Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_05_-_NiepokĂłj_serca.pdf

(633 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Angelsen Trine - C\363rka morza 05 - Niepok\363j serca)
TRINE ANGELSEN
NIEPOKÓJ SERCA
SAGA CÓRKA MORZA V
Rozdział 1
Elizabeth musn ħ ła wargami rozpalon Ģ od gor Ģ czki twarzyczk ħ córeczki.
- Nie Ļ pij, Ane – szepn ħ ła, obsypuj Ģ c pocałunkami male ı kie powieki, czółko i
policzek, mokry ju Ň od własnych łez. – Dobry Bo Ň e, b Ģ d Ņ sprawiedliwy i nie zbieraj mi
dziecka! Podobno zawsze wybierasz najpi ħ kniejsze kwiaty na ziemi, a moja Ane jest jednym
z nich. ale nie zabierak mi jej, błagam!
Przytuliła córeczk ħ mocno. Była zm ħ czona l ħ kiem o Ane i zrozpaczona jej
cierpieniem. Wypłakała ju Ň wszystkie łzy. Bóg zdecyduje, jaki b ħ dzie los jej dziecka.
Podniosła dr ŇĢ c Ģ dło ı do twarzy. Jej spojrzenie padło na Bibli ħ Jensa. Zbli Ň yła j Ģ do oczu
dziewczynki. Ane patrzyła matowym, niewidz Ģ cym wzrokiem.
- Spójrz tylko, moje dziecko! – błagała Elizabeth.
- To Biblia twojego ojca. powiedział kiedy Ļ , Ň e po jego Ļ mierci ta Biblia b ħ dzie nale Ň ała do
ciebie. Posłuchaj mnie teraz. Musisz wyzdrowie ę , Ň eby odziedziczy ę t ħ Bibli ħ i przekaza ę j Ģ
swoim dzieciom. Wyzdrowiejesz, moja kochana?
Ane zamkn ħ ła oczy. Jej główka opadła bezwładnie do tyłu. Elizabeth odło Ň yła ksi ħ g ħ ,
Ň eby podtrzyma ę córeczk ħ . Siedziała apatycznie, kołysz Ģ c si ħ miarowo i głaszcz Ģ c
wychudzony, mi ħ kki policzek małej. Tak niedawno podci ħ ła jej włosy, wyrównała fryzur ħ na
wysoko Ļ ci ucha. Ane wierciła si ħ na krze Ļ le, a ona bała si ħ , Ň e ukłuje ja no Ň ycami. W drobn Ģ
szyjk ħ , stworzon Ģ do całowania. W skór ħ mi ħ ksz Ģ ni Ň jedwab, bielsz Ģ ni Ň Ļ nieg. Czy takie
male ı stwo nie ma prawa Ň y ę . Dlaczego Bóg nie zabierze raczej jej, Elizabeth? To przecie Ň
ona jest morderczyni Ģ !
- Lina! – szepn ħ ła. – Lino, czy mo Ň esz mi pomóc?
Jeste Ļ przecie Ň … jeste Ļ po tamtej stronie. Chyba mo Ň esz Go poprosi ę , Ň eby si ħ nade mn Ģ
ulitował. Ten jeden raz. Prosz ħ ci ħ , Lino… - Słowa zamarły jej na wargach, równie bezsilne
jak ona. Spojrzała w okno zamglony, wzrokiem. Jezdna z gwiazd była wi ħ ksza ni Ň inne.
Mo Ň e to gwiazda betlejemska? Bóg, który mieszka w niebie i nie ma Ň adnych zmartwie ı ,
chce mi zabra ę Ane, pomy Ļ lała Elizabeth z gorycz Ģ , ale zaraz si ħ zawstydziła. Przecie Ň Bóg
zna wszystkie ludzkie my Ļ li, cho ę to takie dziwne. – Wybacz mi, Panie, moje grzeszne my Ļ li.
Pewnie jestem egoistk Ģ , bo nie chc ħ , Ň eby Ļ zabrał Ane do siebie i oszcz ħ dził jej ziemskich
cierpie ı . Ale musisz wiedzie ę , Ň e nie oddam swojego dziecka bez walki!
Wzburzona, podniosła si ħ i poło Ň yła dziecko do łó Ň ka. Potem zamkn ħ ła oczy,
zacisn ħ ła usta u poło Ň yła dłonie ba ciałku córeczki. Starała si ħ skoncentrowa ę i przela ę siły na
mał Ģ . Po chwili jednak si ħ poddała. Ramiona jej opadły. Dlaczego nie mog ħ uzdrowi ę
własnego dziecka? Dlaczego mam t ħ moc tylko od czasu do czasu?
Wzi ħ ła mokr Ģ szmatk ħ , Ň eby schłodzi ę rozpalone ciałko. Po Ļ wi ħ ciłabym dla niej
wszystko, ale moje łzy nie uzdrowi Ģ , pomy Ļ lała, przecieraj Ģ c oczy. W ko ı cu wstała i
popatrzyła przez okno. Potem znów spojrzała na córeczk ħ , wa ŇĢ c wszystkie za i przeciw.
Wezwa ę doktora? Ile czasu potrzeba, Ň eby zbiec do Heimly i po Ň yczy ę konia? Nie, lepiej nie
opuszcza ę dziecka. Doktor zreszt Ģ nic tu nie poradzi. Był tutaj ju Ň dwa razy – przed Ļ mierci Ģ
matki i wtedy, gdy wyci Ģ gn ħ ła Mari ħ z lodowatej wody. Na pewno powie tylko, Ň e trzeba
podawa ę Ane du Ň o picia i chłodzi ę j Ģ mokrymi szmatkami.
Ale Elizabeth wszystko to robiła.
No wła Ļ nie… du Ň o picia. W kuchennej szafce miała gorzałk ħ i korze ı dzi ħ gla. Czy
mo Ň na…? Czy si ħ o Ļ mieli…? Zacisn ħ ła dłonie tak, Ň e paznokcie wbiły jej si ħ bole Ļ nie w
skór ħ . Czy jest inne wyj Ļ cie? Poło Ň yła dło ı na czole dziewczynki. Skóra małej była coraz
bardziej rozpalona i sucha. Jaki Ļ czas temu Elizabeth podała jej wywar z kory, który powinien
działa Ļ napotnie i przeciwgor Ģ czkowo, ale to najwyra Ņ niej nie poskutkowało. Tr Ģ ciła
córeczk ħ , wymawiaj Ģ c jej imi ħ , lecz dziecko nie zareagowało.
Nie ma czasu do stracenia. Elizabeth poszła zdecydowanym krokiem do kuchni i
otworzyła szafk ħ . Dr ŇĢ cymi dło ı mi odsun ħ ła słoiczki z kor Ģ , z ziołami na zapalenie p ħ cherza
i na opuchlizn, z nostrzykiem do okładania raz i z kurzym zielem na biegunki. Oznaczała
wszystkie słoiczki w sobie tylko znany sposób, ale zamierzała we przyszło Ļ ci cał Ģ sw Ģ wiedz ħ
przekaza ę córce.
- Tak – powiedziała na głos. – Ane nauczy si ħ kiedy Ļ , jak przygotowa ę lekarstwa. Ale
najpierw musz ħ j Ģ wyleczy ę .
Na samym ko ı cu stał słoiczek z korzeniem dzi ħ gla i buteleczka gorzałki, któr Ģ
Elizabeth dostała od Jakoba. Musiała mu obieca ę , Ň e nie pi Ļ nie o tym Ragnie, która uwa Ň ała
gorzałk ħ za diabelski napój. A przecie Ň Jakob u Ň ywał go tylko leczniczo, Ň eby rozgrza ę i
wzmocni ę ciało na morzu.
Nogi si ħ pod ni Ģ uginały, gdy szła po schodach.
Wiedziała, Ň e mieszanki dzi ħ gla i gorzałki u Ň ywa si ħ do sp ħ dzania płodu i Ň e ma ona silne
działanie napotne w trakcie gor Ģ czki, ale nie wolno jej podawa ę dzieciom.
Prze Ň egnała si ħ i pomy Ļ lała z przera Ň eniem, Ň e jeszcze nigdy w Ň yciu nie ryzykowała.
Ane mo Ň e od tego umrze ę . Ale bez tego te Ň mo Ň e umrze ę .
- Je Ļ li Ane umrze, pójd ħ na morze – powiedziała stanowczym głosem, wlewaj Ģ c
odrobin ħ mieszanki do ust dziecka. Dodała wprawdzie troch ħ wody, Ň eby złagodzi ę smak, ale
córeczka i tak si ħ zakrztusiła i wykr ħ ciła. Elizabeth z ci ħŇ kim sercem podała jej jeszcze par ħ
kropli. Znów nieco pociekło po buzi. Trzeba si ħ było uzbroi ę w cierpliwo Ļę . W ko ı cu
Elizabeth odstawiła kubek z ły Ň eczk Ģ na podłog ħ . Teraz pozostawało ju Ň tylko czeka ę .
Czas dłu Ň ył si ħ niemiłosiernie. Młoda matka kr ĢŇ yła po izbie, przystaj Ģ c czasem przy
oknie. Gdzie Ļ w oddali zaszczekał lis. Przypomniała sobie, jak Esaias pytał j Ģ , czy chodzi na
polowania. Nie, ona nie potrafiłaby zabi ę zwierz ħ cia, które Ň yje na wolno Ļ ci. Rozumiała
jednak, Ň e inni musz Ģ to robi ę , Ň eby zdoby ę jedzenie i skóry. Znów podeszła do łó Ň ka,
schłodziła czoło dziecka, ukl ħ kła i zacz ħ ła si ħ modli ę . Nigdy nie czuła si ħ tak bezsilna.
Tymczasem mrok ust Ģ pił miejsca szaremu porannemu Ļ wiatłu. Gwiazdy znikły.
Elizabeth szukała wzrokiem tej najwi ħ kszej, lecz nie było jej wida ę . Mo Ň e to dobry znak?
Nagle zamarła z przera Ň enia, bo Ane poruszyła si ħ i wydała bełkotliwy krzyk.
- Nie Ļ pisz?!
Elizabeth rzuciła si ħ do łó Ň ka, patrz Ģ c z rozpacz Ģ na wij Ģ ce si ħ z bólu dziecko.
Przyszedł j Ģ zimny dreszcz, a ciało pokryła g ħ sia skórka.
- Ane? – szepn ħ ła schrypni ħ tym głosem. – Bo Ň e, co ja zrobiłam! Teraz ona umrze, co
za… Male ı ka moja, co ci ħ boli? – spytała zduszony, głosem, próbuj Ģ c dotkn Ģę małego ciałka,
które miotało si ħ na łó Ň ku.
Elizabeth nie umiałaby powiedzie ę , jak długo trwały skurcze. Wydawało jej si ħ , Ň e
cał Ģ wieczno Ļę , cho ę zapewnie tylko kilka minut. Gdy Ane si ħ uspokoiła, matka zacz ħ ła
dr ŇĢ cymi palcami szuka ę pulsu. Rozpłakała si ħ z rado Ļ ci, wyczuwaj Ģ c miarowe bicie
serduszka w małej piersi.
- Wybacz mi, kochanie – powiedziała, głaszcz Ģ c mał Ģ po główce.
Wycie ı czona niepokojem poło Ň yła si ħ koło dziecka i mocno je przytuliła. Ogarn ħ ła j Ģ
ulga nie do opisania. Musiała si ħ zdrzemn Ģę , bo nagle u Ļ wiadomiła sobie, Ň e córeczka jest
mokra od potu i Ň e zacznie swobodniej oddycha.
- O, dzi ħ ki, dzi ħ ki… - szlochała Elizabeth.
Myj Ģ c dziecko, Ļ miała si ħ i płakała na przemian. Nie wiedziała, czy uzdrowienie
zawdzi ħ cza Bogu, Linie czy lekarstwu. Ale jedno był pewne: Ane b ħ dzie Ň yła.
Rozdział 2
Elizabeth biegała mi ħ dzy córeczk Ģ a piecem, na którym przyrz Ģ dzała lecznicy napar z
pierwiosnka lekarskiego. Dla wi ħ kszej wygody przeniosła Ane do kuchni i umo Ļ ciła jej
posłanie na ławie. Obchodziła si ħ z ni Ģ tak ostro Ň nie, jakby dziewczynka była z kruchej
porcelany. Przepełniała j Ģ rado Ļę z ocalenia Ane. Pierwszym cudem były narodziny córeczki
ponad dwa i pół roku temu, teraz cud zdarzył si ħ po raz drugi. Odzyskała dziecko.
Ane le Ň ała bezwładnie, z zamkni ħ tymi oczami, lecz Elizabeth wiedziała, Ň e Ļ pi
naturalnym, spokojnym snem. Drobne ciałko potrzebowało odpoczynku po tak gwałtownym
wstrz Ģ sie.
- B ħ d ħ ci ħ strzegła przez cały czas – mruczała Elizabeth, obsypuj Ģ c twarzyczk ħ
dziecka pocałunkami.
Ane nie była ju Ň tak rozpalona, ale oddychała przez usta i pokasływała przez sen.
Temu jednak da si ħ zaradzi ę . Elizabeth wyprostowała si ħ o odgarn ħ ła włosy za ucho. Była
wyczerpana, powinna si ħ troch ħ przespa ę , lecz wiedziała, Ň e nie za Ļ nie spokojnie. Strach
jeszcze jej nie opu Ļ cił. Bo co by było, gdyby…
Drygn ħ ła nerwowo, słysz Ģ c niezbyt gło Ļ nie pukanie. Spojrzała szybko na drzwi i na
córeczk ħ .
- Proz ħ – powiedziała.
- Dzie ı dobry – przywitała si ħ Dorte, patrz Ģ c na przyjaciółk ħ badawczo. Za jej
plecami stał Daniel i trzymał si ħ matczynej spódnicy.
Dopiero teraz Elizabeth u Ļ wiadomiła sobie, Ň e jest w koszuli nocnej, na któr Ģ
zarzuciła sweter.
łó Ň ko.
- Z chorob Ģ ? – powtórzyła Dorte. – Co jej jest?
Elizabeth poczuła, Ň e znów ogarniaj Ģ j Ģ wyrzuty sumienia. Gdyby lepiej pilnowała
córeczki!
- Siadaj – zaprosiła. – Napijesz si ħ herbaty? Wła Ļ nie zaparzyłam.
Dorte skin ħ ła głow Ģ i zdj ħ ła kurtk ħ Danielowi.
- Ane Ļ pi? – zapytał chłopiec, patrz Ģ c na matk ħ .
Dorte z u Ļ miechem pokiwała głow Ģ .
- Płukała wczoraj pranie w rzece – zacz ħ ła Elizabeth, gdy obie trzymały ju Ň kubki z
herbat Ģ . – Odwróciła, si ħ tylko na chwil ħ . Nie wiem, jak to si ħ stało, ale nagle Ane znalazła
si ħ nad samym brzegiem. – Elizabeth upiła troch ħ herbaty, Ň eby zapanowa ę nad głosem. – I
wpadła do wody – dodała szybko Ň eby mie ę to ju Ň za sob Ģ .
Spodziewała si ħ wyrzutów, ale Dorte tylko na ni Ģ patrzyła. W jej zielonych oczach
wida ę było cie ı troski, lecz nic nie powiedziała.
- Rzuciłam si ħ do rzeki – ci Ģ gn ħ ła Elizabeth. – Ledwo j Ģ wyci Ģ gn ħ łam. Za długo była
pod wod Ģ .
My Ļ lałam, Ň e jest martwa, gdy wyniosłam j Ģ na brzeg.
Jej głos zadr Ň ał niebezpiecznie. Dorte wstała i usiadła koło niej.
- Ale przecie Ň Ane Ň yje – rzekła łagodnie, obejmuj Ģ c j Ģ ramieniem.
- Ane przez cał Ģ noc walczyła z chorob Ģ – wyja Ļ niła bezbarwnym głosem, wskazuj Ģ c
Elizabeth pokiwała głow Ģ , skubi Ģ c fartuszek.
- A potem w nocy si ħ rozchorowała. Bardzo. Znowu my Ļ lałam, Ň e to koniec. modliłam
si ħ do Boga i …
- Nie musisz mi wszystkiego opowiada ę – przerwała jej Dorte. – To sprawa mi ħ dzy
tob Ģ a Panem Bogiem. Najwa Ň niejsze, Ň e pozwolił co j Ģ zachowa ę . Nasze dzieci to dar od
Boga. Pami ħ taj, Ň e my je tylko po Ň yczymy – oznajmiła Dorte spokojnie.
Elizabeth nie mogła si ħ z tym zgodzi ę .
- Ale przecie Ň rodzice nie powinni Ň y ę dłu Ň ej ni Ň dzieci!
- Niestety, to si ħ zdarza. – Dorte odgarn ħ ła jej włosy. – Nie była Ļ dzi Ļ w oborze –
stwierdziła.
- A która to godzina? – zapytała Elizabeth.
- Pora obrz Ģ dku dawno ju Ň min ħ ła – powiedziała Dorte. – Słyszałam po drodze
porykiwanie krów. Chcesz, Ň ebym je dzi Ļ za ciebie nakarmiła?
Elizabeth zakryła usta dłoni Ģ . Jak mogła zapomnie ę o biednych zwierz ħ tach?!
- Zajmij si ħ sob Ģ . Elizabeth. Bardzo tego potrzebujesz. Ja pójd ħ do obory.
Gospodyni spojrzała na ni Ģ t ħ pym wzrokiem. Dorte wyszła, zabieraj Ģ c ze sob Ģ
Daniela. Elizabeth chciała powiedzie ę , Ň e chłopiec mo Ň e zosta ę , ale nie zdołała wydoby ę z
siebie głosu. Z trudem wstała i zacz ħ ła si ħ czesa ę . Potem si ħ umyła i wło Ň yła czyste ubranie –
niebiesk Ģ bluzk ħ i szar Ģ spódnice. Co Dorte sobie pomy Ļ lała, widz Ģ c j Ģ w koszuli nocnej i z
rozpuszczonymi włosami o tej porze? Elizabeth zarumieniła si ħ ze wstydu. I po co wła Ļ ciwie
przyszła tak wcze Ļ nie? Dorte rzadko odwiedzała j Ģ bez powodu.
Ane zakasała ochryple i od razu si ħ obudziła. Elizabeth wzi ħ ła j Ģ na kolana.
- Jeste Ļ głodna? – zapytała, ale dziewczynka zdecydowanie pokr ħ ciła główk Ģ .
- Baty? Za ŇĢ dała.
Matka nalała troch ħ herbaty do kubka, mała wypiła wszystko łapczywie. Gdy kubek
był ju Ň pusty, przytuliła si ħ do matki.
- Zaraz przyjdzie Daniel – powiedziała Elizabeth, wycieraj Ģ c jej nosek chusteczk Ģ . –
Pobawisz si ħ z nim?
Dziewczynka znów pokr ħ ciła główk Ģ .
- Ane Ce lulu – o Ļ wiadczyła sobie – powiedziała Elizabeth, kołysz Ģ c j Ģ do snu.
Nic nie wskazywało na to, Ň eby małej groziło zapalenie płuc. To raczej zwykłe
przezi ħ bienie, które minie bez Ļ ladu. Trzeba tylko dobrze o ni Ģ zadba ę . W naszej rodzinie
rodz Ģ si ħ silne dziewczynki, pomy Ļ lała, dziwi Ģ c si ħ , Ň e sama nie zachorowała po tym
wszystkim.
Przypomniała sobie słowa Dorte i zło Ň yła r ħ ce do modlitwy. Wprawdzie nie była
pewna, kto wła Ļ ciwie jej pomógł, ale podzi ħ kowa ę na pewno nie zaszkodzi.
Po chwili wróciła Dorte z Danielem.
- No, wygl Ģ dasz ju Ň du Ň o lepiej – pochwaliła przyjaciółk ħ . – Ane dalej Ļ pi?
- Obudziła si ħ tylko na chwil ħ . Chyba potrzebuje paru dni spokoju i wszystko b ħ dzie
dobrze. – Własne słowa troch ħ j Ģ pokrzepiły.
- B ħ dzie tak, jak Bóg postanowił – stwierdziła Dorte. – Co jeszcze mam zrobi ę ?
- Kochana, nie przyszła Ļ tu chyba pracowa ę ?
- Nie, szczerze mówi Ģ c, przyszłam z wiadomo Ļ ci Ģ od Ragny.
Elizabeth poczuła, Ň e co Ļ Ļ ciska j Ģ w dołku.
- Tak? – Czekała na najgorsze.
- Ragna organizuje w pi Ģ tek spotkanie. I ci ħ zaprasza.
- Co? – Elizabeth spojrzała na ni Ģ ze zdumieniem.
Dorte wzruszyła ramionami.
- Tak powiedziała. Mówiła, Ň e ci… jak ona ich nazwała? A tak, Ň e ludzie dobrze
sytuowani w wi ħ kszych miastach organizuj Ģ spotkania.
- Ale przecie Ň my nie mieszkamy w Ň adnym mie Ļ cie i nie jeste Ļ my sytuo… Co
b ħ dziemy robi ę ?
- Pi ę kaw ħ , je Ļę , Ļ piewa ę psalmy. I masz zabra ę ze sob Ģ robótk ħ .
Elizabeth poło Ň yła Ane na ławie i starannie przykryła pledem. Co te Ň te Ļ ciowej
przyszło do głowy? Ragna miała swój kr Ģ g znajomych, których ch ħ tnie odwiedzała. Były to
przewa Ň nie bardziej zamo Ň ne rodziny. Pewnie u nich to usłyszała.
- Kto jeszcze ma przyj Ļę ?
Dorte znowu wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Ale mnie te Ň zaprosiła. Chyba dlatego, Ň e Jakob wszystko słyszał i
powiedział, Ň e Indianne mo Ň e popilnowa ę Daniela. Głupio wi ħ c mi było odmówi ę . Zreszt Ģ
pomy Ļ lałam, Ň e mo Ň e by ę całkiem miło. Ja rzadko gdzie Ļ wychodz ħ .
- Nie wiem tylko, jak si ħ b ħ dzie czuła Ane – zawahała si ħ Elizabeth.
- Mog ħ powiedzie ę o tym Ragnie – zaproponowała Dorte.
- Nie, powiedz, Ň e przyjd ħ . Zobaczymy. Dzi Ļ dopiero niedziela. – I w tej chwili
przypomniała sobie o praniu. – Ojej, zostawiłam pranie nad rzek Ģ ! Powinnam je rozwiesi ę , a
to ju Ň niedziela…
- Bóg na pewno wybaczy mi ten grzech – u Ļ miechn ħ ła si ħ Dorte. – Zajm ħ si ħ tym.
I znów ruszyła do drzwi. A Daniel za n Ģ . Nie odst ħ puje jej na krok, pomy Ļ lała
Elizabeth, id Ģ c do wygódki. Gdy szła przez podwórze, k Ģ tem oka dojrzała co Ļ , co sprawiło, Ň e
serce zamarło jej w piersi. To nie mo Ň e by ę pogrzeb! Z przera Ň eniem zerkn ħ ła w stron ħ wsi.
Ale niestety, nie miała w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e to czarny ko ı Jakoba i Ň e na wozie stoi trumna
udekorowana wrzosem i krepin Ģ . Nie zdołała rozpozna ę ludzi, którzy szli w orszaku, ani
m ħŇ czyzny siedz Ģ cego na ko Ņ le. Wszyscy ubrani w czer ı , jak ka Ň e zwyczaj. Kim oni s Ģ ? Kto
umarł? Dlaczego nikt jej o tym nie powiedział? Elizabeth rozejrzała si ħ bezradnie, wypatruj Ģ c
kogo Ļ , kto mógłby jej odpowiedzie ę na te pytania. Ko ı wlókł si ħ powoli, papierowe wst ĢŇ ki
powiewały na wietrze. Rozległy si ħ ko Ļ cielne dzwony i równie nagle umilkły.
- Elizabeth!
Dorte stała tu Ň przed ni Ģ z bali Ģ pełn Ģ mokrych ubra ı .
- Mam to rozwiesi ę w szopie? – zapytała.
Elizabeth była przekonana, Ň e przytakn ħ ła, ale przyjaciółka wci ĢŇ patrzyła na ni Ģ ze
zdziwieniem.
- Co ci jest? Zobaczyła Ļ ducha? – A mo Ň e huldr ħ ?
- Nie. orszak pogrzebowy – szepn ħ ła Elizabeth, wskazuj Ģ c kierunek. I włosy niemal
stan ħ ły jej na głowie. Bo orszak nagle znikn Ģ ł. To niemo Ň liwe!
- Chyba powinna Ļ troch ħ odpocz Ģę – stwierdziła Dorte, popychaj Ģ c Elizabeth w
stron ħ domu. – Id Ņ na poddasze i prze Ļ pij si ħ kilka godzin. Ja zajm ħ si ħ mał Ģ i cał Ģ reszt Ģ .
Elizabeth poszła za ni Ģ jak posłuszne dziecko. Dorte prze Ļ cieliła łó Ň ko. Pomogła jej
zdj Ģę spódnic ħ i buty, przykryła pledem i futrem.
- Teraz musisz si ħ przespa ę . Nie chc ħ ci ħ widzie ę przez par ħ godzin – powiedziała
zdecydowanie.
Elizabeth le Ň ała sztywno na łó Ň ku, wpatruj Ģ c si ħ w sufit. Zrozumiała, co przed chwil Ģ
widziała. To był zwiastun Ļ mierci. Kto Ļ ma umrze ę .
Rozdział 3
Elizabeth siedziała w balii. Głow ħ umyła ju Ň wcze Ļ niej, Ň eby włosy zd ĢŇ yły
wyschn Ģę . Niecz ħ sto pozwalała sobie na taki luksus. Trzeba było po Ļ wieci ę sporo czasu na
noszenie wody i zu Ň y ę du Ň o torfu, Ň eby j Ģ zagrza ę . Ale tego dnia uznała, Ň e zasługuje na taki
zbytek, skoro wybiera si ħ do Ragny. Podeszła do niej córeczka.
- Ane k Ģ pie?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin