Kobiety we współczesnej armii-W czółenkach na poligonie.pdf

(68 KB) Pobierz
/11.07.2006 14:08
W czółenkach po poligonie
Problemy, z jakimi zmagają się kobiety w polskiej armii. Czy faktycznie tak mało istotne?
Męska bielizna i maszynka do golenia – to część zestawu, który dostają,
wyjeżdżając na misję do Iraku... polskie kobiety - żołnierze. Na szczęście,
mężczyźni nie są wyposażani w zamian w typowo damskie akcesoria do higieny
osobistej.
W armii powinno się myśleć o strategii, uzbrojeniu i szkoleniu, a nie rozważać krój
pantofelka – takie głosy pojawiły się siedem lat temu po jednym z pierwszych spotkań
Rady ds. Kobiet w Siłach Zbrojnych, na której poruszono kwestię niewygodnych butów i
za małych mundurów dla pań w wojsku. Wielu osobom, nie tylko w armii, problem wydał
się błahy i niewart zainteresowania. Posypały się docinki, że dopuszczenie pań do służby
skutkuje dyskusjami o tym, co jest dla nich najważniejsze, czyli o strojach. I rozmowy na
ten temat ucichły.
Od lekarza do dowódcy
Nie znaczy to, że problem rozwiązano – po prostu przestano o nim mówić. Same kobiety
uznały, że interesowanie się mundurami i innymi „drobiazgami” jest powierzchownym
postrzeganiem ich spraw w armii. – Też tak myślałam – przyznaje płk Beata Laszczak,
pełnomocnik ministra obrony ds. wojskowej służby kobiet – teraz jednak zmieniłam
zdanie. Realia wojskowe kształtowali przez dziesięciolecia mężczyźni – to dla nich szyto
mundury, żywiono ich i kwaterowano. Kiedy w tym hermetycznym środowisku pojawiły
się kobiety, zaczęły mówić o swoich, czasami innych niż mężczyzn, potrzebach. Zdarzało
się, że słyszały: „chciałyście przyjść do wojska, to się dostosujcie, mamy przecież
równouprawnienie”. – Jednak idea równouprawnienia nie polega na zasadzie „wszystkim
po równo” i zgodnie z nią kobieta nie musi nosić za dużych męskich ubrań – dodaje pani
pełnomocnik.
15 lat obecności pań w powojennej armii i siedem w szkołach wojskowych wydaje się
wystarczającym okresem, aby specyficzne ze względu na płeć potrzeby kobiet były
dostrzegane i zaspokajane. Mimo to problem nie znika, a nawet się rozszerza. Nie tylko
z powodu wzrostu liczby kobiet – kiedy powstała Rada było ich 270, teraz prawie 800. –
Dawniej panie służyły przede wszystkim w korpusie medycznym i przez większość czasu
chodziły w fartuchach, wkładając czasem mundury wyjściowe – wyjaśnia kmdr por.
Bożena Szubińska, przewodnicząca Rady ds. Kobiet. Teraz dziewczyny trafiły „do linii” i
1
9033548.001.png 9033548.002.png 9033548.003.png
muszą być zaopatrywane jak żołnierze.
Ciężka stopa służbowa
Mówi się: „za mundurem panny sznurem” – tylko ten mundur musi się dać nosić.
Niestety, właśnie on jest najczęstszym powodem narzekań pań. Z wyjściowym nie ma
kłopotu, ponieważ jest specjalnie dla kobiet szyty, na co każda z nich, rozpoczynając
służbę, dostaje ryczałt. Dużo gorzej jest z mundurami polowymi. Nie dość, że w męskim
kroju, to jeszcze wydawane są skompletowane, i albo góra, albo dół nie pasuje. Poza
tym, brakuje niewielkich rozmiarów. Nie jest to zresztą tylko bolączka pań, ale także ich
koledzy o nietypowej sylwetce napotykają takie kłopoty. Co prawda w przypadku
niemożności dopasowania munduru istnieje możliwość zwrotu kosztów poprawek
krawieckich, jednak czasem nawet one nie pomagają.
Drugim bolesnym problemem, i to całkiem dosłownie, są buty. – Czółenka, które
dostajemy, to zupełne nieporozumienie. Są brzydkie i toporne, a co bardziej istotne
uciskają i nie sposób wytrzymać w nich kilka godzin – skarżą się dziewczyny na
wojskowych uczelniach. Byłoby lepiej, gdyby wszystkie panie dostawały pieniądze i
kupowały sobie buty same, według wyznaczonych kryteriów. Za to wśród obuwia do
munduru polowego brakuje małych rozmiarów. „Do tego są za ciężkie i powodują żylaki”
– czytamy w odpowiedzi na jedną z ankiet rozesłanych przez płk Laszczak do kobiet. W
tych ankietach panie narzekały też na niedostosowanie do nich warunków sanitarnych w
jednostkach, m.in. brak zamykanych natrysków i toalet. Najbardziej kuriozalna sytuacja
dotyczy misji. Z relacji uczestniczek poprzednich zmian w Iraku wynika, że otrzymują
identyczne wyposażenie jak mężczyźni, m.in. krem i maszynkę do golenia oraz męską
bieliznę.
Stanik moro
– Wyobraźcie sobie, że przychodzicie do pracy w sfeminizowanym szpitalu i dostajecie
damski fartuch i buty, a na wasze protesty odpowiadają, że liczy się wydana sztuka. Na
pewno stwierdzilibyście, że instytucja nie jest przygotowana na przyjęcie mężczyzn.
Właśnie tak czują się w armii panie – tłumaczyła płk Laszczak panom zebranym na
spotkaniu służb mundurowych i logistycznych poświęconym m.in. zaopatrzeniu kobiet.
Rozwiązaniem części kłopotów wydaje się zastąpienie wydawanych przedmiotów
równoważnikiem – tak jak teraz w przypadku bielizny dla kandydatek na żołnierzy
zawodowych. Można by też pozostawić decyzji samych zainteresowanych, także panom,
czy wolą zestaw środków higieny, czy pieniądze. Jednak ustalenie ekwiwalentu
wszystkiego nie rozwiąże, na co wskazują obecnie przepisy. Zgodnie z rozporządzeniem
MON w sprawie równoważników pieniężnych przysługujących w zamian za
umundurowanie i wyekwipowanie, wysokość równoważnika oblicza się na podstawie
norm przedmiotów umundurowania określonych w przepisach o warunkach i normach
2
umundurowania oraz wyekwipowania żołnierzy zawodowych i kandydatów na nich. Jak
sama nazwa wskazuje, równoważnik powinien choć w znacznej części rekompensować
koszty zakupu danego przedmiotu. Zdaniem pań tak nie jest.
Przykładem może być np. równoważnik na rajstopy, przyznawany słuchaczce szkoły
wojskowej – ma on wystarczyć na 12 sztuk na dwa lata, czyli jedna para na dwa
miesiące. Każda pani wie, że taka „żywotność” rajstop jest trudno osiągalna. Podobnie
jak kupno stanika za niepełne 34 zł, chyba że na ulicznym straganie lub w przecenie w
supermarkecie. Podobnie jest ze środkami higieny. Słuchaczkom szkół wojskowych
wypłaca się co miesiąc równoważnik niewiele przekraczający 28 zł. Zresztą ceny są za
niskie nie tylko przy kobiecych akcesoriach – miesięcznie na szczoteczkę do zębów
wypada 0,45 zł. Ponieważ dentyści zalecają jej zmianę co trzy miesiące, szczoteczka
musi kosztować mniej niż 1,50 zł. – Taki komplet toaletowy powinny opracować same
panie lub choć określić jego wartość. Można też szukać porady w innych służbach
mundurowych – uważa kmdr Szubińska. Wystarczy zresztą spojrzeć na przykładowy
zestaw ankietowy, aby zobaczyć rozbieżności. Przy naliczaniu równoważnika pomyślano
np. o podpaskach, ale już nikt nie wpadł na mokre chusteczki czy wkładki higieniczne.
Nadzieje na jesień
– Moim zdaniem te wszystkie problemy można rozwiązać i liczę, że uda się zmienić
niesatysfakcjonujące nas przepisy – mówi pani pełnomocnik. Tak samo wydają się
myśleć służby mundurowe. W Sztabie Generalnym WP usłyszeliśmy, że będą się
zastanawiać, co zrobić, aby ułatwić paniom służbę. Zaproponowano, żeby
rozporządzania i inne przepisy dotyczące zaopatrzenia kobiet były konsultowane z
pełnomocnikiem. Dobrze by też było, gdyby kobiety mogły testować nowe wzory
umundurowania. Postanowiono również uczulić służby logistyczne na problem braku
małych rozmiarów. Specjaliści z logistyki przypominali jednak, że ewentualne
wprowadzanie nowych wzorów butów czy mundurów trwa długo – wiele czasu
pochłaniają procedury przetargowe i badania, a ponadto na każdą zmianę podrażającą
koszty trzeba znaleźć źródła finansowania.
Mimo to kmdr Szubińska liczy na przełom i rozpoczęcie po wakacjach intensywnych prac
nad umundurowaniem i pozostałymi nieuregulowanymi sprawami. Miejmy nadzieję, że
faktycznie ta, zdawałoby się niewielka, ale tak naprawdę istotna kwestia, zostanie
wreszcie załatwiona. Pozostaje jednak pytanie – dlaczego nie pomyślano o tym
wcześniej?
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin