpieka, robotniko-
wi pozostanie na ˝ycie przez miesiàc 20 z
. Mimo wysokiej si
y
nabywczej naszej waluty, z ca
à pewnoÊcià ˝ywy do Korei nie wróci.
Po dwóch, trzech tygodniach przesta
by zarabiaç na siebie i na kore-
aƒskà bezpiek´. Wtedy i ona wymar
aby, mo˝e nawet ju˝ nie ˝yje.
Re˝im pó
nocnokoreaƒski jest odstr´czajàcy i ohydny; przy-
zwoity i zaanga˝owany demokratycznie dziennikarz mo˝e o nim
– podobnie jak o re˝imie ¸ukaszenki czy Putina – pisaç tylko êle.
Nie zgrzeszy jeÊli w dobrej sprawie do
ga, ale w miar´. ˚elazna
regu
a propagandy g
osi: z prawdà nale˝y rozmijaç si´ zawsze
w granicach prawdopodobieƒstwa.
Jak donios
y media, Mu-
zeum Powstania Warszawskie-
go podpisa
o z gruziƒskim Mi-
nisterstwem Kultury umow´
na przebudow´ muzeum w mie-
Êcie Gori tak, aby zamiast kul-
tu Stalina demaskowa
o k
am-
stwa sowieckiej propagandy.
Polskie strategiczne partner-
stwo z Gruzjà nabiera w ten
sposób nowych rumieƒców.
Czo
gów typu Twardy na razie
na ruskich jeszcze nie posy
a-
my, ale jako forpoczta poje-
dzie Jan O
dakowski, dyrek-
tor Muzeum Powstania War-
szawskiego i pomo˝e zdeko-
munizowaç gniazdo ideolo-
gicznej zaka
y, które wyda
o
na Êwiat Iosipa D˝ugaszwili.
O
dakowski wyzna
prasie, ˝e
chce zmierzyç si´ z najtrud-
niejszym zadaniem: nie tylko
zburzyç ogromny pomnik, ale
te˝ podwa˝yç kult generalissi-
musa w sercach mieszkaƒców
Gori.
Wyglàda to na misj´ straceƒ-
czà. Stalin by
okropnym rzeê-
nikiem i ciemi´˝cà. Gruziƒ-
skim rodowodem si´ nie afi-
szowa
, mawia
o sobie „byw-
szyj Gruzin”, ale obecni Gruzi-
ni nadal nim si´ chlubià, po-
dobnie jak Mongo
owie Czyn-
gis-chanem, a Uzbecy Tamerla-
nem. Jak dotychczas by
naj-
wi´kszym i najs
ynniejszym
z ich rodaków. Pamiàtki po
rodaku-generalissimusie ca
-
kiem dobrze si´ sprzedajà tury-
stycznie, nie gorzej ni˝ woda
Bor˝omi i jak na razie nikt boj-
kotem nie grozi. Pr´dzej Rosja-
nie wyrzeknà si´ Stalina ni˝
zrobià to Gruzini.
WieÊç gminna niesie, ˝e Radek
Sikorski zostanie szefem NATO. Me-
dia odnoszà si´ do tej wieÊci wprost
ekstatycznie, a koledzy Radka z rzà-
du i partii z godnà powÊciàgliwoÊcià,
ale w duchu cieszà si´ jak dzieci. Trze-
ba by kiedyÊ zrobiç list´ wybitnych
polskich polityków, którzy nie zostali
szefami mi´dzynarodowych organi-
zacji, chocia˝ wszystkim nam si´ to
nale˝a
o.
Wojciech Jaruzelski zapowie-
dzia
, ˝e jeÊli ustawa o obni˝eniu
emerytur dla cz
onków WRON wej-
dzie w ˝ycie, nie skorzysta z nale˝nej
mu emerytury prezydenckiej. „By
o-
by to nielojalne i nieuczciwe wobec
pozosta
ych cz
onków WRON” – wy-
jaÊni
genera
. W Jaruzelskim jest coÊ
takiego, ˝e nawet dzia
ania obliczone
na to, ˝eby mu przywaliç, tylko pod-
kreÊlajà jego wielkoÊç.
Jerzy Po
omski (by
taki pieÊniarz) w„Pani” udzie-
li
wywiadu red. Domagalik. – Nigdy nie by
em
indagowany ani sekowany – ˝ali si´.
– By
em im potrzebny, bo Êpiewa
o si´ piosenki „Na prawo
most”, „Budujà si´ miasta, coÊ wyrasta”. Pami´tam koncert na
22 lipca, wszyscy staliÊmy w szeregu, gdzieÊ Jaruzelski, ca
a
generalicja, a ja dosta
em nerwowego Êmiechu. OpuÊci
em g
o-
w´, powinni mnie wziàç za
eb, a tak przeczekali i ju˝.
– Stan wojenny zaszkodzi
wszystkim – drà˝y nieust´pliwie
Domagalik.
– Stan wojenny odebra
g
os mnie i ca
emu mojemu pokoleniu.
Kiedy by
o apogeum moich mo˝liwoÊci, by
em w Stanach.
G
os mo˝na odebraç temu kto go ma. A jeÊli apogeum mo˝liwo-
Êci P. Po
omskiego wypada
o w wieku przedemerytalnym, to zapraw-
d´ za co kochamy genera
a Jaruzelskiego? Za stan wojenny.
M.D.
i
L.
Na lewicy powstanie nowa for-
macja. Przewodniczyç jej b´dà Da-
riusz Rosati i Janusz Onyszkiewicz,
który ma nadziej´, ˝e do
àczy do
nich Andrzej Olechowski. To b´dzie
lewica, jakiej Êwiat nie widzia
.
M. Z
2
NIE 2/2009
przednia TRÓJKA
Skàd si´ wzi´li i do czego s
u˝à górale.
Za wysoko urodzeni
ROBERT JARUGA
sprzeda˝. Potem jednak si´ przekona
,
˝e to jest miejscowa taktyka: Sprzedaç
najpierw dzia
k´ najbardziej odleg
à
od kanalizacji, rurociàgu i trakcji
elektrycznej. Inwestor wzd
u˝ pozo-
sta
ych ciàgnie media – dzi´ki czemu
dzia
ki nieuzbrojone stajà si´ automa-
tycznie uzbrojone. Tym niewinnym
sposobem
atwo podnieÊç wartoÊç do-
danà nieruchomoÊci nie inwestujàc
swoich pieni´dzy.
Majàc projekt drewnianej podha-
laƒskiej willi, Szostak rozpoczà
po-
szukiwania ekipy budowlanej. Pyta-
nie otwierajàce negocjacje dotyczy
o
tego, czy budowa ma byç rozliczana na
dniówki, czy na umow´ o dzie
o. D˝on
b´dàc przyzwyczajony do germaƒskiej
skrupulatnoÊci nie widzia
ró˝nicy.
Jak przeliczymy dniówki wed
ug
Czym d
u˝ej D˝on mieszka
pod
Tatrami, tym dostrzega
wi´cej ich
wad. A to, ˝e za kible w knajpach jak
nigdzie na Êwiecie trzeba p
aciç. Za
postój p
aci si´ zanim jeszcze zatrzy-
ma si´ samochód. A telewizory w ho-
telach wypo˝yczane sà po pi´ç z
otych
doba. Jak si´ znajomym kwater´ zimà
wynajmie – to gaêdzina na dzieƒ wy-
àcza ogrzewanie, ˝eby by
o taniej.
Wycieczka do Morskiego Oka – to wy-
datek ponad 100 z
dla ca
ej rodziny
(parking 15 z
, przejazd bryczkà 80 z
,
op
ata za wst´p do parku narodowego
no i jeszcze kawa nad stawem – 8 z
).
Wyciàgi na Kasprowym sà dro˝sze ni˝
w Austrii. Górale wydali si´ wi´c Szo-
stakowi bardziej chciwi ni˝ Grecy
i ˚ydzi razem wzi´ci. UmyÊli
nawet
poddaç pod rozwag´ zakopiaƒskiej ra-
Gdy jednak zobaczy
stary kibel le˝àcy
w potoku przy drodze do koÊcio
a, ner-
wy mu puÊci
y. Zamiast, jak ka˝dy
dbajàcy o ekologi´ cz
owiek, ceramik´
pot
uc i skorupy wynieÊç do kosza,
D˝on zbi
z desek tablic´ i napisa
na
niej wierszyk w formie góralskiej przy-
Êpiewki: „Gorole! Gorole! Gorolska
kultura. Mo jà ka˝dy góral Co ma
w dupie dziura”. Tablic´ postawi
obok
sedesu. Nikogo to jednak przez 21 dni
nie wzruszy
o. D˝on wi´c wystruga
kolejnà tabliczk´, jak mu si´ zdawa
o
z bardziej wyzywajàcym sloganem:
„Patrz Góralu! – patrz! Ju˝ trzeci ty-
dzieƒ le˝y tu ten sracz”. Da
o to tyle
co nic. W koƒcu D˝on napisa
list
do miejscowego proboszcza, któremu
z racji jurysdykcji parafii sracz w poto-
ku by
podleg
y. Dzi´ki b
aganiom,
mod
om i wstawiennictwu opatrzno-
Êci sracz si´ zdematerializowa
.
Skoro D˝on wygra
z sedesem – stwier-
dzi
, ˝e po zmroku nad Tatrami rozno-
szà si´ jakieÊ piekielne zapachy smo
y
i siarki, a jego samochód nazajutrz
spowity jest popio
em pochodzenia
jakby wulkanicznego. Wulkanu oczy-
wiÊcie w polskich Tatrach nie ma.
Gdyby D˝on zna
si´ lepiej na chemii
nieorganicznej, wywiód
by z tej mà-
droÊci, ˝e wspó
czesny kauczuk synte-
tyczny wytwarzany jest z najci´˝szych
frakcji ropy naftowej, a z tego kauczu-
ku robi si´ opony. Opony sà zatem do-
skona
ym materia
em palnym o wyso-
kiej wartoÊci energetycznej zw
aszcza
dla górali. Szostak alarmowa
i ostrze-
ga
, ˝e palenie opon obok wielu zalet
ma równie˝ wady. Nawet mu uwierzo-
no, ale poniewa˝ sprawcy oponopale-
nia funkcjonowali po nocach, nie uda-
o si´ ich zlokalizowaç.
S
upy i mafia oscypkowa
Nasta
a zima a z nià do rozwiàzania
nowe problemy – bioràce si´ z charak-
terystycznego dla tej pory roku Êniegu.
Ânieg oczyszczany jest z jezdni p
uga-
mi. P
ugi zgarniajà go na chodnik.
Dzi´ki temu jezdnie sà przejezdne,
a chodniki nieprzechodne. Chodniki
da
oby si´ odÊnie˝yç, ale poÊrodku
nich stojà s
upy – dlatego ich si´ nie
odÊnie˝a. Taki stan zagra˝a pieszym
u˝ytkownikom ruchu drogowego, bo
zamiast po chodnikach, chadzajà po
jezdniach. Szostak napisa
w tej spra-
D˝on Szostak jest mieszkaƒcem
powiatu tatrzaƒskiego – który, jak
twierdzi wójt Poronina Bronis
aw
Stoch, jest per
à poÊród powiatów.
Owa per
a jest tam, gdzie 15 milio-
nów lat temu ruchy wulkaniczne
wypi´trzy
y nam Tatry. Masyw Tatr
zbudowany jest z paleozoicznego
trzonu krystalicznego a tak˝e ze star-
szych ska
metamorficznych, zw
asz-
cza migmatytów i mezozoicznych
ska
osadowych, tworzàcych p
asz-
czowin´ wierchowà i dwie g
ówne
reglowe – kri˝niaƒskà oraz choczaƒ-
skà. Nie bez racji jest twierdzenie, ˝e
geologia to dyscyplina poetycka zaj-
mujàca si´ g
ównie wymyÊlaniem
neologizmów j´zykowych.
Indianie z Tatr
Skàd si´ wzi´li górale, tego nikt nie
jest pewien. W czasach, kiedy ziemi
uprawnej by
o w bród, osobnicy osie-
dlajàcy si´ na tych terenach musieli
cierpieç na powa˝ne zaburzenia po-
znawcze lub kryç si´ przed wymia-
rem sprawiedliwoÊci. Wspó
czeÊnie
tu ˝yjàcy sà efektem mieszania si´ ge-
nów owych pierwotnych ludzi, przed
którymi przestrzegajà nas rodzice,
z genami wybitnych psychopatów,
czyli artystów i innych ceprów, któ-
rzy w pewnym okresie rozkochali si´
w Tatrach. Czujàc ich diabelnà magi´,
nami´tnie p
odzili z góralkami nie-
chciane dzieci. Stanis
aw Witkiewicz
narkoman i samobójca. Kazimierz
Przerwa Tetmajer ob
àkany syfilityk
zmar
y w wyniku wywo
anego tà cho-
robà nowotworu przysadki mózgo-
wej. Jan Kasprowicz dziwak ekscen-
tryk i babiarz. W
adys
aw Orkan nar-
cyz i megaloman. Stanis
aw Mo-
niuszko twórca imitacji muzyki. Mie-
czys
aw Kar
owicz brawurowy pija-
czyna. Karol Szymanowski – który
b´dàc gejem, doprowadzi
swojà ko-
chank´ niejakà Jadwig´ Janczewskà
do takiego stanu ducha, ˝e skutecznie
targn´
a si´ na ˝ycie. Oraz ksiàdz Józef
Tiszner, o którym nic z
ego powie-
dzieç przecie˝ nie mo˝na.
Odkàd zakopiaƒska rodzina Kozio-
ów zorganizowa
a w powiecie sieç
znakomicie funkcjonujàcych burdeli
– jeden stoi wszak zaraz obok Urz´du
Miejskiego w Zakopanem – ewolucja
plemienia górali zosta
a zahamowana.
Wiadra ˝yciodajnego nasienia mogà-
cego uszlachetniç góralskà ras´, obma-
rzajà na Êmierç w walajàcych si´ pod
domkiem z napisem „Raj” prezerwa-
tywach. 200 z
otych kopulacja. Górale
tym samym skazani zostali na kazi-
rodztwo. DziÊ góralska wspólnota ple-
mienna jest w Polsce tym, czym dla
Amerykanów Indianie, z podobnà
strukturà i organizacjà. Górale ró˝nià
si´ od normalnych obywateli naszego
kraju strojem, mowà, myÊleniem i za-
chowaniem.
Wódz Indian z Tatr zwany jest tutaj
gazdà. Zamiast pióropusza nosi k
a-
buk z muszelkami w otoku (skàd w gó-
rach muszelki!?), zniekszta
ca 98 proc.
u˝ywanych przez reszt´ Polaków s
ów
oraz porusza si´ fasiongiem zaprz´˝o-
nym w stworzenie z nap´dem 4x4, zwa-
nym pospolicie koniem.
Obcy element
Ale wróçmy do D˝ona Szostaka
– który przez dwadzieÊcia lat arbajto-
wania w Niemczech, nabra
tam prawa
do emerytury. Za m
odu przyje˝d˝a
w Tatry, aby latem pod pozorem upra-
wiania turystyki zaÊmiecaç szlaki tu-
rystyczne, a zimà przy u˝yciu nart
zmieniaç energi´ potencjalnà w kine-
tycznà szusujàc z Kasprowego. Pom-
ny m
odzieƒczych ekscytacji umyÊli
sp´dziç reszt´ ˝ycia patrzàc w b
ogoÊci
na Giewont. Kupi
ostatnià w szere-
gu dzia
k´ budowlanà – sprzedawanà
przez Indianina – bo tylko ta by
a na
wie do w
adz. W
adze mu odpar
y, ˝e
droga jest we w
adaniu Wojewódzkie-
go Zarzàdu Dróg w Krakowie. Woje-
wódzki Zarzàd wyjaÊni
obywatelowi
Szostakowi, ˝e chodnik jednak do
niech nie nale˝y. S
upy, których zdj´-
cia wykona
, le˝à ju˝ w pasie drogi
gminnej. Szostak ponownie uderzy
do gminy, ˝e albo go ok
amali tro-
szeczk´ albo nie wiedzà – co jest czyje.
Jednakowo˝ je˝eli wydali pozwolenie
na wystawienie s
upów w chodniku,
to powinni je teraz na w
asny koszt
przenieÊç, a je˝eli za ten stan odpowie-
dzialna jest Operator Systemu Dystry-
bucyjnego ENION, prawny nast´pca
Zak
adu Energetycznego „Po
udnie”,
to niech on poniesie koszty. Je˝eli nikt
nie poniesie konsekwencji tej g
upoty,
to kolejnym razem s
upy powstaç mo-
gà w Êrodku jezdni i te˝ nic si´ nie sta-
nie. Te argumenty zamkn´
y w
adzy
usta – co nie oznacza, ˝e s
upy zmieni-
y lokalizacj´.
Szostak z braku lepszego zaj´cia
czytuje du˝o gazet a w nich wyczyta
,
˝e w sezonie Êwiàteczno-noworocz-
nym odwiedza Zakopane pó
miliona
ludzi. Z tych samych gazet si´ dowie-
dzia
, ˝e w Zakopanem jest 22 000
miejsc noclegowych – a skoro cepry
nie Êpià po dworcach – to ktoÊ za te
nierejestrowane nigdzie noclegi bie-
rze pieniàdze. Dzi´ki nieskompliko-
wanej arytmetyce wyliczy
, ˝e na tej
dzia
alnoÊci mafii oscypkowej skarb
paƒstwa traci wi´cej ni˝ go okrad
y
wszystkie mafie paliwowe do kupy.
Znowu przystàpi
do pisania listów,
ale bez rezultatów.
Góralom wieczne
odpoczywanie
D˝on Szostak ma jeszcze wiele inte-
resujàcych spostrze˝eƒ, które czynià go
niezbyt szcz´Êliwym. A to, ˝e ciupagi sà
ju˝ chiƒskie, a to, ˝e na Krupówkach
mo˝na kupiç latark´ oÊwietlajàcà drog´
z symbolem swastyki. Gdyby nie by
taki spostrzegawczy, to byç mo˝e jego
˝ycie uk
ada
oby si´ bardziej pomyÊl-
nie. Co jest radà generalnà dedykowa-
nà wszystkim w nadchodzàcym roku.
Kolejnym bardziej globalnym zagad-
nieniem praktyki politycznej ucià˝li-
wym nie tylko na Podhalu jest, jak spo-
eczeƒstwo powinno oddzia
ywaç na
w
adz´, aby ta dzia
a
a w szeroko poj´-
tym spo
ecznym interesie i zgodnie
z powierzonym jej przez spo
eczeƒstwo
mandatem. Odpowiadamy – nie wiemy
jak, ale zdaje si´, ˝e D˝on wybra
nie-
najw
aÊciwszà metod´.
Wszyscy mieszkaƒcy nizin powinni
te˝ rozwa˝yç, czy górale, którzy dzie-
siàtki lat ewolucji pokonali na skró-
ty przesiadajàc si´ w kilka zim z saƒ na
klimatyzowane suwy, nie sà chorobli-
wie tym p´dem zm´czeni. Kompozy-
cja g
upoty, silnej osobowoÊci i bogac-
twa bardzo êle mo˝e wp
ywaç na bliê-
nich, zw
aszcza je˝eli wyglàdajà jak
bankomaty.
LudnoÊci Nizinna! – apelujemy
w najlepszej wierze. Nie jeêdzijcie na
Podhale. Dajcie góralom spokój. Oni
sà ju˝ naprawd´ bardzo zm´czeni.
Zw
aszcza ˝e mylnie powiedzia
wójt
gminy Poronin Bronis
aw Stoch
– w tym sezonie narciarskim Êniegu
tam nie b´dzie.
kosztorysu, to wyjdzie na to samo – ar-
gumentowa
logicznie. Nie spotka
o
si´ to ze zrozumieniem. W koƒcu
stary gazda z w
aÊciwà góralskà mà-
droÊcià wyjaÊni
Szostakowi. Jak b´-
dziesz p
aci
za dzie
o, to odwalà fu-
szerk´. Jak b´dziesz p
aci
na dniówki,
to b´dà si´ opierdalaç. Szostak wi´c
wybra
opcj´ drugà. Zamiast dziesi´-
ciu op
acanych górali robi
o siedmiu.
Ze spokojem przyjà
te˝ koƒcowe
rozliczenie, z którego mu wysz
o, ˝e
1/3 zakupionej przez niego tarcicy,
gdzieÊ si´ rozp
yn´
o. Co tam, wa˝ne,
˝e chata stan´
a Êwarna. D˝on si´
wprowadzi
.
ChciwoÊç jest cnotà
W miar´, jak si´ zadamawia
– coraz
bardziej si´ alienowa
. ˚yczliwoÊç
miejscowej ludnoÊci wydawaç mu si´
zacz´
a troch´ jak mi
oÊç z prostytut-
kà ani przyjemna, ani zdrowa, ani
emocjonujàca. Na wst´pie nie móg
si´
zorientowaç, gdzie mieszka. Dom jego
mianowicie zanim otrzyma
adres
KoÊne Hamry 8a trzykroç go zmieni
– choç nie ruszy
si´ z miejsca. D˝on
nie móg
mimo to zrozumieç, dlacze-
go adres KoÊne Hamry 8a, jest obok
posesji KoÊne Hamry 7a, które sà obok
KoÊnych Hamrów 6b, a te naprzeciw-
ko numeru 3c. Obserwujàc poczyna-
nia pogotowia i policji, które niekiedy
zapuszcza
y si´ w te rejony, skonstato-
wa
, ˝e bezb
´dnie dojechaç tu mo˝e
jedynie stra˝ po˝arna, bo dym i ogieƒ
lepiej widaç.
Napisa
w tej sprawie do miejsco-
wej w
adzy wytykajàc jej nieudolnoÊç
urz´dniczà i brak logiki. W
adza mu
wyjaÊni
a, ˝e na uporzàdkowanie tej
sytuacji nie ma pieni´dzy, a istniejàcy
chaos numerologiczny KoÊnych Ham-
rów jest efektem zaniedbaƒ poprzed-
niego systemu. Szostak odparowa
w
a-
dzy, ˝e jak si´ za to nie weêmie teraz
– to w miar´ rozbudowy osiedla KoÊne
Hamry ba
agan b´dzie wi´kszy a kosz-
ty uporzàdkowania wzrosnà. Wspomnia
tak˝e o kosztach spo
ecznych. 15 mi-
nut b
àdzenia karetki mo˝e w przypad-
ku zawa
u oznaczaç ˝ycie lub Êmierç
chorego. Jednak taka argumentacja
nie trafi
a w
adzy do przekonania.
dzie miejskiej, aby pod herbem mia-
sta przedstawiajàcym krzy˝ na Gie-
woncie i klucze do Stolicy Piotrowej
na specjalnej szarfie umieÊciç napis:
„ChciwoÊç jest cnotà” – najlepiej po
acinie.
Sedes i opony
Nast´pnie jego percepcj´ przykuwa-
y tony rakotwórczego eternitu z roz-
bieranych góralskich dachów wywo˝o-
ne do lasu. Wiadra, szmaty, garnki, bu-
telki i puszki zalegajàce w strumieniu.
€
jaruga@redakcja.nie.com.pl
NIE 2/2009
3
GÓRKA rozrzàdowa
Prawi szczajà na prawo
Legislacyjny bubel roku wyprodukowa
a Platforma Obywatelska.
go ramach uprawnienia emerytalne nie
mogà byç instrumentem prowadzenia
polityki represyjnej przez paƒstwo
a tym bardziej
formà kary, a zarazem
swoistà formà odpowiedzialnoÊci zbio-
rowej.
SN zwraca te˝ uwag´, ˝e kiedy
sàd decyduje o odebraniu skazanemu
za przest´pstwo emerytury munduro-
wej – emeryt ten dostaje Êwiadczenie
przeliczone na warunkach ogólnych,
a nie zmniejszone do minimalnego
poziomu, jak chce ustawa.
Po takim wystàpieniu Pierwszego
Prezesa Sàdu Najwy˝szego znalezienie
prawnika, który chcia
by wypowie-
dzieç si´ pozytywnie o projekcie, sta
o
si´ zadaniem karko
omnym. Pos
om
przedstawiono dwie opinie sejmowego
Biura Analiz. Jedna – sporzàdzona
przez pracownika biura – mówi
a
mniej wi´cej, ˝e ustawa jest s
uszna,
tylko w szczegó
ach do dupy – i do kry-
tycznych argumentów SN dodawa
a
par´ innych: o tym, ˝e sankcja winna
byç proporcjonalna wobec zawinienia,
a odebranie 2/3 emerytury mo˝e byç
w wielu przypadkach sankcjà nad-
miernie dotkliwà; i ˝e przepis, mówià-
cy, i˝ ustawie nie podlegajà ci bezpiecz-
niacy, którzy udowodnià, ˝e skrycie
wspierali opozycj´, zmusza ludzi do
udowadniania, ˝e sà niewinni, i jako
taki jest z
amaniem zasady domniema-
nia niewinnoÊci.
Ta opinia naturalnie nie mog
a zado-
woliç partii rzàdzàcej. Znaleziono wi´c
fachowca konstytucjonalist´ z KUL-u.
Niejakiego Dudka Dariusza, doktora
habilitowanego.
Doktor habilitowany Dudek swój
obiektywny stosunek do zagadnienia
objawia ju˝ w tytule: „Opinia wst´pna
o konstytucyjnoÊci poselskiego projek-
tu ustawy o zmianie ustaw o zaopatrze-
niu emerytalnym, tzw. ustawy deubeki-
zacyjnej”. Ch
odny intelekt naukowca
Dudek objawia te˝ tym, ˝e w oficjalnym
dokumencie sejmowym pisze o Woj-
skowej Radzie Ocalenia Narodowego
per „WRON-a”. Doktora habilitowane-
go Dudka nie onieÊmiela autorytet
Pierwszego Prezesa Sàdu Najwy˝szego:
próba odmiennej oceny, czy rezerwowa-
nia wy
àcznie sobie przez Sàd Najwy˝-
szy, najwy˝szà instancj´ wymiaru spra-
wiedliwoÊci monopolu w dokonywaniu
takich ocen – jest jawnym nieporozumie-
niem.
W ca
ym swym dziele doktor Du-
dek nie powo
uje si´ ani razu na pi-
Êmiennictwo czy autorytety prawnicze
inne ni˝ on sam.
Na szcz´Êcie na z
oÊç doktorowi ha-
bilitowanemu Dudkowi Trybuna
Konstytucyjny zrobi z owego wykwitu
legislacyjnego sa
atk´ jarzynowà.
AGNIESZKA WO¸K-¸ANIEWSKA
W przysz
ym tygodniu Senat zajmie
si´ jednym z niewielu osiàgni´ç Platfor-
my Obywatelskiej u w
adzy – ustawà
o odebraniu emerytur esbekom i cz
on-
kom WRON. Zwa˝ywszy, i˝ Senat sk
a-
da si´ z dwóch prawic i jednego Cimosze-
wicza, nie nale˝y wstrzymywaç oddechu
w oczekiwaniu na wprowadzenie do usta-
wy jakichkolwiek przejawów zdrowego
rozsàdku, wi´c tylko – z
aski na uciech´
– przypomnimy senatorom co bardziej
zabawne aspekty tej regulacji prawnej.
Wyprodukowana przez Sejm 19 grud-
nia ustawa „o zmianie ustawy o zaopa-
trzeniu emerytalnym ˝o
nierzy zawo-
dowych oraz ich rodzin oraz ustawy
o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjo-
nariuszy Policji, Agencji Bezpieczeƒ-
stwa Wewn´trznego, Agencji Wywiadu,
S
u˝by Kontrwywiadu Wojskowego,
S
u˝by Wywiadu Wojskowego, Central-
nego Biura Antykorupcyjnego, Stra˝y
Granicznej, Biura Ochrony Rzàdu,
Paƒstwowej Stra˝y Po˝arnej i S
u˝by
Wi´ziennej oraz ich rodzin” – mo˝e po-
szczyciç si´ tytu
em jednego z bardziej
kuriozalnych aktów prawnych, jakie
zrodzi
y si´ w Wysokiej Izbie.
Projekt ustawy jest tak oczywiÊcie nie-
konstytucyjny, ˝e jej entuzjaÊci unikali
zagadnieƒ natury prawniczej, koncen-
trujàc si´ na budzeniu nienawiÊci do ko-
munistycznych siepaczy, którzy ˝yjà jak
w pàczki w maÊle, podczas gdy ich ofia-
ry cierpià niedostatek. Dynamika, jakà
PO narzuci
a przy pracy, zrodzi
a zaska-
kujàcy sojusz mi´dzy pos
ami szeroko
poj´tej lewicy oraz PiS, którzy razem
usi
owali poprawiç co g
upsze zapisy.
Szczególnie zabawnie sojusz ten prezen-
towa
si´ na posiedzeniach po
àczonych
sejmowych komisji administracji oraz
polityki spo
ecznej. Przewodniczàcy
obu komisji wr´cz histerycznie reagowa-
li na pomys
y, pytania czy inicjatywy ze
strony opozycji, co stworzy
o takà szta-
m´, ˝e pos
anki Przàdka i ¸ybacka z Le-
wicy broni
y honoru pos
anki Sadur-
skiej z PiS przed arogancjà przewodni-
czàcego Piechoty, zaÊ pose
Widacki wy-
st´powa
do PO w obronie IPN.
Goràcy kartofel wyraênie parzy
r´ce
wszystkich prawników. Nikt nie mia
wàtpliwoÊci, ˝e kwit jest gówniany – ale
wyst´powaç w obronie esbeków by
o im
jakoÊ niezr´cznie, wi´c Szanowni Pano-
wie Mecenasi stosowali uniki.
Krajowa Rada Sàdownictwa
po zapo-
znaniu si´ z treÊcià przedstawionego pro-
jektu nie znalaz
a podstawy prawnej
przewidzianej w art. 2 ust. 2 pkt 3 ustawy
z 27 lipca 2001 r. o Krajowej Radzie Sà-
downictwa do wypowiadania si´ w przed-
miocie zasadnoÊci przewidzianych w nim
rozwiàzaƒ.
Minister sprawiedliwoÊci, r´-
kami podsekretarza stanu Zbigniewa
Wrony
uprzejmie informowa
, ˝e do
przedmiotowego projekt ustawy jest przy-
˝e pozostaje w sprzecznoÊci z wieloma
innymi, przyj´tymi przez polskie pra-
wo normami.
Po pierwsze – wywodzi prezes Sàdu
Najwy˝szego – ustawowe zmniejszenie
emerytur cz
onkom WRON
amie zasa-
d´ trójpodzia
u w
adzy, albowiem Sejm
wchodzi w buty sàdu, postanawiajàc, ˝e
WRON by
a organem przest´pczym
emerytalnych uprawnieƒ.
I wykazuje
rzecz skàdinàd oczywistà: ˝e kilkana-
Êcie miesi´cy we WRON nie mo˝e mieç
wp
ywu na emerytalnà wartoÊç kilku-
dziesi´ciu lat s
u˝by wojskowej genera-
ów, przed i po WRON.
Co wi´cej, Sàd Najwy˝szy poucza
ch
opi´ta z PO, i˝ stosujàc wobec ca
ej
s
u˝by wojskowej genera
ów minimal-
Kto z Paƒ i Panów pos
ów
jest za obni˝eniem emerytur
waszym oficerom prowadzàcym?
gotowane stanowisko Rzàdu przez Mini-
stra Spraw Wewn´trznych i Administra-
cji,
zaÊ
Minister SprawiedliwoÊci, jako
cz
onek Rady Ministrów bierze udzia
w mi´dzyresortowych uzgodnieniach sta-
nowiska Rzàdu.
Wzmiankowane stano-
wisko rzàdu zaÊ generalnie stanowi
o, ˝e
Rzàd zdecydowanie popiera poselski pro-
jekt ustawy o zmianie ustawy o zaopatrze-
niu emerytalnym,
ca
kowicie przecho-
dzàc do porzàdku dziennego nad aspek-
tami prawnymi projektu. Od siebie rzàd
dodawa
, ˝e wielu emerytów policyjnych
ma te˝ prawo do policyjnej renty inwa-
lidzkiej, której ustawa nie tràca i trzeba
by coÊ z tym zrobiç
w trakcie dalszych
prac legislacyjnych.
Na tym tle wyró˝ni
si´ Pierwszy Pre-
zes Sàdu Najwy˝szego, prof. Lech Gar-
docki, który w swej przes
anej do Sejmu
opinii, zrobi
z projektu PO mokrà pla-
m´, wskazujàc, ˝e
amie konstytucj´
przynajmniej w trzech miejscach, a tak-
i wymierzajàc
przedmiotowej grupie osób
okreÊlony rodzaj kary (zmniejszenie eme-
rytury),
podczas gdy zarówno ocena le-
galnoÊci, jak i kara le˝y w r´kach sàdu.
SN podkreÊla te˝, ˝e norma prawna mu-
si mieç charakter abstrakcyjno-general-
ny
w tym sensie, ˝e zarówno adresaci norm
prawnych, jak i zakresy zastosowania po-
szczególnych unormowaƒ majà byç okre-
Êlone w sposób potencjalny.
Inaczej mó-
wiàc, nie mo˝na sobie napisaç tak cwa-
nie ustawy, ˝eby by
o wiadomo, ˝e cho-
dzi w niej o ZdziÊka i nikogo innego.
Sejm nie mo˝e przyjàç ustawy, mówià-
cej, ˝e emerytura prezydencka nale˝y si´
tym by
ym prezydentom RP, którzy ma-
jà wàsy, zaÊ nie obejmuje tych, którzy no-
szà ciemne okulary, albo urodzili si´
w Bia
ogardzie.
Prof. Gardocki uwa˝a, ˝e
konieczne
jest ustalenie zwiàzku mi´dzy udzia
em
w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodo-
wego, a nabyciem przez jej cz
onków
ny przelicznik 0,7 proc. podstawy wy-
miaru –
tworzà swoistà fikcj´ prawnà,
albowiem jest to przelicznik prawnie
przypisany do czasu niepracowania:
urlopu wychowawczego, zwolnienia
chorobowego czy rehabilitacji, wi´c
stosujàc go,
negujà bezsporny fakt pe
-
nienia s
u˝by.
Te same zastrze˝enia SN ma do
przepisów, przycinajàcych emerytur´
cz
onkom s
u˝b specjalnych PRL, do-
dajàc przy tym, ˝e specjalny sposób li-
czenia emerytur mundurowych wià˝e
si´ z charakterem s
u˝by, jej niebez-
pieczeƒstwami, specyficznymi wyma-
ganiami, wczeÊniejszà niezdolnoÊcià
do s
u˝by etc. – a zatem
odr´bny system
emerytalny s
u˝b mundurowych nie
kszta
tuje emerytalnych przywilejów,
tak jak powszechnie twierdzi si´ w Êrod-
kach masowego przekazu, ale uwzgl´d-
nia szczególne ryzyko zawodowe.
I ˝e
system emerytalny i kszta
towane w je-
Pi´çdziesiàtka dla esbeków
rytalnym, mo˝na by mówiç o likwidacji
przywilejów. Natomiast je˝eli obni˝acie
do 0,7, poni˝ej przelicznika przyj´tego
w powszechnym systemie emerytal-
nym, to jest to represja. Trzecia nasza
poprawka mówi
a, aby z ca
ej tej ustawy
wy
àczyç tych, którzy zostali zweryfi-
kowani w roku 1990. Tym ludziom
w imieniu paƒstwa powiedziano, ˝e ma-
jà kwalifikacje moralne do s
u˝by w or-
ganach III Rzeczpospolitej. Co wi´cej
potwierdzono im, ˝e pracujàc dotych-
czas, czyli w PRL, nie naruszyli prawa,
godnoÊci innych osób ani nie wykorzy-
stywali stanowiska s
u˝bowego do ce-
lów prywatnych.
– Z jakim skutkiem walczyliÊcie
o te trzy, wydawa
oby si´ logiczne, po-
prawki?
– OczywiÊcie przegraliÊmy. MyÊl´,
˝e to jednak pójdzie do trybuna
u.
Wszystko zale˝y od SLD...
– No w
aÊnie, w Sejmie wyst´powa
Pan przeciwko tej ustawie. Czy otrzy-
ma
Pan odpowiednio silne wsparcie
ze strony SLD?
– Bardzo dzielnie walczy
pan pose
Zemke i na chwil´ wpad
a pani pos
an-
ka Senyszyn. Bo w czasie pierwszego
czytania akurat na Rozbrat by
o posie-
dzenie klubu i Napieralski chcia
odwo-
aç Olejniczaka po raz pierwszy. Mo˝na
by
o przecie˝ na posiedzeniu plenar-
nym zadaç pi´çdziesiàt pytaƒ. Tak robi
PiS przy ka˝dej okazji, by pewne rzeczy
nag
oÊniç. A nag
oÊnienie tego mia
oby
ogromny sens spo
eczny. Wcià˝ si´ mó-
wi o tych emeryturach 4-5 tysi´cznych.
A to jest nieprawda. Te emerytury po
5 tys. z
to jest kilka emerytur general-
skich. Natomiast podoficerowie, chorà-
˝owie majà w granicach 1700 z
przy
wspó
czynniku 2,6. Czyli jak im si´
przeliczy przez 0,7, to trzeba im b´dzie
dop
acaç, bo b´dà mieli znacznie poni-
˝ej minimalnej emerytury.
– Jak to trzeba b´dzie dop
acaç?
– No w
aÊnie... Sàdz´, ˝e ta ustawa
jest w ogóle niewykonalna. Ona jest
g
upawa. Jest tam na przyk
ad przepis,
który mówi, ˝e ona nie dotyczy tych,
którzy bez wiedzy swoich prze
o˝o-
nych wspó
dzia
ali z dzia
aczami opo-
zycji. Jest to tak niejasno sformu
owa-
ne, ˝e z tego mo˝e wynikaç, i˝ jak ktoÊ
stawia
obiad dzia
aczowi „Solidarno-
Êci”, to kto wie, czy si´ nie za
apie. IPN
musi zweryfikowaç przebieg s
u˝by
180 tysi´cy ludzi. Bo Zak
ad Emerytal-
no-Rentowy MSWiA wie, ilu ludziom
wyp
aca, ale nie wie, kto by
S
u˝bà
Bezpieczeƒstwa, a kto by
milicjà.
I IPN ma na to trzy miesiàce. Oni sami
protestowali, bo uwa˝ali, ˝e nie sà tego
w stanie wykonaç. Ale pose
Karpi-
niuk by
pryncypialny i powiedzia
, ˝e
majà to wykonaç. A jak si´ zaczyna wy-
konywaç niewykonalne, to jedno jest
pewne, ˝e b´dzie ca
a masa nadu˝yç
i b
´dów. Mam tylko nadziej´, ˝e za-
nim to wejdzie w ˝ycie, zdà˝y si´ wy-
powiedzieç Trybuna
Konstytucyjny.
– Kto powinien skierowaç t´ ustaw´
do trybuna
u?
– Pos
owie. Musi si´ podpisaç co
najmniej 50 pos
ów, myÊl´ ˝e powi-
nien to zrobiç stary sk
ad LiD-u.
Rozmawia
ANDRZEJ ROZENEK
arozenek@redakcja.nie.com.pl
– O co chodzi pomys
odawcom z PO
z tà ustawà?
– Nie wiem. By
z
o˝ony pisowski
projekt ustawy, jeszcze bardziej re-
strykcyjny i jawnie niekonstytucyjny.
Platforma ba
a si´ tak po prostu od-
rzuciç tamten wniosek, bo Platforma
boi si´ byç mniej antykomunistyczna
od PiS-u. W zwiàzku z tym pos
owie
PO z
o˝yli projekt
agodniejszy, choç
te˝ niekonstytucyjny. Ale projekt nie-
màdry, dlatego ˝e gdyby nawet za
o-
˝yç, i˝ mo˝na przyjàç odpowiedzial-
noÊç zbiorowà, to jest ona przyj´ta nie-
konsekwentnie. KtoÊ, kto s
u˝y
w In-
formacji Wojskowej przed rokiem
1956 i rzeczywiÊcie gdzieÊ tam maltre-
towa
Kuropiesk´, wyrywa
paznokcie
i podobne rzeczy robi
, to on jest nie-
ruszany. Natomiast ktoÊ, kto by
na
przyk
ad szyfrantem w placówce dy-
plomatycznej w latach 70. czy 80. b´-
dzie mia
teraz obni˝onà emerytur´
i b´dzie zaliczony do kolegów Grzego-
rza Piotrowskiego. To nie koniec ab-
surdów. W 1990 r. przyj´to, ˝e wszyst-
ko, co nie jest milicjà, jest S
u˝bà Bez-
pieczeƒstwa. W zwiàzku z tym za
S
u˝b´ Bezpieczeƒstwa uznano wy-
wiad i kontrwywiad, uznano biuro
szyfrów,
àcznoÊç... Ale takiego po-
dzia
u dokonano dopiero w 1990 roku.
Jestem sobie w stanie wyobraziç ludzi,
którzy si´ zaciàgali do wywiadu b´dàc
przekonanymi, ˝e nie majà z SB nic
wspólnego.
O represyjnych
skutkach g
upawej
ustawy
o emeryturach
esbeckich
„NIE” rozmawia
z prof. dr. nauk
prawnych,
dyplomatà,
adwokatem
i pos
em na Sejm
JANEM
WIDACKIM.
– Jakie b´dà skutki tej ustawy? Czy
esbecy b´dà mieli zrównane emerytu-
ry ze zwyk
ymi ludêmi?
– No w
aÊnie nie! I jest to oczywiÊcie
niekonstytucyjne. Ale po kolei... Ja
i grupa pos
ów z SLD wnioskowaliÊmy
po pierwsze o wy
àczenie spod tej usta-
wy cz
onków Wojskowej Rady Ocalenia
Narodowego. ArgumentowaliÊmy, ˝e
przecie˝ toczy si´ ich proces, w zwiàzku
z czym sàd orzeknie, czy oni byli winni,
czy nie. A ustawa ju˝ przesàdza ich wi-
n´. W ten sposób w
adza ustawodawcza
narusza trójpodzia
w
adzy, wkracza
w gesti´ w
adzy sàdowniczej. Jest to
niekonstytucyjne. Druga niekonstytu-
cyjnoÊç tej ustawy polega na zastosowa-
niu odpowiedzialnoÊci zbiorowej. My-
Êmy mówili tak – je˝eli powo
ujecie si´
na orzecznictwo Trybuna
u Konstytu-
cyjnego, który mówi o prawach nie-
s
usznie nabytych, i ˝e te mo˝na ode-
braç, to gdybyÊcie zmienili wspó
czyn-
nik naliczania Êwiadczenia z 2,6 na 1,3,
jak jest w powszechnym systemie eme-
4
NIE 2/2009
przypadkowe SPO¸ECZE¡STWO
Lewa strona obro˝y
Mimo licznych korzyÊci wynikajàcych z zasiadania
w samorzàdzie, zacznà si´
apanki na radnego.
Spieprzyli
i spieprzyli
Radny umar
. Kolejnego nie b´-
dzie. Nikt nie chce w
adzy ani diety,
choç w nadbiebrzaƒskiej gminie
Lipsk dodatkowe 400 z
miesi´cznie
to du˝e pieniàdze.
– Dobrym gospodarzom szkoda
czasu na pierdzenie w sto
ki – t
uma-
czy 50-hektarowy rolnik. – Choç ce-
na mleka na skupie spad
a, lepiej pil-
nowaç krów. To sensowniejsze zaj´cie
– zapewnia.
Pytam bywalców z baru przy ryn-
ku, dlaczego nie kandydowali. Wy-
starczy
o si´ zarejestrowaç i w wybor-
czà niedziel´ oddaç na siebie g
os.
400 z
miesi´cznie to równowartoÊç
180 kufli piwa.
– Garnitur trzeba by kupiç, pazury
domyç – pierwszego rozmówc´ od-
str´czy
y niedogodnoÊci samorzàdo-
wej kariery.
Drugiego zgubi
brak wiedzy.
– Dlaczego nie powiedzia
a Pani
wczeÊniej, ˝e jest
atwy zarobek? – za-
pyta
.
Dwa ko
a i asfalt
Normalnie wybory samorzàdowe
to czas mobilizacji. Wiele miesi´cy
wczeÊniej ch´tni szukajà komitetu
wyborczego, dzi´ki któremu mogà
osiàgnàç sukces. Lista ma byç „biorà-
ca”, miejsce w czubie. Kandydat
z numerem 1 dostaje 30 procent g
o-
sów wi´cej, bo ludzie kombinujà, ˝e
jest Êwietny, a nie z uk
adu.
Na ogó
trzeba kilkaset g
osów, ˝e-
by zdobyç mandat, choç czasem wy-
starcza kilkanaÊcie. Przeci´tna mie-
si´czna dieta wynosi 800 z
. 800 z
ra-
zy 48 miesi´cy to samochodzik.
Zanim Paƒstwowa Komisja Wy-
borcza poda oficjalne wyniki, liderzy
Komitetów Wyborczych montujà ko-
alicj´ rzàdzàcà. Dobra rada powinna
byç sprawnie funkcjonujàcà maszyn-
kà do g
osowania, u
atwiajàcà ˝ycie
w
adzy wykonawczej. Przewodniczà-
cy rady wywodzi si´ z klubu, który
wprowadzi
najwi´cej radnych. Do-
staje gabinet, sekretark´ i ok. 2 tys. z
dodatku. Wiceprzewodniczàcy i sze-
fowie komisji (ok. 1000 z
dodatku)
pochodzà z klubów koalicyjnych.
Liderzy starajà si´ zaspokoiç ape-
tyty szarych radnych, bo bez nich
straciliby znaczenie. Radni chcà
w zamian asfalciku pod swoim do-
mem, pracy dla ˝onki albo zlecenia
ze spó
ki komunalnej dla szwagra.
Hymn codziennoÊci
Czym wi´cej interpelacji i zapytaƒ,
tym ocena radnego wy˝sza. Nie wa˝-
ne, o co radni pytajà. Wa˝ne ile razy.
– Dlaczego hymn naszego miasta
grany jest tak rzadko? – pyta któryÊ
i jest o jednà interpelacj´ lepszy od
kumpli.
– Mo˝na by go graç codziennie
– wnioskuje inny.
– Dlaczego strona startowa Stra˝y
Miejskiej uruchamia si´ po klikni´-
ciu tej, a nie tamtej ikony?
– Jak cz´sto wymieniamy piasek
w piaskownicach?
– Prosz´ zakazaç zdawania egzami-
nów na prawo jazdy mieszkaƒcom
z innych miast. Powodujà korki!
– Drzewa trzeba przyciàç na wyso-
koÊç 1 metra, bo êle dzia
a monito-
ring.
– Psy, za które sà p
acone podatki,
niechby nosi
y bia
e kokardki po le-
wej stronie obro˝y.
Zas
oniç go
e sutki
W Bia
ymstoku radni chcieli
nadaç Dobroczyƒcy Miasta, nazwi-
sko zmilcz´, godnoÊç Honorowego
Obywatela. Radna zwiàzana z LPR
wyÊledzi
a jednak, ˝e Dobroczyƒca
snym balkonie kwalifikuje si´ jako
publiczne zgorszenie albo nieoby-
czajny wybryk. O braku majtek nie
mo˝e byç mowy, a jak sà za skàpe, te˝
mo˝na wezwaç policj´.
W Bielsku-Bia
ej obrywa si´ za
brak majtek, nawet jeÊli braku nie
widaç, bo jest przes
oni´ty sukienkà.
W literaturze poÊwi´conej sztuce ta
historia nazywa si´ „wàtek majtek pa-
ni Natalii L. L.”. Posz
o o to, ˝e rajcy
wyda
o si´, ˝e artystka pozuje bez ga-
ci, a on
nie ma ochoty zastanawiaç si´
nad tym, czy ona ma na tej fotografii
bielizn´, czy nie
.
W powiecie bytowskim w Dniu
Sportu rzucano beretem. Rajcowie
uznali, ˝e beret móg
byç z moheru,
a skoro tak, to mo˝e byç zmowa poli-
tyczna, majàca na celu oÊmieszenie
Radia Maryja, a nawet prezydenta
Lecha Kaczyƒskiego.
Najlepsi sà radni z mazurskiego
Rynu. Nie lubili hotelarza, który wy-
Pan prezydent Lech Kaczyƒski by
w grudniu na Wybrze˝u i sk
ada
kwiaty. Przy okazji zapoda
z
otà
myÊl, ˝e
gdyby nie zesz
oroczne wybory,
to dziÊ sytuacja stoczni by
aby inna
.
Uparcie nie zgadzamy si´ z panem
prezydentem, lansujàc od lat tez´, ˝e
dop
acanie do stoczni jest bezsensow-
nym marnotrawieniem publicznych
pieni´dzy i niezale˝nie od kolejnych
wyborów, w ciàgu ostatnich kilkuna-
stu lat nic si´ nie zmienia. Tzn. o tyle
si´ zmienia, ˝e z roku na rok jest coraz
gorzej. Powiemy panu prezydentowi
wi´cej: jego partia Prawo i Sprawiedli-
woÊç i jego brat Jaros
aw Kaczyƒski
oddajàc Stoczni´ Gdaƒskà w wy
àczne
w
adanie swoich kolegów doprowa-
dzili do tego, ˝e ci z Gdyni i Szczecina
dostanà teraz na odchodne od 20 do
60 tys. z
, a ci z Gdaƒska dostanà gów-
no. Co warto, aby stoczniowcy z Gdaƒ-
ska sobie zapami´tali.
•••
Gdy ludzie PiS sprzedawali w dru-
giej po
owie 2007 r. koncernowi ISB
Donbas stoczni´, mowa by
a o 800 mln
inwestycji i produkcji 20 statków
rocznie! By
y to obietnice kompletnie
z ksi´˝yca. Dzisiaj mowa jest o przero-
bie 22 tys. ton stali rocznie (mo˝na
z tego wybudowaç 2 statki), a od pol-
skiego rzàdu Donbas chce doinwesto-
wania w wysokoÊci 150 mln z
. Bo jak
nie, to og
osi upad
oÊç. Donbas ma
oddaç t´ kas´ za 10 lat. Zapewne
chcia
by za ten szmal kupiç kawa
ek
Stoczni Gdynia wystawionej w po-
staci doku na sprzeda˝. By
oby to
kolejne marnotrawienie pieni´dzy.
Zw
aszcza ˝e na Ukrainie wybuch
kryzys i to w rozmiarach doÊç dra-
matycznych. Metalurgia si´ wali. To
certolili by si´ z jakàÊ przestarza
à
polskà stocznià?
Podpisana przed Êwi´tami Bo˝ego
Narodzenia przez Lecha Kaczyƒskie-
go tzw. specustawa stoczniowa daje
robotnikom w stoczniach w Gdyni
i w Szczecinie prawo do jednorazo-
wych odszkodowaƒ nawet do 60 tys. z
.
Ale nie obejmuje to stoczniowców
z kolebki, bo kolebka jest prywatnym
zak
adem.
Tusk ma wi´c zgryz: ulec szanta˝o-
wi, jako i poprzednicy ulegali, wywa-
liç w b
oto kolejnà kas´, czy te˝ odmó-
wiç i oczekiwaç kolejnych demonstra-
cji pod swoimi oknami? Bo, ˝e b´dzie
na niego, to rzecz pewna. Przy okazji
informujemy Tuska, ˝e Andrzej Bucz-
kowski i Andrzej Jaworski pozostawi-
li po sobie w spadku kontrakty na dwa
gazowce. Jak bardzo b´dà nieop
acal-
ne, oka˝e si´ nied
ugo, ale ju˝ dzisiaj
wiadomo, ˝e stocznia na nich nie zaro-
bi. I nawet jeÊli Tusk ulegnie i da kas´,
to do obs
ugi budowy dwóch statków
rocznie nie potrzeba zatrudniaç 2500
osób. Tysiàc jest nadto.
•••
W stoczni rzàdzi Romek, Jarek i Woj-
tek – tak grubo ponad rok temu mówio-
no w kolebce „SolidarnoÊci”, która
dzieckiem jeszcze b´dàc urwa
a
eb
hydrze komunizmu, a wi´c ratowaç, ra-
towaç, ratowaç ze wszech si
jà trzeba
by
o. Najpierw Romek (Ga
´zewski,
szef stoczniowej „S”) jecha
to Warsza-
wy do Jarka (Kaczyƒskiego, premiera
IV RP) i k
ad
mu do g
owy ró˝ne takie,
bo przecie˝ Jarek na budowie statków
si´ nie zna
, potem Jarek dzwoni
do
Wojtka (Jasiƒskiego, minister skarbu
paƒstwa w rzàdzie Jarka) i mówi
, co
mu wczeÊniej Romek powiedzia
.
W ten to uproszczony sposób w ko-
lebce „SolidarnoÊci” zrobiono prezesem
Andrzeja (Jaworskiego, etnologa z wy-
kszta
cenia, który o statkach wiedzia
,
˝e p
ywajà, a o zarzàdzaniu du˝à firmà
tyle, ˝e prezesowi przys
uguje dobre
s
u˝bowe auto), a wiceprezesem drugie-
go Andrzeja (Buczkowskiego, który
wczeÊniej dzia
a
w Stoczni Gdynia,
z którego to dzia
ania musia
si´ t
uma-
czyç w prokuraturze).
Dwaj Andrzeje namotali kontrakt
z niemieckim armatorem, z którego
stocznia dosta
a w plecy 46 mln z
. Po-
niewa˝ zacz´
o chodziç za tym ABW,
a i ich protektor Jarek poszed
na
przyspieszone wybory, Andrzeje wraz
z protektorami dokonali ucieczki do
przodu i opylili stoczni´ ukraiƒskie-
mu koncernowi. Bez podpisania pa-
kietu socjalnego dla za
ogi.
Ukraiƒcy obu Andrzejów zostawili
u siebie z jednego (Jaworskiego) ro-
biàc doradc´ zarzàdu ds. dialogu spo-
ecznego, z drugiego (Buczkowskiego)
dyrektora ds. handlowych.
Andrzej Jaworski nie doceni
dobrze
p
atnej posady doradcy i da
si´ przy
apaç
na tzw. nieusprawiedliwionej absencji
w robocie za co dosta
dyscyplinark´. An-
drzej Buczkowski, zatrudniwszy si´ w fiƒ-
skiej firmie Wärtsilä produkujàcej mor-
skie silniki Diesla, pojecha
jako jej przed-
stawiciel do Wietnamu. Zabierajàc ze so-
bà swojà stoczniowà sekretark´, nad czym
wszyscy ubolewajà, bo by
a
adna.
Romek dalej jest na stanowisku,
czyli szefuje stoczniowej „S”, a Jarek
i Wojtek wiadomo, w Sejmie gl´dzà,
jak to nie dano im stoczni uratowaç.
A, jeszcze warto wspomnieç o innym
bohaterze, czyli o Pawle (Brzezicki, za
rzàdów Jarka szef Agencji Rozwoju
Przemys
u), który jako prezes Agencji
pomaga
Andrzejom sprzedaç stoczni´
Donbasowi. Teraz Pawe
jest w Donba-
sie doradcà, wi´c nie zginà
.
WALDEMAR KUCHANNY
wkuchanny@redakcja.nie.com.pl
sypia
z kobietà, która nie jest dziÊ je-
go ˝onà! Spanie mia
o miejsce przed
II wojnà Êwiatowà, 67 albo 68 lat te-
mu, ale dyskwalifikuje moralnie.
Samorzàd p
ocki uzna
, ˝e obna˝a-
nie babskich sutków na pla˝y Sobót-
ka jest porównywalne do nasrania na
trawniku, i przekaza
policji, by czyn
taki traktowa
a jako wykroczenie.
Opalanie si´ topless nawet na w
a-
kupi
brzeg jeziora i otworzy
dzia
al-
noÊç, wi´c przeg
osowali uchwa
´, ˝e
jest w Rynie persona non grata.
Wprawdzie wojewoda uchyli
uchwa-
´ jako niezgodnà z prawem, ale jej
bohater sprzeda
, co mia
, i wyniós
si´ z miasteczka.
BO˚ENA DUNAT
bdunat@redakcja.nie.com.pl
Kurwià nam si´ towarzysze
Po publikacji „NIE” ksià˝k´ zamkni´to w sejfie.
Dosta
a do˝ywocie.
Ksià˝ka doktora habilitowanego
Dariusza Matelskiego pt. „Dzia
al-
noÊç stowarzyszenia Poznaƒski Czer-
wiec ‘56” nie zostanie rozkolporto-
wana. Dariusz Matelski dzie
o swe
napisa
z okazji jubileuszu komba-
tanckiego stowarzyszenia. W tekÊcie
pt. „Kurwià nam si´ towarzysze”
ujawniliÊmy, ˝e autor by
w przesz
o-
Êci tajnym wspó
pracownikiem SB
o ksywce Leƒski, a po 1989 r. zapa
a
jawnà nienawiÊcià do minionego
ustroju. Stowarzyszenie „Czerwiec
‘56” obwieÊci
o, i˝ zlecajàc Matel-
skiemu napisanie monografii nie
mia
o bladego poj´cia o jego prze-
sz
oÊci, co nas niepomiernie zdziwi-
o, gdy˝ wiadomo o tym od lat kilku.
Wydanie ksià˝ki zosta
o sfinanso-
wane nie tylko przez samo stowarzy-
szenie, ale tak˝e z forsy wielkopol-
skiej „SolidarnoÊci”. Po ukazaniu si´
artyku
u na naszych
amach, rozp´ta-
a si´ burza i „S” stwierdzi
a, ˝e
prze-
kazane Êrodki nie powinny byç wyko-
rzystane na jakiekolwiek koszty zwià-
zane z wydaniem ksià˝ki o Poznaƒ-
skim Czerwcu ‘56, której autorem jest
dr hab. Dariusz Matelski.
Problem
polega
na tym, ˝e dzie
o zosta
o nie
tylko napisane, ale tak˝e wydrukowa-
ne (320 egzemplarzy). Nie zdà˝ono go
jednak wprowadziç do obiegu. Wobec
tego „Czerwiec „56” najpierw zapo-
wiedzia
, ˝e ksià˝ka zostanie komisyj-
nie zniszczona. Ostatecznie stowarzy-
szenie zmodyfikowa
o swe stanowi-
sko i zapowiedzia
o, ˝e aby zapobiec
wszelkim próbom kolporta˝u, dzie
o
o sobie zamknie w sejfie. Zabieg ten
mo˝e jednak przynieÊç skutki od-
wrotne od zamierzonych – wszak mo-
nografia niechybnie stanie si´ bia
ym
krukiem, zaÊ doktor Matelski trafi na
list´ autorów przeÊladowanych, a mo-
˝e nawet i podziemnych.
M. M.
NIE 2/2009
5
Plik z chomika:
monga28
Inne pliki z tego folderu:
Nie47.2009.rar
(24421 KB)
Nie.46.2009.PDF
(23626 KB)
NIE 45.2009.pdf
(23884 KB)
NIE44.2009.pdf
(22363 KB)
NIE_43.2009.pdf
(20592 KB)
Inne foldery tego chomika:
2010
21 Wiek
ANGORA
Charaktery
Cztery Kąty
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin