Arthur C. Clarke - Spotkanie z meduzą (opowiadania).txt

(694 KB) Pobierz
Arthur C. Clarke

Spotkanie z meduz�


Prze�o�y�: Marek Cegie�a
Wydawnictwa ALFA Warszawa 1988
Nr 20
Ilustracja na ok�adce: Dariusz Chojnacki
Redaktor techniczny: Wanda K�d/ierska
For the Polish edition
Copyright   �   1988 by Wydawnictwa ALFA
ISBN  83-/001-153-5
Opowiadania zamieszczone w niniejszym tomie zaczerpni�to z nast�puj�cych zbior�w:
�Venture to the Moon", �No Morning After", �Ali the Time in the World", �Tianscience", �The Songs of Distant Earth" - The Other Side of the Sky. Victor Gollancz, London 1961 Copyright	1958 by Arthur C. Clarke.
�A Walk in the Dark", �The Awakening"  - Reach for Tomorrow, Victor Gollancz.  London  1962.  Copyright   �   1956 by Arthur C. Clarke. �History Lesson" (jako: �Expedition to Earth"), �Breaking Strain". �The Suntinel"	Expedition   to   Earth,   Sphere   Books,   London   1968. Copyright   'c    1968 by Arthur C. Clarke
. Summertirne on Icarus", �The ROad to the Sea" - 7~a/es of Ten Worlds, Victor Gollancz, London 1963. Copyright � 1962 by Arthur C. Clarke.
�The Wind from the Sun", �Transit of Earth", �A Meeting with Medusa" - The Wind from the Sun, Victor Gollancz, London 1972 Copyright � 1072 by Arthur C. Clarke.
�The Lion of Comarre" - The L/on of Comarre & Against the Fali of Night, Victor GL Ha�cz, London 1970. Copyright � 1970 by Arthur C Clarke.


Spis tre�ci


1. Przebudzenie - 5
The Awakening
2. Lekcja historii - 9
History Lesson
3. Lew z Comarre - 16
The Lion of Comarre
4. Przemijanie - 55
Transcience
5. Droga przez ciemno�� - 60
A Walk in the Dark
6. Droga do morza - 69
The Road to the S ca
7. Posterunek - 111
The Sentinel
8. Ca�y czas �wiata - 120
Ali the Time in the World
9. Napi�cie - 131
Breaking Strain
10. Nie b�dzie jutra - 156
No Morning Aiter
11. Wyprawa na Ksi�yc - 162
Yenture to the Moon
12. Pie�ni dalekiej Ziemi - 184
The Songs of Distant  Earth
13. Lato na Ikarze - 210
Summertime on Icarus
14. Wiatr od S�o�ca - 219
The Wind trom the Sun
15. Tranzyt  Ziemi - 236
Transit of Earth
16. Spotkanie z  meduz� - 248
A Meeting with Medusa



1. Przebudzenie



Marian nudzi� si� � t� bezgraniczn� nud�, jakiej mo�na zazna� jedynie w Utopii. Sta� przy wielkim oknie i spogl�da� w d� na chmury, p�dzone wichrem szalej�cym u st�p miasta. Chwilami przez dziury we wzburzonej pokrywie bia�ych chmur miga�y mu jeziora, lasy i wij�ca si� wst�ga rzeki p�yn�cej przez puste pola; obecnie tak rzadko zadawa� sobie trud, by je odwiedza�. Trzydzie�ci kilometr�w na zach�d wznosi�y si� nad chmurami t�czowo zabarwione �wiat�em S�o�ca, najwy�sze szczyty sztucznej g�ry Dziewi�tego Miasta � wyspy marze�, dryfuj�cej w mro�nym bezmiarze stratosfery. Marian zastanawia� si�, ilu jej mieszka�c�w, jak on niezadowolonych z �ycia, patrzy�o oboj�tnie w jego stron�.
Mia�, rzecz jasna, jedn� drog� ucieczki i wielu j� wybra�o, ale by�a ona tak oczywista, Marian za� nade wszystko unika� oczywisto�ci. Poza tym, p�ki istnia�a szansa, �e �ycie mo�e jeszcze dostarczy� jakich� nowych dozna�, poty nie chcia� korzysta� z drzwi prowadz�cych do zapomnienia.
Wtem z le��cej w dole mg�y wystrzeli�o co� p�on�cego i �wiec�cego i rozdar�szy chmury znika�o w b��kicie zenitu. Marian obserwowa� wznosz�cy si� statek przygas�ymi oczami. Niegdy� � jak�e dawno temu! � widok ten doda�by mu otuchy. On r�wnie� kiedy� odbywa� takie podr�e, pod��aj�c drog�, na kt�rej Cz�owiek prze�y� swe najwi�ksze przygody. Lecz na dwunastu planetach i pi��dziesi�ciu ksi�ycach nie znaleziono nic, czego nie by�oby na Ziemi. By� mo�e, docieraj�c do gwiazd, ludzko�� wysz�aby ze �lepego zau�ka, w kt�rym znajdowa�a si� teraz jak w pu�apce; w�wczas w dalszym ci�gu mia�aby nieograniczone perspektywy eksploracji i odkry�. Lecz rodzaj ludzki zl�k� si� straszliwego ogromu przestrzeni mi�dzygwiezdnej. Cz�owiek dotar� do innych planet, kiedy by� jeszcze m�ody, ale gwiazdy pozosta�y na zawsze poza jego zasi�giem.
A jednak � Marian a� spr�y� si� na sam� my�l o tym i powi�d� wzrokiem po spiralnym �ladzie pary znacz�cym drog� odlatuj�cego statku � chocia� Kosmos go pokona�, m�g� spr�bowa� jeszcze jednego podboju. Zamy�lony, d�ugo sta� w milczeniu, a tymczasem ko�cz�ca si� burza ods�ania�a daleko w dole podpory i umocnienia miasta, a pod nimi zapomniane pola i lasy, kt�re niegdy� by�y jedynym domem Cz�owieka.
Pomys� ten przem�wi� do naukowej wyobra�ni Sandraka, stawiaj�c przed nim interesuj�ce problemy techniczne, kt�rych rozwi�zywanie zajmie go przez rok czy dwa. Zapewni to Marianowi do�� czasu, by zlikwidowa� swoje sprawy lub, je�li trzeba, zmieni� zamiary.
Je�eli nawet zawaha� si� w ostatniej chwili, by� zbyt dumny, aby to okaza�, kiedy �egna� si� ze swymi przyjaci�mi. Rozpatrywali jego plany z niezdrow� ciekawo�ci�, w przekonaniu, �e chce podda� si� eutanazji w jakiej� wyszukanej formie. Gdy za Marianem zamkn�y si� drzwi niewielkiego statku kosmicznego, powoli rozeszli si�, by dalej ci�gn�� swe bezcelowe �ycie; Roweena zap�aka�a nawet, lecz na kr�tko.
Marian dokonywa� ostatnich przygotowa�, a prowadzony automatycznie statek wznosi� si� swym kursem, nabieraj�c szybko�ci, a� Ziemia sta�a si� srebrnym p�ksi�ycem, a potem malej�c� gwiazd�, przy�mion� pot�niejszym blaskiem S�o�ca. Odlatuj�c prostopadle do p�aszczyzny, po kt�rej poruszaj� si� planety, statek wytrwale mkn�� ku gwiazdom, p�ki z samego S�o�ca nie zosta�o nic poza b�yszcz�cym punktem �wiat�a. Marian zmniejszy� szybko�� statku, wprowadzaj�c go na orbit�, kt�ra uczyni�a ze� najbardziej oddalone dziecko S�o�ca. Tutaj nigdy ju� nic nie zak��ci mu spokoju, chyba �e wskutek nie daj�cego si� przewidzie� przypadku przechwyci go jaka� w�druj�ca kometa.
Po raz ostatni Marian sprawdzi� zbudowane przez Sandraka instrumenty, potem wszed� do najg��bszego przedzia�u i zakr�ci� ci�kie, metalowe drzwi. Kiedy ponownie je otworzy, w�wczas pozna tajemnic� ludzkiego przeznaczenia.
Nie odczuwa� �adnych emocji, le��c na poduszkach pokrywaj�cych grub� warstw� tapczan i czekaj�c, a� automaty spe�ni� sw�j obowi�zek. Nie s�ysza� pierwszego sykni�cia wyp�ywaj�cego z przewod�w gazu; �wiadomo�� odesz�a jak fala odp�ywu.
Wkr�tce z niewielkiego pomieszczenia ze �wistem usz�o powietrze, a pozosta�e ciep�o poch�on�� lodowaty ch��d Kosmosu. Nigdy tu si� ju� nic nie zmieni i nie ulegnie zniszczeniu; Marian le�a� w grobie, kt�ry przetrwa wszystko, co kiedykolwiek cz�owiek zbudowa� na Ziemi, a mo�e nawet sam� Ziemi�. Jednak nie by� to tylko gr�b, gdy� znajduj�ce si� tam urz�dzenia czeka�y na stosown� chwil�, a co sto lat w��cza� si� i wy��cza� jaki� obw�d, odmierzaj�c wieki.
Marian spa� wi�c w lodowatym p�mroku za Plutonem. Nic nie wiedzia� o �yciu, kt�re przyp�ywa�o i odp�ywa�o na Ziemi i jej siostrzanych planetach, a tymczasem wieki wyd�u�a�y si� w tysi�clecia, a tysi�clecia w ery. Na planecie, kt�ra niegdy� by�a Marianowi domem, rozpada�y si� g�ry i poch�ania�o je morze; l�d sp�ywa� z biegun�w, jak to robi� przedtem i uczyni jeszcze wielokrotnie. Na dnie ocean�w, kolejnymi warstwami osadu powstawa�y g�ry, potem wy�ania�y si� na �wiat�o dzienne, by wkr�tce zgin�� �ladem zapomnianych Alp i Himalaj�w.
S�o�ce mimo wszystko bardzo niewiele si� zmieni�o, kiedy cierpliwe urz�dzenia na statku Mariana przebudzi�y si� z d�ugiego snu. Do pomieszczenia z sykiem powr�ci�o powietrze; temperatura z wolna ros�a od absolutnego zera do poziomu, w kt�rym zn�w mog�o rozpocz�� si� �ycie. Automaty ostro�nie zacz�y seri� delikatnych zabieg�w7, kt�re powinny przywr�ci� �ycie ich panu.
Lecz on nawet nie drgn��. Przez d�ugie wieki, jakie up�yn�y od chwili, gdy zasn��, co� zawiod�o w obwodach, kt�re powinny by�y go zbudzi�. Prawdziwy cud, �e i tak wiele sprawnie funkcjonowa�o, bowiem Marian wci�� wymyka� si� �mierci, cho� s�u��ce mu automaty nigdy nie wyrw� go ze snu.
A teraz cudowny statek przypomnia� sobie rozkazy otrzymane tak dawno temu. Przez kr�tk� chwil�, kiedy jego mechanizmy powoli si� rozgrzewa�y, unosi� si� bezw�adnie w nik�ym �wietle S�o�ca, po�yskuj�cym na jego �cianach. Potem, nawet jeszcze szybciej ni� w t� stron�, zacz�� powraca� drog�, kt�r� przeby�, gdy �wiat by� m�ody. Nie zwalnia�, p�ki znowu nie znalaz� si� w�r�d wewn�trznych planet, a jego kad�uba nie rozgrza�y promienie odwiecznego, niestrudzonego S�o�ca. Tutaj zacz�� poszukiwania � w strefie temperatury, w kt�rej kiedy� kr��y�a Ziemia � i tutaj odnalaz� planet�, kt�rej nie poznawa�.
Wielko�� si� zgadza�a, lecz wszystko inne nie. Gdzie s� morza, kt�re niegdy� by�y najwi�ksz� chlub� Ziemi? Nie pozosta�y nawet ich wyschni�te dna � dawno zasypa� je py� z nie istniej�cych ju� kontynent�w. A przede wszystkim, gdzie jest Ksi�yc? W jakim� momencie zapomnianej przesz�o�ci zbli�y� si� do Ziemi i spotka�a go zguba, gdy� planet�, jak dawniej wy��cznie Saturna, otacza� teraz ogromny pier�cie� kr���cego wok� niej py�u.
Przez chwil� roboty steruj�ce przeszukiwa�y sw� pami�� elektroniczn�, kiedy statek rozwa�a� sytuacj�. Nast�pnie podj�� decyzj� � gdyby maszyny mog�y wzrusza� ramionami, na pewno by to zrobi�. Wybrawszy na chybi� trafi� miejsce do l�dowania, �agodnie opad� w rozrzedzonym powietrzu i zatrzyma� si� na p�askowy�u ze zniszczonego erozj� piaskowca. Dowi�z� Mariana do domu i niczego wi�cej nie m�g� zrobi�. Je�li na Ziemi jeszcze istnia�o �ycie, wcze�niej czy p�niej kto� go znajdzie.
I oto rzeczywi�cie wkraczali na statek Mariana nowi w�adcy Ziemi. Mieli dobr� pami�� i jajowaty przedmiot ze zmatowia�ego metalu, le��cy na piaskowcu, nie by� im ca�kiem obcy. Podekscytowani stosownie do swej natury, szybko si� naradzili, a potem, u�ywaj�c w�asnych, dziwnych narz�dzi, zacz�li przebija� si� przez oporne �ciany, a� dotarli do przedzia�u, w kt�rym spa� Marian.
Na sw�j spos�b byli bardzo m�drzy, gdy� potrafili zrozumie� cel urz�dze� Mariana i ustali�, w kt�rym miejscu nie wykona�y swego zadania. Po kr�tkiej chwili specjali�ci naprawili, co trzeba, cho� zbytnio
nie �udzili si� nadziej�. Mogli co najwy�ej oczekiwa�, �e je�li w og�le uda si� z powrotem doprowadzi� umys� Mariana do �wiadomo�ci, t...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin