OSHO PSYCHOLOGIA EZOTERYKI
[The psychology of the esoterics / wyd. orygin.: 199?]
SPIS TREŚCI:
Wprowadzenie
Wewnętrzna rewolucja
Wejście w przepaść – Tajemnica medytacji
Seks, miłość i modlitwa – Trzy kroki ku boskości
Kundalini joga powrót do korzeni
Ezoteryczne gierki przeszkody dla wzrastania
Psychologia snów
Wyjście ponad siedem ciał
Stawanie się a istnienie
Fałsz wiedzy
Okna do boskości
Właściwe pytanie
Równowaga racjonalizmu i nieracjonalności
Proces ewolucji jest procesem rozwoju świadomości. Drzewa są bardziej świadome niż skały, zwierzęta są bardziej świadome niż drzewa, człowiek jest bardziej świadomy niż zwierzęta, buddowie są bardziej świadomi niż człowiek. Stan bycia buddą, świadomość chrystusowa, oświecenie – wszystko to oznacza jedno i to samo: rozkwit totalnej świadomości. Materia jest totalnie nieświadoma, buddą jest totalnie świadomy. Człowiek jest gdzieś pośrodku, nie jest ani jednym, ani drugim. Żyje w stanie zawieszenia. Nie jest już zwierzęciem, jeszcze nie jest bogiem. Nie jest już tym, czym był, ale nie jest jeszcze tym, czym może się stać.
“Ewolucja nieświadoma kończy się na człowieku" – mówi nam Osho – “i zaczyna się ewolucja świadoma. Ale ewolucja świadoma niekoniecznie zaczyna się w każdym człowieku. Zaczyna się tylko wtedy, gdy ty postanowisz, aby się zaczęła."
Życie oznacza ruch. Niemożliwe jest pozostawanie w miejscu, w którym jesteśmy. Albo rozwiniemy się do wyższego poziomu ewolucji, albo cofniemy się. Wybór należy do nas. Nie możemy nie wybierać. Nawet nie wybieranie jest subtelnym wyborem. Większość ludzi szuka zapomnienia, powrotu do nieświadomości. Szukają tego w alkoholu i narkotykach, w pracy, w seksie, w pobudzaniu zmysłów. Tylko nieliczni decydują się na rozpoczęcie podróży do wyższej świadomości. To właśnie do tych nielicznych adresuje Osho wykłady zawarte w “Psychologii ezoteryki".
Osho zaczyna z punktu, w którym zatrzymuje się psychologia Zachodu. Wychodzi poza Freuda, poza Junga, poza nowe zrozumienie ruchu rozwijania ludzkich możliwości. Jeśli psychologia Freuda jest psychologią patologii, a psychologia Masłowa jest psychologią człowieka zdrowego, to psychologia Osho jest psychologią oświecenia, psychologią stanu bycia buddą. Osho jest nie tylko oświeconym Mistrzem, jest też mistrzem psychologii. Odkrywa warstwy naszego istnienia, ujawniając wewnętrzne głębie, które leżą w nas ukryte. Zaczyna od fizycznych, krok po kroku porusza się ku transcendentalnym. Zaczyna od znanego i wędruje ku niepoznawalnemu. Zaczyna stąd, gdzie jesteśmy, by zabrać nas tam, gdzie możemy być. “Na Wschodzie – powiada – nie jest to kwestia psychologii, jest to kwestia istnienia. Nie jest to kwestia zdrowia umysłowego. Jest to raczej kwestia wzrastania duchowego. Kwestią nie jest co robisz, kwestią jest kim jesteś."
To, o czym Osho mówi w niniejszych wykładach, to nic innego jak tylko tworzenie nowego człowieka. Całym jego wysiłkiem jest stworzenie pewnego klimatu, w którym może zacząć rozkwitać pole Buddy. Aby to nastąpiło, mówi, musimy zaakceptować człowieka w jego totalności. Nie wolno negować ani tego, co racjonalne, ani tego, co irracjonalne; ani intelektu, ani emocji; ani nauki, ani religii. Człowiek musi pozostać w stanie płynięcia, jak ciecz, z możliwością przenoszenia się od jednego bieguna do drugiego. “Umysł trzeba szkolić logicznie, racjonalnie – twierdzi -ale równocześnie należy go szkolić w irracjonalnej (nie-racjonal-nej) medytacji. Rozum należy szkolić, a równocześnie i emocje. Musi być wątpienie, ale i wiara... Nie wzrasta ani ten, kto neguje irracjonalność, ani ten, kto neguje racjonalność. Nie możesz wzrastać dopóki nie wzrastasz totalnie."
Osho nie jest filozofem. Jego słowa nie są próbą napełnienia naszych umysłów większą ilością wiedzy. Są próbą popchnięcia nas ku bezpośredniemu doświadczeniu tego, co jest poza słowami. Są próbą popchnięcia nas ku naszej własnej wewnętrznej ewolucji. Ostatecznemu urzeczywistnieniu naszych potencjałów. Potencjałów naszych nasion.
ma satya bharti
Czy możliwe jest na drodze ewolucji czlowieka, by w jakimś momencie w przyszłości ludzkość jako calość dostąpiła oświecenia? W jakim punkcie ewolucji człowiek znajduje się dzisiaj?
Wraz z człowiekiem kończy się naturalny, automatyczny proces ewolucji. Człowiek jest ostatnim produktem ewolucji nieświadomej. Wraz z człowiekiem nastaje ewolucja świadoma.
Wiele spraw trzeba wziąć pod uwagę. Po pierwsze, nieświadoma ewolucja jest mechaniczna i naturalna. Następuje samoistnie. Dzięki tego typu ewolucji rozwija się świadomość. Ale gdy pojawi się świadomość, ewolucja nieświadoma kończy się, bo jej cel został spełniony. Nieświadoma ewolucja potrzebna jest tylko do chwili, gdy pojawia się świadomość.
Po drugie, nieświadoma ewolucja jest zbiorowa, a gdy ewolucja staje się świadoma, staje się indywidualna. Żadna zbiorowa, automatyczna ewolucja nie prowadzi ponad ludzkość. Odtąd ewolucja staje się procesem indywidualnym. Świadomość tworzy indywidualność. Przed rozwojem świadomości nie ma indywidualności. Istnieją tylko gatunki, nie indywidualność.
Gdy ewolucja jest jeszcze nieświadoma, jest procesem automatycznym, jest to oczywiste. Wszystko dzieje się zgodnie z prawem przyczyny i skutku. Egzystencja jest mechaniczna i pewna. Ale wraz z człowiekiem, ze świadomością, pojawia się niepewność. Teraz nic nie jest pewne. Ewolucja może nastąpić albo nie. Potencjał jest, ale wybór całkowicie leży w rękach człowieka.
Stąd niepokój jest zjawiskiem ludzkim. Poniżej człowieka nie ma niepokoju, gdyż nie ma wyboru. Wszystko dzieje się tak, jak musi. Nie ma wyboru, nie ma więc tego, kto wybiera, a wobec braku wybierającego, niepokój jest niemożliwy. Kto ma odczuwać niepokój? Kto miałby być napięty?
Niepokój pojawia się, jak cień, razem z możliwością wyboru. Teraz wszystko trzeba wybierać, wszystko jest działaniem świadomym. Tylko ty jesteś odpowiedzialny. Jeśli ci się nie uda, doznasz porażki. To twoja odpowiedzialność. Jeśli ci się uda, odniesiesz sukces. Znów jest to twoja odpowiedzialność.
A każdy wybór jest w pewnym sensie ostateczny. Nie możesz go odwrócić, nie możesz o nim zapomnieć, nie możesz go cofnąć. Twój wybór staje się twoim przeznaczeniem. Pozostanie z tobą i będzie częścią ciebie, nie możesz się go wyprzeć. I twój wybór zawsze jest hazardem. Każdy wybór następuje w ciemno, bo nic nie jest pewne. Dlatego człowiek cierpi na niepokój. Aż po korzenie ogarnia go niepokój. Męczy go, na początek, pytanie: być czy nie być? robić czy nie robić1? robić to czy robić tamto?
“Nie wybieranie" nie jest możliwe. Nie wybierając, wybierasz nie wybieranie – to też jest wybór. Jesteś więc zmuszony do dokonywania wyborów, nie masz wolności nie wybierania. Nie wybieranie spowoduje takie same skutki jak każdy inny wybór.
Godność, piękno i chwała człowieka polegają na jego świadomości. Ale jest to też brzemieniem. Chwała i brzemię pojawiają się równocześnie, gdy tylko stajesz się świadomy. Każdy krok to ruch między jednym a drugim. Wraz z człowiekiem pojawia się wybór i świadoma indywidualność. Możesz się rozwijać, ale twoja ewolucja będzie działaniem indywidualnym. Możesz rozwijać się, by stać się buddą albo nie. Wybór do ciebie należy.
Są więc dwa rodzaje ewolucji – ewolucja zbiorowa i ewolucja indywidualna, świadoma. “Ewolucja" sugeruje postęp nieświadomy, zbiorowy, lepiej więc mówiąc o człowieku używać słowa “rewolucja". Wraz z człowiekiem możliwa staje się rewolucja. Rewolucja w takim sensie, jak ja używam tego słowa, oznacza świadomy, indywidualny wysiłek ku ewolucji. Prowadzi ona indywidualną odpowiedzialność do szczytu. Tylko ty jesteś odpowiedzialny za swą własną ewolucję.
Zwykle człowiek usiłuje uciec od odpowiedzialności za własną ewolucję, od odpowiedzialności wolności wyboru. Jest wielki lęk przed wolnością. Będąc niewolnikiem, nie ponosisz odpowiedzialności za swoje życie – ktoś inny jest odpowiedzialny. W pewnej mierze niewola jest więc bardzo wygodna. Nie ma obciążenia. Niewola jest pod tym względem wolnością – wolnością od świadomego wyboru.
Odkąd stajesz się zupełnie wolny, musisz dokonywać własnych wyborów. Nikt nie zmusza cię, byś cokolwiek robił – dostępne są ci wszystkie alternatywy. Wtedy zaczyna się walka z umysłem. Dlatego człowiek zaczyna bać się wolności.
Ideologie typu komunizmu i faszyzmu przyciągają po części dlatego, że umożliwiają ucieczkę od indywidualnej wolności i pozbycie się indywidualnej odpowiedzialności. Odebrane jest pojedynczemu człowiekowi brzemię odpowiedzialności – to społeczeństwo przejmuje odpowiedzialność. Jeśli coś się nie uda, zawsze możesz wskazać państwo, organizację. Człowiek staje się zaledwie częścią zbiorowej struktury. Ale odmawiając człowiekowi wolności osobistej, faszyzm i komunizm odmawiają też człowiekowi możliwości ewolucji. Jest to cofnięcie się od tej wielkiej możliwości, jaką daje rewolucja, od totalnej przemiany człowieka. Gdy to ma miejsce, niszczysz możliwość dostąpienia ostatecznego. Spadasz – znów przypominasz zwierzęta.
Dla mnie, dalsza ewolucja możliwa jest tylko wtedy, gdy jest odpowiedzialność indywidualna. Tylko ty jesteś odpowiedzialny! Ta odpowiedzialność jest wielkim błogosławieństwem w przebraniu. Razem z indywidualną odpowiedzialnością przychodzi walka, która w ostatecznym rozrachunku prowadzi do świadomości bez wybierania.
Zakończył się dla nas stary wzorzec ewolucji nieświadomej. Możesz z powrotem do niego spaść, ale nie możesz w nim pozostać. Zbuntuje się twoje istnienie. Człowiek stał się świadomy -musi pozostać świadomy. Nie ma innej możliwości.
Filozofowie tacy jak Aurobindo bardzo przyciągają eskapistów. Twierdzą oni, że możliwa jest ewolucja zbiorowa. Boskość zstąpi i wszyscy staną się oświeceni. Ale dla mnie to jest niemożliwe. A jeśli nawet zdaje się to być możliwe, nie jest nic warte. Jeśli stajesz się oświecony bez swojego indywidualnego starania, nie warto mieć takiego oświecenia. Nie da ci ono tej ekstazy, która wieńczy wysiłek. Będzie traktowane jak pewnik, jak twoje oczy, twoje dłonie, twój system oddechowy. Są to wielkie błogosławieństwa, ale tak naprawdę nikt ich nie ceni, nie pielęgnuje.
Pewnego dnia i ty możesz obudzić się oświecony, tak, jak to obiecuje Aurobindo. Będzie to bezwartościowe. Będziesz miał wiele, ale ponieważ przyszło to do ciebie bez wysiłku, bez zmagań, nic nie będzie dla ciebie znaczyło, to znaczenie zostanie zatracone. Potrzeba wysiłku świadomego. Dostąpienie nie jest takie istotne jak sam wysiłek. Wysiłek nadaje mu znaczenie, zmaganie daje mu istotność.
Tak, jak ja to widzę, oświecenie przychodzące zbiorowo, nieświadomie, jako dar od boskości, jest nie tylko niemożliwe, ale i nie ma znaczenia. By dostąpić oświecenia, musisz się wytężyć. Staraniami stwarzasz możliwość widzenia i czucia i utrzymania tej błogości, która przychodzi.
Na człowieku kończy się nieświadoma ewolucja i zaczyna się ewolucja świadoma, rewolucja. Ale świadoma ewolucja nie musi się zacząć w danym człowieku. Zaczyna się tylko wtedy, gdy ty zdecydujesz, aby się zaczęła. A jeśli jej nie wybierzesz – jak nie wybiera większość ludzi – będziesz w bardzo napiętym stanie. Taka jest dzisiejsza ludzkość – nie ma dokąd iść, nie ma czego osiągać. Nic teraz nie można osiągnąć bez świadomego wysiłku. Nie możesz wrócić do stanu nieświadomości. Te drzwi są zamknięte, most został zerwany.
Świadomy wybór rozwijania się to wielka przygoda – jedyna przygoda, jaka jest dana człowiekowi. Ta ścieżka jest żmudna -taka być musi. Muszą być błędy, klęski, gdyż nic nie jest pewne. Ta sytuacja tworzy w umyśle napięcie. Nie wiesz gdzie jesteś, nie wiesz dokąd zmierzasz. Twoja tożsamość została zatracona.
Ta sytuacja może nawet sięgnąć takiego punktu, że przyjdzie ci myśl o samobójstwie. Samobójstwo jest zjawiskiem ludzkim, pojawia się wraz z ludzkim wyborem. Zwierzęta nie mogą popełnić samobójstwa, ponieważ świadome wybranie śmierci jest dla nich niemożliwe. Narodziny są nieświadome, śmierć jest nieświadoma. A dla człowieka, żyjącego w ignorancji, człowieka nierozwiniętego, jedno staje się możliwe: możliwość wybrania śmierci.
Twoje narodziny nie są twoim wyborem. Jeśli chodzi o narodziny, jesteś w rękach ewolucji nieświadomej. W rzeczywistości narodziny wcale nie są zdarzeniem ludzkim. Mają naturę zwierzęcą, bo nie są twoim wyborem. Dopiero od wyboru zaczyna się ludzkość. A ty możesz wybrać swoją śmierć, akt decydujący. Dlatego samobójstwo jest czynem zdecydowanie ludzkim.
A jeśli nie wybierzesz świadomej ewolucji, prawdopodobnie postanowisz dokonać samobójstwa. Może nie masz odwagi aktywnie popełnić samobójstwo, ale wstąpisz na drogę powolnego, przedłużonego procesu samobójstwa, ociągając się, czekając na śmierć.
Nie możesz nikogo uczynić odpowiedzialnym za swą ewolucję. Zaakceptowanie tej sytuacji daje siły. Jesteś na własnej drodze do wzrastaniu, do ewolucji.
Stwarzamy bogów, albo przyjmujemy schronienie w guru, po to, abyśmy nie musieli być odpowiedzialni za własne życie, za własną ewolucję. Próbujemy odpowiedzialność umieścić gdzieś indziej, z dala od siebie. Jeśli nie umiemy zaakceptować jakiegoś boga czy guru, próbujemy uciec od odpowiedzialności w środki odurzające lub narkotyki, w cokolwiek, co nas uczyni nieświadomymi. Ale te wysiłki zaprzeczenia odpowiedzialności są absurdalne, młodzieńcze, dziecinne. Tylko opóźniają tę sprawę, nie są rozwiązaniem. Możesz odkładać to aż do śmierci, a problem pozostanie i twoje nowe narodziny nastąpią w taki sam sposób.
Kiedy zrozumiesz, że tylko ty jesteś odpowiedzialny, nie ma ucieczki w żadną nieświadomość. A jeżeli próbujesz uciekać, jest to głupie, gdyż odpowiedzialność jest wielką okazją dla ewolucji. Z tego stwarzanego zmagania, coś nowego może się rozwinąć.
Zrozumienie oznacza poznanie, że wszystko zależy od ciebie. Nawet twój bóg zależy od ciebie, bo stworzyła go twoja wyobraźnię. Wszystko w końcu jest częścią ciebie i ty jesteś za to odpowiedzialny. Nie ma nikogo, kto słuchałby twych wyjaśnień, nie ma sądów apelacyjnych. Ty ponosisz całą odpowiedzialność.
I jesteś sam, absolutnie sam. Trzeba to bardzo wyraźnie zrozumieć. Gdy człowiek staje się świadomy, staje się samotny. Im jest większa świadomość, tym większe zdanie sobie sprawy z tej samotności. Dlatego nie uciekaj od tego w społeczeństwo, znajomych, stowarzyszenia, tłumy – nie uciekaj od tego! To wielkie wydarzenie, cały proces ewolucji dąży do niego. Świadomość dotarła do punktu, w którym wiesz, że jesteś samotny. A oświecenia możesz dostąpić tylko w samotności.
Nie mówię osamotnienie. Osamotnienie to uczucie, które przychodzi, gdy człowiek ucieka od samotności, gdy nie jest gotowy jej zaakceptować. Jeśli nie akceptujesz faktu samotności, czujesz się osamotniony. Wtedy znajdziesz jakiś tłum albo jakiś środek odurzający, w którym się zapomnisz. Osamotnienie stworzy własną magię zapomnienia.
Jeżeli zdołasz być samotny choć na jedną chwilę, totalnie samotny, ego umrze, ja umrze. Eksplodujesz – nie będzie cię. Ego nie może pozostawać w samotności. Istnieć może tylko w relacji z innymi ludźmi. Zawsze, gdy jesteś w samotności, następuje ten cud. Ego słabnie. Teraz nie może już tak dłużej trwać. Dlatego jeśli będziesz na tyle odważny, aby być w samotności, stopniowo utracisz ego.
Bycie w samotności to czyn bardzo świadomy i przemyślany, bardziej przemyślany niż samobójstwo – bo ego nie może istnieć w samotności, a może istnieć w samobójstwie. Ludzie egoistyczni są bardziej podatni na samobójstwo. Samobójstwo zawsze odnosi się do kogoś, nigdy nie jest aktem samotności. W samobójstwie ego nie ucierpi. Raczej stanie się bardziej ekspresyjne. Wejdzie w nowe narodziny z większą siłą.
Poprzez samotność, ego zostaje rozbite. Nie ma nic, do czego mogłoby się odnieść, nie może więc istnieć. Dlatego, kiedy jesteś gotów być w samotności, bez wahania w samotności, nie uciekając i nie cofając się, po prostu akceptując fakt samotności takim, jaki jest, staje się to wielką okazją. Wtedy przypominasz ziarno mające w sobie wielki potencjał. Ale pamiętaj – by wyrosła roślina, ziarno musi samo siebie zniszczyć. Ego jest tym ziarnem, potencjałem. Jeśli zostanie rozbite, rodzi się boskość. Boskość nie jest “ja" czy “ty" – jest jednością. Poprzez samotność docierasz do tej jedności.
Możesz tworzyć fałszywe substytuty tej jedności. Jednoczą się hindusi, jednoczą się chrześcijanie, jednoczą się mahometanie; India jest jednością, Chiny są jednością. Wszystko to substytuty jedności. Jedność przychodzi tylko poprzez totalną samotność.
Tłum może nazywać się zjednoczonym, ale ta jedność zawsze jest w opozycji do czegoś innego. Tłum jest z tobą, jesteś więc spokojny. Już nie jesteś odpowiedzialny. Sam nie podpalisz meczetu, sam nie zniszczysz świątyni, ale będąc częścią tłumu możesz to zrobić, bo teraz nie jesteś indywidualnie odpowiedzialny. Wszyscy są odpowiedzialni, więc nikt konkretny nie jest odpowiedzialny. Nie ma indywidualnej świadomości, jest tylko świadomość grupowa. Cofasz się w tłum i stajesz się czymś przypominającym zwierzę.
Tłum to fałszywy substytut uczucia jedności. Kto zdaje sobie sprawę z tej sytuacji, kto jest świadom swojej odpowiedzialności jako człowiek, ten zdaje sobie sprawę z trudnego, żmudnego zadania, które nastaje wraz z człowiekiem – nie wybiera żadnych fałszywych substytutów. Żyje z faktami takimi, jakie są, nie tworzy żadnych fikcji. Twoje religie i twoje polityczne ideologie są jedynie fikcjami, stwarzającymi iluzoryczne poczucie jedności.
Jedność przychodzi dopiero wtedy, gdy jesteś pozbawiony ego, ale ego może umrzeć dopiero wtedy, gdy jesteś totalnie samotny. Gdy jesteś zupełnie sam, nie ma cię. Ta chwila jest chwilą eksplozji. Eksplodujesz w nieskończoność. To – i tylko to – jest ewolucją. Nazywam to rewolucją, ponieważ nie jest to nieświadome. Możesz stać się pozbawiony ego albo nie. Od ciebie to zależy.
Bycie samotnym to jedyna prawdziwa rewolucja. Wiele odwagi potrzeba. Tylko Budda jest samotny, tylko Jezus czy Mahavir są samotni. Nie chodzi o to, że zostawili swe rodziny, opuścili świat. Na to wygląda, ale tak nie jest. Nie zostawiali niczego negatywnie. Ten akt był pozytywny, był ruchem ku samotności. Nie odchodzili. Ruszali na poszukiwanie bycia totalnie samotnymi.
Całe poszukiwanie zmierza do chwili eksplozji, gdy człowiek jest samotny. W samotności jest błogość. I dopiero wtedy dostępuje się oświecenia.
Nie potrafimy być samotni, inni też nie umieją być samotni, dlatego tworzymy grupy, rodziny, społeczenstwa, państwa. Wszystkie państwa, wszystkie rodziny, wszystkie grupy tworzą tchórze, ci, którzy nie mają dość odwagi, aby być w samotności.
Prawdziwą odwagą jest odwaga bycia w samotności. Oznacza to świadome zrozumienie tego, że jesteś samotny i nie może być inaczej. Możesz się oszukiwać, albo żyć z tym faktem. Całe żywoty możesz siebie oszukiwać, ale będziesz wędrował w kółko. Dopiero gdy potrafisz żyć z tym faktem samotności, koło zostaje przerwane i docierasz do centrum. To centrum stanowi centrum boskości, całości, świętości.
Nie potrafię wyobrazić sobie czasu, gdy wszyscy ludzie będą mogli osiągnąć to jako swe prawo naturalne. Jest to niemożliwe. Świadomość jest indywidualna. Tylko nieświadomość jest zbiorowa. Ludzie dotarli do punktu świadomości, w którym stają się indywidualnościami. Nie ma ludzkości jako takiej, są tylko pojedynczy ludzie. Każdy człowiek musi zdać sobie sprawę z własnej indywidualności i odpowiedzialności za nią.
Pierwszym, co musimy zrobić, jest zaakceptowanie samotności jako podstawowego faktu i nauczenie się życia z nią. Nie wolno tworzyć żadnych fikcji. Tworząc fikcje, nie zdołasz poznać prawdy. Fikcje to rzutowane, stwarzane, kultywowywane prawdy, nie pozwalające ci poznać tego, co jest. Żyj z faktem swej samotności. Jeśli zdołasz żyć z tym faktem, jeśli nie będzie fikcji między tobą a tym faktem, prawda zostanie ci odkryta. Każdy fakt, jeżeli głęboko mu się przyjrzeć, odkrywa prawdę.
Żyj więc z faktem odpowiedzialności, z faktem swej samotności. Jeśli zdołasz żyć z tym faktem, eksplozja nastąpi. To żmudne, ale to jedyna droga. Przez trudność, przez akceptowanie prawdy, docierasz do punktu eksplozji. Dopiero wtedy jest błogość. Jeżeli będzie ci podana gotowa, traci wartość, gdyż na nią nie zasłużyłeś. Nie umiesz odczuć błogości. Ta umiejętność przychodzi tylko z dyscypliny.
Jeśli zdołasz żyć z faktem odpowiedzialności za samego siebie, dyscyplina przyjdzie do ciebie automatycznie. Będąc totalnie odpowiedzialnym za siebie, nie możesz oprzeć się zdyscyplinowaniu. I ta dyscyplina nie jest czymś, co jest ci narzucone z zewnątrz. Przychodzi od wewnątrz. Ponieważ spoczywa na tobie totalna odpowiedzialność, każdy krok, który podejmujesz, jest zdyscyplinowany. Nawet jednego słowa nie możesz wypowiedzieć bez odpowiedzialności.
Jeśli jesteś świadomy własnej samotności, zdasz sobie sprawę j z cierpień innych ludzi. Wtedy nie będziesz w stanie popełnić ani jednego nieodpowiedzialnego czynu; czujesz się odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za innych. Jeżeli zdołasz żyć z faktem własnej samotności, poznasz, że każdy jest samotny. Wtedy syn wie, że ojciec jest samotny; żona wie, że mąż jest samotny; mąż wie, że żona jest samotna. Gdy to poznasz, niemożliwe jest nie być współczującym.
Życie z faktami to jedyna joga, jedyna dyscyplina. Gdy jesteś totalnie świadomy sytuacji, w jakiej znajduje się człowiek, stajesz się religijny. Stajesz się mistrzem samego siebie. Ale wyrzeczenie, które przychodzi, nie jest wyrzeczeniem ascetyka. Nie jest narzucone, nie jest brzydkie. To wyrzeczenie jest estetyczne. Czujesz, że to jedyna możliwość, nie możesz postąpić inaczej. Wtedy wyrzekasz się przedmiotów, odpada pęd posiadania.
Pęd posiadania jest pędem do nie-bycia w samotności. Człowiek nie potrafi być w samotności, szuka więc towarzystwa. Ale na towarzystwie innych ludzi nie można polegać, więc zamiast tego szuka towarzystwa przedmiotów. Życie z żoną jest trudne, życie z samochodem nie jest takie trudne. Dlatego w końcu pęd posiadania kieruje się na przedmioty.
Możesz nawet próbować zamienić ludzi w przedmioty. Próbujesz kształtować ich tak, by tracili swoją osobowość, indywidualność. Żona jest przedmiotem, nie osobą; mąż jest przedmiotem, nie osobą.
Jeśli zdasz sobie sprawę ze swej samotności, zaczniesz zdawać sobie sprawę z samotności innych ludzi. Wtedy rozumiesz, że próba zawładnięcia innym człowiekiem jest wykroczeniem. Nigdy nie wyrzekasz się pozytywnie. Wyrzeczenie jest negatywnym cieniem twojej samotności. Tracisz chęć posiadania. Możesz kochać, ale nie będziesz mężem, żoną.
Wraz z tym brakiem chęci posiadania przychodzi współczucie i wyrzeczenie. Przychodzi do ciebie niewinność. Gdy zaprzeczasz faktom życia, nie możesz być niewinny – stajesz się przebiegły. Oszukujesz siebie i innych. Ale gdy jesteś dość odważny, by żyć z faktami takimi, jakie one są, stajesz się niewinny. Ta niewinność nie jest pielęgnowana. Jesteś nią – niewinny.
Dla mnie bycie niewinnym to jedyne, co warto uzyskać. Bądź niewinny, a boskość zawsze do ciebie przypłynie w błogości. Niewinność jest umiejętnością przyjmowania, bycia częścią boskości. Bądź niewinny, a gość przychodzi. Stań się gospodarzem.
Tej niewinności nie można kultywować, ponieważ cywilizacja zawsze jest wymyślna. Jest skalkulowana. Ale niewinność nie może być skalkulowana – to jest niemożliwe.
Niewinność jest religijnością. Bycie niewinnym jest szczytem autentycznego urzeczywistnienia. Prawdziwa niewinność przychodzi jednak tylko przez świadomą rewolucję, nie jest to możliwe wskutek żadnej zbiorowej, nieświadomej ewolucji. Człowiek jest samotny. Ma wolność wybierania między niebem i piekłem, życiem albo śmiercią, ekstazą urzeczywistnienia albo cierpieniem tak zwanego życia.
Sartre powiedział gdzieś: “Człowiek jest skazany na wolność." Możesz wybrać niebo albo piekło. Wolność to wolność wybrania jednego albo drugiego. Gdy możesz wybrać tylko niebo, nie jest to wyborem, nie jest to wolnością. Niebo bez możliwości wybrania piekła samo w sobie byłoby piekłem. Wybór zawsze oznacza albo-albo. Nie znaczy to, że masz wolność wybierania tylko dobra. Wtedy nie byłoby wolności.
Jeśli wybierasz niewłaściwie, wolność staje się skazaniem. Ale gdy wybierasz właściwie, staje się błogością. Zależy to od ciebie: czy twój wybór przemienia twoją wolność w skazanie czy w błogość. Ten wybór jest totalnie twoją odpowiedzialnością.
Gdy jesteś gotowy, z twoich głębi może zacząć się nowy wymiar – wymiar rewolucji. Ewolucja dobiegła kresu. Teraz rewolucja jest potrzebna, by otworzyć cię na to, co jest poza. Jest to indywidualna rewolucja. Wewnętrzna rewolucja.
Co to jest medytacja?
Medytacja nie jest hinduską metodą, nie jest to tylko technika. Nie można się jej nauczyć. Jest to wzrastanie, wzrastanie totalności twojego życia, z totalności twojego życia. Medytacja nie jest czymś, co można dodać do ciebie takiego, jakim jesteś. Może ona do ciebie przyjść tylko poprzez pewną zasadniczą przemianę, mutację. Jest to rozkwit, wzrastanie. Wzrastanie zawsze jest z totalności, nie jest to coś dodawanego. Ku medytacji musisz wzrastać.
To totalne wzrastanie osobowości trzeba właściwie pojąć. Bez tego możesz grać sam ze sobą w gierki, możesz zająć się sztuczkami umysłu. A tyle jest tych sztuczek! Mogą cię one nie tylko ogłupić – nie tylko nic nie zyskasz, ale w dosłownym sensie poniesiesz szkody. Samo to nastawienie, że w medytacji jest jakaś sztuczka, rozumienie medytacji kategoriami metody, jest z gruntu błędne. A gdy zaczynasz bawić się sztuczkami umysłu, umysł jako taki zaczyna się degenerować.
Umysł taki, jaki jest, nie jest medytacyjny. Zanim medytacja będzie mogła nastąpić, umysł w swej totalności musi się zmienić. Czym jest więc umysł taki, jaki teraz istnieje? Jak działa?
Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, możesz znać język, możesz znać strukturę koncepcyjną myślenia, ale nie jest to myśleniem. Wręcz przeciwnie, jest to ucieczką od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz, widzisz człowieka idącego ulicą i to werbalizujesz. Umysł potrafi zamienić w słowa każde egzystencjalne zdarzenie. Wtedy słowa stają się barierą, więzieniem. To nieustające zamienianie zdarzen w słowa, egzystencji w słowa, jest przeszkodą dla umysłu medytacyjnego.
Zatem pierwszym wymogiem umysłu medytacyjnego jest być świadomym tego nieustającego werbalizowania i móc to zatrzymać. Tylko patrz na zdarzenia, nie werbalizuj. Bądź świadomy ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą, bez języka; niech ludzie będą, bez języka; niech sytuacje będą, bez języka. Nie jest to niemożliwe – jest to naturalne. To ta sytuacja, która istnieje obecnie, jest sztuczna, ale tak się do niej przyzwyczailiśmy, stała się ona taka mechaniczna, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że ciągle przemieniamy doznania w słowa.
Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z tej przestrzeni między widzeniem go i werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je, i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzen między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zatracona. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że wschód słońca to nie słowo. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznania w słowa. Te słowa wchodzą potem między ciebie i doznanie.
Medytacja oznacza życie bez słów, życie nie-językowe. Czasem dzieje się to spontanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie język. Zawsze, gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, wchodzą w milczenie. Rzecz nie w tym, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie – tego, co można wyrazić, jest tyle, że aż się przelewa. Ale nigdy nie ma słów – nie może być. Przychodzą tylko wtedy, gdy miłość odeszła.
Jeśli dwoje zakochanych nigdy nie milczy, ukazuje to fakt, że miłość umarła. Teraz tę dziurę zapełniają słowami. Gdy miłość żyje, nie ma słów, bo samo istnienie miłości jest takie napełniające, takie przenikające, że pokonana jest bariera języka i słów. I zwykle pokonywana jest ona tylko w miłości.
Medytacja jest kulminacją miłości, miłości nie do jednej osoby, ale do egzystencji w jej totalności. Dla mnie medytacja jest żywą relacją z totalnością otaczającej cię egzystencji. Jeżeli w każdej sytuacji możesz być w miłości, jesteś w medytacji.
I nie jest to sztuczka umysłu. Nie jest to metoda na uciszenie umysłu. Potrzeba raczej głębokiego zrozumienia mechanizmu umysłu. Gdy zrozumiesz swój mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, tworzy się pewna przestrzen. Przychodzi spontanicznie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Rzeczywistym problemem nie jest to, jak być w medytacji, ale poznanie dlaczego nie jesteś w medytacji. Sam proces medytacji jest negatywny. Nie jest dodaniem czegoś do ciebie -jest negacją czegoś, co już zostało do ciebie dodane.
...
banseno