Bogna Rutkowska
Deepak Chopra jest amerykańskim lekarzem i specjalistą od Ayurwedy. W podbostońskiej klinice ayurwedycznej leczy chorych niekonwencjonalnymi metodami i ma wspaniałe wyniki. Jest autorem 11 światowych bestsellerów przetłumaczonych na 25 języków. Najsłynniejszym z nich jest „Zdrowie bez granic”, na podstawie którego został napisany poniższy tekst.
Lekarze ajurwedyjscy twierdzą, że choroby nie są obiektywną rzeczywistością.
Obiektywną rzeczywistością jest to, że choroba może być i równie dobrze może jej nie być, a wybór zależy wyłącznie od ludzkiego umysłu.
Citra, Hinduska z Bostonu, zachorowała na raka piersi. Guzek jej usunięto, przeszła serię napromieniowań i chemioterapię, mimo to rozwinął się u niej rak płuc. Jej życie zawisło na włosku. W tej sytuacji zdecydowała się na leczenie metodami tradycyjnej medycyny indyjskiej – Ajurwedy.
Zgłosiła się do Deepaka Chopry, wybitnego znawcy tej metody. Przez rok przestrzegała specjalnej diety, dostawała zioła, codziennie medytowała. Po tym okresie jej stan jednak gwałtownie się pogorszył: pojawiła się gorączka, z płuc zaczął się sączyć do opłucnej płyn. Citra z powrotem trafiła do szpitala, w którym przechodziła chemioterapię. Nie dawano jej już żadnych szans na wyzdrowienie, a jednak po dwóch dobach podawania antybiotyków temperatura u kobiety spadła z 400C do normalnej. Lekarze nie wierzyli własnym oczom. Zdecydowali się zrobić jej badania. Nie znaleźli u niej żadnych komórek rakowych!
Wielu lekarzy na widok takich uzdrowień, jakie nastąpiło u Citry, staje w osłupieniu, nie mając żadnego pomysłu, jak je wytłumaczyć. Zarówno malutkie guzy, jak i rozległe masy tkanki nowotworowej potrafią zniknąć praktycznie z dnia na dzień. Standardowo określa się takie zdarzenia mianem spontanicznej remisji.
Ta dogodna etykieta mówi niewiele poza tym, że pacjent w niezrozumiały sposób wyzdrowiał sam. W podręcznikach medycyny wspomina się o takich przypadkach, ale w związku z tym, że spontaniczne remisje są naprawdę rzadkie (szacuje się, że zdarzają się raz na dwadzieścia tysięcy przypadków zdiagnozowanego raka), uznaje się je raczej za wyjątek od reguły niż za coś, czemu należałoby się wnikliwiej przyjrzeć.
W praktyce Deepaka Chopry, lekarza Citry i autora książek o Ajurwedzie (m. in. „Zdrowie bez granic”, wyd. Medium), wielokrotnie zdarzało się, że chorzy na raka, którym dawano zaledwie kilka miesięcy życia, wracali do zdrowia. Nie uważał jednak takich zdarzeń za wyjątki od reguły. Traktował je raczej jako dowód na to, że natura zna skuteczne lekarstwo na raka i że należy tego lekarstwa poszukać.
Chopra zainteresował się Ajurwedą. Podejście do chorób, a zwłaszcza do tego, skąd się one biorą i jak je należy leczyć, jest w niej zupełnie inne niż w medycynie akademickiej: zakłada się tam, że źródłem każdej choroby jest ludzka myśl, co znaczyłoby, że człowiek sam decyduje o tym, czy zachoruje (i na co) i czy potem wyzdrowieje. Aby to wyjaśnić, Deepak Chopra odwołuje się do starożytnych „Wed”, ale także do najnowszych odkryć w zakresie biologii, medycyny i fizyki kwantowej. Okazuje się bowiem, że naukowcy w laboratoriach odkrywają naturę rzeczywistości taką, jaką hinduscy mędrcy znali od dawien dawna.
Ludzkie ciało jest szalenie skomplikowanym organizmem. W każdej chwili zachodzą w nim tysiące procesów chemicznych i biologicznych. W razie choroby niektóre z tych procesów ulegają zakłóceniu, ale wtedy zaczyna działać system odpornościowy i wszystko wraca do normy. Niestety, nie zawsze się tak dzieje. Wówczas pozostaje przyjmowanie lekarstw – dzięki osiągnięciom medycyny coraz więcej chorób uznawanych jest teraz za całkowicie uleczalne. Jeśli się jednak bliżej przyjrzeć tym uleczeniom, wcale nie wygląda to różowo.
W Anglii i Ameryce badania ankietowe wykazały, że aż 80% pacjentów jest zdania, iż podstawowa dolegliwość, z powodu której zgłosili się do lekarza, nie została zadowalająco usunięta w wyniku jego porad. Medycyna po prostu nie jest w stanie odtworzyć w zadowalający sposób żadnego z zachodzących w ciele procesów, co ilustruje poniższy przykład:
Osobom chorym na nadciśnienie zazwyczaj obniża się ciśnienie za pomocą środków moczopędnych – substancji, które odprowadzają wodę z komórek i powodują, że wydala się ją z moczem. W ciele zajmują się tym nerki, które subtelnie dbają o równowagę w proporcji wody i niezbędnych dla organizmu soli. Kiedy tym samym ma się zająć lek moczopędny, zachowuje się jak słoń w składzie porcelany: miota się po całym organizmie i od każdej komórki domaga się wody. Skutkiem tego ciśnienie płynów w naczyniach rzeczywiście ulega obniżeniu – co było celem, ale lekarstwo wymusza też oddanie wody przez komórki mózgu, na skutek czego pacjent ma zawroty głowy. Mało tego – środek moczopędny razem z solą wypłukuje z organizmu sód, pozbawia go również potasu, co jest przyczyną dodatkowych komplikacji, ponieważ deficyt potasu jest uznawany za jedną z przyczyn... nadciśnienia. I tak błędne koło się zamyka.
Deepak Chopra jest zdania, że ludzkie ciało potrafi myśleć. Przede wszystkim wie ono, co się z nim dzieje – i wie to na poziomie każdej komórki. Jest tak dlatego, że umysł nie ogranicza się jedynie do mózgu i systemu nerwowego.
Lata 70. zapoczątkowały serię odkryć związanych z mikrosubstancjami, które nazwano neurotransmiterami. W organizmie pełnią one funkcję cząsteczek komunikacyjnych, za pomocą których neurony mózgu mogą porozumiewać się z resztą ciała. Neurotransmiterów jest wiele rodzajów i są wszędzie – odkryto je nawet na ściankach białych ciałek krwi, które są obecne w każdej części ciała – i każdy z nich jest nośnikiem innego rodzaju komunikatu. Co ciekawe, to właśnie te maleńkie chemiczne cząsteczki służą jako nośniki myśli. Razem z myślą się rodzą i razem z nią umierają, należałoby je więc uznać za część ludzkiego umysłu. W związku z tym można też powiedzieć, że nie ma oddzielnych: ciała i umysłu, ale że jest jedno – ciałoumysł.
Z inteligencją ciała Chopra wiąże największe nadzieje na odnalezienie klucza do ludzkiego zdrowia.
Według Ajurwedy każdy bez wyjątku objaw chorobowy, od lekkiego bólu karku po szalejącego raka, znajduje się pod kontrolą ludzkiego umysłu. Jednakże między nami a tymi symptomami istnieją pewne bariery – zasłony, zwane mają – które nie pozwalają nam terapeutycznie wykorzystać potęgi uwagi.
Gdy ciało cierpi, zakłócony obszar świadomości woła do pozostałej jej części o ratunek. Naszym naturalnym instynktem jest wtedy pośpieszyć z pomocą. Mobilizacja płytek krwi, czynników odpowiedzialnych za krzepliwość krwi, kiedy trzeba zabliźnić skaleczenie, to nic innego jak pomoc wysłana przez świadomość. Siniak goi się, ponieważ inteligencja przystąpiła do pracy nad tym.
Ciało każdego z nas wie, jak uleczyć zadraśnięcie, ale niestety tylko ciała nielicznych zdają się wiedzieć, jak uleczyć raka. W przypadku tej choroby przekroczenie bariery, jaka istnieje między symptomami a inteligencją ciała jest niemożliwe. Zdaniem Chopry dzieje się tak dlatego, że nie zdajemy sobie sprawy z potęgi własnego umysłu.
Według Ajurwedy choroba jest niczym innym jak złudzeniem, wytworem umysłu. To zdanie oburzy pewnie tych, którzy cierpią, i tych, których uczono, że wiele chorób jest wywoływanych przez wirusy czy bakterie. Znawcy Ajurwedy z uporem jednak twierdzą, że to nie zarazki są winne chorobom, co zresztą potwierdzają badania naukowe. Kontakt z wirusem wcale bowiem nie oznacza, że ktoś zachoruje. Szanse na zachorowanie są jak 1 do 8, a więc nie takie znowu duże. Decydujące jest nastawienie psychiczne.
W każdej sekundzie człowiek ma nieskończone możliwości wyboru. Jak długo przyjmuje objawy choroby z przekonaniem, tak długo pozostaje on uwięziony w rzeczywistości, w której dominującym sygnałem jest „bycie chorym”. Gdzieś w umyśle jest jednak strefa nie zainfekowana takim myśleniem i jeśli ktoś rzeczywiście chce wyzdrowieć, musi do tej wolnej strefy dotrzeć.
Wszystkim, którzy wątpią w terapeutyczną siłę myśli, Deepak Chopra proponuje zastanowienie się nad kilkoma medycznymi przypadkami.
Pewien chłopiec cierpiał na rozszczepienie jaźni. Mieszkało w nim kilka osobowości i każda miała inny charakter i inne dolegliwości. Kiedy w chłopaku odzywała się jedna z tych osobowości, chłopak miał uczulenie na sok pomarańczowy. Jeśli wtedy go wypił, natychmiast puchł, ale wystarczyło, że za chwilę górę w nim brała inna osobowość, aby objawy uczulenia natychmiast zniknęły, a przecież w ciele, poza psychiką, nic się nie zmieniło – sok pomarańczowy wciąż był w żołądku. To osobowość, której elementem było uczulenie na sok pomarańczowy, owo uczulenie wywoływała.
Niemożliwe? Zastanówmy się: gdzie tak naprawdę tkwi choroba, np. alergia czy uzależnienie od narkotyków. W komórkach? Ale przecież komórki obumierają i na ich miejsce powstają nowe. W ciągu roku wszystkie komórki w ciele ulegają wymianie. Twój kręgosłup nie jest tym samym kręgosłupem, którym był rok temu, skóra zdążyła się wymienić parę razy – i tak jest z każdą komórką ciała. Skoro więc ciało jest nowe, to dlaczego choroby pozostają? Mówicie, że organizm na miejsce obumarłej, chorej komórki od razu tworzy nową, też chorą? Na poziomie fizycznym – może, choć to mało prawdopodobne.
Weźmy przykład pewnego narkomana. Udało się go wyleczyć, pięć lat nawet nie myślał o heroinie. W tym czasie w jego ciele nie pozostała ani jedna komórka, która by miała jakikolwiek kontakt z narkotykiem. Ciało więc nie mogło go pragnąć. I wtedy nagle ten człowiek znalazł się w sytuacji, która skojarzyła mu się z przeszłością, kiedy brał narkotyki. Obudziła się w nim pamięć – i poczuł tak ostry głód narkotykowy, że nie był w stanie mu się oprzeć. Co się właściwie stało? To proste – jego fizyczne ciało było wprawdzie nowe, ale pamięć była stara. A to właśnie myśl, wola tworzy choroby i uzależnienia.
Wyleczyć ciało to za mało. Trzeba wyleczyć myśli.
Aby wytłumaczyć, skąd się bierze moc umysłu, Deepak Chopra odwołuje się do fizyki kwantowej. Fizyka kwantowa wzięła na siebie odpowiedzialność znalezienia tak małych cząstek, jak to tylko możliwe. W atomie odkryto jądro, a kiedy to jądro podzielono na części składowe, najmniejszą jednostką wydawał się proton – do czasu aż dalsze rozkruszanie atomu ujawniło, że na krawędzi materialnej egzystencji są jeszcze mniejsze cząstki, nazwane kwarkami.
Nikt nie może być pewnym, z czego składa się kwark. Przyjmuje się jednak, że jego substancją są czyste drgania, które mają potencjał stania się materią – taką lub inną. Kwark jest więc niczym, co drga, i co może stać się czymś.
O podobnej sytuacji można mówić w przypadku, gdy w umyśle tworzy się myśl. Myślą można powołać do życia różne rzeczywistości – taką, w której jest się chorym, i taką, w której jest się zdrowym. Wiedza o tym to jednak za mało, aby móc wyzdrowieć. Trzeba jeszcze nauczyć się mieć głębokie przekonanie o swoim zdrowiu.
Deepak Chopra spotkał wielu ludzi, którym takie przekonanie udało się wytworzyć. Do pewnego stopnia udało się to również Citrze, o której wspomniano na początku tego tekstu. Jej historia nie jest jednak optymistyczna do końca, ponieważ po jakimś czasie kobieta znowu zachorowała na raka i tym razem jej psychika przegrała. Citra nie uwierzyła, że może pokonać raka, choć raz już się jej to udało.
Młody Izraelczyk, imieniem Aron, z powodu kontuzji, jakiej się nabawił w dzieciństwie, miał skrzywioną przegrodę nosową. Kiedy rozpoczął studia w Ameryce, udał się tam do chirurga, aby naprawić nos. Chirurg skierował go na rutynowe badania krwi. Kiedy laboratorium przysłało wyniki, życie Arona zamieniło się w koszmar.
Wyniki wskazywały, że Aron ma ciężką anemię. Chłopak natychmiast został skierowany do hematologa, który stwierdził, że Aron przy takich wskaźnikach hemoglobiny, powinien mieć już zastoinową niewydolność serca, a poza tym powinno mu brakować tchu, powinien budzić się w środku nocy spocony i powinny mu puchnąć kostki u nóg. Lekarz nie przyjmował do wiadomości, że żadnego z wymienionych objawów chłopak u siebie nie zaobserwował.
Hematolog na wszelki wpadek pobrał od Arona próbkę szpiku kostnego. Jak się okazało, nie było w nim ani śladu komórek, z których rozwijają się czerwone ciałka krwi, w związku z czym lekarz uznał, że młody Izraelczyk przeżyje najwyżej 90 dni i niezwłocznie mu to zakomunikował. Nazajutrz po usłyszeniu diagnozy chłopak zaczął mieć duszności. Zgłosił się wtedy do Deepaka Chopry.
Choprę zastanowiło to, że Aron przed poznaniem wyników badani krwi i szpiku czuł się dobrze, i tego postanowił się trzymać. Najważniejszym lekarstwem, jakie mu zalecił, była myśl „Nie jestem chory”. Poskutkowało, chłopak nabrał wigoru. Po jakimś czasie udało się nawet poprawić u niego wskaźniki krwi. Nie umarł, choć mało brakowało...
W rodzinie Deepaka Chopry opowiada się historię o spotkaniu stryja z pewnym niezwykłym świętym mężem, których w Indiach nazywa się sadhu.
Stryj któregoś dnia przedzierał się przez tłum w Kalkucie, aż w pewnej chwili omal nie potknął się o starego sadhu siedzącego blisko krawężnika.
W roztargnieniu sięgnął do portfela, znalazł w nim dwie anny (około dwóch centów amerykańskich) i włożył je do miski sadhu. Ten rzucił na niego okiem i powiedział: „Wypowiedz życzenie, jakie tylko chcesz”. Zaskoczony stryj rzucił: „Chcę trochę burfi” (burfi to indyjskie słodycze, podobne do krówek). Sadhu z całkowitym spokojem wyciągnął dłoń w powietrze, zmaterializował dwa świeżutkie burfi i podaj je stryjowi. A po chwili wstał i zniknął w tłumie.
Indyjscy sadhu, żyjący na ulicach i niemal nieustannie oddający się medytacji, są spadkobiercami starożytnych hinduskich mędrców, których nazywano riszi. Riszi swoją wiedzę zawarli w świętych księgach – „Wedach”. Zapisali tam między innymi, że rzeczywistość zaczyna się „tutaj, wewnątrz”, wraz z naszą świadomą obecnością. Z ich doświadczenia wynikało wręcz, że świat jest w każdej chwili stwarzany przez ludzką myśl – dokładnie tak, jak sadhu z Kalkuty stworzył dwie krówki dla stryja Deepaka Chopry.
milenakunach