R572. Fielding Liz - Ocalić marzenia.txt

(204 KB) Pobierz
  
  
  
  
  LIZ FIELDING
  
  Ocali� marzenia
    
    ROZDZIA� PIERWSZY
     - Dziecko? Naprawd� chcesz mie� dziecko? Amanda nic nie odpowiedzia�a. Czeka�a niecierpliwie, a� jej sekretarka wreszcie p�jdzie sobie do domu. Lecz Beth nie dawa�a za wygran�.
     - Czy ja si� przes�ysza�am? - zapyta�a z niedowierzaniem. - A co z ojcem? Czy�bym o czym� zapomnia�a? - rzuci�a zaczepnie. - A mo�e za chwil� odkryjesz przede mn� jak�� kolejn� tajemnic�? - Spojrza�a do kalendarza. - Przecie� to nie prima aprilis! .
    Ca�a Beth, pomy�la�a Amanda. Ta dziewczyna nie ma za grosz taktu i nigdy niczego nie owija w bawe�n�. Co niby mia�a jej odpowiedzie�? Wzruszy�a wi�c tylko ramionami i poda�a Beth kartk� z list� ksi��ek.
     - Mog�aby� poprosi� Jane, by zdoby�a je dla mnie, jak tylko znajdzie woln� chwil�? - Mia�a nadziej�, �e w ten spos�b uniknie odpowiedzi na niewygodne pytania.
    Beth oniemia�a. Na li�cie widnia�y niemal wszystkie dost�pne na rynku tytu�y dotycz�ce ci��y i opieki nad dzieckiem. Niewiarygodne...
     - O! Widz� tu niez�� porcj� literatury do poduszki - wykrztusi�a zaskoczona.
     - Musz� si� dok�adnie przygotowa�. To wszystko.
     - Miejmy zatem nadziej�, �e te dok�adne przygotowania sprowadz� ci� na ziemi�. Mo�e jeszcze zmienisz zdanie... Chyba zdajesz sobie spraw�, �e aby zaj�� w ci��� potrzebny jest facet. I nawet tak genialna istota jak ty nie przeskoczy tego problemu.
     - Zapominasz o zdobyczach wsp�czesnej nauki. Oczy Beth zrobi�y si� zupe�nie okr�g�e.
     - Po prostu bosko! Na pewno wiesz, o czym m�wisz? Tym razem jednak Amanda nie da�a wci�gn�� si� w kolejn� pozbawion� sensu dyskusj�.
     - Ksi��ki! - powt�rzy�a stanowczo. - I... mo�e jeszcze kwas foliowy.
     - Kwas foliowy? Oszala�a� do reszty?
     - Wspomaga prawid�owy rozw�j systemu nerwowego p�odu. Lekarka poradzi�a mi, �ebym zacz�a go za�ywa� jeszcze przed zaj�ciem w ci���.
     - Rozmawia�a� ze swoj� lekark�?
     - Oczywi�cie.
     - I co ci powiedzia�a?
     - �ebym zacz�a za�ywa� kwas foliowy.
    Beth przypatrywa�a si� bacznie Amandzie. Mia�a w g��bi duszy nadziej�, �e za moment us�yszy co� w rodzaju: �No dobrze, �artowa�am tylko". Ale nic takiego nie nast�pi�o.
     - Bo�e, ty naprawd� nie �artujesz! - nie wytrzyma�a w ko�cu. - Mam nadziej�, �e to na razie tylko plany...
    Odk�d Amanda sko�czy�a osiemna�cie lat, w pe�ni kontrolowa�a wszelkie aspekty swego �ycia. Nigdy nie w�tpi�a w s�uszno�� podejmowanych przez siebie decyzji. U progu swoich trzydziestych urodzin osi�gn�a sukces w interesach i dok�adnie wiedzia�a, dok�d zmierza.
     - Owszem - odpowiedzia�a kr�tko.
     - A tak na marginesie, s�ysza�a� o poradniach planowania rodziny? - sykn�a ju� nie�le zirytowana Beth.
    I po co te nerwy, pomy�la�a Amanda. Chcia�a mie� dziecko. Co z tego, �e zdecydowa�a si� samotnie je wychowywa�. Czy to jej wina, �e nie mog�a znale�� odpowiedniego kandydata na ojca swego male�stwa? Co ona jest temu winna? Coraz g�o�niej tykaj�cy zegar biologiczny motywowa� j� do dzia�ania. To by�o przecie� bardzo proste. Punkt pierwszy: u�o�y� dobry plan; punkt drugi: konsekwentnie go realizowa�; punkt trzeci: osi�gn�� upragniony cel. W tym nie mia�a sobie r�wnych. Nigdy nie potrzebowa�a faceta, kt�ry prowadzi�by j� za r�czk�, a wsp�czesna medycyna da�a jej niezale�no�� r�wnie� w kwestii wyboru odpowiedniego kandydata na ojca dziecka.
    Na twarzy Beth malowa� si� niesmak. Nie bardzo chcia�o jej si� wierzy� w to, co us�ysza�a.
     - M�wisz o urodzeniu dziecka, jakby chodzi�o o zawarcie kolejnej transakcji. Czy zdajesz sobie spraw�, jaki wp�yw wywrze macierzy�stwo na twoje �ycie?
     - Oczywi�cie, �e tak. Dlatego planuj� wszystko z wyprzedzeniem. Ostatnio na przyk�ad du�o my�la�am nad problemem, czym kierowa� si� przy wyborze niani.
     - Niani? - pisn�a Beth o ca�� oktaw� wy�ej.
     - Czy ty zdajesz sobie spraw�, jak olbrzymie jest zapotrzebowanie na tego typu us�ugi? Jill, moja bratowa, rodzi dopiero w styczniu, a ju� w kwietniu rozpocz�a poszukiwania.
    Amanda zamy�li�a si� na moment i nagle u�miechn�a si�.
     - Tak! To �wietny pomys�! Instynkt mi podpowiada, �e powinny�my si� zaj�� t� bran�� - rzuci�a, nieoczekiwanie zmieniaj�c temat. Wiedzia�a, �e jej przyjaci�ka da si� z�apa� na lep. I mia�a racj�.
     - Ale my przecie� ledwo nad��amy z prac�. Nasze sekretarki s� rozchwytywane... - Beth urwa�a nagle. - Chocia� z drugiej strony... mo�e... pod warunkiem, �e zatrudnimy wi�cej pracownik�w i znajdziemy wi�ksze biuro...
     - Nied�ugo zwalniaj� si� pomieszczenia na dole. By�yby wr�cz idealne.
     - Pami�taj jednak, �e to bardzo specyficzny rynek. Natarczywy d�wi�k telefonu - przerwa� ich dyskusj�.
    Dzwoniono z recepcji.
     - Kierowca chcia�by wiedzie�, jak d�ugo b�dzie musia� jeszcze czeka�, panno Garland. Boi si�, �e zap�aci mandat za niew�a�ciwe parkowanie.
     - Ju� schodz�! - Zerwa�a si� na r�wne nogi. Skrupulatnie zebra�a wszystkie dokumenty, chwyci�a teczk� i nieod��czny laptop. - Na razie, Beth!
     - Amando! Nie mo�esz teraz tak po prostu wyj��!
     - Porozmawiamy w poniedzia�ek. A poza tym... Odprowad� mnie do samochodu. - Obie ruszy�y w stron� drzwi. - Chc�, aby� zrobi�a dla mnie dwie rzeczy. Po pierwsze zadzwo� do Ministerstwa Pracy i Spraw Socjalnych i dowiedz si�, czy s� jakie� regulacje prawne dotycz�ce zatrudniania opiekunek do dzieci. Je�li tak, to zbierz wszelkie dost�pne informacje na ten temat.
     - A ta druga rzecz?
     - Zadzwo� do gabinetu mojej ginekolog i um�w mnie na najbli�szy wolny termin w klinice.
    Daniel Redford czeka� oparty o mask� mercedesa i spogl�da� niecierpliwie to na sw�j zegarek, to w okna Agencji Garland. A wi�c st�d pochodz� te fantastyczne dziewczyny, pomy�la�. Z klas� i z najlepszymi kwalifikacjami. Pono� nie maj� sobie r�wnych. C�, punktualno�� chyba nie nale�y do ich najmocniejszych stron.
     - Jak d�ugo jeszcze zamierza pan tutaj sta�? - zapyta� stra�nik miejski, nie po raz pierwszy zreszt�.
    Zanim Daniel zd��y� odpowiedzie�, drzwi wej�ciowe otworzy�y si� szeroko i pojawi�a si� w nich jego sp�niona pasa�erka.
     - Bo�e, jak mi przykro, �e musia� pan tak d�ugo czeka�! Oczarowany jej urod�, natychmiast zapomnia�, �e jeszcze przed chwil� by� w�ciek�y. Trzeba przyzna�, �e Amanda prezentowa�a si� jak modelka. Zgrabna jak sarna, st�pa�a lekko, delikatnie ko�ysz�c przy tym biodrami. Ciemne b�yszcz�ce w�osy i ogromne szare oczy nadawa�y jej twarzy niepokoj�cej g��bi i wyrazisto�ci. Stra�nik, kt�ry jeszcze przed chwil� by� z�y i nad�ty, zastyg� teraz z g�upawym, b�ogim u�miechem na ustach.
     - Musia�am przed wyj�ciem za�atwi� kilka pilnych spraw. - Mia�a niski, melodyjny g�os.
    Po plecach Daniela przebieg� podniecaj�cy dreszcz. A gdy Amanda podnios�a wzrok, Daniel poczu�, jak mi�kn� mu kolana. Mog�aby zrobi� ze mn� wszystko! - pomy�la� troch� zniesmaczony. Wi�cej! Sam dostarczy�bym si� pod jej drzwi w formie przesy�ki, przyzna� w duchu, u�miechaj�c si� szeroko. Potem, gdy otwiera� przed Amand� drzwi samochodu, nie potrafi� odm�wi� sobie kr�tkiego, niby przypadkowego spojrzenia na jej nogi. Ol�niewaj�ce! - przemkn�o mu przez my�l. Niesko�czenie d�ugie i smuk�e. A te jedwabne po�czochy... Jego oczy pow�drowa�y na u�amek sekundy wy�ej. W�ska, czarna sp�dniczka ledwie wystawa�a spod grafitowego �akietu. Daniel z trudem skierowa� wzrok w inn� stron�. Gdy si� odwr�ci�, dobieg� go prawie nies�yszalny szept stra�nika:
     - Ale masz fart, ch�opie.
    Dan pr�bowa� ukry� zmieszanie. Odchrz�kn�� nerwowo i powiedzia�:
     - Nic si� nie sta�o! Ja te� dzisiaj mia�em mn�stwo spraw do za�atwienia.
     - Tak? - Przyjemnie by�o obserwowa� zak�opotanie maluj�ce si� na jego twarzy. Lecz nagle roz�wietli� j� szeroki u�miech, kt�ry z niewiadomych przyczyn wyda� si� Amandzie dziki i zmys�owy.
     - Prosz� nie zapomnie� o zapi�ciu pas�w - rzuci� Dan, zamykaj�c drzwi.
     - S�ucham? Ach tak. Oczywi�cie.
    Po�o�y�a obok siebie teczk� z dokumentami i laptop, potem zerkn�a raz jeszcze na kierowc�. Jego b��kitne oczy odbija�y si� w lusterku niczym dwa l�ni�ce stawy. Poczu�a si� jako� nieswojo...
     - Dlaczego? - zapyta�a, kiedy ruszyli.
     - Co dlaczego?
     - Dlaczego mia� pan dzisiaj tyle pracy? - Bardzo chcia�a nawi�za� z nim rozmow�.
     - Brakuje nam jednego kierowcy. Musia� pojecha� niezw�ocznie do szpitala.
     - Wypadek?
     - Nie, jego �ona rodzi.
    Dziecko! To s�owo poruszy�o w jej duszy bardzo czu�� strun�. Nie tak dawno brat oznajmi� jej, �e jego dopiero co po�lubiona �ona spodziewa si� dziecka. Matka oszala�a wprost z rado�ci na wie��, �e zostanie babci�. W�a�ciwie przesta�a ju� na to liczy�. R�wnie� Amanda bardzo si� ucieszy�a, lecz pami�ta�a dobrze, co poczu�a w pierwszej chwili: lodowat� pustk� i... zazdro��. Kilka dni p�niej wybra�a si� do sklepu z rzeczami dla dzieci, aby wybra� dla przysz�ej bratanicy lub bratanka jaki� drobiazg, jak�� mi�ciutk� zabaweczk�. Ale te wszystkie pi�kne rzeczy do pokoju dzieci�cego, te prze�liczne ubranka i male�kie buciki sprawi�y, �e kr��y�a pomi�dzy stoiskami niczym zaczarowana.
     - Dziecko? - szepn�a. - Pierwsze?
     - Czwarte!
    Czw�rka dzieci! Amanda natychmiast zobaczy�a si� w�r�d czw�rki b��kitnookich maluch�w o promiennych u�miechach, le��cych w bia�ych becikach z kokardami. Wystarczy�o jedno magiczne s�owo, by pobudzi� jej wyobra�ni�. Tak by�o ju� od tygodni.
     - Przechodzi�a ju� przez to trzy razy i wci�� jeszcze potrzebuje m�a, �eby trzyma� j� za r�k�? - wymamrota�a, lecz natychmiast ugryz�a si� w j�zyk. Nieoczekiwanie dla siebie samej, us�ysza�a cichutki wewn�trzny g�os: Bo�e, jakie to romantyczne.
    Daniel dostrzeg� w lusterku wstecznym, �e jego pasa�erka jest rozpromieniona. O�mielony tym, wyzna� szczerze:
     - Chyba jest odwrotnie, to ona podtrzymuje go na duchu. - Jeszcze godzin� temu by� w�ciek�y, �e por�d zacz�� si� w�a�nie teraz, kiedy mieli tyle zlece�. Musia� odwo�a� wszystkie spotkania i usi��� za k�kiem. Jednak te...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin