Bad Bella prolog - rozdział 2.pdf

(7906 KB) Pobierz
Dokument1
J + A= L
Bad
Bella
Bella
Q*D<K
E=?
DIMIBANAS
643965099.030.png 643965099.031.png 643965099.032.png 643965099.033.png 643965099.001.png 643965099.002.png 643965099.003.png 643965099.004.png 643965099.005.png 643965099.006.png 643965099.007.png 643965099.008.png 643965099.009.png 643965099.010.png 643965099.011.png 643965099.012.png 643965099.013.png 643965099.014.png 643965099.015.png 643965099.016.png 643965099.017.png 643965099.018.png 643965099.019.png 643965099.020.png 643965099.021.png 643965099.022.png 643965099.023.png 643965099.024.png 643965099.025.png 643965099.026.png 643965099.027.png 643965099.028.png 643965099.029.png
PROLOG
Zawsze byłam wredna .Moja klasa miała w pewnym sensie taryfę ulgową. Do pewnego
czasu…
Było jakieś święto, nie pamiętam jakie. Było wolne od szkoły. Umówiłam się z tą bandą
idiotów, żeby jechać do kina. Oczywiście wiedziałam, że z nimi ciężko coś ustalić, ale udało się i byłam
mega szczęśliwa. Byłam w połowie drogi kiedy sąsiadka Diany powiedziała mi, że ona i cała zgraja już
pojechali. Byłam tak wkurwiona, że znów prawie dostałam ataku nerwicy. Olali mnie, wystawili do
wiatru . Już od paru miesięcy wiedziałam, że coś jest nie tak. Najpierw jakieś wonty o moich nowych
znajomych, a później to sama się od nich odgradzałam.
Teraz wkurwiłam się na całego. Koniec pobłażliwość dla prymitywów, którzy myślą tylko o
pieprzeniu i maryśce.
Jestem Bella Swan. Chodzę do jedynego liceum w Forks. Moi rodzice to kochający się ludzie,
którym zawsze zazdrościłam miłości . Mam tylko jednego przyjaciela, lecz nie narzekam, bo kocham
go jak brata choć czasem chce go zabić… ale zawsze mu daruje .
Przeszłam DUŻĄ zmianę, zmianę po której straciłam prawie wszystkich „przyjaciół” .
Szczerze?? …jebie mnie to. Ważni są ci szczerzy, którzy potrafią przygrzać z grubej rury w
odpowiednim momencie , a nie tacy którzy mówią że wszytko mi wychodzi i jest git.
Zmieniło się dużo mój charakter, miejsca w których spędzam każdą wolną chwile. Pojawili się
nowi ludzie. Pojawił się On z tajemnicą, która mnie pociąga a zarazem odstrasza.
RozdziaĀ 1
Wracałam od Diany tak wkurwiona, że się trzęsłam, a łzy leciały same
- Co za uchyni, no po prostu para nienormalni.
Dobra spokój, pójdę do Jaspera. Coś mokrego spadło mi na nos. Deszcz. Zawsze lubiłam deszcz ale nie
teraz. Jeszcze tylko sto metrów i jestem w przytulnym pokoju Jaza. Kurwa co za idioci, banda debili,
która śpi w szafie. Masakra jakaś, normalnie.
Ech… znalazłam moje ukojenie, weszłam do domu Jaspera. Rzuciłam krótkie „cześć” cioci
Elen. Która była moją „przyszywaną” ciocią.
- Siema niemot ku. – powiedziałam wchodząc z impetem do pokoju Jaspera.
- Hej. U u u lala….co ci się stało? Ostatnio tak wkurwioną widziałem cie jak skończyły się żelki w
sklepie pani Collins. – jak ja go nie cierpię. Zamiast mnie pocieszać to ten wyciąga na wierzch moje
brudy.
- no zabawny jesteś prze okropnie. A stało się to , że ta banda dziwek i pedałów wystawiła mnie do
wiatru i pojechali sami.
-oj kochanie mówiłem ci, że coś mi nie gra. – och jaki pocieszający
-Co znowu kabelek nie łączy?
Jazz ma hopla na punkcie techno i basów oczywiście . Jak to on mówi: Basy mają łamać żebra.
Nie powiem zaraził mnie tym, ale nie w takim stopniu. Jaspera znam od małego mieszkamy obok
siebie i przyjaźnimy od zawsze. Jest moim wymarzonym starszym bratem, tyle tylko że nie jesteśmy
prawdziwym rodzeństwem. W ogóle to jest jedyny człowiek, który może mnie rozśmieszyć
i zdenerwować zarazem. Jeśli bym mu powiedziała, że kogoś zabiłam, on by się zapytał gdzie kopiemy
dołek. Diana moja przyjaciółka , teraz już była, też była bliska, ale rok temu „wykradła” mi ją Jessica.
Diana zaczęła się zmieniać, zmieniło jej się poczucie humoru, zrobiła z siebie lolitkę. Zaczęło mnie to
irytować i oddaliłam się od niej .Może też bym z siebie zrobiła tą parodie człowieka, ale chwała Bogu
jestem twardą laską, wręcz chłopczycą. Teraz to przeszłość.
- Ej maleństwo! Coś się tak zamyśliła? Tak bardzo cie zdenerwowali?
- No raczej – i wybuchłam płaczem jak małe dziecko, któremu zabrali lizaka.
Jazz podszedł do mnie i przytulił
-Wszystko będzie Oki, zobaczysz. Hmm….a teraz usiądź na łóżku a ja skocze do mamy po zapas
słodyczy i niespodziankę.
-oki. – i już go nie było. Jaki on szybki. Ciekawe co on wymyśli. Leżałam tak na jego przewygodnym
łóżku i myślałam jak tu zniszczyć tych imbecyli. Nagle pojawił się Jasper. Przyniósł duużą paczkę
żelków, chipsy, cole, dwie czekolady i ciastka cioci mmmmmm…pycha.
- a tu gość specjalny – wyciągał z kieszeni bluzy jakąś płytę- 8 MILA.- Oczywiście musiałam odtańczyć
szalony taniec szczęścia na oczach przyjaciela. No i nadszedł punkt kumulacyjny i rzuciłam się na Jaza.
-dziękuje !! dziękuje!! – darłam się na cały pokój. Musiał się bardzo przejąć skoro z własnej woli chce
oglądać ze mną po raz tysięczny ten film.
- oj dobra już skończ z tym obcałowywaniem mnie bo mnie zacałujesz na śmierć i z km obejrzysz
film?
I mnie przekonał, zlazłam z niego, bo oczywiśle leżeliśmy na ziemi. Jasper zaczął włączać film a ja
otworzyłam żelki. Melepetek już skończył i siadł obok mnie i przytulił. Oglądałam film i oczywiście
kiedy przyszła kolej na zwycięską bitwę Rabbita zaczęłam rymować razem z nim. Ten film widzę po
raz setny, znając każdy dialog, każdy tekst piosenki . Nie zorientowałam się kiedy film się dobiegł
końca. Szkoda. Jazz wyłączył sprzęt.
- dobra ja lecę, bo mama mówi że jutro jedziemy na cały dzień do La Puch. Jedziesz z nami?? Może
zostaniemy na niedziele z Jakiem?
-Dobry pomysł. Dawno go nie widziałem. Tak a propos, babcia zrobi jakieś ciasto?- oczywiście jak
zawsze Jazz pytał o ciasta mojej babci. On je kochał, uwielbiał i ubóstwiał oraz oczywiście jadł.
-No chyba tak. Lecę papa, głodomorze.-. wystawiłam mu język i uciekłam zanim zdążył podnieść się
z fotela.
Kiedy weszłam do domu poszłam do pokoju z plazmą i obgadałam z mamą i tatą jutrzejszy wyjazd do
La Puch. Zgodzili się, żebyśmy zostali u babci na niedziele.
Weszłam do swojego pokoju w dużo lepszym humorze. Wzięłam długi prysznic i położyłam
się spać. Leżałam dość długo i myślałam. Wywnioskowałam, że od teraz się zmienię nie będę zwracać
uwagi na moją starą paczkę. Nie mogłam o tym dłużej myśleć i zaczęłam planować jutrzejszy dzień z
Jasperem i Jacobem. Wróciłam myślami o naszym dzieciństwie. Jacob jest moim kuzynem, a zarazem
kompanem zabaw, pamiętam te zabawy z chłopakami z rezerwatu. Biegaliśmy po lesie i bawiliśmy
się w wilkołaki, byłam jedyną dziewczyną, ale i tak mnie lubili. Nie wiem ile wspominałam stare,
dobre czasy, ale w końcu odpłynęłam w objęcia morfeusza.
RozdziaĀ 2
Miałam taki piękny sen, ale obudziły mnie odgłosy chrząkaniny na dole. Rodzice już
wstali i oczywiście tata, po którym odziedziczyłam niezdarność, próbował zmyć naczynia.
Mój tata jest moim najlepszym kumplem. Pracuje w agencji reklamowej,
właściwie jest dyrektorem fili w Port Angeles. Mój nauczyciel jazdy samochodem, w sumie
teraz jeżdżę prawie tak samo dobrze jak on. Moja mama…. cudowna kobieta, może jest
trochę roztrzepana, ale za to ją kocham. Pracuje jako projektantka wnętrz. Cud się stał i
mogłam sama urządzić swój pokuj.
Wyciągam komórkę z pod poduszki i standardowo patrzę czy przyszła jakaś
wiadomość. Nie było żadnej, więc przy okazji spoglądam, która godzina. Ech jest 9:30 o 11
mamy jechać do La Puch. No dobra Swan, trzeba by wstać i się ubrać. Tak, fajnie ale co ja
włożę? Cóż myślę, że jeśli jadę do La Puch to trzeba ubrać się normalnie, czyli moje koffane
spodnie dresowe, zaszaleje i założę koszulkę z wielkim „Fuck off” i czarno niebieską bluzę
Jazza. Idę doprowadzić moją fryzurę do ładu. Weszłam do łazienki mój wzrok padł od razu
na lustro. O ja pierdole wyglądam gorzej niż zwykle. Trzeba to przecierpieć i wziąć się w
garść. Rozczesałam włosy i umyłam zęby. Pora zejść na dół.
-Cześć mamo, cześć tatku- standardzik rano.
-Cześć skarbie- odpowiedzieli razem.
- To jemy śniadanko i jedziemy do babci?- zapytałam
-No mam taką nadzieje- rzucił tata. Jakoś nie chciało mi się jeść, ale żeby rodzice się nie
bulwersowali to zjadłam płatki z mlekiem. Wstawiłam naczynia ze śniadania do zlewu i
umyłam je. W między czasie mama poszła do góry ubrać się.
-Tako ja lecę do Jazza, żeby się ruszył.
-Spoko. – ech… tata chce się odmłodzić i używa „młodzieżowego slangu”. Pobiegłam do
Jaspera, o dziwo ten matołek wstał i jadł śniadanie.
-Cześć Jazz- podeszłam do niego i pocałowałam w nos, bo tam tylko dosięgałam. Byłam niska,
to fakt.
- Siema mała
-zjadłeś już? Bo wiesz, jesz śniadanie i wybywamy. Pojedziemy na dwa samochody rodzice
swoim a my moim. – tak musiałam pokazać Jacobowi moją Bestyjkę, moje małe Maleństwo,
Mojego Lancera.
-Niech zgadnę, chcesz pochwalić się chłopakom z La Puch? – jaki on zdolny.
-Tak zgadłeś. – wystawiłam mu język- Następnym razem pojedziemy twoim Astonem.
-Dobrze- ale kiedy będzie tan następny raz?- Zapytał z miną oburzonego trzylatka.
-Obiecuje, że w przyszły weekend pojedziemy pochwalić się samochodem- gdyby spojrzenie
mogło zabijać to od jego spojrzenia już bym nie żyła.
- Oj sorry. Następnym razem pojedziemy TWOIM samochodem i to TY się nim pochwalisz.
-No masz szczęście, że się poprawiłaś.
-A spakowałeś się już? – trzeba się upewnić
- Taaa.
-To dobrze a teraz chodź, musimy już iść do mnie, pójdę się spakować i jedziemy. – taa
wczoraj byłam zbyt wkurwiona żeby się spakować.
-TO TY SIĘ NIE SPAKOWAŁAŚ?!!- ocho zaczyna się.
-Ale mi to zajmie 5 minut. – w czasie trwania bulwersu Jazza doszliśmy do garażu gdzie był
tata.
- Tato my….znaczy ja idę się spakować i już pojedziemy. Bo wiesz, pomyślałam, że
pojedziemy na dwa samochody.
-Taaak, wiem chcesz się pochwalić swoim autem w La Puch. – jaki on spostrzegawczy. Tak,
jestem chwalipiętom. To moja jedna z wielu wad.
-Oj się czepiasz- zanim zdążył coś powiedzieć weszłam do domu. Hmm… gdzie są
dokumenty? AAA jak zawsze w kuchni na lodówce. Trzeba ruszyć cztery litery i iść się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin