Rodział 3.pdf

(93 KB) Pobierz
447532146 UNPDF
ROZDZIAŁ 3
Okładka zrobiona przez aLiCe._.CuLlEn
Dziękuję :)
447532146.001.png
- Ja też ją kocham... - no bo to prawda. Kocham tę Bellę tak jak Edwarda,
Emmeta i Rose. On też ją kocha, ale jeszcze o tym nie wie.
- Alice, co ty wygadujesz?
- No tylko to, co czuję. Ona dla Ciebie będzie kimś ważnym, i to bardzo.
Pokochasz ją jak nikogo na świecie, a ona to uczucie odwzajemni. Tak
czuję to. Nie widzę jeszcze, ale to czuję.
Edward na pewno czytał mi teraz w myślach, więc usłyszy w nich i to:
Tęskniłam za tobą i to bardzo. Nie było cię dwa dni, a dla mnie to jak cała
wieczność. Proszę nie rób mi tego więcej...
- Przepraszam. Nigdy więcej nie będę tchórzem... A co do twoich
przeczuć, obawiam się, że jesteś w błędzie. - nie byłabym tego taka pewna
. Ufam swojej kobiecej intuicji.
- Wszyscy na Ciebie czekają, chodź do środka – przytuliłam go mocno i
weszliśmy do domu. Tam czekali już wszyscy. Stanęłam obok Jaspera, a on
objął mnie ramieniem. Wszyscy witali się z Edwardem. Bardzo cieszę się,
że wrócił. W końcu jest tak jak powinno być. Cała rodzina i mój ukochany
jest w domu, przy mnie, a ja przy nich...
- No i jak? - założyłam tę nową tunikę od Rosalie. Muszę przyznać, że jest
świetna. Gdzie ona ją kupiła? I kiedy? Przecież prawie na każde zakupy
jeździmy razem.
- Jak zawsze kochanie, wyglądasz rewelacyjnie. W tej tunice, w każdej
innej i bez nich też. - w tej chwili podszedł do mnie i uniósł delikatnie w
górę. Byłam teraz jakieś kilkanaście centymetrów nad nim. Jego wargi
wyglądały naprawdę kusząco z góry. Wpiłam się w nie z ogromną
namiętnością. Był zachwycony. Nie mogę powiedzieć tego o sobie. Po raz
pierwszy poczułam, że to nie jego całuję. Tylko kogo? Co do swoich uczuć
jestem pewna. Kocham go...
- Kocham cię – uwielbiam jak to mówi do mnie szeptem. On mnie kocha, ja
kocham go.
- Ja ciebie też. - właśnie poczułam nie pewność w samej sobie. Co się ze
mną dzieje? Brrr... Muszę ochłonąć. Trzeba się zbierać do szkoły. Jestem
ciekawa, jak będzie postępował Ed. To może być bardzo ciekawe
doświadczenie...
- Jesteś już gotowa prima balerino? Możemy w końcu jechać? - misiek
wołał do nas z pod drzwi wejściowych. Nie lubię być popędzana.
- Idę już – wzięłam torbę i złapałam Jazza za rękę. Zeszliśmy z piętra i
popędziliśmy do volvo Eda. Trochę dziwnie się zachowywał, ale wiem, czym
to jest spowodowane. To przez Isabellę...
- Bellę – mrucząc pod nosem poprawił mnie Edward zza kierownicy... A
więc przez Bellę...
Z tego, co wiem to Edward musiał polować więcej niż zawsze, bo kolor
jego oczu był o wiele bardziej intensywniejszy. Wiem, czemu. Chce
postawić się swojej ukrytej bestii. Jadąc spoglądałam za okno. W nocy
spadł śnieg. Założę się, że Jasper i Emmet urządzą bitwę na śnieżki. To
naprawdę dziecinne zachowanie, ale jakaś zabawa musi być. Pewnie się do
nich dołączę tak jak i cała reszta rodziny, chociaż nie jestem pewna, co do
Eda. Dotarliśmy do szkoły i w ciszy ja i Jasper poszliśmy na lekcje. On
cierpi. Mój Jasper cierpi, a tak bardzo nie chciałam żeby tak było. To tak
bardzo boli, gdy widzisz, że miłość twojego życia ma grymas bólu nie tylko
na twarzy, ale i w całym sobie. Chyba jednak nie powinien chodzić do tej
szkoły. Muszę z nim jeszcze raz na ten temat poważnie porozmawiać.
Minęło kilka lekcji i czas na lunch. Szkoda, że lunchu dla nas nie ma.
Hmmm... To było by bardzo ciekawe gdybyśmy mogli podejść do blatu z
jedzeniem i wziąć to, czym się żywimy. Tak... Podchodzisz i bierzesz
kubek ciepłej słodziutkiej krwi jakiegoś drapieżnika. Ach, to tylko głupie
marzenie udającego człowieka wampira. Przed stołówką Edward rozglądał
się uważnie. Pewnie w poszukiwaniu Belli.
- Wszystko będzie dobrze – wydyszałam do niego, bo taką miałam
pewność. W sumie to nie miałam żadnej nieprzyjemnej wizji związanej z
jakąś okropną masakrą.
- Oczywiście. – odszczeknął mi się Ed. Emmet i Rose spojrzeli na niego z
nadmiarem opiekuńczości. Jasper chwycił mnie za rękę i znacząco spojrzał
na Edwarda. Wszystkich z nas ogarnęła fala spokoju. Kochany Jazz.
- Jeszcze jej tu nie ma, ale będzie, gdy wejdziemy do stołówki. Kierunek,
z którego przyjdzie – chwilę musiałam pomyśleć żeby mieć pewność
- Nie będzie z wariatem, więc jeśli usiądziemy tam gdzie zawsze –
przerwał mi Edward warcząc.
- Oczywiście, że usiądziemy tam gdzie zawsze. Przestań Alice. Grasz mi
na nerwach. – co ja takiego zrobiłam. Troszczę się tylko o niego.
Do stołówki wchodziliśmy małą grupką tak jak prawie zawsze. Na samym
początku szli Rose i Emmet. Wyglądali jak jacyś ochroniarze, a zwłaszcza
Emm. Jasper trzymał mnie za rękę, a nawet zakręcił mną piruet. Nikt z
naszej paczki nie zwrócił na to uwagi, ale nie ta dziewczyna. Kątem oka
spojrzała na nas, ale wzrok zatrzymała dopiero na Edwardzie. Gdy i ja na
nich spojrzałam ta się speszyła i odwróciła.
Doszliśmy do stolika, a Jazz odsunął mi krzesło. Mrugnęłam do niego
zalotnie. W końcu usiedliśmy wszyscy na swoich miejscach, a ja swój
wzrok zatrzymałam na Edwardzie. Był nieźle na czymś skupiony, więc ja
zaczęłam zaglądać w przyszłość, ale niczego nie znalazłam.
- Hmm – nie wiem, czemu ale zaskoczyło mnie to – masz rację. Wszystko
będzie dobrze. Całą tę sytuację obserwował Jazz. Na pewno starał się
dzięki swoim umiejętnością uspokoić Eda. Zerknął na niego i wyszczerzył
do niego zęby. Rozmawiali ze sobą wiadomo, w jaki sposób, bo po chwili
Edward wykrzywił swoją twarz w grymasie. Muszę zakończyć tę
śmiertelną ciszę panującą przy naszym stoliku.
- Nie wiem, co robicie po lekcjach, ale z zabawy na śniegu nici – Rose, Em i
Jazz spojrzeli na mnie znacząco. Tak, nici. - - Czemu?
- Śnieg stopnieje...
- Kurczę – westchnął Em – a miałem plan...
Edward spoglądał na stolik Belli. Na pewno szukał czegoś w myślach jej
znajomych.
- Coś nowego? - Jasper zaczął dialog z Edem.
- Nie. Musiała... Nikomu nic nie mówić – jego oczy, a raczej zmysły były
skupione na czytaniu w myślach. Pewnie nawet nie zauważył jak wszyscy na
niego spojrzeliśmy z jedną brwią ku górze.
- Pewnie nie byłeś aż tak straszny jak ci się wydawało – Em z sarkazmem w
głosie powiedział do niego. Tak. Chyba nawet miał rację, bo z tego, co
opowiadał to ona się go panicznie bała.
- Założę się, że ja bardziej bym ją TYM przestraszył. - zaakcentował
twardo słowo „tym”, a Ed przewrócił tylko oczami.
- Ciekawa dlaczego. – widać było po mimice, że Jazza zaczęło to
interesować.
- Nie mam pojęcia – Ed. Powiedział to bardziej do siebie niż do niego.
Miałam kolejną wizję, w której wyraźnie było widać jak za dwie minuty
dziewczyna ta wstanie od stołu i podejdzie do blatu po coś do zjedzenie.
Dziwnie tylko z Edem było, bo cały sztywny się zrobi.
- Idzie – musiałam go ostrzec w odpowiednim momencie. Nie myliłam się.
On cały zesztywniał wcześniej nabierając głębokiego wdechu.
- Trzymaj się – Jazz starał się, chociaż trochę podtrzymać go na duchu.
- Spróbuj wyglądać jak człowiek – dodałam jeszcze szybko zanim
zauważyłam, że Emm zaraz będzie usiłował rzucić mnie kawałkiem lodu.
Trzymał go w ręce. Oczywiście nie rozpuścił się wiadomo, z jakiego
powodu. Teraz już wiem jak to wszystko będzie wyglądać.
- Jak człowiek powiadasz – mruknie do mnie Emmet po czym uniesie swoją
prawą pięść w kierunku Edwarda śmiejąc się do Rose. Pokaże Edowi, co ma
w ręce mówiąc mu w myślach, co chce zrobić. Oczy będzie miał zwrócone
w stronę Jaspera, ale już ja znam tam jego prawdziwy cel.
Z tej krótkiej chwili sprawdzania tego spisku wielkiego miśka tak jak
widziałam wcześniej mruknął Emmet do Edwarda.
- Jak człowiek powiadasz? - chwilę później ta cała scenka z sprytnym
pokazaniem swojego niecnego planu Edkowi i skupiona mina na Jasperze.
Nie trwało długo, kiedy nagle cisnął kawałkiem lodu wprost na mnie.
Niestety Emm... Błyskawicznie odbiłam kawałek lodu dalej przypadkowym
trzepotem palców. Lód przeleciał przez długość sali, zbyt szybko, by
ludzkie oko mogło go dostrzec i roztrzaskał się na ceglanej ścianie. Cegła
również się roztrzaskała. Wszyscy w rogu sali zwrócili swoje głowy, by
zobaczyć stos połamanego lodu na podłodze, a później obrócili się, żeby
znaleźć winowajcę. Nie patrzyli dalej niż kilka stołów stąd. Nikt nawet na
nas nie spojrzał, a co najważniejsze Emmet nie wie, że i ja skrywam mały
kawałek lodu by w niego rzucić :), ale to nie teraz.
- Bardzo ludzkie Emmet – powiedziała do niego Rosalie. - Dlaczego go jej
nie podniesiesz i nie rzucisz o ścianę dalej głupich żartów.
- Było by bardziej efektownie gdybyś ty to zrobiła kotku – zaśmialiśmy się
z tego ich pięknego przekomarzania wszyscy. No prawie. Edward chyba
nie do końca. Starał się przy nas grać, ale chyba tylko ja zauważyłam, że
skupia się na towarzystwie Belli. Starał się kontrolować, ale nie udało mu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin