Kałużyński Zygmunt - Maszyna do duszy.pdf

(74 KB) Pobierz
Maszyna do duszy
Maszyna do duszy
Do czytania pod prysznicem
Na ekrany amerykańskich kin wchodzi „Solaris” według naszego Lema,
tymczasem na naszych ekranach ciągle utrzymuje się „Raport mniejszości”
Stevena Spielberga według Dicka, film podejmujący temat oryginalny:
zagrożenie, jakie stanowi komputer dla wolności obywateli nowoczesnego
państwa.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Philip K. Dick w latach 60. dokonał odnowienia gatunku science fiction.
Beletrystyka s.f. znalazła się w owym okresie w impasie, w rezultacie dwóch
sensacyjnych wydarzeń, które, paradoksalnie, sparaliżowały jej zakres: bomba
wodorowa, lądowanie na Księżycu. Technika, która stanowi motor s.f., okazała się
siłą niszczącą w polityce.
Temat niezwykłych maszyn został zagrożony przez
narzucającą się propagandę, zaś obecność człowieka
na naszym satelicie była autentyczną, spełnioną,
praktycznie istniejącą konkurencją dla wizji
międzyplanetarnych, dostarczających
niewyczerpanych możliwości dla fantazji s.f.
W rezultacie s.f. dokonała rejterady: była to ucieczka
w gatunek fantasy, czyli powrót do baśni ze scenerią
w gruncie rzeczy średniowieczną: na nieznanych
planetach toczyły się walki między siłami feudalnymi,
pojawiły się królestwa z księżniczkami, astronauci
zmienili się w rycerzy; co prawda występowały wciąż
niezwykłe urządzenia, ale na granicy infantylizmu:
statki kosmiczne funkcjonowały niby latające dywany
z „Tysiąca i jednej nocy”. Była to degeneracja gatunku.
Otóż Philip K. Dick podjął nowe oryginalne ujęcie: dał nasze współczesne
problemy, doprowadzając je do rozbudowania, wyjaskrawienia, wyolbrzymienia,
której to szansy dostarczała fantazja s.f. W jego noweli „Fałszywy ojciec” (The
fostered father) chłopiec zauważa niezrozumiałą zmianę w zachowaniu się ojca:
traci z nim kontakt. Okazuje się, że kosmici dokonują najazdu, wchodząc w ciała
mieszkańców naszej planety. Również rodzice kolegów naszego bohatera są
zagrożeni, ale chłopcy odnajdują centrum owej agresji i niszczą je. Występuje tu
typowy problem dojrzewania: wyłaniające się poczucie obcości rodziców, który to
niepokój został doprowadzony do krańcowości, dzięki przenośni dostarczonej
przez s.f. Niebezpieczeństwo zostaje zażegnane, jako że mały bohater znajduje
1
8852829.002.png 8852829.003.png 8852829.004.png 8852829.005.png 8852829.001.png
oparcie u rówieśników i wspólnie z nimi pozbywa się urazu: czyż nie podobnie
bywa w życiu młodzieży?
Władza w pokoju z kuchnią
Podobnie dzieje się w „Raporcie mniejszości”: formuła s.f. doprowadza tu do
ostateczności niebezpieczeństwo, o jakim się ostatnio dyskutuje: komputer może
się stać narzędziem władzy. Pozwala on zebrać informacje o obywatelach,
dostępne w każdej chwili, co daje miażdżącą przewagę w rozgrywce politycznej.
Była to, jak sugeruje Tacyt, jedna z przyczyn śmierci Juliusza Cezara, skądinąd
wybitnego dowódcy i znakomitego pisarza; znał on wszystkich obywateli Rzymu
i z tego względu wydawał się groźny dla jego zabójców, republikanów obawiających
się władzy absolutnej. Z tejże racji wydziały personalne posiadają decydujące
znaczenie. Jest ciekawe, że po śmierci Stalina jego następcą został Malenkow,
zresztą wkrótce zastąpiony przez Chruszczowa. Był on głównym personalnikiem
partii, potrzebnym w sytuacji napiętej, tak przynajmniej tłumaczyli sowietolodzy
jego krótką skądinąd karierę.
Komputer daje tu możliwości nieograniczone. Możemy sobie wyobrazić dyktatora,
który w swoim komputerze posiada informacje, również dyskretne, o wszystkich
mieszkańcach swojego kraju. Pozwala mu to przewidzieć, jak każdy z nich
zachowa się wobec takiego czy innego posunięcia politycznego. Nie potrzebuje
mieć w tym celu rozbudowanego aparatu kontroli, o jaki musieli się starać
dotychczasowi tyrani: wystarczy mu pokój z kuchnią! Co prawda w krajach o ustroju
parlamentarnym istnieje zakaz gromadzenia danych osobowych (z wyjątkiem
skazanych przestępców), ale np. wielkie firmy, zakłady produkcyjne, szpitale czy
gabinety lekarskie prowadzą rejestracje, dajmy na to, chorób. Nie jest trudno
uzyskać tam dane o ukrytych dolegliwościach naszych konkurentów handlowych!
Specjaliści ostrzegają też – w ewentualnym wypadku owego dyktatora – że
komputer może nakłonić właściciela do akcji represyjnej, jakiej być może nie
podjąłby on bez owego narzędzia. Mianowicie, przy wyjątkowym nawale informacji,
do nagromadzenia których zdolny jest komputer, ich weryfikacja staje się trudna
i nawet niemożliwa. Komputer działa blokami tzw. danych zamkniętych, modelami,
które wykluczają szansę innych modeli: nie operuje on cieniowaniem, nie
dopuszcza sentymentalizmu, nie uwzględnia złudzeń, jakie zdarzają się
w stosunkach ludzkich. Ogrom danych, jakie komputer musi uporządkować,
wymaga podziału na sekcje, które są mniej lub więcej sztuczne; by je zmienić, gdy
owe układy przekształcają się w życiu, trzeba by za każdym razem likwidować cały
skład, co jest nie do ogarnięcia bez pomocy kolejnego komputera: końca nie widać!
Toteż operowanie komputerem skłania do bezwzględności: dyktator musi go
słuchać. Maszyna, która, wydawałoby się, jest szczytowym osiągnięciem
2
 
racjonalizmu, prowadzi do irracjonalizmu.
Wgląd do dna
Taka właśnie sytuacja jest tematem „Raportu mniejszości”. Philip K. Dick, podobnie
jak w innych swoich utworach, doprowadza tu do ostateczności, za pomocą
wizji s.f., problem, który wyłania się już współcześnie. W jego świecie przyszłości
komputery do tego stopnia wnikają w sekrety charakterów, że są zdolne
przewidzieć zbliżającą się zbrodnię nawet wówczas, gdy ów obserwowany nie
zdaje sobie jeszcze sprawy, że ją popełni. Dzieje się to z pomocą mediów
o specjalnej wrażliwości, którym stworzono warunki biologiczne rozwijające ich
talent: przekazują one swoje intuicje do skomplikowanego systemu
komputerowego. Wskazuje on dokładnie chwilę, gdy nieświadom do tej pory
przestępca decyduje się na zbrodnię. Widzimy, jak fachowe komando uniemożliwia
zazdrosnemu mężowi zamordowanie żony i jej kochanka w momencie, gdy właśnie
miało to nastąpić.
Wgląd elektroniczny, prowadzony przez urząd, sięga tu do samego dna
podświadomości i wydaje obywateli we władanie już nawet nie fizyczne, lecz
kompletnie duchowe. Ale nie tylko. Nowela Dicka obok problemu społecznego
podejmuje również osobisty i podobnie doprowadza do krańcowości stan
psychiczny, jaki może zdarzyć się każdemu. Któż z nas bowiem nie miał chwili
wściekłości połączonej z życzeniem, by naszemu wrogowi zdarzyło się coś
najgorszego? W „Raporcie” agent organizacji zapobiegania zbrodni, grany przez
Toma Cruise’a, przekonany o pożytku firmy, której służy i nie podejrzewający
niebezpieczeństwa, jakie owa akcja kryje, dowiaduje się niespodziewanie, że on
sam ma popełnić morderstwo. Do którego możliwości się nie poczuwa! Co daje
okazję do podwójnej rewizji: po pierwsze, budzi w nim wątpliwość co do wartości
owego urzędu, wnikającego już nie tylko w życiorysy czy charaktery, lecz wręcz
w nieuświadomione zamiary (dyktator może likwidować przeciwników na podstawie
samych tylko przypuszczeń co do ich planów). Po drugie, akcja ta uświadamia –
a może pobudza?, a może nawet wywołuje? – złowrogie emocje drzemiące w nas,
które, być może, bez niej nigdy by się nie ujawniły. Genialny urząd okazuje się
aparatem destrukcji zarówno społecznej jak prywatnej.
Film w tym względzie okazał się bardziej optymistyczny niż była nowela Dicka. Co
prawda świat przyszłości, przy całej swojej popisowej efektywności, wygląda w nim
mrocznie, co wydobywa fotografia, posługująca się głębokim tłem o niepewnych
konturach. Jednak akcja sprowadza się do thrillera, w którym Tom Cruise,
uświadomiwszy sobie niebezpieczeństwo instytucji, której służy, doprowadza do jej
kompromitacji; Waszyngton w 2050 r. wycofuje się z jej zastosowania. Akcja łączy
grozę z ironią i nawet z humorem; tu również jest odniesienie do naszych
dzisiejszych wynalazków wyolbrzymionych w s.f. do degeneracji. Identyfikacja
3
 
osobowa dokonuje się na podstawie kontroli wnętrza oka; otóż Tom, by jej uniknąć,
zmienia operacyjnie swoje spojówki. W rezultacie, gdy jest poszukiwany, specjalna
maszyna prześwietlająca nie rozpoznaje go. A przecież wystarczyłoby popatrzeć na
niego: gałki oczne co prawda są inne, ale gęba taka sama! Oto skutki techniki
nadmiernie precyzyjnej.
Zapewne „Raport” jest, przede wszystkim, sukcesem rozrywkowym s.f., niemniej
niesie ostrzeżenie: któż będzie miał o to pretensję?
4
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin