12. Lomnicki, Poziomy doboru, adaptacje (2009)(2).pdf

(494 KB) Pobierz
192620298 UNPDF
Tom 58 2009
Numer 3–4 (284–285)
Strony 335–340
A dAm Ł omnicki
Zakład Badania Ssaków PAN
17-230 Białowieża
E-mail: adam.lomnicki@uj.edu.pl
POZIOMY DOBORU, ADAPTACJE
Z różnych powodów badacze skłonni
są rozważać inne poziomy doboru, aniżeli
dobór pomiędzy osobnikami. Czasem wyni-
ka to z nieporozumienia, gdy na przykład
zdolność zajęcy do szybkiej ucieczki przed
drapieżnikiem, która odróżnia gatunek zają-
ca od innych gatunków, uważa się za cechę
powstałą na drodze doboru miedzy gatunka-
mi. Z drugiej strony, dobór na poziomie ge-
nów jest uzasadniony postępem, jaki odbył
się w biologii ewolucyjnej w ciągu ostatnie-
go wieku.
Jeśli jakaś cecha jest korzystna i dla osob-
ników i dla jakiegoś innego poziomu organi-
zacji życia, to nie ma sensu przywoływać do-
boru na tym innym poziomie. Przywoływać
dobór na innym poziomie należy jedynie
wówczas, gdy istnieją cechy niekorzystne dla
osobników, a korzystne dla innego poziomu
organizacji.
PoZiom GEnÓW
Argument, że doborowi naturalnemu pod-
legają geny a nie osobniki stał się oczywisty
po sformułowaniu teorii doboru krewniacze-
go. Okazało się, że drogą doboru naturalne-
go mogą powstawać i utrzymywać się cechy,
które zmniejszają dostosowanie osobnika
— dawcę altruizmu, ale zwiększają szanse re-
plikacji kopii genów, których dawca jest no-
sicielem, występujących u innych osobników.
Rozważanie procesu doboru naturalnego i
ewolucji w kategoriach genu, a nie genotypu
jest dla genetyki populacyjnej rzeczą natural-
ną, ponieważ klasyczne dla tej dziedziny mo-
dele teoretyczne doboru w ostatecznej for-
mie dotyczą zmian w częstości genów, ściślej
alleli tych samych genów, a nie genotypów.
Ostateczne wnioski z genocentrycznego ob-
razu procesów ewolucji biologicznej wy-
ciągnął brytyjski biolog — Richard Dawkins,
autor Samolubnego genu . Książka ta, coś w
rodzaju obszernego eseju popularyzującego
biologię ewolucyjną, wydana w roku 1976
(polski przekład d AWkins 1996) miała duży
wpływ na sposób myślenia wielu biologów.
W książce tej nie ma nic, o czym nie wiedzie-
liby dobrze wykształceni biolodzy, ale pisane
to jest inaczej niż w podręcznikach biologii i
w innych publikacjach. Dawkins argumentu-
je, że tylko geny są potencjalnie nieśmiertel-
ne, a przenosząc się z jednego pokolenia do
następnego używają osobników jako tymcza-
sowych śmiertelnych narzędzi, umożliwiają-
cych tych genów replikację. Dawkins postu-
luje, że wszystkie procesy biologiczne to gra
między genami.
Z pięknych metafor Dawkinsa nie wyni-
ka nic, o czym nie wiedzielibyśmy z genetyki
populacyjnej i z teorii doboru krewniaczego
Williama D. Hamiltona. Powstaje tu jednak
pytanie, czy poza doborem krewniaczym ist-
nieją sytuacje, w których dobór między gena-
mi przeważa nad doborem między osobnika-
mi i prowadzi do spadku dostosowania osob-
ników na rzecz lepszej replikacji genów. W
swej następnej książce (d AWkins 1982), skie-
rowanej do profesjonalnych biologów, zwra-
ca on uwagę, że wszelkie zaburzenia mejozy
nie są niczym innym, jak tylko konfliktem
między genami w obrębie genomu. Takie
konflikty powstają zazwyczaj u organizmów
192620298.001.png
336
A dAm Ł omnicki
diploidalnych, u których znane są geny, które
potrafią usunąć swe alternatywne allele, albo
w jakiś inny sposób zmniejszać ich częstość
występowania w gametach, a przez to w na-
stępnych pokoleniach. Dawkins nazywa je
genami wyjętymi spod prawa (ang. outlaw),
które replikują się lepiej, uniemożliwiając lub
utrudniając replikację alternatywnym allelom,
a tym samym pogarszając dostosowanie ca-
łego osobnika. Do genetycznych konfliktów
zaliczyć także należy efekty genetycznego im-
printingu w potomstwie ssaków, który jest
istotny dla procesów rozwojowych, ale może
niekiedy prowadzić do konfliktu między ge-
nami pochodzącymi od matki i tymi od ojca
w okresie płodowym, co z kolei prowadzić
może do spadku dostosowania matki (H urst
i współaut. 1996).
Sprawa konfliktów genetycznych jest bar-
dzo dynamicznie rozwijającą się i obszerną
dziedziną biologii i jej bardziej szczegółowy
opis wykracza poza zakres tego podrozdzia-
łu. Trzeba jednak pamiętać, że w zasadzie
między doborem na poziomie genu a na po-
ziomie osobnika nie ma zwykle konfliktu, a
jeśli taki konflikt istnieje, to dobór między
genami przeważa nad doborem między osob-
nikami. Natomiast, jeśli taki konflikt jest po-
wstrzymywany, to powodem tego nie są wła-
ściwości samego osobnika, ale pozostałych
części genomu, które mogą mieć odmienne
interesy replikacyjne od genów wywołują-
cych konflikt. Innymi słowy, jeśli gdziekol-
wiek w genomie powstanie gen-modyfikator
wyciszający gen powodujący konflikt, będzie
on się rozprzestrzeniał.
Podsumowując można stwierdzić, że do-
bór przebiega na poziomie genów, a dobór
na poziomie osobników rozpatrujemy wte-
dy, gdy nie znamy w pełni genetycznych
podstaw właściwości osobników, lub gdy z
innych względów łatwiej i efektywniej jest
zajmować się doborem między osobnikami, a
nie doborem na poziomie genów.
doBÓr GruPoWY
Odrzucone obecnie przekonanie, że do-
bór naturalny promuje cechy dobre dla ga-
tunku sugeruje, że istnieje coś takiego jak
dobór między gatunkami, chociaż zwolennicy
wyjaśniania różnych adaptacji dobrem gatun-
ku nigdy explicite takiego doboru nie postu-
lowali. Można dość łatwo wykazać, że dobór
cech dobrych dla gatunku, ale niekorzyst-
nych dla osobników jest niemożliwy. Wynika
to z faktu, że mutacje determinujące cechy
korzystne dla osobników, a niekorzystne dla
gatunku mogą powstawać u wszystkich osob-
ników tego gatunku w każdym pokoleniu i
inicjować dobór faworyzujący cechy dobre
tylko dla osobników a nie dla gatunku. Jedy-
nym sposobem eliminacji takiej niekorzyst-
nej dla gatunku mutacji jest wyniszczenie ca-
łego gatunku. Z tego właśnie powodu dobór
między gatunkami nigdy nie jest rozważany
na serio i argument dobra gatunku znikł ze
współczesnej biologii.
Inny poziom doboru wart rozważenia, to
dobór grupowy. Jego koncepcja wyniknęła z
przekonań wielu biologów w pierwszej poło-
wie XX w., że istnieją adaptacje korzystne nie
tylko dla osobników, ale także dla całej po-
pulacji. Taką adaptacją mogłaby być zdolność
do samoregulacji naturalnych populacji, aby
nie doprowadzić do zupełnego wyniszczenia
zasobów pokarmowych i konsekwentnego
wyniszczenia całej populacji. Taka samore-
gulacja mogłaby się realizować przez ograni-
czenia rozrodczości lub wzrost śmiertelności,
w tym ostatnim przypadku przez emigrację
poza optymalne siedliska. Jest wielką zasługą
brytyjskiego ekologa i ornitologa Vero Cop-
nera Wynne-Edwardsa wykazanie, że darwi-
nowski dobór naturalny nie pozwala na tego
typu adaptacje i powinien być uzupełniony
specjalnym rodzajem doboru, a mianowicie
doborem grupowym (W YnnE -E dWArds 1962).
Takie jasne postawienie sprawy uświadomiło
biologom, że należy albo samoregulacje natu-
ralnych populacji odrzucić, albo możliwość
działania doboru grupowego udowodnić.
Dzięki Wynne-Edwardsowi dokonano obu
tych rzeczy, odrzucono samoregulacje i roz-
poczęto badania teoretyczne nad doborem
grupowym, które wykazały, że dobór grupo-
wy możliwy jest tylko w bardzo specyficz-
nych warunkach.
Jeśli ktoś postuluje, że dobór grupowy
jest odpowiedzialny za ograniczenie wielko-
ści lęgów u ptaków, to ten postulat można
odrzucić, ponieważ łatwo przelatujące ptaki
nie tworzą na lądzie małych izolowanych po-
pulacji i działają tu takie same czynniki jak
musiałyby działać w doborze cech dobrych
dla gatunku. W dużych populacjach, jakimi
są populacje ptaków, mutacje determinujące
cechy korzystne dla osobników (duże lęgi)
pojawiają się w każdym pokoleniu, są fawo-
Poziomy doboru, adaptacje
337
ryzowane przez dobór między osobnikami i
mogą być wyeliminowane jedynie przez rów-
nie częste wyniszczenia całej populacji. W
populacjach składających się z setek tysięcy
i milionów osobników mutacje niekorzystne
dla całej populacji pojawiałyby się w każdym
pokoleniu i w każdym pokoleniu populacja
powinna być niszczona, aby takie mutacje
usunąć. Dlatego ograniczenia wielkości lę-
gów poszukuje się w doborze między osob-
nikami, tak jak proponuje to teoria ewolucji
strategii życiowych.
Dobór grupowy jest zatem możliwy tylko
w małych populacjach, w których wyniszcze-
nie całej populacji występuje z większą czę-
stością, aniżeli pojaw szkodliwej dla grupy a
korzystnej dla osobników mutacji. Gdy zało-
żymy możliwość wyniszczenia całej popula-
cji, to równocześnie musimy założyć, że (i)
jest ona izolowana od innych populacji, że
(ii) istnieją izolowane lokalne siedliska, które
mogą być puste po wyniszczeniu populacji i
(iii) być kolonizowane przez osobniki z in-
nych populacji z pewnym niewielkim praw-
dopodobieństwem. Mamy tu zatem do czy-
nienia z metapopulacją, której podstawowym
elementem jest lokalne siedlisko, które może
być puste lub zajęte przez lokalna populację.
Na Ryc. 1 przedstawiono graf przejść
między pustym i zajętym lokalnym siedli-
skiem. Lokalna populacja (P) zmienia się w
jednostce czasu w puste lokalne siedlisko (S)
z prawdopodobieństwem E , zaś puste siedli-
sko zmienia się w lokalną populację z praw-
dopodobieństwem
Ryc. 1. Graf przejść między pustym lokalnym
siedliskiem (S) a lokalną populacją (P).
Strzałki nie oznaczają przechodzenia migrantów,
ale przejścia między jednym stanem a drugim. Przy
strzałkach podano prawdopodobieństwa, z jakimi w
jednej jednostce czasu przejścia te zachodzą, czyli
prawdopodobieństwa kolonizacji C i wyniszczenia
E . U określa pojawienie się imigranta zdolnego do
kolonizacji pustych siedlisk, gdy wszystkie siedliska
są zajęte. Aby wyliczyć C , parametr U mnożony jest
przez frakcję zajętych siedlisk p , gdyż liczba migran-
tów jest proporcjonalna do liczby zajętych siedlisk
ich produkujących.
C = pU ,
gdzie p oznacza proporcje zajętych siedlisk,
zaś U zdolności kolonizacyjne zależne nie
tylko od indywidualnych właściwości osob-
ników, ale także od wielkości lokalnych sie-
dlisk, odległości między nimi, charakteru
terenu itp.; innymi słowy U można zdefinio-
wać jako prawdopodobieństwo imigracji do
siedliska osobnika zdolnego do kolonizacji,
gdyby wszystkie siedliska były zajęte. Prawdo-
podobieństwo kolonizacji C nie jest niezależ-
ne od proporcji zajętych siedlisk, ponieważ
im większa ta proporcja tym większa liczba
osobników poszukujących nowych pustych
siedlisk i tym wyższe C z tym, że zależność
między p i C nie zawsze jest prostoliniowa
jak założono w tym najprostszym modelu.
Można łatwo wykazać (Ł omnicki 2003),
że proporcja zajętych siedlisk w stanie rów-
nowagi wynosi p e = 1 – E/U , z czego wyni-
ka, że dla utrzymania się lokalnych populacji
musi być spełniony warunek U > E, innymi
słowy zdolności kolonizacyjne metapopu-
lacji muszą przewyższać prawdopodobień-
stwo wyniszczenia lokalnych populacji. Jest
to ważna sprawa. Wynne-Edwards proponu-
jąc groźbę wyniszczenia populacji z powodu
wyczerpania zasobów, nie rozważał explicite
kolonizacji, jako sposobu przeciwdziałania
wyniszczeniom. Jest sprawą otwartą czy wię-
cej lokalnych siedlisk zajmować będą osob-
niki, które będą ograniczać wykorzystywanie
zasobów lokalnego siedliska i tym samym
zmniejszać E , ale równocześnie produkować
mniej potomków i tym samym zmniejszać U ,
czy też te, które wykorzystując zasoby bez
ograniczeń będą rekompensować częste wy-
niszczenia wyższą reprodukcją i tym samym
wyższymi zdolnościami kolonizacyjnymi.
Wydaje się, że w populacjach roślin i zwie-
rząt mamy do czynienia raczej z tym drugim
przypadkiem i dlatego samoregulację ich po-
pulacji należałoby wykluczyć.
W obecnych czasach kwestie doboru gru-
powego nie powinny stanowić źródeł kon-
trowersji, które stanowiły 40 lat temu. Będąc
skazanym na rozwiązania analityczne, bardzo
trudno było modelować matematycznie zjawi-
ska doboru odbywające się na dwóch pozio-
mach. Dla rozwiązań numerycznych uzyski-
wanych w komputerach takie dwa poziomy
nie stanowią poważnego problemu. Dlatego
każdy, kto postuluje dobór grupowy, powi-
nien wykazać przynajmniej na przykładzie
numerycznym, że taki dobór jest możliwy.
Zjawiskiem, które może być rozpatrywa-
ne w kategoriach doboru grupowego jest
192620298.002.png
338
A dAm Ł omnicki
spadek zjadliwości (wirulencji) pasożytów
i mikroorganizmów chorobotwórczych. Go-
spodarz pozbawiony pasożyta jest pustym lo-
kalnym siedliskiem, które po zakażeniu paso-
żytem staje się siedliskiem lokalnej populacji.
Jeśli pasożyt bardzo szybko mnoży się w go-
spodarzu i tym samym jest zjadliwy, może to
spowodować rychłą śmierć gospodarza bez
możliwości zarażenia swym potomstwem in-
nego gospodarza. W kategoriach doboru gru-
powego oznacza to, że E > U i taki pasożyt
prędzej czy później wyginie, przetrwają jedy-
nie takie populacje pasożyta, które ograniczą
swą zjadliwość. Takie ograniczenie zjadliwo-
ści może być zagrożone przez wielokrotne
zarażenia pasożytem. Wówczas w doborze
między osobnikami w jednej lokalnej popula-
cji pasożytów może dojść do ewolucji w kie-
runku wzrostu ich zjadliwości. Taki wzrost
zjadliwości może być trwały, jeśli pasożyt
może się łatwo przenosić z jednego gospo-
darza na innych gospodarzy. I przeciwnie,
jeśli zarażenia są utrudnione, eliminowane
są lokalne populacje bardzo zjadliwych pa-
sożytów na rzecz mniej zjadliwych. Wynika
z tego, że zabiegi sanitarne zapobiegające
przenoszeniu się chorób i pasożytów niosą
za sobą dwa różne efekty: efekt ekologiczny
powodujący zmniejszenie proporcji zakażo-
nych i efekt ewolucyjny powodujący spadek
zjadliwości pasożyta. Działa to także w prze-
ciwnym kierunku, gdy przenoszenie chorób
i pasożytów staje się ułatwione, tak jak mia-
ło to miejsce z wirusem grypy po I Wojnie
Światowej. Traktowanie ewolucji zjadliwości
jako efektu doboru grupowego spotkało się
ostatnio z krytyką (W ild i współaut. 2009),
która postuluje, że mamy tu raczej do czy-
nienia z doborem krewniaczym. Jest w tym
coś na rzeczy, ponieważ efektywność doboru
grupowego polega na izolacji od imigrantów
z odmiennymi genotypami, a dobór krew-
niaczy postuluje istnienie grup o podobnych
lub identycznych genotypach.
Innym obszarem, w którym dobór grupo-
wy może odgrywać rolę jest ewolucja kultur
w społecznościach człowieka. Pewne przeko-
nania moralne i religijne mogą nie przynosić
sukcesu (także reprodukcyjnego) poszczegól-
nym ludziom, ale być korzystne dla grupy.
Ta korzyść może się przejawiać w lepszym
przeżywaniu grupy przy konfliktach z innym
grupami (np. poświęcanie się osobników w
walce z innym plemieniem) lub w sytuacjach
krytycznych i prowadzić do proliferacji grup
z podobnymi przekonaniami (np. potępienie
kontroli rozrodczości). Jeśli grupa nie dopu-
ści do rozszerzania się poglądów przynoszo-
nych przez obcych, to nie musi być nawet
przestrzennie izolowana od innych grup, aby
utrzymać swe przekonania dające im przewa-
gę nad innymi grupami. Ponieważ w obec-
nych czasach poglądy przenoszone przez ob-
cych nie są tępione, przynajmniej w Europie,
coraz mniej osób wierzy, że „miło i słodko
jest umierać za ojczyznę”.
Innym typem doboru grupowego jest ten
proponowany przez amerykańskiego biologia
Davida Sloana Wilsona (W ilson 1975), doty-
czący grup tworzonych w czasie krótszym niż
czas jednego pokolenia, na przykład na okres
jednego sezonu. Takie grupy mogą różnić się
między sobą, a wówczas te, które mają wię-
cej altruistów działających dla dobra grupy
przeżywają lepiej i po zakończeniu sezonu i
połączeniu wszystkich populacji liczba altru-
istów wzrasta. Powstaje problem, jak takie
grupy są tworzone z jednej dużej populacji.
Jeśli powstają losowo, zgodnie z rozkładem
dwumianowym, to trudno znaleźć wyraźne
objawy altruizmu, na przykład samoregula-
cję wielkości grupy, które prowadziłyby do
wzrostu proporcji altruistów. Niemniej w ma-
łej grupie składającej się jedynie z dwóch lub
trzech osobników dobranych losowo zgodnie
z rozkładem dwumianowym pewien niewiel-
ki stopień altruizmu może utrzymać się dro-
gą doboru. Niemniej nawet w takich małych
grupach niemożliwa jest ewolucja i utrzyma-
nie się samoregulacji wielkości grupy. W ilson
(1975) argumentuje, że zmienność między
grupami jest większa, aniżeli w obrębie grup,
w sposób odchylający się od zmienności wy-
nikającej z rozkładu dwumianowego. Tak się
dzieje wówczas, gdy osobniki są bliżej spo-
krewnione wewnątrz grup niż między grupa-
mi. Powodem tego może być utrzymywanie
się osobników w grupach spokrewnionych.
Jeśli tak, to mamy tu do czynienia z doborem
krewniaczym, a nie doborem grupowym.
AdAPtAcJE cZYli PrZYstosoWAniA
Nie wszystkie cechy morfologiczne, fi-
zjologiczne i behawioralne organizmów są
adaptacjami. Niektóre cechy mogą wynikać
z ograniczeń fizycznych i zaszłości filoge-
netycznych lub być produktem ubocznym
innych adaptacji. Adaptacje, czyli przystoso-
Poziomy doboru, adaptacje
339
wania, są to cechy organizmów powstałe i
utrzymujące się drogą doboru naturalnego
(W illiAms 1966), z tym, że teoretycznie moż-
liwe jest powstanie adaptacji drogą doboru
grupowego lub drogą doboru między gena-
mi w obrębie genomu. Nie istnieją natomiast
przystosowania dobre dla gatunku, bioceno-
zy, ekosystemu lub biosfery. Jeśli jakieś ce-
chy wyglądają na takie przystosowania, to
są to zwykle produkty uboczne innych przy-
stosowań. Niemożliwe jest także powstanie
przystosowań drogą samego nacisku muta-
cyjnego, bo mutacje tylko przypadkowo by-
wają przystosowawcze, tak samo jak niemoż-
liwe jest powstanie przystosowań poprzez
dryf genetyczny, aczkolwiek dryf genetyczny
może ułatwić powstanie pewnych nowych
przystosowań drogą doboru (patrz artykuł
Ł omnickiEGo Dobór naturalny w tym zeszy-
cie KOSMOSU).
Przystosowania spełniają pewne funkcje,
które powodują wzrost dostosowania. Inny-
mi słowy można powiedzieć, że adaptacje
służą pewnemu celowi. Z drugiej strony w
pojęciu celu kryje się świadome działanie,
którego nie przejawia ani mechanizm dobo-
ru, ani organizmy prowadzące te działania.
Dlatego dobrym pomysłem jest stwierdzenie,
że adaptacja to pewien program genetyczny,
który został wybrany z innych programów
drogą doboru naturalnego i replikuje się le-
piej niż inne programy.
Z adaptacjami łączy się sprawa czynni-
ków bezpośrednich (ang. proximate) i ulty-
matywnych (ang. ultimate), czyli mechani-
zmu i funkcji pewnych reakcji fizjologicz-
nych i behawioralnych. Czynnik bezpośredni
odpowiada na pytanie jak pewne zjawisko
biologiczne działa, czynnik ultymatywny
na pytanie dlaczego to zjawisko powstało i
utrzymuje się. Jest to rozróżnienie nieznane
w fizyce i w chemii, a charakterystyczne je-
dynie u organizmów ukształtowanych drogą
doboru. Dla przykładu, przemiana wody w
lód odbywa się w temperaturze poniżej zera,
co można eksperymentalnie wywołać i nie
trzeba poszukiwać innych przyczyn jak tylko
spadek temperatury. W biologii rozróżnienie
mechanizmu i funkcji wiele wyjaśnia. Tak na
przykład, robotnice pszczół przy braku matki
w rodzinie podejmują próby rozmnażania się
przez produkowanie nie zapłodnionych jaj, z
których wylęgają się trutnie. Nie czynią tego
przy obecności matki w ulu, co sugeruje, że
feromony produkowane przez matkę wstrzy-
mują reprodukcję robotnic, czyli działają na
robotnice jak rodzaj trucizny. Nie jest to jed-
nak żadna trucizna, bo nie daje żadnych in-
nych szkodliwych efektów. Analiza reproduk-
cji robotnic jako adaptacji wskazuje, że dla
replikacji ich materiału genetycznego najbar-
dziej korzystną strategią jest wstrzymywanie
się od rozrodu w obecności matki i rozród,
gdy matki w rodzinie brakuje. Feromon mat-
ki nie jest zatem czynnikiem ultymatywnym,
a jedynie sygnałem obecności matki czyli
czynnikiem bezpośrednim. Czynnikiem ulty-
matywnym, który skłania robotnice do kiero-
wania reprodukcją w odpowiedzi na ten sy-
gnał jest optymalizacja procesu przekazywa-
nia swego materiału genetycznego przyszłym
pokoleniom.
Wszystko wskazuje na to, że wiele reak-
cji sezonowych roślin i zwierząt (migracje,
sen zimowy, przystępowanie do rozrodu) na
wyższych szerokościach geograficznych jest
zdeterminowane przez zmiany w długości
dnia. Długość dnia jest tu czynnikiem bezpo-
średnim, czyli sygnałem, natomiast te reakcje
mają na celu uniknięcie niekorzystnego sezo-
nu i to stanowi ich czynnik ultymatywny.
Jeśli przy dużych zagęszczeniach zwie-
rzęta dają mniej potomstwa lub nie rozmna-
żają się zupełnie, to bezpośrednią przyczyną
może być brak pokarmu lub miejsc do gniaz-
dowania. Niemniej, gdy spadek rozrodczości
występuje przy nadmiarze pokarmu w labo-
ratorium, a dany gatunek nie wymaga specjal-
nych miejsc do gniazdowania, to jest możli-
we, że duże zagęszczenie jest tylko sygnałem,
czyli czynnikiem bezpośrednim, a ograni-
czenie reprodukcji jest adaptacją wywołaną
przez czynnik ultymatywny. Taką przyczyną
ultymatywną mogłoby być złe przeżywanie
potomstwa w warunkach dużego zagęszcze-
nia, co czyni korzystnym odkładanie repro-
dukcji na późniejszy okres życia. Tu ważne
jest rozróżnienie między czynnikiem bezpo-
średnim i ultymatywnym, bo może to być
bardzo przydatne przy kontrolowaniu dyna-
miki liczebności naturalnych populacji.
Stosując darwinowską teorię doboru do
tłumaczenia zjawisk biologicznych należy
dbać o uniknięcie dwóch niebezpieczeństw,
po pierwsze ignorowania konsekwencji do-
boru naturalnego, po drugie traktowanie
wszelkich napotkanych zjawisk jako adapta-
cje. W pierwszym przypadku chodzi o to,
aby nie postulować mechanizmów sprzecz-
nych z teorią doboru, na przykład kontroli
zagęszczenia populacji przez samobójstwa
jej członków. Teoria doboru postuluje też, że
niemożliwe są skomplikowane i trudne do
utrzymania struktury, które niczemu nie słu-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin