Adam Ważyk - Poemat dla dorosłych - treść i próba interpretacji.docx

(28 KB) Pobierz

Adam Ważyk

~Poemat dla dorosłych~

 

Podmiot liryczny opisuje rzeczywistość w sposób nadrealistyczny- jedzie autobusem. Porównuje wygląd Warszawy z wczoraj i dziś. Ulice już nie nazywają się tak, jak się nazywały, nie ma tych samych sklepów co były, nie ma tych samych ludzi…

Dawne budynki są poniszczone, czekają na rozbiórkę.

P.L. wychodzi na placu dzielnicy robotniczej, gdzie chodził do apteki jak był mały. Wspomnienia są tam nadal, ale miejsca nie poznaje, choć nie ma odwagi zapytać się ludzi gdzie jest.

Gdy wrócił do domu wyglądał jak człowiek, który wrócił do domu po wielu latach. Żona i dzieci pytały się gdzie był, a ten , pełen strachu, milczał.

 

 

Utwór ma charakter klamrowy – rozpoczyna się i kończy tą samą strofą, w której zestawia Warszawę dzisiejszą(„place się wija jak kobry, domy się puszą jak pawie”- zimny, nieprzyjemny, negatywny obraz), a dawną („dajcie mi stary kamyczek, niech się odnajdę w Warszawie”).

Podmiot liryczny chce wrócić do tamtej Warszawy, W tej nowej czuje się bowiem zagubiony, jest ona dla niego odległa, „inne kochał kamienie” – zdaje sobie sprawę, że to już nie to samo miasto. Poeta opisuje miasto, lecz te opisy są ironiczne(?), pełne krytyki.

Poeta radzi młodym poetą, by obserwacja miasta była dla nich źródłem twórczości, a nie doktryna.

Przedostatnia strofa przynosi ten smutny wniosek, że poeta kochał inna Warszawę, inne kamienie – te prawdziwe, które budzą wspomnienia.

1.
Kiedy wskoczyłem przez pomyłkę do innego autobusu,
ludzie siedzieli jak zwykle, wracali z pracy.
Autobus pędził ulicą nieznaną,
ulico Świętokrzyska, nie jesteś już Świętokrzyską,
gdzie twoje antykwariaty, księgarnie i uczniacy?
Gdzie jesteście, umarli?
Pamięć po was ginie.

Wtedy autobus stanął
na rozkopanym placyku.
Stary grzbiet czteropiętrowej kamienicy
czekał na wyrok losu.

Wysiadłem na placyku
w robotniczej dzielnicy,
gdzie szare mury srebrzą się od wspomnień.
Ludzie śpieszyli się do domu.
Nie śmiałem ich zapytać, gdzie jestem.
Czy nie tutaj chodziłem w dzieciństwie do apteki?

Wróciłem do domu,
jak człowiek, który poszedł po lekarstwo
i wrócił po dwudziestu latach.
Żona spytała, gdzie byłeś.
Dzieci spytały, gdzie byłeś.
Milczałem spocony jak mysz.

2.
Place się wiją jak kobry,
domy się pysznią jak pawie,
dajcie mi stary kamyczek,
niech się odnajdę w Warszawie.

Stoję jak słupnik bezmyślny
na placu pod kandelabrem,
chwalę, podziwiam, przeklinam
na kobrę, na abrakadabrę.

Zapuszczam się jak bohater
pod patetyczne kolumny,
co mi tam kukły Galluxa
wymalowane do trumny!

Tu młodzi chodzą na lody!
Ach, wszyscy tu bardzo młodzi,
pamięcią sięgają ruin,
dziewczyna wkrótce urodzi.

Co wrosło w kamień, zostanie:
patos pod rękę z tandetą,
tu będziesz uczył się liter,
przyszły warszawski poeto.

Kochaj to zwykłą koleją,
inne kochałem kamienie,
szare i wzniosłe prawdziwie,
w których dzwoniło wspomnienie.

Place się wiją jak kobry,
domy się pysznią jak pawie,
dajcie mi stary kamyczek,
niech się odnajdę w Warszawie.

3.
            Dziś nasze niebo nie jest puste
 

Wiersz porusza w jakiś sposób problem wojny koreańskiej i oparty jest na dwuznaczności słowa niebo. Zwykle kojarzy nam się ono z radością, nagrodą – w przywołanym wierszu mówi się o ty, że tylu ludzi zginęło, że w końcu „niebo nie jest puste”.

Poeta ukazuje jak wygląda życie ówczesnych ludzi: latają odrzutowce, kobiety się szybciej starzeją, apokalipsa, młodzi ludzie giną, są przykre pożegnania… zaś w kraju władza nie chce mówić o tej przykrej rzeczywistości: „Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi, / wtedy mówimy: niebo nie jest puste” – jest tu odwołanie do poezji propagandowej obecnej w czasie tworzenia Ważyka.

            Z przemówienia politycznego

Był świt, słyszałem świst odrzutowców,
kosztowny bardzo, a jednak musimy...
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
wtedy mówimy: niebo nie jest puste.

Ludzie tu chodzą byle jak, w drelichach,
szybko się u nas kobiety starzeją...
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
wtedy mówimy: niebo nie jest puste.

Za oceanem w obłokach się kłębi
apokalipsa, tu przechodzień klęka...
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
klęczący mówi: niebo nie jest puste.

Tu legion chłopców wypuszcza gołębie,
dziewczyna wiąże błękitną chustę...
Kiedy nie chcemy mówić wprost o ziemi,
wtedy mówimy: niebo nie jest puste.

 

Jest to tzw.: CZĘŚĆ NOWOHUCKA.

Podmiot liryczny bardzo krytycznie, z pogardą mówi o klasie robotniczej. Robi to poprzez opis, podobny do reportażu: „zbierana hałastra toczy się”, „człapią i gwiżdżą”, „wielka migracja, skudlona ambicja”.

Nową Hutę budują nie bohaterowie, a prostacy o „skudlonej ambicji”. Buduje ją tłum – bez kultury, z fałszywą pobożnością, bez  zasad moralnych wręcz „nieludzie”. Opis jest ironiczny, sarkastyczny.

Ci ludzie karmieni są propagandowymi hasłami „karmiona pustką wielkich słów”, żyją z dnia na dzień, nie słuchają Kościoła, są brudni od węgla… tam powoli umierają, choć nie są tego świadomi.

Koniec utworu przynosi chyba najsurowszą ocenę klasy robotniczej: „Dużo odpadków. A na razie kasza”

4.
Ze wsi, z miasteczek wagonami jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
armią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach:
wielka migracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek – krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
maciora wódki i ambit na dziewki,
dusza nieufna, spod miedzy wyrwana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
wypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
wyjąca z nudy w grudniowe wieczory...
W koszach od śmieci na zwieszonym sznurze
chłopcy latają kotami po murze,
żeńskie hotele, te świeckie klasztory,
trzeszczą od tarła, a potem grafinie
miotu pozbędą się – Wisła tu płynie.

Wielka migracja przemysł budująca,
nie znana Polsce, ale znana dziejom,
karmiona pustką wielkich słów, żyjąca
dziko, z dnia na dzień i wbrew kaznodziejom –
w węglowym czadzie, w powolnej męczarni,
z niej się wytapia robotnicza klasa.
Dużo odpadków. A na razie kasza.

5.
 

Część 5. Poematu to tzw. CZĘŚĆ ŚLĄSKA. Mówi o „sabotażu w kopalni”

Jest to rodzaj poetyckiego doniesienia o sabotażu w kopalni. Prawda jest jednak taka, że kopalnie są źle zabezpieczone, a gdy zdarzy się wypadek winę „zwala się” na „sabotażystów”. Ludzie umierają, rodziny płaczą, a władza nic z tym nie robi. Czasami coś napiszą w gazetach, czasami przemilczą. Jest to kompromitacja władzy, bo kopalnie są przecież własnością państwa.

I tak się zdarza: brunatną kolumną
dym się wydziera z podpalonej sztolni,
chodnik odcięty, o podziemnej męce
nikt nie opowie, czarny chodnik trumną,
sabotażysta ma krew, kości, ręce,
sto rodzin płacze, płacze dwieście rodzin,
piszą w gazetach lub wcale nie piszą
i tylko dymy tam stargane wiszą.

6.
 

Utwór oparty jest na kontraście i ośmieszeniu sloganów reklamowych. Podmiot liryczny opisuje rzeczywistość.

Na stacji kolejowej ładna panna Jadzia nalewa alkohol, lecz slogany mówią „UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!(pustka sloganów reklamowych)”, a to oznacza, że ta ładna panna na pewno otruje cię. Jest też napomnienie dla chłopców, by nie jechali do Nowej Huty, bo po drodze na pewno zostaną otruci – jak mówi o tym slogan ;].

Na stacji kolejowej
panna Jadzia w bufecie
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna, kiedy nalewa...
UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!
Tu na pewno będziesz otruty,
panna Jadzia ściągnie ci buty,
taka ładna, kiedy poziewa,
taka ładna, kiedy nalewa...
UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!
Nie jedź, chłopcze, do Nowej Huty.
bo po drodze będziesz otruty,
niech ustrzeże cię plakat wężowy
i w żołądku dorsz narodowy:
UWAGA! WRÓG PODSUWA CI WÓDKĘ!

7.
 

Tzw. „List filozoficzny do jednostki

Podmiot liryczny 1-osobowy zwraca się do konkretnego adresata „mój drogi”. Jest to swoiste wyznanie wiary. Wyznanie to jest smutne, bowiem podmiot liryczny wierzy, że gdy się zlecą chimery człowiek umiera na serce.

Nie uwierzę, mój drogi, że lew jest jagnięciem,
Nie uwierzę, mój drogi, że jagnię jest lwem!
Nie uwierzę, mój drogi, w magiczne zaklęcie,
nie uwierzę w rozumy trzymane pod szkłem,
ale wierzę, że stół ma tylko cztery nogi,
ale wierzę, że piąta noga to chimera,
a kiedy się chimery zlatują, mój drogi,
wtedy człowiek powoli na serce umiera.

 


Jest to tzw. Epigramat o charakterze przypowieści.

Reportażowym stylem dowiadujemy się, że wyłowiono topielca, który w kieszeni miał  list, a w nim absurdalny podział na dobro i zło, słuszne i niesłuszne (ideologiczna nowomowa). Wygląda tak, jakby topielec zdecydował się na ten czyn, bo nie rozumiał i nie chciał brać udziału w tak bezsensownym świecie podziałów.  Na koniec dowiadujemy się, że pochowano go pod wierzbą.

Mamy tu do czynienia z opisem rzeczywistości. Miasto jest odremontowane, panuje bieda, dzieciaki zbierają drewno by ogrzać dom, 15 – letnie dziewczyny są już prostytutkami („kurewki”), ich uśmiech jest sztuczny, całe są jakby sztuczne (jak z wapna), wieczorami chuligani „bawią się w chuliganów”, podmiot liryczny z żalem mówi, że trudno już usnąć w dzieciństwie wśród tych szumiących kasztanów.

Ostatnia strofa informuje nas, że poeta chciał się cieszyć z tej nowości, a nie narzekać na los. Zastanawia się, czy zabrakło mu daru widzenia tego, co nowe, czy „wygodnej ślepoty” na to co złe. Jak sam stwierdza: „Została mi krótka notatka, wiersze nowej zgryzoty” – zamiast nowej Warszawy widzi nową zgryzotę.

 

Wiersz ma charakter anegdotyczny. Są tu obecne słowa- klucze.

Dziewczyna została zaciągnięta do willi za miastem przez spekulantów, ale uciekła.

Pijana przeleżała przez cała noc na betonie.

Chciała być artystką, lecz wyrzucono ja ze szkoły, bo nie miała „moralności socjalistycznej.

Dwa razy próbowała popełnić samobójstwo. Za drugim razem jej się udało

Końcowa anegdota – wszystko jest tu stare, zawsze jest tak samo jeżeli chodzi o moralność socjalistyczną.

 

 

Podmiot liryczny ze smutkiem widzi jak wychowywana jest młodzież. Wychowuje się pokolenie ludzi o ciasnych umysłach; są sterowani i prowadzeni za rękę. Podmiot liryczny poucza, że gdy redukuje się prawo do swobodnego korzystania z kultury, prawo do gustu, to społeczeństwu grozi tępota – jest tu dużo ironii „kiedy dobrzy ludzie z księżyca”,  „kiedy zamyka się uczniów w podręcznikach bez okien”. W tej ironii ukryta jest ostra krytyka.

8.
To prawda,
kiedy miedziaki nudziarstwa
zagłuszają wielki cel wychowawczy,
kiedy sępy abstrakcji wyjadają nam mózgi,
kiedy zamyka się uczniów w podręcznikach bez okien,
kiedy redukuje się język do trzydziestu zaklęć,
kiedy gaśnie lampa wyobraźni,
kiedy dobrzy ludzie z księżyca
odmawiają nam prawa do gustu,
to prawda,
wtedy nam grozi tępota.

9.
Wyłowiono z Wisły topielca.
Znaleziono kartkę w kieszeni.
"Mój rękaw jest słuszny,
mój guzik niesłuszny,
mój kołnierz niesłuszny,
ale patka słuszna."
Pochowano go pod wierzbą.

10.
Na świeżo tynkowanej ulicy nowych bloków
pyłek wapienny krąży, po niebie pędzi obłok.
Walce toczone po jezdni dogniatają nawierzchni,
przeflancowane kasztany zielenią się, szumią o zmierzchu.
Pod kasztanami dzieci większe i mniejsze biegną,
z półrozebranych rusztowań ciągną do kuchni drewno.

Na schodach huczy od imion żeńskich, zdrobniałych, śpiewnych,
piętnastoletnie kurewki schodzą po deskach do piwnic,
uśmiech mają jak z wapna, mają wapienny zapach,
w sąsiedztwie radio po ciemku zagrywa do tańca w zaświatach,
nadchodzi noc, chuligani bawią się w chuliganów.
Jak trudno usnąć w dzieciństwie pośród szumiących kasztanów.

Odpłyńcie w mrok, dysonanse! Chciałem się cieszyć nowością,
chciałem wam mówić o młodej ulicy, ale nie o tej!
Czy zabrakło mi daru widzenia, czy daru wygodnej ślepoty?
Została mi krótka notatka, wiersze nowej zgryzoty.

11.
Spekulanci zaciągnęli do cichego piekła
w ustronnej willi za miastem – uciekła.


Zabłąkała się w nocy pijana,
na betonie przeleżała do rana.

Wyrzucono ją ze szkoły artystycznej
za brak moralności socjalistycznej.

Truła się raz – odratowano.
Truła się drugi raz – pochowano.


Wszystko tu stare. Stare są hycle
od moralności socjalistycznej.

Utwór porusza wątek literatury socjalistycznej, która ma pouczać i wychowywać. Socjaliści chcą się posłużyć literaturą, choć jej w ogóle nie szanują,, by zdobyć sobie zwolenników, by propagować swój system wśród tzw. „rutyniarzy”.

Podmiot liryczny informuje, że słyszał ostatnio mądry wykład. Ów wykład mówił, że jeżeli źle się wykorzysta ekonomię to postępu się nie osiągnie – koniec utopii socjalistów. Powieści o rutyniarzach się nie pojawią, ale pojawią się takie o wynalazcach i ich problemach – one mają wzruszyć czytelnika. Poeta zaś chce pisać o tym, co chce, a nie o tym co mu każą. Swój wiersz nazywa gołym, bo nie obrósł w troski tej ziemi..

Utwór jest przypowieścią o charakterze parabolicznym.

Podmiot liryczny słucha młodych komunistów ich zaangażowania. Głoszą oni, że komunista nie umiera – Podmiot liryczny się z nimi nie zgadza, mówi tylko: „Tylko pamięć zostaje./ im więcej wart człowiek,/tym większy po nim ból”. Dalej młodzi wołali, że w socjalizmie skaleczenie nie boli. P.L. informuje, że gdy skaleczyli sobie palec i poczuli – zwątpili w to co mówili. A więc, gdy poczuli tak naprawdę, czym jest socjalizm, to zmienili dopiero zdanie.

Jest tu zawarta krytyka nowomowy. Komuniści obiecywali, że w morzach będzie lemoniada. Ludzie piją wodę morską i krzyczą, że jest to lemoniada, lecz w domach rzygają nią. Bohaterami są naprawdę hipokryci.

12.
Marzyciel Fourier uroczo zapowiadał,
że w morzach będzie pływać lemoniada.
A czyż nie płynie?

Piją wodę morską,
wołają –
lemoniada!
Wracają do domu cichaczem
rzygać!
rzygać!

13.
Przybiegli, wołali:
komunista nie umiera.
Nie zdarzyło się jeszcze, aby człowiek nie umarł.
Tylko pamięć zostaje.
Im więcej wart człowiek,
tym większy po nim ból.

Przybiegli, wołali:
w socjalizmie
skaleczony palec nie boli.

Skaleczyli sobie palec.
Poczuli.
Zwątpili.

14.
Pomstowali na rutyniarzy.
Pouczali rutyniarzy.
Oświecali rutyniarzy.
Zawstydzali rutyniarzy.
Przywoływali na pomoc literaturę,
pięcioletnią smarkulę,
którą trzeba wychowywać,
która powinna wychowywać.
- Czy rutyniarz jest wrogiem?
Rutyniarz nie jest wrogiem,
rutyniarza trzeba pouczać,
rutyniarza trzeba oświecać,
rutyniarza trzeba zawstydzać,
rutyniarza trzeba przekonać.
Trzeba wychowywać.

Zmienili ludzi w mamki.

Słyszałem mądry referat:
",Bez odpowiednio rozłożonych
bodźców ekonomicznych
nie osiągniemy postępu technicznego".
Oto słowa marksisty.
Oto znajomość praw rzeczywistych,
koniec utopii.

Nie będzie powieści o rutyniarzach,
ale będą powieści o kłopotach wynalazcy,
o niepokojach, które wszystkich wzruszają.
Oto goły wiersz,
zanim obrośnie
w troski, kolory, zapachy tej ziemi.

15.
Są ludzie spracowani,
są ludzie z Nowej Huty,

Utwór ten jest zakończeniem całego cyklu. Ma ono charakter rewolucyjny. Nie ma tu ani „ty”, ani „ja”- jest forma bezosobowa. Ta forma bezosobowa wskazuje na „MY”- ludzie- na retorykę przemówienia.

Podmiot liryczny ukazuje wszystkie niesprawiedliwości wynikające z systemu socjalistycznego.

Następnie pojawiają się dwa wyliczenia oparte na różnych funkcjach przyimka „o”. Te wszystkie niesprawiedliwości, niedogodności, to wszystko czego nam – ludziom brakuje służyć miało odnowie partii dokonywanej wewnątrz- taka jest puenta tego utworu.

którzy nigdy nie byli w teatrze,
są polskie jabłka niedostępne dla dzieci,
są dzieci wzgardzone przez występnych lekarzy,
są chłopcy zmuszani do kłamstwa,
są dziewczyny zmuszane do kłamstwa,
są stare żony wyrzucane z mieszkań przez mężów,
są przemęczeni, konający na zawał serca,
są ludzie oczerniani, opluci,
są odzierani na ulicach
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin