Rekolekcje karmelitańskie (115 KB).doc

(115 KB) Pobierz
Reinhard Körner OCD

2

 

Reinhard Körner OCD

 

 

 

 

 

 

REKOLEKCJE KARMELITAŃSKIE

 

Wprowadzenie do modlitwy wewnętrznej

 

 

Z niemieckiego przełożył

o. Bruno Piechowski OCD

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KURIA

KRAKOWSKIEJ PROWINCJI KARMELITÓW BOSYCH

KRAKÓW 2000

 


Wstęp

 

Rekolekcje niewątpliwie należą dzisiaj do istotnych form pogłębienia wiary oraz odnowy chrześcijańskiego życia. Poza szerokim gronem osób zakonnych, kleru diecezjalnego, czy przeróżnych wspólnot życia duchowego zauważa się wzrastający popyt na tego rodzaju formy spotkań, jakie zorientowane są biblijnie i sięgają do źródeł chrześcijaństwa. Rekolekcji poszukuje dzisiaj dużo ludzi, nie tylko katolicy, ale i protestanci, a coraz częściej także ci, którzy z różnych powodów wyobcowali się lub zostali odsunięci od Kościoła. W nich wszystkich istnieje głęboka tęsknota za Bogiem oraz za nawiązaniem z Nim osobowej relacji.

Rekolekcje są bez wątpienia zasługą św. Ignacego z Loyoli - to on nadał „Ćwiczeniom duchowym“ ich „klasyczny kształt“, ale jest to również zasługą ojców z Towarzystwa Jezusowego - to oni w ubiegłych stuleciach przywrócili rekolekcjom ich autentyczną formę i sprawili, że cieszą się one dzisiaj dobrą opinią. Mimo to, a również ze względu na ich aktualność wydaje mi się, że nadeszła pora zastanowienia się nad faktem, że tradycja rekolekcyjna rozprzestrzeniła się dalej i rozwinęła o wiele szersze bogactwo form, aniżeli wspomniana forma rekolekcji ignacjańskich, słusznie nazywana „klasyczną“.

1. „Rekolekcje“ przed i po Ignacym

 

Ignacy nie pisał swojej książki całkiem od zera. Podczas trzydniowego pobytu w klasztorze benedyktynów w Montserrat w marcu 1522 roku zapoznaje się z książką „Exercitatorio de la vida spiritual“ napisaną przez zmarłego tu przed dwunasty laty opata Garcia Jiménez de Cisneros (1455/56 - 1510).[1] Ten z kolei podczas swoich podróży do Rzymu a przede wszystkim do Paryża zetknął się z ruchem odnowy Devotio moderna. Przeniósł zatem do Hiszpanii istotne elementy mistyki nadreńsko - holenderskiej. Swoje „Ćwiczenia życia duchowego“ wydał w wielkim nakładzie w 1500 roku z pomocą niemieckiego specjalisty zatrudnionego w bardzo dobrze wyposażonej drukarni klasztornej i rozprzestrzenił je na cały obszar hiszpańskojęzyczny. Książka ta, jest połączeniem tego co „stare i nowe“  podając bardzo szczegółowe wprowadzenia od strony metodycznej. Chodzi o sposób, w jaki osoba „początkująca“ czy „zaawansowana“ lub też ta, która już „doszła do zjednoczenia z Bogiem“, poprzez codzienny wysiłek może „wprawiać się“ w życie duchowe dzięki dokładnie uregulowanym sposobom modlitwy i medytacji podzielonych na tygodnie, dni i godziny. Adresatem jest człowiek wierzący, niezależnie od stanu i sposobu życia; ćwiczenia powinny rozciągać się na całe życie chrześcijanina.

Dyskusja na temat wpływu tej książki na rekolekcyjny projekt Ignacego, zdaniem Eryki Lorenz, „jeszcze się nie zakończyła, zwłaszcza że znaleziono jej opracowanie z 1522 roku, które jest w znacznym stopniu zbliżone do późniejszych rekolekcji ignacjańskich aniżeli wydanie z roku 1500“.[2] Ignacy zawdzięcza jej z pewnością więcej niż tylko tytuł, kiedy po kolejnych miesiącach spędzonych w Manresa (marzec - wrzesień 1522) będąc pod wrażeniem własnego nawrócenia i wewnętrznej przemiany rozpoczął pisać swoje „Ejercicios espirituales“. Także wszystkie inne skarby długiej duchowej tradycji, jakie Ignacy mógł odkryć w bogatej bibliotece klasztoru w Manresa (z którą mógł łatwo wejść w kontakt żyjąc w samotności Manresa[3]), nie pozostały bez wpływu. Dla przykładu jego „Zasadę i fundament“ znajdujemy prawie dosłownie w piśmie powstałym 300 lat wcześniej, napisanym przez katalońskiego misjonarza Ramona Llulla.[4]

Pod pojęciem „exercitia spiritualia“ już przed Cisnerosem wielu autorów w późnym średniowieczu rozumie ukierunkowane „ćwiczenia“, które - nawet jeżeli nie w formie czasowo ograniczonego kursu -  „ mają na celu wprawianie się w misteria, szczególnie poprzez modlitwę myślną, w zewnętrznej samotności i według określonych modlitewno - pedagogicznych zasad“ (Hugo Rahner[5]). Dokładną informację o historii tego pojęcia oraz przedstawienie metodycznego i treściowego wprowadzenia do tego typu „rekolekcji“ u różnych mistrzów i mistrzyń na przestrzeni stuleci proponują autorzy artykułu „Exercices spirituels“ we francuskim „Dictionnaire de Spiritualité“[6], do którego odsyłam w celu pogłębienia studium.

Sam Ignacy był świadomy, że jego „Ćwiczenia duchowe“ usytuowują się w długiej tradycji. Nie znosi jej przez swój skomasowany czterotygodniowy kurs, który zaleca udzielać w całości „tylko elicie“ (Hugo Rahner SJ[7]) i zasadniczo tylko raz w życiu. Ale dzięki czasowo ograniczonemu, treściowemu i metodycznemu skomasowaniu nadaje rekolekcjom pewną strukturę, w oparciu o którą nastąpi późniejszy rozwój.

Jednocześnie zapoczątkował tym samym ruch rekolekcyjny, jaki mógł oddziaływać, aż do naszych czasów. Początki tego ruchu jeszcze podlegały jego zaleceniom. Jako najlepsi rekolekcjoniści uchodzili wówczas jezuici Petrus Faber i Salmeron, ceniony również jako teolog. Wraz z zakładaniem domów rekolekcyjnych - między innymi przez Karola Boromeusza (pierwszy już w roku 1579 w Mediolanie) - i bullą Pawła V z 1606 roku, jaka wszystkim osobom zakonnym i klerowi diecezjalnemu kładła na sercu rekolekcje ignacjańskie, rozpoczyna się „zwycięski bieg rekolekcji (ignacjańskich)“ (Carl Feckes[8]) przez domy zakonne i seminaria trydenckie. W XIX wieku także inne rodziny zakonne podjęły ten ruch poprzez zakładanie domów rekolekcyjnych, przede wszystkim w Belgii i Holandii, w zaskakująco wzrastającej ilości. Ostatecznie encyklika Piusa XI „Mens Nostra“ z 1929 roku podkreśla znaczenie rekolekcji dla każdego chrześcijanina, obojętnie jakiego stanu. W obszarze niemieckojęzycznym szczególnie Hugo Rahner SJ[9] przyczynił się w znacznym stopniu do tego, że kursy rekolekcyjne stały się częścią systematycznie prowadzonego, wspieranego przez kurie biskupie i ponadregionalnego duszpasterstwa.

Pozytywny rozwój rekolekcji przeżył z biegiem czasu także wiele wypaczeń odchodząc od pierwotnego modelu Ignacego. Słusznie ubolewają dzisiaj nad tym jezuici. Karl Rahner pisał: „Trzeba koniecznie uważać, żeby rekolekcje nie były abstrakcyjną indoktrynacją jakiegoś teoretycznego systemu naukowego wraz z jego praktycznymi konsekwencjami […], lecz aby były mistagogią w religijne doświadczenie człowieka i jego obdarowania  od wewnątrz“. Podobnie stwierdza Józef Sudbrack SJ[10]: „Z biegiem czasu pierwotny projekt został często przeinaczony stając się formą moralnego pouczenia, wykładem (bez medytacji) czy też pseudodynamiczną ucieczką w doświadczenie.[11]

Lothar Lies mówi nawet:

„Rekolekcje ignacjańskie nie są z pewnością pobożnymi weekendami w samotności, spokoju i skupieniu, jakie się proponuje w domach rekolekcyjnych. Rekolekcje nie są także okresem tak zwanych dni skupienia, podczas których - samemu czy w grupie - konfrontuje się osobistą egzystencje z jedną z prawd wiary wyciągając z tego duchowy owoc...“[12]

Oddając słuszność wszystkim tym poglądom nie należy zapominać, że już sam Ignacy - por. 18 i 19 wskazówkę na początku jego ćwiczeń - uznawał za możliwe a niekiedy i konieczne dopasowanie treści i metod do konkretnej sytuacji rekolektanta. Hugo Rahner powołując się na te wskazówki konstatuje: „Każde rekolekcje odbiegające od ignacjańskiej formy (8 lub 3 dni; rekolekcje grupowe z szeregiem konferencji; faworyzowanie 1 tygodnia), są legalnymi adaptacjami przewidzianymi już przez Ignacego“[13]. Dlatego nie jest zamysłem Ignacego czy też historii, jeżeli tylko tym - obojętnie w jaki sposób ułożonym - ignacjańskim rekolekcjom, miałoby przysługiwać miano „rekolekcji“.

2. Legalne formy rekolekcji w przeszłości i teraźniejszości

 

Moim zdaniem, Anton Rotzetter, kapucyn, słusznie konkluduje: „Rekolekcje Ignacego są […] uogólnieniem duchowych doświadczeń, jakie Ignacy przeżył podczas swojego procesu nawrócenia. Dlatego należy się zapytać, czy procesy nawróceń np. innych założycieli zakonów nie zawierają w sobie doświadczeń, które dałyby się w sposób analogiczny przekształcić w rekolekcje.“[14] Wydaje mi się, że jest to znak czasu a w obliczu takiego „kręgu zainteresowanych“ nawet konieczność.

Anton Rotzetter w 4 tomie wydawanej przez siebie serii „Seminar Spiritualität“[15] przedstawia, jako konkretny przykład praktykowany i sprawdzony już przez niego i jego asystentkę model, oparty metodycznie i treściowo na duchowym charyzmacie św. Franciszka. Już na początku ignacjańskiego ruchu rekolekcyjnego Jan Chryzostom Schenk (1581 - 1634), również kapucyn, opracował dla swoich współbraci książeczkę zatytułowaną „Ćwiczenia duchowe“, które, używając języka współczesnego, wprowadzają w pewien rodzaj „rekolekcji w codzienności“ oraz od strony treściowej i metodycznej podejmują ducha Franciszka.[16]

Podobnie kształtowała się sytuacja także w innych tradycjach zakonnych - w mniej czy bardziej rozbudowany sposób - i także dzisiaj może się ona rozwijać na nowo. Wolno się nam przy tym opierać na „klasycznych“, to znaczy, ignacjańskich rekolekcjach i z wdzięcznością pójść do ich „szkoły“.

Projekt ignacjański był przygotowywany z myślą o rekolekcjach indywidualnych. Nie należy jednak negatywnie oceniać rekolekcji grupowych rozpowszechnionych od XVII wieku, w których impulsy podawane były w formie konferencji dla wszystkich uczestników. Mówiąc o rekolekcjach ignacjańskich Karl Rahner stwierdza: „Rekolekcje grupowe mogą zasługiwać na miano rekolekcji tylko wtedy, gdy tak będą ukształtowane, że w sposób poważny wydarzy się w nich religijna historia indywidualnego człowieka.“[17] Dlaczego miałoby to nie zaistnieć, dlaczego nie dałoby się tego zrobić?  - Z drugiej jednak strony świadomie wprowadzony aspekt wspólnotowy byłby także słuszny i nie sprzeciwiałby się ignacjańskiej myśli, lecz uzupełniłby ją pozytywnie. Anton Rotzetter pisze, że „ignacjańska tradycja stworzyła trwały model rekolekcji indywidualnych. Rekolekcje jednak muszą przekazywać doświadczenie Kościoła, to znaczy doświadczenie konkretnie przeżywanego braterstwa, świętującej i modlącej się wspólnoty, doświadczenie ufności i nadziei. Myślę, że dzisiaj na pierwszym miejscu nie stoi nawrócenie pojedynczych ludzi, ile bardziej proces nawrócenia wspólnot. Stąd należy rozwijać rekolekcje wspólnotowe, które będą się wprawiać w „vita communis“ jako we wspólną drogę wiary.“[18] Sprawa na wskroś słuszna, która tak samo odpowiada podstawowej formie chrześcijańskiego procesu wiary, w jaki należy się „wprawiać“ podczas rekolekcji, jak i odnowieniu wiary i decyzji życiowej poszczególnego człowieka.

A co z „rekolekcjami w codzienności“? Jeżeli Carl Feckes za „istotny element“ rekolekcji uznaje „samotność i rozmyślanie“[19], nie muszą być one koniecznie uwarunkowane surową, milczącą samotnością w określonym czasie w jakimś spokojnym domu rekolekcyjnym – aczkolwiek, jest to bardzo cenne i odpowiada duchowemu procesowi rekolekcji! Książka ewangelickiego teologa z Lipska, pani Karin Johne[20] po tytułem „Geistlicher Übungsweg für den Alltag“ (Duchowa droga ćwiczeń w codzienności - przyp. tłum.) stała się ulubioną lekturą katolickich i ewangelickich chrześcijan najpierw we wschodnich później w zachodnich Niemczech. Pozycja ta wprowadza w proces rekolekcyjny trwający 15 tygodni w warunkach rodzinnej i zawodowej codzienności i sytuuje się w najlepszej przed i poignacjańskiej rekolekcyjnej tradycji  hrześcijaństwa. Pomogła ona wielu ludziom w odnowieniu ich życia z wiary oraz w znalezieniu głębokiej relacji do Chrystusa - nawet, jeżeli nie wszyscy potrafią w wirze codzienności „rozważać codziennie 20 minut zadany tekst  - wzięty zazwyczaj z Biblii - i dzięki temu kroczyć z Bogiem w modlitewnej ciszy i medytacji.“[21]

Rekolekcyjna tradycja chrześcijaństwa jest szersza i bogatsza od formy ignacjańskiej, która wyłoniła się jako jeden z najpiękniejszych jej owoców. Wszystkie autentyczne sposoby „wprawiania“ się w życie wiary posiadają należne sobie miejsce. I dobrze, że tak jest, gdyż - jak już wspomina to napisane 150 lat przed Ignacym „Imitatio Christi“ - „Nie każde ćwiczenie pasuje do wszystkich ludzi. To pasuje do jednego człowieka, inne zaś do drugiego. Również ze względu na czas jedne ćwiczenia są bardziej przyciągające niż inne …“[22]

3. „Rekolekcje w duchu Karmelu“

 

Trudno jest dokładnie stwierdzić, w jakim zasięgu i w jaki sposób karmelici przyłączyli się do ruchu rekolekcyjnego, zapoczątkowanego przez św. Ignacego z Loyoli. W każdym bądź razie już na początku XVII wieku francuski karmelita trzewiczkowy, brat Jean de St. Samson O.Carm (1571-1636), napisał książkę „Meditations pour les Retraites ou Exercices“. Był to podzielony na dziesięć dni kurs z trzema medytacjami na każdy dzień. Napisany był on z myślą o rekolekcjach dla wspólnoty zakonnej oraz z celem duchowej odnowy współbraci w klasztorze. Już w 22 lata po śmierci autora część jego dzieł ukazała się drukiem.[23]

Jeżeli zaś chodzi o Karmel Terezjański, bo tylko do tego zakonu chciałbym ograniczyć mój opis, to wyraźne prowadzenie kursów rekolekcyjnych, tak dla grup jak i dla pojedynczych osób, pojawiło się stosunkowo późno, bo dopiero w pierwszym dziesięcioleciu naszego stulecia. Natomiast właściwy przełom w pracy rekolekcyjnej w całym Karmelu Terezjańskim na świecie nastąpił dopiero w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Przyczyną tego, jest przede wszystkim fakt, że pragnienie Teresy z Avila, by przynajmniej bracia łączyli w swojej pracy kontemplację z działaniem, nie zostało spełnione. Idea ta została zepchnięta na margines w roku 1585, kiedy to urząd generała zakonu objął Mikołaj Doria. On to mniej czy bardziej nadał zakonowi kierunek i formę życia „czysto kontemplacyjnego“. Dopiero apel papieża Piusa XII „Powrót do źródeł“, podjęty przez Sobór Watykański II oraz badania historyczno-krytyczne sprawiły, że dążenie Teresy i jej towarzysza Jana od Krzyża do kontemplacyjno-apostolskiej formy życia weszły na pierwszy plan i dostarczyły karmelitom niezaprzeczalnej podstawy do pracy duszpasterskiej, nie rozumianej już jako coś dodatkowego i stojącego na uboczu, ale odkryto duszpasterstwo jako przynależne do formy życia, jako samą formę życia. Należy też dodać, że Jan od Krzyża od początku swoich dni w Karmelu Terezjańskim, aż po ostatnie chwile na łożu śmierci, nie przestał być aktywnym duszpasterzem.

Oprócz tego w sposób nowy i bardziej pogłębiony doszło do świadomości zakonu, że Teresa w swoich braciach życzyła sobie takich członków rodziny karmelitańskiej, którzy p...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin