Andrzej Waligorski - 12 prac Herkulesa.pdf

(202 KB) Pobierz
Andrzej Waligorski - 12 prac Herkulesa
Andrzej Waligorski
Dwanascie prac Herkulesa
Miziaka
 
Spis tresci:
Prolog. Wyrok major Delfickiej
1. Miziak i lew
2. Miziak i hydra
3. Miziak i dzik
4. Miziak i stajnie
5. Miziak i ptaki stymfalijskie
6. Miziak i łania kerynejska
7. Miziak i byk kreteński
8. Miziak i konie Diomedesa
9. Miziak i pas Hippolity
10. Miziak i woły Geryona
11. Miziak i złote jabłka
12. Miziak i Cerber
Epilog. Serce sierŜanta Miziaka
 
Prolog. Wyrok major Delfickiej
- Skąd pan ma takie dziwne imię, panie sierŜancie? - spytał
kapral Modliszka sierŜanta Herkulesa Miziaka, gdy obaj po
skończonej pracy usiedli wygodnie na ganeczku wiejskiego komisa-
riatu. Był pogodny wieczór, pełen babiego lata i grania świersz-
czy. Na rozległej łące, rozpościerającej się między wioską i la-
sem, widniały białe owieczki i łaciate krowy. Po strudze Ŝeglowa-
ło stadko kaczek.
Lekki i ciepły wiatr niósł z oddali głos kościelnej sygnatur-
ki. To ksiądz Chudzielak zwoływał wiernych na nieszpory.
- To imię mam skutkiem nieporozumienia - odrzekł sierŜant,
nabijając swą wysłuŜoną fajeczkę tytoniem wyprutym z dwóch popu-
larnych i jednego carmena, co gwarantowało jej niepowtarzalny
aromat. - Trzeba wam wiedzieć, kapralu, Ŝe przyszedłem na świat
podczas wojny, a moim ojcem chrzestnym był Niemiec, bardzo zacny
antyfaszysta...
- Na pewno ze wschodu! - wykrzyknął kapral.
- Rzecz jasna! - przytaknął Miziak. - Ot ów Niemiec był
pochodzenia, jak się wydaje, słowiańskiego, poniewaŜ nazywał się
Kulas...
- U nas w szkole podoficerskiej teŜ był jeden Kulas - wtrącił
Modliszka - ale musiał zmienić nazwisko, bo Ŝeśmy mu na liście
obecności zawsze przekreślali literę "l"!
- Nie naleŜy przerywać swemu zwierzchnikowi, kapralu! - ofuk-
nął go sierŜant.
- Bardzo przepraszam, panie sierŜancie, ale wspomnienia ze
szkoły podoficerskiej są mi niezwykle drogie. Mów pan, juŜ się
więcej nie odezwę.
- No więc ten Niemiec, Kulas, kiedy trzymał mnie do chrztu,
był nieźle pijany, i myślał Ŝe ksiądz pyta go o nazwisko,
a ksiądz pytał jak się ma nazywać dziecko, czyli ja. Na to Nie-
miec powiada: "Herr Kulas".
- Sam o sobie mówił Herr? - nie wytrzymał Modliszka.
- Sam o sobie, jak to Niemiec, choćby i postępowy. No i zos-
tałem zapisany jako Herkulas Miziak, co potem naturalnym biegiem
rzeczy zmieniono na Herkulesa. Co ciekawsze - ciągnął Miziak -
moje losy dziwnym trafem zaczęły układać się według Ŝyciorysu me-
go słynnego imiennika...
- Tego Niemca?
- Nie, tego Greka, Bo musicie wiedzieć kapralu, Ŝe Herkules
był to słynny bohater grecki, który ogromnie i bardzo chwalebnie
się odznaczył...
- No właśnie! - wykrzykn Modliszka. - I pan teŜ się odznaczył!
Ma pan odznakę za wierną słuŜbę i odznakę strzelca wyborowego...
- Tamten Herkules odznaczył się swoimi czynami, a czy miał
jakieś odznaczenia resortowe, o tym historia milczy. Między inny-
mi dzieckiem w kolebce udusił dwa węŜe.
- Jak to? Dzieckiem dusił węŜe? - przeraził się kapral.
- Nie dzieckiem, tylko rękoma, ale jako dziecko.
- A pan teŜ udusił?
 
- Udusiłem, ale nie węŜe, tylko myszy.
- Dwie?
- Dwie. Wlazły te cholery do mojej kołyski, Ŝeby się migdalić,
jakby juŜ nie miały gdzie, a ja złapałem je w rączki i po
myszach.
- I co on jeszcze narozrabiał, tamten Herkules?
- Długo by opowiadać, kapralu. Powiem wam tylko, Ŝe w końcu w
przystępie szału zabił własną Ŝonę i dzieci.
- MoŜe były niegrzeczne... - zastanowił się kapral. - A czy
pan teŜ ukatrupił swoją starą? - spytał z Ŝyczliwym zaintere-
sowaniem.
- Na szczęście nie, poniewaŜ mój Ŝyciorys powtarza dzieje
Herkulesa niejako w miniaturze. On zabił swoją rodzinę, a ja
tylko ją pobiłem.
- Miał pan zapewne słuszny powód...
- Miałem, poniewaŜ Ŝona moja, gdy wracałem zmęczony po pracy,
opowiadała mi zawsze, co mówił w telewizorze pan Kaczyński...
- OŜeŜ ty... - zacz Modliszka, ale natychmiast ugryzł się w
język.
- Dzieci natomiast nie chciały się wypisać z organizacji
młodzieŜowej, chociaŜ jedno miało juŜ 28, a drugie 34 lata...
- U nas wolno do trzydziestu pięciu!
- Być moŜe, kapralu, tym niemniej widok zwłaszcza mego
starszego syna, kompletnie łysego, z wielkim brzuchem i w organi-
zacyjnym krawaciku, był dla mnie nie do zniesienia! No i pewnego
dnia nie wytrzymałem i pobiłem ca trójkę.
- KaŜdy sąd by pana uniewinnił!
- Sąd być moŜe, ale pamiętajcie, Ŝe czyn mój był szczególnie
karygodny w świetle wykonywanej przeze mnie funkcji stróŜa ładu
i porządku. I po tej właśnie linii spotkały mnie represje.
- Ale nie wyrzucili pana ze słuŜby?
- Na szczęście nie. Za to towarzyszka major Delficka, Pytia
jej było bodajŜe na imię, z Komendy Głównej, kazała mi w charak-
terze pokuty i resocjalizacji wykonać dwanaście piekielnie trud-
nych prac, odpowiadających plus minus czynom legendarnego Herku-
lesa.
- A jakie to były czyny?
- Poszperajcie, kapralu, poczytajcie, poszerzcie swoje hory-
zonty. Obiecuję wam, Ŝe jeŜeli w ciągu dwóch tygodni dowiecie się
jakich dwanaście prac wykonał Herkules, to w nagrodę opowiem wam
o swoich dokonaniach.
- A moŜe...? - dodał Miziak, jakby mając przeczucie, Ŝe jego
słowa trafią kiedyś na łamy popularnego pisma. - A moŜe i nasi
czytelnicy dowiedzą się i przyślą nam wykaz prac Herkulesa?
Między autorów trafnych odpowiedzi rozlosuję kilka moich zdjęć
z autografami!
- Do kogo pan mówi, sierŜancie? - krzyknął wystraszony kapral.
- Do społeczeństwa - wyjaśnił skromnie sierŜant, zaciągając
się dwoma popularnymi z dodatkiem jednego carmena.
 
1. Miziak i lew
- No i jak tam, kapralu? - zagadnął Ŝyczliwie sierŜant Miziak
wkraczającego właśnie do komisariatu Modliszkę. - Wiecie juŜ,
jakie prace miał wykonać Herkules?
- Melduję, Ŝe wiem! - wykrzyknął słuŜbiście kapral. - On miał
przede wszystkim zabić lwa!...
- Nemejskiego! - uzupełnił sierŜant.
Modliszka sprawdził w notatkach:
- MoŜe i nemejskiego... - zgodził się. - Nazwiska nie zanoto-
wałem...
- Dobra, walcie dalej!
- No więc, po drugie, miał udusić wydrę.
- Nie wydrę, lecz hydrę, ale zaliczam wam tę odpowiedź.
- Po trzecie, miał schwytać łanię, po czwarte złapać dzika, po
piąte wyczyścić stajnię u towarzysza Augiasza, po szóste powy-
strzelać ptactwo, po siódme pokonać kretyńskiego byka...
- Kreteńskiego!
- No przecie mówię. Po ósme ukraś stado koni, po dziewiąte
ściągnąć pasek z jednej amazonki, po dziesiąte podprowadzić
z pastwiska cudze woły, po jedenaste narwać jabłek i po dwunaste
podwędzić psa, któren pilnował sedesu.
- Hadesu, ale poza tym wszystko prawidłowo.
- Jezus Maria, panie sierŜancie! - zawołał z podziwem kapral.
- I pan to wszystko załatwił?
- Co do joty - odrzekł Miziak ze skromnym, męskim uśmiechem. -
A poniewaŜ wypełniliście zadanie, które wam postawiłem przed
dwoma tygodniami, więc w nagrodę opowiem wam dziś o mojej rozgry-
wce z lwem.
- To moŜe najpierw po malutkim? - spytał z nadzieją kapral
sięgając po butelkę do segregatora, opatrzonego napisem "Zwal-
czanie CIA na terenie gminy".
- To z konfiskaty - wyjaśnił, nalewając złocisty płyn do
małych, zgrabnych musztardówek z firmy polonijnej. - Bracia Kara-
mazow znowu pędzą bimber z czeskiego mazutu, który spływa naszą
strugą!
PoniewaŜ było juŜ dawno po pracy, wiec sierŜant nie
protestował. Obaj wypili, chuchnęli i zapalili, Modliszka giewon-
ta, a Miziak swą słynną mieszankę fajkową z dwóch popularnych
i jednego carmena.
- Ot - zaczął Miziak, puszczając kłąb aromatycznego dymu w u-
kośną strugę promieni słonecznych - ot trzeba wam wiedzieć, kap-
ralu, Ŝe swego czasu nasza gmina zaczęła się nagle wyludniać...
- A, to pewnie wtedy jak wszyscy polecieli w lubelskie pra-
cować w tych nowych kopalniach węgla, co to za dwa lata wracali,
bo się okazało, Ŝe ten węgiel odkryto o trzydzieści tysięcy lat
za wcześnie!
- O trzysta tysięcy, ale ja mówię o innym wyludnieniu, o wiele
bardziej tajemniczym. Nikt nigdzie masowo nie wyjeŜdŜał, a lud-
ności coraz mniej.
- MoŜe zeszła do podziemia? - zaryzykował Modliszka.
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin