Newcomb Robert - Kroniki krwi i kamienia 02 - Wrota świtu.pdf

(1887 KB) Pobierz
183876443 UNPDF
Robert Newcomb
Wrota Świtu
The Gates of Dawn
Kroniki krwi i kamienia
tom 02
Przełożył Paweł Kruk
Dla moich rodziców, Harry’ego i Muriel
PODZIĘKOWANIA
Pragnę podziękować tym, którzy pomogli mi napisać już drugą moją powieść. Dziękuję
mojemu agentowi, Mattowi Bialerowi, którego wiara we mnie, jak się zdaje, nigdy nie słabnie,
a także mojej niezwykle cierpliwej redaktorce, Shelly Shapiro, pełniącej rolę mojego literackiego
żyroskopu. Dziękuję również specjalistce od reklamy, Colleen Lindsay, i wszystkim innym z Del
Ray, którzy przyczynili się do sukcesu moich powieści. Ogromne podziękowania należą się także
licznym księgarzom, którzy zaznajamiają czytelników ze światem fantastyki. I wreszcie – co nie
znaczy, że jej udział w moim sukcesie jest najmniejszy – dziękuję mojej żonie, która zachęciła
mnie do podjęcia tego wyzwania.
Błogosławione dzieci, w których żyłach płynie szlachetna krew. One są przyszłością sztuki
i praktyk znanych pod nazwą mocy. Bo bez łaskawej strony sztuki wszelkie przejawy porządku
i dobroci obrócą się w proch, który wiatr rozwieje. A wtedy za tymi samymi niewinnymi istotami
– dziećmi będziemy rozpaczać w nieskończoność...
Z DZIENNIKA WIGGA,
Byłego pierwszego czarnoksiężnika
Rady Czarnoksiężników
Prolog
Słudzy
A po tym go poznacie – będzie to ohydny mutant, który zostanie wybrany, aby poprowadzić
naród przeciwko Wybrańcowi. A jego świadomość będzie po części umysłem obdarzonych
darem, a po części umysłem przeklętych. Lecz jego prawdziwym przewodnikiem będzie umysł
jednego z potomków Wybrańca. I będzie panował w podziemiu, gdzie na jego usługach
pozostanie niewolnica – a, która będąc potomkiem jego największego wroga, zasiądzie u boku
swojego pana, który zniewoli ją swoją nieprawością. A morderca na jego usługach będzie
pomagał zaspokoić żądze ohydnego mutanta...
STRONA 673,
ROZDZIAŁ PIERWSZY
KSIĘGI PRZEPOWIEDNI KODEKSU
Podniósł powoli rękę, by dotknąć gęstej, ciepłej cieczy spływającej z boku głowy, cieczy,
którą tak bardzo kochał i nienawidził zarazem. Z przyjemnością zanurzając palce w żółtym
płynie, po raz tysięczny pomyślał o tym, czym się stał.
Łowca krwi.
Znowu krwawię, pomyślał i uśmiechnął się do siebie. Choć w rzeczywistości to nie jest
krew.
Ragnar, na wpół człowiek i czarnoksiężnik, na wpół łowca krwi, podszedł do oświetlonego
blaskiem świec lustra wiszącego na przeciwległej ścianie. Spojrzał uważnie na strużkę cieczy,
która ściekała mu po twarzy z niewielkiej, nigdy nie gojącej się rany na prawej skroni. Zadał mu
ją ponad trzysta lat temu czarnoksiężnik Wigg, niegdyś pierwszy czarnoksiężnik Rady,
twierdząc, że to pomoże go wyleczyć – a może nawet pozwoli mu zająć miejsce wśród
czarnoksiężników Rady. Lecz tak się nie stało. A potem Wigg zajął się innymi sprawami,
pozostawiając Ragnara w mękach uzależnienia w tym na wpół zmutowanym stanie.
Kiedy spojrzał w lustro, zobaczył lśniącą łysą głowę, wydłużone u dołu uszy i długie, ostre
kły łowcy krwi. Przekrwione, niebieskoszare oczy patrzyły na niego z lustra, wyrażając głód,
który mogła zaspokoić jedynie zemsta.
A przecież jestem kimś więcej niż tylko bezmyślnym łowcą, rozmyślał. W połowie był
człowiekiem czarnoksiężnikiem. Wigg nie miał pojęcia, że on wciąż żyje.
Wigg powrócił wreszcie do Eutracji, pomyślał z zadowoleniem. A z nim przybyli też oboje
Wybrańcy. Uśmiechnął się. Dziecko się ucieszy.
Podobały mu się zmiany, jakich dziecko dokonało w kamiennej fortecy. Pokój, którego
odbicie widział w lustrze, jego prywatny salon, był niezwykle okazały. Ściany zbudowano
z marmuru o najciemniejszym odcieniu czerwieni. Ścienne lichtarze i świece nieustannie
wypełniały pokój łagodnym blaskiem. Salon ozdabiały także barwne, zbytkowne meble,
misternie tkane dywany oraz najróżniejsze dzieła sztuki. Jednak cierpki, kwaskowaty zapach
cieczy sączącej się z rany kazał mu powrócić myślami do jego bieżącego zadania.
Nie może się zmarnować ani kropla, pomyślał. Wsunął do ust dwa palce mokrej już od
cieczy dłoni i niemal natychmiast poczuł jej piekący żar, który przepłynął przez jego ciało,
drażniąc go. Ciecz była jego przekleństwem i błogosławieństwem zarazem.
Odwracając się do drugiej osoby w pokoju, zapytał:
– Jesteś gotowy? – Zabrzmiało to bardziej jak rozkaz niż pytanie.
– Tak – padła odpowiedź.
Ragnar spojrzał na Pijawkę, osobistego sługę i szpiega, a także zaufanego mordercę. Wysoki
i przeraźliwie chudy, Pijawka miał lisią twarz i ciemne, długie włosy. Był sierotą, a przydomek,
który otrzymał na początku swojej przestępczej kariery na ulicach Tammerlandu, idealnie do
niego pasował. Znał każdy zaułek zniszczonego miasta, a także wielu spośród tych, którzy wciąż
tam mieszkali – ludzi, którzy mogli się okazać szczególnie przydatni, zwłaszcza teraz, kiedy pod
nieobecność Gwardii Królewskiej Tammerlandem zawładnęły zbrodnia i przemoc.
Pijawka trzymał w dłoni niewielkie szklane naczynie, z którego dna odchodziła rurka. Na jej
końcu znajdowała się igła. Między igłą a naczyniem połączonym z rurką tkwiła prosta drewniana
rączka. Pijawka uśmiechnął się, odsłaniając kilka ciemnych zepsutych zębów.
– Wszystko gotowe – powiedział wysokim, dźwięcznym głosem.
– A zatem zaczynajmy – odparł Ragnar.
Zająwszy miejsce na jednym z ozdobnych krzeseł, łowca krwi patrzył, jak Pijawka
podchodzi do niego ze szklanym naczyniem w dłoni. Następnie sługa delikatnie umieścił igłę
w ranie z boku głowy Ragnara.
– Możesz kontynuować – powiedział Ragnar i zamknął oczy. Pijawka zaczął ostrożnie
pompować drewnianą rączką. Żółta ciecz, która dotąd sączyła się swobodnie z rany, teraz
popłynęła rurką i zaczęła wypełniać szklane naczynie. Ragnar siedział spokojnie, niemal
w błogim zadowoleniu, ponieważ wiedział, że wkrótce zgromadzi dość cennego płynu, by
wystarczyło mu na kolejny miesiąc.
Kiedy naczynie było już pełne, Pijawka wyjął igłę z rany i otworzył naczynie.
– Jak zwykle? – zapytał. – Dwie trzecie dla ciebie, jedna trzecia dla mnie?
– Tak – odpowiedział Ragnar. – Tylko rozsądnie to zużyj. Wigg i Wybraniec wkrótce tu
przybędą i czas naszego zwycięstwa jest już bliski. – Na jego ustach pojawił się cień uśmiechu,
gdy pomyślał o tym, że znowu ujrzy pierwszego czarnoksiężnika i będzie miał okazję po raz
pierwszy zobaczyć Wybrańca. – Czarnoksiężnik i Wybraniec przeklną dzień, w którym nas
Zgłoś jeśli naruszono regulamin