Nie zabijaj wsi polskiej.doc

(61 KB) Pobierz
Nie zabijaj wsi polskiej

Nie zabijaj wsi polskiej!

Ks. Czesław Bartnik

 

 

Od tysięcy lat, od kiedy powstało rolnictwo - po zbieractwie, łowiectwie, pasterstwie - raz po raz mają miejsce potężne ataki i napaści na rolników ze strony "porolniczych" grup społecznych, tych, które wyrosły na barkach rolników, takich jak mieszczanie, wojsko, urzędnicy, rządzący, inteligencja. Wystąpienia te mają zazwyczaj charakter przestępstw ekonomiczno-społecznych. I jeśli władzy społecznej zabraknie mądrości, prawości i zdolności harmonizowania interesów różnych warstw społecznych, to dochodzi zawsze do wielkiego ucisku chłopów, wyzysku i zniewolenia ze strony owych wtórnych warstw, które z czasem dziwnie zapominają, z czego wyrosły i czym żyją.

 

Są to prastare przejawy pychy ludzkiej i drapieżności wobec drugiego człowieka. Toteż ciągle następowały powstania chłopskie, z reguły nieudane, bo struktura pól jest taka, że rolnik nie może się dobrze zorganizować i nie ma się gdzie obwarować. W niektórych powstaniach, jak w powstaniu "Żółtych Turbanów" w Chinach w II wieku po n. Chrystusa, ginęły miliony chłopów i raczej nadaremnie, choć zawsze świadczyło to o bestialstwie i głupocie warstw wyższych oraz rządzących. Powstania chłopskie niestety zdarzały się również w Polsce, poczynając od śmierci Mieszka II w 1038 roku. Jeszcze przed II wojną światową policja zastrzeliła w Polsce dziesiątki chłopów, którzy protestowali przeciwko zbyt niskim cenom płodów rolnych, ustalanym przez rządzących. I oto dziś, w wieku rzekomego postępu, znowu mamy coś podobnego. Kiedyś przynajmniej religia dawała pewne reguły ludzkich rozwiązań. Dziś w państwie polskim panuje ateizm, a z nim dżuma prawna i moralna.

 

Antywiejskość rządzących

 

We współczesnej cywilizacji zachodniej znowu dochodzi do głosu megalomania zauroczenia technikami ekonomiczno-społecznymi i inżynierią społeczną, a więc wiara władzy w jej wszechmoc.

 

Tak zauroczonym "postępowcom" wydają się niepotrzebne, przestarzałe, a nawet szkodliwe dla dzisiejszej cywilizacji takie pojęcia, jak: wieś, ziemia, ludność rolnicza. Czciciele techniki uważają, że żywność zdobędzie dzisiejsza technologia "z niczego", nie potrzeba gospodarki rolnej, specjalnej ziemi uprawnej, a zwłaszcza warstwy chłopskiej - upartej, twardej, nie chcącej się wygłupić, no i religijnej. Zamiast ziemi ornej mają być autostrady, lotniska i obszary rekreacyjne, pola golfowe, tereny łowieckie i turystyczne. Ta pogarda wsi i rolnictwa rzutuje na całą gospodarkę, politykę, kulturę, literaturę, styl życia i na koncepcję człowieka. Do tego dochodzi urojenie, że oto ideolodzy i inżynierowie społeczno-polityczni są pełnymi "stwórcami" państwa, ustroju, życia, świata.

 

Pycha inżynieryjno-społeczna, idąca zresztą już po linii socjalistyczno-komunistycznej, ożywiła się jeszcze w socjaldemokracji liberalnej. Toteż stała się ona udziałem dwóch głównych u nas obozów władzy po roku 1989, a mianowicie obozu uwłaszczonych nielegalnie postkomunistów ("socjaldemokratów") oraz obozu związanego również po części z PZPR lobby żydowsko-amerykańskiego. Inne siły polityczne są jedynie satelitarne. Oba zaś te obozy są z tradycji i założenia antychłopskie, nie ma miejsca w ich mentalności dla chłopa polskiego: niezależnego, dumnego, katolickiego i naśladującego dawnych dziedziców ziemskich.

 

Już premier Tadeusz Mazowiecki wysłał wozy pancerne przeciwko rolnikom, którzy bronili wsi i nie chcieli dopuścić do marnotrawienia ziemi popegeerowskiej. Dlaczego ówcześni politycy tych rzeczy nie rozumieli? Nie mieli wykształcenia czy byli ciągle lub na nowo zniewoleni? A może byli to po prostu źli ludzie?

 

Trzeba zwrócić uwagę, że dla marksistów sowieckich obywatelem był tylko "robotnik" - bez własności, najemny, zależny od partii. Dlatego bolszewizm odebrał chłopom własność, ziemię, czyniąc ich robotnikami najemnymi w kołchozach, sowchozach i spółdzielniach. Dopiero wtedy uznał rolników za ludzi. Było to idiotyczne doktrynerstwo. Tradycję tę kontynuuje częściowo także socjalistyczno-kapitalistyczny liberalizm. Jego zwolennicy głoszą prymat gospodarki "wolnego rynku", ale nie dla rolnictwa, które traktują jako anachroniczne. Dążą więc do rolnictwa sterowanego przez oligarchów, całkowicie podporządkowanego warstwom wyższym, i do zlikwidowania gospodarstw rodzinnych. Na miejsce "anachronicznego" chłopa ma przyjść "producent żywności" - masowej, sterylizowanej i raczej chemicznej, a więc będzie to farmer, który nie utworzy stanu społecznego, tylko będzie rodzajem serwisu na dowolne życzenie "ateistycznych panów bogów". W każdym razie i dla socjaldemokratów, i dla techno-liberałów masy chłopskie muszą przestać zawadzać na świecie.

 

Wrzenie obecne

 

U nas zdrowo myślący chłopi i politycy nie mogą znaleźć odpowiedzi na pytanie, dlaczego kolejne rządy od roku 1989, bez względu na kolor koalicji, opuściły wieś, pominęły ją w programach gospodarczych, a nawet niekiedy otwarcie, jak Unia Demokratyczna (Unia Wolności), przeznaczyły rolników polskich na zniszczenie. Tymczasem zniszczenie wsi i warstwy chłopskiej jest jednym z głównych programów "nowoczesnej" doktryny ekonomiczno-społecznej, tylko że nie głosi się tego publicznie.

 

Nasi społecznicy i politycy nie zwracają uwagi na treści owych nowoczesnych doktryn i myślą, że wszystko rozwiążą szczegółowymi umowami i hasłami praktycznymi. To nie z fanatycznymi doktrynerami!

 

Na przykład na Zachodzie głosi się powszechny "wolny rynek", jednak wbrew temu rolnictwo nie podlega wolnemu rynkowi, jest sterowane przez państwo. Tymczasem Zachód każe naszym władzom wprowadzić wolny rynek również do rolnictwa, jako rzekomo postępowy i demokratyczny. I tak nasi rządcy nawet nie zrozumieli, dlaczego w Polsce rolnictwo popadło w ogólny chaos gospodarczy, dostało się na rynek wielkich oszustów "prywatnych" i państwowych. Nie zrozumieli, dlaczego stało się jedną wielką dżunglą prawną i moralną, często w szponach okazjonalnych drapieżników, którymi często okazują się zagraniczni gracze, nasi urzędnicy, a nawet niektórzy ministrowie, i różne polskie niby to agencje, jakie do tej chwili różnymi sztuczkami kradną wielkie połacie ziemi polskiej, bez kontroli ze strony rządu. Zresztą prezydent w tym duchu zawetował prokuratorię, która miała osądzać wielkie kradzieże Polski.

 

Partie chłopskie, słabe, niewykrystalizowane, wąskoprogramowe, nieświadome założeń doktrynalnych nowoczesnej ideologii (por. E. Polak-Pałkiewicz), walczą jedynie o szczegóły: o ceny, limity, czas skupu, pożyczki bankowe itp. Nie mogą zrozumieć, że w nowoczesnym programie gospodarczo-społecznym jest zniszczenie całej wsi. Rządy w krajach Europy są tylko narzędziami w rękach ogólnej nowej inżynierii. Nasze rządy idą czasem na drobne kompromisy, żeby nie wybuchła rewolucja, która by je obaliła. Partie chłopskie, uważane przez socjaldemokratów i liberałów za głupie i naiwne, są sprytnie manipulowane. Rolnicy od lat głosują, wiecują, dyskutują, żebrzą u władz, blokują drogi, rozsypują bandyckie importy zboża i mięsa, powołują się na wielkie słowa polskie, mają żal do tego czy innego przywódcy chłopskiego, że nie jest Wincentym Witosem, a nie wiedzą, że władzom, które się znalazły w szponach współczesnych struktur ekonomiczno-finansowych globalistycznego Zachodu, wsi ratować nie wolno. Zresztą, co uczciwsi działacze, np. Unii Wolności, wyraźnie to mówią od dawna. Rolnicy nie są informowani, że w Polsce nie wolno uwłaszczać na Ziemiach Odzyskanych, uchwalać biopaliw, wspierać chłopów przez niskoprocentowe pożyczki bankowe, eksportować żywność na Wschód, że nie wolno mieć niezależnej polityki rolnej itd. Umowy rolnicze w Kopenhadze były pozorowane, żeby oszukać "głupiego" chłopa polskiego. Zaraz potem zresztą prezydent Francji Jacques Chirac zdradził się otwarcie, że Polska nie może mieć żadnego głosu ani w dziedzinie politycznej, ani ideologicznej, ani gospodarczej, bo wszystkim rządzą Francja i Niemcy.

 

Sytuacja Polski zmierza do zniszczenia wsi i gospodarki okołorolnej. Widać to wyraźnie w cukrownictwie, monopolu tytoniowym i spirytusowym, w chmielarstwie i piwowarstwie, w przemyśle lnianym, olejarstwie, ogrodnictwie, warzywnictwie, w hodowli drobiu, trzody chlewnej, bydła, w mleczarstwie... Zresztą, nie sposób ich tu wszystkich wyliczyć. Te gałęzie gospodarki niszczy się bez względu na to, czy są państwowe, czy prywatne, wielkie czy małe. Rolnicy często nie otrzymują latami zapłaty za swoje plony, nawet kontraktowane. Władze przeważnie nie ingerują w największe nadużycia oszustów.

 

Liczą, że od tego trądu gospodarczo-społecznego i moralnego wybawi nas plaster pod nazwą: "integracja europejska". Społeczeństwo polskie chcą niejako wysłać do UE "za karę" albo jako do "społeczno-gospodarczego sanatorium". Trudno o większą głupotę.

 

Niektórzy agitatorzy medialni ciągle jeszcze kpią sobie z logiki. Głoszą, że chłopu polskiemu jest źle, bo małorolny. Tymczasem wielorolny plajtuje bardziej.

Jeśli małorolny nie sprzeda kwintala zboża lub wieprzowiny, to te rzeczy sam zje, natomiast gdy ktoś nie może sprzedać setek ton zboża i tysięcy świń, bo to wszystko zalewa nas z Niemiec, a wziął pożyczkę z banku, to dopiero tragedia. Farmy plajtują u nas jeszcze częściej niż małe gospodarstwa. Zagraniczni wychodzą na tym lepiej, ale dlatego, że mają swoje banki i swoje rynki zbytu. U nas państwo nie ma żadnego pomysłu na rolnictwo i nie stwarza żadnych warunków dla jego funkcjonowania.

 

Agitatorzy kolonializmu szydzą z rolników, że przywykli do państwa opiekuńczego i nie radzą sobie w sytuacji "wolnego rynku". Otóż jeśli wolnym rynkiem ma być brak rynku, jak u nas, a władze umywają ręce od wszystkiego, to rolnicy powinni przejąć wszystkie struktury rynku w swoje ręce, a więc zakłady państwowe, ziemie, instytucje, banki, ośrodki handlowe, podatki, prawa. Wówczas będą mieli swoje państwo. Państwo jako niemy obserwator niszczenia wsi i gospodarstwa rolnego nie jest nikomu potrzebne.

 

Irytujący jest stary zarzut żydowski, że chłop polski cierpi biedę, dlatego że jest leniwy i nieaktywny. Telewizja też tak przedstawia przyczyny dużego bezrobocia na wsi. Owszem, wielu pracowników popsuły czasy bolszewickie, ale nie chłopa, który pracował na swoim. Jak nie ma miejsc pracy ani zapłaty, to i aktywność nie pomoże. Proszę głosić głodującym w Azji czy w Afryce, żeby byli "aktywni"! A może chodzi o taką aktywność, żeby kombinowali, kradli i napadali? Ganić za nieaktywność trzeba raczej państwo, które nie ma żadnej koncepcji gospodarczej.

 

Ciąg różnych skandali

 

1. W całej Europie jest nadprodukcja rolna, ale ateizujące rządy krajów najbogatszych nie chcą nic dawać krajom głodującym; chcą, żeby jak najwięcej ludzi umarło na świecie. U nas media polskojęzyczne bujają, że po integracji z UE uzyskamy nowe rynki zbytu dla naszego rolnictwa na Zachodzie. Tak będzie może tylko, jeśli chodzi o ślimaka winniczka. Różne wódki już oddaliśmy prawie za darmo. Wszystkich produktów rolnych mają na Zachodzie za dużo i po integracji cały ten nadmiar zostanie nam wepchnięty w większym stopniu niż odbywa się to teraz. Nie wolno nam będzie niczego eksportować nawet do państw poza Unią Europejską bez zezwolenia komisarzy i firm zachodnich. Nasze rolnictwo istnieć będzie na prawach kolonii. Również niskoprocentowe pożyczki bankowe dostaną na poziomie opłacalnym jedynie obcy biznesmeni jako rzekomo bardziej wypłacalni.

 

2. Coraz więcej jest znaków, że offset za zakup amerykańskich samolotów F-16 nastąpi w postaci dalszego pogorszenia sytuacji rolnictwa. Amerykanie bowiem chcą u nas inwestować w to, czego mamy za dużo, a mianowicie w farmy, fermy, tuczarnie, hodowle krów, świń, koni, cukrownie itp. I znowu ma towarzyszyć temu wielki wykup ziemi.

 

3. Nawet tak miękkie i giętkie stronnictwo, jak PSL nie mogło już dalej służyć koalicji SLD - UP. Rząd koalicji przygotowuje budżet dla rolnictwa jeszcze gorszy niż dawniej. Ma zamiar zalegalizować wszystkie oszustwa firm zachodnich, a także uznać nielegalne zakupy ziemi przez obcokrajowców i naszych szulerów. Nasi handlarze podobno kupują ziemię po 24 grosze za metr kwadratowy, a następnie na różne sposoby odstępują kupcom zachodnim po cenach sto razy wyższych. Władze krajowe nic nie widzą, nie mają odpowiednich okularów.

 

4. Mówiąc o rolnikach, szczególnie boleśnie przeżywam sytuację na Zamojszczyźnie. Pamiętam, jak przed wojną strzelano do chłopów za to, że ci domagali się wyższych cen na płody rolne. Wkrótce jednak głównie chłopi bronili Polski, wolności, ziemi, chleba polskiego, mowy ojczystej. W latach 1942-43 Niemcy wysiedlili tu 297 wsi i ogółem 110 tysięcy mieszkańców za druty, do obozów, do Oświęcimia, właśnie "dawano im pracę w Niemczech". Przy tym zamordowano też wiele dzieci wiejskich, sprzedawano je, germanizowano, "cywilizowano" i "leczono chłopa polskiego z ksenofobii". A urodzajne ziemie oddawano "postępowym" Niemcom, volksdeutschom i Ukraińcom filogermańskim. I oto dziś jest coś z tamtych dni. Chłopi patriotycznej Zamojszczyzny muszą znowu bronić ziemi, wsi, życia. Równie smutni, znękani, bez ochrony prawnej, wyjęci spod praw w Polsce, zdesperowani. Dobrze, że policja zmądrzała - choć nie wiadomo, na jak długo - i już nie robi prowokacji z biciem, nawet w czasie rozmów z władzami, jak w innych stronach Polski. Tymczasem władze ateizujące nie chcą nawet rozmawiać z chłopami. A telewizja polskojęzyczna "rozwiązuje" problemy wsi przez zamilczanie, przez pogardę wobec chłopa, no i przez ogólne oskarżanie, że "łamie on prawo". Tak też mówi w niektórych stronach policja. Czyje prawo łamią chłopi, broniąc życia swojego i swoich rodzin? Niemieckie? Amerykańskie? Izraelskie? Chłop polski ma prawo polskie, które pozwala mu i każe bronić siebie, Ojczyzny, ziemi polskiej. W czasach okupacji chłopi chwycili za broń w ramach Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej. Żeby teraz nie musieli tego robić! Zabijanie wsi polskiej to zbrodnia. Inteligencja polska została w dużej części wymordowana przez Niemca i Sowieta, a w czasach okupacji sowieckiej została bardzo wynarodowiona. Dziś Polski musi bronić znowu chłop polski.

 

5. Co doprowadza wieś do ostateczności? Odmawianie jej prawa do życia gospodarczego, kulturalnego i politycznego. Chłop nie ma skąd zdobyć złotówki dla dziecka chodzącego do szkoły, nie ma pieniędzy na gazetę, na szukanie zarobku, na podatek. Część, nawet bogatszych, żyje tylko z emerytury lub renty. Nie może niczego sprzedać. Każda uprawa i hodowla przynosi deficyt, opłaca się tylko czasem coś egzotycznego i to tylko przez rok lub dwa, potem torpedują to sprytnie różni drapieżnicy gospodarczy, żerujący na chłopach.

 

W moich stronach, koło Szczebrzeszyna wielkim ośrodkiem gospodarczym jest cukrownia "Klemensów", założona jeszcze w roku 1895 przez Klemensa Zamoyskiego, dziś zmodernizowana. Władze nie chcą jej zwrócić Zamoyskim. Dawała pracę i zyski tysiącom rolników z całej okolicy. Dobrze prosperuje. I chyba dlatego ktoś chce ją albo zlikwidować, by nie konkurowała z cukrowniami niemieckimi, albo po cichu sprzedać jakiemuś Niemcowi, który zlikwiduje polską plantację buraków cukrowych. Władze umywają ręce, bo tylko szukają pieniędzy na najbliższy budżet. Nie obchodzi ich ogólny stan gospodarki polskiej. Przy tym UE nakłada na Polskę limity cukru - będzie go nam wolno wytwarzać tyle, żeby starczyło do herbaty i na soki. Resztę cukru będziemy musieli kupić od "panów Niemców i Francuzów". Tysiące chłopów stracą kontraktację buraków, zarobek, paszę i pracę. W administracji gospodarki rolnej państwa wszędzie czai się zdrada, destrukcja i jakaś dywersja przeciwko rolnictwu polskiemu. Kto za Polskę odpowiada?

 

6. Rządy "polskopodobne" napomykają raz po raz o wprowadzeniu i na wieś podatku katastralnego, tzn. podatku od własnych budynków. Musieliby go płacić nawet emeryci i renciści, za wszystko, co stoi, nawet za wychodki. Podatek od budynków i gruntów według ich wartości ma być po to, żeby nawet zgrzybiali starcy wynieśli się ze wsi całkowicie, by wszystko zostawili obcym farmerom. Miejsca po dawnych wsiach mają służyć jako skanseny lub jako tereny rekreacyjne dla "ateistycznych bogów obcych". Takich i podobnych planów jest wiele. Jak przywódcy stronnictw chłopskich mogą tego wszystkiego nie dostrzegać? Dlatego chłopi wychodzą na drogi i wołają o ratowanie całej Polski już bez powoływania się na jakąkolwiek niedowarzoną partię.

 

7. I jeszcze jedno. Prawie każdemu elementowi planów UE i naszych służebników przyświeca chęć poróżnienia wsi polskiej z Kościołem i duchowieństwem. Dlatego duchowieństwo powinno wyraźnie wesprzeć chłopów w ich walce o Polskę, jak czynią to ks. bp Edward Frankowski, ks. bp Stanisław Stefanek, ks. bp Stanisław Napierała, ks. abp Ignacy Tokarczuk, ks. bp Stanisław Wielgus, ks. bp Andrzej Dzięga, ks. bp Józef Zawitkowski i inni. Broniąc wsi, bronimy prześladowanego przez ateizujące rządy człowieka, Ojczyzny i Kościoła.

 

Kościołowi polskiemu zagraża obrócenie goryczy chłopa przeciwko Kościołowi, który jest wprawdzie zatroskany, ale dziwnie milczy. Głośni są tylko przeciwnicy wsi polskiej. Wielu duchownych, także moich przyjaciół, popada w jakiś defetyzm, uważając, że wieś czy to w UE, czy bez niej i tak zginie. Tak nie może być. Duchowieństwo ma także swoje obowiązki społeczne i patriotyczne. Owszem, chłopi bywają krytyczni wobec księży, swoje o nas wiedzą, zresztą większość z nas ze wsi się wywodzi, bo miasto było bardziej podatne na ateizację i sekularyzację. Ale w zasadzie chłopi są wierni Bogu, Ewangelii, Kościołowi, Papieżowi, miłują Ojczyznę, nie zdradzają jej za szekle; budowali za swoje kościoły oraz plebanie i bronili nas przed bandziorami politycznymi. Teraz przyszedł czas, żeby im z kolei pomóc. Opuszczenie ich przez kler byłoby zdradą i samobójstwem Kościoła. Przesadne utyskiwanie kierowców na blokady świadczy tylko o tym, że nie mają oni zmysłu dobra wspólnego i dobra całej Polski.

 

A dla Kościoła przychodzą znowu czasy trudne. Dość wspomnieć choćby, że kiedy religijny biznesmen polski, Roman Kluska, dał większą dotację na Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach, idąc za sercem Papieża-Polaka, to został zaszantażowany przez jakichś skorumpowanych urzędników państwowych, a następnie zaatakowany i uwięziony przez uzbrojony po zęby oddział antyterrorystyczny ("Nasz Dziennik", 24.02.2003 r.). Władze milczą. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, co mogą nam zgotować władze ateizujące, fanatycy masońskiej UE i ludzie, którzy zabijają wieś polską.

 

Ludzie ciągle się pytają: co konkretnie czynić? Otóż to, co głoszą niektóre transparenty chłopskie: "Rząd musi odejść!". Trzeba nowych wyborów.

 

Naprawa sytuacji życia polskiego może się zacząć tylko od odrzucenia błędnych doktryn społeczno-gospodarczych i politycznych. Należy odbudować Polskę samoistną, nie kolonialną, i ustanowić mocną władzę polską, która opanuje chaos, grabież Polski, niszczenie kraju i będzie miała pomysł na Polskę bez zdrady. Sytuacja jest bardzo poważna.

 

Były zasadnicze błędy w nauce Marksa, nie mniejsze są błędy we współczesnej nauce socjalliberalnej, która zauroczyła przywódców polskich. "Sprawa Rywina" pokazuje naocznie, że nawet naszą świadomość polską mogą sprzedawać i kupować wrogie nam koncerny medialne. Jeśli jest jeszcze trochę samorządności polskiej, to właśnie w ludzie polskim, choć ten działa bardziej intuicyjnie.

 

 

Ks. Czesław Bartnik, Nasz Dziennik, 2003-03-08

1

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin