00:01:46:Film Petera Greenaway'a 00:01:54:NlGHTWATCHlNG 00:02:02:Występujš 00:02:23:Zdjęcia 00:03:12:Scenariusz i reżyseria 00:03:29:Olepić go! 00:03:31:Cudzołożnik! 00:03:33:Wyłupić mu oczy! 00:03:35:Malarzyna! 00:03:38:Wydrapać mu oczy! 00:04:03:Nic nie widzę! Nic nie widzę! 00:04:06:Kurwa. Gdzie jest wiatło? 00:04:09:Jestem lepy. Jestem lepy! 00:04:13:Jestem lepy! 00:04:17:Moje oczy! Moje oczy! 00:04:21:Otwórz oczy, głupcze! 00:04:24:Przestań się wygłupiać!|Przestań krzyczeć! Kto krzyczy? 00:04:27:lepiec krzyczy! 00:04:29:Kto słucha krzyczšcego lepca?|Kto słucha krzyczšcego lepca?! 00:04:34:Olepiony. Ciemnoć. 00:04:36:Otwórz oczy, głupcze! 00:04:38:Ogromna... przeogromna... 00:04:43:przestrzeń namalowanej ciemnoci. 00:04:49:Owietlona parkosyzmami wiatła. 00:04:54:Gdy ma się szczęcie. 00:04:57:Otwórz oczy, głupcze! 00:05:02:Ogromna... przeogromna... 00:05:08:przestrzeń namalowanej ciemnoci. 00:05:12:Pustka. Cisza. 00:05:18:Czy wszystko dobrze, proszę Pana? 00:05:22:O, Boże! 00:05:26:Czy to był tylko koszmar? 00:05:28:Czy obudziłem się? 00:05:31:Widziałem noc.|Obserwowałem noc. 00:05:35:Patrzyłem w noc.|Noc bez końca. 00:05:39:Obserwowałem noc. 00:05:43:Obserwowałem noc.|Pełniłem straż nocnš. 00:05:46:To tylko sen. 00:05:48:Jestem lepy.|Przynajmniej wyglšdam na lepca? 00:05:51:To był koszmar. 00:05:52:Czy ja... widzę? 00:05:55:Ty jeste Hendrickje? 00:05:57:Hendrickje o czerwonej krwi? 00:06:00:Wiem, że twoja krew jest czerwona. 00:06:03:Czy pamiętam,|że twoje oczy sš niebieskie? 00:06:06:- l podejrzewam, że twoje siki sš żółte.|- Cicho! 00:06:09:Przyniosę panu co do picia. 00:06:16:Jakby opisała kolory jako lepiec? 00:06:23:Hendrickje, opisz kolor czerwony 00:06:27:... lepcowi. 00:06:29:Pan to już zrobił.|To kolor krwi. 00:06:32:Krew jest gęsta, gdy jej dotykamy. 00:06:35:Jeli nie poznałaby go po kolorze,|to poznałaby po dotyku. 00:06:38:- Czerwony jest dotykalny.|- l jest ciepły, a gdy 00:06:41:krew stygnie - jest jak skorupa. 00:06:44:A żółty? 00:06:45:Słońce? Żółty pachnie.|To pachnšcy kolor. 00:06:51:Żółty jest rzadszy od czerwonego.|Bardziej przeżroczysty. 00:06:54:Żółty jest w ruchu. Czerwony|jest statyczny. Twardnieje. 00:06:58:Żółty jest zawsze w ruchu.|Mógłby być płynny. 00:07:02:Nowe piwo. 00:07:05:Mocz. Siki. 00:07:08:Najpierw tak nie mierdzš.|Dopiero potem. 00:07:14:Proszę się ubrać.|Wszyscy na pana czekajš. 00:07:18:lneke jest w cišży. 00:07:20:Znowu? Brodę masz w mleku. 00:07:22:Dlaczego znowu?|Nie mam prawdziwej brody. 00:07:25:Claus jest nienasycony. 00:07:28:Musisz zapucić brodę.|Ludzie sukcesu noszš brody. 00:07:31:Sanza... 00:07:33:Podnie lalkę. 00:07:34:Chcę być nienasycony i bogaty. 00:07:36:Zapuć prawdziwš brodę. 00:07:38:Jeste nienasycony.|Mógłby być bogatszy. 00:07:41:- Hendrickje, przestań piewać.|- Niech piewa. To dobre dla dziecka. 00:07:45:- Skšd pan wie?|- Hendrickje, rozlewasz. 00:07:48:- Co jeszcze jest dobre dla|mojego dziecka? - Mleko. 00:07:51:Galony mleka od fryzyjskiej mamki. 00:07:55:Jeli Saskia nie będzie karmić|piersiš, to trzeba wzišć Hendrickje. 00:07:58:Nie bšdż wulgarny, Rembrandcie. 00:08:00:Ona nie jest jeszcze kobietš. 00:08:02:Zresztš będę miała tyle mleka,|że i ser z niego zrobimy. 00:08:06:Saskia, nie bšdż wulgarna.|Tu sš uczniowie. 00:08:08:Sš po to, żeby się uczyć|i żebymy my zarabiali. 00:08:11:- Nie wolno ci go samej karmić.|- Będę karmić. 00:08:14:Geertje, jeste starowiecka. 00:08:16:Żyjemy w XVll wieku. 00:08:18:Kobietom wolno palić, pisać, 00:08:21:korespondować z Kartezjuszem,|nosić okulary, 00:08:24:obrażać papieża i karmić piersiš. 00:08:27:Jak znajdzie się taki, co za pierwsze|zapłaci, to dalej da się nacišgnšć. 00:08:31:Doć. 00:08:32:Geertje nie jest staromodna.|Nosi gacie i podwišzki. 00:08:36:A ty skšd to wiesz|Hendrickje Stoffels? 00:08:39:Bo to jest bardzo|spostrzegawcza dziewczyna. 00:08:42:Co ty tam masz, Saskia? 00:08:44:Moje rachunki. 00:08:46:''Współczesnym kobietom|wolno palić, pisać 00:08:49:korespondować z Kartezjuszem,|nosić okulary 00:08:52:obrażać papieża|karmić piersiš.'' 00:08:54:l prowadzić interesy|z ludżmi majętnymi. 00:08:57:Ja jestem majętny. 00:08:59:Visscher zrobił mi listę.|Zainteresowanych jest 1 2 oficerów. 00:09:02:- Nie zamierzam tego robić.|- Owszem. Za 60 guldenów od każdego. 00:09:07:Nie! Zresztš to i tak za mało. 00:09:09:To 720 guldenów! 00:09:12:Jestem zajęty. Muszę|skończyć ''Ecce Homo'' do maja. 00:09:15:"Poncjusz Piłat umywa ręce" do czerwca a "w. Weronikę" do sierpnia. 00:09:19:Masz oddanych zwolenników. 00:09:21:A potem taki sam cykl akwafort.|Z aniołami. Muszę znależć anioła. 00:09:26:Będziesz pozować jako Magdalena. 00:09:29:Nigdzie nie jest napisane, że była w|cišży. Może Hendrickje będzie aniołem? 00:09:33:- Hendrickje, jeste w cišży?|- Anioły powinny być niewinne. 00:09:36:- Nawet w XVll wieku?|- Jestem niewinna. 00:09:42:Malowanie żołnierzy|olepi mnie i pozbawi palców. 00:09:46:l mojemu ojcu, i bratu palce|urwała holenderska artyleria. 00:09:50:l to nie dlatego, że do nich|strzelano, ale bo oni strzelali. 00:09:54:Malowanie monotonnych szeregów|ukontentowanych żołnierzy jest nudne. 00:10:00:l na pewno psuje wzrok. 00:10:01:Żaden z nich nigdy nawet nie|wystrzelił z muszkietu w afekcie, 00:10:05:- a twierdzš, że dali popalić królowi|Hiszpanii! - Oto nasz dowódca. 00:10:08:Piers Hasselburg|i porucznik Jean Egremont. 00:10:13:Van Rijn. Mówili mi,|że pana ojciec był młynarzem. 00:10:16:Mój też.|Jestemy ludżmi wiatru. 00:10:20:Który zawsze wieje|w przeciwnym kierunku. 00:10:23:Lecz dobrze ten kierunek|wykorzystujšc, płyniemy... 00:10:26:- Tak, żeby wrócić.|- Z zyskiem. 00:10:34:Ależ dziękuję! 00:10:35:Nie ma za co. 00:10:38:Jestem żołnierzem,|ale mój ojciec 00:10:40:handlował kwiatami w Paryżu. 00:10:43:Teraz gdy Amsterdam nie jest oblężony|przez Hiszpanów, zarabiam na kwiatach. 00:10:51:Młynarz, handlarz kwiatami, żołnierz...|Oto nasza Republika. 00:11:00:Ale teraz nadarza się sposobnoć... 00:11:02:Pretekst, by powstał grupowy portret. 00:11:05:Z okazji wizyty w Amsterdamie 00:11:08:Marii Stuart, córki króla Anglii. 00:11:12:Gdy monarchowie majš kłopoty|wysyłajš swoje kobiety na żebry. 00:11:16:Król Anglii ma kłopoty, bo grozi mu|utrata tronu na rzecz parlamentu. 00:11:20:Więc jego córka tu, w Amsterdamie,|próbuje zacišgnšć pożyczkę. 00:11:23:Pod zastaw klejnotów królewskich. 00:11:26:Brzmi desperacko. 00:11:28:Ona sšdzi i my także, 00:11:31:że tu w Amsterdamie jest wielu takich,|którzy chętnie udzielš jej pomocy, 00:11:35:pod warunkiem, że jest to|dla nich lukratywne. Dla nas. 00:11:40:A jak to Panu pomoże? 00:11:42:Staram się o posadę muzyka|i kompozytora na dworze króla Anglii. 00:11:48:Mój kuzyn van Dyck, protegowany|Rubensa, jest w Westminster. 00:11:52:No to lepiej, żeby wygrał król? 00:11:55:Pan ma być choršżym,|opiekunem flagi Amsterdamu? 00:11:58:Pana ambicje nie sš|zbyt patriotyczne. 00:12:01:Patriotyzm to waluta,|której wartoć na rynku jest zmienna. 00:12:04:Holendrzy za granicš|to nie ci, co w kraju. 00:12:07:Pan mógłby udać się do Anglii. Król|Anglii posiada portret pańskiej matki. 00:12:12:Mój syn, Carl. 00:12:14:Jego matka kolekcjonuje pańskie|obrazy, a syn akwaforty. 00:12:19:Matka kupiła ''Ukamienowanie|w. Stefana'', które powstało w Lejdzie. 00:12:23:Uli, słyszałem, że moja stawka za|całš postać to teraz 80 guldenów. 00:12:27:Czy to dlatego,|że ty też chciałby zarobić? 00:12:30:Okaż więcej wdzięcznoci, Rembrandcie.|Ja cię poleciłem. 00:12:34:W interesach jestem uczciwy.|Uczciwy w mojej nieuczciwoci. 00:12:38:Jeżeli ja skorzystam,|sam okrelajšc sposób, 00:12:40:ty też na tym skorzystasz.|Podbij cenę. 00:12:43:Z twojš prowizjš czy bez? 00:12:45:Na pewno nie oczekuję|napiwku od ciebie. 00:12:48:Te czasy się skończyły. Tak sšdzę,|czuję i wiem. Jestem pewien.... 00:12:53:Kuzynie, obiecałe mi|utalentowanego człowieka. 00:12:57:l jak widzisz, mam go. 00:13:00:Mieszka w mojej kuchni|z mojš służbš z Leeuwarden. 00:13:04:A ja noszę jego replikę w brzuchu. 00:13:08:Obiecałe mi to po tym,|jak z mojego ciała zrobiłe przynętę. 00:13:13:Saskia! 00:13:14:Miałam mieć na uwadze ciebie,|no i oczywicie samš siebie. 00:13:18:Dlatego Rembrandt cię opucił,|przeze mnie, na twoje polecenie. 00:13:24:Przez osiem tłustych lat czerpałe|z tego prowincjusza korzyci. 00:13:30:Wystarczyło, żeby|dorobić się małej fortuny. 00:13:34:Teraz przyszła moja|kolej na zarobienie fortuny. 00:13:39:Dla mojego syna. l chyba jeste|nam winien jakie pienišdze. 00:13:43:Saskia. 00:13:45:Rembrandt. Pozwól, 00:13:47:że przedstawię Rombouta Kempa,|naszego sierżanta. 00:13:50:Może pan go znać jako|opiekuna sierocińca Resselwart. 00:13:53:Van Rijn. Jestemy sšsiadami|z ulicy Breestraat. 00:13:56:Może ofiaruje pan|co na sierociniec? 00:13:59:Mamy wiele dzieci osieroconych|przez wojny z Hiszpaniš. 00:14:02:One chyba dobiegajš|już trzydziestki? 00:14:04:Rada zarzšdzajšca składa się teraz z|szeciu osób. Może chce pan dołšczyć? 00:14:10:Zamożny człowiek oddajšcy się|działalnoci charytatywnej. 00:14:14:l może powstanie portret grupowy,|przypominajšcy o obowišzkach. 00:14:18:Może i panu powinnimy|przypomnieć o jego obowišzkach? 00:14:23:Ja, panie Rembrandt,|będę wydawał panu rozkazy. 00:14:26:Czy jest pan gotowy, panie Malarzu? 00:14:29:No to... Cel... 00:14:32:Pal! 00:14:34:Rembrandt! 00:14:37:Ona zemdlała! 00:14:51:Przynieć wody! 00:15:03:Saskia! 00:15:04:Patrzcie na nich.|Cholerni mieszczanie. 00:15:07:Gapiš się i umiechajš.|Pozujš i wdzięczš. 00:15:10:Potrafię lepiej malować. 00:15:14:To Benjamin. 00:15:15:Miał niezwykle ponętnš żonę, 00:15:18:same dołeczki i loczki. 00:15:21:Nie mógł usiedzieć. Gdy go|malowałem miał kłopoty z pęche...
DIANALUNA