skecze.doc

(96 KB) Pobierz
Kopciuszek

                                                      Kopciuszek

 

NARRATOR: Bajka ta jest o dziewczynie, co wypalała trzy paczki                                                              dziennie przez co kopciuszkiem ją zwano (sprząta). Kopciuszek jak co dzień była zajęta oddzielaniem maku od popiołu i grochu od kapusty. Poza tym szyła, sprzątała, gotowała itd. Potem buła sprawniejsza i ładniejsza od pralki automatycznej i miała więcej guzików. (kopciuszek wychodzi, wchodzą 2 siostry). Natomiast siostry kopciuszka były brzydkie, ponieważ nie miały guzików tylko zamki błyskawiczne przez co nie lubiły kopciuszka bardzo.

SIOSTRA 1: Kopciuszek ty brudasie !

SIOSTRA 2: Ty kocmołuchu ! (głośno się śmieją, wyszydzają, wychodzą; wchodzi kopciuszek )

KOPCIUSZEK: Ale mi jest przykro ! (wychodzi)

NARRATOR: 5 min. Drogi konikiem garbuskiem od chatki kopciuszka mieszkał książę na zamku. (wchodzi książę) Księciunio był kawalerem i szukał żony.

KSIĄŻĘ: Nie ma, nie ma, nigdzie nie ma! (wychodzi)

NARRATOR: Książę postanowił więc wydać bal, na który zaprosił wszystkie piękne panny. Siostry kopciuszka myśląc, że są pięknymi pannami zaczęły się stroić na bal. (wchodzą siostry) No ale wróćmy do kopciuszka... (obrażone siostry wychodzą) Kopciuszek nie miała prawdziwej matki, tylko zastępczą, przez co na imię jej było macocha. Macocha miała wszystko na rzepki, przez co była brzydsza od wszystkich, a już nie wspomnę pralki automatycznej. (wchodzą macocha i kopciuszek )

MACOCHA: Kopciuszek ! Niech kopciuszek odprasuje swoim siostrom suknie na bal.

KOPCIUSZEK: Tak pani matko.

MACOCHA: Nie mów do mnie: pani matko tylko pani matko, a jeżeli już mówisz pani matko to nie mów pani matko tylko pani matko!

KOPCIUSZEK: Tak pani matko.

MACOCHA: Nooo...

KOPCIUSZEK: O ja biedna sierota... No właśnie sierota- zapomniałam wyłączyć żelazko! (wybiega, wchodzą siostry i kopciuszek)

SIOSTRA1: Kopciuszek ty ofermo!

SIOSTRA2: Ty niedojdo!

SIOSTRA1: Ty ofiaro!

KOPCIUSZEK: Ale mi jest przykro!

NARRATOR: Kopciuszek się rozpłakała. Płakała, płakała, płakała... (kopciuszek udaje, że płacze) ... płakała aż zrobiła się noc. Siostry kopciuszka pojechały na bal a kopciuszek płakała jakby bardziej i byłaby się odwodniła na śmierć. Ale kto to? Co to? Pojawiła się wróżka chyba dobra. (wchodzi)

WRÓŻKA: Płaczesz?

KOPCIUSZEK: Tak matko chrzestna.

WRÓŻKA: Nie mów do mnie: matko chrzestna tylko matko chrzestna a jeśli mówisz matko chrzestna to nie mów matko chrzestna tylko matko chrzestna.

KOPCIUSZEK: tak matko chrzestna.

WRÓŻKA: Chcesz iść na bal?

KOPCIUSZEK: Tak.

WRÓŻKA: To ręce do góry! (kopciuszek podnosi ręce do góry)

NARRATOR: I tak matka chrzestna tylko sobie znanym sposobem zamienia brzydką sukienkę kopciuszka w ładną sukienkę.(kopciuszek jest zachwycony)

WRÓŻKA: A teraz idź na bal i za mąż.

KOPCIUSZEK: A buty?

WRÓŻKA: A buty też.

KOPCIUSZEK: O jakże ci jestem wdzięczna.

WRÓŻKA: Tylko pamiętaj, że po północy lakier odpadnie. (wychodzi)

NARRATOR: I pobiegła kopciuszek na bal w butach rozluźniając bezwiednie sznurówki, które w krytycznym momencie pękają umożliwiając: a) wyskoczenie z butów;

                      b) zmianę stanu cywilnego;

Tymczasem na balu.

KSIĄŻĘ: Czy kopciuszek już przyszła?

NARRATOR: Stop to nie ta scena. Matka z wstrętnymi córkami start proszę.

KSIĄŻĘ: Czy matka z wstrętnymi córkami już przyszła.

NARRATOR: Tak książę.

KSIĄŻĘ: A ta wredna z siostrą i matką?

NARRATOR: Tak książę.

KSIĄŻĘ: A ta wiedźma z siostrą i matką?

NARRATOR: Tak książę.

KSIĄŻĘ: To idę spać.

NARRATOR: Jeszcze nie.

KOPCIUSZEK: A która godzina?

NARRATOR: Za 5 dwunasta.

KOPCIUSZEK: Tańczmy, tańczmy szybko bo mam mało czasu!

KSIĄŻĘ: Orkiestra grać szybkiego proszę... ( tańczą) Kim jesteś kopciuszku?

KOPCIUSZEK: Kopciuszkiem.

KSIĄŻĘ: A może byśmy się przeszli.

KOPCIUSZEK: A która godzina.

NARRATOR: 12.00

KOPCIUSZEK: O rety... (wybiega)

NARRATOR: A bucik (kopciuszek wbiega na scenę i daje bucik księciu). Książę bardzo się zdziwił i poszedł spać (wychodzi). Nazajutrz w chatce kopciuszka jakby trochę się zmieniło (wchodzą siostry).

SIOSTRA 1: Kopciuszku chcesz okulary?

KOPCIUSZEK: Tak.

SIOSTRA 2: To se kup!

NARRATOR: Tymczasem książę biegał po mieście i przymierzał bucik wszystkim kobietom.

KSIĄŻĘ: Gdzie te wszystkie kobiety? Nie ma, szukam, nigdzie nie ma.

NARRATOR: Książę wpadł też do chatki kopciuszka i zaczął przymierzać bucik:

Na macochę- no za mały;

Na siostrę 1 – no za duży:

Na siostrę 2 – w sam raz.

KSIĄŻĘ: (Z zaskoczeniem) Czy to twój bucik?

SIOSTRA 2: Nie, ale pasuje.

KSIĄŻĘ: To weźmy ślub!

NARRATOR: I wzięli.

KOPCIUSZEK: Ale mi jest przykro.

 

 

                                               THE END

 

 

NIEPOGODA DLA BOGACZY - ROBIN HOOD

 

Występują:
Robin Hood - bohater nierozgarnięty, ale szlachetny
Bogacz - produkt nierówności społecznej

 

Las Sherwood. Tu grasuje Robin Hood!

Robin Hood: - Grasuje, taa... grasuje Robin, Robin tu grasuje. Ja ja ja! Grasuję. Ale kurde flaszka, jestem za miękki. Miękki. Ej, Robin. Nie nie nie! WeĽ się w garść. W garść! WeĽ weĽ! Masz misję! Jesteś bohaterem. Wstań! Działaj!!!... HM... HAK AM... Gdzie jesteś jakiś bogaczu przebrzydły?!!!

Bogacz: (nadchodzi urażony) - Tylko nie przebrzydły!

Robin Hood: - Milcz! Uciskałeś? Wyzyskiwałeś? Okradałeś?... Nie nie nie! Nie musisz odpowiadać. To oczywiste. Jesteś przebrzydły!

Bogacz: - Do licha! Jak na to wpadłeś?

Robin Hood: - Praktyka! Jestem bohaterem od lat. Nie próbuj żadnych sztuczek, bo ja ze stu metrów trafiam prosto w serce!

Bogacz: - To może odejdę na sto metrów, bo jeszcze nie trafisz. (próbuje odejść)

Robin Hood: - Stój! Pieniądze albo życie!

Bogacz: - Ależ, cholera, wybór!

Robin Hood: - Dobra. Poszerzam: palenie albo zdrowie, być albo nie być, kawa albo herbata...

Bogacz: - Z zestawu wybrałem: życie, zdrowie, być i herbata.

Robin Hood: - W porządku. Dawaj pieniądze!

Bogacz: (oddaje pieniądze) - Co z nimi zrobisz?

Robin Hood: - Oddam. Biednym oddam.

Bogacz: - To dobrze się składa, bo ja właśnie straciłem wszystko i jestem biedny...

(?)

Robin Hood: - No to masz! (zwraca pieniądze)

Bogacz: - Dzięki... (odchodzi)

(?)

Robin Hood: - Kurde flaszka, za miękki jestem! Czuję, że postępuję szlachetnie, ale bez sensu.

 

KONIEC?

 

 

ŚMIERĆ U LEKARZA

 

Osoby:
Lekarz - biały rycerz medycyny
Pacjent - pan z chorobą
Śmierć - zgon w formie kobiety

 

na obchodzie

Lekarz: - No pacjent. Jak zdrowie?

Pacjent: - Źle.

Lekarz: - Więcej optymizmu!

Śmierć: (przychodzi) - Witam doktorze. Będzie zejście.

Lekarz: - OdejdĽ Kostucho. Pacjent żyje!

Śmierć: - Poczekam. Wierzę w ciebie. (siada na pacjencie i podśpiewuje wesoło marsz pogrzebowy)

Pacjent: (histeryzuje) - Co ona tu robi? Niech odejdzie! JA CHCĘ ŻYĆ!

Śmierć: (lekce bardzo waży) - Uuu... jeju... żebyś się nie skichał...

Lekarz: (poufnie) - Prosiłem, żebyś nie przychodziła do mnie tak często. Ludzie już zaczynają gadać.

Śmierć: - Co ja zrobię? Ma ostre zapalenie wyrostka i umrze.

Lekarz: - Co?! Ja go leczę na wrzody! Nie wolno mu umrzeć na wyrostek! (do pacjenta) Bardzo pana proszę, niech pan umrze na wrzody!

Śmierć: (ciągnie pacjenta za policzki) - No... (zamyka mu oczy) Ach śpij kochanie...

Lekarz: (walczy) - Pobudka wstać, koniom wody dać... (otwiera mu oczy)

Śmierć: (śpiewa) - Aaa, były sobie kotki dwa... (zamyka oczy)

Lekarz: (śpiewa) - Panie Janie, niech pan wstanie... (otwiera)

Pacjent: - Doktorze!

Śmierć: - Na doktora nie licz. W zaświatach mówimy na niego "kombajn".

Lekarz: (zbiera się na desperacki akt) - WSTAŃ! Obowiązkiem lekarza jest walczyć ze śmiercią. Wstań! Będziemy walczyć!

Śmierć: (wstaje, bije lekarza w twarz, szarpie pacjenta)

Lekarz: - Co mu robisz? Co mu robisz?!

Śmierć: (wciąż szarpiąc) - Dreszcze... Podczas walki ze śmiercią zazwyczaj ma się dreszcze. (jeszcze raz uderza lekarza) Jeszcze?

Pacjent: - Doktorze, gorzej mi. Niechże pan jej przyleje!

Lekarz: - Nie mogę. To kobieta.

Śmierć: (wyjmuje pistolet) - Dobra, już czas.

Pacjent: - To już nic z tradycji nie zostało? Ani kościotrupa, ani kosy?

Śmierć: - Mało wiesz. Ja jestem śmierć nagła, a ta chuda to śmierć głodowa. (bawiąc się pistoletem) Cześć. (strzela)

Pacjent: - Już? Nie żyję?

Śmierć: - Nie, spudłowałam.

Lekarz: (widzi nagłą szansę) - Spudłowałaś. Teraz zostaw go mi.

Śmierć: - Dobra. Ty sobie lepiej radzisz.

 

KONIEC

 

 

 

 

BOM SUBTELNY!

 

Występują:
Casanova
Nieznajoma

 

Casanova: (wchodzi i patrzy taksująco na babkę)

Nieznajoma: (pod nosem) Ale pajac...

Casanova: � Kobieto na ławce, możesz sobie posiedzieć koło mnie, ale żadnego padania do nóg, żadnego sapania, żadnych pisków. Tak?

Nieznajoma: � Tak.

Casanova: � Och, czego te kobiety nie zrobią, żeby chwilę przy mnie posiedzieć.

Nieznajoma: � O rany! Ale okaz!

Casanova: � Słyszałem!

Nieznajoma: � Przepraszam.

Casanova: � Ha ha ha, wybaczę ci ten mimowolny zachwyt. Ale już dość. Męczą mnie te umizgi.

Nieznajoma: � A kto się tak umizguje?

Casanova: � Julie, Marie, Anny, Beaty, no i pani.

Nieznajoma: � Ja?

Casanova: � Taak. Jak pani na imię?

Nieznajoma: � Nabuchodonozor

Casanova: � Oryginalne imię dla kobiety.

Nieznajoma: � A panu jak?

Casanova: � Nie wie pani?!!! Nie???? Jestem... tylko proszę nie piszczeć... jestem Casanova!...

Nieznajoma: � Achaaa.

Casanova: � Nie piszczy pani?

Nieznajoma: � Jak panu zależy... piii...

Casanova: (zgroza) A co to za piszczenie!? A spontan?!

Nieznajoma: � Jakoś mnie nie porwało.

Casanova: (???) Zaraz cię rzucę na kolana: "Na czarnym niebie pośród gwiazd i mlecznego pyłu, jedna gwiazda świeci tylko nam"... No?

Nieznajoma: � Jakoś tak astronomią zaleciało...

Casanova: � Boże! Pingwin! Foka! Eskimos!...

Nieznajoma: � Co, szok termiczny?...

Casanova: � O nie! Pani nie jest kobietą, proszę pana!!!

Nieznajoma: � Jestem kobietą od zawsze. Jestem kobietą, wodą, ogniem, burzą, perłą na dnie.

Casanova: � To czemu nie drżysz, nie sapiesz...?

Nieznajoma: � Bo pan mi się nie podoba.

Casanova: � Ja?... Casanova się nie podoba...?! Kobieto, nie kompromituj swojej płci!

Nieznajoma: � Mam inny gust.

Casanova: � Wiem! (zrywa się z ławki) Pani imponują chamy i brutale! Gęba kanciasta, szczęka do przodu na pół metra!!!... Iii z butami do łóżka!!! Żeby bił i poniewierał!!! Tak?!!! A jak mężczyzna subtelny, to nie? No to nie! Bo ja jestem subtelny!!! (zabiera je książkę i wali nią w ławkę zupełnie bez szacunku do książki) DELIKATNY!!! Romantyczny psia mać! (książka nie wytrzymuje napięcia i rozwala ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin