M. Jędrychowska - Konstrukcja podręcznika jako wykładnia koncepcji edukacyjnej.pdf

(1897 KB) Pobierz
Bez tytu.u-7
NOWA POLSZCZ YZNA 1
W NUMERZE:
Nr 3/98
dylematy szkolnego polonisty
Wszystko w rêkach nauczycieli. Rozmowa z Iren¹ Dzierzgowsk¹ ... 3
lekcje czytania
BO¯ENA CZERNEK, W£ADYS£AWA SIKORA
Jak pokazaæ uczniom, ¿e Mickiewicz zna³ siê na ¿yciu ................. 14
wychowanie jêzykowe
ALDONA LESZCZYÑSKA
Listy i liœciki ......................................................................................... 20
MICHA£ RUSINEK
Czy retoryki mo¿na uczyæ? ................................................................ 28
formy i organizacja pracy
MARIA JÊDRYCHOWSKA
Konstrukcja podrêcznika jako wyk³adnia
koncepcji edukacyjnej ........................................................................ 33
DOROTA KUBICKA
Stereotypy w polskim myœleniu o edukacji ................................... 39
KATARZYNA SKOWRONEK, BOGUS£AW SKOWRONEK
Bladaczki i Ga³kiewicza portrety ci¹gle prawdziwe... .................. 44
psycholog patrzy tak
RENATA ROSA-CH£OBOWSKA
£atwiej wroga pokonaæ, ni¿ kobietê przekonaæ ........................... 49
jak siê w szkole rozmawia
BOGUS£AW SKOWRONEK
Szkolne ewaluacje .............................................................................. 50
dziecko nies³ysz¹ce w szkole masowej
ANNA KO£ODYÑSKA-WONIAK
S³yszenie a rozumienie ...................................................................... 52
porady jêzykoznawcy
KRYSTYNA G¥SIOREK
Skutki zmiany jednej g³oski .............................................................. 53
PIOTR BOREK: Znak NaG³os ........................................................... 54
JANUSZ WALIGÓRA: Zeszyty Literackie Ruch Literacki ................ 55
IZABELA ZELLER: Dialog Teatr ........................
MARTA POTAŒ: Polonistyka Poradnik Jêzykowy
Warsztaty Polonistyczne..................................................................... 57
ANNA FATYGA: Kompetencje szkolnego polonisty ........................... 58
MA£GORZATA CHROBAK: Notes refleksyjnego praktyka ................ 61
TERESA NOWACKA: Teksty dla szko³y œredniej ................................... 62
DANUTA BULA: Odpowiedzialnoœæ za w³asn¹ naukê ....................... 63
MARIA GUŒPIEL: Jeszcze raz o «S³owniku ortograficznym
dla najm³odszych Profesora Edwarda Polañskiego» ......................... 64
PIOTR BOREK: Sylwetki pisarzy staropolskich ...................................... 65
JAKUB KOZACZEWSKI: Mariana Stali czytanie poezji wspó³czesnej .. 67
Z redakcyjnej poczty............................................................................ 69
Laureaci „Kaczego Pióra” .................................................................. 70
56
652477577.004.png 652477577.005.png 652477577.006.png 652477577.007.png 652477577.001.png
2
NOWA POLSZCZYZNA
Drodzy Czytelnicy,
do lektury wakacyjnego numeru „Nowej Polszczyzny”, który poœwiêcony jest przede wszystkim
kwestii reformowania szko³y i szkolnym stereotypom, zapraszam Pañstwa w momencie najzupe³-
niej dla nas niezwyk³ym, gdy zamkniête zosta³y prace nad podrêcznikami „To lubiê!” do ósmej klasy.
Koniec wieñczy dzie³o. I uda³o nam siê rzecz doprowadziæ do szczêœliwego koñca. Myœlê, ¿e jest
to finisz dobry i piêkny. Cieszymy siê wiêc, najserdeczniej dziêkuj¹c tym wszystkim, którzy nam
zaufali, którzy nas wsparli, którzy dzwonili, bez przerwy napominaj¹c, ¿e czas ucieka, ¿e co to
w ogóle jest, ¿e jak mo¿na tak powoli pracowaæ, ¿e dawno powinno byæ wszystko porobione, ¿e
trzeba sobie lepiej pracê zorganizowaæ, którym musia³am czasem odpowiadaæ, ¿e jednak tworzenie
podrêczników to nie kopanie ziemniaków, którzy przysy³ali krzepi¹ce listy i namawiali swoich
uczniów do korespondencji z nami.
Te sygna³y zainteresowania by³y na wagê z³ota. Dowodzi³y, ¿e ktoœ na nasz¹ pracê czeka, ktoœ
jej potrzebuje, ktoœ sprawdza w dzia³aniu nasze pomys³y i potwierdza ich sensownoœæ, dokumen-
tuj¹c wykonane przez dzieci zadania, dziel¹c siê œwiadectwami rozwoju swoich uczniów. Jesteœcie
wiêc Pañstwo w du¿e mierze wspó³twórcami «To Lubiê!» I to jest nasz rzeczywisty wspólny wk³ad
w dzie³o reformowania polskiej szko³y. Nas — autorów i wydawnictwa oraz Pañstwa — Nauczy-
cieli. Niema³y wk³ad. Nadmierna skromnoœæ nie jest tu chyba potrzebna. Zdaje mi siê nawet, ¿e
wolno pomyœleæ: jeœli wprowadzenie „To lubiê!” do szko³y by³o mo¿liwe, mo¿liwa jest reforma.
Gdyby jednak zastosowaæ w tej kwestii typologiê z wiersza Wis³awy Szymborskiej «Jarmark
cudów», «To lubiê!» podpada³oby chyba pod kategoriê: „cud, no bo jak to nazwaæ” lub zgo³a „cud
dodatkowy, jak dodatkowe jest wszystko / co nie do pomyœlenia / jest do pomyœlenia”. Nie jest to
bowiem ani „cud pospolity” w oœwiacie, ani „cud zwyk³y”, ani „cud na porz¹dku dziennym”, a ju¿
ca³kiem nie jest to „cud jeden z wielu”. To jest kropla w morzu potrzeb, bo d o g ³ ê b n e g o
przemyœlenia w d e t a l a c h wymagaj¹ nie tylko problemy nauczania naszego przedmiotu.
Dobrze by³oby, gdyby reformatorzy mieli tê œwiadomoœæ. Nie wystarczy wielkie chcenie.
Dog³êbne przeanalizowanie czegoœ w detalach wymaga czasu, wiedzy, wyobraŸni, koncentracji
i wielkiego wysi³ku. Dlatego strach myœleæ o dzia³aniach poœpiesznych, podejmowanych nieledwie
z doskoku, gdy ka¿de wiêksze zgromadzenie nauczycieli ró¿nych specjalnoœci wskazuje, ¿e mówimy
ró¿nymi jêzykami, gdy ma³o kto przedstawia w ca³oœci s p ó j n ¹ k o n c e p c j ê naprawy
Rzeczypospolitej Oœwiatowej, nikt zaœ nie „zstêpuje” przy tym do szczegó³ów, zatrzymuj¹c refleksjê
na najwy¿szym poziomie ogólnoœci. Diabe³ tkwi jednak w szczegó³ach.
O reformowaniu szko³y mówi siê od lat. Chwilami bojê siê nawet, ¿e bêdzie jak z permanent-
nym remontem – wszystko „rozpaprane”, a stan faktyczny to prowizorka na sta³e. W ka¿dym razie
s³ysza³am wiele razy opowieœci o tym, jak to zdrowy wolny rynek oœwiatowy dokona cudu w za-
kresie programów, podrêczników i wszelkich naukowych pomocy. Gratulujê wyobraŸni autorom
tych prognoz. Zdrowy wolny rynek chwilowo nie wybiera trudniejszego, bogaci siê natomiast na
brykach, korepetycjach, przedziwnych testach i ³udzi siê b³yskotkami. Trudniejsze jest zaœ wszystko,
co wymaga zmiany przyzwyczajeñ, rewizji stosowanych metod pracy, przemyœlenia na nowo czegoœ,
w czym siê od dawna tkwi, co jest oswojone i przez to bezpieczne. Miêdzy innymi dlatego «To
lubiê!» nie jest „cudem jednym z wielu”. I o tym tak¿e reformatorzy powinni pamiêtaæ. Reforma
wymaga wyzwalania siê ze stereotypów, podczas gdy szko³a niejako z definicji najdoskonalej s³u¿y
ich wytwarzaniu.
Tu mogê tylko zapewniæ, ¿e jeœli reforma istotnie wejdzie w ¿ycie, z wszelk¹ pewnoœci¹ na
kolejn¹ klasê powstanie kolejny „odcinek” «To lubiê!» W najbli¿szych numerach „Nowej Polsz-
czyzny” postaramy siê te¿ zaproponowaæ pañstwu sposoby sprawdzania uczniowskich osi¹gniêæ
oraz podpowiemy, jak mo¿na budowaæ programy dostosowane do konkretnej klasy i konkretnych
uczniów.
Wszystkiego dobrego!
652477577.002.png
NOWA POLSZCZYZNA 3
Wszystko w rêkach
nauczycieli
Rozmowa z Iren¹ Dzierzgowsk¹
moment, że sprawy, o których chcemy tu mó-
wić, są naprawdę ważne i mam nadzieję, że
nikt z nas nie będzie uważał czasu przezna-
czonego na tę rozmowę za stracony.
Rozmowę opublikujemy w „Nowej Polsz-
czyźnie”, więc trzeba powiedzieć, że czytelnicy
nasi należą do nauczycielskiej elity polonis-
tycznej. To są ludzie otwarci, aktywni, pełni
najlepszej woli do działania, rozumiejący głę-
boko potrzebę reformy systemu oświatowego.
Można w nich znaleźć sojuszników zmian. Mu-
szą jednak dobrze rozumieć, na czym projek-
towane zmiany mają polegać. W ogóle, jeśli
nauczyciele nie będą rozumieli istoty przepro-
wadzanej reformy, de facto nic się nie zmieni
i na najbliższe lata powstanie tylko chaos,
z którym trudno się będzie uporać. Nauczyciel
nie może być posłusznym wykonawcą cu-
dzych idei. Musi być współtwórcą „nowe-
go”. Musi chcieć się z „nowym” identyfi-
kować.
Dlatego chcemy u źródła dowiedzieć się
paru rzeczy w imieniu nauczycieli, z który-
mi współpracujemy. Tylko wtedy będziemy
mogli im pomóc, bo taka jest między inny-
mi nasza rola. Chcielibyśmy także podzielić
się z Panią Minister naszymi niepokojami,
które wynikają z obserwacji działań zmie-
rzających do reformowania szkoły. Intere-
sują nas w pierwszym rzędzie argumenty
na rzecz proponowanej reformy struktural-
nej i układu 6+3+3.
Staraniem naszej redakcji 1 czerwca 1998
roku w Ministerstwie Edukacji Narodowej
odby³a siê rozmowa o reformie szkolnictwa,
której autoryzowany zapis publikujemy ni¿ej.
GoϾmi pani minister Ireny Dzierzgowskiej byli:
prof. Bo¿ena Chrz¹stowska (Uniwersytet im.
Adama Mickiewicza w Poznaniu), prof. Jadwiga
Puzynina (Uniwersytet Warszawski), prof. Ze-
non Uryga (Wy¿sza Szko³a Pedagogiczna
w Krakowie), dr Dorota Kubicka (Uniwersytet
Jagielloñski), mgr Aldona Leszczyñska (Spo-
³eczna Szko³a Podstawowa nr 16 STO w War-
szawie). Redakcjê „Nowej Polszczyzny” repre-
zentowa³a prowadz¹ca rozmowê Zofia Agniesz-
ka K³akówna. Goœciem spotkania by³a równie¿
pani Maria Kruczkowska („Gazeta Wyborcza”).
Wyró¿nienia w tekœcie pochodz¹ od redakcji.
IRENA DZIERZGOWSKA: Od razu chcia-
łabym powiedzieć, że wszystko, co dotyczy
reformy szkolnictwa,
to jest jeszcze cały
czas t y l k o p r o-
j e k t. Śpieszymy
się, by przygotować p r o j e k t u s t a w y
do sejmu. Ciągle nanosimy jeszcze jakieś po-
prawki. Zgodnie z naszymi ustaleniami to, co
wejdzie w tej chwili do sejmu jako projekt, jest
związane głównie z reformą administracyjną
kraju. To jest ta część, która musiała być usta-
lona, aby wiadomo było, co oświata przeka-
zuje samorządom terytorialnym i dalej ta część,
która dotyczy nowych ustaleń, czyli określa-
Reforma strukturalna
AGNIESZKA KŁAKÓWNA: Witam Panią
Minister, witam Państwa. Pragnę podziękować
Pani Minister, że zechcia-
ła znaleźć czas w swoim
napiętym harmonogramie
zajęć na rozmowę z nami.
Dziękuję także naszym wspólnym Gościom, że
zechcieli porzucić na ten dzień swoje zwykłe
obowiązki i podjąć pomysł spotkania. Sądzę,
że przeżywamy niezwykle istotny dla oświaty
dylematy szkolnego polonisty
Wprowadzenie
652477577.003.png
4
NOWA POLSZCZYZNA
jąca czas nauki jako 6+3+3 lat, co ma być
równoznaczne z typami szkół.
Dlaczego taki ustrój szkoły, dlaczego
6+3+3 albo 6+3+2 (w zależności od szkoły)?
Są bardzo różne szkoły i nie ma czegoś ta-
kiego, jak jeden ustrój szkoły zdecydowanie
lepszy od pozostałych. Przypuszczam, że
można znaleźć wiele argumentów za i przeciw
proponowanemu rozwiązaniu. W ministerstwie
jeszcze za poprzednich rządów zamawiane
były u psychologów i dydaktyków opraco-
wania dotyczące tego, jaki podział jest naj-
lepszy. Te opracowania mówią, że najlepiej
jest oddzielić dzieci 12-13 letnie od trochę star-
szej młodzieży, a następny rozdział zrobić, gdy
dzieci mają 15-16 lat.
Patrząc na możliwości techniczne budyn-
ków, większe szanse mają podstawówki, gdy
chodzi o koegzystencję z gimnazjami. Wiele
gimnazjów powstanie jednak w oddzielnych
budynkach. W sumie to nie będą duże szkoły.
Będą liczyć po 150 — 300 osób. Powstanie
więc nowy typ szkoły — nie za duża, nie za
mała, ale generalnie taka, której można za-
pewnić odpowiednie warunki lokalowe i fi-
nansowe. Gdyby się okazało, że brakuje dob-
rego budynku, to docelowo myślimy o łączeniu
gimnazjów z liceami. Wówczas dojazd byłby
bardziej centralny.
Gimnazjum wydaje się jedyną szansą,
by dzieciom ze szkoły wiejskiej zapewnić
wyrównanie poziomów jeszcze na etapie
szkoły powszechnej i obowiązkowej dla każ-
dego ucznia. Szkoły podstawowe nie cha-
rakteryzują się obecnie równym poziomem
nauczania i w tej sytuacji dzieci ze szkół o nis-
kim poziomie prawie nie mają szans dostania
się do liceum ogólnokształcącego. Widać to
wyraźnie, gdy patrzymy na strukturę młodzie-
ży, która do liceum chodzi.
Gminy „oszalały” wręcz, jeśli chodzi o ambi-
cje tworzenia gimnazjów. Jeśli skomasowałoby
się więc wysiłki na poziomie gminy, z czterech-
pięciu szkół podstawowych powstanie jedno
dobre gimnazjum. Trzeba będzie wtedy zad-
bać o najlepszą kadrę, o bardzo dobre wypo-
sażenie (to, czy szkoła ma odpowiednie wa-
runki do pracy, jest bardzo istotne). To są
główne argumenty, jeśli chodzi o tworzenie
gimnazjów.
Następne dotyczą spraw wychowaw-
czych — zdecydowanie łatwiej jest prowadzić
jednolite działania wychowawcze dla dzieci,
później dla przedstawicieli dorastających mło-
dych ludzi i potem dla dorosłej młodzieży.
Jeśli chodzi o sam program nauczania,
to w szkole podstawowej przewidujemy pro-
gramy bardziej zintegrowane, bardziej zbloko-
wane, pełne przedmioty widzimy w gimnazjum,
z możliwością poszerzenia w liceum.
AGNIESZKA KŁAKÓWNA: Warto jednak
wziąć może pod uwagę i taką refleksję. Refor-
my, wszelkie reformy, dobrze jest zaczynać od
siebie. Chcę przez to powiedzieć, że powo-
dzenie omawianych przez nas przedsię-
wzięć zależy przede wszystkim od zmian
mentalnych. One zaś są najtrudniejsze.
Z nich mogą dopiero wynikać zmiany metod
pracy i całej filozofii kształcenia. Jeśli takich
zmian się nie wyzwoli w nauczycielach, którzy
przywykli do innego systemu oświatowego —
nawet jeśli on ich uwiera, jest jednak ich włas-
nym doświadczeniem, więc najsilniejszym, naj-
trwalszym, jedynym — sama zmiana struk-
tury może spowodować po prostu rozgar-
diasz. Więcej, może odwrócić uwagę od
konieczności przemyślenia na nowo pod-
stawowego problemu, tj. pytania, po co
szkoły w ogóle istnieją. Skupimy się na bu-
dynkach, etatach, ambicjach... Mamy już
druzgocące podstawy do niepokoju. Mówię
o testach wynikłych z tzw. eksperymentu
wałbrzyskiego oraz o podstawie programo-
wej...
IRENA DZIERZGOWSKA: Gdy mówi się
o różnych typach szkół, niejako z definicji trzeba
w nie wpisać
sprawdziany,
które są ele-
mentem koń-
czącym szkołę, więc 6-letnia szkoła podstawo-
wa musi się zamykać sprawdzeniem umiejęt-
ności ucznia. Sprawdziany będą robione przez
niezależne komisje egzaminacyjne. W naszym
projekcie reformy wskazywane są miejsca,
dylematy szkolnego polonisty
Sprawdziany umiejêtnoœci
 
NOWA POLSZCZYZNA 5
szkolnym są bardzo chłonne i trzeba wykorzys-
tać ten czas rozwoju dla późniejszych doświad-
czeń, np. czytelniczych. We wprowadzonym
aktualnie do publicznego obiegu ministe-
rialnym projekcie podstaw programowych
czytamy natomiast, że na etapie gimnazjal-
nym: Przedmioty nauczania odpowiadają
dziedzinom akademickim. Stwarzamy w ten
sposób uczniom warunki do poznania
świata oraz języka i narzędzi do poznania
dyscyplin naukowych (zob.: Reforma sys-
temu oświaty. Projekt, WSiP, Warszawa
1998, s. 106 — przyp. red.). To zdanie wkra-
dło się chyba w sposób zupełnie przypad-
kowy do podstawy, bo ono zaprzecza, że
umiejętności są wcześniejsze. Zaprzecza
całej idei reformy. Czyniąc zaś znak równa-
nia między dyscypliną naukową a przedmio-
tem szkolnym, który ma własną, niezależną
strukturę, zapis ten niweczy wysiłki metodyki,
która od wielu lat i w teorii, i w praktyce usiłuje
ustalić właściwe relacje między nauką a dy-
daktyką, uświadomić, że w szkole nie jest
możliwe nauczanie np. historii literatury czy
innych dyscyplin polonistycznych.
Dalej. Mało jest nauczycieli, którzy potrafią
pisać własne programy . Wiele już takich prób
oglądałam. Są one sensowne w jednej klasie,
w jednej szkole, ale nie do upowszechnienia.
Program jest wtedy czytelny, kiedy podpowiada,
czego, po co i jak uczyć. Jeśli ktoś dostanie
taką podstawę, w której nie ma zarysowanych
treści, jak w upowszechnianej obecnie, czy
napisze dobry program? To jest zupełnie nie-
możliwe i wprowadzi chaos.
I teraz chciałabym się upomnieć o wiedzę .
Żadnych umiejętności się nie wypracuje bez
wiedzy. Właśnie z tego punktu widzenia nie
jest obojętne, czego uczą się dzieci. Są bo-
wiem wiadomości niezbędne dla rozwoju ucz-
nia i inne, całkiem zbędne. Tymczasem w pod-
stawie polonistycznej (w projekcie MEN) wie-
dzę całkowicie się pomija, skoro wymieniona
została tylko lektura. Chciałabym poprosić
o konkretną odpowiedź.
Kolejny problem: kształcenie językowe
jest zaniedbane. Od lat na poziomie liceum
zapisy programowe dotyczące języka są prze-
dylematy szkolnego polonisty
AGNIESZKA KŁAKÓWNA: No to można
powiedzieć, całe szczęście, bo gdyby rzecz
miała tak wyglądać, jak w propozycjach wał-
brzyskich, to w ogóle nie ma po co mówić
o reformie. To byłyby tylko nowe szaty dla sta-
rego. A jednak już parę województw w tym
roku tak właśnie „sprawdza kompetencje”, ni-
czego w istocie nie sprawdzając...
IRENA DZIERZGOWSKA: Jeśli chodzi
o sprawdziany, to tu jest sprawa absolutnie
otwarta. O tym, że muszą kończyć, a nie
zaczynać nowy etap, wiemy. Jak również,
że powinny być niezależne. Jak powinny wy-
glądać sprawdziany po szkole podstawowej,
jakie powinny być wymagania, tego nikt nie
opracował, to zresztą jest ogromne utrudnienie
przy tworzeniu programu. Jak Państwo wiecie,
jest już przygotowa-
ny także projekt pod-
staw programowych.
Zawarty w nim jest
element związany z pilotażem nowego pro-
gramu oraz programami autorskimi i ich two-
rzeniem do przyszłej szkoły.
BOŻENA CHRZĄSTOWSKA: Sama refor-
ma nie budzi oporów, uznajemy jej potrzebę,
sądzimy, że ogólne intencje są dobre. Ale po-
nieważ tak długo trwa — od początku lat 90.
— ciągłe przymierzanie się do reformowania,
wszystko przyschło i teraz wreszcie trzeba
działać szybko i konkretnie, ale przecież — nie
popełniać błędów. Już dawno zrozumieliśmy,
że nie wiedza, tylko umiejętności, że nie przed-
miot, tylko podmiot, że uczeń w centrum i że
trzeba zmiany. Ale trzeba tę zmianę przepro-
wadzić dobrze.
Moja wątpliwość — zasadnicza — stresz-
cza się w pytaniu, kto w istocie będzie przez
pierwsze 6 lat uczył dzieci. Nie wspomina
się tu o przedmiocie, nie ma więc mowy także
o poloniście czy historyku. Kim zatem będą
nauczyciele uczący w klasach 4-6? Kto ich
przygotuje do nauczania integralnego? Dobrze
wiemy, że umysły dzieci w okresie wczesno-
gdzie będą się te komisje mieściły. Nie jes-
teśmy do końca przekonani, czy tak to rozwią-
zać, więc to jest jeszcze sprawa otwarta.
Podstawy programowe
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin