Konwicki T., Mała Apokalipsa (streszczenie i opracowanie).doc

(180 KB) Pobierz
Tadeusz Konwicki "Mała apokalipsa"

Tadeusz Konwicki "Mała apokalipsa"

Streszczenie powieści

Bohater utworu, literat, który od kilku lat niczego nie napisał, budzi się w mroczny, pochmurny poranek z. przeczuciem nadchodzącej śmierci. Pierwsze słowa tekstu brzmią: Oto nadchodzi koniec świata. Oto nadciąga, zbliża się czy raczej przypelza mój własny koniec świa­ta. Koniec mego osobistego świata. Ale zanim mój wszechświat roz-padnie się w gruzy, rozsypie na atomy, eksploduje w próżnię, czeka mnie jeszcze ostatni kilometr mojej Golgoty, ostatnie okrążenie w tym maratonie, ostatnich kilka szczebli w dól albo w górę po drabinie bez­sensu.. Myśl o czystym papierze w szafce prowokuje refleksję o różnych postawach pisarskich: Można tę biel bezbronną zbrukać złą krwią, wściekłym jadem, cuchnącą flegmą lub wysączyć |na nią| sło­dycz sztucznej zgody, [...] ckliwy syrop pochlebstwa . To dwie moż­liwości rozważane przez bohatera-narratora u kresu życia. Widok z okna na Paląc Kultury (dawniej Paląc Kultury i Nauki im. Józefa Sta­lina) przypomina realia życia narodu podporządkowanego obcemu re­żimowi. Budowla ta budziła kiedyś' strach, teraz, choć zniszczona i rozpadająca się, przypomina o zniewoleniu. Bohater zapala na czczo papierosa i rozmyśla o s'mierci, która stalą się jego obsesją. Chciałby godnie odejs'ć, zwrócić na siebie uwagę innych, całego kosmosu. Te marzenia konfrontuje od razu z brutalną samos'wiadomos'cią: Jestem dwunogiem spłodzonym nieopodal Wisły (...] widziałem wojnę, to zna­czy straszny amok ssaków, które mordują się wzajemnie . Pisarz do­strzega swoją przeciętność, zwyczajność.

Wokół roztaczają się obrazy zniszczenia, chaosu, degradacji, zepsucia. Objawia się to w kruszejących, zaniedbanych budynkach, zapomnia­nych s'mietnikach. Z tym stanem rzeczy współgra polska rzeczywistość społeczna i polityczna, upadek moralności i sztuki. [...] truchlejący ze starości [...] nasz warszawski dom z epoki późnego stalinizmu, z ery de­kadenckiego stalinizmu, z okresu spolszczonego i zeszmaconego stalini­zmu. [...] Ostatnia wojna zdruzgotała niechcąco i przypadkowo wielki pałac kultury europejskiej moralności, estetyki i obyczaju. \...\ To mia­sto jest stolicą narodu, który wyparowuje w nicość . Koszmar wojny przesłoniła epoka stalinowska i obecny stan rzeczy - uzależnienie kra­ju od rosyjskiej administracji, podporządkowanie się większos'ci naro­du rządzącej partii, zniszczenie hierarchii wartości, pozwalającej odróż­nić dobro od zła. Bohater czuje się mimo wszystko wolny, ale samotny, anonimowy, ma poczucie zaprzepaszczenia swoich ambicj. Być może kilkuletnia przerwa w pisaniu ma związek z zerwaniem z ogólnie przy­jętymi zasadami tworzenia sztuki na użytek władzy. Tymczasem ona ma się dobrze, strzeżona systemem tajnej i oficjalnej milicji, która na­wet eskortuje pancerną chłodnię z żywnością dla partyjnych notabli (na wystawach sklepów dla zwykłych śmiertelników jest natomiast kiełbasą z trocin, mięso sprzedaje się „na kartki" i skąpo wydziela wszystkie inne, potrzebne do życia, towary).

Bohatera odwiedzają dwaj znajomi z kręgów opozycji politycznej, Hubert i Rysio. Są odświętnie ubrani i prawdopodobnie przynoszą z sobą kłopoty: każda ich wizyta oznaczała radykalne zmiany w moim życiu . Zazwyczaj oczekiwali podpisania jakiejś' petycji lub prote­stu, co z kolei prowadziło do przykros'ci i szykan ze strony władz. Na ekranie telewizora widać kompanię honorową i delegację cywilów oczekujących na lotnisku na jakiegoś' szczególnego gościa - później okazuje się, że przybywa sekretarz partii sowieckiej, zaś polscy dostoj­nicy, artyści i „naród" składają mu hołdy. Poczęstowani alkoholem go­ście wyjawiają cel wizyty. Otóż w imieniu jakiejś nieokreślonej zbio­rowości informują bohatera, że został wybrany do spełnienia szczegól­nej narodowej misji: ma pod koniec zjazdu partii dokonać samospale-nia przed gmachem Komitetu Centralnego, by wstrząsnąć ludźmi w kraju i za granicą (uda się to dzięki nieustannemu filmowaniu prze­mówień i uroczystości). Jak się okazuje, wybór był starannie przemy­ślany - znany pisarz w podeszłym wieku, który wypalił się artystycz­nie, a przy tym nie reprezentuje najwyższej miary (naród wiele nie straci, a może zyskać odnowę moralną wywołaną wstrząsem). Wybra­no szczególny moment, kiedy Polska ma być przyłączona do Związku Radzieckiego, zaś społeczeństwo straciło instynkt samozachowawczy i pokornie przystaje na decyzje rządzących. Zaskoczony bohater nie szczędzi jednak stów krytyki wobec opozycji, która również w grun­cie rzeczy aprobuje taką sytuację, oraz pod adresem artystów - skoło­wali tę naszą biedną sztukę, zadeptali w niej resztki sumienia . Ter­min spalenia ustalono na godzinę ósmą wieczorem, kiedy skończą się obrady zjazdu partii i delegaci z całego kraju wyjdą przed ginach . Bohater został wybrany, ponieważ żyje obsesją śmierci. Hubertowi robi się słabo, ale mobilizuje siły, żeby poinformować go­spodarza domu, że pomysł spalenia nie jest żartem i udziela wska­zówki, by o godzinie jedenastej stawił się w mieszkaniu przy ulicy Wiślanej 63, gdzie będą czekały Nadieżda i Halina - specjalistki od techniki samospalenia . Tymczasem przychodzi podchmielony goić, by poinformować o wyłączeniu wody (pękła rura). Rysio radzi, by bohater oszczędzał najcelniejsze słowa na wieczór: Musisz tam krzyczeć z calych sit. Samymi złotymi myślami. Ludzie to zapiszą i przechowają jak wersety Biblii. Twoje arcydzieło literackie . Przybyli starają się na wszelkie sposoby rozwiać wątpliwości czy warto i jakie skutki może odnies;ć spektakl samospalenia. Tylko on może odmienić marne życie przeciętnego literata. Bohater przypomi­na sobie pierwsze spotkanie z Rysiem, który w pijackim amoku usi­łował zaspokoić swoje żądze w towarzystwie przypadkowej dziew­czyny, zaś' efektem jego starań było pobrudzenie kieszeni płaszcza to­warzysza owej nocy. Teraz pisarz zastanawia się, kim jest Rysio: [...] pisze amorficzną prozę bez znaków przestankowych, adiutantuje Hu­bertowi i jest czcigodną postacią świata literackiego . Hubert zaś", po brutalnych przesłuchaniach w latach sześćdziesiątych podjął nie­skuteczną próbę samobójczą -powieśU się swego czasu w szafie . Są to więc opozycjoniści z przeszłością, nic zawsze chwalebną.

Po wyjściu gości literata odwiedza wysłannik gazowni z zamiarem odcięcia gazu (już po raz trzeci). Radzi jednak przemówić do ręki kie­rownika. Gospodarza nie interesuje jednak takie załatwienie sprawy, bowiem postanowił przyjąć wyrok. Oddaje nawet staruszkowi swój wełniany płaszcz. Już w samotności rozważa decyzję o spaleniu się -czy istotnie będzie miała wpływ na sytuację w kraju?, czy naród obu­dzi się z niewoli? Tymczasem w telewizji pokazują uściski i pocałun­ki obu sekretarzy na tle dźwięków Międzynarodówki, która jest teraz polskim hymnem narodowym.

Zabrawszy z sobą dowód osobisty i przekonawszy się, że skrzynka na listy jest pusta, pisarz wychodzi na miasto pełne odświętnych de­koracji i haseł. Na estradzie pod Pałacem Kultury występują ludowi artyści, zaś wodzirej śpiewa po rosyjsku Krakowiak wot kak ja! . Zewsząd, z gigantofonów, rozbrzmiewa muzyka. Literat mija po dro­dze swojego sąsiada, dygnitarza, który mieszka w bloku, podczas gdy inni politycy i ministrowie dorobili się zamczystej willi w rządowej dzielnicy. Uwagę bohatera przykuwają flagi, w których stopniowo maleje obszar bieli, zaś powiększa się czerwień. W wielu znaka­ch i detalach widać uzależnienie Polski od Związku Radzieckiego. • Co pewien czas w książce pojawiają się dygresje na temat czasu. Ha­sła na transparentach głoszą, że jest czterdziesta, pięćdziesiąta lub sześćdziesiąta rocznica Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, zaś w ga­zetach daty są nieczytelne, „rozgniecione". Na domiar złego nie moż­na się nawet zorientować, jaka jest pora roku - w ogólnym bałaganie „zastrajkowała" natura (anomalie pogodowe, słońce, śnieg, grad, na­głe zmiany temperatury). Trudno ustalić aktualną datę w oparciu o ka­lendarze, bo te - umieszczone w różnych miejscach - wskazują wska­zują różne dane. Sukcesem jest kupienie gazety, czytelnicy korzysta­ją jednak tylko z ogłoszeń, resztę wypełniają depesze i przemówienia, których nikt nie czyta.

Podczas legitymowania bohatera przez milicję nadchodzi Kolka Na-chałow (syn generała KGB, doradcy bezpieki w Szczecinie), który pytaniem po rosyjsku o numery służbowe płoszy młodych stróżów porządku. Następnie oferuje „dobrą, stalinowską" cegłę z rozbieranej właśnie Huty „Warszawa" oraz prezerwatywy. Po odejściu Kolki pi­sarz spotyka chłopca z prowincji recytującego znajome teksty. Jego wygląd wywołuje wspomnienia z okresu wojny - jest podobny do młodych konspiratorów z AK.

W kolejce do kasy w barze mlecznym („Familijny") bohater pozna­je dawnego znajomego, brata Rysia, filozofa marksistę, który obecnie zajmuje się dokształcaniem docentów ze sfer rządowych. Prowadzi również wykłady „w cenzurze" na temat aluzji, którą należy odpo­wiednio docenić, bowiem z czasem staje się dla odbiorcy ważniejsza od prawdy wyrażonej wprost. Przy okazji wyraża krytyczną opinię o Rysiu i opozycji - To są tacy sami aparatczycy jak państwowi. Etato­wi, zrutynizowani, dożywotni. Reżym się do nich przyzwyczaił, a oni do reżymu. Zachęca przy tym, aby pisarz tworzył dla cenzury, bo jedynie ona docenia zręczną aluzję. Brat Rysia, który wcześniej zwią­zany był ze środowiskiem inteligencji katolickiej, uważa, że należy uratować się biologicznie wobec zalewu łajna ze wschodu. We­dług niego Rosja jako kraj o chorym systemie ekonomicznym i upadającej kulturze, zniszczona przez komunizm, jest dla nas nadzieją na ocalenie i dlatego pokora wobec niej jest jak najbardziej na miejscu. Po wyjściu z baru pisarza legitymuje tajny agent.

Podczas podróży zatłoczonym autobusem bohater rozmyśla o chao­tycznej organizacji życia społecznego - nic normalnie nie funkcjonu­je, wszystko się rozpada, magazyny są puste, za to działa sieć sklepów dolarowych, ludzie nędznie wegetują, gazety kłamią, nastąpiło znacz­ne skażenie środowiska naturalnego itd. Za literatem podąża stale Ta­dzio Skórko, chłopak z prowincji, ze Starogardu. który z pamięci przytacza znane skądś zdania. Autobus psuje się, ale do ulicy Wiśla­nej jest już blisko. Po drodze widać zniszczone budynki i zdewasto­wane tereny zielone, tymczasem święto trwa nadal (skandowanie na przemian Polska, Polsza- 48, salut armatni, tłumy manifestantów z transparentami itp.). Przekroczenie ulicy w niedozwolonym miejscu staje się pretekstem do kolejnej kontroli dokumentów pisarza.

We wskazanym mieszkaniu na literata czeka już Halina, która zao­patruje go w odpowiednie broszury dotyczące techniki samospalenia. W telewizji nadal pokazują partyjne uroczystości. Znajomy dygnitarz, towarzysz Kobiałka, podarł maszynopis przemówienia i krzyknąwszy Towarzysze zdrajcy!Towarzyszki świnie! zaczął się rozbierać. Po wyłączeniu fonii na ekranie ukazała się plansza z dwoma czerwony­mi, całującymi się gołąbkami, z których jeden miał biały ogonek. Bo­hater wdał się w rozmowę .z mężczyzną leżącym na łóżku - był wię­źniem ze względu na przynależność AK. Próbowano go złamać i skłonić do zeznań, straszono, że żona i córka nie żyją, ale to utwier­dziło go w przekonaniu, że nie należy się poddawać. Jego wspomnie­nia przetłumaczono na trzynaście języków. Rozmowa ta umacnia bo­hatera w postanowieniu, że powinien się spalić.

Halina informuje literata, że zmieniono miejsce spalenia - ma ono nastąpić przed Salą Kongresową, gdzie odbywa się zjazd, następnie wychodzi, by kupić środek łatwopalny. Bohater poznaje Nadieżdę. której babcia była kochanką Lenina. Oboje przypadają sobie do ser­ca. Próbę zbliżenia przerywa jednak telefon od Haliny, która pozostawia literatowi wybór koloru kanistra (niebieski). Zaopatrzony w roz­puszczalnik z Nowej Zelandii pisarz wyrusza na miasto. Spotyka Sa-chera, który kiedyś wyrzucił go z partii. Teraz jest mu za to wdzięcz­ny. Dalszą wędrówkę urozmaicają dość szczególne wydarzenia: ury­wa się kawał mostu Poniatowskiego. Tadzio Skórko opowiada o so­bie i wraz z psem podąża za swoim idolem. Halina dogania literata z wiadomością, że Hubert zasłabł, razem jadą do niego do kina „Woł­ga", tam pod szyldem filmu radzieckiego odbywa się pokaz polskie­go - Transfuzja - odważnego w swojej wymowie, którego reżyserem jest Władysław Bułat, hołubiony przez władzę.

Bohater zastanawia się, co też mógłby zostawić w testamencie po­tomnym i dochodzi do wniosku, że oprócz zwłok dla Akademii Me­dycznej będą to dwie recepty: na łupież i na zaparcia (szczegółowo prezentuje skład leków) oraz przepis na powodzenie w grze krcianej "oko"-ma jednak wątpliwości czy wypada doradzać oszustwo.

W hallu kina były minister kultury podejmuje swoich gości z okazji otwarcia wystawy jego obrazów o motywach erotycznych. Wśród przybyłych są dostojnicy, którzy po odejściu ze stanowisk oddali się pasjom artystycznym. Tymczasem Hubert oczekuje na lekarza. Udaje się sprowadzić pogoto­wie (dzięki ostrzeżeniu, że na widowni siedzi radziecki attachć). Hu­bert prosi o spotkanie z Bułatem, chwali jego odwagę. Z sali kinowej dobiegają mocne słowa, zapowiadające rozliczenie z postaw i sympa­tii politycznych. Widzowie reagują brawami na tekst o „zgwałconej Polsce". Hubert pogardliwie przyjmuje opory literata przed spaleniem. Zostaje odwieziony do zwykłego szpitala. Klinika rządowa jest tylko dla wybranych. Bohater ogląda symboliczne zakończenie filmu Buła­ta: desperacki skok człowieka z parapetu i śmierć - z własnego wybo­ru. Reżyser przypomina swoją drogę twórczą: od szkalowania AK, po­przez kino psychologiczne do krytyki elity intelektualnej. Doszedł do wniosku, że cały czas realizował „linię partii" i postanowił wyjechać do Ameryki Południowej. Wyłączenie prądu w kinie sprawia, że Halina, Tadzio i pies poszukują literata w ciemnościach. Przed wyjściem podpity malar/,, byty minister, zaprasza bohatera na wypad pod War­szawę - ,,na dziewczynki".

Halina kupuje w sklepie walutowym szwedzkie zapałki. Opowiada bohaterowi o Nadieżdzie i jej kilku mężach. On jednak przekonany jest, że byt jej pierwszym mężczyzną. Gazeciarze rozrzucają dodatki nadzwyczajne „Trybuny Ludu". Polskę ogłoszono Pierwszym Kandy­datem do wstąpienia w skład Związku Socjalistycznych Republik Ra­dzieckich! Wszędzie pełno agentów Urzędu Bezpieczeństwa, manifestantów i transparentów. Zostawiwszy u szatniarza kanister i pieska, bohater zamierza posilić się w restauracji ,,Paradyz" (kiedyś „Paradis"). Zaproszony przez nieznajomego na rozmowę zostaje zre­widowany i pobity podczas swoistego przesłuchania, orz i Zenek opowiadają mu o tajemniczych wizytach w jego domu (rewizje upo­zorowane na włamania), wstrzykują substancję wzmagającą ból, która ma ułatwić przesłuchanie. Żorż nazywa pisarza opozycjonistą negatywnym w przeciwieństwie do siebie, człowieka od praktycz­nych zadań. Na ekranie telewizora artyści, m.in. Bułat, składają hołd obcemu przywódcy.

Po „rozmowie" literat trafia do innego pomieszczenia, w którym to­warzysz Kobiałka czeka na odwiezienie do szpitala psychiatrycznego. Wyraża nadzieję, że nastąpi schyłek komunizmu. Z tego pomieszcze­nia pisarza uwalnia Zenek i zwraca mu zabrane wcześniej zapałki oraz prosi o autograf. Kobiałka zdradza, że również nie zna aktualnej daty. Takie dane posiadają tylko sam minister albo ścisłe kolegium, które ma dostęp do importowanego kalendarza umieszczonego w potężnym sejfie. Z nadzieją oczekuje na pobyt w szpitalu psychia­trycznym, gdzie ma już wielu kolegów ze sfer rządowych. Po wyjściu z tego pokoju zatrzymuje bohatera „babcia klozetowa" - Zosia - żą­dając pieniędzy. Jest studentką archeologii na praktyce, dzięki której będzie zwolniona z egzaminu z propedeutyki filozofii. Nie ma wol­nych stolików, więc literat przysiada się do Kolki Nachałowa, spędza­jącego czas w towarzystwie pulchnej blondynki, Gosi, producentki filmów, m.in. Transfuzji. Kolka i Gosia odwiedzają szefa kuchni. W tym czasie do bohatera przysiada się Rysio Szmidt proponując wód­z kartofli importowanych, mówi o beznadziejnym stanie Hu­berta i z ochotą zabiera resztę bonów na mięso (arogancki kelner wy­cina sobie tylko jeden kupon za zamówione ragout). Halina przedsta­wia pisarza uznanemu w kręgach podziemia literatowi, Cabanowi. Ten przyjmuje wyniosły ton i zwalnia go z decyzji o spaleniu. Boha­ter jednak unosi się dumą i chce sam zdecydować o własnej śmierci.

Szef kuchni zabiera restauracyjnych gości do podziemnych pomie­szczeń, gdzie z wielkim rozmachem przygotowano bankiet na cześć radzieckiego sekretarza. Mimo zakazów, trudno się oprzeć pokusie. Wygłodniały tłum narusza misternie ułożone, wykwintne dania i trun­ki, dewastuje wnętrza. Spotykają się dwaj delegaci wybrani do zała­twienia sprawy sprzedaży województwa zielonogórskiego: docent Edward Szmidt (brat Rysia) i Niemiec doktor Hans Jurgen Gonsiorek. Edek wyjaśnia, że Rysio żyje z książeczki napisanej w czasach, gdy był partyjnym aktywistą. Teraz służy ona do indoktrynacji dzieci i za­pewnia autorowi możliwość bezkarnego angażowania się w „opozy­cyjne" akcje. Rysio również pomawia Edka o dwulicowość' codzien­nie leży krzyżem |...| / zbiera siły do następnych łajdactw. Per­kusista z zespołu inwalidów mdleje, ale nikt nie stara się go ratować. Kolka Nachałow chce podpalić restaurację. Rysio bije go z wyrzutem, że jego ojciec sprowadził do Polski socjalizm. Literat wywołany z sa­li przez Zosię, odbiera psa i kanister od szatniarza-majora i wychodzi. Przyszła po niego Nadieżda, która oburza się jego postawą (włóczy się po knajpach, jest pijany). Zresztą niedługo nastąpi pora korzysta­nia z lokalu przez Arabów.

W sklepie spożywczym ekspedientki montują nowy herb: małego orła wśród wielkich snopów zboża. Bohater i Nadieżda wchodzą do zniszczonego budynku, gdzie mieściła się niegdyś redakcja satyrycz­nego pisma „Szpilki". Okazuje się, że oboje śnili ostatniej nocy Anty­chrysta. Rozmawiają o zniewoleniu kraju, o śmierci i wspólnym spo­tkaniu. Ogarnia ich nagła namiętność, co wiąże się z opłatą - 10 tysię­cy złotych - za zbliżenie miłosne w gmachu publicznym. Nadież­da deklaruje spalenie się z bohaterem, jednak on się na to nie zgadza.

Literat postanawia załatwić ostatnie, sprawy. Demaskuje Tadzia jako agenta, który skierował go sprytnie na przesłuchanie u orzą, bije go. Tadzio wyznaje, że ma 33 lata (dalej narrator określa- go jako czter­dziestoletniego mężczyznę) i trafił do tajnych służb, bo tam docenio­no jego poezje. Teraz pisze różne wierszyki, dzięki którym reżim ba­da reakcje tłumu. Mówi również, że właśnie się wycofał, co okazuje się kłamstwem.

Zbuntowany motorniczy decyduje się podwieźć pasażerów, jednak nie może spełnić obietnicy, bo wyłączają prąd. Wokół bohatera wszę­...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin