SIERPIEŃ (Ścieżka 2 „Pierwsze wyjście z mroku”) Lato wybuchło z całych sił W knajpach dziewczęta piją sok Chłopcom nie było nigdy wstyd Poprzez dym chwytać ich młody wzrok. Droga wymyka się spod stóp Miasto przechyla się przez mrok Meteoryty suną w dół Rozmyła się w kolejną noc granica snu. W niedorzeczności naszych ciał W zaprzepaszczonej ciszy serc Doczekaliśmy wrzasku dnia Taki wstyd zdarza się tylko raz. Za kryształową ścianą słów Za nieprzebytym lasem kłamstw Chowa się ze mną dobry duch Pod niebem wiatr dogania los, zatacza łuk. Doskonale znika czas Doskonale i nie ma nic Jeszcze dalej idę sam Jeszcze dalej trzeba iść! Doskonale znika czas Doskonale i nie ma nic Jeszcze dalej idę sam Jeszcze dalej trzeba iść! Tak trzeba, tak trzeba, trzeba... Doskonale znika czas Doskonale i nie ma nic Jeszcze dalej idę sam Jeszcze dalej trzeba iść! Tak trzeba, tak trzeba... Doskonale znika czas Doskonale i nie ma nic; nie, nie, nie, nie ma Jeszcze dalej idę sam Jeszcze dalej trzeba iść! Tak trzeba, tak trzeba, trzeba...
karolcia15-96