Lovecraft H.P. - Ksi⌐ga.txt

(6 KB) Pobierz
 _______________________________________________                                           
| 						|
| Opowiadanie pobrane z: www.hplove.prv.pl  !!! | 
|						|
|_______________________________________________|

Ksi�ga

Moje wspomnienia s� bardzo pogmatwane. W�tpliwe jest nawet to, gdzie si� rozpoczynaj�, gdy� czasami czuj� ogrom lat rozpo�cieraj�cych si� za mn�, a czasami wydaje mi si�, �e obecna chwila jest wyizolowanym punktem w szarej, bezkszta�tnej niesko�czono�ci. Nie jestem nawet pewien, jak przekazuj� to przes�anie. Podczas gdy wiem, �e m�wi�, mam jednocze�nie dziwne wra�enie, �e konieczny jest jaki� niesamowity wysi�ek mej woli, aby wytrzyma� to, co mam do powiedzenia. Moja to�samo�� jest tak�e spowita mg��. Przypuszczam, �e prze�y�em wielki szok - mo�e moje unikalne, niewiarygodne do�wiadczenia przeros�y moj� zdolno�� pojmowania. 
Wszystko zacz�o si� od tej z�artej przez robactwo ksi�gi. Pami�tam dzie�, gdy j� znalaz�em - w s�abo o�wietlonym mieszkaniu, w pobli�u czarnej, oleistej rzeki, nad kt�r� zawsze wiruj� mg�y. Miejsce to by�o bardzo stare, a si�gaj�ce sufit�w, wype�nione nadgni�ymi tomiskami p�ki ci�gn�y si� bez ko�ca przez pozbawione okien wewn�trzne pokoje i alkowy. Pr�cz tego by�y tam wielkie, bezkszta�tne stosy ksi�g na pod�odze i w skrzyniach z nieheblowanych desek. To w�a�nie w jednym z takich stos�w znalaz�em t� ksi�g�. Nigdy nie dowiedzia�em si� jej tytu�u, gdy� brakowa�o pocz�tkowych stronic. By�a otwarta na ostatnich stronach, gdzie ujrza�em co�, co poruszy�o moje zmys�y. 
To by�a formu�a - co� w rodzaju listy rzeczy do powiedzenia i do zrobienia - kt�r� rozpozna�em jako co� ciemnego i zabronionego. Czyta�em ju� o tym wcze�niej w ukradkowych rozdzia�ach pergamin�w odrazy i fascynacji redagowanych przez tych dziwnych, starych autor�w, kt�rzy ryli w strze�onych tajemnicach wszech�wiata, a kt�rych rozsypuj�ce si� teksty przyjmowa�em z tak� ochot�. To by� klucz - przewodnik - do pewnych wr�t i przej��, o kt�rych marzyli mistycy. Szeptano o nich od czas�w, gdy rasa ludzka by�a jeszcze m�oda. Prowadzi�y pono� do wolno�ci i odkry� poza znanymi nam trzema wymiarami i kr�lestwami �ycia i materii... Przez ca�e stulecia �aden cz�owiek nie przypomina� sobie ich substancji, ani nie wiedzia�, gdzie si� znajduj�, lecz ksi�ga ta by�a naprawd� bardzo stara. Nie by� to druk; te z�owr�bne �aci�skie frazy zapisa�a staro�ytn� uncja�� r�ka jakiego� na wp� szalonego mnicha. 
Przypominam sobie, jak stary handlarz rzuca� ukradkowe spojrzenia, chichota� i czyni� r�k� jakie� znaki, gdy j� zabiera�em. Nie wzi�� za ni� pieni�dzy i dopiero po d�ugim czasie dowiedzia�em si� dlaczego. Gdy spieszy�em do domu kr�tymi, zamglonymi uliczkami nabrze�a, mia�em przera�aj�ce wra�enie, �e slysz� za sob� ciche kroki. Otaczaj�ce mnie wiekowe, gro��ce runi�ciem domostwa wydawa�y si� �y� �wie�� i �mierciono�n� z�o�liwo�ci� - jakby otworzy� si� jaki� dot�d zamkni�ty kana� diabelskiego zrozumienia. Czu�em, �e te �ciany i szczyty ze zmursza�ej ceg�y i zagrzybionego tynku i drewna, z patrz�cymi na mnie oczodo�ami okien, z trudem powstrzymuj� si� przed tym, aby si� zbli�y� i mnie zmia�d�y�... A przecie� tylko, przed zamkni�ciem ksi�gi, rzuci�em okiem na ostatni fragment tych blu�nierczych run. 
Pami�tam, jak czyta�em ksi�g� - z poblad�� twarz�, zamkni�ty w pokoiku na poddaszu, kt�ry od dawna po�wi�ci�em na swe dziwne poszukiwania. Wielki dom by� cichy, gdy� nigdy nie chodzi�em na g�r� wcze�niej ni� przed p�noc�. S�dz�, �e mia�em rodzin� - cho� szczeg��w nie jestem pewien - wiem te�, �e by�o wielu s�u��cych. Nie mog� poda�, kt�rego to dzia�o si� roku, gdy� pocz�wszy od niego pozna�em wiele wiek�w i wymiar�w, a moje postrzeganie czasu rozmy�o si� i nabra�o nowych kszta�t�w. Czyta�em przy �wietle �wiec - przypominam sobie nieustanne kapanie wosku, s�ysza�em te� brzmienie dzwon�w dochodz�ce od czasu do czasu z jakich� odleg�ych dzwonnic. Wydaje mi si�, �e przys�uchiwa�em si� im ze szczeg�lnym zainteresowaniem, gdy� obawia�em si�, �e us�ysz� w nich odleg�e, niepokoj�ce nuty. 
Wtedy rozleg�o si� pierwsze drapanie i gmeranie ko�o mansardowego okna, kt�re spogl�da�o wysoko ponad dachami miasta. Rozleg�o si�, gdy odczytywa�em na g�os dziewi�ty werset podstawowej pie�ni i z przera�eniem zrozumia�em, co ona oznacza. "Ten, kto przekroczy bram�, zawsze zwyci�y cie� i nigdy ju� nie b�dzie samotny". U�miechn��em si� - ksi�ga by�a naprawd� tym, czego si� spodziewa�em. Tej nocy przekroczy�em bram� do wir�w pokr�conych czas�w i wizji, a z nastaniem �witu, zobaczy�em w �cianach, p�kach i meblach co�, czego nigdy przedtem nie widzia�em. 
Nie ujrza�em �wiata jaki zna�em dotychczas. Z tera�niejszo�ci� zmieszane by�o troch� przesz�o�ci i przysz�o�ci. Ka�dy znajomy kiedy� obiekt wydawa� si� obcy w nowej perspektywie przyniesionej mi przez moje poszerzone spojrzenie. Od tego czasu wszed�em w fantastyczne sny o nieznanych lub na wp� tylko znanych kszta�tach. Z ka�d� przekroczon� bram� coraz mniej wyra�nie rozpoznawa�em rzeczy z mego najbli�szego otoczenia, do kt�rych przez tak d�ugi czas by�em przywi�zany. Tego, co widzia�em wok� siebie, nie widzia� nikt inny. Stawa�em si� coraz bardziej milcz�cy i oddalony, a� w ko�cu zacz��em my�le�, �e oszala�em. Psy zacz�y si� mnie ba�, gdy� wyczuwa�y cie� stamt�d, kt�ry nigdy mnie nie opuszcza�. Ci�gle jednak czyta�em coraz wi�cej - tajemnicze, zapomniane ksi�gi i pergaminowe zwoje, przez kt�re prowadzi�o mnie moje nowe spojrzenie - przekracza�em ci�gle nowe bramy przestworzy i wzor�w �ycia w centrum nieznanego kosmosu. 
Pami�tam noc, w kt�r� nakre�li�em pi�� koncentrycznych kr�g�w ognia na pod�odze i wst�pi�em w najmniejszy z nich, intonuj�c potworn� litani�, przyniesion� mi przez pos�a�ca z Tartaru. �ciany si� roztopi�y i czarny wiatr uni�s� mnie przez zatoki bezkszta�tnej szaro�ci, z podobnymi do igie� wie�yczkami nieznanych g�r, o ca�e mile pode mn�. Po chwili zapanowa�a nieprzenikniona czer�, a potem miriady gwiazd utworzy�y dziwne, obce konstelacje. W ko�cu zobaczy�em daleko pode mn� zielon� r�wnin� i wypatrzy�em na niej wykrzywione wie�e miasta zbudowanego w spos�b, kt�rego nigdy nie zna�em, nie czyta�em te� o nim, ani nie �ni�em. Gdy podlecia�em bli�ej, zobaczy�em na otwartej przestrzeni wielki, kwadratowy budynek z kamienia i poczu�em ogarniaj�cy mnie potworny strach. Krzycza�em i szamota�em si�, pustka rozla�a si� w pi�ciu fosforyzuj�cych kr�gach w moim pokoju na poddaszu. Tej nocy w�dr�wka nie by�a dziwniejsza od poprzednich. By�a jednak bardziej przera�aj�ca, gdy� wiedzia�em, �e jestem bli�ej tych zatok stamt�d i �wiat�w, w kt�rych nigdy wcze�niej nie by�em. Sta�em si� wi�c ostro�niejszy z mymi inkantacjami, gdy� nie chcia�em zosta� odci�ty od swego cia�a i uwi�ziony w nieznanych otch�aniach, z kt�rych nigdy ju� nie m�g�bym powr�ci�... 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin