Nowy20.txt

(47 KB) Pobierz

Ci, którzy zaplanowali operację Ostryga, dołożyli starań, by uniknšć bezporedniego ataku na powierzchnię czy mieszkańców zarówno Manticore, jak i Sphinksa. Nie dlatego, by mieli jakie opory przed zabijaniem poddanych Korony, ale z uwagi na edykt eridiański. Założenie co prawda było takie, że minie sporo czasu, nim ktokolwiek zorientuje się, kto był sprawcš tego ataku, ale anonimowoć nie mogła trwać wiecznie, a w poczštkowym stadium wojny była nader istotna. Istniał co prawda p]^n majšcy uniemożliwić Królewskiej Marynarce odpłacenie pięknym za nadobne, ale nie wszystkie plany sprawdzały się w praktyce, a co ważniejsze, strategia dyplomatyczna Równania poważnie ucierpiałaby, gdyby reszta galaktyki zorientowała się tak szybko, jak nieważny jest dla niego edykt eridiański.
Dlatego atak przeprowadzono przy użyciu głowic energetycznych rakiet, które odpaliły, będšc ustawione równolegle w stosunku do stacji i do stacji orbitalnych. Istniało co prawda ryzyko awarii systemu samonaprowadzania której z nich, albo i paru, co poskutkowałoby uderzeniem w powierzchnię planety jako pocisku kinetycznego, co wszyscy uznaliby za działanie celowe, toteż by to ryzyko zminimalizować, ograniczono do minimum liczbę rakiet i starannie zaplanowano ostateczne ich kursy w pobliżu planet.
Nie przejmowano się natomiast porednim zbombardowaniem planet przez szczštki stacji kosmicznych czy stoczni. Raz, że tego nie sposób było uniknšć, dwa, że atakujšcy nie mieli na to żadnego wpływu, trzy, że nie było to złamaniem edyktu. Stacje kosmiczne stanowiły cele wojskowe, toteż mogły zostać zaatakowane bez uprzedzenia, a jeli w wyniku tego ataku od ich resztek zginie kilka tysięcy czy kilkaset tysięcy ludzi na powierzchni, tym lepiej dla atakujšcych.



-	Co takiego? - Andrew LaFollet usiadł nagle prosto w fotelu, przyciskajšc dłoniš tkwišcš w uchu słuchawkę, by lepiej słyszeć.
Zajęta karmieniem wnuka z butelki, którš ten opróżniał w tempie przemysłowym, Allison Harrington odwróciła się, słyszšc jego ton.
LaFollet słuchał jeszcze przez chwilę i widać było, jak krew odpływa z jego twarzy. Potem nacisnšł klawisz inter- komu i polecił:
-	Jeremiah, lšdujemy natychmiast... Dobrze, jeli jestemy tak blisko miasta, ale doleć tam szybko.
LaFollet odwrócił się ku Allison, a limuzyna przyspieszyła, wciskajšc jš w oparcie fotela.
-	Co się dzieje? - spytała spokojnie.
-	Nie jestem pewien, milady, bo na kanałach alarmowych panuje zbyt duże zamieszanie. Wyglšda na to... że zostalimy zaatakowani.
-	Co?! - Allison popatrzyła nań, nic nie rozumiejšc, co zdarzało jej się niezwykle rzadko.
-	Kto ostrzelał Hephaestusa i Vulcana, milady. Nie wiem kto, ale wyglšda na to, że uszkodzenia sš poważne, i dlatego chcę, żebymy znaleli się gdzie w bezpiecznym miejscu.
-	Alfred i blinięta!
-	Powinni być prawie dokładnie w połowie drogi między Manticore a Sphinksem, a to wyglšda na atak na przemysł orbitalny, nie na bitwę w przestrzeni, milady - uspokoił jš LaFollet. - W takiej sytuacji nikt nie będzie tracił czasu na lokalny statek pasażerski nie będšcy w pobliżu planety.
Allison popatrzyła na niego, przełknęła z trudem linę
i	uznała, że prawdopodobnie ma rację.
-	Dzięki - powiedziała cicho.



Sensory Quaya miały ograniczone przez ekran pole widzenia, ale Truida Verstappen mimo to zdołała stwierdzić, że denny ekran nie wyłapuje wszystkiego, toteż zaprogramowała komputer, by uważnie ledził wszystkie duże fragmenty przelatujšce przed dziobem czy za rufš. Wczeniej okreliła wielkoć szczštków, które wchodziły w grę, ale do aktualnego ich złapania potrzebne były dziobowy radar i lidar.
Gdyby ktokolwiek mógł obserwować ten widok, uznałby go za nader malowniczy, bo każdy fragment, który trafił w ekran, znikał w mniejszym lub większym rozbłysku energii. Mimo iż ekran nie przepuszczał żadnych obiektów materialnych, posunięcie było ryzykowne, gdyż duża prędkoć holownika i koniecznoć przelecenia przez najgęstsze skupisko szczštków, a nie pod nim, powodowały, iż przez otwór dziobowy w osłonach wpadało sporo rozmaitej wielkoci fragmentów.
Na szczęcie nie miało znaczenia, czy taki fragment trafił w zewnętrzne czy wewnętrzne powierzchnie ekranu, bo
i	tak zostawał zniszczony, ale zawsze istniało ryzyko, że z którym z nich holownik się zderzy. Było to mało prawdopodobne, jako że nawet spory fragment stacji był niewielkim obiektem w stosunku do powierzchni ekranu, ale to nie znaczyło, że niemożliwe. Dlatego Sugimatsu w pewnym momencie stwierdził, że z zapartym tchem obserwuje delikatne, ale błyskawiczne manewry Jacksona. W tej sytuacji nie było bowiem czasu na rozkazy i wszystko zależało od refleksu i umiejętnoci sternika.
Co dużego, poszarpanego i wyglšdajšcego na połowę ciężkiego modułu produkcyjnego o masie kilkudziesięciu tysięcy ton przeleciało obok lewej burty i trafiło w wewnętrznš powierzchnię górnego ekranu, gdzie zniknęło w jaskrawej eksplozji, rozerwane na naprawdę drobne kawałeczki, gdy znalazło się w strefie, w której na odcinku 5 metrów siła grawitacji osišgnęła kilkaset tysięcy g.
Okrętem zaczęło rzucać, gdy kolejne duże fragmenty stacji przestawały istnieć, trafiajšc w zewnętrznš powierzchnię dennego ekranu, bo najlepszy nawet kompensator bezwładnociowy nie był w stanie natychmiast zrównoważyć takich transferów energii, ale został zaprojektowany z mylš o podobnych przecišżeniach, toteż ani holownikowi, ani załodze nic się nie stało.
A potem wstrzšsy ustały i czas było wzišć się do roboty, czyli za obrót do normalnej pozycji, włšczenie lidaru i radaru. Palce Verstappen zamigotały na klawiszach. Gdyby miała więcej czasu na okrelenie stopnia zagrożenia, jakie stanowiły poszczególne szczštki, które omijały ekran, wybrałaby najgroniejsze, ale miała maksimum dwie minuty na złapanie lub zniszczenie wszystkich, gdyż potem znajdš się poza zasięgiem promieni cišgajšcych, toteż pracowała w locie.
-	Masz kolejnoć, Harland! - warknęła, naciskajšc klawisz.
W maszynowni Harland Wingate i jego dwaj pomocnicy przystšpili do goršczkowej pracy, gdy na ekranach pojawiła się lista najwyraniejszych obiektów, którymi powinni się zajšć.
Promienie cišgajšce wystrzeliły ku nim niczym niewidzialne demony zniszczenia, miażdżšc, rozrywajšc i uderzajšc z energiš rozdrabniajšcš największe nawet fragmenty. A gdy zniszczyły jeden, natychmiast brały się do następnego. ..
W cišgu 133 sekund zniszczyły 18 najgroniejszych fragmentów, a złapały następne cztery, które pocišgnęły za holownikiem. Więcej zrobić nie mogły, bo szczštki Vulcana zostały zbyt daleko za rufš, a dwa generatory promieni ciš- gajšcych uległy spaleniu. 


Załoga HMS Quay spisała się doskonale.
Ale doskonale nie zawsze wystarcza.
Kilku dużych fragmentów nie udało się jej ani złapać, ani zniszczyć. Trzy z nich majšce wielkoć mniej więcej kršżowników, cišgnšc za sobš warkocze mniejszych kawałków, weszły w atmosferę planety po jej dziennej stronie.
Atmosfera Sphinksa była płytsza niż większoci planet zasiedlonych przez ludzi, bo sięgała ledwie 95 kilometrów. Pierwszy kawał uderzył w powierzchnię planety 20 sekund po zetknięciu się z atmosferš, z prędkociš ledwie 8 km/s, czyli 25 razy szybciej niż dwięk. Nie wszystkie fragmenty, które ominęły holownik, uderzyły w powierzchnię, częć spłonęła w atmosferze, ale nawet one przekazały jej energię kinetycznš, a ogień wywołany przez tarcie o atmosferę i seria wybuchów towarzyszšca ich niszczeniu w wyniku tarcia spowodowały pożary lasu i zniszczenia w wyniku fali uderzeniowej. Towarzyszyło temu ogłuszajšce wycie i eksplozje, ale tego akurat ofiary nie słyszały.
W atmosferze tylko dwa myliwce chronišce limuzynę z Allison Harrington znajdowały się na tyle blisko, by móc dotrzeć w rejon upadku, ale nie posiadały uzbrojenia na tyle silnego, by mogły zniszczyć tak duże obiekty, nim dotrš one na powierzchnię. Zresztš zapanowało takie zamieszanie, że nikt nie poinformował o niczym ich pilotów.
Wiele fragmentów, w tym dwa o masie między 200 a 300 tysięcy ton, wpadło do oceanu, wywołujšc falę, która zabiła ponad 10 tysięcy ludzi w dziesištkach nadbrzeżnych miasteczek i osad, i powodujšc straty warte miliardy dolarów.
I	to była dobra wiadomoć.
20 sekund, bo tyle trwał kataklizm, to zbyt mało, by poskutkowało jakiekolwiek ostrzeżenie, bo w takim czasie nikt nie zdšży zareagować na tyle, by to co zmieniło. W Yawata Crossing rozbrzmiał co prawda alarm przeciwlotniczy, a na publicznych kanałach zaczęto nadawać ostrzeżenia, ale to było wszystko, co zdołano zrobić, gdy fragment stacji Vulcan
o	masie 300 tysięcy ton i rozmiarach ciężkiego kršżownika klasy Star Knight uderzył w ziemię około 5,5 kilometra od centrum miasta zamieszkanego przez 1 milion 250 tysięcy ludzi.
Siła wybuchu odpowiadała 2 megatonom.
Uderzenia 3 fragmentów o masie 40 tysięcy ton każdy, które nastšpiły póniej, były praktycznie bez znaczenia.



Andrew LaFollet zaczšł działać.
Allison wpatrywała się w krajobraz przemykajšcy za oknem, próbujšc przyswoić sobie niemożliwe informacje, a jej uwagę przycišgnšł jaskrawy błysk gdzie nad morzem, toteż była całkowicie zaskoczona, gdy LaFollet wyrwał z jej objęć Raoula.
Ten zaczšł wyć, ale błyskawicznie umilkł, gdy LaFollet umiecił go w specjalnym pojemniku wmontowanym w podstawę fotela Allison. Normalnie siedziałaby na nim Honor, a pojemnik stanowił najnowsze osišgnięcie firmy, która produkowała najlepsze moduły ratunkowe dla treecatów. Ponieważ ludzkie niemowlę jest zdecydowania mniej zaradne, pojemnik wyposażono w sieć promieni przycišgajšcych niewielkiej mocy skutecznie unieruchamiajšcych pasażera
i	amortyzujšcych każdy wstrzšs. Oprócz tego zamontowano w nim wszelkie rodki zabezpieczajšce, na jakie wpadli projektanci, a byli to ludzie naprawdę pomysłowi. Allison zdšżyła obrócić głowę i zaczęła prostować się w fotelu, gdy LaFollet zatrzasnšł wieko pojemnika, cofnš...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin