Nowy15.txt

(24 KB) Pobierz

-	Połšczenie hermetyczne, maam - zameldował mat John Pettigrew, gdy nad wewnętrznymi drzwiami luzy  
zapłonęła zielona kontrolka. - Zgodnie z odczytem luza awaryjna nr 117 jest sprawna, ale na zasilaniu awaryjnym.
-	Dziękuję - skwitowała Abigail i dodała: - No to bierzemy się do roboty, panie poruczniku.
-	Jak pani sobie życzy, maam - odparł Gutierrez i zasalutował.
A dopiero potem założył hełm.
Jak na niego było to równoważne z karczemnš awanturš.
Powód był prosty - nie podobało mu się, że został dowódcš grupy abordażowej, bo to utrudniało mu chronienie Abigail. Niestety Tristram nie miał kontyngentu pokładowego Marines, a tym samym Gutierrez był jedynym człowiekiem z dowiadczeniem w abordażach, jakiego Kapłan miała do dyspozycji. I jednym z dwojga majšcych dowiadczenie w walce na bliski dystans. Tym drugim była Abigail Hearns. Dlatego oboje weszli w skład grupy abordażowej.
Fakt, że wszyscy mieli nadzieję, iż do żadnej walki nie dojdzie, był bez znaczenia. Podobnie jak i to, że przydzielono im najbardziej podziurawiony wrak ze wszystkich - SNS Charles Babbage. Oraz to, że oficjalnie była to misja ratunkowa, gdyż jej celem było przeszukanie wraku i ewakuacja żyjšcych rozbitków. Zdrowy rozsšdek podpowiadał, że każdy, kogo na wraku znajdš, powinien być zachwycony ich widokiem.
Niestety jak już nie raz się przekonali, nie wszyscy ludzie cechujš się zdrowym rozsšdkiem, a ci dodatkowo wiele przeszli. Niektórzy mogli wręcz wpać w obłęd i zachowywać się nieprzewidywalnie. W tej sytuacji dowiadczenie z Korpusu Marines Mateo Gutierreza było nie do przecenienia.
On sam też to rozumiał, ale to nie znaczyło, że musiało mu się to podobać. Obowišzki zwišzane z dowodzeniem całš ekipš oznaczały, iż nie będzie mógł całej uwagi powięcić na chronienie Abigail. A to było jego głównym zadaniem, które traktował bardzo poważnie.
Tym razem jednakże nie miał wyjcia. Abigail szczerze mu współczuła. 
Evgeny Markiewicz nigdy nie miał dobrego zdania o oficerach, którzy zajmowali się detalami, jakie winni byli zostawić w gestii podoficerów. Widział ich w życiu aż zbyt wielu, sam będšc podoficerem, i wiedział, jak to tychże podoficerów wkurza. Na dodatek było to marnowanie czasu i uwagi takiego oficera, którego zadaniem było koordynowanie i dowodzenie, a nie zajmowanie się duperelami, którymi nie musiał, a które skutecznie potrafiły odcišgnšć go od dowodzenia.
Ostatnim przypadkiem, z jakim się zetknšł, była kapitan Ingebrigtsen, toteż postanowił mieć jš na oku, i to w chwili, w której znaleli się na pokładzie hangarowym Antona von Leeuwenhoeka. A ten był większy niż na jakimkolwiek superdreadnoughcie RMN. Częciowo dlatego, że etatowo każdy solarny okręt liniowy miał więcej małych jednostek pokładowych, a częciowo dlatego, że były one większe od używanych w Królewskiej Marynarce. Nie miały większego zasięgu, ale zaprojektowano je dawno temu, nie bioršc pod uwagę takich kryteriów, jak zwiększenie skutecznoci bojowej czy uproszczenie konstrukcji ułatwiajšce tak przeglšdy, jak i naprawy.
Pokład hangarowy wydawał się tym większy, że pozostał na nim tylko jaki rozbebeszony kuter, którego najwyraniej nie zdołano naprawić, a teraz doszły do niego trzy pinasy. Reszta pokładowych drobnoustrojów znajdowała się na orbicie parkingowej, pod okiem i wycelowanš broniš krš- 
żowników Terekhova. Prawdę mówišc, pinasy zdawały się tu być zupełnie nie na miejscu...
1. pluton miał zabezpieczyć pokład hangarowy, toteż wysiadł jako pierwszy, pozostałe nie opuszczały na razie pinas. Markiewicz z zadowoleniem stwierdził, że Ingebrigtsen się nie wtršca, a Lindsay zdał się na Harpera, dzięki czemu wszystko poszło szybko i sprawnie, acz gdy pododdział znalazł się na galerii, Ingebrigtsen zaczšł wierzbić język.
Na szczęcie Lindsay niczego nie zauważył - rozejrzał się, spojrzał na Harpera i powiedział:
-	Po drużynie na każdy szyb windy, Frankie.
-	Aye, aye, sir! - potwierdził Harper i wydał zwięzłe polecenia.
Manewr podziału na drużyny wykonano bez zarzutu, a co ważniejsze, w głosie Lindsaya nie było ladu wahania, a nic w jego zachowaniu nie wskazywało, że chciał zajšć się tym, co robił Harper.
-	Pokład hangarowy zabezpieczony, maam - zameldował Lindsay.
-	Dziękuję, poruczniku - potwierdziła Ingebrigtsen. - Pokład bezpieczny. Dwójka, czas na rozładunek.
-	Aye, aye, maam - potwierdził porucznik Sylvester Jackson. - Dwójka w drodze.
luza pinasy została otwarta i pluton Jacksona, starszego o cztery lata od Lindsaya blondyna ze Sphinksa wydostał się sprawnie na galerię.
-	Wiesz, co robić, Sly - skomentowała Ingebrigtsen.
-	Wiem, maam - potwierdził Jackson.
Wydał stosowne rozkazy i jego ludzie przeszli przez pe- rymetr 1. plutonu ku szybom wind. Nie wsiedli do nich jednakże, tylko wysłali je na górę i ruszyli w lad za nimi, używajšc szybów centralnych wind każdej grupy. Wszyscy byli w zbrojach, nie stanowiło to więc problemu, a Markiewicz, choć nie spodziewał się zorganizowanego oporu, nie widział powodu, by ułatwiać przeciwnikowi zadanie, gdyby się pomylił. A nawet opancerzeni Marines stłoczeni w windzie stanowili łatwy cel.
-	Dobra, Aldonza, twoja kolej! - rozległ się głos Ingebrigtsen na częstotliwoci taktycznej kompanii.
-	Rozumiem, maam.
Porucznik Aldonza Navarro dowodzšca 3. plutonem mówiła ze znacznie wyraniejszym akcentem zdradzajšcym pochodzenie z San Martin niż Farinas. Majšc wzrost 172 centymetrów, była niska jak na mieszkankę tej planety, ale nie miało to wpływu na jej skutecznoć i 3. pluton szybko zjawił się na galerii.
Markiewicz tymczasem ledził postępy 2. plutonu. Druga drużyna wyszła z szybu na pokładzie 03, pierwsza, z którš był Jackson, na pokładzie 02, a trzecia na pokładzie 01. Żadna nie napotkała oporu i wszystkie zajęły pozycje obronne.
-	Przejmij windy, Aldonza - poleciła Ingebrigtsen.
Trzeci pluton zluzował pierwszy, który stał się w ten sposób rezerwš.
-	Jestemy gotowi, sir - zameldowała Ingebrigtsen.
-	Doskonale, kapitan Ingebrigtsen - umiechnšł się Markiewicz. - W takim razie zaczynamy.
-	Rozumiem, sir. Héctor, skieruj ich do wind!
-	Aye, aye, maam! - potwierdził Lindsay.
I 1. pluton ruszył ladem drugiego, a za nim do szybów weszli Ingebrigtsen, Farinas i Markiewicz.
Tym razem w głosie Lindsaya słychać było podniecenie - nic dziwnego, bo jego pluton miał towarzyszyć Markiewiczowi na pomocie flagowym, gdzie admirał 0Cleary miała oficjalnie skapitulować. Dopiero potem Marines przystšpiš do opanowywania reszty okrętu. A to oznaczało, że porucznik Héctor Lindsay przejdzie do historii Royal Manticoran Marine Corps jako pierwszy młodszy oficer, który przyjšł kapitulację oficera flagowego Marynarki Ligi na pomocie jego własnego okrętu flagowego. Żaden oficer żadnego państwa nie mógł poszczycić się podobnym osišgnięciem. I dlatego Markiewicz nie zrobił nic, by zgasić jego entuzjazm. Na przykład nie uzmysłowił mu, że dostał ten przydział, bo jest najmniej dowiadczonym dowódcš plutonu w kompanii, na którego trzeba mieć oko. Navarro jako najbardziej dowiadczona została na pokładzie hangarowym, bo gdyby co poszło nie tak, jej zadaniem będzie przebić się do pozostałych i wybawić ich z opresji.
Nie miał serca, by mu to wyjanić, i był ciekaw, czy Luciana by się na to zdobyła...
Abigail Hearns rozejrzała się spokojnie. Korytarz ze luzš awaryjnš był dłuższy i nieco szerszy niż na okrętach graysońskich lub królewskich, ale chwilowo i tak zatłoczony, jako że znajdowała się tu cała ekipa ratunkowa i szeć antygrawitacyjnych sań ze sprzętem. W korytarzu było powietrze, i to nadajšce się do oddychania, paliły się wiatła awaryjne, ale tylko 1/3 z tych, które powinny, a jak sprawdził jeden z techników, awaryjny system łšcznoci wewnętrznej nie działał, podobnie jak główny. Tyle że mogło to być wynikiem zaniedbań w konserwacji, nie uszkodzeń bojowych.
Na wraku panowało cišżenie około 1,2 g. Wrak obracał się, dryfujšc, toteż Tristram ustabilizował go i przyholował. Abigail wolałaby o wiele mniejszš grawitację, bo nie doć, że ułatwiałaby poruszanie się, to stanowiłaby mniejsze obcišżenie dla uszkodzonej konstrukcji kadłuba. Wytracanie prędkoci mogło też okazać się grone dla rozbitków włanie z powodu naprężeń i obcišżeń konstrukcyjnych, ale było niezbędne, bo wrak poruszał się z prędkociš prawie 18 000 km/s i minšł już planetę Flax, kierujšc się prosto na gazowego olbrzyma o nazwie Everest, z którym, lecšc z prędkociš 6% prędkoci wiatła, miał się zderzyć za 20 godzin. Bioršc pod uwagę liczebnoć ekipy ratunkowej, było mało prawdopodobne, aby udało jej się w tym czasie przeszukać cały wrak, toteż jedyne wyjcie stanowiło spowolnienie jego ruchu.
Tristram wyglšdał przy nim niczym gupik przy wielorybie, ale swoje zadanie spełniał doskonale. Większy okręt mógłby nie sprawdzić się w tej roli tak dobrze, bo gwałtowniejsze wyhamowanie wraku mogłoby mieć opłakane skutki, z rozerwaniem go włšcznie. Przy tym tempie, z jakim wrak obecnie wytracał prędkoć, za piętnacie dni i prawie 12 godzin standardowych znieruchomieje względem systemowego słońca, a co ważniejsze, z niczym się nie zderzy. To pozwalało na spokojne przeprowadzenie kompletnej akcji poszukiwawczo-ratowniczej, tyle że bioršc pod uwagę, jak zaniedbane były wewnętrzne systemy okrętu, Abigail miała coraz większe wštpliwoci, czy jest kogo ratować.
Powtarzała sobie, że to tylko droga awaryjna i nie należy wycišgać pochopnych wniosków, ale wiedziała, że taki stan byłby nie do pomylenia na szanujšcym się okręcie. Włanie dlatego, że było to wyjcie awaryjne - projektowano je na wypadek zagrożenia, a kiedy do niego doszło, ciemny korytarz, bo kto zapomniał sprawdzić owietlenie, czy zapieczony z braku smarowania mechanizm ręcznego otwierania drzwi mogły okazać się przeszkodš nie do pokonania.
-	Dobra, Mateo, ruszamy - zdecydowała.
-	Tak jest, maam - potwierdził Gutierrez i pol...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin