Ciasna jest brama_590301m.pdf

(134 KB) Pobierz
632316088 UNPDF
CIASNA JEST BRAMA
Strait Is The Gate
59-0301m
William Marrion Branham
Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama w niedzielŸ do poudnia,
dnia 1. marca 1959, w Kaplicy Branhama w Jeffersonville, Indiana, USA. PodjŸto wszelkie
wysiki, by dokadnie przenie™ø Poselstwo mówione w j. angielskim z nagra§ na ta™mach
magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas tumaczenia korzystano takŒe z nagra§
na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji “The Message”, wydanej przez
Eagle Computing w 2001. Zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest bezpatnie
rozpowszechniane.
Przetumaczono na jŸzyk polski i opublikowano w 1996. Zostao ponownie skorygowane i
przygotowane do prezentacji w postaci elektronicznej w 2002.
MÓWIONE S~OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
tel./Fax: 420 659 432425
E-mail: krzok@volny.cz
http://www.volny.cz/poselstwo
KsiŒka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ.
2
MÓWIONE S~OWO
Ciasna jest brama
ƒ DziŸkujŸ ci, bracie Neville. DziŸkujŸ ci. Tak dobrze byø znowu w
Domu Pa§skim. Zawsze siŸ radujŸ, gdy siŸ dostanŸ z powrotem do
kaplicy, bez wzglŸdu na to, gdziekolwiek idŸ. To zwyke, proste
miejsce, na które tak chŸtnie powracam, ma co™ do siebie. Ono jest po
prostu, o, ja^ By to mój pierwszy i jedyny zbór, w którym
kiedykolwiek byem pastorem. I wydaje siŸ po prostu, Œe to jest
dobre, dostaø siŸ tu znowu z powrotem. I ja wierzŸ, Œe w tym wielkim
poranku, kiedy so§ce nie wyda swego blasku, a gwiazdy zgasn
swoje ™wiato, ja wierzŸ, Œe w tym dniu bŸdzie tam obecny kto™ z tej
kaplicy, który zosta obmyty Krwi Baranka. Ja wygldam tego
czasu.
„ Gdy przechodziem przez pomieszczenie teraz, spotkaem tam w
tyle siostrŸ Arganbright. I ona mi powiedziaa, Œe byo kilku ludzi
tutaj, którzy byli na zgromadzeniu w Kingston, które odwiedzili w
tym czasie i ja^ byem tak szczŸ™liwy, Œe ich tutaj mamy jako
™wiadectwo. Gdziekolwiek oni s, czy oni podnie™liby swoje rŸce do
góry _ ci, którzy byli na zgromadzeniu w Kingston na Jamajce?
ProszŸ, tak, zupenie tam w tyle. Dobrze, to jest piŸkne.
… WidzŸ widokówkŸ od Orala. SdzŸ, Œe juŒ ogosili™cie jego
zgromadzenia. Ja tego nie wiedziaem dotychczas _ te daty aΠdo
wczoraj. My™lŸ, Œe rozpoczynaj siŸ szóstego, nieprawdaŒ? Od
szóstego do piŸtnastego _ brat Roberts w Louisville. NuŒe, id›cie go
suchaø. Brat Roberts jest moim serdecznym przyjacielem i
prawdziwym sug Chrystusa. I ja jestem pewien, Œe siŸ bŸdziecie
cieszyø z jego poselstw, wieczór za wieczorem. A jego _ kiedy on siŸ
modli za chorych, ja _ ja jestem pewien, Œe ujrzycie dziaanie Boga,
bowiem on jest wielkim wojownikiem wiary _ brat Roberts, i
czowiekiem, którego Bóg potŸŒnie uŒywa. A jego usuga rozwinŸa
siŸ od^
† Przypominam sobie, gdy po raz pierwszy spotkaem siŸ z bratem
Robertsem, on by w maym, postrzŸpionym namiocie tam na drugiej
stronie w St. Louis, Missouri, a ja byem^ nie, w Kansas City,
Missouri. A ja byem w Kansas City, Kansas, w audytorium. On
siedzia na siedzeniu na przedzie. Kiedy siŸ sko§czyo naboŒe§stwo,
szli™my do tyu i rozmawiali™my. Oni mu mnie przedstawili. On jest
modszy ode mnie _ Oral ma dopiero po czterdziestce. A wiŸc on
powiedzia: Czy my™lisz, Œe Bóg wysucha moj modlitwŸ za
chorego?”
Ja powiedziaem: Bracie, On wysucha modlitwŸ kaŒdego, kto
siŸ bŸdzie modli”.
OtóŒ, on rozpocz i on powiedzia: Oto, do czego dŒŸ!”
CIASNA JEST BRAMA
3
‡ I on jest bardzo bystrym czowiekiem, ma wyksztacenie
akademickie _ cztery lata psychologii i ja jestem pewien, Œe on jest
_ on jest znakomitym czowiekiem. I on teraz doszed do tego, Œe ma
koo siebie sztab doradców i tym podobnie, a gdy on mówi, najpierw
to przemy™li. I wy siŸ naprawdŸ ucieszycie z niego, jestem tego
pewien.
ˆ A wiŸc, teraz chciabym podaø tylko krótkie sprawozdanie o tym,
co nasz Pan uczyni na naszym niewielkim, skromnym zgromadzeniu
na Jamajce oraz w Portoryko. Byo dziwn rzecz, Œe siŸ tam udaem,
bowiem mieli™my wiele rozmów telefonicznych. Jak Leo tutaj wie, Œe
telefon^ A w cigu tygodnia mamy rozmowy telefoniczne
dosownie z setkami miejscowo™ci, proszcych o zgromadzenie. Lecz
pomimo tego lubiŸ siŸ czuø prowadzony tam, dokd idŸ, tak jak na
to. JeŒeli idŸ dlatego, Œe czowiek posya po mnie, bym przyszed, to
ja przychodzŸ w imieniu tego zboru albo tej organizacji. Gdybym
szed dlatego, Œe brat Neville powiedzia, iŒ powinienem i™ø,
musiabym i™ø w imieniu brata Neville. Lecz ja lubiŸ i™ø, kiedy Jezus
posya, Œeby czowiek móg i™ø w Imieniu Pana Jezusa, by siŸ spotkaø
z lud›mi.
‰ I ja leŒaem na óŒku i byem trochŸ zmŸczony. Ta dolina _
prŸdzej czy pó›niej bŸdŸ musia odej™ø z tej doliny, bowiem ona mi
sprawia kopoty w gardle do tego stopnia, Œe tego niemal nie mogŸ
znie™ø. MogŸ byø gdzie™ indziej i powróciø^ Onegdaj
przyjeŒdŒali™my, Leo i ja, i w cigu czterdziestu mil, po naszym
pobycie na tych moczarach na Florydzie _ gardo miaem zupenie
czyste, a w cigu ostatnich czterdziestu mil od Louisville
zablokowao je znowu. Brat Banks Wood powinien byø gdzie™ tutaj
dzisiaj do poudnia. A owego dnia, kiedy wracaem z Kingston i z
Portoryka, gdzie moje gardo byo po prostu cakiem w porzdku; i
wystpiem z samolotu, cigle byo w porzdku; ale zanim
dotarli™my do Jeffersonville, znowu je zablokowao. Widzicie,
powodem jest ta dolina tutaj. S to bakterie w powietrzu, albo to jest
Bóg, który mnie próbuje std wydostaø. WiŸc ja _ ja tego nie
rozumiem. Modliem siŸ i prosiem tak duŒo razy.
Š Lecz, jednakowoŒ, obudziem siŸ po prostu _ byo to okoo
trzeciej godziny nad ranem. A moja Œona i may chopiec spali.
Podniosem siŸ na boku óŒka i zobaczyem duŒ ilo™ø ludzi, którzy
siŸ zgromadzili w wielkim lokalu i powiedziaem Billy Paulowi: Id›
tam i rozdaj tym ludziom karty modlitewne”.
‹ A on rzek: Dobrze, tato”. Za kilka minut powróci i rzek: Nie
moŒna rozdaø tym ludziom kart modlitewnych”. On rzek: Czy
widzisz tego czowieka, stojcego tutaj?”
Ja powiedziaem: Tak”.
ƒ‚ On powiedzia: On by tutaj, a ja powiedziaem: Wszyscy, którzy
4
MÓWIONE S~OWO
chc kartŸ do modlitwy, niech podnios swoje rŸce’.” I rzek: Ja
podszedem, by mu daø kartŸ do modlitwy, a on poszed gdzie™
indziej. I ja tam poszedem, a on by znowu gdzie™ indziej. On jest
teraz zupenie tam w tyle”. Powiedzia: Nie mogem rozdaø nawet
jednej karty do modlitwy”.
ƒƒ Ja powiedziaem: Dobrze, Billy, nie bŸdziesz musia rozdawaø
kart do modlitwy, bowiem tutaj jest taka wielka przestrze§, Œe kaŒdy
moŒe^” Karty do modlitwy s po to, by zachowaø wa™ciwy^
rozumiecie, i utrzymaø ich w adzie. Ja powiedziaem: O, ja tam
mogŸ wziø kaŒdego _ nie wiŸcej, niŒ ile tam mam miejsca do
dyspozycji, ustawiø ich w kolejce i modliø siŸ za nich _ za jednego po
drugim”.
ƒ„ A on powiedzia: W porzdku”. I odwróci siŸ w prawo i odszed
ode mnie. I ja siŸ odwróciem w tym kierunku, bowiem on odszed w
tamtym kierunku, i obserwowaem go.
ƒ… I usyszaem Gos, przychodzcy z Niebios, który rzek: Lecz w
tym czasie Ja zacznŸ ciŸ pomnaŒaø”. I ja spojrzaem i nigdy dotd nie
widziaem takiego tumu ludzi, oni siŸ roili ze wszystkich stron.
ƒ† I wymieniono nazwisko brata Robertsa, kto™ rzek: Teraz
przychodzi do ciebie w odwiedziny brat Oral Roberts”.
A ja powiedziaem: Jak mam pozdrowiø brata Robertsa?”
Odrzek: Tak samo, jak on pozdrowi ciebie”.
ƒ‡ OtóŒ, ujrzaem brata Robertsa, przychodzcego w czarnym
garniturze i maym kapeluszu, jaki nosi Bing Crosby _ te mae
odwrócone do góry i ™cigniŸte w dó _ may czarny kapelusz. A ja
staem trochŸ wyŒej i on spojrza do góry i rzek: Halo, bracie
Branham”.
A ja rzekem: Halo, bracie Roberts”, u™cisnem mu rŸkŸ.
Powiedzia: Masz sympatyczny tum ludzi”.
ƒˆ Ja powiedziaem: Poka›ny tum ludzi, bracie Roberts”. A on siŸ
odwróci i odszed w tym kierunku, co Billy _ w prawo.
ƒ‰ A ja pomy™laem: Skd ja bŸdŸ do nich przemawia?” I
próbowaem wszŸdzie, by znale›ø miejsce, skd bym móg
przemawiaø. Byem w takiej sytuacji, trochŸ nisko, tak Œe nie mogem
zobaczyø, skd do nich przemawiaø.
I kto™ powiedzia: OtóŒ, chod› tu na t stronŸ”.
ƒŠ Ja powiedziaem: OtóŒ, tam nie moŒna lepiej widzieø”. I
zaczem przechodziø przez ten lokal. A potem przypomniao mi siŸ,
jak powiedziaem: NajwaŒniejsz spraw dla mnie jest to, abym
zawsze pozosta pokorny w moim sercu przed Bogiem i przed Jego
dzieømi”.
ƒ‹ I ta wizja mnie opu™cia. Pomy™laem sobie: Co to znaczy? MoŒe
CIASNA JEST BRAMA
5
to oznacza, Œe bŸdziemy mieø takie^ WzglŸdnie gdzie to jest, gdzie
on bŸdzie?” Widzicie, czasami w wizjach On wam nie powie po
prostu gdzie, On _ On tylko mówi, a czowiek po prostu^ Jest to
jakby w podobie§stwie. I jestem pewien, Œe wy, którzy czytacie
BibliŸ, zrozumiewacie to.
„‚ Potem wszedem do frontowego pokoju i usiadem na chwilŸ i
byo okoo pó do czwartej albo cztery godziny rano. Staem siŸ
naprawdŸ senny. Poszedem z powrotem i pooŒyem siŸ, i ™ni mi siŸ
sen, i by to najdziwaczniejszy sen. I wiŸkszo™ø z was zna jednego z
menaŒerów _ Jacka Moore, brata Jacka Moore. Znaem go juŒ od lat.
šnio mi siŸ, Œe wyszedem na randkŸ z jego córk _ dziewczyn w
wieku okoo siedemnastu lat, wziem j za rŸkŸ i prowadziem j na
wzgórze _ mod Jackie. OtóŒ, znaem j od czasu, kiedy bya
niemowlŸciem, karmionym piersi. I prowadziem j na to wzgórze i
szedem do góry trzy bloki mieszkalne, prowadzc t dziewczynŸ.
Przyszli™my pod wielkie drzewo i ona usiada. I tak, jak wiele tych
modych dziewczt nastolatek nosi dzisiaj te spódniczki, które, jak
wiecie s trochŸ bufiaste _ ona miaa na sobie takiego rodzaju
spódniczkŸ. I ona wziŸa t ma spódniczkŸ i trochŸ j rozpostara i
usiada. I jako modzi ludzie patrz zazwyczaj na siebie wzajemnie,
ona zoŒya swoje rŸce ot tak i zaczŸa patrzeø w górŸ do nieba. OtóŒ,
Jackie jest bardzo mi mod dziewczyn, lecz ona ma duŒe, wielkie
usta i duŒe, wielkie oczy, i trochŸ rudawo-blond wosy, nie jest
zbytnio atrakcyjna, lecz jest prawdziw mod dam. I ja widziaem
jej duŒe oczy, kiedy patrzya w kierunku nieba i jak siŸ niebo
odzwierciedlao w jej oczach.
„ƒ OtóŒ, ja poszedem okoo piŸø stóp dalej od niej i pooŒyem siŸ
trochŸ na bok, ot tak, wziem ›d›bo i woŒyem sobie do ust i
zaczem Œuø to ›d›bo. I zaczem rozmy™laø: Co ja robiŸ tutaj na
górze? No wiecie, ja, stary mŸŒczyzna, a z t mod dziewczyn.
PrzecieŒ” _ powiedziaem sobie _ jestem Œonaty i mam grono
dzieci. To przecieŒ nie moja sprawa byø tutaj na wzgórzu z t mod
dziewczyn”.
„„ I zaczem siŸ podnosiø. Kiedy wstaem, z drzewa rozleg siŸ Gos
i powiedzia: To jest jako znak i dla pewnego celu”.
„… I obudziem siŸ i niemal krzyknem _ nocna zmora. Pomy™laem
sobie: O, zastanawiam siŸ, czy to oznacza, Œe ja odpadnŸ od wiary
lub co™ siŸ ze mn stanie? OtóŒ”, pomy™laem sobie, je™li posuŒŸ siŸ
moim wasnym umysem, to wprowadzŸ do tego zupene
zamieszanie, bŸdŸ wiŸc po prostu czeka na Boga”. I zaczem siŸ
modliø. Powiedziaem: Panie, czy ten sen dotyczy tej wizji, któr
miaem w pierwszej czŸ™ci nocy, albo co on oznacza?”
„† Po odczekaniu pewnego czasu, moŒe jednej godziny, (moja Œona
bya juŒ na nogach i miaa gotowe ™niadanie), potem ten Gos
Zgłoś jeśli naruszono regulamin