Thornton Elizabeth - Sekrety (Men from Special Branch 01).pdf

(1472 KB) Pobierz
Microsoft Word - Thornton Elizabeth - Sekrety _Men from Special Branch 01_
Elizabeth Thornton
Sekrety
Prolog
Pary Ň , grudzie ı 1814
Jasnowłosy m ħŇ czyzna, który za ni Ģ stał, wcale nie wygl Ģ dał na morderc ħ . Był młody
i bardzo przystojny. Miał na sobie niebieski mundur, taki jak nosili stra Ň nicy króla Ludwika.
Angielskie damy, które robiły zakupy w pobli Ň u Palais Royal, z trudem odrywały od niego
wzrok; nic dziwnego, skoro wygl Ģ dał jak Apollo. A jeszcze całkiem niedawno na pewno z
odraz Ģ odwróciłyby si ħ na widok francuskiego Ň ołnierza. Ale teraz nikt ju Ň nie pami ħ tał o
przeszło Ļ ci i mimo dawnych nieporozumie ı ka Ň dy Anglik z rado Ļ ci Ģ witał Francuza.
Tak naprawd ħ nikt nie wiedział, jakiej narodowo Ļ ci był ten m ħŇ czyzna. Mówił płynnie
zarówno po angielsku, jak i francusku. Miał wiele imion, ale Ň adne nie było prawdziwe. Był
mistrzem maskarady. Dla niej nazywał si ħ po prostu Nemo. Nie znała bardziej przera Ň aj Ģ cego
i fanatycznego agenta Napoleona.
Wszyscy my Ļ leli, Ň e ju Ň od dawna nie Ň yje.
Chciała zawoła ę : Morderca! Ale to nie miało sensu. Nemo na pewno by j Ģ dopadł,
zanim zdołałaby wymówi ę jego imi ħ .
Zamarła w bezruchu, wstrzymała oddech i z udawanym zainteresowaniem wpatrywała
si ħ w wystaw ħ sklepow Ģ . W rzeczywisto Ļ ci ani troch ħ nie interesowały jej czepki; jej uwag ħ
przyci Ģ gało lustrzane odbicie m ħŇ czyzny, który leniwie snuł si ħ w Ļ ród tłumu ludzi
wychodz Ģ cych z kawiarni Very. Kiedy stan Ģ ł za jedn Ģ z kolumn i znikn Ģ ł jej z pola widzenia,
wmieszała si ħ w grup ħ przechodniów.
Kosztowało j Ģ wiele wysiłku, by nie ogl Ģ da ę si ħ przez rami ħ , Ň eby si ħ upewni ę , czy
nie dostrzegł jej w Ļ ród tłumu. Przez cały czas udawała, Ň e z zainteresowaniem przygl Ģ da si ħ
wystawom sklepowym, i bez po Ļ piechu przechadzała si ħ od jednej witryny do drugiej.
Zatrzymała si ħ dopiero przed sklepem z ksi ĢŇ kami starego Dassene'a.
Wszystko potoczyło si ħ zupełnie inaczej, ni Ň było zaplanowane. Ł Ģ cznik miał na ni Ģ
czeka ę w ksi ħ gami przy Rivoli, ale teraz nie mogła si ħ z nim spotka ę . Czuła si ħ bezradna.
Musiała improwizowa ę . Cała nadzieja w starym Dessenie, który, by ę mo Ň e, da si ħ przekona ę ,
Ň eby dor ħ czy ę za ni Ģ ksi ĢŇ k ħ . Dopiero wtedy b ħ dzie mogła zaj Ģę si ħ Nemo.
Polowanie na wrogów to rozrywka, której nie mógł sobie odmówi ę , a przy tym nie
lubił łatwej zdobyczy. Uwielbiał gra ę w kotka i myszk ħ , a kiedy nudził si ħ ofiar Ģ , zabijał j Ģ
bez lito Ļ ci.
Jeszcze rok temu takie my Ļ li przyprawiłyby j Ģ o dreszcze, ale teraz nie czuła nic poza
zniecierpliwieniem. Od Ļ mierci Jerome'a nie liczyło si ħ dla niej nic poza ch ħ ci Ģ zemsty. Nie
ryzykowała Ň ycia dla kraju, wiedziała o tym od dawna. Patriotyzm nie był dla niej tak wa Ň ny
jak dla Jerome'a. Kierowała ni Ģ nienawi Ļę do m ħŇ czyzny, który go zabił.
Kiedy otworzyła drzwi, w sklepie rozległ si ħ d Ņ wi ħ k dzwonka. Młoda kobieta, stoj Ģ ca
przy ladzie i płac Ģ ca rachunek, spojrzała na ni Ģ ciekawie. Na podłodze przy jej nogach stal
kosz po brzegi wypełniony ksi ĢŇ kami. Dessene'a niebyło nigdzie w pobli Ň u, a za lad Ģ stał
m ħŇ czyzna, którego nigdy jeszcze tutaj nie widziała. Kiedy nieznajomy stan Ģ ł obok młodej
kobiety z ksi ĢŇ kami, poruszyła si ħ niespokojnie. Nie zdziwiła si ħ , kiedy wymienili mi ħ dzy
sob Ģ par ħ zda ı po angielsku. W ich wygl Ģ dzie było co Ļ , co wyra Ņ nie wskazywało na
angielskie pochodzenie. M ħŇ czyzn ħ zdradzał ciemny płaszcz i nienagannie skrojony surdut,
kobieta natomiast miała za dług Ģ falban ħ przy sukni i za mało wyci ħ ty dekolt. Był młodszy od
swej rozmówczyni, ale byli do siebie podobni. Brat i siostra, uznała po zastanowieniu. To
wła Ļ nie Jerome nauczył j Ģ dostrzega ę te na pierwszy rzut oka niewidoczne szczegóły.
Nauczył j Ģ równie Ň wierzy ę w instynkt. Nie wiedziała dlaczego, ale spodobało jej si ħ
spojrzenie jasnowłosej Angielki, podczas gdy m ħŇ czyzna stoj Ģ cy za lad Ģ nie wzbudził jej
zaufania.
Miała m ħ tlik w głowie. Jedynym powodem, dla którego wybrała Dessene'a, był fakt,
Ň e znal zarówno j Ģ , jak i Jerome'a. Doskonale zdawał sobie spraw ħ , Ň e Jerome byt studentem
bez grosza przy duszy, a mimo to ksi ħ garz zawsze był dla nich Ň yczliwy. Niestety, dzisiaj go
nie zastała. Zastanawiała si ħ , co robi ę . W ka Ň dej chwili mogła zosta ę zdemaskowana. Musiała
gra ę . Mogła ukry ę ksi ĢŇ k ħ i wróci ę po ni Ģ innym razem. Ale je Ļ li nie udałoby jej si ħ wróci ę ?
Jej mózg pracował niczym roz Ň arzona do czerwono Ļ ci maszyna. Jeszcze raz spojrzała
na par ħ , po czym szybko podj ħ ła decyzj ħ . Podeszła do lady i "niechc Ģ cy" popchn ħ ła kosz
pełen ksi ĢŇ ek. Przez chwil ħ u Ň alała si ħ nad swoj Ģ niezdarno Ļ ci Ģ , ukl ħ kła, łapi Ģ c si ħ za głow ħ ,
i niepostrze Ň enie zamieniła swoj Ģ ksi ĢŇ k ħ na jedn Ģ z tych, które rozsypały si ħ po podłodze.
Udało jej si ħ w sam Ģ por ħ , poniewa Ň młoda dziewczyna szybko schyliła si ħ , Ň eby jej
pomóc. R ħ ce kobiet dotkn ħ ły si ħ , kiedy obie jednocze Ļ nie chciały podnie Ļę koszyk.
- To moja wina - powiedziała nieznajoma po francusku. Mówiła powoli, ale z
doskonałym akcentem. - Nie powinnam zostawia ę koszyka na podłodze. Kto Ļ mógłby si ħ o
niego potkn Ģę . - Miała łagodne oczy i u Ļ miechała si ħ przyja Ņ nie. Zupełnie nie Ļ wiadoma tego,
co si ħ przed chwil Ģ stało, młoda Angielka została uwikłana w co Ļ bardzo niebezpiecznego.
Ka Ň da próba ostrze Ň enia spowodowałaby lawin ħ pyta ı , a na to nie mogła sobie
pozwoli ę . U Ļ miechn ħ ła si ħ w odpowiedzi, po czym skin ħ ła głow Ģ i jak gdyby nigdy nic
ruszyła w gł Ģ b sklepu, Kiedy znów rozległ si ħ dzwonek, odwróciła głow ħ . W drzwiach stał
Nemo; nie był sam, towarzyszyło mu dwóch m ħŇ czyzn. Szepn Ģ ł co Ļ Angielce na ucho, a
kiedy ta zaczerwieniła si ħ , wybuchn Ģ ł Ļ miechem.
Serce przestało jej bi ę . Czy Ň by Nemo widział, jak zamieniała ksi ĢŇ ki? Kiedy pozwolił
angielskiej parze opu Ļ ci ę ksi ħ garni ħ , odetchn ħ ła z ulg Ģ i cicho przesun ħ ła si ħ w stron ħ tylnych
drzwi.
Zanim je otworzyła, znalazła w kieszeni płaszcza pistolet; zawsze miała go przy sobie
w pogotowiu. Tym razem mógł si ħ przyda ę . Westchn ħ ła cicho. Wojna ju Ň dawno si ħ
sko ı czyła, pomy Ļ lała. Napoleona zesłano na Elb ħ . Nemo miał zosta ę zabity. Nadszedł czas,
Ň eby zebra ę owoce swojej pracy. Niestety, nigdy nie była taka przezorna jak Jerome. Powinna
była go posłucha ę . Teraz na pewno było ju Ň za pó Ņ no. Wszystko, o co walczyli, przepadło.
Kiedy otworzyła drzwi i wyszła na rue de Montpensier, oblał j Ģ zimny pot. A jednak
nie było za pó Ņ no. W takim razie musiała doko ı czy ę to, co zacz ħ ła. Musiała da ę tej młodej
Angielce czas na ucieczk ħ . Je Ň eli si ħ uda i sama wyjdzie cało z opresji, b ħ dzie musiała
odzyska ę ksi ĢŇ k ħ . Je Ļ li j Ģ schwytaj Ģ , nie b ħ dzie mogła zrobi ę nic wi ħ cej. Pozostanie jej wiara
w to, Ň e dziewczyna przeczyta ksi ĢŇ k ħ i odda j Ģ we wła Ļ ciwe r ħ ce.
Przemkn ħ ła pomi ħ dzy dwoma konnymi tramwajami, a potem przebiegła na drug Ģ
stron ħ ulicy. Zatrzymała si ħ dopiero na rogu i spojrzała za siebie. Dostrzegła Nemo, który
niczym oszalały wybiegł przed sklep z ksi ĢŇ kami; w r ħ ku miał bro ı . Nie bała si ħ Ļ mierci, ale
przera Ň ała j Ģ my Ļ l, Ň e mog Ģ pojma ę j Ģ Ň yw Ģ .
Krzykn Ģ ł, kiedy tylko j Ģ zauwa Ň ył. Chciała, Ň eby widział, dok Ģ d biegnie. Chciała
zwróci ę na siebie jego uwag ħ . Jerome uczył j Ģ , jak si ħ zachowywa ę w takich sytuacjach, ale
dopiero dzisiaj miała okazj ħ , Ň eby sprawdzi ę swoje umiej ħ tno Ļ ci. Musiała zda ę ten egzamin.
U Ļ miechał si ħ w ten przebiegły sposób, którego nienawidziła. Ten u Ļ miech zdawał si ħ
mówi ę , Ň e nikt nigdy nie przechytrzył Nemo, który był nieomylny. Pewnego dnia, my Ļ lała w
duchu, spotkasz równego sobie.
Nie walczyła z własn Ģ w Ļ ciekło Ļ ci Ģ . Chciała krzycze ę : Dalej, bydlaku! Chod Ņ tu i złap
mnie!
Kiedy trzech m ħŇ czyzn ruszyło za ni Ģ w po Ļ cig, rzuciła si ħ do ucieczki. Kilka osób,
widz Ģ c pistolet w jej dłoni, usun ħ ło si ħ z drogi. Byli tu Ň za ni Ģ , ale Ň aden nie strzelał. Było
dokładnie tak, jak my Ļ lała: Nemo sam chciał j Ģ zabi ę .
Mniej wi ħ cej w połowie drogi zobaczyła swój cel - piecyk ulicznego sprzedawcy,
Thibeaulta. Zapach ciepłych babeczek i ciastek z rodzynkami sprawił, Ň e zamarło w niej
serce. W jednej chwili odrodziły si ħ w niej wspomnienia. Oczami wyobra Ņ ni dostrzegła siebie
i Jerome'a, zatrzymuj Ģ cych si ħ tutaj na ciepłe babeczki, w drodze z teatru do domu.
Ostatkiem sił dotarła na miejsce. Wiedziała, Ň e tutaj ko ı czy si ħ jej droga. Ból
przeszywał piersi, nogi odmawiały posłusze ı stwa, opu Ļ ciły j Ģ resztki sił. Ale ani na chwil ħ
nie zapomniała o gniewie, który tłumił w niej strach.
Wymierzyła pistolet w głow ħ Thibeaulta.
- Otwieraj - za ŇĢ dała, dysz Ģ c ci ħŇ ko.
Kiedy sprzedawca wykonał polecenie, wrzuciła ksi ĢŇ k ħ w roz Ň arzone w ħ gle.
- A teraz uciekaj st Ģ d - powiedziała. - Ratuj si ħ . - Szybko odwróciła si ħ od niego, Ň eby
zmierzy ę si ħ ze swoimi prze Ļ ladowcami.
Kiedy uniosła pistolet, zatrzymali si ħ . Spojrzała prosto w oczy Nemo. Na jego twarzy
pojawił si ħ przelotny u Ļ mieszek. Widział, jak paliła ksi ĢŇ k ħ , i my Ļ lał, Ň e odniósł zwyci ħ stwo.
W ko ı cu nie wiedział o Angielce z ksi ħ garni.
Teraz wszystko było w r ħ kach Boga.
Wymierzyła pistolet prosto w Nemo i pomy Ļ lała o Jeromie. Po pierwszym strzale padł
przera Ň ony sprzedawca. Zgin ħ li w deszczu kul.
1
Bath, luty 1815
Za chwil ħ co Ļ si ħ wydarzy , przemkn ħ ło Abbie przez my Ļ l, kiedy szwagier wstał od
stołu i pod błahym pretekstem opu Ļ cił pokój w towarzystwie panny Fairbairn. Podejrzenia
Abbie potwierdziły si ħ , gdy jej starszy brat, Daniel, odprawił słu ŇĢ cego. W pokoju pozostali
jedynie członkowie rodziny Vayle. Vayle'owie nigdy nie omawiali rodzinnych spraw w
towarzystwie obcych.
By ę mo Ň e bardziej zaniepokoiłoby j Ģ to, co działo si ħ wokół, gdyby nie czuła si ħ
dotkni ħ ta. Przecie Ň to był jej dom. To ona przygotowała obiad, który przed chwil Ģ zjadła jej
rodzina, ona płaciła pensje słu ŇĢ cym, nie wspominaj Ģ c ju Ň o pannie Fairbairn. A mimo to
starszy brat wydał polecenia słu Ň bie, a cała rodzina tylko jemu po Ļ wi ħ ciła uwag ħ .
Nie powinno jej to dziwi ę . W ko ı cu krewni zawsze mieli na ni Ģ wpływ. Kiedy tylko
pojawili si ħ w jej domu, miała wra Ň enie, Ň e nawet słu Ň ba przestaje si ħ z ni Ģ liczy ę . To był
pierwszy raz, kiedy przyjechali z wizyt Ģ do Bath. Odwiedzili j Ģ w drodze powrotnej z
posiadło Ļ ci jej szwagra, który mieszkał niedaleko Oksfordu. Zawsze, kiedy nadchodził sezon
polowa ı , przenosili si ħ tam, a teraz, gdy zbli Ň ał si ħ sezon spotka ı towarzyskich, wracali do
Londynu. Nadrobili troch ħ drogi, Ň eby si ħ z ni Ģ zobaczy ę . Chciała wywrze ę na nich jak
najlepsze wra Ň enie, chciała, Ň eby byli z niej dumni. Mimo wad bardzo krewnych kochała. I
wła Ļ nie w tym tkwił jej problem: nie potrafiła my Ļ le ę tylko o sobie.
Tutaj, w Bath, w otoczeniu przyjaciół zapomniała o nim. Nikt z nowych znajomych
nie widział jej w roli oddanej córki, ciotki młodych dziewcz Ģ t czy trzymaj Ģ cej si ħ na uboczu
starej panny. Wiele wysiłku kosztowało j Ģ , zanim nauczyła si ħ Ň y ę według własnych reguł.
Nie wiedziała tylko, dlaczego tak szybko o nich zapominała, kiedy w pobli Ň u znajdowała si ħ
rodzina.
Przygl Ģ dała si ħ uwa Ň nie twarzom trzech osób, które siedziały przy mahoniowym stole.
Matka Ļ ci Ģ gn ħ ła brwi, a to zawsze oznaczało co Ļ złego. Siostra Abbie, Harriet, jak zwykle
wygl Ģ dała na znudzon Ģ , Daniel natomiast patrzył na ni Ģ nie tyle ze zło Ļ ci Ģ , ile ze
zmieszaniem.
To było imponuj Ģ ce trio członków jej Ļ wietnej rodziny. Wszyscy byli wysocy i mieli
ciemne włosy, szlachetne rysy i inteligentne zielone oczy. Wszyscy troje byli nieugi ħ ci i mieli
silne charaktery. W ich naturze le Ň ało podporz Ģ dkowywanie sobie ludzi słabszych. Abbie im
ulegała.
Ale tak było kiedy Ļ . Cho ę ju Ň od dawna była pełnoletnia, dopiero w Bath mogła si ħ
cieszy ę niczym nie ograniczon Ģ wolno Ļ ci Ģ . Przez dwana Ļ cie miesi ħ cy była sobie pani Ģ i
mimo Ň e miała dwadzie Ļ cia siedem lat, dopiero teraz tak naprawd ħ zacz ħ ła poznawa ę siebie.
Tak długo starała si ħ sta ę kim Ļ , kim - według innych - powinna by ę . Tyle zmarnowanych lat!
Była zdecydowana, Ň e nie straci ani jednego dnia wi ħ cej.
Brat przerwał długie milczenie.
- Chciałbym z tob Ģ o czym Ļ porozmawia ę , Abbie - powiedział.
Próbowała go od tego odwie Ļę .
- To nie jest najlepsza pora na rozmow ħ . Za godzin ħ powinni Ļ my pojawi ę si ħ u
Gardinersów. - U Ļ miechn ħ ła si ħ łagodnie. - Poza tym nigdy nie mog ħ si ħ skupi ę na rozmowie,
kiedy w perspektywie mam przyj ħ cie. Przełó Ň my t ħ rozmow ħ na inny dzie ı .
- Dobrze wiesz, Ň e je Ļ li nie porozmawiamy teraz, nie zrobimy tego nigdy. -
U Ļ miechn Ģ ł si ħ ironicznie. - Przyznaj si ħ , Abbie. Przez cały czas unikała Ļ rozmowy z nami.
Od kiedy tutaj jeste Ļ my, całe dnie i noce zapełniasz nam ró Ň nymi spotkaniami. Je Ň eli nie
porozmawiamy teraz, nie b ħ dziemy mieli wi ħ cej okazji, Ň eby to zrobi ę .
Sama my Ļ l o rodzinnym zebraniu wystarczyła, Ň eby przyprawi ę j Ģ o dreszcze. Zawsze
zapewniano j Ģ , Ň e Ň adne kroki nie zostan Ģ podj ħ te bez jej zgody, ale to nigdy nie sprawdzało
si ħ w rzeczywisto Ļ ci. Zarówno ona, jak i jej młodszy brat, George, wdali si ħ w Ļ wi ħ tej
pami ħ ci ojca. Nigdy nie sprzeciwiali si ħ rodzinie, ale te Ň nigdy nie wychodzili na tym dobrze.
Abbie doskonale zdawała sobie spraw ħ , Ň e powodem narady rodzinnej jest jej wyjazd
do Pary Ň a. Słusznie post Ģ piła, nie mówi Ģ c im wcze Ļ niej o swoich zamiarach. Gdyby to
zrobiła, poruszyliby niebo i ziemi ħ , Ň eby j Ģ powstrzyma ę . Trzeba przyzna ę , Ň e nigdy nie
zamierzali jej skrzywdzi ę . Po prostu chcieli dla niej tego, co, ich zdaniem, było najlepsze. To
nie ich wina, Ň e zajmowali wysok Ģ pozycj ħ społeczn Ģ i Ň e tak bardzo trzymali si ħ zasad.
Według nich, młoda kobieta nie powinna w Ň adnym wypadku mieszka ę sama we własnym
domu i Ň y ę , jak jej si ħ podoba, nie słuchaj Ģ c przy tym opinii najbli Ň szych. Uwa Ň ali, Ň e
powinna wyj Ļę za m ĢŇ albo po Ļ wi ħ ci ę Ň ycie rodzinie.
Prawdopodobnie tak by si ħ stało, gdyby nie u Ļ miechn ħ ło si ħ do niej szcz ħĻ cie. W jej
Ň yciu pojawiła si ħ dobra wró Ň ka, Abigail Vayle. Ciotka Abigail, która była w s ħ dziwym
wieku, potrzebowała stałej opieki. Jedynym członkiem rodziny, którego mo Ň na było
wykorzysta ę , jedyn Ģ niezam ħŇ n Ģ kobiet Ģ była, oczywi Ļ cie, Abbie. Kiedy ciotka Abigail
umarła, zostawiła swojej imienniczce w spadku mały dworek w Bath i znaczn Ģ fortun ħ .
Oprócz maj Ģ tku Abbie otrzymała jeszcze cenniejszy dar. Dzi ħ ki ciotce zrozumiała, Ň e
jest warto Ļ ciow Ģ istot Ģ i ma prawo Ň y ę tak, jak tego zapragnie. Ciotka Abigail wytłumaczyła
jej, Ň e nie ma sensu stara ę si ħ Ň y ę według zasad ustanowionych przez innych. Poza tym
pokazała jej, jak niezam ħŇ na kobieta mo Ň e cieszy ę si ħ Ň yciem. Pieni Ģ dze i wiedz ħ Abbie
otrzymała w prezencie, o swoje Ň ycie musiała zatroszczy ę si ħ sama.
Na kominku stał zegar; Abbie spojrzała na niego z niepokojem i zwróciła si ħ do
Daniela:
- Masz dziesi ħę minut, Danielu, i ani minuty wi ħ cej.
- Abbie! - Wdowa po wicehrabim Clivendon z niedowierzaniem przygl Ģ dała si ħ córce.
- Nie pojmuj ħ , co si ħ tutaj dzieje. Z trudem rozpoznaj ħ własn Ģ córk ħ . Tak naprawd ħ to…
Abbie doskonale zdawała sobie spraw ħ , Ň e kiedy matka zacznie mówi ę , jej
narzekaniom nie b ħ dzie ko ı ca. Ju Ň dawno zd ĢŇ yła nauczy ę si ħ ich na pami ħę . Nic dziwnego,
skoro przez kilka miesi ħ cy regularnie otrzymywała od matki długie listy pełne skarg i
lamentów. Wicehrabina miała nadziej ħ , Ň e w ten sposób nakłoni córk ħ do zmiany decyzji.
Abbie natychmiast musiała zabra ę głos. Inaczej do ko ı ca Ļ wiata nie opuszcz Ģ tego pokoju.
- Chodzi o Pary Ň , mam racj ħ ? - przerwała matce w Ļ rodku zdania. - To dlatego
przyjechali Ļ cie mnie odwiedzi ę ? Jak widzicie, nic złego mi si ħ nie stało. Tak naprawd ħ to
bawiłam si ħ cudownie i nie mog ħ si ħ doczeka ę , kiedy tam wróc ħ .
- Nie chodzi o Pary Ň - wyja Ļ nił Daniel. - No, mo Ň e niezupełnie.
Wicehrabina otworzyła szeroko usta i mrugała z niedowierzaniem. Abbie z trudem
powstrzymała si ħ od Ļ miechu. Kto by pomy Ļ lał, Ň e kiedykolwiek przerwie matce w połowie
zdania.
Wicehrabina szybko odzyskała głos.
- Jak mo Ň esz udawa ę , Ň e nie chodzi o Pary Ň , Danielu? Bóg jeden wie, co ona teraz
zrobi. Pary Ň to dopiero pocz Ģ tek. Zobaczysz, wspomnisz moje słowa. Ta panna, która
podobno jest moj Ģ córk Ģ , zachowuje si ħ w taki sposób, Ň e nie mog ħ tego tolerowa ę . Nie mam
poj ħ cia, co ci przyszło do głowy, Abbie.
Tak naprawd ħ ten wyjazd do Pary Ň a miał utwierdzi ę j Ģ w przekonaniu, Ň e potrafi sama
si ħ o siebie zatroszczy ę . To był egzamin i zdała go Ļ piewaj Ģ co. Po raz pierwszy w Ň yciu czuła
podekscytowanie. Prze Ň yła przygod ħ . Nie mogła powiedzie ę tego matce, poniewa Ň musiałaby
wysłucha ę kolejnego wykładu, a nie miała na to ochoty.
- Przecie Ň panna Fairbairn pojechała ze mn Ģ i ani na chwil ħ nie spuszczała mnie z
oczu - broniła si ħ Abbie.
- Panna Fairbairn! - rzuciła ostro lady Clivendon. - Kiedy nalegałam, Ň eby Ļ znalazła
sobie kogo Ļ do towarzystwa, miałam na my Ļ li osob ħ , która byłaby dla ciebie dobrym
przykładem. Panna Fairbairn w ogóle si ħ do tego nie nadaje. Przymyka oko na twoje bł ħ dy i
nawet nie stara si ħ nauczy ę ci ħ dobrych manier.
Wła Ļ nie dlatego spo Ļ ród dwudziestu kandydatek Abbie wybrała pann ħ Fairbairn.
- Mamo - powiedziała łagodnie. - Oliwia jest dla mnie bardziej przyjaciółk Ģ ni Ň
przyzwoitk Ģ . A podczas pobytu w Pary Ň u opiekował si ħ mn Ģ brat, tak jak ci to napisałam w
li Ļ cie. Kiedy wyruszali Ļ my w podró Ň , chciałam ci ħ o tym poinformowa ę , ale nie było ci ħ w
Londynie. Wyjechała Ļ do Oksfordu.
- Doskonale wiedziała Ļ , Ň e tam b ħ dziemy! - wykrzykn ħ ła gniewnie lady Clivendon. -
To wła Ļ nie dlatego wyjechała Ļ do Pary Ň a w tym terminie.
To była prawda, a Abbie nie widziała sensu w kłótni, której nie mogła wygra ę . O
wiele bardziej interesowała j Ģ w tej chwili uwaga Daniela. Zastanawiała si ħ , o czym mógł
chcie ę z ni Ģ porozmawia ę , je Ļ li nie o Pary Ň u. Starała si ħ przypomnie ę sobie, co jeszcze mogło
wywoła ę niezadowolenie rodziny. Chyba nie dowiedzieli si ħ , Ň e sama zacz ħ ła zarabia ę na
Ň ycie, skupuj Ģ c i sprzedaj Ģ c rzadkie i cenne egzemplarze ksi ĢŇ ek.
- Trudno nazwa ę George'a odpowiednim opiekunem - wtr Ģ ciła si ħ Harriet. - Po
pierwsze, jest na to za młody, a po drugie, nasz mały braciszek ma nie po kolei w głowie. Nie
patrz tak na mnie, mamo. Wszyscy wiemy, Ň e George i Abbie wdali si ħ w ojca. Jak inaczej
mo Ň na wytłumaczy ę t ħ szalon Ģ podró Ň do Pary Ň a? I gdzie jest teraz George? To interesuje
mnie najbardziej.
Zdaniem Abbie, podró Ň do Pary Ň a nieco ró Ň niła si ħ od przygód jej ojca. Nic dziwnego,
Ň e nie potrafił usiedzie ę na miejscu, skoro marzeniem jego Ň ycia było odnalezienie zaginionej
Troi. Nikt nie potrafił go przekona ę , Ň e to miasto nie istnieje i nigdy nie istniało. Wi ħ cej czasu
sp ħ dzał w Grecji ni Ň w Londynie. Na dodatek po jego Ļ mierci wyszło na jaw, Ň e doprowadził
rodzin ħ do bankructwa, wydaj Ģ c bajo ı skie sumy na swoje ekspedycje.
Abbie postanowiła załagodzi ę sytuacj ħ .
- W Pary Ň u spotkał znajomych i postanowił jeszcze troch ħ z nimi zosta ę . Napisałam
wam o tym w li Ļ cie.
- To było wieki temu - przypomniała jej lady Clivendon. - Ju Ň dawno powinien
napisa ę do nas i powiadomi ę , jakie ma plany. Dobry Bo Ň e! Jeszcze rok temu Francuzi
trzymali nam nó Ň na gardle. Nie mog ħ spa ę , kiedy pomy Ļ l ħ , Ň e on jest na terytorium wroga.
- Ale Ň , mamo - broniła brata Abbie. - W Pary Ň u a Ň roi si ħ od angielskich turystów.
Francuzi witaj Ģ ich z otwartymi ramionami. George'owi nic tam nie grozi, mo Ň esz mi
wierzy ę .
- Nie grozi! - oburzyła si ħ jej lordowska mo Ļę . - A sk Ģ d ty to mo Ň esz wiedzie ę ? ņ yj ħ
na tym Ļ wiecie troch ħ dłu Ň ej od ciebie, moja panno, i wydaje mi si ħ , Ň e wiem, o czym mówi ħ .
Zgłoś jeśli naruszono regulamin