Lackey Mercedes - Lot Strzaly.txt

(564 KB) Pobierz
   MERCEDES LACKEY
   Lot Strza�y
   (Prze�o�y� Leszek Ry�)
   
   Dla Carolyn,
   kt�ra wie dlaczego...
   
   PROLOG
   
   Dawno temu - tak dawno, �e szczeg�y zatargu uton�y w mroku dziej�w, a ocala�y zaledwie odpryski legend - �wiat Velgarthu zniszczy�y doszcz�tnie wojny prowadzone przez mag�w. Ludno�� zosta�a zdziesi�tkowana, ziemie szybko zamieni�y si� w dzikie ugory. Wkr�tce poros�y je puszcze i opanowa�y czarodziejskie stworzenia, kt�rymi pos�ugiwano si� w bojach. Kto �yw uciek� na wschodnie wybrze�a, by tam na nowo odbudowa� z gruz�w swe �ycie. Jednak�e ludzko�� to pr�na rasa - po niezbyt d�ugim czasie ponownie zacz�a si� mno�y� i ludy zn�w rozpocz�y w�dr�wk� na zach�d, by zak�ada� nowe kr�lestwa tam, gdzie dot�d rozci�ga�y si� tylko dzikie pustkowia.
   Jednym z owych nowych kr�lestw by� Valdemar, za�o�ony przez barona Valdemara i tych spo�r�d jego wasali, kt�rzy woleli wybra� wygnanie, ni� stan�� w obliczu gniewu samolubnego i okrutnego monarchy; domena ta obj�a wysuni�ty najdalej na p�nocny zach�d skrawek cywilizowanego �wiata. To w�a�nie po cz�ci przez pami�� na za�o�ycieli swego kraju w�adcy Valdemaru ch�tnie udzielali serdecznej go�ciny wszelkim uciekinierom i banitom. Z biegiem lat spowodowa�o to, �e zwyczaje i obrz�dy mieszka�c�w ich kr�lestwa u�o�y�y si� w prawdziw�, wieloj�zyczn� mozaik�. Trzeba jednak�e nadmieni�, �e jedyna, niepodwa�alna regu�a, jak� kr�lowie Valdemaru kierowali si�, rz�dz�c swymi poddanymi, brzmia�a: "Nie ma jednej, jedynie s�usznej drogi".
   Rz�dy nad tak przypadkowo przez los dobranymi obywatelami mog�yby okaza� si� niemo�liwe, gdyby nie Heroldowie z Valdemaru.
   Wiele obowi�zk�w spada�o na barki Herold�w: nadzorowali dzia�alno�� administracji, og�aszali prawa, zbierali informacje, a nawet dora�nie wcielali si� w rol� wojskowych doradc�w; za swe czyny odpowiadali jedynie przed Monarch� i przed r�wnymi sobie Heroldami, kt�rzy zbierali si� w Kr�gu. Taki system stwarza�by idealne warunki do nadu�y� w�adzy, gdyby nie Towarzysze.
   W oczach postronnego obserwatora Towarzysz wydawa� si� niczym wi�cej, jak tylko wyj�tkowo zgrabnym, bia�ym koniem. By�y to jednak istoty znacznie doskonalsze, zes�ane przez nieznan� moc - czy te� moce - na pro�b� samego Kr�la Valdemara. To w�a�nie Towarzysze rozpoznawa�y Herold�w - zadzierzgni�t� mi�dzy nimi a ich Wybranymi my�low� wi� zerwa� mog�a jedynie �mier�. Cho� nikt nie m�g� dok�adnie oceni� ich inteligencji, to jednak panowa�o powszechne mniemanie, i� nie ust�puj� swym ludzkim partnerom. Towarzysze mog�y (i robi�y to) wybiera�, nie kieruj�c si� ani wiekiem, ani p�ci� - cho� sk�onne by�y raczej wybiera� m�odzie� u progu dojrza�o�ci i cz�ciej Wybra�cami zostawali ch�opcy ni� dziewcz�ta. Je�li nie liczy� specyficznego typu osobowo�ci, na kt�r� sk�ada�a si� cierpliwo��, wyzbycie si� egoizmu, poczucie odpowiedzialno�ci i zdolno�� do heroicznych po�wi�ce� w imi� obowi�zku, to Wybranych ��czy�o jeszcze jedno: u wszystkich mo�na by�o wykry� przynajmniej cie� zdolno�ci paranormalnych. Przestawanie z Towarzyszem, ci�g�e pog��bianie ��cz�cych wi�zi rozwija�o zdolno�ci, kt�re dot�d drzema�y ukryte w ka�dym z Wybranych. Z czasem - w miar� jak natur� owych zdolno�ci zacz�to rozumie� coraz lepiej - rozwini�to metody wykorzystania ich w pe�ni przez tych, kt�rzy byli nimi Obdarzeni. Stopniowo Dary nabra�y wielkiego znaczenia, wypieraj�c wiedz� o "prawdziwej magii", kt�ra jeszcze tli�a si� w Valdemarze, a� zagin�y wszelkie przekazy, sk�d wzi�a si� owa magia i jak si� z niej korzysta�o.
   I tak oto wykszta�ci� si� spos�b, w jaki w Valdemarze sprawowano rz�dy: W�adca, wspomagany przez Rad�, ustanawia� prawa, kt�re Heroldowie og�aszali i baczyli, by ich przestrzegano. Heroldowie byli ca�kowicie niezdolni do nadu�ycia tymczasowo oddanej im w r�ce w�adzy, przekupienie ich graniczy�o z niemo�liwo�ci�. Wybrani z natury swej zdolni byli do po�wi�ce�, szko�a tylko umacnia�a w nich t� cech�. Szans� na to, �e dla dobra s�u�by nie z�o�� w ofierze swego �ycia, by�y nik�e - musia�o tak by�. Lecz mimo tego byli normalnymi, zazwyczaj m�odymi, lud�mi �yj�cymi za pan brat z niebezpiecze�stwem. Trudno ich zatem by�o obwinia�, �e w chwilach wolnych nie stronili od rozrywek, nie bacz�c co to cnota. Herold z rzadka jedynie pozwala� sobie na nawi�zanie zwi�zk�w wykraczaj�cych poza braterskie, kt�re oznacza�yby co� wi�cej ni� chwilow� przyjemno��. By� mo�e na przeszkodzie zawieraniu sta�ych zwi�zk�w uczuciowych sta�o silne poczucie braterstwa mi�dzy Heroldami i wi� ��cz�ca ich z Towarzyszami. Jakkolwiekby by�o, zazwyczaj niewielu spo�r�d prostego ludu lub szlachty mia�o im to za z�e, gdy� powszechnie wiedziano, i�, bez wzgl�du na to, jak rozwi�z�y potrafi by� w czasie wolnym, od chwili przywdziania swego �nie�nego uniformu Herold staje si� ca�kowicie odmienn� istot�; poniewa� Herold w Bieli by� Heroldem na s�u�bie, kt�remu wype�nianie obowi�zk�w nie zostawia czasu na nic innego, a ju� najmniej na uleganie swym frywolnym przyjemnostkom. Mimo tego trafiali si� i tacy, kt�rzy byli odmiennego zdania... nawet w wysokich progach.
   Uchwalone przez pierwszego Kr�la prawa nakazywa�y, by Monarcha tak�e by� Heroldem. By�a to zatem gwarancja, i� w�adc� Valdemaru nie zostanie nigdy tyran podobny do tego, kt�ry zmusi� za�o�ycieli kr�lestwa do ucieczki i opuszczenia rodzinnych siedzib. Tu� po Monarsze najwa�niejsz� w kolejno�ci osob� w kr�lestwie by� Herold zwany Osobistym Heroldem Kr�la lub Kr�lowej. Wybierany przez Towarzysza, kt�ry - jak si� zdawa�o - nigdy si� nie starza� (cho� mo�na go by�o zabi�), i kt�ry zawsze by� ogierem, Osobisty Herold zajmowa� specjaln� pozycj� zausznika, najbardziej zaufanego przyjaciela i doradcy rz�dz�cego. Monarchowie Valdemaru mogli by� zatem pewni, �e zawsze u swego boku znajd� przynajmniej jedn� osob� godn� najg��bszego zaufania, na kt�rej mogli przez ca�y czas ca�kowicie polega�. Przyczynia�o si� to do umacniania pozycji oraz pewno�ci siebie w�adcy i, co za tym idzie, tworzenia mocnego i godnego zaufania rz�du.
   Przemija�y pokolenia i na poz�r wydawa�o si�, �e stworzony przez Kr�la Valdemara plan rz�d�w jest doskona�y. Tak to ju� jednak bywa, �e nieuwaga lub te� przypadek mo�e przyczyni� si� do tego, i� nawet najlepiej nakre�lone plany pr�dzej czy p�niej spal� na panewce.
   Za panowania Kr�la Sendara kr�lestwo Karsu, z kt�rym Valdemar dzieli� po�udniowo-wschodni� granic�, wynaj�o ca�y nar�d najemnik�w-nomad�w do najazdu na Valdemar. W wojnie, kt�ra by�atego wynikiem, Sendar zosta� zabity, a osierocony przez niego tron obj�a jego c�rka, Selenay, kt�ra dopiero co uko�czy�a nauki w Kolegium Herold�w. Osobistego Herolda Kr�lowej, wiekowego Talamira, cz�sto peszy�o i wprawia�o w zak�opotanie doradzanie m�odej, przystojnej, lecz upartej kobiecie. W wyniku tego Selenay pope�ni�a b��d i wst�pi�a w z�y zwi�zek ma��e�ski, co nieomal�e kosztowa�o j� utrat� tronu i �ycia.
   Owocem tego ma��e�stwa, ewentualn� przysz�� Nast�pczyni� tronu, by�a dziewczynka, kt�r� Selenay nazwa�a Elspeth. Elspeth dosta�a si� pod wp�yw nia�ki, kt�r� sprowadzi� z rodzinnego kraju m�� Selenay i wyros�a na niepoprawnego, rozpuszczonego bachora. Sta�o si� jasnym, �e o ile nic nie zmieni biegu rzeczy, dziewczynka nigdy nie zostanie Wybrank�, a zatem nigdy nie b�dzie mog�a dziedziczy� po matce. W takim wypadku Selenay mia�aby do wyboru: ponownie wst�pi� w zwi�zek ma��e�ski (co oczywi�cie poci�ga�o za sob� okre�lone ryzyko) i jeszcze raz spr�bowa� wyda� na �wiat dziedzica, albo og�osi� nast�pc� tronu kogo�, kto ju� by� Wybranym, i w kt�rego �y�ach p�yn�a kr�lewska krew; lub te� w jaki� spos�b ocali� sw� domnieman� Nast�pczyni�. Talamir u�o�y� plan - wiele wskazywa�o, �e m�g� on zosta� uwie�czony powodzeniem - kt�ry zak�ada� odes�anie dziecka na wychowanie na odleg�� prowincj�, co wyzwoli�oby dziewczynk� spod wp�ywu nia�ki i Dworu, oddaj�c j� w �rodowisko ludzi, do kt�rych mo�na by�o mie� zaufanie, �e nie ulegn� �adnym jej kaprysom.
   Wtedy Talamir pad� ofiar� zab�jstwa, co tylko powi�kszy�o zamieszanie. Jego towarzysz, Rolan, Wybra� nowego Osobistego Kr�lowej, lecz zamiast wyszuka� kogo� doros�ego, kogo�, kto ju� by� pasowanym Heroldem, wskaza� na niedojrza�� dziewczynk� o imieniu Talia.
   Talia wywodzi�a si� z lud�w osiad�ych w Grodach, z przestrzegaj�cego niezwykle surowych obyczaj�w plemienia znad Granicy, kt�re dok�ada�o wszelkich stara�, by uniemo�liwi� postronnym dowiedzenie si� o nich czego� bli�szego. W najmniejszym stopniu nie doceni�a wi�c wagi tego, �e Towarzysz Herolda zaczepi� j� po to, by nast�pnie najwyra�niej uprowadzi�. Jej lud wyznacza� kobietom bardzo podrz�dn� pozycj�, za wszelkie odst�pstwa grozi�a natychmiastowa, surowa kara. Talia za� nie nadawa�a si� zupe�nie do zaj�cia narzucanego, podrz�dnego miejsca i dlatego wci�� k�adziono jej w uszy, �e wszystkie jej s�owa lub uczynki s� niew�a�ciwe w najlepszym, albo grzeszne w najgorszym przypadku. Zatem nie by�a przygotowana do wkroczenia w nowy dla niej �wiat Kolegium Herold�w. Jedyne, co potrafi�a robi�, w czym mia�a spore do�wiadczenie, to opiekowa� si� i wychowywa� m�odsze dzieci, a to dlatego, �e by�a nauczycielk� m�odszych cz�onk�w swego ludu od chwili, gdy uko�czy�a dziewi�� lat.
   Mimo to uda�o jej si� znale�� dla siebie prawdziwy dom w�r�d Herold�w oraz ucywilizowa� Bachora. Teraz mia�a przed sob� p�tora roku s�u�by w Polu i pr�by, o jakich nie �ni�a nawet, �e b�dzie musia�a przej��.
   
   PIERWSZY
   
   B�c! P�az �wiczebnego palcatu Albericha zab�bni� o ods�oni�ty bok Talii. Nawet nie zauwa�y�a zadawanego ciosu, naprawd� nie zauwa�y�a. Zabola�o i za�o�y�aby si� o pieni�dze, �e b�dzie mia�a si�ca pomimo watowanego kubraka, kt�ry �agodzi� si�� cios�w. Palcat by� wytoczony z drewna, lecz Alberich wydawa� si� z tego powodu w�ada� nim z tym wi�ksz� si��.
   - Pfuj! - Splun�� z odraz� i natar� ponownie, zanim zd��y�a wzi�� si� w gar�� po ostatnim ciosie, tym razem trafiaj�c j� w uzbrojon� w sztylet r�k�, tu� przy �okciu. J�kn�a i n� wypad� jej z zupe�nie zdr�twia�ej d�oni....
Zgłoś jeśli naruszono regulamin