ŚW. PIOTR APOSTOŁ.doc

(82 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ŚW

LEGENDA NA DZIEŃ ŚW. PIOTRA APOSTOŁA

29 czerwca

 

Jak w liturgii połączono razem uroczystości św. Piotra i św. Pawia z racji równoczesnego ich męczeństwa, tak też legendy o nich obu wiążą się z sobą jak najściślej. Także i Jakub de Voragine w ustępach poświęconych każdemu z tych apostołów korzysta prawie z tych sa­mych źródeł, jak to wykazała analiza, którą przeprowadził W. Hug OSB w rozprawie pt. Petrus- und Pauluslegende der Legenda aurea [»Historisches Jahrbuch« XLIX 1929, 604-624].

Obie one, ale zwłaszcza legenda na dzień św. Piotra, czynią wrażenie całości nader mozai­kowej - i w rzeczy samej elementy, jakie składają się na nie, są bardzo rozmaitego pochodze­nia. Nie można się dziwić, że kult tak ogólnie czczonego świętego, jak Piotr apostoł, wydal też szereg opracowań o charakterze hagiograficznym. Nie wchodząc już w teksty greckie [które rejestruje BHG nr 1483-1501], na terenie samej literatury łacińskiej mamy ich bar­dzo wiele. Najpierw jeszcze ze starożytności chrześcijańskiej pochodzą pseudoepigrafy [dzieła fałszywie przypisywane pewnym autorom]: rzekome pisma Klemensa rzymskiego w przekła­dzie Rufina [BHL nr 6644-45], Linusa [ib. nr 6655], Marcellusa [*. nr 6657-62], tzw. Hegezypa [ib. nr 6648-54], list Dionizego Areopagity do Tymoteusza [ib. nr 6671]. Następ­nie długim szeregiem ciągną się kompilacje dwu lub trzech wymienionych zabytków ze sobą [BHL nr 6663-69] oraz inne opracowania [ib. nr 6673-88].

Wiele z przytoczonych tu zabytków literatury hagiograficznej znajdziemy zacytowanych po imieniu w legendzie Jakuba de Voragine - i stąd płynie to słuszne w zasadzie wrażenie, które W. Huga doprowadziło do uznania autora Złotej legendy za "umiejętnego i wielostronnego mozaikarza literackiego«, który czerpiąc z utworów pisanych w rozmaitych epokach próbuje z ich materiału stworzyć jednolite dzieło sztuki« [s. 623]. Tylko że przeciwko takiemu wnio­skowi przemawia zarówno okoliczność, iż Hug nie wykazał wcale, na czym polegać ma owa sztuka kompilatora, jaka to mianowicie koncepcja czy idea przyświecała mu przy zlepianiu w całość tych różnorodnych elementów - jak z drugiej strony wszystko, co skądinąd wiemy o takich >mozaikarzach literackich« w późnej starożytności i w średniowieczu. Oto wszy­scy oni rzadko czerpią bezpośrednio ze źródeł, na które się powołują, a najczęściej mieli pod ręką kilka ulubionych opracowań, których treść przejmowali bez skrupułów wraz z "dobrodziejstwem inwentarza«, tzn. z całym balastem cytatów, nieraz już przez ich poprzedników nagromadzonych ż drugiej ręki. Toteż słuszność będzie raczej po stronie Zuidwega [w jego Wyborze, s. 185], który sądzi, że Jakub de Voragine miał przed oczyma jedno jakieś zasadnicze opracowanie [np. jedną z licz­nych odmian Pseudo-Abdiasa] zawierające w sobie większość cytatów, jakie spotykamy w Zło­tej legendzie [myśl tę dopuszcza zresztą i Hug, s. 624]. Oczywiście mogło to być nie jedno, ale dwa lub trzy źródła naczelne, do których następnie dorzucał szczegóły zaczerpnięte z opra­cowań najświeższych, najbliższych sobie czasem, jak przede wszystkim z Jana z Mailly oraz Bartłomieja z Trydentu. On też sam dodał zapewne na końcu cuda, opowiedziane przez św. Grzegorza w jego Dialogach.

Tyle o źródłach Jakuba de Voragine w legendzie o św. Piotrze. Jeśli zaś idzie o jej zawartość, to nie należy ona do najpiękniejszych w jego zbiorze. Szkodzi jej właśnie mozaikowość, pię­trzenie coraz to nowych szczegółów nie dających wrażenia zwartej całości. Najwięcej miej­sca poświęcono opowiadaniom o starciach Piotra i Pawła z Szymonem magiem, które zresztą przedstawiała osobna legenda w zbiorze PseudoKlemensa. Dla nas nie są one szczególnie ciekawe, ale ich obszerne uwzględnienie jest charakterystyczne dla Jakuba de Voragine, który lubi mocne, prawie sensacyjne efekty. Bardziej interesujące są w swej naiwności wątki przejęte z anonimowej »historii apokryficznej« [por. Skorowidz źródeł pod tym hasłem], a zwłaszcza, kapitalna anegdota o żabie, która dała rzekomo imię Lateranowi.

Piotr wyróżniał się wśród innych aposto­łów i przewyższał ich zapałem oraz gor­liwością. Pragnął przecież wiedzieć, kto zdradził Pana [1], ponieważ - jak po­wiada św. Augustyn - gdyby znał zdraj­cę, rozerwałby go zębami. Dlatego też Pan nie chciał zdrajcy nazwać po imieniu, gdyż - jak mówi Chryzostom - gdyby wymienił jego imię, Piotr zerwałby się i uśmiercił go natychmiast. Ten to Piotr szedł po morzu do Pana [2], jego Pan wybrał, aby był świadkiem Jego Przemienienia i przywrócenia do życia dzieweczki [3], on znalazł pieniądze w paszczy ryby [4]. On to otrzymał od Pana klucze do królestwa niebieskiego [5], jemu Chrystus polecił paść owce [6]. Naukami swymi nawrócił w dniu zesłania Ducha Świętego trzy tysiące ludzi [7], Ananiaszowi i Safirze przepowiedział śmierć [8], uzdrowił sparaliżowanego Eneasza [9], ochrzcił Korneliu­sza [10], wskrzesił Tabitę [11], cieniem swego ciała uzdrawiał chorych [12]. Herod wtrącił go do więzienia, lecz anioł uwolnił go [13], Jakie zaś było jego pożywienie i ubranie, to stwierdza sam w księdze Klemensa: Jadam - powiada - jedynie chleb z oliwkami, rzadko z jarzynami. Ubraniem moim jest, jak widzisz, tunika i płaszcz, a gdy to mam, nie pragnę już niczego innego. Podobno św. Piotr nosił zawsze w zanadrzu chustkę, którą ocierał często płynące łzy. Ilekroć bowiem wspomniał słodką mowę i obecność Pana, z wielkiej miłości nie mógł powstrzymać się od płaczu. Ile razy też przypomniał sobie swoją winę wyparcia się Chrystusa, wylewał gorzkie łzy. W końcu tak bardzo przyzwyczaił się płakać, że - jak mówi Klemens - twarz jego wydawała się wyżarta łzami. Opowiada też Klemens, że św. Piotr słysząc w nocy pianie koguta wstawał od modlitwy i przy tym rów­nież zazwyczaj zanosił się od płaczu [14]. Za Klemensem też opowiada Historia kościelna, że gdy żonę Piotra [15] prowadzono na umęczenie, on uniesiony wielką radością wołał na nią po imieniu i krzyczał: Żono, pa­miętaj o Panu!

Pewnego razu Piotr apostoł wysłał dwóch swoich uczniów, aby głosili Ewangelię. Po dwudziestu dniach podróży jeden z nich zmarł, a drugi powrócił do Piotra, aby mu oznajmić, co się zdarzyło. Był to podobno św. Marcjalis, a według innych Maternus. Jeszcze gdzie indziej czytamy, że był to św. Fronto, a jego zmarłym towarzyszem był kapłan Jerzy. Otóż Piotr wręczył owemu uczniowi swoją laskę i polecił mu, aby pospieszył do towarzysza i tę laskę na nim położył. Uczeń spełnił rozkaz św. Piotra, a wtedy ten, który już od czterdziestu dni leżał martwy, natychmiast podniósł się żywy [16].

W tym samym czasie żył w Jerozolimie pewien czarnoksiężnik imieniem Szymon. Nazywał on siebie najwyższą prawdą, twierdził, że wszyscy, którzy w niego uwierzą, osiągną nieśmiertelność i że nic nie jest dla niego niemożliwe. W księdze zaś Klemensa czytamy, że Szymon mówił: Będę wielbiony jako Bóg i wszyscy będą mi oddawać cześć boską, a cokolwiek zechcę, potrafię uczynić. Kiedyś matka moja Rachela kazała mi wyjść na pole i kosić. Wtedy ja, ujrzawszy leżącą kosę, kazałem jej, aby sama żęła i zżęła dwa razy więcej niż inni. Dodał też, jak to czytamy u Hieronima: Ja jestem słowem Bożym, pięknością, Duchem Świętym, ja jestem wszechmocny i wszystko we mnie jest boskie. Szymon sztuką swą poruszał spiżo­we węże, sprawiał, że spiżowe i kamienne posągi śmiały się, a psy śpiewały.

Ten to Szymon chciał, jak mówił Linus, dyskutować z Piotrem i pokazać mu, że jest Bogiem. Umówionego dnia więc przybył Piotr na miejsce, gdzie miała się odbyć dyskusja, i rzekł do wszystkich obecnych: Pokój wam, bracia, którzy miłujecie prawdę. Szymon zaś rzekł: Nie trzeba nam twego pokoju, bo gdyby panował pokój i zgoda, nie zyskalibyśmy nic dla poznania prawdy. I rozbójnicy też mają pokój między sobą, więc nie wzywaj do pokoju, lecz do walki. Wtedy bowiem dopiero nastanie pokój między dwoma walczącymi, gdy jeden z nich zostanie pokonany. Rzekł tedy Piotr: Dlaczego to samo słowo »pokój« napawa cię lękiem? Wojny przecież rodzą się z grzechów, a tam, gdzie nie ma grzechów, tam jest pokój. Prawdę znajduje się w dyskusjach, ale sprawiedliwość w czynach. Szymon zaś rzekł: Nie mów nic, ja pokażę ci moc mojej boskości, tak że od razu oddasz mi cześć. Ja jestem najwyższą prawdą, mogę latać w powietrzu, mogę tworzyć nowe drzewa, kamienie zamieniać w chleb, mogę stać w ogniu bez żadnej szkody, wszystko mogę uczynić, co tylko zechcę. Wtedy Piotr po­czął z nim rozprawiać i ujawnił wszystkie jego sztuki czarnoksięskie. Szy­mon widząc, że nie potrafi się oprzeć Piotrowi, wrzucił do morza wszystkie księgi swojej sztuki, aby ukryć fakt, że jest czarnoksiężnikiem. Następnie udał się do Rzymu, aby tam znowu podawać się za Boga. Gdy Piotr do­wiedział się o tym, pospieszył za nim i przybył również do Rzymu.

Tak więc w czwartym roku panowania cesarza Klaudiusza [17] dotarł św. Piotr do Rzymu i przebywał tam przez lat 25. Dwóch biskupów, Linusa i Kleta, ustanowił swymi pomocnikami i to - jak powiada Jan Beleth - jednego wewnątrz murów miasta, a drugiego poza nimi. Oddając się gorliwie nauczaniu, wielu ludzi nawrócił na wiarę chrześcijańską i wielu chorych uzdrowił. W naukach swych stawiał zawsze na pierwszym miejscu i wychwalał cnotę czystości, czym nawrócił cztery nałożnice prefekta Agryppy [18], i to tak skutecznie, że nie chciały one już więcej wrócić do niego. Rozgniewany prefekt szukał więc sposobności, aby się zemścić na Piotrze. Nieco później Pan ukazał się Piotrowi i rzekł: Szymon i Nero spiskują przeciw tobie, ale nie obawiaj się, ponieważ ja jestem z tobą i ocalę cię. Ześlę ci też pociechę w osobie sługi mego, Pawła, który jutro przybędzie do Rzymu. Św. Piotr więc zrozumiawszy - jak powiada Li-nus - że wnet już przyjdzie mu zwinąć namiot [19] - zwoławszy braci wziął za rękę Klemensa, wyświęcił go na biskupa i posadził go na swoim miejscu na katedrze [20]. Paweł zaś, tak jak to Pan przepowiedział, przy­był do Rzymu i począł wraz z Piotrem głosić wiarę Chrystusową.

Tymczasem Szymon czarnoksiężnik znalazł takie łaski u Nerona, że powszechnie uważany był za strażnika jego zdrowia i życia, a w końcu i całego państwa. Papież Leon opowiada, że gdy pewnego razu Szymon stał przed Neronem, twarz jego nagle poczęła się zmieniać i wydawała się już to twarzą starca, już to znowu młodzieńca [21]. Czarnoksiężnik przeto rzekł do Nerona [jak powiada Leon]: Abyś wiedział, najlepszy cesarzu, że ja jestem Synem Bożym, każ mnie ściąć, a ja trzeciego dnia zmartwychwstanę. Wówczas Nero rozkazał katu ściąć głowę Szymonowi. Otóż kat sądził, że ścina Szymona, ale w rzeczywistości ściął głowę baranowi, Szymon zaś przy pomocy swej sztuki czarnoksięskiej wyszedł nietknięty. Następnie zebrał szczątki barana i ukrył je, sam zaś schował się na trzy dni, tak że tylko skrzepła krew barana pozostała na miejscu. Trzeciego dnia zaś ukazał się Neronowi i rzekł: Każ teraz zetrzeć moją krew, która się rozlała, ponieważ ścięto mi głowę, a ja, jak obiecałem, zmartwychwstałem trzeciego dnia. Widząc to Neron zdumiał się i uwierzył, że jest on Synem Bożym. O tym wszystkim opowiada Leon. Innym razem, gdy Szymon przebywał z Neronem w komnacie, diabeł przybrawszy jego postać prze­mawiał na dworze do ludu. Wreszcie Rzymianie otoczyli go taką czcią, że zbudowali mu posąg i położyli pod nim napis: Świętemu bogu Szymonowi.

Piotr zaś i Paweł udali się do Nerona, jak to stwierdza Leon, i wyjawili wszystkie sztuczki Szymona. Piotr dodał też, że tak jak w Chrystusie są dwie natury: Boska i ludzka, tak i w owym czarnoksiężniku są również dwie: ludzka i diabelska. Szymon wtedy, jak twierdzi św. Marcellus i Leon, rzekł: Dłużej nie ścierpię już tego wroga mojego, każę moim anio­łom, aby mnie pomścili. Piotr zaś odparł: Nie obawiam się twoich aniołów, lecz oni mnie się boją. Wtedy Neron zapytał: Nie obawiasz się Szymona, który przecież dowiódł swej boskości? Na to Piotr odrzekł: Jeśli w nim jest istotnie coś z boskości, niechże powie mi teraz, co ja myślę lub co robię, a ja, aby nie odważył się skłamać, powierzę najpierw tobie moją myśl. Przyjdź tu więc - rzekł Neron - i powiedz mi, co myślisz. Wtedy Piotr zbliżył się i rzekł po cichu: Każ potajemnie przynieść chleba psze­nicznego i dać mi. Gdy go zaś przyniesiono, Piotr pobłogosławił chleb i schował go do rękawa, a następnie rzekł: Niechże teraz Szymon, który mieni się Bogiem, powie, co zostało pomyślane, powiedziane i zrobione. Szymon zaś odrzekł: Niech najpierw Piotr powie, co ja myślę. A Piotr na to: Pokażę, że wiem, co Szymon myśli, bo uczynię nawet to, co on pomy­ślał. Wtedy rozgniewany Szymon zawołał: Niech tu przyjdą wielkie psy i pożrą go! Natychmiast zjawiły się ogromne psy i rzuciły się na Piotra, on jednak wyciągnął ku nim pobłogosławiony chleb i zmusił je tym od razu do ucieczki. Wtedy rzekł do Nerona: Oto pokazałem nie słowami, lecz czynem, że wiem, co Szymon zamierzał uczynić przeciwko mnie. Obiecywał, że aniołowie wystąpią przeciw mnie, a pokazał psy. Jasne więc jest, że nie aniołowie Boży, ale psi mu służą. Szymon zaś rzekł: Słuchajcie, Piotrze i Pawle, jeśli nawet tutaj nie mogę wam nic zrobić, to dojdziemy jeszcze do tego, że rozprawię się z wami! Tyle opowiada Leon.

Hegezyp zaś i Linus mówią, że Szymon uniesiony pychą odważył się twierdzić, iż może wskrzeszać zmarłych. Gdy więc zmarł pewien młodzieniec, przywołano do niego Piotra i Szymona, a wszyscy zgodzili się na propozycję Szymona, że ten z nich, który nie potrafi wskrzesić zmarłego, zostanie zabity. Szymon rozpoczął więc swoje zaklęcia nad zmarłym, a po chwili wszyscy stojący wokoło ujrzeli, iż ten poruszył głową. Krzyknęli tedy głośno i chcieli ukamienować Piotra. Piotr jednak z trudem skłoniw­szy ich do milczenia, rzekł: Jeśli ów zmarły żyje, to niechże wstanie, niech chodzi i mówi, abyście się przekonali, czy to nie jest tylko złudzenie, że on rusza głową. Odprowadźcie Szymona od łóżka, wtedy okaże się w pełni to diabelskie oszustwo. Odsunięto tedy Szymona od łoża, a zmarły młodzieniec pozostał nieruchomy. Piotr zaś stał z daleka i modlił się, a później zawołał: Młodzieńcze, w imię Jezusa Chrystusa Nazareńskiego wstań i chodź! I natychmiast chłopiec wstał żywy i chodził. Gdy zaś lud chciał ukamienować Szymona, Piotr rzekł: On już poniósł dostateczną karę, widząc się pokonanym w swoich sztukach czarnoksięskich, a Pan nasz uczył, abyśmy zawsze za złe dobrem płacili. Wtedy Szymon powie­dział : Wiedzcie wy, Piotrze i Pawle, że nie stanie się to, czego pragniecie, bo nie dam wam korony męczeńskiej. Piotr zaś na to: To, czego my pra­gniemy, przyjdzie do nas, tobie zaś nigdy nie będzie dobrze, ponieważ cokolwiek mówisz, jest kłamstwem.

Wówczas Szymon, jak opowiada św. Marcellus, udał się do domu swego ucznia, Marcellusa, i uwiązał u drzwi olbrzymiego psa mówiąc: Zobaczę teraz, czy Piotr potrafi wejść, gdy, jak zazwyczaj, przyjdzie do ciebie. Wkrótce potem przyszedł Piotr i uczyniwszy znak krzyża odwiązał psa, ten zaś łasił się do wszystkich, tylko za Szymonem pobiegł, chwycił go, rzucił na ziemię pod siebie i chciał zadusić. Wtedy nadbiegł Piotr i krzyknął na psa, aby mu nie robił krzywdy; pies zaś wprawdzie go nie pogryzł, ale tak poszarpał na nim ubranie, że Szymon został zupełnie nagi. Lud zaś, a szczególnie młodzi chłopcy gonili za nim z psem tak długo, dopóki go jak wilka nie wygnali z miasta. I przez rok Szymon nie pokazy­wał się nigdzie, wstydząc się swojej hańby, Marcellus zaś widząc ów cud, poszedł za Piotrem.

W jakiś czas potem Szymon wrócił i nawiązał znów przyjazne stosunki z Neronem. Zwoławszy lud, jak opowiada Leon, ogłosił, że Galilejczycy ciężko go obrazili i dlatego on chce teraz opuścić to miasto, którym opiekował się dawniej. Wyznaczy więc dzień, w którym wstąpi do nieba, po­nieważ ziemia nie jest godna, aby on dłużej na niej mieszkał. W dniu oznaczonym wyszedł więc Szymon w wieńcu laurowym na głowie na wysoką wieżę, czy też, jak mówi Linus, na Kapitol i rzuciwszy się stamtąd począł latać. Wtedy Paweł rzekł do Piotra: Ja będę się modlił, twoją zaś rzeczą jest rozkazywać. Neron zaś powiedział: Ten człowiek mówił prawdę, a wy jesteście oszuści! Wówczas Piotr rozkazał Pawłowi: Pawle, podnieś głowę i patrz! Poniósł wiec głowę Paweł, a widząc Szymona latającego rzekł: Dlaczego zwlekasz, Piotrze, kończ już to, co zacząłeś, bo Pan nas wzywa. Wtedy Piotr rzekł: Aniołowie szatana, którzy unosicie go w powietrzu, zaklinam was przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, nie trzymajcie go już dłużej, ale upuśćcie go, aby spadł. W tej chwili Szymon puszczony przez diabłów spadł na ziemię i złamawszy kark wyzionął ducha.

Neron dowiedziawszy się o tym zmartwił się bardzo stratą takiego męża i rzekł do apostołów: Zasialiście podejrzenie w mym sercu, dlatego zgubię was, choćby dla przykładu. Tyle opowiada Leon. Następnie Neron oddał apostołów w ręce znakomitego męża imieniem Paulinus, ten zaś osadził ich w więzieniu Mamertyńskim pod strażą dwóch żołnierzy, zwanych Processus i Martynianus. Piotr jednak nawrócił ich obu na wiarę Chrystusową, a oni otworzyli więzienie i wypuścili apostołów na wolność. Już po śmierci apostołów Paulinus wezwał do siebie Processa i Martyniana, a przekonawszy się, że oni są chrześcijanami, polecił ich ściąć z rozkazu

Nerona. Piotra zaś po uwolnieniu bracia prosili, aby uszedł, on jednak nie chciał się na to zgodzić. Wreszcie ulegając prośbom postanowił opuścić miasto. Gdy jednak doszedł do bramy, jak twierdzą Leon i Linus, do miejsca zwanego dziś Sancta Maria ad passus, ujrzał Chrystusa, który szedł mu naprzeciw. Spytał więc Piotr: Dokąd idziesz, Panie? Chrystus zaś .odrzekł: Idę do Rzymu, aby mnie znowu ukrzyżowano. Rzekł tedy Piotr: Znowu będziesz ukrzyżowany? Tak - odpowiedział Pan. Wówczas Piotr powiedział: Więc i ja wrócę, Panie, aby wraz z Tobą umrzeć na krzyżu. Ale zaledwie wypowiedział te słowa, ujrzał przez łzy, że Pan uniósł się do nieba. Zrozumiał tedy, że to o jego męce była mowa, i wróciwszy do Rzymu opowiedział wszystko braciom [22].

Wkrótce słudzy Nerona pochwycili go i przyprowadzili do prefekta Agryppy. Linus pisze, że twarz jego jaśniała wtedy jak słońce. Agryppa rzekł do Piotra: Czy ty jesteś tym człowiekiem, który szuka chwały wśród pospólstwa i wśród kobiet, które odrywa od ich mężów? Ale apostoł zgromił go i rzekł, że szuka chwały tylko w krzyżu Pańskim [23]. Wówczas prefekt rozkazał Piotra jako cudzoziemca ukrzyżować, Pawła zaś, który był obywatelem rzymskim, ściąć.

Dionizy w liście do Tymoteusza o śmierci Pawła tak pisze o wyroku wydanym na apostołów: Bracie Tymoteuszu, gdybyś widział ostatnią ich walkę, umarłbyś z żalu i boleści. Któż nie płakał w tej chwili, gdy zapadł wyrok na nich: że Piotr ma być ukrzyżowany, a Paweł ścięty? Gdybyś ty widział owe tłumy pogan i Żydów, którzy bili ich i pluli im w twarz! Gdy zaś przyszła straszna chwila ich śmierci, gdy rozdzielono od siebie i związano tych, którzy byli filarami świata, jakże płakali i wzdychali bracia! Wtedy Paweł rzekł do Piotra: Pokój z tobą, podporo kościołów, pasterzu owiec i baranków Chrystusowych! Piotr zaś powiedział Pawłowi: Idź w pokoju, nauczycielu świętości, pośredniku i wodzu sprawiedliwych na drodze zbawienia! Potem, gdy już obaj oddalili się od siebie, poszedłem za moim mistrzem, ponieważ nie stracono obu w tej samej dzielnicy miasta. Tyle pisze o tym Dionizy.

A wedle świadectwa Leona i Marcellusa Piotr zbliżywszy się do krzyża rzekł: Pan mój zstąpił z nieba na ziemię i w ten sposób też został wyniesiony na krzyż, ja zaś, którego On raczył wezwać z ziemi do nieba, powi­nienem mieć głowę ku ziemi zwróconą, a nogi ku niebu. Dlatego więc, że nie jestem godzien wisieć na krzyżu tak, jak Pan mój, odwróćcie krzyż i ukrzyżujcie mnie głową ku ziemi. Wtedy kaci odwrócili krzyż i ustawili go nogami do góry, a rękami ku dołowi. Lud zaś pełen wściekłości chciał zabić Nerona i prefekta, a uwolnić apostoła, on jednak prosił, aby nie przeszkadzano jego męce. Wtedy Pan, jak powiada Hegezyp i Linus, otworzył oczy tych, którzy płakali - i ujrzeli, że wokół Piotra stoją aniołowie w wieńcach z róż i lilij na głowach, a on sam na krzyżu wśród nich przyjmuje księgę od Chrystusa i czyta z niej te słowa, które mówił. A jak stwierdza to ten sam Hegezyp, Piotr z krzyża tak przemówił: Pragnąłem, Panie, naśladować Cię, lecz nie chciałem być tak jak Ty ukrzyżowany. Ty jeden bowiem jesteś sprawiedliwy, wzniosły i wielki, my zaś jesteśmy synami pierwszego człowieka, który głowę swoją skłonił ku ziemi, a jego upadek wyraża sposób, w jaki człowiek się rodzi. Tak się bowiem rodzimy, jakbyśmy głową wypadali na ziemię. I wszystko się zmieniło, bo świat uważa za prawe to, co w rzeczywistości jest lewe. Ty, Panie, jesteś wszy­stkim dla mnie, wszystko, czym jesteś Ty, jest moim wszystkim i nie ma dla mnie nic poza Tobą. Dzięki Ci składam z całego serca za to, że żyję, że Cię znam i że mówię do Ciebie. W tych słowach Piotr dotyka jeszcze dwóch dalszych przyczyn, dla których nie chciał być ukrzyżowany głową do góry [24]. Widząc zaś wiernych, którzy oglądali jego chwałę, raz jeszcze w modlitwie polecił ich Bogu, po czym wyzionął ducha. Wtedy bracia Marcellus i Apulejusz, uczniowie Piotra, zdjęli jego ciało z krzyża, nama­ścili je różnymi olejkami i pochowali. Izydor w swej księdze O pochodzeniu i śmierci świętych tak mówi: Piotr założywszy kościół w Antiochii udał się za panowania cesarza Klaudiusza do Rzymu, aby zwalczać czarnoksiężni­ka Szymona; tam przez 25 lat głosił Ewangelię i sprawował władzę biskupa, a w 36 roku po męce Pańskiej został przez Nerona ukrzyżowany głową na dół, tak jak sobie tego sam życzył. Tyle opowiada Izydor.

Tego samego dnia Piotr i Paweł ukazali się Dionizemu, co on sam opi­suje w przytoczonym liście następującymi słowy: Posłuchaj, bracie Tymoteuszu, jaki cud, jaki znak zdarzył się w sam dzień ich męczeństwa. Byłem przecież obecny przy tym, gdy ich rozdzielono, a po śmierci ujrzałem ich znów obu, jak ręka w rękę wchodzili w bramy miasta, przybrani w błysz­czące szaty, a na ich głowach lśniły wieńce świetlane. Tyle Dionizy.

Ta zbrodnia Nerona jak i inne, które popełnił, nie pozostały bez kary, ponieważ zgładził się on własną ręką. Opowiemy tu jednak jeszcze pokrótce

jego występkach. W pewnej historii, apokryficznej co prawda, czytamy, że Seneka, nauczyciel Nerona, spodziewał się od niego należnej zapłaty, a Neron kazał mu wybierać, na którym drzewie chce być powieszony,

powiedział, że taką właśnie nagrodę otrzyma od niego za swoją pracę. Gdy zaś Seneka spytał, czym zasłużył sobie na karę śmierci, Neron po­czął ostrym mieczem szybko wywijać nad jego głową. Seneka uchylił się przed grożącym mu mieczem, drżąc ze strachu w obliczu śmierci, a Neron rzekł: Mistrzu, dlaczego uchylasz głowę przed mieczem, który ci grozi? Seneka odparł: Jestem człowiekiem, więc boję się śmierci i nie chcę umierać. A Neron na to: Ja zaś boję się ciebie tak, jak od dzieciństwa przywykłem lękać się ciebie, i dlatego nie mogę żyć spokojnie, jak długo ty żyjesz. Wówczas Seneka rzekł: Jeśli koniecznie muszę umrzeć, to po­zwól przynajmniej, abym wybrał sobie taki rodzaj śmierci, jakiego sobie życzę. Wybieraj więc szybko - rzekł Neron - tylko nie zwlekaj ze śmiercią. Wtedy Seneka w przygotowanej kąpieli otworzył sobie żyły w obu rękach i zakończył tam życie z powodu wielkiego upływu krwi. W ten sposób spełniła się przepowiednia zawarta w imieniu Seneki, które oznacza tyle, co »se necans« - ten, który sam się zabija. Zabił się bowiem własną ręką, choć zmuszony do tego. Podobno ów Seneka miał dwóch braci: jednym z nich był Julian Gallio, znakomity deklamator, który sam odebrał sobie życie, drugim zaś Mela, ojciec poety Lukana [25]. Ten to Lukan również na rozkaz Nerona miał przeciąć sobie żyły.

Wreszcie Nerona opanował taki szał zbrodniczy, jak to czytamy w tejże apokryficznej historii, że kazał zabić swoją matkę i pokrajać jej ciało, chciał bowiem zobaczyć, w jaki sposób żył w jej łonie. Lekarze jednak zganili jego zabójcze zamiary wobec matki i mówili mu: Ustawy ludzkie na równi z prawem moralnym nie pozwalają, aby syn zabijał matkę, która go w boleści urodziła, a z wielkim trudem i troskliwością wykarmiła. Wtedy Neron rzekł: Zróbcie więc tak, abym ja począł i urodził dziecko, to będę wiedział, jaki ból zniosła moja matka. Ta chęć rodzenia przyszła mu też dlatego, że idąc raz przez miasto usłyszał krzyki jakiejś rodzącej ko­biety. Lekarze jednak odparli: Niemożliwe jest do wykonania to, co jest sprzeczne z naturą, tak jak nie da się poznać, co sprzeciwia się rozumowi. Neron zaś oświadczył im: Jeśli nie zrobicie tak, abym ja zaszedł w ciążę i porodził, to wszyscy zginiecie okrutną śmiercią.

Wtedy oni spoiwszy go dali mu potajemnie do połknięcia żabę, a następ­nie przy pomocy swojej sztuki sprawili, że ta żaba rosła w jego wnętrzu. Wkrótce brzuch jego napęczniał nie mogąc znieść w sobie czegoś przeciwnego naturze, więc Neron sądził, że jest ciężarny. Lekarze dawali mu do jedzenia takie rzeczy, które karmiły także żabę, i tłumaczyli mu, że musi przestrzegać takiej diety z powodu ciąży. Gdy jednak zbyt wielkie bóle dręczyły Nerona, rzekł do lekarzy: Przyspieszcie czas porodu, bo już ledwie mogę oddychać z powodu cierpień porodowych. Wtedy lekarze dali mu do wypicia środek na wymioty i Neron wyrzucił z siebie żabę, strasznie wyglądającą, pokrytą nieczystościami i krwią. Ujrzawszy swój płód Neron przeraził się i dziwił bardzo, że jest taki potworny, lekarze jednak wyjaśnili mu, że dlatego wydal taki bezkształtny twór, bo nie chciał doczekać właści­wego czasu porodu. Wówczas Neron spytał: Czy ja też tak wyglądałem wyszedłszy z wnętrzności mej matki? Tak - odpowiedzieli lekarze. Ne­ron tedy rozkazał, aby jego płód karmiono, zamknąwszy go w kamiennej piwnicy. Wszystko to jednak są apokryfy, nie notowane w kronikach.

Na koniec Neron ciekawy, jak wyglądał pożar Troi, kazał przez 7 dni i nocy palić Rzym, a sam przyglądając się pożarowi z wysokiej wieży, upojony pięknością płomieni, wspaniale ubrany recytował Iliadę [26]. W kronikach czytamy, że Neron łowił ryby w złote sieci, uprawiał śpiew, i to tak, że przewyższał wszystkich cytrzystów i aktorów, wziął ślub z męż­czyzną, jako z żoną, i sam w roli niewiasty wydał się za mężczyznę [tak opowiada Orozjusz] - aż wreszcie Rzymianie nie mogąc już dłużej znieść jego szaleństwa napadli na niego i ścigali go uciekającego aż poza miasto. Wówczas Neron widząc, że nie umknie przed nimi, zaostrzył kij własnymi zębami, przebił się jego spiczastym końcem i taką śmiercią zakończył życie. Gdzie indziej jednak czytamy, że został pożarty przez wilki. Rzy­mianie wróciwszy do miasta znaleźli żabę schowaną w kamiennej piwnicy, wyrzucili ją więc poza miasto i tam spalili. Niektórzy powiadają, że owa część miasta, w której żaba była schowana, otrzymała nazwę Lateranu [27].

Za czasów św. Korneliusza, papieża, chrześcijanie greccy skradli ciała apostołów i chcieli je wywieźć. Moc Boża jednak zmusiła diabły, mieszkające w pogańskich posągach, aby wołały: Rzymianie, przybywajcie na pomoc, bo zabierają wam waszych bogów! Ponieważ wierni zrozumieli, że to mowa o apostołach, a poganie sądzili, że chodzi o ich bożków, więc zebrał się wielki tłum chrześcijan oraz pogan i wszyscy razem ścigali Greków. Ci zaś przerażeni rzucili ciała apostołów do jamy obok kata­kumb, skąd wierni wydobyli je później. Grzegorz natomiast powiada w listach, że silne grzmoty i błyskawice tak Greków przeraziły i rozpro­szyły, iż porzucili ciała obok katakumb. Ponieważ zaś wierni nie byli pewni, które kości należą do św. Piotra, a które do św. Pawła, więc modlili się i pościli, a po pewnym czasie otrzymali z nieba odpowiedź na swe wątpliwości: że mianowicie większe kości należą do nauczyciela, mniejsze zaś do rybaka. W ten sposób wiec rozdzielili kości, a wybudowawszy każde­mu z apostołów kościół, umieścili szczątki każdego z nich w jego kościele. Inni natomiast powiadają, że papież Sylwester chcąc poświęcić kościoły zważył z największą czcią kości zarówno małe, jak i duże i połowę umieścił w jednym kościele, a połowę w drugim.

Grzegorz opowiada w swoim Dialogu, że przy kościele Św. Piotra żył mąż pewien imieniem Agontius, który odznaczał się wielką pokorą i świę­tością. Zdarzyło się też, że w kościele tym pozostała pewna sparaliżowana dziewczyna, która czołgała się na rękach i wlokła po ziemi swe ciało z bezwładnymi biodrami i nogami. Długo błagała ona św. Piotra o uzdrowienie, aż wreszcie ukazał się jej w widzeniu i rzekł: Idź do wikarego Agontiusa, a on przywróci ci zdrowie. Dziewczyna poczęła więc czołgać się po kościele tu i tam i wypytywać, kto to jest ów Agontius. Nagle stanął przed nią ten, którego szukała, a wtedy rzekła mu: Nasz pasterz i opiekun, św. Piotr apostoł, posłał mnie do ciebie, abyś mnie uwolnił od mej choroby. On zaś odrzekł: Jeśli on cię posłał, wstań. Ująwszy tedy jej rękę podniósł ją, a dziewczyna wyzdrowiała w tej chwili i nie pozostał nawet żaden ślad jej choroby.

W tej samej księdze Grzegorz opowiada, że była w Rzymie pewna szlachetna dziewczyna, imieniem Galla, córka konsula i patrycjusza Symmacha [28]. Wyszła ona za mąż i w ciągu jednego roku owdowiała. Chociaż jej wiek i bogactwo zachęcały ją do powtórnego małżeństwa, wolała jednak połączyć się z Bogiem w duchowych zaślubinach, które wprawdzie mają smutny początek, ale prowadzą do wiecznej radości, niż zawrzeć ponownie cielesny ślub, który zawsze zaczyna się od radości, ale w końcu zmierza do smutku. Gdy jednak ciało jej poczęło pokrywać się palącą wysypką, lekarze orzekli, że jeśli nie powróci do współżycia z mężem, to ze zbytku wewnę­trznych upałów wbrew naturze wyrośnie jej broda. I tak się rzeczywiście stało. Ona jednak nie obawiała się zewnętrznej szpetoty, bo milsza jej była piękność duszy, nie lękała się brzydoty ciała, bo wiedziała, że niebiański Oblubieniec nie na nie patrzy. Odrzuciwszy więc strój świecki oddała się życiu klasztornemu przy kościele Św. Piotra i tam za naszych czasów [29] skromnie służyła Bogu modląc się i rozdając jałmużny [30]. W końcu za­chorowała na raka w piersi. Przed jej łóżkiem płonęły zawsze dwie świece, ponieważ jako przyjaciółka światła nie znosiła ani duchowych, ani cie­lesnych ciemności. Otóż pewnego razu ujrzała św. Piotra, który stanął przed jej łożem pomiędzy dwoma świecznikami. Wtedy miłość dodała jej odwagi i uradowana spytała: Co to znaczy, panie, czy moje grzechy zostały mi odpuszczone? Św. Piotr zaś z twarzą niezmiernie łaskawą skinął jej głową i rzekł: Tak, są odpuszczone, chodź! Wtedy ona powiedziała: Pozwól, proszę, aby siostra Benedykta poszła ze mną. Nie - odrzekł św. Piotr - inna z tobą pójdzie. Zakonnica opowiedziała to przeoryszy, a trzeciego dnia zmarła wraz z tamtą drugą, wymienioną przez apostoła.

Ponadto Grzegorz opowiada w tej samej księdze o pewnym kapłanie, który czując zbliżającą się śmierć począł wołać z wielką radością: Bądźcie błogosławieni, panowie moi, bądźcie błogosławieni za to, że raczyliście przybyć do tak nędznego sługi waszego! Idę, idę, dzięki, dzięki! Gdy zaś ci, którzy byli przy nim, pytali, do kogo tak mówił, zapytał zdziwiony: Czyż nie widzieliście, że święci apostołowie Piotr i Paweł przyszli tutaj? Powtórzył te słowa jeszcze raz, a w końcu jego święta dusza uwolniła się z ciała.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin