Maćko.doc

(85 KB) Pobierz

MAĆKO
Greg85



  Była 13:00 czwartkowego popołudnia, ledwo co zwlekłem się z łóżka, z okropnym bólem głowy, spowodowanym chyba nadmiarem snu.
  Poszedłem pod prysznic, pod którym stałem chyba 15 minut. Ustawiłem sobie letnią wodę, by jakoś zacząć funkcjonować. Kiedy wyszedłem, ocierając się, usłyszałem telefon:
  – Hej słońce, co u ciebie? – odezwał się w słuchawce głos Ewki.
  – No hej. A wiesz, jakoś od wczoraj mam kiepski humor i dlatego dobijałem się do ciebie, ale cały czas miałaś wyłączony telefon.
  – Byłam wczoraj z Maćkiem w plenerze i telefon mi się rozładował, a potem zrobiło się późno i nie chciałam cię już budzić.
  – Aha, to co, może dziś się zobaczymy?
  – No pewnie, Misiak, wpadnę po ciebie koło 16:00, pasuje?
  – Jasne, więc czekam!
  Odłożyłem telefon i wróciłem do łazienki dokończyć „poranną” toaletę”. Już nałożyłem piankę na twarz, a tu znów jakiś dźwięk wyciąga mnie z powrotem. Tym razem jednak to dzwonek do drzwi.
  Przepasany ręcznikiem wyszedłem zobaczyć przez wizjer, któż się do mnie dobija. Maciek? Co on może chcieć? Otworzyłem.
  – Cześć, stary. Co cię do mnie sprowadza? – spytałem zdziwiony, otwierając drzwi.
  – Cześć, Jarek. Widzę, że przeszkadzam, nie w porę...
  – Wchodź, ja tylko wrócę do łazienki ogarnąć się do końca i... Ok.? Tymczasem rozgość się. Chwila i jestem.
  Wróciłem do rozpoczętej czynności, wciąż myśląc, co Maćka do mnie sprowadza. Przecież za mną nie przepada. Spotykamy się tylko wtedy, gdy Ewka zabiera go gdzieś ze sobą. To jej facet.
  Ciekawość nie dawała mi spokoju, więc szybko się ogarnąłem i wyszedłem z łazienki
  – No to już jestem. Słucham, w czym mogę ci pomóc?
  – Wiesz... Mam drażliwy problem. Wiem, że jesteście z Ewką przyjaciółmi, a sprawa jest naprawdę delikatna, więc chciałbym, by to zostało tylko między nami.
  – Jeśli tak ma być, to bądź pewien, że tak będzie.
  – Ok. Więc, eeeee…. No nie wiem, jak zacząć, ale spróbuję...
  – No, dawaj – poganiałem go, chcąc zaspokoić swoją ciekawość.
  – Wiem, co sobie teraz o mnie pomyślisz, ale łatwiej mi było przyjść z tym do ciebie niż do... obcego lekarza.
  Co...? – pomyślałem. O co chodzi? Złapał coś...? No chyba nie!
  – No powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
  – Yyy... Więc dziś rano bawiłem się pewnym przedmiotem i utknął mi... Domyślasz się, gdzie.
  Wypowiedział to zdanie czerwony jak burak, z głową spuszczoną w dół.
  Cholera! Czy ja się dobrze domyślam, gdzie...?  
  – W...?
  – Tak. W...
  – No to mamy problem, ale spokojnie. Ubiorę się i pojedziemy do mnie do gabinetu, bo tu nie jestem w stanie ci pomóc.
  Maciek spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem i tylko skinął głową.
  – To wsiadaj w swój samochód, ja pojadę swoim. O 16:00 jestem umówiony z Ewką i nie chciałbym się spóźnić...        
  Maciek, jeszcze bardziej zmieszany, wstał i pierwszy wyszedł.
  – Poczekam na dole – powiedział.
  Włożyłem marynarkę, poprawiłem krawat i schodząc po schodach myślałem, jak on to „coś” zrobił, no i w sumie po co? Ale stwierdziłem, że nie będę go o nic wypytywał.
  Jechałem pierwszy, Maciek swoją toyotą tuż za mną. Dojechaliśmy. Maciek pospiesznie podążał za mną. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka.
  – Całkiem przyjemny ten twój gabinet – rzekł chyba na rozluźnienie atmosfery.
  – Dzięki... No to rozbierz się od pasa w dół i przyklęknij na kolanach na kozetce.
  Wykonywał moje polecenia jak szeregowy w wojsku. Gdy odwróciłem się i spojrzałem na niego, aż coś mnie ukłuło w brzuchu: Maciek rozebrał się cały!, choć kazałem mu tylko od psa w dół. Był nagi! Zobaczyłem pięknie zbudowanego faceta z wygolonym przyrodzeniem, i z bardzo okazałym penisem...! Nie powiem, jakie myśli przebiegły mi przez głowę.
   Nie skomentowałem. Szybko przeszedłem do swoich obowiązków.
  – Dobra, piękny, teraz przyklęknij na kolanach i wypnij się... – wziąłem środek znieczulający na palec i zanurzyłem go w jego ślicznym tyłeczku. Maciek tylko nieznacznie drgnął.
  – Ok., piękny, teraz zajrzę, jak daleko utknął twój problem – wsunąłem wziernik, spojrzałem i zobaczyłem, że to „coś” jest na tyle blisko, że dam radę wyciągnąć ręką. Włożyłem trzy palce i powoli rozciągałem mięśnie zwieracza. W tej samej chwili, patrząc od dołu zobaczyłem, że Maćkowi penis tężeje i powoli, ale wyraźnie podnosi mu się do góry! Cholera, czy to, że grzebię mu w dupie, aż tak go podnieca?
  W tej sytuacji czym prędzej chciałem zakończyć ten „zabieg”, bo nagle i we mnie coraz bardziej narastało podniecenie, a przed oczami miałem Ewkę i naszą przyjaźń... A ja grzebię w dupie jej facetowi! Sięgnąłem palcami głębiej, uchwyciłem, wyjąłem... Dziecięca plastikowa zabawka, zwykły klocek...
  – Ok. przyjacielu, gotowe...
  Maciek szybko wstał z kozetki i zaczął się ubierać w ekspresowym tempie, by ukryć swój pełny, całkowity wzwód. Jak to miał ukryć, zupełnie goły... Widziałem całego penisa, dobrze widziałem. Duży, gruby, masywny, dwadzieścia pięć jak nic! Po co się rozbierał „do rosołu”?
  – Dzięki, Jarek, uratowałeś mi życie... – powiedział speszony, odwrócony tyłem, upychając penisa w spodniach. – Chyba jestem ci winien jakieś wyjaśnienie...
  – Jako lekarza, nic mnie nie dziwi – odrzekłem niby obojętnie. – Naoglądałem się tyle, że dla mnie to już rutyna. Masz tę swoją zabawkę, na pamiątkę...
  – Nie, wyrzuć, proszę...
  – Ok.
  – Ale wyjaśnię ci...
  – No, skoro nalegasz...
  – Wiesz... chciałem spróbować... – jąkał, czerwony na twarzy, zapinając spodnie, w których napięty rozporek z trudem mieścił wzwiedzionego penisa – i chciałem podrażnić te okolice... Wyczytałem wczoraj w necie, że u facetów to bardzo czułe miejsce... i tak mi weszło, że nie mogłem wyjąć...
   – No to wiesz już na przyszłość, że używanie takich zabawek nie jest dobrym pomysłem i  czasem kończy się to tak, jak w twoim przypadku.
  – Teraz wiem... Mam nadzieję, że nikomu...  
  – Wiesz, co to jest tajemnica lekarska? – odrzekłem lekko oburzony.
  – Ok. Ile płacę ?
  – Weź, skończ... – odrzekłem wrzucając rękawiczki do kosza i myjąc ręce.
  – Ok. Odwdzięczę się kiedyś... – odpowiedział swoim ślicznym uśmiechem.
  Przystojniak z niego, co musiałem po raz kolejny obiektywnie przyznać. Ale nic dziwnego, Hiszpan półkrwi. Całą rodzinę ma w Hiszpanii. Tu studiował, tu zrobił staż i tu został...
  – Dobra, Maciek, ja znikam, jestem umówiony i nie chcę się spóźnić.
  – Ok. Więc jeszcze raz dzięki.
  Wyszliśmy z gabinetu i znów udaliśmy się do swoich samochodów. Ja w jedną stronę, on w drugą. Jeszcze uniesione dłonie w geście pożegnania – i odjazd.
  Jadąc, cały czas miałem przed oczami obraz nagiego Maćka. Zagadką dla mnie było, po co się rozebrał do naga, przecież wystarczyło odsłonić sam tyłek – i po co „chciał sprawdzić” erogenność swojego odbytu, wpychając sobie w niego ten dziecięcy klocek. Pewnie go wetknął, puścił, zwieracz się zamknął i poszło w głąb... I ten wyjątkowo okazały penis... Cholera, facet na 150, 200 procent! – i poczułem, jak w spodniach rośnie mi ciśnienie...
  – Dobra, koniec, Jareczku, koniec tego myślenia. Nie podniecaj się, spokojnie – powiedziałem sam do siebie, na głos. Poprawiłem penisa i mocniej depnąłem w gaz.
  Podjeżdżając pod blok zauważyłem, że samochód Ewki już stoi, a ona sama, obok, właśnie wystukuje smsa. Pewnie do mnie...
  – Hej, śliczności! – zawołałem z daleka, wysiadając.
  – Hej, misiaku! – Ewka schowała komórkę; więc na pewno ten sms miał być do mnie. – Gdzie to byłeś? Myślałam, że dopiero ja wyciągnę cię z domu.
  – Miałem pilne wezwanie do gabinetu i musiałem wrócić. Opowiadaj, co tam u ciebie? – ciągnąłem, chcąc szybko zmienić temat, by odgonić z myśli obraz nagiego Maćka, który przerodził się w wyobrażenie Maćka z Ewką podczas ich intymnych zabaw...
  – A wiesz, też jakoś nie najlepiej się czuję, bardzo potrzebuję rozmowy z tobą i twojej rady – odpowiedziała.
  – Stało się coś? – spytałem zaniepokojony.
  – Nie, nic...
  – Ok. Więc idziemy do mnie czy jedziemy gdzieś? – zapytałem.
   – Może do parku? Jest ładna pogoda...
  Zgodziłem się.
  – No więc ty zaczynaj. Co to za doły u ciebie, Jarek? – powiedziała, gdy znaleźliśmy zaciszną alejkę, z dala od ciekawskich cudzych oczu.
  Ewka zna wszystkie moje tajemnice, chyba zna mnie lepiej niż ja sam. Znamy się iks czasu! Studiowaliśmy razem.
  – Wiesz, ostatnio czuję się strasznie samotny, od rozstania z Grześkiem nie potrafię się z nikim dogadać. Byłem wczoraj na randce z naprawdę fajnym kolesiem, miły, sympatyczny, elokwentny, ale jakoś czułem się przy nim strasznie skrępowany i nie potrafiłem się odnaleźć. Czułem, że jemu chodzi tylko o seks. Kurczę, Ewka, coś ze mną nie tak. To chyba wszystko wina Grześka.
  – Możliwe, ale spokojnie, Jarek. Daj sobie jeszcze trochę czasu, a znajdziesz tego jedynego.
  – Wiem, na wszystko potrzeba czasu... A ty? Co tam, mów.
  – Ja też mam problem i to duży – zaczęła, a ja słuchałem z zainteresowaniem. – Mamy w pracy nowego lekarza. Ma na imię Robert i jest nieziemsko przystojny, czarujący, błyskotliwy i... chyba się w nim zakochałam. Co gorsze, widzę, że ja też nie jestem mu obojętna. Jakoś tak mnie zakręcił, eee... raczej sama się tak zakręciłam, że poszłam z nim. Od jakiegoś czasu mamy romans i jest cudownie... Nie wiem, co robić. No i widzisz, teraz idę do sedna rzeczy: Maciek... – mówiła dalej. – To chyba już tylko nasze wzajemne przyzwyczajenie. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz kochaliśmy się. Nigdy go nie ma. Albo w pracy, albo ma wyjazd, a jak już jest, to ciągle tylko przed komputerem. Jakby już nie był mną zainteresowany. Co mam zrobić? Zerwać...?
  Zaskoczyła mnie. Myślałem, że z Maćkiem są już parą na wieki!
  – Nie wiem, co ci radzić, nie chcę ci mieszać w głowie – odpowiedziałem zakłopotany.
  – Wiem, dzióbek, ale chyba czas na podjęcie decyzji.
  – Zrobisz, jak uważasz. Ja zawsze jestem z tobą. Tylko zrób tak, byś później niczego nie żałowała!
  – Tego się boję. A jak się okaże, że to z Robertem to tylko wzajemne chwilowe zauroczenie?
  – Musisz to wszystko rozważyć na spokojnie, bez emocji.
  – Wiem...
  Potem już rozmowa potoczyła się o wszystkim – i o niczym, zwykła rozmowa przyjaciół.
  Wróciłem do domu, po drodze kupując coś do zjedzenia i parę piw. Włożyłem gotowe danie do mikrofalówki i patrząc w okno ciągle myślałem o tym, co powiedziała mi Ewka. Chyba dobrze zrobi, rozstając się z Maćkiem – tłumaczyłem ją przed samym sobą. Sam nie darzyłem Maćka sympatią, a za Ewkę po przyjacielsku serce bym oddał! Maciek to przecież gbur, poza urodą nie ma w sobie nic pociągającego... No, jeszcze ten jego kutas... Ciekawe, jaki jest w łóżku: delikatny, czy...?
  Zjadłem i zasiadłem przed komputerem, sprawdzając swoje konto na wiadomym portalu gejowskim, znów bucząc pod nosem. – Same cioty, które chcą się tylko pieprzyć, nikogo konkretnego.
  Otworzyłem już kolejnego browara i poszedłem oglądać TV. Też same nudy. Ku..., jak ja nie lubię samotności! Pierdolę, idę spać! – stwierdziłem.
  Leżąc w łóżku, znów przypomniałem sobie Maćka. Dlaczego rozebrał się do naga? Jest bardzo przystojny – może nawet za przystojny i dlatego nie darzyłem go zbytnią sympatią – ale dziś...! Dziś jeszcze mogłem się naocznie przekonać, jak hojnie jest obdarzony i w ogóle, w ogóle, w ogóle... Widziałem jego wypięte ku mnie pośladki i wyobrażając sobie, że w tę jego dziurkę wkładam nie tylko palce... bardzo szybko doprowadzałem się do orgazmu. Teraz zasnąłem.
  Już o 7:00 obudził mnie sms. Od Ewki. Co się stało?
  „Zrobiłam to! Powiedziałam Maćkowi, że utrzymywanie czegoś między nami na siłę dalej nie ma sensu” – przeczytałem.
  Usiadłem na łóżku. Zrobiło mi się trochę dziwnie, kompletnie nie pojmowałem, dlaczego! Co ona pisze? I ani słowa, jak on to przyjął?
  Odstukałem: „Zrobiłaś to, co uważałaś za słuszne. Jestem z Tobą.”
  W tej samej chwili przypomniałem sobie, że jest piątek i na dziewiątą mam umówionych prywatnie czterech pacjentów. Wstałem pospieszanie, tusz, toaleta, doprowadziłem się do wzorowego wyglądu, w samochód i do gabinetu.
  Tak więc poranek szybko mi uciekł i zaraz musiałem jechać na dyżur do szpitala. Już wsiadałem do samochodu, gdy – kolejny sms. Pomyślałem, że od Ewki, ale czytam: Maciek? ”Hej, Jarek. Ewka mnie odstawiła, pewnie już wiesz. Miałem Ci się odwdzięczyć za wczoraj, ale znów potrzebuję Twojej  pomocy – tu była skrzywiona emotka. – Czy znajdziesz dla mnie chwilę, by pogadać?”
  Odpisałem że mam dyżur, ale jeśli chce, to niech wpadnie na oddział po 17:00, wtedy jest dość spokojnie. Odpisał tylko: „Ok.”
  W pracy zająłem się nadganianiem zaległej roboty papierkowej. Nawet nie wiem, kiedy minął ten czas, gdy w drzwiach zobaczyłem Maćka.
  – No hej, już jesteś? Wchodź – zaprosiłem go dalej, składając papiery.
  – Na pewno nie przeszkadzam?
  – No wchodź!
  – Nie chcę ci zabierać twojego cennego czasu.
  – O czym ty gadasz! Siadaj... Rozumiem, co teraz przeżywasz, mnie też to kiedyś spotkało, niestety, ale – takie jest życie.
  – Dobra, stary... Akurat to nie jest teraz najważniejsze... Powiem ci szczerze, że po tych paru razach, kiedy mieliśmy okazję się spotkać i pogadać, nie za bardzo zdążyłem cię poznać. W dodatku Ewka niewiele mówiła o tobie...
  – Z Ewką przyjaźnimy się od studiów... – wtrąciłem.
  – Wiem. Nie jestem człowiekiem, który buduje sobie czyjś obraz na podstawie opowiadań drugiego, ale... Ale ty chyba nie przepadasz za mną. Wiem, że nie i pewnie nie chcesz o tym mówić, ale chciałbym usłyszeć twoją odpowiedź.
  – To nie tak, Maciek... – odpowiedziałem nieco zmieszany, a na jego twarzy coraz bardziej wyraźne było lekkie przygnębienie. – Ewka mówiła, że to ty mnie nie znosisz i że w moim towarzystwie czujesz się źle, dlatego nigdy nie starałem się zdobyć twojego zaufania. A z drugiej strony... A, może lepiej tego nie powinienem gadać.
  – Powiedz!
  W tym momencie przerwał nam telefon. Podniosłem słuchawkę.
  – Panie doktorze, jest pan pilnie proszony na izbę przyjęć.
  – Już idę...
  Przeprosiłem Maćka, żeby poczekał, że zaraz wrócę, ale odrzekł, że już pójdzie, że odłożymy tę rozmowę na kiedy indziej.
  Bezradnie rozłożyłem ręce. Opłacało mu się „wpadać” na tak krótką chwilę?
  Na izbie zrobił się młyn, jak zwykle podczas ostrego dyżuru. Na oddział wróciłem tuż przed wieczornym obchodem, po którym znów mogłem zająć się papierkami. Tylko jakoś moje myśli nie potrafiły się skupić na wykonywanej pracy, wciąż wracały do Maćka. Po co właściwie przyszedł? O co tym razem mu chodziło?
  Noc minęła spokojnie, więc nawet mogłem zmrużyć oko. O 7:00 przyszedł Michał, mój zmiennik, przekazałem mu raport i konieczne uwagi, przebrałem się, ale zamiast do domu, postanowiłem wpaść do mamy, zobaczyć co u niej i wypić z nią kawę na tarasie. Mama zawsze wcześnie wstaje, o 7:00 już jest po śniadaniu. Cieszyła się, kiedy robiłem jej jakieś niespodzianki typu niezapowiedziana wizyta. I tym razem nie było inaczej. Zostałem u niej aż do obiadu.
  Po południu wróciłem do siebie i poczułem senność. Chciałem się położyć, gdy zadzwoniła Ewka.
  – Hej, mam pytanie – zaczęła bez wstępów. – Czy może wczoraj gadałeś z Maćkiem?
  Odpowiedziałem że tak, i że nawet widzieliśmy się. Z tonu jej głosu wywnioskowałem, że nie była tym faktem podbudowana i ewidentnie dawała mi odczuć, że jest o to wściekła. O co? O kogo? O Maćka? Niby dlaczego? Wytłumaczyłem jej, że nie zamierzam go podrywać, ani tym bardziej on, heteryk, mnie, poza tym po zerwaniu z nią pewnie poczuł się trochę samotny. Przecież on nie ma tutaj nikogo, że chyba tylko ze mną wcześniej miał kontakt na tyle, by móc porozmawiać na różne tematy.
  W tym momencie Ewka nie wytrzymała i powiedziała:
  – Jarek, nie mów, że nie zauważyłeś! Kto, jak kto, ale ty...
  – Co miałem zauważyć albo nie zauważyć? – odpowiedziałem trochę zaskoczonym jej tonem.
  – Jak to co?! Że Maciek jest bi!... Nie chciałam ci o tym wcześniej mówić, bo domyślałam się, co mogłoby być... Bałam się, że z tego powodu może polecieć cała nasza przyjaźń!
  – Ewka! Ja kompletnie nie rozumiem, co ty do mnie mówisz! Jesteśmy przyjaciółmi i... Co to za jakaś nowa teoria?
  – Teoria? Więc ci wytłumaczę! To, że Maciek jest bi, wiem już od roku. Udawałam, że wszystko jest ok., że to jego chwilowe zainteresowanie mężczyznami, ale okazało się, że nie... Potem zauważyłam, jak Maciek patrzy na ciebie. On cię pożerał wzrokiem! Dlatego specjalnie ci mówiłam, że on za tobą nie przepada, że widzi cię jako swojego konkurenta i temu podobne brednie. A Maćkowi wmawiałam, że to ty go nie lubisz! Bałam się, że między wami może do czegoś dojść!
  – Boże! Ewka, jestem w szoku! Co ty w ogóle gadasz? Jak mogłaś sobie pomyśleć, że chciałbym odbić ci twojego przyszłego męża? Gdybym nawet wiedział o tym, nigdy...! To by było największe świństwo!
  – Ok. Chciałam ci tylko to powiedzieć... Zadzwonię później. Na razie...
  – Ok. Na razie – odrzekłem i rzuciłem telefonem o ścianę. Jak ona w ogóle mogła tak pomyśleć? Uważa mnie za przyjaciela i myślała, że mógłbym jej odbić chłopaka?!
  Rozgoryczony położyłem się, żeby trochę odespać ten nocny dyżur, ale zamiast tego łzy same spłynęły mi na poduszkę. Rzadko mi się to zdarzało, ale czasem warto wyładować swoje emocje właśnie w ten sposób.
  Nie wiem, kiedy zasnąłem. Gdy się obudziłem, za oknem robiło się już szaro... i w tym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Ku..., kogo tu niesie? – pomyślałem zły, wstając.
  W progu zobaczyłem... Maćka. Był kompletnie pijany.
  – Boże! Jak ty wyglądasz? Wchodź...
  – A co, kurwa, nie wolno mi się napić? Jestem dorosły chyba, nie?
  – Co cię pojebało? Jak ty się do mnie odnosisz? Przychodzisz zalany i jeszcze śmiesz mnie moralizować?  
  – No... przepraszam, kochanie...
  – Co ty pieprzysz? Nie jestem Ewką!
  – W tobie się zakochałem, nie w niej, rozumiesz?
  Zatkało mnie...  
  – Przestań pierdolić!
  – Ten czwartkowy epizod z zabawką był specjalnie dla ciebie. Myślałem, że uda mi się coś sprowokować, żeby między nami...
  – Ludzie, czy wyście się wszyscy na mnie uparli? Albo robicie sobie jakiś głupi prima aprilis!
  – Przepraszam, przepraszam, przepraszam – powtarzał Maciek, unosząc do góry obie dłonie.
  – To brzmi jak parodia brazylijskiej telenoweli – odpowiedziałem zirytowany.
  – Wiem, dlatego przyszedłem do ciebie na rauszu, żeby mieć więcej odwagi... Chciałem już wczoraj ci o tym powiedzieć, ale... Ewka też nie była z tobą szczera. Już cztery miesiące temu prosiłem ją, żebyśmy zostali tylko przyjaciółmi, jak wy... Gdy zapytała o powód, powiedziałem jej prawdę. Powiedziała, że wiedziała o tym wcześniej i...
  – I co?
  – I nie odpowiedziała. A teraz zerwała ze mną. Poznała, tego tam, Roberta, w tej nowej przychodni... Oszukiwała ciebie, oszukiwała mnie, powiedz, dlaczego? Przychodziła do ciebie, nie? Zwierzała ci się, nie? Ale, jak widzisz, mało z tego, co mówiła, było prawdą.
  Nie odpowiedziałem. Pewnie Maciek miał rację. Ale gdy zapadła niezręczna cisza, którą przerwał pytaniem, czy może u mnie zanocować... kategorycznie odmówiłem. Nie ze względu na jego stan, ale że po prostu chcę być sam. Wezwałem mu taksówkę. Gdy przyjechała, wyszedł bez słowa.
  Miałem dosyć wszystkiego. Wyjąłem z barku butelkę wina, otworzyłem i duszkiem wypiłem chyba pół... Byłem przygnębiony... Stwierdziłem, że nie mam papierosów. Rzadko palę, ale... Do kiosku parę kroków, chyba jeszcze będzie otwarte.
  Kiedy wyszedłem przed klatkę, zobaczyłem siedzącego na ławce Maćka.
  – Co tu robisz? – zapytałem zdziwiony.
  – Siedzę – odpowiedział obojętnie, nie podnosząc głowy.
  – A taryfa...?
  – Dałem mu dwie dychy, niech wraca, skąd przyjechał.
  – Dlaczego nie pojechałeś do domu?
  – Do jakiego domu? Ja tutaj nie mam domu. Tu jestem sam jak palec.
  Zrobiło mi się go po prostu tak po ludzku żal.
  – Wstawaj, chodź...
  Poszedł ze mną do sklepu. Kupiłem papierosy i... 0,7 wódki. Powiedziałem, że razem zatopimy nasze smutki.
  Butelka pękła w mig. Maciek, mimo że już był wstawiony, nie wylewał za kołnierz i nie było po nim widać wzrostu promili w organizmie, w przeciwieństwie do mnie. Chyba celowo unikaliśmy „drażliwych” tematów i tego, co wydarzyło się dziś. Rozmawialiśmy o pracy, o samochodach... Coraz bardziej plątał mi się język, samokontrola przychodziła mi z trudem. W końcu powiedziałem, że pościelę mu tutaj na sofie – wyjąłem mu czysty komplet pościeli – a teraz idę pod prysznic. Maciek tylko skinął głową.
  Stałem dość długo pod wodą, próbując spłukać z siebie wszystkie emocje minionego dnia. Kiedy wyszedłem, zauważyłem, że Maciek już przysnął. Zastanawiałem się, czy go obudzić, czy zostawić. Ale jeśli zostawię go tak – rano wstanie jak połamany. Podszedłem i lekko trąciłem go w ramię, że łazienka wolna, z lewej wisi czysty ręcznik, że moje bokserki ma przygotowane na wieszaku i szczoteczkę do zębów na półeczce. I to, i to jest nowe, nieużywane.
  Maciek zebrał się w sobie i wyszedł, a ja poszedłem do sypialni.
  Byłem dobrze wstawiony, z czego zdałem sobie sprawę, tracąc w pewnej chwili równowagę. Byłbym runął na łóżko. I ze strachem pomyślałem, jak ja jutro wstanę, jak na 7:00 pojadę na dyżur? Samochodem? Czy może lepiej taryfa... A w pracy będę chuchał na kilometr!
  Nie potrafiłem zasnąć, słyszałem jak Maciek wychodził z łazienki i jak układa się na sofie. Choć wydawało mi się, że w tym stanie natychmiast usnę – sen ulotnił mi się zupełnie.
  Minęło może z pół godziny, gdy usłyszałem lekkie pukanie do moich drzwi i głos:
  – Śpisz...?
  – Nie... Wejdź, nie mogę zasnąć.
  – Ja też nie mogę. We łbie mi się pierd... a usnąć nie mogę.
  – Dokładnie jak mnie – roześmiałem się, robią mu miejsce obok, żeby usiadł. Był tylko w tych moich nowych bokserkach, a w półmroku rozjaśnianym światłem ulicy widziałem jego nagi tors.
  – Pewnie nie chcesz wracać do tego, co dziś usłyszałeś, ale czy mogę cię o coś zapytać..
  – Pytaj, już trochę ochłonąłem i myślę, że jestem w stanie o tym gadać.
  – Jesteś gejem...
  – Nie ukrywam tego, ale nie obnoszę się z tym..
  – Ja lubię kobiety, ale też ciągnie mnie do facetów.
  – A byłeś już z facetem?
  – A muszę odpowiedzieć?
  – Nie musisz.
  – Zastanawiam się, czy między nami kiedykolwiek mogłoby do czegoś dojść...
  – Do tej pory nie mieliśmy najleps...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin