Rudolf Steiner - Sedno kwestii spolecznej.rtf

(314 KB) Pobierz
Sedno kwestji spo³ecznej

 

 

Dr. Rudolf Steiner

 

 

 

 

SEDNO KWESTJI SPOŁECZNEJ

 

 

 

 

 

DIE KERNPUNKTE DER SOZIALEN FRAGE

in den Lebensnotwendigkeiten

der Gegenwart und Zukunft.

 

GA 23

 

 

 

 

 

 

 

Spis rzeczy:                                                                                                                                                                   str.

 



Przedmowa i wstęp do nowego wydania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2

Uwagi o zamierzeniach niniejszej pracy  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7

I. Prawdziwa postać kwestji społecznej w życiu nowoczesnej ludzkości  . . . . . . . . . . . . .  9

II. Próby rozwiązania problemów i konieczności społecznych, w myśl wymagań życia . . 16

III. Kapitalizm i idee społeczne  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

IV. Międzynarodowe stosunki organizmów społecznych  . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42

Aneks: Odezwa do Narodu Niemieckiego i całego Świata Kulturalnego  . . . . . . . . . . . . . 47

Uwagi do polskiego wydania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 49



 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wydano staraniem Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego

w autoryzowanym przekładzie M. O. i M. W. – Warszawa 1938

 

 

 


PRZEDMOWA I WSTĘP DO NOWEGO WYDANIA.

 

Zadań, wysuniętych przez nowoczesne życie społeczne, nie zdoła poznać człowiek, który przystępuje do nich z myślą o jakiejkolwiek utopji. Wychodząc z pewnych poglądów i uczuć, możemy wierzyć, że takie czy inne urządzenia, które sobie obmyśliliśmy, uszczęśliwią ludzkość. Wiara ta może nawet nabrać bojowej siły przekonywującej. A jednak z wiarą tego rodzaju można łatwo przeoczyć to, co stanowi dziś istotę “kwestji” społecznej.

Twierdzenie powyższe nie trudno doprowadzić dziś do pozornego absurdu, wszakże pozostaje ono słusznem. Przypuśćmy, że ktoś posiadł teoretycznie doskonałe “rozwiązanie” kwestji społecznej. Pomimo to wierzyłby on w coś całkiem nierealnego, gdyby chciał narzucić ludzkości to wymyślone przez siebie “rozwiązanie”. Nie żyjemy już bowiem w czasach, kiedy można mniemać, że w ten sposób da się cośkolwiek zdziałać w życiu publicznem. Układ duszy ludzkiej nie jest taki, żebyśmy w stosunku do życia społecznego mogli powiedzieć: oto macie człowieka, który wie, jakie urządzenia społeczne są potrzebne; uczyńmy więc tak, jak on sądzi.

W taki sposób ludzie nie chcą wcale przyjmować idej społecznych. Z faktem tym liczy się niniejsza praca, która znalazła już dość szerokie rozpowszechnienie. Ci z pośród czytelników, którzy przypisali jej charakter utopijny, zgoła nie zrozumieli jej podstawowych zamierzeń. A najgłośniej twierdzili to ci, którzy sami nie umieją myśleć inaczej, niż utopijnie. U innych dopatrują się tego, co stanowi najbardziej istotną cechę ich własnych przyzwyczajeń myślowych.

Dla człowieka myślącego realnie należy już do doświadczeń w dziedzinie społecznej, że jakakolwiek idea utopijna, choćby najbardziej przekonywująca, nie prowadzi do niczego. Jednak wielu ludziom wydaje się, że np. w dziedzinie gospodarczej powinni szerzyć wśród swych bliźnich takie idee. Muszą się jednak przekonać, że trudzą się napróżno. To, co głoszą, bliźnim na nic przydać się nie może.

Fakt ten należałoby traktować jako nabyte doświadczenie, wskazuje on bowiem na ważny objaw współczesnego życia publicznego, mianowicie na to, że myśli nasze są obce wymaganiom rzeczywistości gospodarczej. Czyż można spodziewać się, że zdołamy opanować zawiłe stosunki życia społecznego, jeśli przystępujemy doń z myśleniem, które jest obce temu życiu?

Zagadnienie to bynajmniej nie może liczyć na popularność. Wymaga bowiem przyznania się, że myślimy w sposób obcy życiu. A jednak, jeżeli tego nie uczynimy, pozostaniemy również dalecy od “kwestji społecznej”. Jedynie bowiem pod warunkiem, że zagadnienie to traktować będziemy jako ważną sprawę całej współczesnej cywilizacji, uzyskamy jasną świadomość potrzeb życia społecznego.

Kwestja ta wskazuje na sposób, w jaki ukształtowało się współczesne życie duchowe. Ludzkość nowoczesna rozwinęła w taki sposób życie duchowe, że jest ono w wysokim stopniu uzależnione od urządzeń państwowych i sił gospodarczych. Człowiek już od dzieciństwa otrzymuje wychowanie i nauczanie państwowe. Może on korzystać z takiego tylko wychowania, na jakie pozwalają warunki gospodarcze otoczenia, wśród którego wyrasta.

Możnaby mniemać, że dzięki temu wszyscy powinni być dobrze przystosowani do obecnych warunków życiowych. Państwo bowiem ma możność kształtowania urządzeń, poświęconych wychowaniu i nauczaniu, które stanowią podstawowy czynnik życia duchowego społeczeństwa, tak, aby jak najlepiej służyły ogółowi. I również łatwo możnaby sądzić, że człowiek stanie się możliwie najlepszym członkiem społeczności ludzkiej, jeżeli otrzyma wychowanie zgodnie z możliwościami gospodarczemi, z których wyrósł, oraz jeżeli wychowanie postawi go na to stanowisko, które mu wyznaczają owe możliwości gospodarcze.

Praca niniejsza podjąć musi niepopularne dziś zadanie wykazania, że przyczyną zamętu naszego życia publicznego jest uzależnienie życia duchowego od państwa i sił gospodarczych. Ma ona dowieść, że wyzwolenie życia duchowego z tej zależności stanowi część rozwiązania palącej kwestji społecznej.

Książka niniejsza występuje zatem przeciw szeroko rozpowszechnionym błędom. Przejęcie przez państwo działu wychowania i nauczania uważane jest oddawna za coś zbawiennego dla postępu ludzkości. A ludzie myślący socjalistycznie nie mogą sobie nawet tej sprawy wyobrazić inaczej, niż w ten sposób, że społeczeństwo ma wychowywać jednostkę na swoją modłę tak, aby mu służyła.

Nie łatwo godzimy się na pogląd, który jest w tej dziedzinie bezwarunkowo konieczny, mianowicie, że w dziejowym rozwoju ludzkości w epokach późniejszych błędem stać się może to, co we wcześniejszych było słuszne. Na to, aby życie ludzkości mogło ukształtować się nowocześnie, konieczne było odebranie kierownictwa wychowania, a co zatem i kierownictwa duchowego życia publicznego tym sferom, które zajmowały się tem w średniowieczu, oraz powierzenie tegoż państwu. Ale dalsze utrzymywanie tego stanu rzeczy jest już ciężkim błędem społecznym.

Wyjaśni to pierwsza część niniejszej pracy. W ramach państwowych życie duchowe dorosło do wolności; nie będzie jednak w stanie z niej korzystać we właściwy sposób, o ile nie nada mu się całkowitego samorządu, życie duchowe w swej obecnej postaci wymaga, aby stanowiło całkiem samodzielny składnik organizmu społecznego. Zarząd dziedziny wychowania i nauczania, z czego przecież wyrasta całe życie duchowe, przejść musi w ręce ludzi, którzy sami wychowują i nauczają. Czynniki państwowe lub gospodarcze nie powinny mieszać się do spraw tego kierownictwa słowem lub czynem. Nauczaniu pedagog winien poświęcać tylko taką część swego czasu, aby równocześnie mógł także zarządzać w swej dziedzinie pracy. Dzięki temu sam nauczyciel załatwiać będzie sprawy związane z zarządzaniem tak samo, jak sam naucza i wychowuje. Rozporządzeń nie będzie wydawał nikt, kto równocześnie nie jest sam czynny w żywem nauczaniu i wychowywaniu. Żaden parlament, żaden dostojnik, który kiedyś, być może, był nauczycielem, ale obecnie już nim nie jest, nie będą tu mieli głosu. To co w nauczaniu zdobywa się drogą bezpośredniego doświadczenia, będzie wywierało wpływ także na sposób zarządzania. Wynika stąd naturalnie, że warunki tego rodzaju sprzyjać będą rozwojowi rzeczowości i tężyzny zawodowej w możliwie najwyższym stopniu.

Można zapewne zauważyć, że i przy takim samorządzie życia duchowego także nie wszystko będzie doskonałe. Ale w życiu rzeczywistem nie można żądać doskonałości. Dążyć trzeba tylko do realizowania rzeczy możliwie najlepszych. Zdolności, rozwijające się w człowieku-dziecku, będą dopiero wówczas wzbogacały społeczeństwo, gdy pieczę nad niemi obejmą jednostki, które potrafią opierać swe decyzje na motywach duchowych. Pogląd na to, jak dalece rozwijać należy dane dziecko w tym czy owym kierunku, powstawać może jedynie w niezależnym zespole duchowym. I on tylko jest powołany do decydowania o sposobie urzeczywistniania tych zamierzeń. Od tego samorządu życie państwowe jakoteż i życie gospodarcze czerpać będą siły, których same nie są w stanie wytworzyć, gdy na podstawie swych założeń kształtują także i życie duchowe.

Zgodnie z poglądem, wyłożonym w tej książce, sprawa urządzeń i programów uczelni, które służą potrzebom państwa i życia gospodarczego, również winna spoczywać w rękach kierownictwa niezależnego życia duchowego. Szkoły dla przyszłych prawników, handlowców, przemysłowców, rolników też kształtować winno niezależne życie duchowe. Praca niniejsza musi z konieczności wywołać wiele zastrzeżeń, gdy z jej założeń wyprowadzi się tę słuszną konsekwencję. Ale z czego to wypływają owe zastrzeżenia? Rozpoznamy ich ducha antyspołecznego, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że, w gruncie rzeczy, wynikają one z nieuświadomionej wiary w niepraktyczność życiową wychowawców. Niepodobna tedy oczekiwać po nich, że powołają do życia urządzenia, które we właściwy sposób będą służyły praktycznym dziedzinom bytu. Takie urządzenia muszą pono tworzyć ludzie, którzy sami biorą udział w życiu praktycznem; wychowawcy zaś mają tylko postępować według linij wytycznych, które im zgóry narzucono.

Ten, kto tak myśli, nie spostrzega, że wychowawcy, którzy nie potrafią sami nadawać sobie linij wytycznych, poczynając od najdrobniejszych szczegółów, a kończąc na rzeczach najważniejszych, właśnie skutkiem tego stają się obcy życiu i niepraktyczni. Można narzucić im zasady, pochodzące nawet od jednostek pozornie najbardziej związanych z życiem praktycznem, a jednak nigdy nie wychowają oni ludzi życiowo prawdziwie praktycznych. Antyspołeczne stosunki powstają stąd, że w życiu zbiorowem brak ludzi, którzyby, dzięki otrzymanemu wychowaniu, nauczyli się odczuwać społecznie. Ludzi uspołecznionych wychowywać mogą jedynie pedagodzy, którzy sami posiadają zmysł społeczny. Nigdy nie dotrzemy do sedna kwestji społecznej, jeśli nie uznamy spraw wychowawczych i duchowych, jako jednego z jej najważniejszych składników. Stosunki antyspołeczne powstają nietylko z winy urządzeń gospodarczych, ale także skutkiem tego, że ludzie w ramach tych urządzeń postępują antyspołecznie. I powierzanie wychowania tudzież nauczania młodzieży ludziom, których czyni się obcymi życiu, wskutek narzucania im zzewnątrz kierunku i treści ich działania – jest rzeczą antyspołeczną.

Państwo otwiera wydziały prawne. Wymaga, aby wykładano tam zasady tego prawodawstwa, na którem ono, ze swego punktu widzenia, oparło swą konstytucję i administrację. Instytucje zaś, które powstaną całkowicie na gruncie niezależnego życia duchowego, czerpać będą treść prawodawstwa właśnie z tego życia. Państwo zasilane będzie tem, co mu to niezależne życie duchowe przekaże; będą je zapładniały żywe idee, które jedynie z takiego źródła duchowego mogą wypływać.

Ale w samej tej dziedzinie duchowej będą ludzie, którzy, każdy ze swego punktu widzenia, oddadzą się życiu praktycznemu. Życiowo praktycznem nie może stać się to, co pochodzi z urządzeń szkolnych wprowadzonych przez “praktyków”, i gdzie nauczają ludzie obcy życiu, ale wyłącznie to, co dają wychowawcy, którzy rozumieją życie i praktyczność ze swego punktu widzenia. O tem, jak zarządzanie niezależnem życiem duchowym winno kształtować się w szczegółach, pomówimy w niniejszej pracy, przynajmniej w ogólnych zarysach.

Wśród ludzi, skłonnych do utopij, książka ta obudzi rozmaite wątpliwości. Zaniepokojeni artyści i inni pracownicy umysłowi powiedzą: dobrze, ale czy talenty będą mogły rozwijać się lepiej wśród tego niezależnego życia duchowego, niż w obecnych warunkach, kiedy znajdują się pod opieką państwa i potęg gospodarczych? Tacy oponenci pamiętać winni, że praca niniejsza nie ma nic wspólnego z utopją. Dlatego nigdzie nie znajdziemy w niej twierdzeń teoretycznych: to powinno być tak urządzone, czy inaczej. Natomiast znaleźć w niej można pobudkę do tworzenia takich społeczności ludzkich, któreby były zdolne we własnem współżyciu wytwarzać pożądane warunki społeczne. Kto sądzi życie nie według teoretycznych uprzedzeń, lecz z własnych doświadczeń, ten powie sobie: człowiek, który tworzy na podstawie swych niczem nieskrępowanych uzdolnień, będzie wówczas mógł liczyć na właściwą ocenę swej działalności, kiedy powstanie niezależna społeczność duchowa, która będzie wywierała wpływ na życie, kierując się wyłącznie własnemi założeniami.

“Kwestja społeczna” nie jest czemś, co w naszych czasach wyłoniło się z życia ludzkiego i co grupka ludzi, czy też parlamenty będą mogły rozwiązać i wreszcie rozwiążą. Jest ona częścią składową całej nowoczesnej cywilizacji i skoro już powstała, taką pozostanie. W każdym momencie rozwoju dziejowego musi ją ludzkość na nowo rozwiązywać. Życie człowieka bowiem weszło w ostatnich czasach w taką fazę, kiedy same urządzenia socjalne rodzą stale tendencje antyspołeczne. Trzeba je nieustannie opanowywać na nowo. Podobnie jak organizm po pewnym czasie po nasyceniu, znów powraca do stanu głodu, tak samo organizm społeczny z uporządkowanych stosunków wpada w bezład. Na uporządkowanie stosunków społecznych niema uniwersalnego lekarstwa podobnie, jak niema takiego pokarmu, któryby nasycił organizm raz na zawsze. Ale ludzie tworzyć mogą takie spólnoty, których współdziałanie stale dawać będzie życiu nowe impulsy w kierunku socjalnym. Taką spólnotą jest samorządny człon duchowy organizmu społecznego.

Podobnie jak dla życia duchowego z doświadczeń teraźniejszości wyłania się wymaganie autonomji społecznej, tak samo dla życia gospodarczego wypływa postulat pracy zrzeszeniowej. Gospodarka społeczna składa się dziś z produkcji, obiegu i spożycia dóbr, które zaspakajają potrzeby ludzkie. Każdego wiążą z życiem gospodarczem jego interesy; każdy musi się z niem sprzęgnąć zapomocą takiego udziału w pracy, jaki jest dlań dostępny. Tylko sam człowiek może wiedzieć i odczuwać, czego naprawdę potrzebuje; sam też, na zasadzie własnego zrozumienia warunków życia społeczeństwa, musi rozstrzygać o tem, co powinien spełniać. Nie zawsze tak było i jeszcze nie wszędzie tak jest, ale wśród cywilizowanych ludów świata zasadniczo panują takie stosunki.

Z biegiem rozwoju ludzkości zasięg działania jednostek gospodarczych rozszerzył się. Z zamkniętej gospodarki domowej rozwinęła się gospodarka miast, a z niej gospodarka narodowa. Dziś stoimy wobec gospodarki światowej. Wprawdzie ze starego porządku wiele jeszcze pozostało w nowym ustroju; w dawnem życiu natomiast tkwiło już w zarodku dużo elementów przyszłości. Ale losy ludzkości zależne są od tego, że ta kolejność rozwojowowa w pewnych warunkach życiowych uzyskała wpływ decydujący.

Nonsensem jest chcieć organizować siły gospodarcze jako abstrakcyjną spólnotę światową. Poszczególne jednostki gospodarcze z biegiem rozwoju wytworzyły w szerokim zakresie gospodarki państwowe. Wszakże twory państwowe powstały z działania innych jeszcze sił, nietylko gospodarczych. Właśnie chęć przekształcenia państw w społeczności gospodarcze spowodowała chaos czasów najnowszych. Życie gospodarcze dąży do kształtowania się na podstawie własnych sił, niezależnie od urządzeń państwowych oraz od politycznego sposobu myślenia państwowego. Ale w taki sposób będzie ono mogło ukształtować się tylko wtedy, gdy na czysto-gospodarczem podłożu powstaną zrzeszenia, obejmujące przedstawicieli spożycia, obiegu i produkcji. Warunki życiowe, same przez się, regulować będą rozmiary tych zrzeszeń. Za małe zrzeszenia byłyby zbyt kosztowne, za duże zaś – nie dość przejrzyste w pracy gospodarczej. Każdemu zrzeszeniu życiowe potrzeby wskażą łatwo drogę do stałych stosunków z innemi zrzeszeniami. Nieuzasadnioną byłaby obawa, że owe zrzeszenia będą krępowały tych członków, których warunki życia zmuszają do częstych zmian miejsca zamieszkania. Znajdą oni łatwo drogę od jednego zrzeszenia do drugiego, jeżeli takie przejścia powodować będą interesy gospodarcze, a nie przepisy państwowe. W organizacji zrzeszeniowej dadzą się pomyśleć urządzenia, które działać będą z łatwością obiegu pieniężnego.

Dzięki fachowości i rzeczowemu traktowaniu, w takiem zrzeszeniu panować może daleko idąca harmonja interesów.

Nie prawa mają regulować produkcję, obieg i spożycie dóbr, ale sami ludzie, na podstawie własnego, bezpośredniego orjentowania się w tem oraz własnych interesów. Udział w życiu zrzeszeniowem umożliwi im zdobywanie w tym kierunku niezbędnego zrozumienia. Skutkiem tego, że, drogą układów wzajemnych, poszczególne interesy muszą się wzajemnie wyrównywać, towary uzyskają w obiegu swoje odpowiednie wartości. Taka współpraca z motywów gospodarczych będzie czemś zupełnie innem, niż to, co odbywa się n. p. w nowoczesnych związkach zawodowych. Związki te rozwijają swą działalność w życiu gospodarczem, ale nie powstają z przesłanek gospodarczych. Są one naśladownictwem zasad, które ukształtowały się w nowych czasach, pod wpływem racyj państwowych i politycznych. A więc politykuje się w tych związkach, zamiast rozważać z punktu widzenia gospodarczego, jakie świadczenia jeden człowiek czynić winien drugiemu. W owych zrzeszeniach zaś nie będą zasiadać “najemnicy”, którzy, z tytułu swej siły, żądają od przedsiębiorcy możliwie wysokich płac. Będą natomiast tu współdziałali pracownicy fizyczni z duchowymi kierownikami produkcji oraz ze spożywcami, zainteresowanymi daną gałęzią wytwórczości, aby kształtować odpowiednio wzajemną wymianę świadczeń, przy pomocy regulowania cen. Tego osiągnąć się nie da, parlamentując na zgromadzeniach. Od tej gadaniny należałoby społeczeństwo uwolnić. Któż bowiem miałby pracować, jeśliby niezliczone zastępy ludzi traciły czas na rozprawianiu o pracy? Drogą umów człowieka z człowiekiem, zrzeszenia ze zrzeszeniem, wszystko to załatwiać się będzie obok pracy. Na to potrzeba jedynie, aby takie porozumienie odpowiadało poglądom pracujących oraz interesom spożywców.

Nakreślony tu obraz nie jest utopją. Nie twierdzimy bowiem bynajmniej, że coś ma być urządzone tak, czy inaczej. Wskazujemy jedynie na to, jak ludzie własne sprawy sami załatwiać będą, działając przy pomocy zrzeszeń, odpowiadających ich zapatrywaniom i interesom.

O to, aby ludzie łączyli się w takie zespoły, troszczy się sama natura ludzka, o ile ingerencja państwa nie stawia jej w tem przeszkód – natura bowiem budzi potrzeby. Prócz tego troszczyć się o to będzie niezależne życie duchowe, ponieważ za jego sprawą powstawać będą takie właśnie poglądy, jakie powinny działać w społeczeństwie. Człowiek, myślący na podstawie doświadczenia życiowego, musi przyznać, że istnieje możliwość, by omawiane tu zrzeszenia powstały w każdej chwili, że niema w tem nic utopijnego. Ich powstaniu nic nie stoi na przeszkodzie prócz tego, że człowiek współczesny usiłuje “organizować” życie gospodarcze z zewnątrz, zasugestjowany ideą “organizacji”. Od takiego organizowania, które z zewnątrz dąży do łączenia ludzi w celu produkcji, różni się biegunowo organizacja gospodarcza, oparta na niezależnych zrzeszeniach. Na drodze asocjacji człowiek łączy się z człowiekiem, a planowość całości wynika, dzięki zdrowemu rozsądkowi jednostki.

Możnaby powiedzieć: na co się zda, że jakiś biedak zrzeszy się z człowiekiem majętnym? Można uważać za lepsze “sprawiedliwe” regulowanie z zewnątrz całej produkcji i spożycia. Ale taka zorganizowana regulacja krępowałaby siły twórcze jednostki i pozbawiałaby życie gospodarcze tego, czego dostarczać mu mogą te twórcze siły. Niechajby ludzie, mimo wszelkich uprzedzeń, uczynili raz próbę zrzeszenia się nawet w dzisiejszych czasach biedaków z bogaczami! Jeżeli nie wmieszają się do tego żadne inne siły prócz gospodarczych, to z konieczności posiadający z nieposiadającymi będą musieli wyrównywać wzajemne świadczenia. Dziś mówi się o tych rzeczach nie na podstawie instynktów życiowych, które wypływają z doświadczenia, lecz pod wpływem nastrojów i to powstających nie z potrzeb gospodarczych, lecz z interesów klasowych i innych. Nastroje te zaś rozwijać się mogły dlatego, że, wobec coraz większej złożoności życia gospodarczego, niepodobna było w ostatnich czasach nadążyć za niem przy pomocy idej czysto-gospodarczych. Stało temu na przeszkodzie skrępowanie życia duchowego. Ludzie, czynni w życiu gospodarczem, zakrzepli w rutynie; siły, kształtujące to życie, nie są dla nich przejrzyste. Pracują, nie orjentując się w całokształcie życia ludzkiego. W zrzeszeniach zaś jeden od drugiego dowie się tego, co niezbędnie musi wiedzieć. Ludzie ci zdobędą doświadczenie o tem, co jest gospodarczo możliwe dzięki temu, że każdy z nich przyniesie znajomość rzeczy i doświadczenie ze swego odcinka pracy; decydować zaś będą wspólnie.

Podobnie jak w niezależnem życiu duchowem czynne są wyłącznie siły, które znajdują się w niem samem, tak też i w systemie gospodarczym, opartym na zrzeszeniach, występować będą wyłącznie wartości gospodarcze, które powstają dzięki tym zrzeszeniom. Każdy uświadomi sobie zadania, jakie przypadają nań w dziedzinie gospodarczej, dzięki jego współżyciu z ludźmi, z którymi jest zrzeszony gospodarczo. Skutkiem tego osiągnie on na sprawy ogólno-gospodarcze ściśle taki wpływ, do jakiego będą go uprawniały jego świadczenia. W dalszych rozdziałach wyjaśnimy, w jaki sposób ludzie niezdolni do pracy zostaną włączeni do życia gospodarczego. Chronić słabych od przemocy potężnych może jedynie taki ustrój gospodarczy, który ukształtował się wyłącznie w oparciu o swoje własne siły.

W ten sposób organizm społeczny rozłoży się na dwa samodzielne człony, które się wzajem wspierają, dzięki temu, że każdy z nich posiada swój własny samorząd, oparty na właściwych sobie siłach twórczych. Ale pomiędzy temi dwoma członami działać musi jeszcze trzeci. Jest nim właściwy dział państwowy organizmu społecznego. W nim przychodzi do głosu wszystko to, co powinno zależeć od sądu i odczucia każdego pełnoletniego obywatela. W niezależnem życiu duchowem każdy bierze udział w miarę swych specjalnych uzdolnień, w życiu gospodarczem winien zajmować takie stanowisko, jakie wynika z jego roli w zrzeszeniu. W prawno-politycznem zaś życiu państwa dochodzi do głosu jego czysto ludzka istota, niezależnie od uzdolnień, które ma on możność rozwijać w życiu duchowem, i niezależnie od wartości, jaką dobra, przez niego wytwarzane, uzyskują w życiu gospodarczem opartem na zrzeszeniach.

W niniejszej książce wykazujemy, że zagadnienie pracy, jej czasu i rodzaju należy do kompetencji działu prawno-politycznego. Tutaj wszyscy obywatele są równi, gdyż dział ten obejmuje sprawy, co do których każdy człowiek posiada jednakową zdolność sądu. W tym członie organizmu społecznego regulowane będą prawa i obowiązki obywateli.

Jedność tego organizmu jako całości powstanie z samodzielnego rozwoju jego trzech członów. Praca niniejsza wykazuje jak drogą współdziałania powyższych trzech członów może się ukształtować działalność kapitału ruchomego, środków produkcji, prawa użytkowania ziemi. Kto chciałby “rozwiązać” kwestję społeczną zapomocą wymyślonego lub powstałego w jaki inny sposób systemu gospodarowania, ten książki tej nie uzna za praktyczną. Ale kto pragnie na zasadzie doświadczenia życiowego pobudzić ludzi do takiego współżycia, które najlepiej pozwoli poznać zagadnienia społeczne i oddać się im, ten, być może, nie zaprzeczy, że dążenia autora są naprawdę życiowe.

Książka ta po raz pierwszy ukazała się w druku w kwietniu 1919 r. Uzupełnieniem jej był szereg artykułów, publikowanych w czasopiśmie “Dreigliederung des sozialen Organismus”, które następnie zostały wydane w książce p. t. “In Ausführung der Dreigliederung des sozialen Organismus”.[1]

Łatwo zauważyć, że w obu tych pracach mniej się mówi o “celach” ruchu społecznego, niż o drogach, po których kroczyć należy w życiu społecznem. Kto myśli na podstawie doświadczenia życiowego, ten wie, że jeden i ten sam cel występować może w różnych postaciach. Tylko człowiekowi żyjącemu w abstrakcjach myślowych wszystko przedstawia się w formie ściśle zarysowanej. Gani on często to, co jest życiowe, gdyż uważa, że nie jest dostatecznie wyraźne i dostatecznie “jasno” wyłożone. Wielu wśród nas, mających się za ludzi praktycznych, myśli takiemi właśnie abstrakcjami. Nie liczą się oni z tem, że życie przybierać może najróżnorodniejsze formy, że jest ono elementem płynnym. I kto chce za niem nadążyć, musi w myślach swoich i odczuciach przystosować się do tej jego cechy płynności. Tylko taki sposób myślenia pozwala ujmować zadania społeczne.

Z obserwacyj życia zdobyte zostały idee pracy niniejszej – oby też z tego stanowiska znalazły zrozumienie!

 


UWAGI O ZAMIERZENIACH NINIEJSZEJ PRACY.

 

Dzisiejsze życie społeczne stawia przed nami poważne i rozległe zadania. Wyłaniają się żądania nowego ukształtowania tego życia, wskazujące na konieczność szukania do rozwiązania tych zagadnień nowych dróg, o jakich dotychczas nie myślano. Dziś znajdzie już, być może, posłuch ten, kto na zasadzie doświadczeń życiowych, popartych przez obecny stan rzeczy, doszedł do przekonania, że ów brak myślenia o koniecznych nowych drogach doprowadził do obecnego zamętu społecznego. Na tem założeniu opierają się wywody niniejszej pracy. Ma ona mówić o tem, co powinno nastąpić, aby żądania, jakie stawia dziś większa część ludzkości, sprowadzić do sfery świadomej celu woli społecznej. Czy wymagania te podobają się albo nie poszczególnej jednostce, nie ma to wielkiego wpływu na tworzenie się takiej woli. One istnieją i trzeba się z niemi liczyć, jak z faktami życia społecznego. Powinni wziąć to pod uwagę ludzie, którym, z punktu widzenia osobistej sytuacji życiowej, nie podoba się sposób, w jaki autor niniejszej pracy w swych wywodach traktuje żądania proletarjatu, gdyż, zdaniem ich, zbyt jednostronnie wskazuje on na nie, jako na coś, z czem wola społeczna musi się liczyć. Autor wszakże pragnąłby mówić na podstawie pełnej rzeczywistości życia teraźniejszego, o ile jest ona dostępna jego poznaniu. Stoją mu przed oczami fatalne następstwa w razie, gdyby człowiek nie zechciał dostrzec faktów, które wyłoniły się z życia nowoczesnej ludzkości, i gdyby ignorował, liczącą się z temi faktami, wolę społeczną.

Mało zadowolone z wywodów autora będą przedewszystkiem te osoby, które uważają się za praktyków życiowych w sensie, w jakim rozumiane jest dziś to pojęcie pod wpływem pewnych ulubionych przyzwyczajeń myślowych. Powiedzą one, że z kart tych przemawia człowiek życiowo niepraktyczny. Tymczasem autor mniema, że to one właśnie muszą przekształcić gruntownie swój sposób myślenia. Sądzi on bowiem, że o błędnej praktyce życiowej tych ludzi świadczą bezsprzeczne fakty, jakie obecnie ludzkość musi przeżywać. Te właśnie błędy poprowadziły do fatalnych następstw. Zmuszeni oni będą uznać za praktyczne to, co wydawało im się fałszywym idealizmem. Punkt wyjścia tej książki wydawać im się może chybiony z tego względu, że w pierwszej jej części więcej jest mowa o życiu duchowem, aniżeli o życiu gospodarczem nowoczesnej ludzkości. Na zasadzie poznania życia, zdobytego przez autora...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin