Gretkowska Manuela - Europejka.pdf

(783 KB) Pobierz
Gretkowska Manuela - Europejka
MANUELA GRETKOWSKA
EUROPEJKA
Copyright © by Wydawnictwo WAB., 2004
Wydanie I Warszawa 2004
Redakcja: Dominika Cieśla
Korekta: Maria Fuksiewicz, Maciej Korbasiński
Redakcja techniczna: Urszula Ziętek
Projekt graficzny: mamastudio Fotografia na I stronie okładki: ©Jacek
Poremba/Viva!
Wydawnictwo W.A.B. 02-502 Warszawa, Łowicka 31
tel./fax (22)646 01 74,646 01 75,646 05 10,646 05 11 wab@wab.com.pl
www.wab.com.pl
Skład i łamanie: Komputerowe Usługi Poligraficzne
Piaseczno, Żółkiewskiego 7
Druk i oprawa: Drukarnia Wydawnicza
im. W.L. Anczyca S.A., Kraków
ISBN 83-89291-92-4
KWIECIEŃ
4 IV
 
Od lat czytam o sobie „skandalistka”. Taaa. Pierwsza moja prowokacja
zaczyna się już o świcie. Wstawanie z łóżka przypomina przecież aborcję. Jakaś siła
wyższa wyskrobuje mnie z ciepłej, przytulnej macicy pościeli. Jednak nikt poza mną
nie widzi po tym zabiegu krwistych smug na zimnej posadzce ciągnących się do
łazienki, gdzie szybko się myję, walcząc z dwuletnią córeczką o mydło. Śniadanie,
przewijanie, zabawa. Wszystko pod dyktando zegara terkoczącego z zawziętością
maszyny do szycia. Zamiast igieł ostre wskazówki zszywają przeszłość z
przyszłością, zostawiając mi przyciasne teraz: spacer, karmienie, czytanie ukradkiem.
Od 13.00 do 15.00 Pola poddana jest narkozie drzemki, co pozwala mnie i Piotrowi
na błyskawiczną operację pisania, gotowania obiadu. Po przebudzeniu dziecka znowu
bycie mamą na zmianę z tatą. O ósmej kładziemy małą spać. Jej oddech przez sen to
nieme słowa modlitwy, ufne i żarliwe. W ekstazie tuli misia zupełnie jak święta
Tereska od Dzieciątka Jezus krzyż do piersi.
Boże, ja tak dbam o normalność, układność siebie i rzeczy. Żeby w domu było
posprzątane. Co z tego, idę do sąsiadki, u niej parkiet zmywany raz na tydzień lśni jak
wbite w podłogę zęby Hollywoodu. A u mnie codziennie syf. Kupiłam nawet
jednorazówki do szyb i ścieram ślady rączek dziecka. Trąc i pucując, śmieję się po
kryjomu sama z siebie, że przypomina to zacieranie śladów zbrodni.
Na wyszorowanym wierzchu powaga, w środku mnie szyderstwo. Ale
trzymam się tych szczotek, ściereczek i robię za normalną, porządną. Bo wiem, jak
łatwo się osunąć w entropię i ekstrawagancję. Kilka lat temu, gdy mieszkałam sama,
postanowiłam ograniczyć do minimum ogłupiające sprzątanie. Oprócz szklanki
wyrzuciłam wszystkie naczynia (ciągle pełny zlew), wyniosłam stół (za duża
powierzchnia do bałaganienia) i zamiast tego sprawiłam sobie tacę. Z niej jadłam, na
niej pisałam. Przyjaciółkę zemdliło nad tą tacą, gdy podałam jej ziemniaki. Odkryła
pod nimi warstwy poprzednich obiadów. Wtedy zrozumiałam, że trzeba się trzymać
poręczy normalności. Prosta sukienka, skromny makijaż. Zwyczajność, jej codzienna
zwyklizna jest dla mnie jedynym azylem. Już z niego nie wychodzę.
Zapraszają nas całą rodziną do Krakowa na festiwal kabaretów. Przed
wyjazdem uzgadniamy z „Vivą” szczegóły sesji zdjęciowej po powrocie. Będzie
trwać od śniadania do kolacji. Są na tyle mili, że pytają, co jemy.
- Wszystko.
- Aha - notuje stylistka. -Ale bez wędliny.
- Znaczy sery? -Tak, ale kozie.
 
- No, niby wszystko... A jajka jecie?
- Kozie. - Aha- notuje.
Stylistka, pośrednik między tym, co jest, a co być powinno, niczemu się nie
dziwi, przynajmniej przez chwilę.
- Zaraz, pani żartuje -wraca do rozsądku.
- I kawior a la Stendhal - dopowiada Piotr.
- ?
- Czerwony i czarny.
Romantyk, i tak dostaniemy żarcie stołówkowe z cateringu „Stracone
złudzenia”.
W wieczornym programie wywiad z Bogusiem Lindą. Zatrzymałam obraz.
Niepolska twarz, na której jest polskie nieszczęście. Oczy dużo młodsze, jakby wyjęte
i wprawione drugi raz po skończonym nałogu albo marzeniach. Gdyby był
Amerykaninem, częściej by się uśmiechał, przebywałby z mniej znerwicowanymi
ludźmi, co odcisnęłoby mu się pod oczyma, na policzkach jak poduszka po śnie.
Zasuwam wieczorem zasłony - koniec spektaklu dnia. Potrącam zawieszony
na okiennej ramie buddyjski dzwoneczek z błogosławieństwem. Odgradzanie się nie
od sąsiadów, od ciemności.
Dowiedziałam się przed chwilą, że mam zakaz występowania w I programie
publicznej telewizji. Poszło o dyskusję w „Pegazie”. Program nie był na żywo i
pewnie został pocięty, więc nie wiem nawet, co takiego powiedziałam, nie oglądam
audycji z sobą.
Rozmawiałam z prowadzącą - Kazia Szczuką - o Scenach z życia
pozamałżeńskiego, mojej i Piotra najnowszej książce. Szczuka próbowała mi
wmówić, że to romansidło, bo o miłości. Zupełnie jak Pianistka, co? Skoro
bohaterem jest również facet, książka musi być antykobieca. Nie zauważyła w
Scenach dość gorzkiego opisu dojrzałych mężczyzn.
Chyba się posprzeczałyśmy. Mam dość narzekań na Sceny z życia bez
prawdziwych argumentów. Najlepszy jest zarzut, że dobrze się czyta, więc to gra-
fomania. Czy książka jest fałszywa, źle napisana? Nic z tych rzeczy. Porządnych
oburza - za dużo w niej seksu, łajdaków obraża, bo nie zostawia na nich suchej nitki.
Ale nikt tego głośno nie powie. Kazia po zgaszeniu kamer też zmienia ton, podaje mi
rękę i mówi, że Sceny się jej podobały, przeczytała jednym tchem. Przyzwyczaiłam
się do publicznej hipokryzji. Już nawet nie pytam, dlaczego w takim razie je przed
 
chwilą uparcie krytykowała. Gdyby nie udawała poprawności, mogłybyśmy wtedy o
czymś sensownym porozmawiać, zamiast się nawzajem obrażać.
To była zwykła dyskusja o pisarstwie. Może niezbyt fortunna, ale z tego
powodu mam szlaban na pojawianie się w telewizji? Odwołano moje jutrzejsze
wystąpienie w porannym programie. Czyja śnię? XXI wiek i polska cenzura na
pisarzy? TO KIM JA JESTEM, że się nie mieszczę w okienku i pojęciu intelektual-
nych kacyków?
5 IV
Mężczyzna moich marzeń kusi obsadą: Jean Reno i Binoszka (o której złośliwi
mówią bi-moche - „podwójnie brzydka”), moja ikona kobiecości - artystka z dziećmi,
z rozwodami i normalna..
Wymyślić historię romansu, rozgrywającego się na współczesnym lotnisku w
arystotelesowskiej jednoczesności miejsca i czasu jest sztuką. Może to prostacki film,
ale nie ma w nim pretensjonalności Godzin, z których wbrew tytułowi wychodzi się
po godzinie. Ile można wysiedzieć na minoderyjnym filmie, gdzie prawdziwe
problemy zastępuje się grozą egzystencjalną braku problemów? I wszystko w polewie
wielkiej Wirginii Woolf. Zatytułowałabym to paskudztwo Kto się boi Wirginii Woolf
II.
Jean Reno w Mężczyźnie... podobny do Kartezjusza dogorywającego na
dworze królowej Krystyny. Gdyby zagrał filozofa w jakiejś historycznej produkcji,
byłby niezły film, pod warunkiem, że Krystynę grałaby też biseksualna, ambitna
Madonna, królowa masowej wyobraźni.
Znowu telefon. Czy nie można przerobić tych drażniących dzwonków
Pawłowa na coś spokojniejszego, donośne bicie serca? Dzwonią z gazety zapytać, czy
to prawda ze szlabanem na telewizję. Prawda, no i co? Nie jestem gwiazdą
telewizyjną, nie umrę od tego.
Czytam Diabła na wolności Eriki Jong, autorki tak skwapliwie polecanej
przez feminizujące pisemka. Biedna Jong, w swoim czasie też dostała od femisi,
„sióstr” (Piotr nazywa je „siostrami niemiłosierdzia”) o mentalności przedszkolanek.
Bo co z nimi będzie, gdy przestaną pouczać i straszyć, a kobiety dorosną i rozbiegną
się na wolność, do seksu, mężczyzn.
Próbowałam być z femisiami, serio. Pierwszy raz, gdy „Wysokie Obcasy”
zainteresowały się wydrukowaniem kawałków mojej Polki. Uznałam ich prośby za
naturalne - napisałam pierwszy w Polsce dziennik ciąży. Ale ze współpracy nic nie
 
wyszło. Nagle straciły zainteresowanie i do dziś nie wiem dlaczego. „Nie znamy
końca książki, więc nie możemy jej naszym czytelniczkom polecać” - to tłumaczenie
uznałam za absurdalne. Jak niby się miała moja książka skończyć: psychozą
poporodową i dzieciobójstwem? Propagatorki „rodzenia po ludzku” z „Obcasów”
najwyraźniej uznały, że obsceniczna Gretkowska wywali barbarzyński numer i nie
wiem co, zeżre łożysko?
Innej ze znanych femiś pogratulowałam w spontanie znakomitej książki.
Pomyślałby kto - wstęp do interesującej znajomości. Ale rozmowa zeszła na Kanta i
słyszę, że on bee, jego myśl paskudnie patriarchalna, ponieważ żył w czasach
dominacji mężczyzn, więc jego myślenie było skrzywione. Ciarki mnie przeszły.
Kłócić się nie chcę ani przytakiwać - kontakt niemożliwy wszędzie tam, gdzie
zdrowy, krytyczny rozum zaślepia fanatyczna ideologia. Gardząca Kantem femisia,
gdy huknął na nią szef za pisywanie do (o zgrozo!) kobiecego pisma, szybciutko go
posłuchała. W końcu kazał jej pan profesor, mężczyzna, nie? Najlepszy dowód, że
żyjemy w czasach ucisku kobiet.
Cóż, bycie kobietą nie jest żadną odwagą, to przymus, przed którym nie da się
wybronić. Tylko dlaczego polski feminizm zamienia się najczęściej w eufemizm? Bez
prawdziwych słów i prawdy. Słynne siostrzane uczucia femisi w stosunku do mnie
okazywały się najczęściej morderczymi instynktami. Już słyszę głos feministycznych
prymusek wrzeszczących mi nad uchem: Te należą do nas, te nie i my wiemy
wszystko lepiej! To sobie wiedzcie i odpierdolmy się od siebie, bo wyglądamy na
zassane waginami.
6 IV
Wywiad w „Vivie”.
Nagłówek: „Ostrzeżenie! W rozmowie padają słowa niecenzuralne. Z powodu
użycia ich przez naszą bohaterkę w «Pegazie» wymieniono ekipę programu.
Czy musiała używać wulgaryzmów, skoro telewizyjna dyskusja dotyczyła
napisanych przez nią wspólnie z mężem, Piotrem Pietuchą, Scen z życia
pozamałżeńskiego? Czy skandal się Manueli Gretkowskiej nie znudził?”
- Jest pani wstyd z powodu afery z „Pegazem”? - pyta młoda dziennikarka.
- Wstyd? A dlaczego? To nie ja mam się wstydzić. „Pegaz” ogląda garstka
intelektualistów, traktowana jednak przez dyrekcję Jedynki jak smarkacze, którzy nie
czytali Rotha, Millera, a słowa „pizda” szukają w słowniku wyrazów obcych.
Nawiasem mówiąc, słowo „piździe” znaczyło w staropolszczyźnie „marudzić”, czyli,
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin