6 rozdział.pdf

(192 KB) Pobierz
422657817 UNPDF
6. Kolejne kłopoty…
Nagle odsunął się ode mnie... Usiadł na ziemi i skrył
twarz w swoich dłoniach... Nie wiedziałam, co się stało. Czy
naprawdę się opamiętał? Może moje modlitwy zostały
wysłuchane? Miałam taką nadzieję... Powoli założyłam z
422657817.001.png
powrotem stanik i bluzkę. Zauważyłam, że na ziemi obok
Jaspera leżą kluczę z tego studia...
Wstałam... Ledwo utrzymałam się na nogach i cała się
trzęsłam, ale odważyłam się dosięgnąć kluczy... Zrobiłam
trochę hałasu, ale Jasper nawet nie drgnął... Zaczęłam
podchodzić do drzwi. Szybko je otworzyłam i biorąc kluczę
ze sobą zaczęłam biec, ale nagle się zatrzymałam... Co ja
innym powiem, że gdzie jest teraz Jasper? Wiedziałam, że
każda dziewczyna zdrowa na umyśle wybiegłaby stąd jak
najszybciej, ale może ja nie byłam taka całkiem normalna?
Poczułam, ze muszę do niego wrócić i... Sama nie wiem po co,
ale musiałam.
Zaczęłam biec z powrotem tymi samymi korytarzami i w
końcu zobaczyłam te otwarte drzwi... Zwolniłam kroku.
Usłyszałam jakiś głos...
- Boże, dlaczego mnie nie powstrzymałeś? Czemu chciałem
jej to zrobić? To nie jestem ja... Ja taki nie jestem! Nie
jestem jak mój ojciec... – zaintrygowało mnie to co mówił. Czy
on jednak nie chciał mi tego zrobić? Może wcale nie musiałam
się go bać...
Wolnym krokiem zaczęłam podążać w jego stronę. Zauważył
mnie... Wpatrywał się we mnie jakbym była jakimś duchem...
- Wróciłaś? – zdziwił się.
- Wróciłam... – usiadłam koło niego na ziemi. Wiedziałam, że
równie dobrze może dokończyć, co zaczął, ale ja wierzyłam,
że on nie jest taki...
- Po co? – spytał znowu.
- Sama nie wiem... Nie chciałam cię tu zostawić... Tak jakoś...
A teraz jeszcze usłyszałam co mówiłeś... – chciałam go skłonić
do opowiedzenia mi jego historii.
- Przepraszam cię Alice! To naprawdę... Nie wiem co we mnie
wstąpiło. Wybacz mi! Kiedy powiedziałaś, ze nie chcesz tego
przeżyć drugi raz... I że się boisz... Zrobiłem wszystko, co
mogłem żeby cię zostawić w spokoju... Nie wiedziałem, że
ktoś cię... Nie znam twojej historii. – mówił Jasper tak
szybko, że trudno było to wszystko zrozumieć.
- A ja nie znam twojej... Szczera rozmowa? Powiem ci
wszystko o mnie co będziesz chciał, ale ty też powiesz mi coś
o sobie. – miałam nadzieję, że zgodzi się na taki układ...
- No dobra, ale zacznij ty, proszę. Dobra? – spytał Jasper.
- Oczywiście... A więc... Moi rodzice nie byli zbyt bogaci,
więc pomagałam im i pracowałam jako opiekunka. Nie
przeszkadzało mi to jednak. Bardzo ich kochałam... Jeszcze
dziś byłam z Bellą na ich pogrzebie... – przerwał mi.
- Bardzo mi przykro. – złapał mnie za rękę.
- Ale odbiegłam od tematu... – nie wyrwałam ręki z jego
uścisku... Wcale się go nie bałam – Pewnego dnia, gdy
pilnowałam dzieci pewnej bogatej rodziny jakimś bandytom
zachciało się je porwać. Ja nie mogłam im na to pozwolić.
Niestety nie udała mi się akcja ratunkowa i porwali mnie
razem z maluchami... Powiadomiłam o tym wszystkim moich
rodziców i oni przyjechali do takiej rudery za miastem, w
której trzymali mnie i dzieci. Zobaczyli jak ci mężczyźni
chcieli mi zrobić krzywdę i nie czekając na policję sami
chcieli wymierzyć im sprawiedliwość... Już nie muszę mówić,
że im się nie udało... Potem straciłam przytomność i
obudziłam się dopiero w szpitalu gdzie pracuje Carlisle...
Powiedział mi, że mogę zamieszkać z wami no to się
zgodziłam, ale gdy myślałam, że wszystko już będzie dobrze
do mojej sali w tym szpitalu wszedł Ben, to on był
najgorszym potworem... Zgwałcił mnie i chciał zabić... – w tym
momencie wróciły do mnie wszystkie wspomnienia z tamtego
czasu... Łzy same napłynęły mi do oczu... Jasper widząc to
przytulił mnie... Nie próbował mi już nic zrobić. Po prostu ze
mną był i to było najpiękniejsze!
- Nie sądziłem, że przez tyle musiałaś przejść... Teraz czuję
się jeszcze gorzej, że próbowałem ci zrobić to, co tamten
facet... – mówił tak inaczej niż zawsze...
- Naprawdę nie mam ci tego za złe... Ale teraz twoja kolej. –
otarłam łzy – No bo ja już skończyłam. Potem Ben został już
tylko aresztowany, a Carlisle wziął mnie do was. –
zakończyłam.
- No dobrze... Jeszcze nikomu o tym nie mówiłem, bo... Się
wstydziłem i nikomu nie byłem wstanie o tym powiedzieć...
Dopiero tobie. – tak się cieszyłam, że to właśnie ja miałam
być pierwszą osobą przed którą mógł się otworzyć – A więc...
Mieszkałem tylko z ojcem. Moja mama zmarła przy moich
narodzinach. Dorastałem z samym ojcem, który nawet nie
potrafił się mną zająć. W jego głowie były tylko trzy rzeczy:
picie, sex i telewizja, ja go nie obchodziłem... Gdy byłem tak
bardzo mały dawał mi tylko jeść i na tym się kończyła jego
opieka... Kiedy płakałem albo próbowałem zwrócić na siebie
jego uwagę tylko dostawałem po głowie...
Codziennie musiałem oglądać jak mój tata marnuje
kolejny dzień w życiu... Czasami, gdy byłem już starszy
próbowałem go namówić, żeby spróbował znaleźć pracę i
zacząć normalne życie. Ale on nigdy mnie nie słuchał. Z
każdym dniem widziałem jak mój ojciec stacza się coraz
bardziej... Kiedy ja byłem w domu pił i czasami nawet ćpał
oraz oczywiście oglądał jakieś durne programy w telewizji.
Natomiast nocą, kiedy myślał, ze śpię zapraszał sobie do
domu dziwki... Czasami słyszałem krzyki dochodzące z jego
pokoju i to oznaczało, że nie każda z tych panienek chciała
się kochać z moim tatą... On również gwałcił te kobiety...
Wtedy obiecałem sobie, że ja nigdy nie stanę się taki jak
on... To wszystko było po prostu ohydne!
Pewnego dnia, gdy po nocy mój tata był porządnie
naćpany i upity i niewiadomo, co jeszcze przyszedł do mojego
pokoju... Spałem sobie jeszcze, ale obudziłem się, gdy mój
tata przewrócił się tracąc równowagę... Miał wtedy ze sobą
nóż... Wbił mu się w brzuch... Nie wiedziałem, co miałem
zrobić...
- To twoja wina! – zdenerwował się wtedy i wstając podszedł
do mnie...
Zaczął wywijać nożem przed moją twarzą... Chyba chciał mnie
zabić, ale ja mu go wyrwałem i to ja zadałem ostateczny
cios... Wbiłem mu go w serce, a on ostatkiem sił wyciągnął go
jeszcze i wbił mi w brzuch... Na szczęście nie miał już zbyt
wiele siły, więc nie krwawiłem zbyt mocno... Zadzwoniłem po
tym szybko na policję i pogotowie...
Na szczęście policja nie oskarżyła mnie o nic...
Opowiedziałem im to wszystko, co teraz tobie i uznali, że
chciałem się tylko bronić... W szpitalu nie chciałem zostać,
ale Carlisle się uparł... Pewnego dnia, ale o tym już pewnie
wiesz... Próbowałem się zabić... Nie miałem już, po co żyć i
zrozumiałem, że moje życie było nic nie warte, więc, po co
było ciągnąć to dalej? Carlisle oczywiście mnie uratował i tak
jak ciebie zabrał do siebie. Od tamtej pory nikomu nic o
sobie nie powiedziałem... Wiedzieli o mnie tylko to, że
próbowałem się zabić i mieli mnie pewnie za jakiegoś... Za
kogoś takiego jak mój tata... Nie chciałem być do niego
porównywany, więc nikomu nic o tym nie powiedziałem...
Jedno wiem na pewno dzięki temu wszystkiemu... Że choćby
Zgłoś jeśli naruszono regulamin