Gabriel Kristin - Romantyczna maskarada 02 - Gra nie tylko o miłość.pdf

(641 KB) Pobierz
375333485 UNPDF
Gabriel Kristin
Gra nie tylko o miłość
Sam Kane bierze udział w dziwacznej grze swego bogatego dziadka.
Stawką jest rodzinny majątek. Zadanie wydaje się na pozór łatwe - musi
zacząć pracę w firmie produkującej damską bieliznę i wykraść pewien
nowy projekt. Jednak wkrótce okazuje się, że firma ta zatrudnia
wyłącznie kobiety...
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Kiedy Sam Kane lądował ze spadochronem prosto w stertę świeżego krowiego nawozu, wiedział, że
tego dnia wszystko będzie szło nie tak. Otoczony przez stado zdziwionych krów zerwał z siebie
uprząż, a następnie rozejrzał się wokół w poszukiwaniu swojego brata, Dextera. Ostatni raz widział go
trzynaście tysięcy stóp wyżej, kiedy obaj wyskakiwali z samolotu na życzenie ich dziadka.
Brata jednak nie było w zasięgu wzroku. Prawdopodobnie trafił na jakieś inne pastwisko. Sam nie
martwił się o niego - Dexter zawsze miękko lądował. Odkąd sięgał pamięcią, jego starszy brat zawsze
osiągał sukcesy: w szkole był prymusem, przyjęto go do Stowarzyszenia Najlepszych Absolwentów i
chodził do najlepszej
160 Kristin Gabriel
uczelni należącej do Ivy League. Wydawało się, że przychodzą mu one łatwo niczym oddychanie.
Niestety z Samem było zupełnie inaczej. Tym razem jednak nie zamierzał przegrać. Nie teraz, kiedy
gra wreszcie była wyrównana. Ich dziadek, Amos Kane, zadecydował przekazać komuś rodzinny
interes. Potwierdzając swoją reputację ekscentryka, urządził zawody, aby wnukowie mogli się
wykazać.
Sam wciąż nie mógł uwierzyć, że dziadek postawił firmę jako stawkę w grze o nazwie Kameleon.
Zgodnie z jej regułami gracze, aby wejść na drogę sukcesu, podejmowali się wykonywania różnych
zawodów. Właśnie ta gra, sprzedająca się w milionach egzemplarzy na całym świecie, przyczyniła się
do sukcesu Kane Corporation. Ale on i Dexter mieli rozegrać ją nie na planszy, ale w prawdziwym
życiu.
Sam zawsze zakładał, że to jego brat odziedziczy firmę. W końcu to Dexter skończył studia i miał
mózg jak komputer. Sam przerwał naukę w liceum i imał się różnych zajęć, aż wylądował w Kane
Corporation na wymarzonym dla niego stanowisku creative consultant, gdzie miał swobodę
opracowywania nowych pomysłów, bez konieczności zajmowania się rzędami cyferek czy
niekończącymi się raportami. Za czasów Sama dział mógł poszczycić się dwudziestoprócento-wym
wzrostem wydajności. Teraz jednak Amos postanowił odejść na emeryturę i przekazać interes temu z
wnuków, który wygra rozgrywkę w pra-
Gra nie tylko o miłość
161
wdziwego Kameleona. Zwycięzca zgarniał wszystko.
Sam zostawił jaskrawoniebieski spadochron na pastwisku, pomachał krowom i pobiegł w kierunku
bramy. Niespodziewany grzmot zabrzmiał niczym złowieszcze ostrzeżenie, że wygrana w tej grze
może okazać się trudna do osiągnięcia. Ale Sam nie zamierzał się teraz wycofywać. Zawsze miał
wrażenie, że znajduje się trzy kroki za Dexterem. A przecież Sam też chciał zostawić na tym świecie
jakiś własny znak. Teraz, dzięki dziadkowi, miał ku temu okazję. Gdyby wygrał tę rozgrywkę,
zostałby właścicielem firmy Fortuna 500. Ta myśl była zarazem ekscytująca, jak i przerażająca.
Błyskawica przecięła niebo, a duże, ciężkie krople uderzały w Sama, kiedy zamykał za sobą bramę. W
zasięgu wzroku nie było żadnego gospodarstwa, jedynie żwirowe skrzyżowanie. Popatrzył na obie
drogi, zastanawiając się, która z nich prowadzi do Pittsburgha. Zanim zdołał rzucić monetą, na
szczycie wzniesienia pojawił się stary niebieski ford pikap.
Z przodu siedziały trzy dziewczyny, na oko dwudziestki, w obcisłych topach. Zamachał ręką i
samochód zatrzymał się.
- Dzień dobry paniom.
- Cześć. Podrzucić cię?
- Właściwie to tak. W którą stronę jedziecie? Dziewczyna spojrzała na przyjaciółki, a następnie
przeniosła wzrok z powrotem na Sama.
162
Kristin Gabriel
- Zależy, gdzie chcesz. Mam na imię Mandy, to jest Angie, a to Shannon.
Skinął głową, zastanawiając się, czy nie lepiej zaczekać na jakiś inny samochód.
- A jak ty masz na imię? - spytała Angie.
- Sam. - Niebo ponownie przeszyła błyskawica. - Jak daleko stąd do Pittsburgha?
- Jeszcze tylko osiem kilometrów - odpowiedziała Mandy, a jej spojrzenie powoli ześlizgnęło się po
jego ciele. - Wybieramy się do świetnej meksykańskiej knajpki na enchiladas i truskawkową
margaritę. Przyłączysz się do nas, Sam?
- Może innym razem. - Pokazał kciukiem na pakę furgonetki. - Czy mógłbym wskoczyć i podjechać
do granicy miasta?
Angie pochyliła się ku niemu.
- Och, znajdzie się dla ciebie miejsce tu w środku, Sam. Naprawdę. Jakoś się ściśniemy.
- Poza tym - dodała Mandy - z tyłu całkiem zmokniesz.
- Nie ma sprawy - odpowiedział, wskakując na górę. - Lubię deszcz.
Chwilę później rozszalała się taka ulewa, że przemókł do nitki, jeszcze zanim przejechali kilometr.
Nie przejął się tym wcale. Gra się rozpoczęła.
Lauren McBride podniosła czerwoną aksamitną podwiązkę.
- Aby romantyczna kolacja była jeszcze bardziej wyjątkowa, trzeba dodać do niej nieco
Zgłoś jeśli naruszono regulamin