Michael Judith - Najwieksza namietnosc.pdf

(2206 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
1
875047540.001.png
Judith Michael
Największa namiętność
2
Valerie i Sybille to dwie młode kobiety, którym los wyznaczył
odmienny start życiowy. Valerie jest zamożna, piękna i inteligentna.
Sybille pochodzi ze skromnej rodziny, lecz jej marzenia nie są
bynajmniej skromne; pragnie osiągnąć to, co jej przyjaciółka miała
od zawsze - powodzenie i bogactwo.
Przez kilkanaście lat drogi obu kobiet nieustannie się krzyżują.
Pojawiają się kolejni mężczyżni. Nie brak też wielkich pieniędzy,
które potrafią ambitne marzenie zmienić w chorobliwą obsesję i
sprowokować mroczne przeznaczenie, doprowadzając w końcu do
tragedii...
3
Część 1
1
V alerie dosłyszała leciutkie krztuszenie się silnika samolotu i
odwracając wzrok od widoku puszczy rozpościerającej się trzy tysiące
stóp niżej, spojrzała na Carltona, siedzącego obok niej na fotelu pilota.
Był naburmuszony.
- Słyszałeś?
- Co? - zerknął na nią, jeszcze bardziej zirytowany. - Co miałem
słyszeć?
- Silnik się krztusi.
- Nic nie słyszałem. Pewnie zapchał się przewód paliwowy. - Jego
palce błyskawicznie zatańczyły po tablicy rozdzielczej włączając pompę
paliwa i Carlton znowu zatonął we własnych myślach.
- Jesteś pewny? To brzmiało inaczej.
- Od kiedy to ty jesteś pilotem? - zapytał zniecierpliwiony. -
Wszystko w porządku. Samolot był sprawdzany przed przylotem tutaj,
zaledwie cztery dni temu.
- W takim razie, co to takiego? O co chodzi, Carl? Ledwo się
odezwałeś słowem, od kiedy wyruszyliśmy dziś rano; nagle
zdecydowałeś, żeby lecieć do domu, trzy dni wcześniej przed
planowanym powrotem i nie chcesz mi wyjaśnić dlaczego.
- Powiedziałem, że wy możecie zostać, nie musiałaś ze mną
wracać. Wcale tego nie chciałem.
- Wiem - przyznała z wymuszonym uśmiechem. - Jak ci się
wydaje, dlaczego chciałam wracać? Czyżbyś uciekał do jakiejś
tajemniczej
kobiety, o której powinnam wiedzieć?
W odpowiedzi wymamrotał coś niezrozumiałego, co zagłuszył
hałas silnika.
- No tak, chwila przyjacielskiego milczenia? - mruknęła i
odwróciła się od niego. Za nią, ich przyjaciele Alex i Betsy Tarrant
rozmawiali, od czasu do czasu starając się wciągnąć w pogawędkę
trzeciego pasażera, młodą kobietę, Lilith Grace, która wydawała się
przebywać we własnym świecie wpatrując się w okno lub siedząc w
absolutnym bezruchu z zamkniętymi oczami. Pozostawiona sama sobie,
Valerie popatrzyła na własne blade odbicie widoczne na tle posępnego,
szarego nieba w okienku kokpitu. Jej ciężkie brązowe włosy i orzechowe
oczy pod ciemnymi brwiami rysowały się jak przezroczysty obraz,
poprzez który prześwitywały wzgórza i doliny puszczy Adirondack, o
4
gęstych, ciemnozielonych, przysypanych śniegiem sosnach. Przyjrzała się
sobie krytycznie. Całkiem nieźle, jak na trzydzieści trzy lata. Zbyt
dobrze, by siedzieć cicho i uśmiechać się mile, podczas gdy mąz szaleje
gdzieś z... - Silnik zakaszlał znowu. A potem stanął.
Jedno skrzydło pochyliło się ku ziemi.
Wszystkich rzuciło na bok, pomimo pasów bezpieczeństwa. Betsy
Tar-rant zaczęła krzyczeć. Carlton zgiął się wpół.
- Trzymaj się... - powiedział, ale w tym momencie wysiadł drugi
silnik Hałas ucichł jak ucięty nożem. W nagłej, strasznej ciszy samolot
zaczął tracić wysokość. - Chryste... obydwa...
- Carl! - wrzasnął Alex Tarrant. Betsy piszczała ze strachu.
- ...to nie może być paliwo... był pełny... Valerie zacisnęła dłonie,
patrząc na męża.
Pochylił się, kręcąc gałką selektora zbiorników paliwa, potem
wyprostował się i spróbował zapalić silnik. Gdy nic nie nastąpiło, na jego
twarzy odbiło się niedowierzanie.
- Co do diabła...
- Pomocy! - wrzeszczała Betsy. - Zróbcie coś!
Carlton znowu pochylił się do przodu, trzęsącymi się rękoma
wprowadził samolot w ślizg. Jedynym dźwiękiem był szelest wiatru
owiewającego skrzydła, gdy maszyna sunęła ponad puszczą, tracąc
pięćset stóp na minutę. Już podczas ślizgu, Carl ponownie spróbował
uruchomić silniki.
- Startuj, ty pieprzony... no jazda, dalej... pieprzony skurwysyn...
Zapalaj! - Spróbował jeszcze raz, wytężając siły usiłował ożywić silniki. -
Cholera! - wybuchnął po kilku minutach. - Musiały się zalać, jak do
diabła teraz zapalą na czas...
Valerie widziała panikę w jego oczach. Betsy wrzeszczała, Alex
przeklinał cichym, łamiącym się głosem. Lilith Grace nie wydała
żadnego dźwięku.
- Radio - wymamrotał Carlton. - Nie, nie ma czasu. Później... na
ziemi...
- Słuchajcie! - wrzasnął. - Zaraz siadamy. Przed nami jest jezioro...
-Jego głos drżał. - Głowy na kolana, ręce na głowie... wszyscy mają tak
zrobić! - Wyłączył dopływ paliwa i system elektryczny, z wyjątkiem
baterii, potrzebnych, by wysunąć klapy przy lądowaniu.
- Tam jest droga! - zawołała Valerie, ale obraz przemknął pod
nimi. Opadli niżej, wierzchołki sosen śmigały w dole. Pół minuty później
drzewa znikły i ukazała się pokryta śniegiem powierzchnia
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin