Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_01_-_Sztorm.pdf
(
876 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Angelsen Trine - C\363rka morza 01 - Sztorm)
TRINE ANGELSEN
SZTORM
SAGA CÓRKA MORZA I
PROLOG
Lofoty, lato 2002
Strych był zakurzony, pachniał starymi ksi
ĢŇ
kami, ubraniami, meblami – po prostu
graciarnia. Samotna
Ň
arówka u sufitu rzucała sk
Ģ
pe
Ļ
wiatło na podłog
ħ
po
Ļ
rodku. Pod
Ļ
cianami stały jakie
Ļ
skrzynki, szafki, staro
Ļ
wiecki gramofon i porzucony ko
ı
na biegunach.
Elizabeth rozgl
Ģ
dała si
ħ
bezradnie, ale nie przestawała my
Ļ
le
ę
o letniskowym domku,
do którego powinna teraz jecha
ę
. Ale nie, musi siedzie
ę
obok matki na jakim
Ļ
przysypanym
pyłem strychu. Jaki sens ma porz
Ģ
dkowanie tego wszystkiego? Gdyby to od niej zale
Ň
ało,
sprzedałaby klamoty na pierwszym pchlim targu.
Matka spojrzała przez rami
ħ
.
- No i jak, zacz
ħ
ła
Ļ
ju
Ň
sprz
Ģ
ta
ę
?
- Zacz
ħ
łam. Pracuj
ħ
, jak mog
ħ
– westchn
ħ
ła Elizabeth, próbuj
Ģ
c dosta
ę
si
ħ
do skrzyni,
stoj
Ģ
cej gł
ħ
boko pod sko
Ļ
nym dachem. Skrzynia miała wypukłe wieko i kute w
Ň
elazie uchwyty
po bokach. Była wyra
Ņ
nie nadgryziona z
ħ
bem czasu.
- Patrz, co znalazłam – powiedziała.
Matka podeszła bli
Ň
ej. Ostro
Ň
nie pogłaskała wieko i wyszeptała ledwo dosłyszalnie:
- Bo
Ň
e kochanym to
Ň
to wyprawna skrzynia Elizabeth Andersdatter. Słyszałam o tek
skrzyni, byłam jednak pewna,
Ň
e dawno temu zagin
ħ
ła. Jakim sposobem ona si
ħ
tu znalazła?
- Elizabeth? To ta, po której dostałam imi
ħ
? Super!
- Tak, to twoja pra-pra-prababka, urodzona w 1854 roku.
- Zobaczymy, co jest w
Ļ
rodku – podniecona Elizabeth przekr
ħ
ciła wielki klucz.
Dziwny zapach uderzył w nozdrza, zapach jakiego nigdy przedtem nie czuła. Wo
ı
przeszło
Ļ
ci!
Wsun
ħ
ła r
ħ
k
ħ
w gł
Ģ
b i wyj
ħ
ła czarn
Ģ
jedwabn
Ģ
chustk
ħ
.
- Jezu, jaka
Ļ
liczna! – Przytuliła policzek do materiału.
- Chłodna – zauwa
Ň
yła zdumiona. – Chłodna i mi
ħ
kka, jak to jedwab – zni
Ň
yła głos. – Albo
jak morze – dodała.
- B
Ģ
d
Ņ
ostro
Ň
na – ostrzegła matka. – Ta chustka wiele dla Elizabeth znaczyła. Moja
babcia opowiadała… - umilkła na chwil
ħ
, a potem rzekła: - Ten, kto dał jej t
ħ
chustk
ħ
, nadał
jej te
Ň
imi
ħ
– „Córka morza”.
Wyj
ħ
ła ze skrzyni czarn
Ģ
, starannie zło
Ň
on
Ģ
sukni
ħ
z grubej wełny.
- Jest taka stara,
Ň
e nie mam odwagi jej rozło
Ň
y
ę
. To suknia Elizabeth od konfirmacji.
Młoda osoba obok skrzyni musiała si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģę
.
- Tak, tak ówczesne dziewczyny w mini nie chodziły – zadr
Ň
ała, bo wyobraziła sobie,
jak taka wełna musiała drapa
ę
skór
ħ
.
- Masz racj
ħ
, wtedy panowała inna moda – matka odło
Ň
yła sukni
ħ
z powrotem do
skrzyni i oznajmiła:
- Zanim przejrzymy reszt
ħ
, musisz wysłucha
ę
mojej opowie
Ļ
ci. – Mama nigdy chyba
nie była taka powa
Ň
na, pomy
Ļ
lała Elizabeth, kiwaj
Ģ
c głow
Ģ
. – Wła
Ļ
nie sko
ı
czyła
Ļ
szesna
Ļ
cie
1
lat – mówiła dalej matka. – Czas najwy
Ň
szy,
Ň
eby
Ļ
poznała dzieje Elizabeth Andersdatter.
Wszystko wskazuje,
Ň
e jeste
Ļ
do niej podobna. Ona te
Ň
miała jasne włosy i jasnobr
Ģ
zowe oczy.
Elizabeth próbowała tworzy
ę
sobie obraz tamtej. Zawsze wyobra
Ň
ała sobie swoje
prababki jako stare, przygarbione kobiety.
- Elizabeth posiadała wyj
Ģ
tkowe zdolno
Ļ
ci. Wdziała rzeczy, których inni widzie
ę
nie
mogli.
Elizabeth przewracała oczami zaskoczona.
- Rany boskie, mamo! Oszcz
ħ
d
Ņ
mi takich historii. To najgorsze, co znam. Nikt ju
Ň
dzisiaj w takie rzeczy nie wierzy. Nas interesuje rzeczywisto
Ļę
. Jeste
Ļ
my lud
Ņ
mi
nowoczesnymi, mamy oczy i uszy otwarte…
- Milcz! – krzykn
ħ
ła matka, spogl
Ģ
daj
Ģ
c na córk
ħ
tak surowo,
Ň
e ta a
Ň
si
ħ
skuliła. – Ja
usłyszała, t
ħ
histori
ħ
, kiedy miała tyle lat co ty teraz, moja matka tak
Ň
e poznała j
Ģ
w tym
samym wieku. Teraz kolej na ciebie i
ŇĢ
dam,
Ň
eby
Ļ
wysłuchała, co mam do powiedzenia.
- Przepraszam – mrukn
ħ
ła Elizabeth, odgarniaj
Ģ
c do tyłu półdługie włosy.
Matka kilka razy gł
ħ
boko wci
Ģ
gn
ħ
ła powietrze, jej pier
Ļ
unosiła si
ħ
wyra
Ņ
nie i
opadała. Milczała przez dłu
Ň
szy czas, zanim zacz
ħ
ła.
- Czy ty nigdy nie prze
Ň
yła
Ļ
czego
Ļ
, czego nie potrafisz wytłumaczy
ę
?
Elizabeth zacz
ħ
ła si
ħ
zastanawia
ę
.
- Nie, w ka
Ň
dym razie nie pami
ħ
tam.
- Nigdy ci si
ħ
nie zdarzyło,
Ň
e my
Ļ
lała
Ļ
o jakiej
Ļ
piosence i nagle kto
Ļ
j
Ģ
za
Ļ
piewał?
- No pewnie, ale to przecie
Ň
przypadek.
- A nigdy nie pomy
Ļ
lała
Ļ
: to ju
Ň
kiedy
Ļ
prze
Ň
yłam? Albo nie przeczuła
Ļ
,
Ň
e co
Ļ
stanie
si
ħ
za par
ħ
sekund, co
Ļ
, co kto
Ļ
przed chwil
Ģ
ci opowiedział?
Elizabeth poczuła zimny dreszcz na plecach, obci
Ģ
gn
ħ
ła krótk
Ģ
bluzk
ħ
, niesi
ħ
gaj
Ģ
c
Ģ
p
ħ
pka.
- Zdarzało mi si
ħ
, to prawda, ale…
- Wiesz pewnie,
Ň
e tylko niewielka cz
ħĻę
mózgu jest wykorzystywana?
- No pewnie,
Ň
e wiem.
- A co w takim razie robimy z reszt
Ģ
? Jeste
Ļ
pewna,
Ň
e nikt nie mo
Ň
e rozwin
Ģę
i
wykorzysta
ę
tych pozostałych cz
ħĻ
ci?
- Mo
Ň
liwe…
- Elizabeth Andersdatter nie mogła sobie kupi
ę
gazety, w której znalazłaby reporta
Ň
o
ludziach, potrafi
Ģ
cych takie rzeczy. Nie mogła pój
Ļę
do biblioteki i wypo
Ň
yczy
ę
stosu ksi
ĢŇ
ek
na temat niewyja
Ļ
nionych spraw. Była sama i wielokrotnie ta zdolno
Ļę
wydawała jej si
ħ
przekle
ı
stwem.
- Biedaczka. – Elizabeth naprawd
ħ
tak uwa
Ň
ała. Głos matki znowu wyrwał j
Ģ
z
zamy
Ļ
lenia.
- Oto Biblia – mówiła matka, bior
Ģ
c du
ŇĢ
zniszczon
Ģ
ksi
ĢŇ
k
ħ
, oprawion
Ģ
w skór
ħ
.
Otworzyła j
Ģ
na pierwszej stronie i pokazała napisane r
ħ
cznie zdanie. Przeczytała je gło
Ļ
no:
Omma Vincent Amor. – To po łacinie i znaczy: Miło
Ļę
wszystko zwyci
ħŇ
a. Histori
ħ
, któr
Ģ
teraz ci opowiem, Elizabeth, ty powinna
Ļ
przekaza
ę
swoim dzieciom. Ona nie mo
Ň
e zagin
Ģę
,
popa
Ļę
w zapomnienie. Chod
Ņ
na dół, usi
Ģ
dziemy sobie w salonie. Zajmie nam to troch
ħ
czasu. Wszystko zacz
ħ
ło si
ħ
tamtego lata, po szesnastych urodzinach Elizabeth…
Rozdział 1
Lofoty, lato 1870
Elizabeth wolno szła przez podwórze, niosła do obory dwa wiadra wody. W pół drogi
przystan
ħ
ła i ogarn
ħ
ła wzrokiem wie
Ļ
. Gdy zmru
Ň
yła oczy, miała wra
Ň
enie,
Ň
e tysi
Ģ
c gwiazd
2
migocze na zielononiebieskim fiordzie. Po drugiej stronie, w Storvika, rozło
Ň
yło si
ħ
kilka
komorniczych zagród. Za daleko st
Ģ
d, by mogła zobaczy
ę
jakich
Ļ
ludzi, ale wiedziała,
Ň
e oni
tam s
Ģ
i
Ň
e z pewno
Ļ
ci
Ģ
te
Ň
pracuj
Ģ
przy sianokosach.
Przez całe
Ň
ycie – to znaczy przez szesna
Ļ
cie lat – mieszkała w Nymark. To pierwsza
mała zagroda, któr
Ģ
si
ħ
napotyka, jad
Ģ
c drog
Ģ
nad fiordem. Dom i obora szare, wysmagane
wiatrem. Torfowe dachy te
Ň
sprawiaj
Ģ
,
Ň
e budynki zlewaj
Ģ
si
ħ
w jedno z natur
Ģ
. Niewielkie
gospodarstwo le
Ň
y u podnó
Ň
a góry, schodz
Ģ
cej niemal nad sam fiord.
Liczne pokolenia ludzi zbierały kamienie, by uczyni
ę
pola urodzajnymi. Wiele głazów
jednak trzeba było zostawi
ę
, a ziemia wokół nich nie nadawała si
ħ
do uprawy.
Elizabeth musiała si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģę
na wspomnienie ba
Ļ
ni, jakie ojciec opowiadał – o trollach,
w
Ļ
ciekłych tak,
Ň
e tłukły swoimi pot
ħŇ
nymi łapami w górskie
Ļ
ciany, w rezultacie czego
powstała mała odnoga fiordu i wszystkie głazy zalegaj
Ģ
ce w okolicy.
Dalej, w Neset, znajdował si
ħ
dom Dorte. Z wygl
Ģ
du tamto obej
Ļ
cie nie bardzo ró
Ň
niło
si
ħ
od Nymark – niedu
Ň
e i szare. A całkiem na skraju znajdowało si
ħ
Heimly. Pan Bóg czynił
wielkie ró
Ň
nice stwarzaj
Ģ
ce natur
ħ
. Nale
ŇĢ
ce do Heimly pola były rozległe i równe, bez
kamieni.
Trawa rosła tam zielona i bardziej soczysta. Wyró
Ň
niał si
ħ
te
Ň
dom – pi
ħ
trowy, pomalowany
na
Ň
ółto. Dziedziniec otaczały zabudowania: obora, chlew i spichlerz.
W dole, nad wod
Ģ
była szopa na łodzie, o wiele wi
ħ
ksza i ładniejsza ni
Ň
u pozostałych
gospodarzy.
Czy to o takiej okolicy mówi si
ħ
,
Ň
e jest zapomniana przez Boga? – westchn
ħ
ła
Elizabeth.
Zima była ci
ħŇ
ka, bo połowy zawiodły. Nieustanne sztormy i zawieruchy nie
pozwalały rybakom wypływa
ę
w morze, brakowało pieni
ħ
dzy na kupno m
Ģ
ki, ludzie
Ň
ywili
si
ħ
głównie rybami, złowionymi przy brzegu. Od dawna próbowali uprawia
ę
zbo
Ň
e, ale
ziemia była tu zbyt jałowa, a pogoda przewa
Ň
nie nieprzyjemna. Rodzice Elizabeth mieli
nadziej
ħ
,
Ň
e tej zimy uda im si
ħ
spłaci
ę
po
Ň
yczk
ħ
zaci
Ģ
gni
ħ
t
Ģ
na zakup gospodarstwa, ale nic z
tego nie wyszło. Obej
Ļ
cie kosztowało czterdzie
Ļ
ci talarów, wci
ĢŇ
dziesi
ħę
pozostawało do
spłacenia.
Ale teraz jest ju
Ň
lipiec. Sło
ı
ce
Ļ
wieci i je
Ļ
li wierzy
ę
kalendarzowi ojca, pozostanie
tak na dłu
Ň
ej. Wzrok dziewczyny znowu pod
ĢŇ
ył w stron
ħ
Heimly, gdzie Jens kosi traw
ħ
.
Była za daleko, widziała mało co, ale przecie
Ň
dobrze wie, jak on wygl
Ģ
da. mogłaby swojego
ukochanego opisa
ę
ze szczegółami. To przybrany Sun gospodarzy Heimly. Miał siedem lat,
kiedy przyjechał na Lofoty z archipelagu Vesteraalen. O rok od niej starszy, Elizabeth
pami
ħ
ta,
Ň
e chodziła ju
Ň
wtedy do szkoły i uznała,
Ň
e to ona powinna przedstawi
ę
małego
s
Ģ
siada innym dzieciom.
Na pocz
Ģ
tku Jens nie mówił tym samym j
ħ
zykiem co ludzie tutaj i starsi chłopcy go z
tego powodu wy
Ļ
miewali. On jednak szybko zdobył sobie respekt – rzucił si
ħ
na jednego z
zaczepiaj
Ģ
cych i spu
Ļ
cił mu lanie, chocia
Ň
tamten był od niego ze dwa razy starszy.
Tak, Jens nigdy si
ħ
niczego nie bał. Nie była pewna, kiedy ona i on zacz
ħ
li odczuwa
ę
do siebie nawzajem co
Ļ
wi
ħ
cej; co
Ļ
innego ni
Ň
tylko dziecinn
Ģ
przyja
Ņı
. Mo
Ň
e miała wtedy
koło trzynastu lat? W ka
Ň
dym razie serce jakby podskakiwało w piersi na jego widok i
zawsze, gdy si
ħ
spotykali, chciała wygl
Ģ
da
ę
jak najładniej. Był jej taki bliski, jakby stanowił
cz
ħĻę
jej istoty. Pragn
ħ
łaby w
Ļ
lizgn
Ģę
si
ħ
pod jego skór
ħ
, czu
ę
jego zapach, bicie jego serca,
oszołamiało j
Ģ
to i uszcz
ħĻ
liwiało.
Jaka
Ļ
mewa wrzasn
ħ
ła nad głow
Ģ
dziewczyny, jakby chciała przypomnie
ę
,
Ň
e robota
czeka. Matka przygotowywała w kuchni obiad, do Elizabeth nale
Ň
ały porz
Ģ
dki w oborze:
- Robota i robota – burkn
ħ
ła sama do siebie. Zostawiła drzwi otwarte, by wpu
Ļ
ci
ę
do
Ļ
rodka troch
ħ
Ļ
wiatła.
3
Czy w
Ň
yciu nie ma niczego wi
ħ
cej? Przyniosła troch
ħ
zeszłorocznej słomy i rozsypała j
Ģ
w
zagrodach dla zwierz
Ģ
t. Nagle w oborze pociemniało. W drzwiach stan
ħ
ła niedu
Ň
a kobieta
cała ubrana na czarno. Elizabeth zdumiała si
ħ
,
Ň
e w taki upał kobieta nosi czepek. Twarz
nieznajomej pokrywała g
ħ
sta sie
ę
zmarszczek. W r
ħ
ce trzymała s
ħ
katy kij.
- Dzie
ı
dobry – przywitała si
ħ
staruszka. Elizabeth dostała g
ħ
siej skórki, miała
wra
Ň
enie,
Ň
e w oborze pojawił si
ħ
lodowaty wiatr. Głos nieznajomej brzmiał głucho, jakby
odbijał si
ħ
echem od
Ļ
cian.
- Kim jeste
Ļ
? – zdołała wykrztusi
ę
Elizabeth.
- Nazywaj
Ģ
mnie Lina-Laponka… a ty jeste
Ļ
Elizabeth – rzekła stara.
- Sk
Ģ
d wiesz, jak mam na imi
ħ
?
Nieznajoma za
Ļ
miała si
ħ
ostro, ale zamiast odpowiedzie
ę
na pytanie, ci
Ģ
gn
ħ
ła dalej
swoje: - Skar
Ň
yła
Ļ
si
ħ
przed chwil
Ģ
na nieustaj
Ģ
c
Ģ
prac
ħ
, Elizabeth, ale prze
Ň
yjesz w
Ň
yciu o
wiele wi
ħ
ksze wyznania. Bo widzisz,
Ň
ycie nie zawsze bywa lekkie. – Pokiwała głow
Ģ
, jakby
dla podkre
Ļ
lenia wagi swoich słów.
Elizabeth słyszała tylko,
Ň
e mowa starej jest inna ni
Ň
jej własna. Mo
Ň
e to mieszanka
je
Ň
yka Lofotów z mow
Ģ
mieszka
ı
ców Finnmarku?
- Sk
Ģ
d ty pochodzisz? – spytała, a głos jej dr
Ň
ał. Skuliła si
ħ
, mimo
Ň
e dzie
ı
był ciepły.
- My
Ļ
l
ħ
,
Ň
e wolałaby
Ļ
tego nie wiedzie
ę
– odparła staruszka i mówiła dalej: - Musisz
mnie teraz wysłucha
ę
, Elizabeth. Ja wiem wszystko o twoim losie. Wiedziałam to ju
Ň
w
chwili, kiedy si
ħ
urodziła
Ļ
. Strze
Ň
si
ħ
, Elizabeth, strze
Ň
si
ħ
. Zło bowiem mo
Ň
e by
ę
wi
ħ
ksze,
ni
Ň
sobie wyobra
Ň
asz. Ale masz te
Ň
zdolno
Ļ
ci, którymi mo
Ň
esz si
ħ
posługiwa
ę
. Tylko uwa
Ň
aj,
wykorzystuj je wła
Ļ
ciwie.
- Jakie zdolno
Ļ
ci? – wykrztusiła Elizabeth, czuj
Ģ
c,
Ň
e zbiera jej si
ħ
na płacz. Narastała
w niej zło
Ļę
, ale najbardziej strach – była
Ļ
miertelnie przera
Ň
ona.
- Potrafisz widzie
ę
i słysze
ę
rzeczy dla innych niedost
ħ
pne – odparła stara. – Zastanów
si
ħ
, umiała
Ļ
to od dzieci
ı
stwa.
- Nie mam
Ň
adnych zdolno
Ļ
ci, niczego nie umiałam! – krzykn
ħ
ła Elizabeth. Z oczu
trysn
ħ
ły jej łzy, dygotała jak w febrze.
- Tak, tak Elizabeth, nie wyprzesz si
ħ
, przewidywała
Ļ
wiatr i pogod
ħ
, widziała
Ļ
zbł
Ģ
kane w górach owce i znajdowała
Ļ
zagubione przedmioty. Mnie te
Ň
widzisz, prawda?
- Pewnie,
Ň
e ci
ħ
widz
ħ
! Ale teraz zbieraj si
ħ
st
Ģ
d! – wrzasn
ħ
ła Elizabeth i ukryła twarz
w dłoniach.
- Pami
ħ
taj, co ci powiedziałam – dotarł jeszcze do niej głos starej.
Otarła zapłakan
Ģ
twarz i chciała co
Ļ
powiedzie
ę
, nagle jednak zdała sobie spraw
ħ
,
Ň
e
kobieta znikn
ħ
ła.
Bliska paniki rozgl
Ģ
dała si
ħ
po oborze. – Wiem,
Ň
e gdzie
Ļ
jeste
Ļ
. Chowasz si
ħ
, ty
głupia babo! – krzykn
ħ
ła ostatni raz przez rami
ħ
i pobiegła do domu.
Chwytaj
Ģ
c powietrzem ze szlochem opadła na podłog
ħ
w kuchni.
- Dziewczyno, co tobie? – spytała matka, stawiaj
Ģ
c garnek z ziemniakami na stole.
Elizabeth otarła r
ħ
kawem, wielokrotnie gł
ħ
boko oddech, nim odzyskała mow
ħ
.
- Widziałam jak
ĢĻ
pani
Ģ
w oborze.
- Pani
Ģ
w oborze? – powtórzyła matka. – Czego chciała?
- Mówiła jakie
Ļ
głupstwa, a potem rozpłyn
ħ
ła si
ħ
w powietrzu. – Płacz wrócił i
Elizabeth ukryła twarz w dłoniach.
Matka stan
ħ
ła przed ni
Ģ
:
- Musisz si
ħ
uspokoi
ę
, Elizabeth. Nikt nie rozpływa si
ħ
w powietrzu. Ojciec opowiada
ci za du
Ň
o historii o huldrach. Id
Ņ
teraz do strumyka, umyj twarz i przebierz si
ħ
, zaraz
b
ħ
dziemy je
Ļę
.
- Sama z domu nie wyjd
ħ
– szlochała Elizabeth.
4
Jej mała siostrzyczka siedziała na stołku i przygryzała koniec cienkiego warkoczyka.
Teraz zeskoczyła na podłog
ħ
i oznajmiła dorosłym tonem:
- Ja z tob
Ģ
pójd
ħ
. Mnie nie wystraszy pani, która pływa w powietrzu.
- Ona nie pływa, Maria – poprawiła Elizabeth. Wyszła za siostr
Ģ
na dwór. Na
szcz
ħĻ
cie obora znajdowała si
ħ
daleko od strumienia, po drugiej stronie obej
Ļ
cia, Elizabeth
jednak trz
ħ
sła si
ħ
ze strachu, ochlapuj
Ģ
c twarz i ramiona zimn
Ģ
wod
Ģ
.
- Sk
Ģ
d ta pani przyszła? – spytała Maria. Spogl
Ģ
daj
Ģ
c z ciekawo
Ļ
ci
Ģ
na obor
ħ
.
- Nie wiem – odparła Elizabeth krótko, zaraz jednak stanowczo dodała: - Nie chc
ħ
wi
ħ
cej o tym rozmawia
ę
.
W sieni zdj
ħ
ła robocze ubranie, wło
Ň
yła codzienn
Ģ
sukienk
ħ
, po czym obie z Mari
Ģ
weszły do kuchni.
Ojciec te
Ň
ju
Ň
przyszedł i siedział przy stole. Najwyra
Ņ
niej wiedział, co si
ħ
stało, bo
matka u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
do niego porozumiewawczo. Gdy spytała Elizabeth:
- Widziała
Ļ
jeszcze t
ħ
pani
Ģ
?
- Elizabeth nie chce wi
ħ
cej o tym rozmawia
ę
– poinformowała Maria, siadaj
Ģ
c na
swoim miejscu.
Ojciec jak zwykle odmówił przed jedzeniem krótk
Ģ
modlitw
ħ
.
- Ojcze Niebieski, dzi
ħ
kujemy ci za dobre jedzenie. Amen – zako
ı
czył.
Elizabeth pomy
Ļ
lała,
Ň
e powinni raczej sobie nawzajem dzi
ħ
kowa
ę
. Ojciec przyniósł
do domu ryby, matka je przygotowała. Gło
Ļ
no jednak tego nie powiedziała.
Przez jaki
Ļ
czas posilali si
ħ
w milczeniu.
- Odwiedziłam dzisiaj Dorte w Neset – rzekła nagle mata. – Nie zawsze jej si
ħ
wszystko układa. Niełatwo, jej
Ň
y
ę
samotnej wdowie.
Ojciec przełkn
Ģ
ł jedzenie, które miał w ustach.
- A ja uwa
Ň
am,
Ň
e nie
Ņ
le sobie radzi. To ju
Ň
cztery lata, jak Peder uton
Ģ
ł. U nas w
domu te
Ň
by było marnie, gdyby
Ļ
my nie szukali pomocy u innych ludzi.
Matka spojrzała na niego surowo, ale milczała.
Elizabeth dziobała w talerzu. Nie mogła przesta
ę
my
Ļ
le
ę
o tym, co prze
Ň
yła w oborze.
Wiedziała, co jej si
ħ
ukazało, chocia
Ň
matka sobie z niej kpi. Czy powinna opowiedzie
ę
o tym
Jenesowi? A co b
ħ
dzie, je
Ļ
li on te
Ň
j
Ģ
wy
Ļ
mieje? Nie, chyba najlepiej zachowa
ę
spraw
ħ
dla
siebie. Stara powiedziała przecie
Ň
,
Ň
e jej
Ň
ycie nie b
ħ
dzie łatwe. Na my
Ļ
l o tym
Ň
oł
Ģ
dek jej si
ħ
kurczył. Ale najgorsze, co przera
Ň
ało j
Ģ
najbardziej, to to,
Ň
e zło b
ħ
dzie wi
ħ
ksze i
pot
ħŇ
niejsze, nu
Ň
teraz przypuszcza. Rozmy
Ļ
lała o tym, oddzielaj
Ģ
c na telerzu ryb
ħ
od
ziemniaków.
- Elizabeth bawi si
ħ
jedzeniem – poskar
Ň
yła Maria.
Matka zirytowana uniosła wzrok.
- Sko
ı
cz z tym i jedz porz
Ģ
dnie.
Elizabeth zrobiła, co jej kazano. Przełykała k
ħ
s za k
ħ
sem, cho
ę
jedzenie wcale jej nie
smakowało. Wiedziała jednak,
Ň
e do nast
ħ
pnego posiłku minie wiele czasu.
- Dzi
ħ
kuj
ħ
za obiad – rzekł ojciec, zostawiaj
Ģ
c brudny talerz na stole.
Dlaczego m
ħŇ
czy
Ņ
ni nigdy nie zmywaj
Ģ
? – pomy
Ļ
lała Elizabeth, ale natychmiast si
ħ
zawstydziła, bo ojciec dodał: - Wracam na ł
Ģ
k
ħ
, do roboty.
- My te
Ň
niedługo przyjdziemy – obiecała Ane-Margrethe krótko i zacz
ħ
ła sprz
Ģ
ta
ę
ze
stołu. Ruchy miała szybkie.
Maria ukl
ħ
kła na ławie i wygl
Ģ
dała przez okno.
- Mog
ħ
i
Ļę
na troch
ħ
do Indianne? – spytała cieniutkim głosikiem.
- Co b
ħ
dziesz robi
ę
w Heimly? Mylisz,
Ň
e oni nie maj
Ģ
swoich zaj
ħę
? – spytała matka.
- Tak, ale Indianne jest na brzegu i zbiera
Ļ
limaki. Mogłabym te
Ň
nazbiera
ę
, to tata
b
ħ
dzie miał przyn
ħ
t
ħ
.
- W takim razie id
Ņ
, w imi
ħ
Bo
Ň
e. Tylko nie sied
Ņ
tam za długo.
5
Plik z chomika:
ania12131
Inne pliki z tego folderu:
Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_01_-_Sztorm.pdf
(876 KB)
Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_02_-_WrĂłg_nieznany.pdf
(776 KB)
Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_09_-_Niebezpieczne_uczucia.pdf
(682 KB)
Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_10_-_KĹ‚amstwa.pdf
(574 KB)
Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_12_-_Nocne_cienie.pdf
(808 KB)
Inne foldery tego chomika:
Anioł, Jastrząb i Kruk
Baby Boom
Baby On Board
Bal Kopciuszka
Batalion Kawalerów
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin