Nowy18.txt

(28 KB) Pobierz


-	No to jestem najbardziej niepopularnym oficerem na Weylandzie  ocenił z satysfakcjš Claudio Faraday.  A może i w całym podsystemie Beta!
-	Chyba pan troszkę przesadza, sir - sprzeciwił się Mar- cus Howell. - Jeli chodzi o subsystem. Choć po namyle przyznaję, że na Gryphonie w tej chwili też mogš za panem nie przepadać.
-	Prawda? - Faraday umiechnšł się promiennie. -1 podejrzewam, że usłyszę kilka słów od dusigroszów z Admiralicji. Włanie skasowalimy z dziesięć procent kapsuł ratunkowych będšcych na wyposażeniu stacji.
-	Nie wspominajšc o jej zamknięciu, dopóki pozostałe nie zostanš odzyskane, sprawdzone i zainstalowane z powrotem, a braki uzupełnione, sir - dodał z szacunkiem Howell.
-	A! Serdeczne dzięki za przypomnienie mi o tym drobiazgu.
-	Po to włanie sš szefowie sztabów, sir.
Faraday posłał mu nieprzychylne spojrzenie, ale nie włożył w to serca.
A potem usiadł prosto, oparł łokcie na blacie i pochylił się do przodu.
-	To ostatnie, czyli przestój, najbardziej mnie martwi - przyznał poważnie. - Ale wštpię, by admirał Hemphill specjalnie się piekliła. Większoć uważa jš za zalepionego technicznego narwańca, ale ma ona lepsze rozeznanie realiów niż większoć jej podkomendnych. Mam mocne podejrzenia, że spora częć z nich nie zdaje sobie do tej pory sprawy, że jest personelem Królewskiej Marynarki i w zwišzku z tym jest zobowišzana wykonywać rozmaite fanaberie służby jak na ten przykład ćwiczenia ewakuacyjne. Zupełnie jakby pomimo bitwy o Manticore nadal nie dotarło do nich, że kto może chcieć zrobić im krzywdę, nie wspominajšc o tym drobiazgu, że wypadki i katastrofy zdarzajš się nawet na najnowoczeniejszych stacjach kosmicznych.
Howell przytaknšł bez słowa. Nie był do końca przekonany, czy Faraday miał słusznoć, ewakuujšc stację i wysyłajšc całš załogę poza szkieletowš obsadš alarmowš na powierzchnię Gryphona. Przyznawał, że stan gotowoci do ewakuacji załogi był katastrofalny, a wypadki wszędzie się zdarzajš. To, że od wielu lat poważnej katastrofy na żadnej stacji w systemie Manticore nie było, nie znaczyło, że nie może się jaka zdarzyć. Było sporo poważnych wypadków, a gdyby choć raz co poważniejszego zdarzyło się na HMSS Weyland, skutki byłyby opłakane.
Seria symulowanych ćwiczeń zarzšdzonych przez Faradaya dowiodła tego niezbicie, wywołujšc równoczenie wród naukowo-technicznej częci załogi złoć i frustrację. Zmusiła jednakże wszystkich do uwiadomienia sobie, że Faraday nie żartuje i będzie próbował aż do skutku nauczyć ich, jak ujć z życiem ze stacji w przypadku poważnej awarii. Nie byli tym uszczęliwieni, ale przynajmniej zaczęli ćwiczyć i ewakuacja stopniowo przestawała przypominać klęskę żywiołowš.
Naturalnie wiedzieli, że kolejne ćwiczenia to tylko symulacja, po której będš mogli wrócić do pracy i do czasu następnej nikt nie będzie im przeszkadzał w poważnych sprawach. Całoć trwała zwykle około półgodziny i pogodzili się z koniecznociš brania udziału w tym nonsensie. I tak było aż do tego ranka, gdy alarm ewakuacyjny zakończył się słowami to nie jest symulacja.
I to właciwie było jedyne ostrzeżenie, jakie dostali, nim kapsuły ratunkowe zostały odpalone i skierowały się ku powierzchni Gryphona... którego władze także o niczym nie zostały uprzedzone. No i okazało się, że planetarne plany i przygotowania na wypadek ewakuacji stacji też pozostawiajš wiele do życzenia. W efekcie ewakuowani zostali stłoczeni w prowizorycznych punktach zorganizowanych na poczekaniu, podczas gdy władze próbowały wymylić, co z nimi zrobić. Wszystko to rzecz jasna miało być wczeniej zaplanowane w każdym szczególe. Wyjcie na jaw prawdziwego stanu rzeczy z pewnociš nie przysporzyło wiceadmirałowi Faradayowi popularnoci.
-	Nie ma to jak satysfakcja z uczciwie przepracowanego dnia - ocenił Faraday. - Mylę, że za dwa dni będziemy mogli zaczšć instalować pierwsze kapsuły po przeglšdach. Chcę zaczšć od działu produkcyjnego.
-	Można spytać dlaczego, sir? - spytał z lekkš obawš Howell.
-	Można - odparł Faraday z drapieżnym umiechem. - Gdy będziemy tym oficjalnie zajęci, ty, ja i admirał Yeager wraz z zespołem specjalistów do spraw bezpieczeństwa wywiadu floty, który jest przypadkiem niedaleko, zrobimy sobie zwiedzanie stacji. Powysyłamy wszystkie uaktualnienia na planetę, a przy okazji sprawdzimy, ile to pracowitych pszczółek Yeager zapomniało zabezpieczyć tajne dane, nim ruszyło do kapsuł. 
-	Auć! - Howell skrzywił się bolenie.
Faraday za umiechnšł się paskudnie.
-	Skoro już mnie nie lubiš, dam im uczciwy powód, a równoczenie wykorzystam okazję, gdy można to będzie spokojnie zrobić. Już uprzedziłem Yeager. Nie była zachwycona, ale przynajmniej rozumie, dlaczego chcę to przeprowadzić. Obiecałem nie stršcić więcej głów, niż będzie to naprawdę niezbędne. Co nie znaczy, że żadne głowy nie polecš.
Howell pokiwał głowš. Istnieli ludzie przekonani, że szpiegostwo to wymysł kontrwywiadu, i istnieli inni, nie mogšcy zrozumieć, że skuteczne wojsko musi charakteryzować się okrelonym poziomem bezwzględnoci, dowódcy za nie startujš w konkursach na najpopularniejszego oficera floty. Ich obowišzkiem było nagradzanie skutecznoci, bo to zwiększało szanse przetrwania jednostek, którymi dowodzili. I to, czy chodziło o okręt, czy o stację kosmicznš, było bez znaczenia. Do obowišzków dowódcy należało nie tylko usuwanie osobników stanowišcych zagrożenie, ale także uwiadamianie wszystkim pozostałym podkomendnym, że to zrobił, i to równie skutecznie co bezwzględnie. Karanie tych, którzy co spieprzyli, było podstawš istnienia wojska od zamierzchłych czasów. Miało zniechęcać innych do pójcia w ich lady. Nie musiało być to miłe, ważne, że działało.
Kara za stanowiła jeden z lepszych motywatorów, byle była zasłużona i nienadużywana. Faraday był tego na szczęcie wiadom, toteż Howell przeszedł do następnej kwestii.
-	Jak rozumiem, pierwszeństwo majš kapsuły ratunkowe działu produkcyjnego, sir. Ale zostaje kwestia maszynowni, a zwłaszcza...
 
Miliony kilometrów od kabiny wiceadmirała Claudia Faradaya leciały z prędkociš ledwie 20% szybkoci wiatła rakiety coraz bardziej zbliżajšce się do gwiazd zwanych Manticore-A i Manticore-


Tym razem nie była to niczyja wina.
W przeciwieństwie do totalnej kompromitacji wywiadu floty, dzięki której sukces operacji Thunderbolt stał się możliwy, tym razem nikt nie zignorował żadnych sygnałów ostrzegawczych. System wczesnego ostrzegania i Home Fleet całkowicie wypełniły swe obowišzki, ludzie Pat Givens ani pracownicy żadnej innej agencji wjłwiadowczej Gwiezdnego Imperium Manticore nie przeoczyli, nie zrozumieli le czy le nie zinterpretowali choćby jednej informacji. Fakt, żaden z wywiadów nie sprawdzał właciwego zagrożenia, ale nie były w tym osamotnione, bo nikt w galaktyce poza samym Równaniem nie wiedział o jego istnieniu, a nikt poza wybranymi członkami Równania nie miał pojęcia, że oprócz Marynarki Mesy istnieje też Flota Mesy. Była to więc sytuacja nie do przewidzenia nawet bez rozmaitych odwracajšcych uwagę władz, floty i wywiadów Gwiezdnego Imperium incydentów zorganizowanych przez Równanie.
Na dodatek oprócz tego, że nikt nie wiedział o istnieniu i celach Równania, nikt też nie miał pojęcia o wynalezieniu przez jego naukowców zupełnie nowego typu napędu. Dlatego też nikt nie podejrzewał, iż możliwe jest przeprowadzenie czego podobnego do operacji Ostryga, czyli ataku, o którym ofiar nie uprzedziłyby żadne systemy wczesnego ostrzegania.
Można by uznać, że właciwie była to klęska wywiadów, 
i to wszystkich, ale zwłaszcza wywiadu floty. W końcu Royal Manticoran Navy miała olbrzymiš przewagę technicznš nad Marynarkš Ligi, czego ta druga, jak udowodniły ostatnie wydarzenia, była całkowicie niewiadoma. W połšczeniu ze stałš przewagš technicznš nad Marynarkš Republiki powinno to zasugerować, iż może istnieć flota majšca podobnš przewagę nad RMN. Faktem było, że tak analitycy, jak i stratedzy w Admiralicji byli wiadomi, że każda przewaga techniczna jest czasowa, co najlepiej pokazała operacja Thunderbolt, ale byli przekonani, że w tej chwili to ich flota ma miażdżšcš przewagę.
I generalnie była to racja.
Tyle tylko, że okręty, które zaatakowały systemy Manti- core i Yeltsin, stanowiły osišgnięcie równie wielkie jak wszystkie nowinki techniczne Królewskiej Marynarki razem wzięte, a na dodatek były efektem radykalnego odstępstwa od wszystkiego, co dotšd widziano w galaktyce. Nie były zgrabne czy ładne, prawdę mówišc, w porównaniu do jednostek z napędem typu impeller były brzydkie: kanciaste, pękate i dziwaczne. Powód był prosty - napęd typu triplet, choć był napędem grawitacyjnym, nie powodował powstania ekranu. Zamiast bowiem tworzyć dwie płaszczyzny zogniskowanej grawitacji, by stworzyć wokół jednostki skręconš przestrzeń, oparty był na kilkudziesięciu węzłach wytwarzajšcych wišzki zogniskowanej grawitacji działajšce podobnie jak promienie cišgajšce. Tyle że nikt nie brał pod uwagę promieni cišgajšcych takiej mocy. A na krótki dystans były one tak potężne, że mogły służyć jako broń, tworzyły bowiem dziurę w normalnej przestrzeni i mogły przebić się przez granicę przejcia w nadprzestrzeń do pasma alfa.
Pojedynczy promień nie miał większego zastosowania, bo w porównaniu do energii dawanej przez pojedynczy węzeł beta, nie wspominajšc o alfa, był słabiutki. Słabszy nawet od generowanych do łšcznoci grawitacyjnej impulsów, ale w przeciwieństwie do nich zakotwiczał się do pasma alfa, dajšc okrętowi punkt zaczepienia (lub odepchnięcia). Połšczenie kilkunastu takich promieni stwarzało możliwoć ruchu przy zastosowaniu mikroimpulsowego cyklu pracy węzłów napędu.
Maksymalne teoretyczne przyspieszenie było znacznie niższe, a praktyczne jeszcze mniejsze. W teorii bowiem napęd typu impeller był w stanie osišgnšć prędkoć wiatła, ale z przyczyn technicznych nigdy nie próbowano tego zrobi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin