gp_nr42-wydanie-specjalne.pdf

(1700 KB) Pobierz
untitled
Ukazuje się od 1988r.
615722102.040.png 615722102.041.png 615722102.042.png 615722102.043.png 615722102.001.png 615722102.002.png 615722102.003.png 615722102.004.png 615722102.005.png 615722102.006.png 615722102.007.png
65 lat pracy jezuitów
Spotkanie z Janem Pawłem II w Radomiu, człon-
kowie Duszpasterstwa Ludzi Pracy, o. Władysław
Pietryka SJ, 4.06.1991 r.
W październiku minie 65 lat odkąd
członkowie Towarzystwa Jezusowego,
popularnie zwani jezuitami, posługują
w naszej parafi i! Widzieliśmy ich tu wie-
lu – jedni mignęli nam przed oczyma
niemalże przez chwilę, inni duszpaste-
rzowali nawet ponad 20 lat. Łączą nas
z nimi więzy wspólnie przeżywanych
uroczystości Bożego Narodzenia, Wiel-
kiej Nocy, procesji Bożego Ciała; łączą
nasze i naszych bliskich I Komunie św.,
bierzmowania, śluby, chrzty i pogrzeby.
Łączy w końcu – Eucharystia, sakrament
pojednania, codzienna modlitwa i wiele
godzin spotkań spędzonych na rozmo-
wach i wspólnie realizowanych dziełach.
O tym wszystkim chcielibyśmy Wam,
nasi Szanowni Czytelnicy, choć trochę
napisać i na zdjęciach pokazać. Niestety,
historia naszej parafi i w postaci książko-
wej (pokaźnych zapewne rozmiarów) jest
wciąż do napisania. A my dysponujemy
zaledwie kilkoma stronami gazetowego
formatu by przedstawić kilkadziesiąt lat
ciężkiej pracy, wspólnych zmagań z prze-
ciwnościami losu, z komunistycznym sy-
stemem z zasady przeciwnym wszelkim
organizacjom religijnym.
Na temat historii ostatnich 20-30 lat
na łamach Głosu Pocieszenia pisaliśmy
w ostatnim czasie trochę więcej. Dlate-
go w tym numerze GP więcej miejsca
poświęcamy przedstawieniu okolicz-
ności i ludzi z wcześniejszych etapów
powojennej historii parafi i – bo coraz
bardziej nikną w mrokach niepamięci.
Szczególnie cenne są świadectwa (na-
wet w postaci krótkich notek) osobi-
stych spotkań z jezuitami – pokazują
ich, jakimi naprawdę byli i są – cie-
płymi, przyjaznymi, uczynnymi, choć
czasami z pozoru niedostępnymi. Bywa
– zniecierpliwionymi i zagniewanymi –
ludźmi z krwi i kości, jak my sami, bo
spośród nas się wywodzącymi. I choć
z nazwiska wymieniamy jedynie po-
wojennych proboszczów naszej parafi i
(jest to zabieg w minimalnym stopniu
porządkujący zaprezentowany mate-
riał) numer ten poświęcamy wszystkim
jezuitom pracującym przez minione 65
lat w naszej parafi i.
Niech ten specjalny numer Głosu
Pocieszenia, w którym zamieszczamy
jedynie migawki z historii wspólnych
od 65 lat losów jezuitów i parafi an od
św. Klemensa Dworzaka, będzie choć
drobnym przyczynkiem do dzieła spi-
sania historii Parafi i. Niech będzie dla
jednych przypomnieniem wspólnych
losów i dobra, jakie otrzymali od Pana
Boga poprzez ręce jezuitów, dla innych
czynnikiem dopingującym do tego, by
to wspólne dobro, jakim jest wspólnota
parafi alna, w jej rozwoju podtrzymy-
wać i wspierać.
A już po lekturze pisma podziękuj-
my w modlitwie Panu Bogu, przez ręce
Matki Bożej Pocieszenia, za jezuitów
posługujących w naszej parafi i – zmar-
łych i żywych. Niech Wszechmogący
da im to, co w tej chwili jest im najbar-
dziej potrzebne.
Bogdan Szyszko
redaktor prowadzący
P.S. W dalszym ciągu prosimy Czytelników
o dzielenie się z nami swoimi zasobami archiwal-
nymi dotyczącymi historii parafi i – zdjęcia i teks-
ty (podpisane imieniem i nazwiskiem ofi arodawcy
oraz z adresem) prosimy wrzucać do skrzynki
Głosu Pocieszenia w holu kościoła. Materiały
zostaną skopiowane i zwrócone właścicielom.
Kościół św. Klemensa Dworzaka. Widok z 1927 r.
od dzisiejszej ul. Inżynierskiej
Ruiny kościoła z 1945 r.
Aktualny widok kościoła parafi i św. Klemensa
Dworzaka
Zapraszamy do obejrzenia specjalnej okolicznościowej wystawy fotografi cznej w holu kościoła zorganizowanej przez
Duszpasterstwo Ludzi Pracy z okazji 65-lecia obecności jezuitów w naszej parafi i.
Głos Pocieszenia
2
w parafii św. Klemensa Dworzaka we Wrocławiu
615722102.008.png 615722102.009.png 615722102.010.png 615722102.011.png 615722102.012.png 615722102.013.png 615722102.014.png 615722102.015.png 615722102.016.png
Budynek, obecnie służący nam jako
świątynia, pierwotnie nie był budowlą
sakralną. Właściwy kościół pod wezwa-
niem św. Klemensa Dworzaka już nie
istnieje. Został całkowicie zniszczony
w 1945 roku podczas zdobywania Fe-
stung Breslau. Znajdował się na obszarze
obecnej ulicy Inżynierskiej, na optycz-
nym zamknięciu dzisiejszej ulicy Mako-
wej. Na tym terenie wybudowano Szkołę
Podstawową nr 109.
Gdy w drugiej połowie 1945 roku Po-
lacy zaczęli osiedlać się we Wrocławiu,
posługę duszpasterską dla mieszkańców
osiedla Grabiszyn-Grabiszynek sprawo-
wali kapłani niemieccy: ks. Pelz i ks.
Klose. Początkowo, do grudnia 1945 r.,
nabożeństwa odbywały się w nieistnie-
jącej już kaplicy cmentarnej (do lipca
1946 w języku polskim i niemieckim,
ponieważ w tym czasie mieszkali tu jesz-
cze także Niemcy). Kaplica znajdowała
się na terenie dzisiejszego parku u zbie-
gu starego skrzyżowania obecnych ulic
Grabiszyńskiej i Hallera. Pierwszą Mszę
Święta dla Polaków odprawił tam ksiądz
kanclerz Przybyła. Największym kłopo-
tem okazał się brak świątyni. Spalone
mury dawnego kościoła nie nadawały się
do remontu. Tuż obok znalazł się jednak
budynek spełniający warunki konieczne
do stworzenia kaplicy.
Był to dawny dom
gminy ewangeli-
ckiej pw. Trójcy
Świętej. Zbu-
dowano go
w latach
1928 -
1930 według projektu konkursowego P.
Kleina i G. Wolfa. Na parterze znajdo-
wały się pomieszczenia parafi alne, a na
piętrze mieściła się sala zebrań, pełniąca
też rolę tymczasowego kościoła. W po-
bliżu miała być wybudowana świątynia
ewangelicka zaprojektowana jako styli-
zowana na gotycką trzynawowa bazyli-
ka z dwoma wieżami. Zamierzeń tych
wskutek działań wojennych nie zreali-
zowano. Po kapitulacji Festung Breslau
w obecnej kaplicy dolnej znajdowały się
przyrządy do gimnastyki, górną w czasie
wojny zamieniono na teatr.
W zabudowaniach jezuici urządzili
dwie kaplice. Najpierw po przeprowa-
dzeniu remontów zamieniono dawną
kaplicę protestancką na katolicką pw.
Najświętszego Serca Pana Jezusa (kapli-
ca górna). W 1959 r. przystosowano rów-
nież salę gimnastyczną na kaplicę dolną.
Całość była mocno zrujnowana: dach
podziurawiony, okna bez szyb, drzwi bez
zamków, schody uszkodzone, ale budy-
nek nie był wypalony. Jezuici wystąpili
do Tymczasowego Zarządu Państwo-
wego we Wrocławiu o przyznanie go na
potrzeby Kościoła rzymskokatolickiego.
Okazało się to możliwe dopiero po prze-
kazaniu praw do tej nieruchomości, co
stało się w październiku 1945 roku (20
X 1945 przez prezydenta miasta, a 24 XI
1945 przez przedstawiciela Konsystorza
Polskiego Kościoła Ewangelicko-Augs-
burskiego – Wiktora Niemczyka na ręce
o. Walentego Prokulskiego, pierwszego
formalnego administratora parafi i św.
Klemensa Dworzaka, który w tym
miejscu chciał odtworzyć sławny je-
zuicki zakład naukowo badawczy
w Chyrowie – najlepiej przed
wojną wyposażone gimna-
zjum w Polsce).
Remont budynku spra-
wiał wiele trudności. Nie
można było dostać da-
chówki i dziury załatano
blachą. Brakowało pienię-
dzy na szklarzy. Olbrzymią część pracy
wykonali nieodpłatnie robotnicy z „Pa-
fawagu”, ponieważ już wówczas zapadła
decyzja, że Grabiszynek będzie osiedlem
zamieszkanym przez pracowników tej
fabryki. Większość wyposażenia kaplicy
dostarczyli okoliczni mieszkańcy. Przy-
nosili krzesła znalezione w wypalonych
budynkach lub na strychach, podobnie
święte obrazy. Tabernakulum za pozwo-
leniem zwierzchnich władz kościelnych
przywieziono z rozbitego kościoła Księży
Oblatów. Pierwszy krzyż z metalu oraz
kratę do dziś przedzielającą górną kaplicę
wykonali spawacze z „Pafawagu”. Kon-
fesjonały były prowizoryczne – ścianka
przedłużająca zwykły klęcznik i krzesło
dla kapłana. W grudniu 1945 roku, tuż
przed Bożym Narodzeniem, świątynia
była gotowa na przyjęcie Najświętszego
Sakramentu. Przeniesiono go w uroczy-
stej procesji z cmentarnej kaplicy.
Niedługo potem próbowano ode-
brać parafi i konsekrowany już budynek
i zamienić go na dom kultury dla pra-
cowników „Pafawagu”. W zastępstwie
na świątynię partyjne władze zapropo-
nowały nieistniejącą już kaplicę-mau-
zoleum daleko, w głębi dawnego cmen-
tarza. Ostatecznie jednak kościół nie
został przeniesiony. W czerwcu 1946
roku do rezydującego na terenie parafi i,
o. Kuśmierza dołączyli nowi jezuici: o.
Edward Jasiewicz i o. Franciszek Chro-
mik, a miesiąc później – ojcowie Andrzej
Miączyński i Franciszek Piątek.
Na podstawie artykułu Iwony Kubiś (GP listopad
2007), oraz „Encyklopedii wiedzy o jezuitach...”,
w red. Ludwika Grzebienia SJ, Kraków 2004,
opracował bs
Przekrój poprzeczny kościoła ewangelickiego Świętej Trójcy (planowanego) oraz domu gminy (obecnego kościoła parafi alnego i domu zakonnego), rys. z 1928 r.
Głos Pocieszenia
3
Trudne powojenne początki
615722102.017.png 615722102.018.png 615722102.019.png 615722102.020.png
P RZEZ CAŁE ŻYCIE
JESTEM ZWIĄZANA
Z NASZĄ PA R A FI Ą
św. Klemensa Dworzaka rozebrany kil-
ka lat później. Po kilku dniach skiero-
wano mnie do pracy w fabryce, w której
oprócz nas pracowali niemieccy jeńcy.
Wigilię 1945 roku, którą organizował
komitet fabryki, spędziliśmy w stołów-
ce. Było przyjemnie i miło – byliśmy
jedną rodziną. W Boże Narodzenie wy-
szliśmy z myślą znalezienia w pobliżu ja-
kiegoś kościoła, po drodze spotkaliśmy
polskiego księdza – o. Stefana Kuśmie-
rza. Z księdzem poszliśmy na Mszę św.,
którą odprawił na terenie Cmentarza
Grabiszyńskiego. Od Wielkanocy 1946
roku Msze św. odprawiane były przez
o. Kuśmierza, pierwszego proboszcza
naszej parafi i (o. Stefan Kuśmierz na
stałe rezydował w parafi i, administra-
torem z uprawnieniami proboszcza był
o. Walenty Prokulski SJ – przyp. red.),
Do Wrocławia przyjechałam w paź-
dzierniku 1945 r. wraz z trzema moimi
znajomymi. Już na dworcu Nadodrze
zobaczyłam, że Wrocław jest bardzo
zniszczonym miastem, wokół było pełno
gruzu (same szkielety zniszczonych do-
mów). Zamieszkałam na Grabiszynku,
w kamienicy obok cmentarza, w PUR-
ze. Tam goszczono wszystkich nowych
przyjezdnych, wśród nas było dużo lu-
dzi ze Wschodu. Zobaczyłam, że cała
dzielnica, w której mieszkaliśmy była
zniszczona, stał tylko szkielet kościoła
Bracia Kuśmierzowie, jezuici: Eustachy, Witold,
Stefan, Antoni, Marian
w odgruzowanym, zniszczonym ponie-
mieckim kinie przy obecnej al. Pracy.
W naszej parafi i byłam bierzmowana
przez biskupa Wronkę, należałam do
chóru kościelnego prowadzonego przez
organistę – p. Przytulskiego i do kółka
różańca. Przez całe życie jestem związa-
na z naszą parafi ą.
Genowefa
NASZ KOŚCIÓŁ
1
2
3
4
5
6
Wnętrze kościoła parafi alnego: 1 – 1965 r., 2 – ok. 1971 r., 3 – 1985 r., 4 – ok. 1987 r., 5 – 1992 r., 5a – 1994 r., 6 – 2004 r.
Głos Pocieszenia
4
615722102.021.png 615722102.022.png 615722102.023.png 615722102.024.png 615722102.025.png 615722102.026.png 615722102.027.png 615722102.028.png 615722102.029.png 615722102.030.png 615722102.031.png
Długi czas przebywający
w naszej parafi i o. Willi-
bald Wypler znany był po-
wszechnie ze swojego wręcz
pedantycznego zamiłowania
do porządku i czystości. Nie-
wiele osób natomiast wie-
działo, że lubił psy. Podczas
wizyty kolędowej u zaprzy-
jaźnionej rodziny posiadają-
cej czworonoga, natychmiast
po zakończeniu modlitwy
nakazał go wypuścić z poko-
ju, w którym był zamknięty.
Uradowany jamnik wskoczył mu na kolana. O. Wypler gła-
skał zwierzaka zupełnie nie przejmując się pogniecioną sutan-
ną i śladami sierści na ubraniu, a nawet pozwolił mu polizać
się po twarzy.
O. Willibald Jerzy Wypler SJ
(zdjęcie z 2008 r.)
O. Jerzy Karpiński SJ (po lewej)
taka łączona grupa wybrała się do Wambierzyc. Plan był taki,
że z pociągu wysiądą wcześniej i resztę trasy przejdą po gó-
rach. Kiedy drogowskaz na szlaku wskazywał, że do Wam-
bierzyc jest 1 godz. 40 min. drogi, o. Karpiński wpadł na po-
mysł, żeby pójść skrótem.
Wiele godzin później cała grupa wciąż była w drodze. Głę-
bokie nocne ciemności rozświetlało mizerne światło kilku
latarek, a metodą głuchego telefonu podawano sobie ostrzeże-
nia: „Uwaga kamień (w górach!), uwaga dziura”. Około trze-
ciej nad ranem udało się wreszcie wyjść na szosę, po czym
okazało się, że grupa jest jakieś 3 km od miejsca, w którym
weszli na szlak. Resztę nocy spędzili na sianie w stodole życz-
liwego rolnika.
***
O. Władysław Mika jako opiekun duszpasterstwa akade-
mickiego w naszej parafi i brał udział w pielgrzymce na Jasną
Górę. Namiot dzielił z dwoma parafi anami. Ponieważ jeden
z nich był w służbie porządkowej, a drugi medycznej, zwy-
***
O. Władysław Mika SJ (zdjęcie z 1985 r.)
kle przychodzili później niż pozostali na nocleg i jako ostatni
zabierali się do rozbijania namiotu. Pewnego dnia jak zwy-
kle spóźniali się, a padał deszcz. O. Mika postanowił zatem
sam rozbić namiot. Rozłożył go na trawie i usiłował wbijać
jedną ręką „śledzie” – w drugiej trzymał nad sobą parasol.
Istniała obawa, że nigdy mu się to nie uda, a cała trójka nie
będzie miała gdzie spać, bo podczas lejącego deszczu tropik
przemoknie. Na szczęście życzliwe siostry pielgrzymkowe po-
mogły i wybawiły go z kłopotu.
***
O. Jerzy Karpiński jako opiekun duszpasterstwa akademi-
ckiego bardzo często organizował wyjazdy w góry dla studen-
tów połączone z pielgrzymowaniem do miejsc kultu. Chętnie
wtedy zabierał ze sobą także dzieci z oazy pod opieką siostry
Amicji – serafi tki pracującej w naszej parafi i. Pewnego razu
O. Wojciech Ziółek SJ (w środku, zdjęcie z 2008 r.)
Kiedy proboszczem naszej parafi i był o. Wojciech Ziółek,
do pomocy podczas Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy przy-
jechali, jak co roku, klerycy z Krakowa. W nocy, po zakoń-
czonej liturgii Wigilii Paschalnej zostali poproszeni, aby ra-
zem z proboszczem zabrać z Bożego Grobu fi gurę Chrystusa
tak, aby na rezurekcję Grób był już pusty. Kiedy wspólnie
dźwigali przez dolny kościół ciężką fi gurę, jeden z kleryków
zapytał: „To gdzie mamy przenieść Pana Jezusa?” O. Ziółek
odpowiedział: „Do kotłowni”, bo faktycznie tam przez cały
rok przebywała. Widząc jednak zdziwione oczy kleryków do-
powiedział: „Chłopaki, ale jakby się ludzie pytali, to mówimy,
że zmartwychwstał!”.
Zebrała Iwona Kubiś
Głos Pocieszenia
5
Jezuickie przypadki
615722102.032.png 615722102.033.png 615722102.034.png 615722102.035.png 615722102.036.png 615722102.037.png 615722102.038.png 615722102.039.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin