Europodręcznik a euroideologia.doc

(28 KB) Pobierz
Europodręcznik a euroideologia

Europodręcznik a euroideologia

Niemiecka minister edukacji Annette Schavan zaproponowała stworzenie wspólnego europejskiego podręcznika do historii. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że propozycję tę złożyła przedstawicielka państwa, w którym dziś odbywa się jedna z największych rewizji historii w XX wieku.

 

Niemcy, przez lata cierpiący na amnezję, starający się jakoś zapomnieć hitlerowską przeszłość swojego kraju, a często i swojego życia, od upadku komunizmu próbują udowodnić skalę cierpień, jakich doznali w czasie wojennej zawieruchy. Te cierpienia miały być związane z czasami tzw. wypędzeń po II wojnie światowej, których na Niemcach mieli dokonywać Polacy i Czesi (w tym kontekście jakby niechcący zapomina się zwykle o udziale Rosjan w całym przedsięwzięciu - obwód kaliningradzki).

Pojawia się dość naturalne pytanie o motywy ewentualnego stworzenia podręcznika europejskiego. Oczywiście, można sobie wyobrazić potrzebę powstania takiego podręcznika do historii powszechnej (historii Europy), który byłby podstawą do budowy wspólnoty kulturowej na Starym Kontynencie. Sytuacja taka byłaby jednak możliwa tylko pod warunkiem istnienia dziś faktycznej jedności cywilizacyjnej Europy. Tymczasem, jak doskonale widzimy, Unia Europejska jest pod ogromną dominacją środowisk lewicowych. Zatem brak jednolitego, łacińskiego odniesienia cywilizacyjnego powoduje skrajne wręcz interpretacje ogólnie znanych faktów i postaci. Suma kontrowersji jest olbrzymia, wystarczy wymienić rewolucję kulturalną na Zachodzie w końcu lat 60., ocenę komunizmu na kontynencie europejskim czy z drugiej strony - ocenę rządów generała Franco w Hiszpanii. Jak uzgodnić skrajnie antykatolicką interpretację dziejów, obecną w historiografii francuskiej, z polską interpretacją znaczenia Kościoła katolickiego dla Polski i Europy? Takich problemów są setki. Zatem próba administracyjnego ujednolicenia interpretacji procesu dziejowego mogłaby prowadzić do swoiście ujętego totalizmu edukacyjnego. Sytuacja taka mogłaby przypominać nieco czasy komunistyczne, kiedy to wzorce interpretacji dziejów tworzyło się w Moskwie. Wszelkie próby pisania podręczników, np. w Polsce, musiały być wówczas uzgodnione z wzorcem sowieckim. Istnieje zatem naturalna obawa, czy socjaliści europejscy nie zamierzają dziś stworzyć takiego podręcznikowego wzorca europejskiego. Chodzi prawdopodobnie o stworzenie "politycznie poprawnego" wzorca uprawiania historii. Pamiętać wszak należy, że podręczniki pisane przez biurokratów czy też przez ludzi wynajętych przez biurokratów muszą zmierzać w kierunku stworzenia ideologii.

Mamy więc na gruncie europejskim dążenie do zbudowania tzw. polityki historycznej. Termin ten, tak modny w ostatnich czasach, sugeruje polityczną manipulację w ludzkiej świadomości, a zarazem tożsamości historycznej. Zbudowanie "nowego człowieka" w dotychczasowych wzorcach ideologicznych zawsze łączyło się z próbą zawładnięcia ludzką świadomością.

Dyskusja na tematy historyczne w kontekście edukacyjnym oczywiście ma sens, ale musi się odbywać nade wszystko na poziomie naukowym i nie może prowadzić wprost do administracyjnych skutków. Taka debata powinna głównie obejmować tematykę z zakresu tzw. białych plam, których mamy co niemiara na gruncie historiografii europejskiej (np. zbrodnia katyńska, ludobójstwo na Wołyniu, chrześcijańskie korzenie Europy itp.). Z doświadczeń ostatnich lat z pewnością możemy powiedzieć, że lewicowym kręgom europejskim nie o taką dyskusję chodzi. Chodzi o zbudowanie jednolitej podbudowy historycznej dla ideologii zamkniętej w formule "polityczna poprawność".

Stworzenie europejskiego podręcznika do historii w naszym kręgu cywilizacyjnym wydaje się niemożliwe jeszcze z jednego zasadniczego powodu. Kultura europejska, a zarazem europejska historia to nie historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. W Europie historia kultury to historia narodów. Jeśli zatem chce się przekazać młodemu pokoleniu historyczny obraz podstaw tej kultury, trzeba to zrobić poprzez pogłębiony przekaz historii danego narodu. Powtórzmy jeszcze raz: od czasów średniowiecza historia Europy to historia narodów. Próba zamazania tej rzeczywistości musiałaby się skończyć ideologizacją edukacji.

Zatem ze strony Polski na projekty unifikacyjne w świadomości historycznej zgody być nie może. Zresztą trudno to sobie wyobrazić w sytuacji proponowania przez Niemców budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom w Berlinie, tolerowania ekspansji propagandowej Eriki Steinbach itp. Jednakże, nawet pomijając powyższe fakty, należy stwierdzić, że projekt ten w dzisiejszym zamęcie ideologicznym i cywilizacyjnym w Europie musiałby się skończyć katastrofą. Potrzebna jest zaś pogłębiona dyskusja historyczna nad cywilizacyjnymi korzeniami Europy, dyskusja, która by nam pokazała, czym jest Europa w swej istocie.

2

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin