Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_01_-_Sztorm.pdf

(876 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Angelsen Trine - C\363rka morza 01 - Sztorm)
TRINE ANGELSEN
SZTORM
SAGA CÓRKA MORZA I
PROLOG
Lofoty, lato 2002
Strych był zakurzony, pachniał starymi ksi ĢŇ kami, ubraniami, meblami – po prostu
graciarnia. Samotna Ň arówka u sufitu rzucała sk Ģ pe Ļ wiatło na podłog ħ po Ļ rodku. Pod
Ļ cianami stały jakie Ļ skrzynki, szafki, staro Ļ wiecki gramofon i porzucony ko ı na biegunach.
Elizabeth rozgl Ģ dała si ħ bezradnie, ale nie przestawała my Ļ le ę o letniskowym domku,
do którego powinna teraz jecha ę . Ale nie, musi siedzie ę obok matki na jakim Ļ przysypanym
pyłem strychu. Jaki sens ma porz Ģ dkowanie tego wszystkiego? Gdyby to od niej zale Ň ało,
sprzedałaby klamoty na pierwszym pchlim targu.
Matka spojrzała przez rami ħ .
- No i jak, zacz ħ ła Ļ ju Ň sprz Ģ ta ę ?
- Zacz ħ łam. Pracuj ħ , jak mog ħ – westchn ħ ła Elizabeth, próbuj Ģ c dosta ę si ħ do skrzyni,
stoj Ģ cej gł ħ boko pod sko Ļ nym dachem. Skrzynia miała wypukłe wieko i kute w Ň elazie uchwyty
po bokach. Była wyra Ņ nie nadgryziona z ħ bem czasu.
- Patrz, co znalazłam – powiedziała.
Matka podeszła bli Ň ej. Ostro Ň nie pogłaskała wieko i wyszeptała ledwo dosłyszalnie:
- Bo Ň e kochanym to Ň to wyprawna skrzynia Elizabeth Andersdatter. Słyszałam o tek
skrzyni, byłam jednak pewna, Ň e dawno temu zagin ħ ła. Jakim sposobem ona si ħ tu znalazła?
- Elizabeth? To ta, po której dostałam imi ħ ? Super!
- Tak, to twoja pra-pra-prababka, urodzona w 1854 roku.
- Zobaczymy, co jest w Ļ rodku – podniecona Elizabeth przekr ħ ciła wielki klucz.
Dziwny zapach uderzył w nozdrza, zapach jakiego nigdy przedtem nie czuła. Wo ı przeszło Ļ ci!
Wsun ħ ła r ħ k ħ w gł Ģ b i wyj ħ ła czarn Ģ jedwabn Ģ chustk ħ .
- Jezu, jaka Ļ liczna! – Przytuliła policzek do materiału.
- Chłodna – zauwa Ň yła zdumiona. – Chłodna i mi ħ kka, jak to jedwab – zni Ň yła głos. – Albo
jak morze – dodała.
- B Ģ d Ņ ostro Ň na – ostrzegła matka. – Ta chustka wiele dla Elizabeth znaczyła. Moja
babcia opowiadała… - umilkła na chwil ħ , a potem rzekła: - Ten, kto dał jej t ħ chustk ħ , nadał
jej te Ň imi ħ – „Córka morza”.
Wyj ħ ła ze skrzyni czarn Ģ , starannie zło Ň on Ģ sukni ħ z grubej wełny.
- Jest taka stara, Ň e nie mam odwagi jej rozło Ň y ę . To suknia Elizabeth od konfirmacji.
Młoda osoba obok skrzyni musiała si ħ u Ļ miechn Ģę .
- Tak, tak ówczesne dziewczyny w mini nie chodziły – zadr Ň ała, bo wyobraziła sobie,
jak taka wełna musiała drapa ę skór ħ .
- Masz racj ħ , wtedy panowała inna moda – matka odło Ň yła sukni ħ z powrotem do
skrzyni i oznajmiła:
- Zanim przejrzymy reszt ħ , musisz wysłucha ę mojej opowie Ļ ci. – Mama nigdy chyba
nie była taka powa Ň na, pomy Ļ lała Elizabeth, kiwaj Ģ c głow Ģ . – Wła Ļ nie sko ı czyła Ļ szesna Ļ cie
1
lat – mówiła dalej matka. – Czas najwy Ň szy, Ň eby Ļ poznała dzieje Elizabeth Andersdatter.
Wszystko wskazuje, Ň e jeste Ļ do niej podobna. Ona te Ň miała jasne włosy i jasnobr Ģ zowe oczy.
Elizabeth próbowała tworzy ę sobie obraz tamtej. Zawsze wyobra Ň ała sobie swoje
prababki jako stare, przygarbione kobiety.
- Elizabeth posiadała wyj Ģ tkowe zdolno Ļ ci. Wdziała rzeczy, których inni widzie ę nie
mogli.
Elizabeth przewracała oczami zaskoczona.
- Rany boskie, mamo! Oszcz ħ d Ņ mi takich historii. To najgorsze, co znam. Nikt ju Ň
dzisiaj w takie rzeczy nie wierzy. Nas interesuje rzeczywisto Ļę . Jeste Ļ my lud Ņ mi
nowoczesnymi, mamy oczy i uszy otwarte…
- Milcz! – krzykn ħ ła matka, spogl Ģ daj Ģ c na córk ħ tak surowo, Ň e ta a Ň si ħ skuliła. – Ja
usłyszała, t ħ histori ħ , kiedy miała tyle lat co ty teraz, moja matka tak Ň e poznała j Ģ w tym
samym wieku. Teraz kolej na ciebie i ŇĢ dam, Ň eby Ļ wysłuchała, co mam do powiedzenia.
- Przepraszam – mrukn ħ ła Elizabeth, odgarniaj Ģ c do tyłu półdługie włosy.
Matka kilka razy gł ħ boko wci Ģ gn ħ ła powietrze, jej pier Ļ unosiła si ħ wyra Ņ nie i
opadała. Milczała przez dłu Ň szy czas, zanim zacz ħ ła.
- Czy ty nigdy nie prze Ň yła Ļ czego Ļ , czego nie potrafisz wytłumaczy ę ?
Elizabeth zacz ħ ła si ħ zastanawia ę .
- Nie, w ka Ň dym razie nie pami ħ tam.
- Nigdy ci si ħ nie zdarzyło, Ň e my Ļ lała Ļ o jakiej Ļ piosence i nagle kto Ļ j Ģ za Ļ piewał?
- No pewnie, ale to przecie Ň przypadek.
- A nigdy nie pomy Ļ lała Ļ : to ju Ň kiedy Ļ prze Ň yłam? Albo nie przeczuła Ļ , Ň e co Ļ stanie
si ħ za par ħ sekund, co Ļ , co kto Ļ przed chwil Ģ ci opowiedział?
Elizabeth poczuła zimny dreszcz na plecach, obci Ģ gn ħ ła krótk Ģ bluzk ħ , niesi ħ gaj Ģ c Ģ
p ħ pka.
- Zdarzało mi si ħ , to prawda, ale…
- Wiesz pewnie, Ň e tylko niewielka cz ħĻę mózgu jest wykorzystywana?
- No pewnie, Ň e wiem.
- A co w takim razie robimy z reszt Ģ ? Jeste Ļ pewna, Ň e nikt nie mo Ň e rozwin Ģę i
wykorzysta ę tych pozostałych cz ħĻ ci?
- Mo Ň liwe…
- Elizabeth Andersdatter nie mogła sobie kupi ę gazety, w której znalazłaby reporta Ň o
ludziach, potrafi Ģ cych takie rzeczy. Nie mogła pój Ļę do biblioteki i wypo Ň yczy ę stosu ksi ĢŇ ek
na temat niewyja Ļ nionych spraw. Była sama i wielokrotnie ta zdolno Ļę wydawała jej si ħ
przekle ı stwem.
- Biedaczka. – Elizabeth naprawd ħ tak uwa Ň ała. Głos matki znowu wyrwał j Ģ z
zamy Ļ lenia.
- Oto Biblia – mówiła matka, bior Ģ c du ŇĢ zniszczon Ģ ksi ĢŇ k ħ , oprawion Ģ w skór ħ .
Otworzyła j Ģ na pierwszej stronie i pokazała napisane r ħ cznie zdanie. Przeczytała je gło Ļ no:
Omma Vincent Amor. – To po łacinie i znaczy: Miło Ļę wszystko zwyci ħŇ a. Histori ħ , któr Ģ
teraz ci opowiem, Elizabeth, ty powinna Ļ przekaza ę swoim dzieciom. Ona nie mo Ň e zagin Ģę ,
popa Ļę w zapomnienie. Chod Ņ na dół, usi Ģ dziemy sobie w salonie. Zajmie nam to troch ħ
czasu. Wszystko zacz ħ ło si ħ tamtego lata, po szesnastych urodzinach Elizabeth…
Rozdział 1
Lofoty, lato 1870
Elizabeth wolno szła przez podwórze, niosła do obory dwa wiadra wody. W pół drogi
przystan ħ ła i ogarn ħ ła wzrokiem wie Ļ . Gdy zmru Ň yła oczy, miała wra Ň enie, Ň e tysi Ģ c gwiazd
2
migocze na zielononiebieskim fiordzie. Po drugiej stronie, w Storvika, rozło Ň yło si ħ kilka
komorniczych zagród. Za daleko st Ģ d, by mogła zobaczy ę jakich Ļ ludzi, ale wiedziała, Ň e oni
tam s Ģ i Ň e z pewno Ļ ci Ģ te Ň pracuj Ģ przy sianokosach.
Przez całe Ň ycie – to znaczy przez szesna Ļ cie lat – mieszkała w Nymark. To pierwsza
mała zagroda, któr Ģ si ħ napotyka, jad Ģ c drog Ģ nad fiordem. Dom i obora szare, wysmagane
wiatrem. Torfowe dachy te Ň sprawiaj Ģ , Ň e budynki zlewaj Ģ si ħ w jedno z natur Ģ . Niewielkie
gospodarstwo le Ň y u podnó Ň a góry, schodz Ģ cej niemal nad sam fiord.
Liczne pokolenia ludzi zbierały kamienie, by uczyni ę pola urodzajnymi. Wiele głazów
jednak trzeba było zostawi ę , a ziemia wokół nich nie nadawała si ħ do uprawy.
Elizabeth musiała si ħ u Ļ miechn Ģę na wspomnienie ba Ļ ni, jakie ojciec opowiadał – o trollach,
w Ļ ciekłych tak, Ň e tłukły swoimi pot ħŇ nymi łapami w górskie Ļ ciany, w rezultacie czego
powstała mała odnoga fiordu i wszystkie głazy zalegaj Ģ ce w okolicy.
Dalej, w Neset, znajdował si ħ dom Dorte. Z wygl Ģ du tamto obej Ļ cie nie bardzo ró Ň niło
si ħ od Nymark – niedu Ň e i szare. A całkiem na skraju znajdowało si ħ Heimly. Pan Bóg czynił
wielkie ró Ň nice stwarzaj Ģ ce natur ħ . Nale ŇĢ ce do Heimly pola były rozległe i równe, bez
kamieni.
Trawa rosła tam zielona i bardziej soczysta. Wyró Ň niał si ħ te Ň dom – pi ħ trowy, pomalowany
na Ň ółto. Dziedziniec otaczały zabudowania: obora, chlew i spichlerz.
W dole, nad wod Ģ była szopa na łodzie, o wiele wi ħ ksza i ładniejsza ni Ň u pozostałych
gospodarzy.
Czy to o takiej okolicy mówi si ħ , Ň e jest zapomniana przez Boga? – westchn ħ ła
Elizabeth.
Zima była ci ħŇ ka, bo połowy zawiodły. Nieustanne sztormy i zawieruchy nie
pozwalały rybakom wypływa ę w morze, brakowało pieni ħ dzy na kupno m Ģ ki, ludzie Ň ywili
si ħ głównie rybami, złowionymi przy brzegu. Od dawna próbowali uprawia ę zbo Ň e, ale
ziemia była tu zbyt jałowa, a pogoda przewa Ň nie nieprzyjemna. Rodzice Elizabeth mieli
nadziej ħ , Ň e tej zimy uda im si ħ spłaci ę po Ň yczk ħ zaci Ģ gni ħ t Ģ na zakup gospodarstwa, ale nic z
tego nie wyszło. Obej Ļ cie kosztowało czterdzie Ļ ci talarów, wci ĢŇ dziesi ħę pozostawało do
spłacenia.
Ale teraz jest ju Ň lipiec. Sło ı ce Ļ wieci i je Ļ li wierzy ę kalendarzowi ojca, pozostanie
tak na dłu Ň ej. Wzrok dziewczyny znowu pod ĢŇ ył w stron ħ Heimly, gdzie Jens kosi traw ħ .
Była za daleko, widziała mało co, ale przecie Ň dobrze wie, jak on wygl Ģ da. mogłaby swojego
ukochanego opisa ę ze szczegółami. To przybrany Sun gospodarzy Heimly. Miał siedem lat,
kiedy przyjechał na Lofoty z archipelagu Vesteraalen. O rok od niej starszy, Elizabeth
pami ħ ta, Ň e chodziła ju Ň wtedy do szkoły i uznała, Ň e to ona powinna przedstawi ę małego
s Ģ siada innym dzieciom.
Na pocz Ģ tku Jens nie mówił tym samym j ħ zykiem co ludzie tutaj i starsi chłopcy go z
tego powodu wy Ļ miewali. On jednak szybko zdobył sobie respekt – rzucił si ħ na jednego z
zaczepiaj Ģ cych i spu Ļ cił mu lanie, chocia Ň tamten był od niego ze dwa razy starszy.
Tak, Jens nigdy si ħ niczego nie bał. Nie była pewna, kiedy ona i on zacz ħ li odczuwa ę
do siebie nawzajem co Ļ wi ħ cej; co Ļ innego ni Ň tylko dziecinn Ģ przyja Ņı . Mo Ň e miała wtedy
koło trzynastu lat? W ka Ň dym razie serce jakby podskakiwało w piersi na jego widok i
zawsze, gdy si ħ spotykali, chciała wygl Ģ da ę jak najładniej. Był jej taki bliski, jakby stanowił
cz ħĻę jej istoty. Pragn ħ łaby w Ļ lizgn Ģę si ħ pod jego skór ħ , czu ę jego zapach, bicie jego serca,
oszołamiało j Ģ to i uszcz ħĻ liwiało.
Jaka Ļ mewa wrzasn ħ ła nad głow Ģ dziewczyny, jakby chciała przypomnie ę , Ň e robota
czeka. Matka przygotowywała w kuchni obiad, do Elizabeth nale Ň ały porz Ģ dki w oborze:
- Robota i robota – burkn ħ ła sama do siebie. Zostawiła drzwi otwarte, by wpu Ļ ci ę do
Ļ rodka troch ħ Ļ wiatła.
3
Czy w Ň yciu nie ma niczego wi ħ cej? Przyniosła troch ħ zeszłorocznej słomy i rozsypała j Ģ w
zagrodach dla zwierz Ģ t. Nagle w oborze pociemniało. W drzwiach stan ħ ła niedu Ň a kobieta
cała ubrana na czarno. Elizabeth zdumiała si ħ , Ň e w taki upał kobieta nosi czepek. Twarz
nieznajomej pokrywała g ħ sta sie ę zmarszczek. W r ħ ce trzymała s ħ katy kij.
- Dzie ı dobry – przywitała si ħ staruszka. Elizabeth dostała g ħ siej skórki, miała
wra Ň enie, Ň e w oborze pojawił si ħ lodowaty wiatr. Głos nieznajomej brzmiał głucho, jakby
odbijał si ħ echem od Ļ cian.
- Kim jeste Ļ ? – zdołała wykrztusi ę Elizabeth.
- Nazywaj Ģ mnie Lina-Laponka… a ty jeste Ļ Elizabeth – rzekła stara.
- Sk Ģ d wiesz, jak mam na imi ħ ?
Nieznajoma za Ļ miała si ħ ostro, ale zamiast odpowiedzie ę na pytanie, ci Ģ gn ħ ła dalej
swoje: - Skar Ň yła Ļ si ħ przed chwil Ģ na nieustaj Ģ c Ģ prac ħ , Elizabeth, ale prze Ň yjesz w Ň yciu o
wiele wi ħ ksze wyznania. Bo widzisz, Ň ycie nie zawsze bywa lekkie. – Pokiwała głow Ģ , jakby
dla podkre Ļ lenia wagi swoich słów.
Elizabeth słyszała tylko, Ň e mowa starej jest inna ni Ň jej własna. Mo Ň e to mieszanka
je Ň yka Lofotów z mow Ģ mieszka ı ców Finnmarku?
- Sk Ģ d ty pochodzisz? – spytała, a głos jej dr Ň ał. Skuliła si ħ , mimo Ň e dzie ı był ciepły.
- My Ļ l ħ , Ň e wolałaby Ļ tego nie wiedzie ę – odparła staruszka i mówiła dalej: - Musisz
mnie teraz wysłucha ę , Elizabeth. Ja wiem wszystko o twoim losie. Wiedziałam to ju Ň w
chwili, kiedy si ħ urodziła Ļ . Strze Ň si ħ , Elizabeth, strze Ň si ħ . Zło bowiem mo Ň e by ę wi ħ ksze,
ni Ň sobie wyobra Ň asz. Ale masz te Ň zdolno Ļ ci, którymi mo Ň esz si ħ posługiwa ę . Tylko uwa Ň aj,
wykorzystuj je wła Ļ ciwie.
- Jakie zdolno Ļ ci? – wykrztusiła Elizabeth, czuj Ģ c, Ň e zbiera jej si ħ na płacz. Narastała
w niej zło Ļę , ale najbardziej strach – była Ļ miertelnie przera Ň ona.
- Potrafisz widzie ę i słysze ę rzeczy dla innych niedost ħ pne – odparła stara. – Zastanów
si ħ , umiała Ļ to od dzieci ı stwa.
- Nie mam Ň adnych zdolno Ļ ci, niczego nie umiałam! – krzykn ħ ła Elizabeth. Z oczu
trysn ħ ły jej łzy, dygotała jak w febrze.
- Tak, tak Elizabeth, nie wyprzesz si ħ , przewidywała Ļ wiatr i pogod ħ , widziała Ļ
zbł Ģ kane w górach owce i znajdowała Ļ zagubione przedmioty. Mnie te Ň widzisz, prawda?
- Pewnie, Ň e ci ħ widz ħ ! Ale teraz zbieraj si ħ st Ģ d! – wrzasn ħ ła Elizabeth i ukryła twarz
w dłoniach.
- Pami ħ taj, co ci powiedziałam – dotarł jeszcze do niej głos starej.
Otarła zapłakan Ģ twarz i chciała co Ļ powiedzie ę , nagle jednak zdała sobie spraw ħ , Ň e
kobieta znikn ħ ła.
Bliska paniki rozgl Ģ dała si ħ po oborze. – Wiem, Ň e gdzie Ļ jeste Ļ . Chowasz si ħ , ty
głupia babo! – krzykn ħ ła ostatni raz przez rami ħ i pobiegła do domu.
Chwytaj Ģ c powietrzem ze szlochem opadła na podłog ħ w kuchni.
- Dziewczyno, co tobie? – spytała matka, stawiaj Ģ c garnek z ziemniakami na stole.
Elizabeth otarła r ħ kawem, wielokrotnie gł ħ boko oddech, nim odzyskała mow ħ .
- Widziałam jak ĢĻ pani Ģ w oborze.
- Pani Ģ w oborze? – powtórzyła matka. – Czego chciała?
- Mówiła jakie Ļ głupstwa, a potem rozpłyn ħ ła si ħ w powietrzu. – Płacz wrócił i
Elizabeth ukryła twarz w dłoniach.
Matka stan ħ ła przed ni Ģ :
- Musisz si ħ uspokoi ę , Elizabeth. Nikt nie rozpływa si ħ w powietrzu. Ojciec opowiada
ci za du Ň o historii o huldrach. Id Ņ teraz do strumyka, umyj twarz i przebierz si ħ , zaraz
b ħ dziemy je Ļę .
- Sama z domu nie wyjd ħ – szlochała Elizabeth.
4
Jej mała siostrzyczka siedziała na stołku i przygryzała koniec cienkiego warkoczyka.
Teraz zeskoczyła na podłog ħ i oznajmiła dorosłym tonem:
- Ja z tob Ģ pójd ħ . Mnie nie wystraszy pani, która pływa w powietrzu.
- Ona nie pływa, Maria – poprawiła Elizabeth. Wyszła za siostr Ģ na dwór. Na
szcz ħĻ cie obora znajdowała si ħ daleko od strumienia, po drugiej stronie obej Ļ cia, Elizabeth
jednak trz ħ sła si ħ ze strachu, ochlapuj Ģ c twarz i ramiona zimn Ģ wod Ģ .
- Sk Ģ d ta pani przyszła? – spytała Maria. Spogl Ģ daj Ģ c z ciekawo Ļ ci Ģ na obor ħ .
- Nie wiem – odparła Elizabeth krótko, zaraz jednak stanowczo dodała: - Nie chc ħ
wi ħ cej o tym rozmawia ę .
W sieni zdj ħ ła robocze ubranie, wło Ň yła codzienn Ģ sukienk ħ , po czym obie z Mari Ģ
weszły do kuchni.
Ojciec te Ň ju Ň przyszedł i siedział przy stole. Najwyra Ņ niej wiedział, co si ħ stało, bo
matka u Ļ miechn ħ ła si ħ do niego porozumiewawczo. Gdy spytała Elizabeth:
- Widziała Ļ jeszcze t ħ pani Ģ ?
- Elizabeth nie chce wi ħ cej o tym rozmawia ę – poinformowała Maria, siadaj Ģ c na
swoim miejscu.
Ojciec jak zwykle odmówił przed jedzeniem krótk Ģ modlitw ħ .
- Ojcze Niebieski, dzi ħ kujemy ci za dobre jedzenie. Amen – zako ı czył.
Elizabeth pomy Ļ lała, Ň e powinni raczej sobie nawzajem dzi ħ kowa ę . Ojciec przyniósł
do domu ryby, matka je przygotowała. Gło Ļ no jednak tego nie powiedziała.
Przez jaki Ļ czas posilali si ħ w milczeniu.
- Odwiedziłam dzisiaj Dorte w Neset – rzekła nagle mata. – Nie zawsze jej si ħ
wszystko układa. Niełatwo, jej Ň y ę samotnej wdowie.
Ojciec przełkn Ģ ł jedzenie, które miał w ustach.
- A ja uwa Ň am, Ň e nie Ņ le sobie radzi. To ju Ň cztery lata, jak Peder uton Ģ ł. U nas w
domu te Ň by było marnie, gdyby Ļ my nie szukali pomocy u innych ludzi.
Matka spojrzała na niego surowo, ale milczała.
Elizabeth dziobała w talerzu. Nie mogła przesta ę my Ļ le ę o tym, co prze Ň yła w oborze.
Wiedziała, co jej si ħ ukazało, chocia Ň matka sobie z niej kpi. Czy powinna opowiedzie ę o tym
Jenesowi? A co b ħ dzie, je Ļ li on te Ň j Ģ wy Ļ mieje? Nie, chyba najlepiej zachowa ę spraw ħ dla
siebie. Stara powiedziała przecie Ň , Ň e jej Ň ycie nie b ħ dzie łatwe. Na my Ļ l o tym Ň Ģ dek jej si ħ
kurczył. Ale najgorsze, co przera Ň ało j Ģ najbardziej, to to, Ň e zło b ħ dzie wi ħ ksze i
pot ħŇ niejsze, nu Ň teraz przypuszcza. Rozmy Ļ lała o tym, oddzielaj Ģ c na telerzu ryb ħ od
ziemniaków.
- Elizabeth bawi si ħ jedzeniem – poskar Ň yła Maria.
Matka zirytowana uniosła wzrok.
- Sko ı cz z tym i jedz porz Ģ dnie.
Elizabeth zrobiła, co jej kazano. Przełykała k ħ s za k ħ sem, cho ę jedzenie wcale jej nie
smakowało. Wiedziała jednak, Ň e do nast ħ pnego posiłku minie wiele czasu.
- Dzi ħ kuj ħ za obiad – rzekł ojciec, zostawiaj Ģ c brudny talerz na stole.
Dlaczego m ħŇ czy Ņ ni nigdy nie zmywaj Ģ ? – pomy Ļ lała Elizabeth, ale natychmiast si ħ
zawstydziła, bo ojciec dodał: - Wracam na ł Ģ k ħ , do roboty.
- My te Ň niedługo przyjdziemy – obiecała Ane-Margrethe krótko i zacz ħ ła sprz Ģ ta ę ze
stołu. Ruchy miała szybkie.
Maria ukl ħ kła na ławie i wygl Ģ dała przez okno.
- Mog ħ i Ļę na troch ħ do Indianne? – spytała cieniutkim głosikiem.
- Co b ħ dziesz robi ę w Heimly? Mylisz, Ň e oni nie maj Ģ swoich zaj ħę ? – spytała matka.
- Tak, ale Indianne jest na brzegu i zbiera Ļ limaki. Mogłabym te Ň nazbiera ę , to tata
b ħ dzie miał przyn ħ t ħ .
- W takim razie id Ņ , w imi ħ Bo Ň e. Tylko nie sied Ņ tam za długo.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin