Becnel Rexanne - Swatka 03 - Lęk przed miłością.pdf

(2510 KB) Pobierz
1
Becnel Rexanne
Lęk przed miłością
1
2
3
4
5
6
7
8
9
170511660.001.png
1
Ten moment Hester lubiła najbardziej. Dzięki niemu wszystko to, co w jej
pracy było mniej przyjemne, stawało się warte zachodu. Zapięła Dulcie na szyi
rodowe szmaragdy Ainsleyów i wygładziła leciutką jak bibułka jedwabną
materię, która z tak zwodniczą gracją była udrapowana wokół ramion
dziewczyny.
- No - powiedziała z zadowoleniem. - Chcesz na siebie popatrzeć?
Ale Dulcie, choć Hester pracowała nad nią ciężko od dwóch miesięcy,
wciąż sprawiała wrażenie wystraszonej na myśl o balu, na którym miała
wystąpić dziś wieczorem. Westchnęła ciężko i markotnie powiodła wzrokiem po
swojej nowej sukni w kolorze zielonego jabłka.
- Sukienka jest bardzo ładna - przyznała. - Ta madame Henri, którą pani
poleciła, to rzeczywiście doskonała krawcowa. Ale… - Głos jej zadrżał. Po
chwili podjęła niemal szeptem: - Ale ja nienawidzę balów. Nienawidziłam ich w
zeszłym roku, a w tym będę ich nienawidzić jeszcze bardziej.
- Ejże, ejże… Przypomnij sobie, co mówiłyśmy o tym, jak ważne jest
nastawienie. - Hester uśmiechnęła się krzepiąco do swojej podopiecznej.
Dulcie Bennett była zbyt szczera, zbyt pulchna i zbyt nieśmiała, by w tym
sezonie, drugim w jej życiu, mogła zrobić szczególną furorę. Pierwszy sezon
podobno był okropny: ciągłe gafy, upokarzające rozczarowania, potoki łez - i w
rezultacie złożone przez dziewczynę ślubowanie, że nigdy więcej nie pójdzie na
żadne przyjęcie czy bal.
O ile Hester wiedziała, był to pierwszy przypadek, kiedy Dulcie Bennett
przejawiła swoją wolę. Rychło w czas, pomyślała Hester, kiedy o tym usłyszała.
Na szczęście matka dziewczyny, lady Ainsley, poszła za radą jednej z ciotek i
postanowiła zatrudnić Hester Poitevant z Akademii Mayfair, by przygotowała
Dulcie jak należy do kolejnej rundy na małżeńskim rynku.
Hester wiedziała, co o niej mówią, i czerpała z tego wielką satysfakcję.
Plotka głosiła, że każda dziewczyna, którą bierze pod swoje skrzydła pani
Poitevant, nieuchronnie staje na ślubnym kobiercu. I - co dla udręczonych
mamuś było nawet ważniejsze - że nie muszą się przy tym o nic kłopotać.
Niektórzy mówili o niej: fabrykantka panien młodych. Inni woleli
nazywać ją cudotwórczynią, zważywszy na surowiec, z jakim często miała do
czynienia. Utrzymywano, że pani Poitevant potrafi sprawić, iż korpulentna
młoda dama staje się smukła, tępej przybywa dowcipu, brzydkie pięknieją a
pozbawione krzty wdzięku stają się nieodparcie urocze. Jednym słowem, że
oddane jej pod opiekę dziewczęta uczą się, jak rzucać czar na mężczyzn. Tych
właściwych.
O ile tylko twoja córka ma do zaoferowania oprócz ręki również
przyzwoity posag, powiadali prześmiewcy, to Hester Poitevant wyda ją za mąż
przy minimum zachodu i kosztów. W porównaniu z wydatkami, jakie musieliby
ponieść rodzice na drugi, trzeci, albo i nie daj Boże czwarty sezon, opłata, jaką
pobierała Akademia Mayfair, oznaczała w rzeczywistości kolosalną
oszczędność. Hester często podnosiła tę kwestię, kiedy przychodziło do
omawiania ceny. Protestujący tatusiowie zawsze wtedy milkli.
W tej chwili jednak Hester nie myślała o pieniądzach. Myślała o Dulcie.
Pomimo nieszczególnej urody dziewczyna była niezwykle miła i sympatyczna.
Doprawdy zdumiewające, jeśli wziąć pod uwagę tego bezmyślnego za-wadiakę,
jej brata czy płytką, nadętą matkę...
Pod uporczywym spojrzeniem Hester Dulcie wstydliwie spuściła oczy.
- Wiem, wiem. Nie wolno mi mówić o sobie tak niepochlebnie…
- Ani mówić, ani myśleć - uzupełniła Hester. - Od tak dawna przywykłaś
dostrzegać w sobie głównie niedostatki, że całkiem straciłaś z oczu to, co w
tobie ładne, miłe i urocze. A przy okazji zdołałaś przekonać i innych, by nie
zwracali na to uwagi. No, a teraz obróć się i popatrz na siebie w lustrze. Jak ci
się podoba?
Powoli i opornie dziewczyna zrobiła, co jej kazano. Hester wstrzymała w
napięciu oddech.
Jak zwykle, madame Henri znakomicie potrafiła dopasować fason sukni
do sylwetki, tak jak tego wymagała Hester. Najmodniejsze były obecnie suknie
o talii ściśniętej jak u osy, ale Hester poleciła, by przyozdobić gors większym i
niżej przypiętym bukiecikiem kwiatów ze swobodnie powiewającymi
wstążkami. Dolna część stanika, a także spódnica były skrojone z paru klinów,
wykończonych w szwach lamówką w nieco ciemniejszym niż reszta toalety
odcieniu zielonego jabłka.
Rezultat tych zabiegów był zdumiewający. Tak jak Hester oczekiwała,
dziewczyna sprawiała wrażenie znacznie smuklejszej, niż była w
rzeczywistości. Wyższe niż zwykle obcasy dodatkowo pogłębiały to złudzenie.
Dulcie patrzyła na własne odbicie w lustrze, a jej oczy stawały się coraz
większe i większe. Rozchyliła usta, ale przez długą chwilę nie mogła wydobyć
głosu.
- Jest… jest prześliczna - szepnęła w końcu.
Oczy Hester zajaśniały radością.
- Skąd. To ty jesteś prześliczna, a nie suknia!
Istotnie, w nowej toalecie było Dulcie jeszcze bardziej do twarzy, niż
zakładała Hester, wybierając tkaninę i fason. Odcienie kremu i jabłkowej zieleni
współgrały z karnacją dziewczyny znacznie korzystniej, niż biel i mięta.
Orzechowe oczy Dulcie zalśniły, a delikatna cera wprost rozkwitła.
- Kiedy upniemy ci włosy, o tak… i odrobinę umalujemy… - Głos Hester
przeszedł w szept: - Robi się z ciebie piękność. Absolutna piękność.
- Och - tylko tyle zdołała wykrztusić oszołomiona dziewczyna, okręcając
się przed ogromnym lustrem. - Och…
I ku satysfakcji Hester kąciki jej warg uniosły się w uśmiechu. Najpierw
niepewnym, potem radosnym, wreszcie entuzjastycznym. Równocześnie plecy
dziewczyny wyprostowały się, a ramiona rozluźniły, tak jak tylekroć
przypominała jej Hester.
Dulcie miała śliczną cerę, bez jakiejkolwiek krostki czy piega. Miała też
kształtny biust i delikatne, pełne wyrazu ręce, a do tego pięknie wykrojone usta.
Odrobinę przydługi nos, lekko cofnięta broda i zbyt wysokie czoło sprawiały, że
nie sposób było nazwać ją piękną, ale Hester miała już do czynienia z
dziewczętami znacznie mniej urodziwymi. W gruncie rzeczy wolała pracować z
dziewczyną brzydką, ale miłą, niż z rozkapryszoną ślicznotką.
Splotła dłonie na wysokości talii.
- A więc podoba ci się suknia, tak?
Kiedy ich wzrok spotkał się w lustrze, oczy Dulcie lśniły od łez. Skinęła
głową, gdyż najwyraźniej nie była w stanie wydobyć głosu. Hester jednak to
wystarczyło. Starała się nie okazywać, iż Dulcie była w tym roku jej faworytką.
Widząc ją szczęśliwą, sama także poczuła dreszcz radości.
Ale dość tych sentymentów! Niedługo rozpocznie się bal.
- A więc dobrze. - Hester poprawiła okulary, które zawsze zjeżdżały jej z
nosa. - Tu masz torebkę, a tu wachlarz. A teraz pójdziemy pokazać cię matce i
bratu, tak?
George Bennett, wicehrabia Ainsley, najwyraźniej zaniemówił na widok
siostry. Nie mógł się doczekać dzisiejszego balu, bo spieszno mu było
wypróbować nowe trunki i cygara lorda Soamesa. Kiedy Dulcie z Hester stanęły
na podeście schodów, George przemierzał tam i z powrotem foyer, niecierpliwie
uderzając się rękawiczkami po udzie, i głośno wyrzekał przed matką na
spóźnialstwo kobiet i ich niezmierną próżność.
Kiedy jednak dostrzegł Dulcie, wyraz jego twarzy zmienił się w jednej
chwili, podobnie jak mina rodzicielki. Szeroko rozwarte, nieruchome oczy i
uchylone usta obojga wyrażały osłupienie i podziw.
I tak powinno być, pomyślała Hester nie bez dumy. Nie tylko twarzowa
suknia dodawała Dulcie uroku - również włosy dziewczyny zostały
odpowiednio upięte, tak by ukryć zbyt wysokie czoło. Do tego Hester dodała
parę muśnięć pudrem: ciemnym skorygowała kształt nosa, zaś jasnym poprawiła
linię brody. No i naturalnie w ślicznej zielonej sukni i pantofelkach Dulcie
wydawała się wyższa i smuklejsza.
Bardziej jednak niż wszelkie sztuczki zmienił Dulcie jej sposób bycia.
Matka i brat dziewczyny być może tego nie dostrzegali, ale Hester tak. Owszem,
korekta stroju i makijażu była słuszna i potrzebna. Dopiero jednak pewność i
wiara w siebie, jakie dziewczyna zyskała dzięki tym zmianom, zdziałały
prawdziwe cuda.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin