Kaminski Aleksander - Zoska i Parasol(1).pdf

(1672 KB) Pobierz
1015552110.002.png
Aleksander Kamiński
ZOŚKA I PARASOL
CZĘŚĆ PIERWSZA:
1015552110.003.png
W DYWERSJI
I. BATALION „ZOŚKA”
Zośka to imię wojenne Tadeusza Zawadzkiego. Był w czasach okupacji niemieckiej przywódcą
zespołu harcerskiego, który zasłynął w Warszawie z akcji małego sabotażu i dywersji. Narodziny
tego zespołu sięgają początków okupacji.
Późną jesienią 1939 roku harcerze 23 Drużyny Warszawskiej związali się najpierw z Polską Ludową
Akcją Niepodległościową, potem byli łącznikami w komórce konspiracyjnej zajmującej się
kontaktowaniem więźniów politycznych ze światem zewnętrznym za pomocą grypsów. Od 1941 roku
wykonywali akcje małego sabotażu w ramach organizacji „Wawer”.
Od listopada 1942 roku ukształtowali się - jako Grupy Szturmowe - w oddział dywersji. Przez cały
czas dowódcą tej młodzieży był Tadeusz Zawadzki. Ze względu na rysy twarzy i delikatność koledzy
nazywali go Zośką. Z biegiem czasu dowodzenie Zośki przekroczyło ramy macierzystej drużyny - w
Grupach Szturmowych znalazła się także starsza młodzież innych drużyn harcerskich Warszawy oraz
niewielka liczebnie organizacja „Przyszłość”, zwana krótko „Pet” (od greckiej nazwy pierwszej
litery). Pet wywodził się z dawnego polskiego związku młodzieży szkół średnich, zajmującego się
samokształceniem. W okresie okupacji warszawska organizacja Petu złączyła się z harcerstwem. Oto
jaki był rodowód warszawskich Grup Szturmowych.
Wiosną 1943 aresztowano najserdeczniejszego przyjaciela Zośki - Rudego.
Zośka postanowił wraz ze swymi towarzyszami ocalić przyjaciela - było to słynne odbicie pod
Arsenałem więźniów odwożonych z gestapowskiego śledztwa do więzienia na Pawiak.
Rudego odbito, lecz krótkotrwała była radość: potwornie skatowany zmarł w kilka dni po
oswobodzeniu, a równocześnie odszedł w zaświaty ciężko ranny w akcji pod Arsenałem drugi
przyjaciel Zośki - Alek.
Co czuł Zośka po stracie Rudego i Alka - zbyteczne mówić. Walczył jednak dalej z wrogiem na czele
swoich Grup Szturmowych. Aż oto w sierpniu 1943 roku przełamując impas potyczki pod
Sieczychami, dał wprawdzie swemu oddziałowi zwycięstwo, ale sam otrzymał
kulę w pierś. Śmiertelną.
Trójka przyjaciół - Zośka, Rudy i Alek - dostąpiła rzadkiego przywileju: żyła jeszcze przez pewien
czas także po śmierci, choć w swoistej postaci.
Mówić będzie o tym nasza opowieść.
Piaszczystą mazowiecką drogą wlecze się zaprzęgnięty w jednego konia chłopski wóz. Na nim -
stygnące ciało dowódcy wyprawy na Sieczychy, Zośki.
Dookoła wozu idą w milczeniu jego towarzysze. Mrok sierpniowej nocy rzednie, na wschodzie niebo
1015552110.004.png
nabiera tonów jasnoniebieskawych. Idą przygarbieni, poszarzali, z rękami na deskach wozu, na
kłonicach, na uprzęży kania. Gdy teren się wznosi, natężają mięśnie, aby dopomóc koniowi.
Mijają pola i laski świerkowe. Andrzej Morro ostrożnie unosi głowę poległego, moszcząc ze słomy
wgłębione podwyższenie. Gdy bladość świtu pozwoli wyraźnie dostrzec szczegóły, Długi zdejmie
kurtkę i przykryje nią pierś Zośki.
Wiadomość o tym, że Zośka poległ, w ciągu kilkudziesięciu godzin obiegła w Warszawie wszystkich
jego przyjaciół i bliskich. Przejmujący ból i ostry niepokój szarpał serca. Zdawało się, że jakaś
katastrofa zawisła nad braterską gromadą młodych ludzi. Przecież zginął ktoś, do kogo się tak bardzo
garnęli, kto urzeczywistniał to wszystko, do czego tęsknili, czego pragnęli, co było ich marzeniem.
Komendant Warszawskiej Chorągwi Szarych Szeregów powiadomił oddziały o śmierci Zośki
specjalnym rozkazem:
Zośka, komendant Grup Szturmowych Wisły, nie żyje. Zginął śmiercią zwykłego żołnierza, choć
żołnierzem był niezwykłym. Łączył w sobie wysoki talent organizacyjny i rzadko spotykany realizm
pracy z nieprzeciętnym poziomem ideowym. Na tych cechach swego charakteru budował i tworzył
nowy styl pracy wojskowej i harcerskiej.
Wobec tak bolesnego ciosu wszelkie słowa, wszelkie zewnętrzne oznaki uczczenia Zośki są niczym.
Istotna treść wewnętrzna naszej o nim pamięci polegać musi na niezmordowanym i nieustannym
wysiłku, aby do zwycięskiego końca doprowadzić to dzieło, które on - nasz druh, przyjaciel i
dowódca - wspólnie z nami zaczął i prowadził.
Przez Boga na wieczną wartę powołany, nie będzie dzieła tego z nami kończył. Duch jego czujny za
życia - teraz straż wieczystą nad nami pełnić będzie.
Zarządzam, aby od dnia dzisiejszego począwszy przez dwa tygodnie wszystkie odprawy w Ulu Wisła
rozpoczynały się jednominutową ciszą dla uczczenia jego pamięci... Cz! B.
Prawdzic hm.
Przez dwa tygodnie na kilkuset zbiórkach warszawskich Szarych Szeregów najpierw - jak nakazał
rozkaz - minutowa cisza. A potem - już bez rozkazu modlitwa i krótkie uwagi o tym, który poległ.
Śmierć Zośki zamknęła pierwszy okres dziejów szaroszeregowych Grup Szturmowych.
Zaczynał się nowy okres. Omawianie i przygotowywanie reorganizacji rozpoczęto jeszcze za życia
Zośki. U jej podstawy leżały tendencje wojska do jednolicenia organizacyjnego oraz rozrost Grup
Szturmowych. Liczyły one obecnie około trzystu ludzi. Dowodzenie takim zespołem w warunkach
konspiracji stawało się uciążliwe.
Odejście Zośki przyśpieszyło bieg rzeczy. Wszystkie warszawskie oddziały Grup Szturmowych,
dotychczas podzielone na zastępy, drużyny i hufce, zostały skupione w trzech kompaniach. Dwie z
tych kompanii utworzyły batalion. Trzecia została wydzielona do zadań specjalnych - do walki z
gestapo. Kompanie składały się z plutonów, plutony - z drużyn.
1015552110.005.png
Dowódcą batalionu został harcmistrz-porucznik Jerzy. Dowódcą kompanii wydzielonej kapitan Pług,
współpracujący z Grupami Szturmowymi od początku dywersji, jeden z wybitniejszych oficerów
Kedywu. Pozostałe stanowiska oficerskie i podoficerskie obsadzono wyłącznie przez najbardziej
zdolnych dowódców Grup, dotychczasowych hufcowych i drużynowych Szarych Szeregów.
Początkowo nie doceniano potęgi tkwiącej w tradycyjnych, przez stulecia kształtowanych formach.
To nie tylko nowe nazwy przyszły na miejsce nazw dawnych, to młodzież Grup Szturmowych została
objęta - jakże początkowo delikatnie i nieznacznie - przez jedną z najstarszych i najbardziej zwartych
instytucji, przez wojsko.
W tym okresie dowódcy Grup Szturmowych uczynili na pół świadomie krok mający wzmóc
oddziaływanie na przyszłe, nowe życie Grup wszystkiego tego, co było w dotychczasowym ich
dorobku dobre i wartościowe. Nowo utworzony batalion został jakby zespolony z osobą Zośki, stał
się batalionem „Zośka”.
Inicjatywa wyszła od dwóch Andrzejów: Długiego i Morro. Nie proponowali, aby batalion stał się
batalionem imienia porucznika Zawadzkiego-Zośki. Nie, miał to być batalion
„Zośka”! Staną się Zośką ustokrotnionym.
Prawie cały „Sad” Rudego znalazł się w jednej z organizowanych kompanii, która z miejsca
przybrała nazwę „Rudy”. O Alka natomiast o mało nie wybuchł zatarg. Chłopcy, którzy z Alkiem
współżyli i walczyli, znaleźli się w jednym z plutonów kompanii „Rudy”. Gdy usłyszeli, że zanosi
się na nazwanie innej kompanii imieniem ich przyjaciela i dowódcy, zaprotestowali zapalczywie.
Alek musi pozostać z nimi, z ich plutonem! Nie było rady - jeden z plutonów kompanii „Rudy” musiał
zostać plutonem „Alek”.
Również przyjaciele Felka - którego koleżeńska troska o podkomendnych oraz bohaterska śmierć w
akcji pod Czarnocinem stawały się symbolem - najpierw zespolili z jego imieniem I kompanię, ale
po reorganizacji „zabrali go” ze sobą do jednego z plutonów „Rudego”! I odtąd zamiast kompanii
„Felek” był pluton „Felek”. Duchy poległych towarzyszyły, jak z tego widać, swym żyjącym
przyjaciołom, a nie organizacyjnym formom.
Właściwym bohaterem naszej opowieści jest wielki zespół młodzieży Grup Szturmowych.
Ale ponieważ dla toku opowiadania pożądane jest wysunięcie paru postaci, wokół których skupi się
narracja, niechże nimi będą Andrzej Morro i Jeremi. Primi inter pares - jak mawiali Rzymianie.
Andrzej Morro zaczął zwracać na siebie uwagę w okresie małego sabotażu, a w okresie dywersji
miał już mocną pozycję. Zośka cenił go bardzo i typował na jednego ze swych następców.
Był o kilka lat młodszy od twórców Grup Szturmowych. Tamtych wojna zaskoczyła po pełnych
maturach, jego - po „małej maturze”. Był wysokim, postawnym chłopcem o jasnych blond włosach,
niebieskich oczach i podłużnej, regularnej twarzy. Gdy Niemcy zajęli Warszawę i ludzie z
konieczności zetknęli się z hitlerowsko-rasistowskimi teoriami, koledzy zaczęli pokpiwać, iż Andrzej
1015552110.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin